W kwestii szanowania pracy innych:
Mam znajomą pielęgniarkę. W zawodzie od niemal 30 lat, dodatkowo różne kursy, magisterium, ogólnie kobieta naprawdę jest "piguła" z powołania i serca.
Pacjentów w szpitalu spotyka różnych. Ale jedna z chorych wybiła się ponad wszystko: babeczka tak około 50, pedagog, tfu..., nauczyciel znaczy, staż olbrzymi, niejedno pokolenie wychowywała na polaku.
Zatem leży sobie kobiecina w szpitalu, schorzenie raczej kosmetyczne niż rujnujące zdrowie. Chodząca, nie przypięta do kroplówek ani innych sprzętów uniemożliwiających samoobsługę.
I dzwoni. Dzwonkiem. Co chwila.
- Pani mi poda to, pani mi poprawi pościel, pani mi coś tam, okno zamknie, okno otworzy itp.
Moja znajoma po 17 lub 20 taki dzwonku straciła nieco wiary w ludzi: oddział raczej operacyjny, łóżek ze 20, chorzy wymagający to transfuzji, to znowu opieki pooperacyjnej itp. Idzie więc na kolejny dzwonek i zwraca pani nauczycielce uwagę, że może jednak dałaby radę sama wykonać niektóre z czynności, bo niestety jedyna nie jest i w chwili obecnej są inni chory wymagający opieki pielęgniarek.
Co usłyszała w odpowiedzi:
- Ty tu jesteś od wycierania mi tyłka jeśli tego zażądam.
Od tamtej pory rozumiem, dlaczego "nauczyciel" to nie tylko zawód ale i rozpoznanie.
"Nauczyciel" nie równa się tu pedagogowi - nauczycielowi minęło się powołanie z wykonywaną pracą.
Pacjenci z klasą
Ludzie są różni - babka z pewnością była piekielna, ale czemu wyciągasz wniosek, że to dlatego, że jest nauczycielem? Gnidy trafiają się w każdej dziedzinie.
Odpowiedz@shadowy_name: Myślę, że pielęgniarka opowiadająca Pinezie tę historię wiedziała dobrze jaki zawód wykonuje pacjentka. Takie informacje często znajdują się w dokumentacji medycznej.
Odpowiedz@fak_dak: Nie chodziło mi o to, że autorka nie mogła wiedzieć, że kobieta jest nauczycielką. Po prostu nie uważam za stosowne łączenia zawodu nauczyciela (jak i każdego innego) z takim zachowaniem, a to robi Pineza w ostatnim zdaniu. Zbytnia i krzywdząca generalizacja.
Odpowiedz@shadowy_name: O, przepraszam. Źle przeczytałem. Zrozumiałem, że zastanawiasz się skąd ona wie, jaki piekielna miała zawód. Jeżeli chodzi o generalizowanie na podstawie jednego przypadku to jest to zawsze karkołomne. Choć z mojego doświadczenia potwierdzam, że nauczyciele często jako pacjenci są specyficzni. Wpływ wykonywanej pracy. Stąd pewnie to popularne w środowisku medycznym powiedzenie, że nauczyciel to rozpoznanie. Dla sprawiedliwości powiem, że lekarze w roli pacjenta są jeszcze gorsi.
Odpowiedz@shadowy_name: Moja matka jest nauczycielką i w pewnych kwestiach jest nie do wytrzymania, a i sama w mojej szkolnej karierze spotkałam wielu świrów myślących, że uprawnienia nauczyciela = furtka do wyżywania swojej żądzy władzy. Spotkałam też oczywiście miłych i kompetentnych, ale niestety jakoś przeważali ci, u których "nauczyciel" jest właśnie rozpoznaniem, a nie zawodem. ;) Ale też, żeby oddać sprawiedliwość, podczas swoich rozlicznych wędrówek po klinikach wszelakich (jako dzieciak i wczesna nastolatka miałam sporo operacji) napotkałam takie piguły-zołzy, że nic tylko udusić wężykiem od kroplówki, i takich bab, co to się mentalnie w PRLu zatrzymały, było w szpitalach zatrważająco wiele.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 kwietnia 2014 o 20:04
To powinno być wpisane w raport, a kobieta powinna dostać opiekę pielęgniarki na miarę swojej niedołężności, czyli jak piszesz, minimalną. Co na taki tekst ordynator, oddziałowa lub chociażby lekarz dyżurny? Babie należał się za taki tekst solidny opieprz.
