Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wczesny wieczór kilkanaście dni temu, robi się już szaro. Jadę autem przez…

Wczesny wieczór kilkanaście dni temu, robi się już szaro.

Jadę autem przez górską wioskę, przecinam drogę podporządkowaną, która biegnie stromo w dół. Gdy jestem w połowie skrzyżowania słyszę ogromy huk, a tył mojego auta przestawia się nawet o kawałek.
Zatrzymuję się ostro i okazuje się, że w mój samochód uderzył jadący z ogromną prędkością rowerzysta, co więcej, po przeleceniu nad moim dachem wpadł w śmietniki na posesji przy skrzyżowaniu, krótko mówiąc okropny wypadek.

Szybki telefon na 999, chłopak (jak się później okazało, miał 16 lat) cudem wylądował na boku (nie muszę go ruszać aby przełożyć do bocznej bezpiecznej (nie wiadomo czy nie ma obrażeń kręgosłupa), oddycha aczkolwiek nieprzytomny (miał na sobie profesjonalny strój do zjazdów rowerowych co bardzo mu pomogło), Pani dyspozytorka poleca mi kontrolować oddech (co jest odrobinę utrudnione, bo chłopak ma kask ze szczęką) i czekać na karetkę, uspokoiła mnie i trzyma na linii w razie czego.
Ktoś z gapiów dostał ode mnie polecenie, żeby dzwonił na policję. Mundurowi oświadczyli, że lecą. Ludzie z okolicznych domów zbierają się coraz liczniej. W kieszeni chłopaka znalazłem cudem ocalały telefon komórkowy, znajduję numer do mamy i dzwonię przedstawić sytuację (chłopak miał wypadek, uderzył w moje auto, leży nieprzytomny w tej a tej wsi, w tym miejscu).

Po chwili z piskiem opon wpadają rodzice chłopaka, jego ojciec wysiadając z auta zaczyna się drzeć, "Który dzwonił?!", gdy odkrzyknąłem, że ja od razu wali do mnie z pięściami i groźbami. Po dłuższej chwili unikania rąk faceta i przyjmowania różnych ciosów na ręce, byle nie w twarz (nikt z gapiów nie reaguje), w końcu decyduję się na strzał. Gościu dostaje w gębę tak, że pada lekko zamroczony.
Matka, która początkowo starała się uspokoić męża zaczyna skakać do mnie z pazurami ale szczęśliwie ktoś z tłumu wreszcie się zreflektował i ją odciągnął.
Weźcie pod uwagę fakt, że żaden z rodziców nie podszedł do syna, oboje gadają o "rowerze za tyle kasy" i wykrzykują groźby, które śmiało można uznać za karalne.

Wracam do chłopaka, ten na szczęście dalej oddycha, znajduje mój telefon, który wypadł gdzieś w trawę i mówię dyspozytorce o drugim poszkodowanym. Matka podbiega do chłopca, chce go szarpać, odciągam ją, ktoś znów ją przejmuje. Kompletny meksyk, nie wiem jak w tym wszystkim zachowałem trzeźwy umysł. Na szczęście szybko dojeżdżają funkcjonariusze, trochę odsuwają gapiów, ogarniają matkę, ojca doprowadzają do ładu, mi polecili zostać przy chłopaku.

Po chwili podjeżdża karetka. Gdy wysiadają ratownicy, rozpoczynają zbieranie chłopaka i dosłownie po sekundzie odlatują na gwizdkach. Policjanci troszkę ogarnęli sytuację, choć jeden z nich dalej użera się z krzyczącymi rodzicami. Ja korzystając z chwili wracam do auta i dopiero dociera do mnie cała ta sytuacja, staram się dojść do siebie.
Po jakimś czasie podchodzi do mnie jeden z policjantów, bierze dokumenty, później pyta jak wyglądało zdarzenie. Opowiedziałem sytuację, potem jeszcze jakieś inne pierdoły, wszystko trwało dość długo, ale w końcu jestem wolny (auto mocno obite, drzwi tylne do wymiany ale można nim jechać, więc wracam do domu).

