O tym jak zostałam potrącona przez motocyklistę.
Historia już trochę stara, miałam wtedy jakoś 14 lat. Jechałam akurat przez las, zmierzając na stację benzynową na rowerze mojego brata.
Za sobą usłyszałam ryk silnika typowego "ścigacza", ale nie przejęłam się tym zbytnio. Zazwyczaj motocykliści omijali mnie i innych rowerzystów szerokim łukiem.
Ten młody człowiek próbował mnie ominąć jak najbliżej się tylko dało. Chciał się chyba popisać lub przestraszyć mnie. Cóż, udało mu się, szczególnie jak manewr mu nie wyszedł i zahaczył o moje przednie koło (całe szczęście, że nie o moją nogę). Jechał na tyle szybko, że koło wygięło się w literę S, a rama pękła od siły uderzenia. Nic mi się nie stało, poza spadnięciem z roweru na cztery litery z dużą siłą.
Sam motocyklista odbił w lewo uderzając w ogrodzenie pobliskiej działki, przetarł je nieco i ponownie odbił w prawo upadając na środek drogi jakieś 50 - 60 metrów ode mnie.
Nawiązał się monolog godny greckiego dramatu:
[Motocyklista]: NO K***A NIE! NO NIE! TY GÓWNIARO ZARAZ ZA TO ZAPŁACISZ! - szanowny pan zaczyna iść w moim kierunku. Ja, czołgam się do tyłu po asfalcie przerażona że to jeszcze nie koniec. Nie myślałam zbytnio co robię.
I co się dzieje? Nie może być! Takie rzeczy się nie dzieją. Akurat podjeżdża radiowóz!
Okazało się, że panowie czatowali na takich co przekraczają szybkość w pobliskiej dróżce i widzieli całe zdarzenie.
Podjechali do motocyklisty, darł się wniebogłosy, machał rękami, wskazywał to na mnie to na swoją maszynę leżącą smutno na drodze. Ja w tym czasie w transie pozbierałam się z miejsca i ściągnęłam rower na pobocze.
Policjanci podjeżdżają do mnie i mówią [P] - policjant, [J] - ja:
[P]: Cała jesteś? - nie pofatygowali się żeby choćby wysiąść i sprawdzić.
[J]: Chyba tak.
[P]: Spowodowałaś wypadek, ale poszkodowany tego nie zgłosi. Możesz iść do domu.
Nie czekali na odpowiedź, po prostu odjechali. A ja, nadal w transie, złapałam rower i ukryłam się w lesie. Kto wie, może pan motocyklista wróci po zapłatę.
I gdzie tu piekielność? W szoku po wypadku ludzie robią różne rzeczy. Mogą mieć obrażenia i nie odczuwać bólu, adrenalina robi swoje. Według mnie obowiązkiem policji powinno być chociaż ustalenie jak się nazywam, gdzie mieszkam. Kontakt z rodzicami? A gdzie tam. Nie mówię już o dokładnym sprawdzeniu czy nic mi nie jest.
Kilka dni po zdarzeniu dowiedziałam się pewnego szczegółu. Motocyklista ma w rodzinie policjanta na wysokim szczeblu :)
Acha i jeszcze jeden smaczek. Po powrocie do domu i przedstawieniu sytuacji, jedyne co usłyszałam od rodziców to 10 minutowa awantura o zniszczony rower mojego brata. Oczko w głowie mojej mamy. To tyle.
droga
Awantura awanturą, ale i tak miałaś dużo szczęścia bo mogło się to wszystko skończyć dużo gorzej. Mój facet miał kiedyś podobny wypadek, tyle tylko, że głąb, który się o niego otarł w pełnym pędzie poniósł za sobą kawałek jego łydki i zwiał... A on sam spędził potem kilka miesięcy w szpitalu, gdzie lekarze zastanawiali się miedzy innymi czy mu nogi do kolana nie amputować, tyle brakowało mięśnia. Do dzisiaj ma ogromną bliznę jeżeli tak w ogóle można nazwać spory ubytek. Niektórzy są tak denni, że nie powinni poruszać się nawet na pieszo, że o motorze nie wspomnę.
