Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Stając dzisiaj na progu mieszkania oświadczyłam domownikom, że na poważnie rozważam zmianę…

Stając dzisiaj na progu mieszkania oświadczyłam domownikom, że na poważnie rozważam zmianę szkoły. A jestem w klasie przedmaturalnej czteroletniego liceum.
Skąd to nagłe olśnienie?

Powodem było piekielne zachowanie mojej klasy.

Ten rok szkolny nie jest moim najlepszym, choćby ze względu na mnożące się problemy finansowe mojej rodziny i to, że często choruję.
Długie odsiadki na chorobowym w domu odbiły się na moich ocenach i obecnościach. Schudłam, zbladłam, a od antybiotyku zrobiłam się również markotna.
Niestety, okres największych problemów w szkole zbiegł się u mnie z drobnym wypadkiem, w którym główną rolę odegrało tłuczone szkło, do szkoły przyszłam obandażowana niczym mumia.

Po odchorowaniu kolejnej grypki, w niemalże samych drzwiach zaczepia mnie pielęgniarka i prosi do gabinetu. Pomyślałam, że może pora na jakieś badania okresowe, ale [P]sycholog, pedagog, [W]ychowawca i v-dyrektor w tymże pomieszczeniu to było jednak zaskoczenie. Siadam i z lekką konsternacją pytam o co chodzi. Tu pan dyrektor trzasnął wykład o zaangażowaniu szkoły w wychowanie uczniów, jej troskę o uczniów, że trzeba reagować na problemy, bla, bla, bla, bla, bla, bla. Zaczęłam się denerwować, zwłaszcza, że gapiło się na mnie pięć par oczu. W końcu do głosu dopuszczono pedagog, która wyłożyła przed tymi wstzystkimi osobami problemy, z którymi do niej przychodziłam. Pielęgniarka rzuciła też smaczkiem, że w tym roku dziesiątki razy zgłaszałam się po środki przeciwbólowe, zdarzały mi się wymioty i raz omdlenie. Ale najbardziej dobiła mnie psycholog.

[P] Dziecko, musisz się przed sobą przyznać, że masz problemy i wskazane jest byś rozpoczęła terapię. To ważne, żebyś zrozumiała, że chcemy ci pomóc wyjść z tego błędnego koło.
[J](zadawałam to pytanie już pierdyriald razy podczas tej rozmowy, ale powtórzyłam jeszcze raz) Słucham?
[P] Nie możesz tego dłużej ciągnąć.
[J] Przepraszam, ale ja kompletnie nie rozumiem o co państwu chodzi.
[P] Nie możesz się samookaleczać. potrzebujesz specjalistycznej pomocy...(kontynuacja wykładu)
Zatrybiło. Patrzę na swoje ręce widocznie poharatane, w lustrze widzę naprawdę bladą twarz z podkrążonymi oczami (siedziałam po nocy chcąc wyrobić się z projektem na czas). Już otwieram usta, żeby zgłosić, że to jakieś nieporozumienie, kiedy pada zdanie.

[P] ...Dlatego wezwaliśmy rodziców, juz wyłożyliśmy im wszystkie twoje problemy. Właśnie rozmawiają z twoimi nauczycielami.

W tym momencie moja cierpliwość się kończy i wykrzykuję pytanie.

[J] A skąd państwo w ogóle wiecie, jakie ja mam problemy?
[W] Klasa mnie poinformowała. Obserwują twoje zachowanie od dłuższego czasu.

W tym momencie do pokoju wpadła moja mama, zapłakana i roztrzęsiona, a za nią zakłopotany nauczyciel malarstwa i cały teatrzyk rozpoczął się na nowo.
Od słowa do słowa, okazało się, że kilka klasowych mądrali skojarzyło moje problemy w całość i wysnuło własne wnioski, którymi nie omieszkało podzielić się z całą szkołą. Tym weselej, że za moimi plecami, ktoś szepnął słówko wychowawcy, który zamiast chociażby zadzwonić do moich rodziców, zaaranżował ten cały cyrk.
Po 4 (czterech) godzinach zegarowych, kiedy udało się nam uzgodnić, że nie jestem depresantem z skłonnościami do masochizmu, nauczyciel z pedagog wylecieli nieźle wkurzeni nawrzeszczeć na psychologów-amatorów. Dyrektor nas przepraszał, a psycholog pocieszała, natomiast wychowawca wymówił się lekcjami i po prostu zwiał z gabinetu. Po mamę przyjechał tata, bo nie puściłabym jej w takim stanie do domu autobusem, a sama poszłam napisać zaliczenie z matmy na złość wszystkim przemądrzałym.