Ostatnio odwiedził mnie policjant i zaprosił na komendę. Ojciec chłopaka (okazało się, że dość wpływowy, lokalny biznesmenik) chce mnie pozwać za cios w mordę. Przy okazji dowiaduję się, że chłopak jest w kiepskim stanie i na razie nie ma pewności czy wyjdzie z tego wypadku sprawny. Okazuje się, że rodzinka mieszka 500 metrów od miejsca wypadku, a świadkowie zdarzenia mają różne wersje. Ci, którzy lubią ojca mówią, że ojciec podszedł, a ja go z miejsca w mordę, albo że ja wykrzykiwałem, że jego dzieciak mi auto zniszczył, a następnie uderzyłem. Z wszystkich 10 świadków 4 ma różne wersje, obciążające mnie, sześcioro mówi prawdę ale sprawę trzeba wyjaśnić, bo ojciec chce dochodzić swoich praw z powództwa cywilnego. Dodatkowo okazuje się, że rodzice będą chcieli wyjaśniać sprawę wypadku w sądzie, bo jak sami zaznaczyli, zniszczyłem rower za 15 tys. no i po drugie to nie wiadomo czy chłopak dojdzie do siebie po wypadku.

Teraz piekielność: Dzieciak, który przez zwykłą głupotę może nie wyjść cało z sytuacji. Rodzice, którzy w pierwszej kolejności zainteresowani są drogim rowerem i ewentualnym odszkodowaniem a nie synem. Przez nich będę musiał się tłumaczyć w sądzie, że ten cios to była obrona konieczna, dodatkowo stwierdzają jakobym jechał za szybko więc jestem winny wypadkowi. Obie sprawy, jak powiedzieli policjanci, są tylko formalnością (rozbieżność w obciążających mnie zeznaniach świadków w sprawie rzekomego ataku na ojca, a w drugiej sprawie uderzenie w bok mojego auta, wyjazd z podporządkowanej bez ustąpienia, dodatkowo brak świateł w rowerze choć było już ciemno) zostanę uniewinniony, ale ile czasu potrwają, tego nie wie nikt. Choć jeśli czterej świadkowie zmienią zeznania na jakieś bardziej spójne, to mogę mieć problem i bez adwokata się nie obejdzie.

Dla zobrazowania powagi wypadku powiem tylko, że sam nieraz jeździłem rowerem tamtą drogą i rozpędzenie się do 70km/h wymaga jedynie mocnego trzymania się kierownicy.

wiejska droga

by quask
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
53 59

Na przyszłość. Nigdy, ale to przenigdy, nie zawiadamiaj rodziny o wypadku, gdy poszkodowany leży nieprzytomny w rowie, albo, co gorsza, właśnie żegna się z życiem. Niczego tym nie osiągniesz, co najwyżej doprowadzisz do zamieszania, lub histerii. Ludzie reagują różnie na stres. BARDZO różnie. A informowanie bliskich o tragedii - to obowiązek policji. I raczej zawsze robią to osobiście, a nie przez telefon.

Odpowiedz
avatar Bedrana
3 33

@Armagedon: Masz rację. Aż się dziwię, że autora nikt nie opier*dolił za tę nadgorliwość. No i ma teraz nauczkę.

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 8

@Armagedon: Podczas czytania historii to było właśnie pierwsze co mi przyszlo do głowy... Tak naprawdę za takie coś jakby się uprzeć możnaby mieć poważne problemy, a już na pewno gdyby przez przypadek odebrał i dowiedzialby się ktoś inny. Oczywiście w tym przypadku to nie grozi, bo łatwo się wytłumaczyć szokiem, jednak takie sprawy należy zostawić policji. Oni zdecydują czy i kto powinien się dowiedzieć. (Gdyby chłopak nie chciał aby matka wiedziała co się z nim dzieje i gdzie jest, co było bardzo ukrywane, a przez to że autor zadzwonił, się dowiedziała i mogły być z tego powodu problemy, to sprawa nie uszłaby na sucho... A były już podobne sytuacje)

Odpowiedz
avatar karioka
0 4

@Armagedon: Co najdziwniejsze-szukał w kieszeniach telefonu, aby zadzwonić do kogoś bliskiego, a to jest niedozwolone; uderzonego lepiej nie ruszać, można zrobić krzywdę.

