Godziny popołudniowe, mała poczta osiedlowa na południu Polski, dość długa kolejka, otwarte jedno okienko (z trzech), pani je obsługująca wygląda na sfrustrowaną.
Pani przy stanowisku ma telefon, który co chwilę dzwoni. Pani niewzruszona olewa go totalnie. Nawet nie zaszczyci go spojrzeniem. A telefon dzwoni. Dwadzieścia sygnałów, 10 sekund przerwy i znowu zaczyna. I tak od 10 minut.
W pewnym momencie koło pani staje listonosz, który jak się domyślam wrócił z roznoszenia poczty i czeka na rozliczenie się z niewydanej poczty (awiza itp). Telefon dzwoni. Pani marudzi się z obsługą. Telefon dzwoni. Listonosz czeka. Telefon DZWONI.
Listonosz sięga ręką w stronę telefonu. Kolejka wstrzymała oddech z nadzieją, że wreszcie go odbierze. Telefon dzwoni. Listonosz, bezceremonalnie na oczach całej kolejki, wypina wtyczkę z telefonu.
Kurde zawsze naiwnie myślałam, że numery telefonów podane na stronach różnych instytucji są po po, że jak będę coś potrzebowała załatwić / wyjaśnić, to mogę dzwonić. O, naiwna.
poczta
a jakby odebrała, to kolejka by ją zlinczowała...
OdpowiedzZasady dobrego wychowania mówią, że najpierw obsługuje się klientów/petentów którzy zaszczycili nas swoją obecnością, a dopiero potem tych dzwoniących itp. Jest w tym sens, jednak często się o tym zapomina.
Odpowiedzpracuję na recepcji, i najpierw załatwia się klientów, którzy przyszli, potem można odbierać telefony. btw czasem to nie jest głupi pomysł z tą wtyczką...
Odpowiedz