Konfrontacja ja - klasa wypadła chyba jeszcze gorzej. Na widok moich spuchniętych od płaczu oczu większość osób odwróciła się z zażenowaniem, chusteczkę zaproponował mi klasowy idiota.

Najbardziej jednak piekielne były dziewczyny, od których to wszystko wyszło. Po lekcjach dogoniły mnie i OKRZYCZAŁY jak mogę być taka BEZCZELNA i NIEWDZIĘCZNA. One chciały pomóc, powinnam im podziękować.
Zdołałam tylko wycedzić, że mogły zadzwonić, skoro są dla mnie takimi wielkimi przyjaciółkami. Z wielkim fochem poszły.
Przepraszam nie padło.

szkoła

by olo667
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
-4 14

Już człowiek sam nie wie czy lepsza znieczulica czy nadmierne zaangażowanie. A teraz poważnie - "koleżanki" okazały się na prawdę głupie. Życzę powodzenia na maturze i byś nie spotkała na studiach czy gdzieś "dalej". Takie łatki lubią długo przylegać do człowieka.

Odpowiedz
avatar hejter
26 28

Fakt, mogli inaczej tą rozmowę przeprowadzić, ale wg. mnie to całkiem dobrze, że ktoś zwrócił uwagę i się martwił, że możesz mieć problemy. Końcowe odzywki dziewczyn z klasy mega chamskie, ale ogólnie to chyba w porządku, że szkoła reaguje?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2014 o 21:56

avatar konto usunięte
-4 10

raczej dobrze. Ale opinia jakichśtam dziuń z klasy nie powinna być powodem ściągania psychologów, rodziców i robienia "mądrych" wykładów

Odpowiedz
avatar Werchiel
11 11

@BezConversow: Powinien Cie szkolny psycholog/czy co tam macie wziąć na 1v1 i wybadać czy faktycznie taki problem istnieje ale podzielam zdanie hejtera (wut xD) - to dobrze że szkoła próbowała jakoś pomóc uczniowi co do którego były podejrzenia o zagrożeniu. Mnie kiedyś (3 klasa gimnazjum) na korytarzu zgarnęła polonistka, zabrała mnie to gabinetu dyrektorki, zadzwonili po ojca i zabrali na test na narkotyki bo wyglądałem jak naćpany - powód? Rano miałem kaszel więc ojciec dał mi syrop a że nie miał łyżeczki pod ręką to powiedział "łyknij sobie" a że mi smakował to łyknąłem więcej niż powinienem - później dopiero się okazało że ten syrop zawiera jakieś rozluźniacze czy usypiacze czy jakieś jeszcze inne cholerstwo i w większych dawkach człowiek się osowiał robi - ale i tak to raczej dobrze że ktoś zareagował.

Odpowiedz
avatar Rafikk222
-1 1

@Werchiel: Też miałem podobnie xD

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
24 44

Jakim prawem nazywasz kogokolwiek "klasowym idiota" ? Czy jestes pewna, ze z toba jest wszystko psychicznie w porzadku, bo po tych przygodach, nie bylbym tego pewny. Mimo wszystko uwazam opisane zachowanie nauczycieli i uczniow za bardzo pozytywne, gdyz czesto ludzie bimbaja sobie zupelnie z (czesto, nie zawsze domniemanych) problemow innych i nie maja odwagi cywilnej starac sie pomoc. Chyba trzeba bylo podziekowac za ich uwage i dzialanie i spokojnie wytlumaczyc wlasna sytuacje, a nie obrazac sie nierozsadnie.