Odpowiedz@fak_dak: To jest tak częste, że już nikt nie zwraca na to uwagi... Tylko od czasu do czasu jakąś biedną pigułę wpienią.
Odpowiedz@biala: i dlatego trwa
OdpowiedzBabie nie nalezal sie zaden opieprz, tylko wywalenie na zbity pysk w trybie natychmiastowym (chyba, ze bardzo przekonywuja-co przepraszalaby i to przy swiadkach).
OdpowiedzGłupi babsztyl. Ale łączenie tego z zawodem nauczyciela to przesada, ludzie są różni - nie popadajmy w stereotypy.
OdpowiedzJa bym wtedy odpowiedziała "Dobrze, ale jak ktoś umrze z powodu braku opieki, to Pani bierze to na siebie."
Odpowiedz@Zerzoha: Myślisz, że by się przejęła innymi? Jej tyłek jest najważniejszy.
OdpowiedzZawsze przy historiach tego typu przypomina mi się bajka o pastuszku i wilkach. Taka osoba doprowadza do tego że jej alarmy są traktowane jako nieważne a gdy będzie potrzebować faktycznej pomocy to może być tak że zostanie przesunięta na koniec kolejki wezwań.
Odpowiedz@kambodia: A mnie się przypomniała inna anegdota. Dwóch biednych Polaków na saksach w Hiszpanii. Z pracą kiepsko, kasy mało, żyć trzeba. Pewnego dnia wpada jeden rozpromieniony na kwaterę i mówi. -Ale super knajpkę wyczaiłem. Przyzwoite porcje, bardzo tanio i smacznie można się najeść. Idź tam i zamów sobie jaja a'la corrida. - Kumpel poszedł, siada, zamawia. Po chwili kelner przynosi mu talerz, a tam, na środku, leży jakaś mała porcyjka, co najwyżej na dwa kęsy. Chłop się wkurzył i rzecze. -Panie, tu niedawno mój kolega kupował to samo danie, ale twierdził, że dostał cały, wielki talerz jedzenia! Na co kelner. -No wie pan, różnie to bywa... raz matador byka, raz byk matadora... W szpitalu jest tak samo... Raz piguła pacjenta, raz pacjent pigułę... Zależy od okoliczności, temperamentu i poziomu cierpliwości obojga...
OdpowiedzGłowę daję, że wśród pielęgniarek jest tyle samo nieuprzejmych, pozbawionych empatii i skrajnie zadufanych w sobie gnid co wśród nauczycielek. Czarne owce zdarzają się w każdym zawodzie. W związku z tym ostatnie zdanie tej historii uważam za bardzo nie na miejscu. Tym bardziej, że moja Mama jest nauczycielką, tą swoją "błyskotliwą" diagnozą obrażasz i ją.
OdpowiedzWszelakie generalizowanie jest szkodliwe. W każdym zawodzie, w każdym wieku i w obu płciach napotkasz na gnidy. Piguły też dzielą się na te z powołania i inne. Wszystko zależy od człowieka a nie od wykonywanego zawodu.
OdpowiedzTej pani się po prostu pielęgniarka ze służącą pomylila, może należało jej tą pomyłkę uświadomić i byłoby po problemie
OdpowiedzKurcze, jak ja nie lubie takich uogólnień:/. Sama jestem początkującym nauczycielem i wiem, że trafiają się różne osoby w tym zawodzie (jak i w innych), ale żeby z powodu jednej osoby obrażać pozostałe, tego już nie jestem w stanie zrozumieć. Pozdrawiam.