Odpowiedz
avatar quask
6 6

@Armagedon: Masz racje byl to blad. Ale cholerny stres, sytuacja naprawde niefajna, ciezko uwierzyc, ze rowerzysta moze podczas wypadku tak mocno uszkodzic auto i tak niesamowicie rozwalic rower, wygladalo to makabrycznie. Pozatym chlopak mimo profesjonalnego stroju wygladal naprawde mlodo, byl niewysoki, na oko na max 14 lat dlatego zdecydowalem o poinformowaniu rodzicow (gdy bylem w jego wieku, jakbym mial ostra glebe wolalbym zeby ktos poinformowal moich rodzicow, oni tez woleli by wiedziec wczesniej). Aha po kieszeniach nie grzebalem, koszulki rowerowe maja kieszenie na plecach i widok telefonu w kieszeni podsunal mi ten , jak sie pozniej okazalo zlym pomysl. Ale jest dobra wiadomosc, rodzice dzieciaka ponoc po rozmowie z lekarzami i policja maja odstapic od roszczen. Udalo mi sie odwiedzic mlodego w szpitalu, jest przytomny, usunieto mu sledzione, ma bardzo ciezko polamane obie rece i zlamana kosc udowa. Profesjonalne ciuchy i kask uratowaly mu zycie no i przed nim ciezka praca na rehabilitacji. Swoja droga calkiem sympatyczny chlopak, chcial przeleciec skrzyzowanie na pelnym ogniu bo jak powiedzial, robil to zawsze, zobaczyl swiatla mojego auta ale bylo za pozno zeby podjac jakakolwiek reakcje, staral sie objechac tyl samochodu ale nie mial na to szans, w tej sytuacji gdybym jechal wiecej niz przepisowe 40 sprawa mogla zakonczyc sie bez problemowo. Nawet posmial sie, ze rozwalil rower na aucie prawie 3 razy od niego tanszym. Zycze mu jak najmniej bolesnego i szybkiego powrotu na rower bo widac, ze to prawdziwy maniak i zapaleniec zjazdow rowerowych :)

Odpowiedz
avatar quask
5 5

@karioka: W koszulce rowerowej kieszenie sa na plecach, telefon sam rzucil mi sie w oczy, dlatego postanowilem zadzwonic. Nie wiem czym sie zajmujesz, czy masz na codzien widok dzieciakow po takich wypadkach czy wlasciwie nigdy Ci sie to nie zdarzylo. Ja z sytuacjami zagrozenia zycia spotkalem sie tylko pracujac jako ratownik wodny i zawsze byly one zdecydowanie mniej stresowe bo z poszkodowanymi szlo sie porozumiec, a gdy byly to dzieci zawsze informowalismy rodzicow, gdy byly w stanie podac nr tel. Uwierz mi, ze stres i ten widok byly zwyczajnie makabryczne, sam sie sobie dziwie, ze zrobilem wszystko prawidlowo.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
27 31

1. Fatalny blad z zawiadomieniem rodzicow, tego sie NIGDY nie robi w takiej sytuacji. 2. Skoro to lokalny biznesmenik to miej nadzieje ze nie sypnie kasa, bo wtedy proporcja glosow 6:4 moze sie zmienic na Twoja niekorzysc. Twojej winy za wypadek nie ma szans udowodnic, ale z tym drugim moze byc gorzej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 27

Na szczęście to tylko powództwo cywilne i zapłacisz kupę kasy ale nie pójdziesz siedzieć. Nawet się nie łudź że będzie inaczej i nie zdziw się jak albo adwokat albo sam oskarżyciel będzie z sędzią po imieniu.

Odpowiedz
avatar Przemek77
9 19

@Sharp_one: Dokładnie. Niestety, lokalni "potentaci" zwykle mają to do siebie, że są z lokalną władzą "za pan brat", a prawo ich jakoś tak troszkę mniej obowiązuje. Tak więc licz się z tym, że za tą bombę w twarz możesz słono zapłacić.