Odpowiedz
avatar Chomiczek
18 22

@olo667: Według mnie dobrze zareagowali. Zwrócili się z problemem do kompetentnych osób, mogli przecież równie dobrze Cię uznać za nienormalną i odrzucić. Według mnie okazali troskę, z Twojego punktu widzenia to przesada, bo nic się złego nie działo, a osoby dorosłe wiedzą, że krzywdzone dziecko nie przyzna się od razu do tego, że jest źle. Dlatego naciskali na rozmowie. Może koleżanki źle postąpiły na końcu historii, ale myślę, że Ty też agresywnie zareagowałaś na doniesienie o Twoim "problemie", dlatego powiedziały, że jesteś niewdzięczna. Powinnaś raczej im podziękować za troskę, nieczęsto zdarza się klasa, która tak martwi się o swoich.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
4 8

@ZaglobaOnufry: W mojej klasie też była dziewczyna z problemem - wychodziła rano do szkoły, a do szkoły nie trafiała (w liceum, mieszkała 10 minut spacerkiem od szkoły). Zaczęło się od 15-minutowych spóźnień, później pojawiała się na drugiej lekcji, później w ogóle. My jako klasa pomimo, że nikt nie miał z nią kontaktu dobrego zainteresowaliśmy wychowawczynie tematem bardzo mocno, bo dziewczyna jest bardzo inteligentna, miała niepozaliczane sprawdziany, a zbliżała się matura i czas naglił nas wszystkich. Na kilku wyjściach na jakieś spacery czy na obozie biologicznym rozmawialiśmy z nią (my mięliśmy z nią najbliższy kontakt - ja i dwójka znajomych). Dziewczyna mówiła, że wychodzi rano o 7.40 z domu, ale nie zawsze trafia do szkoły, ale ona nie wie jak to się dzieje... Po wielu rozmowach z rodzicami była kilka dni lepiej i z powrotem to samo. Więc w dniu np. sprawdzianu z biologii wydzwanialiśmy do niej od rana, żeby pojawiła się i miała szansę skończyć szkołę. Ktoś z nią siedział w szkole i pracę na ustny polski pisał, żeby mieć pewność, że będzie miała (nie mam pewności, ale chyba ktoś ją nawet na ten polski odprowadzał). Maturę zdała, wyniki odebrała, a teraz po dziewczynie słuch zaginął... Także reagować trzeba, ale może nie całym gronem pedagogicznym, ale wychowawca - rodzice, później pedagog?

Odpowiedz
avatar Chomiczek
7 7

@Arcialeth: Przecież napisała, że nieobecności odbiły się na ocenach. @Mala_Mi_22: Skoro nie chodziła do szkoły mieli ją w domu nachodzić? Była także rozdrażniona, może dlatego nie chcieli z nią porozmawiać w pierwszej kolejności.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
10 14

Jakie proste, klarowne i łatwe problemy mają licealiści...

Odpowiedz
avatar Chomiczek
8 8

@peeYie4o: Chciałabym żeby moim największym problemem była nadmierna troska.

Odpowiedz
avatar inmymind
9 13

@peeYie4o: a jakie problemy powinni mieć? Taki wiek - takie problemy. Przyjdzie czas na zastanawianie się za co żyć - teraz jeszcze dziewczyna ma czas względnej beztroski, teraz jest czas na oswajanie się z problemami typu "ktoś mnie nie lubi" - jeszcze zdąży się zamartwiać nad poważniejszymi sprawami. Sami nie pamiętacie jak to było? Nie każdy musiał walczyć o przetrwanie od przedszkola. Jak przychodziłam do swojej matki z tego typu problemami to też słyszałam - a co to za problem! chciałabym mieć takie! kiedyś będziesz się z tego śmiać. I czułam się kompletnie niezrozumiana - matka zamiast się cieszyć, że obdarzam ją zaufaniem, że mówię o sprawach osobistych, to zlewała to, bo przecież to żadne problemy... Chomiczek - przyznam, dzisiaj też chciałabym, żeby nadmierna troska była moim największym problemem, ale nie umniejsza to odczuć autorki co do jej aktualnej sytuacji.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 20

"chusteczkę zaproponował mi klasowy idiota" - jak na kogoś, kto płakał bo został potraktowany stereotypowo i w ogóle, to właśnie wykazałaś się cholerną empatią i zrozumieniem. Życzę ci, żeby cię gnoili i wpychali w ramki dalej, aż sama się wyleczysz z takiego traktowania innych. I mam nadzieję, że nie uda ci się zmienić klasy, bo ewidentnie jesteście siebie warci, ty i ci co cię tak załatwili.