OdpowiedzWszystkiemu winna karta nauczyciela i stopnie awansu zawodowego. Taki nauczyciel dyplomowany jest nie do ruszenia, niemal jak sędzia, wywalenie go ze szkoły graniczy z cudem i może babsztyl się nie starać, na lekcjach pleść androny, kazać skakać wokół siebie. Górnik, hutnik, kominiarz i każdy porządny pracownik zaiwaniają po 8 godzin dziennie w błocie, chłodzie, deszczu, pod ziemią, rąbią kilofem, ładują cement łopatą, a taka lampucera stoi sobie cztery godziny w ciepełku, o 13.00 fajrant, wypełnia papiórki i ewentualnie oglada zeszyciki. Nie dajcie się nabrać na bajeczkę że całymi godzinami wieczorami ślęczą nad tym, bo jakby nie zajmowały się plotami z psiapsiółami, piciem kaw i żarciem ptasiego mleczka to by zaraz były po fajrancie. Największa kpina to jest awans zawodowy, jeszcze nie słyszałem żeby ktoś tego nie zdał. U nas na pierwszym roku na podstawach techniki cyfrowej z 75% ludzi odpadło a te tylko kompletują sobie teczunie, goździk w łapę i samozadowolenie. Przyjmijcie wreszcie do wiadomości że uczeń jest w stanie nauczyć się świetnie do matury bez pomocy żadnego nauczyciela. Wystarczy trochę samozaparcia, dobre uniwersyteckie podręczniki i internet, w którym jest cała wiedza którą można posiąść w spokoju siedząc w domu bez pomocy 50-letniego babsztyla trującego nad uchem i mającego wiadomości jeszcze z lat 70.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: nie wiem kto tak zminusował tę wypowiedź, ale pewnie nauczyciele ogaarnięci frustracją po zorientowaniu się, że ktoś wreszcie napisał, że król jest nagi. Sama prawda, pamietam - 60-cio i 70-cio letnie matrony mające się przed uczniami za święte krowy. Ich wiedza była właśnie na poziomie lat 70-tych. Ogólnie po 10 godzinach lekcyjnych człowiek od takiego nauczyciela nauczył się mniej niż po 15 minutach czytania podręcznika. Sprywatyzujmy szkoły to się okaże jaką wartość rynkową ma rzeczywiście praca belfra (prywatne szkoły już pokazują, że jednak kilka razy mniejniż nierobów z budżetówki).
Odpowiedz@Bronzar: Szkołę przenicować trzeba od góry do dołu. Trzeba odejść od systemu sztywnego planu lekcji i wykładu nauczyciela bo to było dobre na ruskiej prowincji z "Syzyfowych Prac". Nauczyciel powinien być bardziej tutorem, kimś na kształt promotora na studiach który wskazywałby uczniowi czy grupie uczniów zapisanych na jego zajęcia dobry podręcznik, literaturę, robił z nimi projekty. Uczeń powinien sam sobie planować swoje zajęcia, tak jak w Stanach zapisując się na to co go interesuje. A nie tak że przychodzi u nas hołota gimnazjalna i 3/4 z nich gra na smartfonach a reszta rzuca w nauczyciela kulkami z papieru i wkłada mu kosz na głowę. No i pozwolić nauczycielom mieć własny pomysł na zajęcia a nie realizować bzdurne, ograniczające i nieżyciowe programy z kuratorium które są o kant dupy rozbić. Niech każdy uczy tego co uważa za ważne, po to kończył studia żeby tę wiedzę mieć. Z historii na przykład wałkuje się piramidy egipskie pół roku a na współczesność, wiek XX, jesień ludów nigdy nie ma czasu. Do tego trzeba dołożyć właśnie te stare prukwy nauczające w dalszym ciągu że Pluton jest planetą pomimo że od kilku dobrych lat ten status utracił i został zdegradowany do planety karłowatej. Ale one poza "Claudią", "Tina", "Olivią" i "Panią Domu" nie czytają nic, żadnych nowości naukowych. Uczniowie będący z nowinkami naukowymi na bieżąco przerastają te edukacyjne matrony o lata świetlne.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Macie bardzo dużo racji. Moja dobra znajoma jest nauczycielką. I tak sobie, od czasu do czasu, szczerze pogadujemy o jej pracy i zaangażowaniu. Zapamiętałam dokładnie jedną wypowiedź. "No coś ty, przecież ja od razu wiedziałam po co do szkoły idę. Dwa miesiące wakacji, wszystkie ferie, święta - wolne. I krótki dzień pracy. A do tego jeszcze przywileje. Urlop na podreperowanie zdrowia (roczny), wcześniejsza emerytura (możliwość) i coś tam jeszcze. Sprawdziany poprawiam, jak mam okienka, a przygotowanie do lekcji... no sama wiesz, to tylko na początku, bo teraz mam "gotowce", a większość znam na pamięć." Na dodatek uczy w liceum wieczorowym (ale dziennym), więc z gówniarzerią się nie użera. Ponadto, prawdę mówiąc, jej wiedza z przedmiotu, który prowadzi, jest niewiele większa od mojej. Już kilka razy złapałam ją na nieścisłościach. I NAPRAWDĘ swoją pracą nie bardzo się przejmuje.