Odpowiedz
avatar bromba13
4 4

@Przemek77: Akurat w wypadku jeżeli istnieje podejrzenie "kumoterstwa" w sądzie, zawsze można wnosić o rozpatrywanie sprawy "poza rejonem".

Odpowiedz
avatar karioka
1 1

@bromba13: Można, racja. Jednak mi nie pomogło. Prawniczka uderzyła w moje auto identycznie. 3 sprawy w innym rejonie, bo u nas była wysoko ustawiona. Nie zyskałam nic, nie zapłaciła za nic, pokrętnie uniewinniona.

Odpowiedz
avatar karioka
1 1

@bromba13: ...zapomniałam dodać - bez przerwy powtarzała mantrę: "zawsze tędy jeżdżę i nikogo nie było tu nigdy na głównej!" - prawniczka, psia mać.

Odpowiedz
avatar bromba13
2 2

@karioka: Pewnie przekazali sprawę "za blisko". Niestety są hermetyczne środowiska, które będą się "wspierać", zwykłego obywatela mając za nic.

Odpowiedz
avatar problematyczna94
26 32

"Wychowanie dziecka rozpoczyna się jakieś 20 lat wcześniej, od wychowania jego rodziców". Komentujący piekielnych siedząc sobie w ciepłym domku przy komputerze mogą wyrażać swoje poglądy na temat zawiadomienia rodziców. Osobiście gratuluję zachowania zimnej krwi, nie wiem jak sama bym się zachowała. Może położyłabym się w pozycji embrionalnej czekając aż samo się wyjaśni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2014 o 8:01

avatar Drill_Sergeant
2 24

Już po Tobie. Skoro na poziomie warszawsko - centralnym biznesmeni, prawnicy i politycy to jedna klika która chleje razem wódę, to co dopiero na poziomie lokalnym! Przejedź się do dowolnego powiatu czy gminy, tam to dopiero jest rozpasanie, każdy każdego kryje i policjant, prokurator czy burmistrz to dla siebie po prostu Edek, Wiesiek i Marian. Musiałbyś mieć chyba wujka ministra albo prokuratora generalnego, albo co najmniej prezesa zarządu jakiejś korporacji żeby sprawę wygrać. Sprawiedliwość to sobie może w Szwajcarii albo Finlandii istnieć ale w naszym grajdole nikomu nie jest na rękę, zwłaszcza lokalnym kacykom dla których normalny człowiek jest śmieciem. Miłej odsiadki.

Odpowiedz
avatar Przemek77
-2 8

@Drill_Sergeant: Żeby tylko "odsiadki". Bo jak tatuś-biznesmenek ma "parcie na szkło" i rozbudowane ego to może się to skończyć także np. ciężkim pobiciem, którego "sprawcy nie zostali ustaleni", spaleniem auta przez "nieznanych sprawców" czy podobną sprawą.

Odpowiedz
avatar Gregorius
25 27

Ja tam zawsze będę uparcie namawiał innych kierowców do posiadania rejestratorów. Taki rejestrator naprawdę w wielu przypadkach ratuje nasze "4 litery" np w tym przypadku mogło by: 1. Zarejestrować zdarzenie że to nie my w rowerzystę a rowerzysta w nas wjechał 2. tuż po zdarzeniu przekręcamy głowicę kamery tak aby widać było ofiarę w miarę możliwości jak najlepiej i wtedy dokonywać wszelakich czynności związanych z ratowaniem. Zabieg taki ma na celu sprawienie aby nikt nas nie oskarżył że my nie ratowaliśmy a okradaliśmy ofiarę albo coś innego a w tym przypadku może by zarejestrowało t że rodzice zamiast zając się synem to rowerem bardziej się zajęli. To smutne ale żyjemy w takich czasach że ci bardziej cwani potrafią każdą okazje wykorzystać aby od nas wyciągnąć kasę :/

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
12 12

@Gregorius: Co do punktu pierwszego, nie do końca sobie wyobrażam, jak autor historii mógłby wjechać w rowerzystę TYLNYMI DRZWIAMI. No chyba, że driftował przez skrzyżowanie. ;)

Odpowiedz
avatar sharpy
11 13

@KompocikJablkowy: Ojciec miał problem klasy podobnej. Jechał główną, sprawca z podporządkowanej walnął go w bok/tył. Problem w tym, że wskutek uderzenia auta obróciły się o 90 stopni... i zaczęło się, bo wyglądało jakby to ojciec jechał z podporządkowanej.