Odpowiedz
avatar Alien
-1 9

Na mnie też grupka "życzliwych" doniosła, wraz z babą od francuskiego (i też chodziłam do plastyka :). Bo izolowałam się od klasy i nie chciałam iść na studniówkę (no bardzo mi przykro, 450 zł za osobę sobie wymyślili... I jak tu się nie izolować od takiej bandy frajerów?). Do tej pory nie wiem, kto to i bardzo dobrze - mogłaby się stać im krzywda.

Odpowiedz
avatar Alien
-3 9

Damn, czemu wyłączyli opcję edytowania...? Do tych, którzy uważają, że autorka wymyśla sobie problemy, a nawet pochwalają "koleżanki" - to naprawdę nie jest fajne, jak ludzie, którzy g...no o tobie wiedzą usiłują zrobić z ciebie psychola. W szkole to jeszcze nie problem - ot, fałszywy alarm, pedagogom się zrobi łyso, rodzice się pośmieją - ale jakby takie coś się stało w pracy?

Odpowiedz
avatar zlotareneta
6 6

@ olo667: Kiedyś, jeszcze w liceum, miałyśmy taką sytuację: Do klasy z nami chodziła dziewczyna, która zaczęła chudnąć. O ile na początku wyglądała całkiem ładnie, o tyle z czasem zaczęło nam świtać, że coś jest nie tak, bo jednak wystające kości i zapadnięte policzki to nie jest ideał piękna, przynajmniej dla nas nie był. Zaczęłyśmy z koleżankami interesować się jej "objawami" i wyszło nam, że ma bulimię lub anoreksję (nie bardzo odróżniałyśmy jedną od drugiej). Kropką nad i była książka, którą przyuważyłyśmy na jej ławce, coś z samobójstwem w tytule (jakiś poradnik to był). I tak, po omówieniu sprawy, postanowiłyśmy pogadać z naszą wychowawczynią. Przedstawiłyśmy jej problem, zaproponowałyśmy rozwiązanie, którym było przeniesienie dziewczyny z naszej klasy do klasy równoległej, w której były wszystkie jej koleżanki. Wychowawczyni porozmawiała poźniej z samą zainteresowaną, nie wiem, czy sam na sam, czy w towarzystwie. Efekt był taki, że dziewczyna faktycznie zmieniła klasę. Krótki czas po tym zaczęła przybierać na wadze, dość szybko powróciła do dawnej urody. I teraz tak. Nie twierdzę, że postąpiłyśmy ładnie. Za dziewczyną nie przepadałyśmy, wszelkie próby zakolegowania się kończyły się powrotem do statusu quo - my sobie, ona sobie. Szczerze mówiąc trochę problem od siebie odsunęłyśmy, oddając go w ręce wychowawczyni, bo "ona będzie lepiej wiedziała co robić". Mimo wszystko zareagowałyśmy, a nasza reakcja, choć niezbyt szlachetna i niezbyt koleżeńska (rozmowa z wychowawczynią za plecami koleżanki, zamiast z nią) dała dobre rezultaty. Tak więc o. Może i koleżanki przesadziły ŻĄDAJĄC wdzięczności, ale i Ty, droga Autorko przesadzasz odsądzając je od czci i wiary. Nastoletnie panienki z fiu-bździu w głowie nie zawsze podejmują najrozsądniejsze decyzje i nie zawsze działają pięknie i bohatersko, ale dobra wola jest mimo wszystko też coś warta, prawda?

Odpowiedz
avatar irbis
-2 6

Przeczytałem historię, poczytałem komentarze - i z bardzo mieszanymi uczuciami zacytuję: "Kardynała Richelieu Sekret wam dziś zdradzę Od przyjaciół Boże strzeż Z wrogami sobie poradzę"

Odpowiedz
avatar Karl
-1 3

w takich przypadkach w momencie kiedy pojawiają się głosy takie a nie inne winno się wypytac wpierw zainteresowanego- tu masz absolutną racje, tu całe grono pedagogiczne dupy dało po całości, od wychowawcy, przez pedagog, psycholog, po dyrektora... fajnie, że szkoła reaguje, to jest ok, ale w błędny sposób-od dupy strony, że się tak wyrażę racje masz ze zmianą szkoły, to będzie dobra decyzja, powodzenia na maturze- tyle mojego komentarza

Odpowiedz
Udostępnij