Odpowiedz@chiacchierona: Sorry ale muszę to napisać. Motor to masz w pralce :)
Odpowiedz@shgetsu: Strach zwracać uwagę bo zaraz się odezwą Obrońcy Wyrażeń Potocznych.
Odpowiedz@shgetsu: Ja nie mam pralki. :( Nie mieści mi się w łazience. Dzięki za zwrócenie uwagi, niestety już tego nie poprawię bo czas edycji minął. ;) W każdym razie, wiadomo o co chodzi.
Odpowiedz@chiacchierona: Zgodnie ze słownikiem PWN http://doroszewski.pwn.pl/haslo/motor/ (punkt 3) "motor" w potocznym znaczeniu oznacza również motocykl. Można spokojnie używać.
Odpowiedz@shgetsu: Po czym poznać motocylistę "w cywilu"? Po tym, że reaguje na określenie "motor" :)
Odpowiedz@shgetsu: Ja tam się nie znam, ale zawsze mówiłam, że w pralce to jest silnik. Motor zawsze kojarzył mi się z czymś, co wydziela spaliny. A w życiu nie widziałam spalinowej pralki.
Odpowiedz@Armagedon: A czy to ważne, motocykl, motor czy Wielki Motór :) prawdziwemu zapaleńcowi nie robi to różnicy. Sama takowy posiadam :)
Odpowiedz@Dracona: heh musiałem to po prostu napisać :) W potocznym motor przyjęło się jako motocykl, ale tak naprawdę motorem nazywa się po prostu silnik ^^
Odpowiedz@shgetsu: Ja doskonale o tym wiem. I co z tego, każdy używa tego słowa i żaden hejt tego nie zmieni :D
Odpowiedz@Dracona: Właśnie miałam pisać, że żaden motor, tylko "Motór". "Bronek z Cześkiem się poczubił..." :D
OdpowiedzWkradła ci się literówka: "uderzając w odrodzenie pobliskiej działki"
Odpowiedz@Agness92: Poprawione, dziękuję :)
OdpowiedzZ mojego punktu widzenia, najbardziej piekielna wydaje mi się reakcja rodziców.
Odpowiedz@Armagedon: "Po powrocie do domu i przedstawieniu sytuacji, jedyne co usłyszałam od rodziców to 10 minutowa awantura o zniszczony rower mojego brata. Oczko w głowie mojej mamy" Właśnie to samo chciałam napisać, że policja jaka jest taka jest, ale smutniejsze jest zachowanie matki. Kurczę przychodzi poobijane dziecko do domu, wystraszone i jeszcze mamusia dokłada. Mam podobne doświadczenia więc o wiele bardziej denerwuje mnie podstawa mamy niż policji.
Odpowiedz@Armagedon: Z mojego punktu widzenia tyle piekielnych zbiegów okoliczności, że śmierdzi fejkiem.
OdpowiedzMam nadzieję, że to 14 lat miałaś jakieś 20 lat temu a nie 2... Tak czy inaczej tyle mówi się, żeby nawet przy niegroźnych wypadkach wzywać karetkę dla świętego spokoju. Pamiętajcie, jak zdarzy się wam coś podobnego zmyślajcie, że nie możecie się podnieść, że was bolą plecy itp. Przy czym uprzejmie, lecz udając umierającego nie przerywajcie pytań; a z którego pan jest komisariatu, a mogę wiedzieć jak się pan nazywa? Milicjanty zamiast bandytów łapać straszą dzieci, no ale rzecznik zrobi smutną minę; prsz pństwa (on tak gada) personelu ne ma, pinindzy ne ma. Ne bendziemy łapać bandytów. A co do twojej rodziny to takie typowe, ciepłe, polskie rodzinne uczucie, dostać ochrzan za to, że ktoś ci zrobił krzywdę. Dobrze, że cię chociaż ojciec nie pobił, bo niektórzy mają taką logikę. Pewnie zrobiłaś im na złość i tą ramę na kolanie złamałaś. Mam nadzieję, że nie utrzymujesz z nimi kontaktu. W ogóle, tak sobie teraz myślę, motocyklista miał wysoko postawionego krewnego, niech będzie. Jednak kto by chciał ryzykować swoim stanowiskiem, żeby kryć takie ścierwo? Chciałem jeszcze coś napisać ale zapomniałem.