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
5 5

@sharpy: Nie było widać żadnych śladów opon z powodu poślizgu obu aut?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@sharpy: co z tego, że wyglądało? Jedno auto ma ślad uderzenia z boku, drugie z przodu. Nie trzeba być tytanem intelektu żeby to odtworzyć.

Odpowiedz
avatar sharpy
2 2

@KompocikJablkowy: Jezdnia wilgotna, nie było śladów. @Sharp_one: Wiadomo które w które uderzyło, ale wyjeżdżający z podporządkowanej ponosi winę jeśli to on zajechał drogę jadącemu główną. Nie ważne kto w kogo wjechał, ważne kto miał pierwszeństwo. Na szczęście znaleźli się świadkowie.

Odpowiedz
avatar PizzaPlease
29 31

@misiafaraona: To po kiego zaczynasz?

Odpowiedz
avatar Zlotowa85
0 12

Po pierwsze to nie był rowerzysta tylko rozwydrzony bachor. Też znałem takiego bachora wielce pan szpaner na zajebistym rowerku. Kiedyś wyjeżdżał z lasu wprost na ulicę, też walnął go samochód. Bogate szczeniaki kupują sprzęt i nawet nie umieją go używać. Bo co za debil zapiedziela ze stromej górki wprost na skrzyżowanie.

Odpowiedz
avatar InuKimi
3 3

@Zlotowa85: Może masz rację, ale pewności na pewno nie... Chyba nie ma sensu tak ostro go oceniać, zwłaszcza że poniesie konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania.

Odpowiedz
avatar Rukasu
16 16

Dokładnie, nie czekaj tylko w te pędy do adwokata i razem już ustalacie co dalej, policjanci też mogą Ci mówić różne rzeczy żeby Cię wprowadzić w błąd w zależności jakie tam układy. Możesz się spróbować zorientować, czy któryś ze świadków nie ma nagrania zdarzenia, teraz to dość częste, ale to też po konsultacji z adwokatem. Powodzenia. Na pocieszenie, co skunksowi dałeś w mordę, to Twoje;).

Odpowiedz
avatar mamaOli
8 10

w 100 % gratuluję postawy i radzę poradzić się prawnika. Nie licz na sprawiedliwość zwłaszcza w wersji lokalnej. I chyba przykro to pisać, ale w takiej sytuacji ja bym już nikomu tak nie pomogła. Zadzwoniłabym na pogotowie i tyle. Ze strachu by pomocą komuś nie zaszkodzić sobie...a to Polska właśnie

Odpowiedz
avatar ieyasu
9 13

Nie żałuj kasy na adwokata. Czekają cię lata chodzenia po sądach i dochodzenia sprawiedliwości. IMO postaraj się udowodnić, że dzieciak próbował jazdy wyczynowej na terenie do tego nieprzystosowanym. Pełny szczękowy kask i drogi rower (założę się o przysłowiowe piwo, że był w pełni amortyzowany)sugerują zjazdy terenowe. Nieletni nie powinien próbować czegoś takiego bez nadzoru i w terenie zabudowanym (do tego są specjalnie przystosowane trasy i tory!). Sama jeżdżę na rowerze i zgadzam się z innymi, że rozpędzić rower do 70 km/h jest ciężko nawet z ostrej górki.

Odpowiedz
avatar Kubatron
2 2

@ieyasu: Tutaj właśnie chodzi o to, że bardzo łatwo rozpędzić rower nawet z ostrej górki, który wymaga "mocniejszego trzymania kierownicy".