Odpowiedz@Armagedon: Żaden nauczyciel, nigdy by tak nie powiedział o swojej pracy, bo to zwyczajnie nie jest prawdą. Na przykład od lat już nie ma możliwości wcześniejszej emerytury w szkole. Podobnie widać tu całkowitą nieznajomość zasad działania szkół wieczorowych. Gdyby opowiadała to nauczycielka musiałaby o tym wiedzieć. Kłamiesz, tylko nie wiem po co? Takie problemy miałaś w szkole?
Odpowiedz@Drill_Sergeant: To nie zadziała! Uczniowie nie są jeszcze na tym poziomie, by sami planowali swoje zajęcia. W tym wieku ma się "ważniejsze" sprawy od nauki i bez narzucenia reżimu nic nie będą robić. To najprostsza droga do ogłupiania społeczeństwa, którą niestety w edukacji lansuje się od dwudziestu kilku lat. Efektem jest degradacja szkoły, nie zaś poprawa jej efektywności.
Odpowiedz@Bronzar: Skrzywdził Cię ktoś bardzo w szkole, czy taki "inteligentny" byłeś od urodzenia? To ile uczyłeś się od nauczyciela zależało zawsze głównie od Ciebie. Skoro nie chciałeś skorzystać to o co teraz pretensje?
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Większych głupot nie czytałem! Skąd w społeczeństwie takie przekonanie o pracy nauczyciela? Zapraszam do zawodu, będziecie sobie pić te kawki, żreć ptasie mleczka, plotkować z psiapsiółami, kończyć pracę o 13 i odbierać goździki. Kto ma w rodzinie nauczyciela ten wie, że to bzdury. To, że nauczyciele zdaja bez problemu egzaminy z awansu zawodowego, to co w tym dziwnego? Przecież wszyscy nauczyciele kończyli studia i nie takie egzaminy zdawali. Byłoby raczej dziwne, gdyby nauczyciel egzamin zawodowy uwalił. Nauczyciele wbrew temu co o nich piszą różne nieudaczniki, co sobie w szkole nie radzili, są grupą zawodową o najwyższym IQ. A co do zdawania matury bez pomocy nauczyciela? Do durnej kartkówki uczeń sam nie jest w stanie się przygotować (większość), a do matury, by się przygotował. Już to widzę! W sumie to byłaby super sprawa, ale tak to nie działa.
OdpowiedzA gdyby babka była z zawodu krawcową/ekspedientką/prawnikiem/aktorką to też jej zachowanie wynikałoby z racji z kwalifikacji? Może po prostu ma taki charakter..
OdpowiedzA nie można takiej upierdliwości wyleczyć lewatywą?
Odpowiedz@zyxxx: "Wredoty" pewnie "wys*ać" się nie da ;), ale dać się takiemu komuś "pomęczyć chwilkę" na pewno poprawi doraźnie humor
Odpowiedz@zyxxx: Można próbować. Tylko po co dokładać roboty salowej i zaraz potem zmieniać pościel?
OdpowiedzTutaj chyba brak jest szacunku do drugiego człowieka, nie tylko jego pracy...
Odpowiedza pani pielegniarka nie mogla przestac byc psem Pawlowa i reagowac na dzwonek? opcjonalnie stanac w drzwiach i uslyszawszy prosbe o otwarcie okna itp. powiedziec, ze pacjentka jest w stanie zrobic to sama, a ona jest pielegniarka, a nie sluzaca?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2014 o 12:40
Cóż, z własnego doświadczenia wiem, że nauczyciele to w większości są święte krowy przekonani o swojej wyższości.
OdpowiedzZdanie o wycieraniu tyłka jest oczywiście bezczelne, ale czy rzeczywiście padło? Podobnie jak te "20" dzwonków. Sorry, ale znamy rzeczywistość i wiemy jak się piguły odnoszą do pacjentów. Jak kobiecina śmiała im przerywać plotuchy. Może i trafiła się akurat piekielna baba (jej profesja nie ma tu nic do rzeczy), choć większe szanse, że to pielęgniarki zapomniały po co są w szpitalu.
OdpowiedzBabka piekielna, ale nie rozumiem, jak doszłaś do tego, że jej zachowanie wynika z wykonywanego zawodu. Lub, że ludzie wredni i durni wybierają taki zawód, więc nauczycielstwo i chamstwo idą w parze. Gdyby była kucharką, powiedziałabyś, że kucharki to wredne jędze?
Odpowiedz