Bardzo często się zdarza, że mieszkańcy robią na trawniku pod oknami małe ogródki. Tak jest przynajmniej w miejscowości, w której mieszka moja babcia.
Babcia mieszka w bloku, pomimio trawników pod oknami żaden z siąsiadów z jej bloku nigdy z nimi nic nie robił. Babcia mieszka na parterze, czyli tuż pod swoim oknem miała niewielki fragment zieleni, kilka lat temu stwierdziła, że coś z nim zrobi. Po prostu, w sąsiednich blokach mieszkańcy posiadali swoje ogródki, babcia czas i chęci ma to czemu nie.
Jak wymyśliła, tak zrobiła. Sąsiadom, a raczej sąsiadkom z klatki schodowej inicjatywa chyba się spodobała, ponieważ postanowiły zaofiarować swoją pomoc.
Brzmi przyjemnie, prawda?
Niestety, w praktyce wyszło to trochę opacznie. Mianowicie, babcia przygotowała ziemię sama, czyli pielenie i tym podone spadły na nią. Wszelkie sadzonki, ziarenka, kupowała z własnej kieszeni.
Sąsiadki marudziły. Kwiaty posadzone w złym miejscu. Nie ten rodzaj, kolor.
Miarka się przebrała, kiedy sąsiadki po prostu powyrywały i powyrzucały to, co im nie pasowało. Babcia się wtedy zdenerwowała i przestała robić cokolwiek. Szkoda było jej czasu i nerwów. Ziemię zostawiła sąsiadkom, które, jak łatwo się domyślić, nic z nią nie zrobiły.
Do dziś pod babci oknem rośnie sobie zwykła trawa.
Blok.
Strasznie mi sie zle kojarza takie dzialeczki pod oknem. Sasiadom na starosc odwalilo i taki urzadzili(zreszta tuz pod naszym oknem). Pol biedy ogrodek. Ale przez pol dnia wisza z okna, czy im kto nie depcze. Awanturuja sie jak ktos za blisko podejdzie... Twoja babcia mogla gorzej trafic.
Odpowiedz@tysenna: Dzięki takim ogródkom otoczenie może dużo ładniej wyglądać (przy moim bloku takie skrawki ziemi ukwieconej są, i wyglądają naprawdę ślicznie), ale potrzeba dobrej woli ze strony wszystkich sąsiadów. Zawsze możecie się umówić i złożyć na jakiś uroczy mały płotek, sąsiadom zniknie powód do obaw o deptanie, za to zyskacie powód do współdziałania. ;-)
Odpowiedz@wumisiak: Wiesz, średnio mi się widzi kupować płotek ludziom, którzy do trzylatka z piłką krzyczą "Spie*dalaj mi stąd, ch*ju", bo stanął za blisko... Nam akurat ogródek wadzi z kilku praktycznych powodów, ale przymknęłoby się na to oko, jakby to byli skorzy do współpracy ludzie sadzący ładne kwiatki :P. Niestety sąsiedzi uważają, że teren(jak i cały pion- to cytat) należy do nich i nikt nie ma prawa się wtrącać :)
Odpowiedz@tysenna: Ech, no niestety, nie z każdym da się dogadać. A szkoda, bo takie inicjatywy upiększania wspólnej przestrzeni nie powinny prowadzić do sporów, wręcz przeciwnie - ile by z tego mogło być dobrego, gdyby staruszkowie nie traktowali kawałka ziemi jak placu bitwy. ;-)
OdpowiedzCzyli Twoja babcia przestała cokolwiek robić we własnym ogródku, ponieważ sąsiadki rządziły się w jej ogródku???
Odpowiedz@klara: To nie był jej osobisty ogródek, tylko trawnik przy bloku. W takich przypadkach niestety trzeba się jakoś dogadać z sąsiadami, a jak się trafi na opornych we "współpracy", to trudno coś fajnego zrobić.
OdpowiedzHa, bo jak coś jest do dyspozycji wszystkich mieszkańców, to albo jest traktowane jako wspólne, albo jako niczyje. W takich wypadkach warto najpierw powiadomić sąsiadów o pomyśle, przedyskutować z nimi i ustalić konkretnie, czy nikomu nic nie przeszkadza, żeby nie było nieporozumień i sporów.
Odpowiedz@wumisiak: W innych blokach się przyjęło, że to raczej osoby z parteru zajmowały się takimi sprawami. Po drugie skoro ten trawnik nie był ruszany nigdy przez nikogo, przynajmniej od kiedy tam babcia mieszka, czyli w chwili kiedy zajęła się tą zielenią mieszkała w bloku ponad 25 lat, myślę że nic nie wskazywało na to, że powinna cokolwiek z kimkolwiek uzgadniać.
Odpowiedz@wumisiak: A już szczególnie, że to nie był jedyny skrawek zieleni "przynależny" do klatki schodowej mojej babci.
Odpowiedz