Odpowiedz
avatar quask
2 2

@ieyasu: Chłopak miał profesjonalny sprzęt do DH, rower full, nowy widelec kosztuje tyle co moje auto. Chłopak jeździ po górkach, ale raczej jako pasjonat niż zawodnik (mówił o jednym starcie w zawodach amatorskich na festiwalu rowerowym w pobliskiej Szklarskiej Porębie). Nie wiem jakie góry znasz ale np. zjazd ze schroniska Odrodzenie w Przesiece w Karkonoszach jest tak stromy i niemal idealnie prosty, że rozwinąłem tam prędkość ponad 80 km/h bez ani jednego obrócenia pedałami. Tamten zjazd również jest cholernie stromy i rozwinięcie tam prędkości rzędu 70 km/h jest niczym, wystarczy przyjąć dobrą pozycję, ścisnąć siodło udami i trzymać się kierownicy, dodatkowo odcinek przed skrzyżowaniem jest zupełnie prosty. Chyba już nie muszę brać adwokata.

Odpowiedz
avatar MrSpook
12 12

Napisz później, jak poradziłeś sobie z tym całym cyrkiem sądowym. Postaraj się sprawę przenieść do innego miasta, by się nie okazało, że oskarżyciel lub sędzia z kapuścianym biznesmenem nie są kumplami od butelki...

Odpowiedz
avatar kasia_en22
9 9

Podpowiem, że w sądzie możesz powołać się na art. 5 ust. 1 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym na obronę przed ojcem chłopaka. Udzielałeś pierwszej pomocy, więc przysługiwała Ci ochrona jak funkcjonariusza publicznego - zatem ojciec chłopaka będzie odpowiadał z art. 222 kodeksu karnego. I jest to czyn ścigany z urzędu, więc powinna się tym zająć z urzędu policja lub prokuratura.

Odpowiedz
avatar otaku1
8 10

Rowerzysta, więc rozumiem, że OC nie posiadał. Mam nadzieję, że pozwiesz rodziców bachora o zwrot kasy za naprawę samochocu, bo z opisu nie wygląda by mieli zwrócić z własnej woli.

Odpowiedz
avatar quask
3 3

@otaku1: Rowerzysta posiadał pełny pakiet ubezpieczeń (kolarstwo zjazdowe to niebezpieczny sport) i właśnie między innymi OC, więc jeśli rzeczywiście zaniechają prób przerzucenia winy za wypadek na mnie to dostanę zwrot kosztów naprawy auta.

Odpowiedz
avatar bromba13
13 13

Po drugim przeczytaniu historii przyszła mi do głowy pewna myśl... Piszesz, że dyspozytorka "trzymała Cię" na linii. Rozmowy służb ratunkowych są obligatoryjnie nagrywane. Jest więc szansa, ze nagrały się również rozmowy w tle. W związku z tym musisz złożyć wniosek dowodowy (na piśmie!) o zabezpieczenie i załączenie do materiałów postępowania nagrania ze stacji pogotowia ratunkowego.

Odpowiedz
avatar obserwator
3 3

@nanab: Oni swojego syna nie kochają. Kochający rodzic powie "Kij z rowerem, nieważne, ile na niego harowałem - ważne, żeby tylko dziecko przeżyło!". A materialistom proponuję wycieczkę w leśną głuszę. Z kontaktem z naturą, możliwościami wykazania się weną twórczą. Z jedzeniem z ekologicznych upraw. W terenach, gdzie są trzy czterdziestki, które nic nie znaczą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2014 o 23:35

avatar ikrysiaczek
4 4

jeżeli cały czas wisiałeś na linii dyspozytorce to rozmowy są nagrywane, powinno być słychać w tle co się działo i kto pierwszy kogo uderzył,

Odpowiedz
avatar obserwator
4 6

Zawiadom media! Prasę, radio, telewizję! I powiedz mediom, że nie dziwisz się w żadnym wypadku, że panuje znieczulica.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Nie wiem po jakiego grzyba dzwoniłeś do rodziców. Aż tak trudno było przewidzieć jaka może być reakcja? Wyobraź sobie, że odbierasz telefon i ktoś ci mówi, że właśnie potrącił twojego dzieciaka tu i tu. Od powiadamiania rodziny jest policja i szpital. Nawet jakby nie skończyło się to szarpaniną to miałbyś dwójkę panikujących ludzi na głowie, przerażonych wizją, że ich dziecko może zejść z tego świata.