Odpowiedz@man_margines: Mam 23 lata więc to było jakieś 9 lat temu. Jako dziecko, które pierwszy raz miało tego typu wypadek po prostu nie wiedziałam co robić. Co do rodziców to mam z nimi słaby kontakt. Trochę lepszy z matką niż z ojcem, ale to już temat na kilka innych historii :)
Odpowiedz@Dracona: normalni rodzice zrobiliby armagedon za takie cos. nie wyobrazam sobie, ze moje dziecko wraca poobijane, przerazone i ledwo zywe, a ja to puszczam plazem!! Dziewczyno, przeciez moglas zginac!! I co? Matka zrobilaby awanture, ze wykosztowala sie na pogrzeb? Moze jeszcze powinnas tego czuba na motorze i swojego brata przeprosic? Nie bede tu pisac co masz robic, ale ja zerwalabym kontakt.
OdpowiedzAh ci kochani rodzice...
OdpowiedzDla mnie najbardziej piekielne jest zachowanie policji, która nie dość, że się nie zainteresowała, to jeszcze winą za spowodowanie wypadku obarczyła Ciebie. A przecież w normalnym przypadku można było dochodzić odszkodowania choćby za uszkodzony rower z oc sprawcy :/ Ale kij tam z rowerem, dobrze, że wyszłaś cało.
OdpowiedzAwantura o rower przypomniała mi jak swego czasu trzy moje podopieczne, nieco młodsze od bohaterki opowiadania, wzięły bez pytania konie, dosiadły je na oklep i ruszyły na spacer. Oba konie miały zaledwie kantary na łbach i były całkowicie "niesterowne". Zaledwie kilkaset metrów od domu zwierzęta wystraszyły się czegoś i pozrzucały dzieciaki, przepraszam, nastolatki;) Kiedy jeden z koni wpadł na podwórko, ruszyłam sprawdzić co się dzieje, chwilę po mnie wyszła na drogę moja mama. Spotkałam dwie z dziewczynek, na oko wystraszone i brudne, ale w całości i wysłałam je pod skrzydła mamy, sama szukając trzeciej zguby i rumaka. Moja mama zamiast utulić ofiary, zjechała je od dołu do góry za brak wyobraźni i narażanie siebie i zwierząt. Później oczywiście było opatrywanie ran i uspokajanie mocno poobijanych amazonek:) Ale terapia szokowa pomogła, do końca pobytu był spokój.
Odpowiedz@Akacja: Tylko jak dla mnie to zupełnie dwie różne sytuację. Według mnie w twoim przypadku matka postąpiła w 100% prawidłowo.
Odpowiedz@Noob: Też myślę, że postąpiła prawidłowo. Dziewczynki jeżdżące konno już od jakiegoś czasu powinny wiedzieć jak się zachować i na co można sobie pozwolić w kontakcie z tak dużymi zwierzętami. Spłakane nieszczęścia liczyły na współczucie, niestety za głupotę dostały ochrzan.
OdpowiedzWnioskuję, że mama Cię najprawdopodobniej wcale nie kocha. Rower brata ważniejszy od Twojego zdrowia... Materialistom proponuję wyjazd... (Nie dotyczy, jak napisano poprzednio, zwierząt - to nie rzecz materialna, tylko żywa istota)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2014 o 14:53
Bym zapomniał: Motocyklista niech sobie wyrabia dojścia u najlepszych chirurgów na wypadek poważnego wypadku. Przydałoby się też przygotować na śmierć. Na szczęście tam kontakty są tylko pozorne...
OdpowiedzTak mnie zaciekawiło. Skąd dowiedziałaś się, że "Motocyklista ma w rodzinie policjanta na wysokim szczeblu :)"
Odpowiedz@notaras: W niedużych miejscowościach każdy każdego zna albo przynajmniej zna kogoś kto zna :) Jeżeli motocykl był charakterystyczny (lub nabrał owych cech po dzwonie) to dość szybko da się ustalić kto prowadził.
OdpowiedzAż dziw bierze, że po drodze do domu nie zgwałcili cię kosmici.
Odpowiedz