Odpowiedz
avatar quask
2 2

@HRG: Gdybyś znalazł się w takiej sytuacji to pewnie byś tak nie mówił. Ja nie miałem pojęcia skąd jest ten chłopak, w tę okolicę ściąga wielu turystów. Sezon już się właściwie zaczął więc skąd mogłem wiedzieć, że chłopak był 500 metrów od chaty. Gdyby mi się coś stało w takim wieku wolałbym, żeby ktoś poinformował rodziców.

Odpowiedz
avatar dedal
-1 1

Jeśli ten biznesmenik, którego strzeliłeś w pysk nie zgłosił się na obdukcję, a "pobicie" nie wymaga leczenia szpitalnego to najwyżej mogą Ci posmyrać, nawet jeśli zostaniesz uznany winnym zaatakowania tego gościa. Po drugie, nie napisałeś kogo policja uznała winnego spowodowania wypadku, z opisu wnioskuję, że rowerzystę. W takim wypadku to nie Ty będziesz musiał przed sądem udowadniać swoją niewinność tylko rowerzysta. Mam nadzieję, że dopilnowałeś, żeby policja wykonała pomiary, dokładny szkic i że sam wystarczająco obfotografowałeś miejsce wypadku i sam rower szczególnie pod kątem braku oświetlenia? Nie czekaj na dalszy rozwój sprawy, ściągnij rzeczoznawcę do oszacowania szkody. Rowerzysta raczej nie posiadał ubezpieczenia OC więc o zwrot kosztu naprawy auta będziesz musiał walczyć sądownie.

Odpowiedz
avatar afro_rasta
0 0

@dedal: Dokładnie tak jak napisał dedal. Dodatkowo jak będzie proces to złóż wniosek o ustalenie czy świadek nie jest w zależności z oskarżającym. Na obronę konieczną się nie powołuj bo to trudny paragraf, lepiej powtarzaj że zaatakował pierwszy i ze względu na adrenalinę zareagowałeś po męsku bo takie jest Twoje wyhowanie lub coś w tym stylu. No i oczywiście pozwij ich o naprawę szkody w samochodzie. Najlepiej napraw w ASO, weź fakturę i złóż pozew.

Odpowiedz
avatar quask
1 1

@dedal: Niestety nie zrobiłem żadnej dokumentacji, byłem trochę w szoku i jakoś nie myślałem o tym. Z informacji policyjnych wynika, że ojciec zrobił obdukcję i uznano, że uszkodzenie ciała powyżej 7 dni więc byłoby to spowodowanie średniego obrażenia ciała i z powództwa cywilnego mógłby mnie ostro ścigać za to. Co ciekawe młody miał jakiś pełny pakiet ubezpieczeń, jego rodzice zabezpieczyli go w razie wypadku na rowerze, bo zjazdy to niesamowicie niebezpieczny sport i właśnie między innymi miał wykupione ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej więc jeśli okaże się, że odpuszczają prób sądowego dowiedzenia mojej winy to dostanę zwrot kosztów naprawy. Sprawa się uspokoiła a jego rodzice najwyraźniej stwierdzili, że nie warto mnie "udupiać". Dodatkowo z tego co się dowiedziałem "ludzie na wsi gadają", że właśnie dzieciak ewidentnie wjechał w auto a teraz rodzice chcą uwalić kierowcę i ściągnąć niebotyczne odszkodowanie. W takich małych środowiskach, to że "ludzie gadają" bywa ważne i chyba, to że uznali go za takiego pazernego doprowadziło do zaniechania roszczeń.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

@quask: Tak czy owak już więcej nie dzwoń po rodziców. Pierwsza pomoc, pogotowie ratunkowe, policja i koniec. Kropka. Najwyżej przeczytają w gazecie.

Odpowiedz
avatar conrad_owl
0 0

Lokalny biznesmenik i ludzie kłamią by lizać mu d...? Katolicy, nie ma co. Jakoś się nie dziwię, że w Polsce nie mieszkam od dłuższego czasu. Trzymam kciuki, powodzenia. Jeszcze bym chętnie pozwał tych "świadków" za składanie fałszywych zeznań. I nigdy nie powiadamiaj rodziny osobiście. Nigdy.

Odpowiedz
Udostępnij