Po kilku latach chuchania i dmuchania na moje autko, bezkolizyjnej jazdy i zachwytów znalazł się baran, który... to zmienił.
Typowe skrzyżowanie w kształcie „T”, na którym pierwszeństwo ma „daszek”. „Nóżka”, którą jechałam z zamiarem skrętu w prawo, musi ustąpić. Myślę, że wiecie, o co chodzi.
Droga z pierwszeństwem łączy dwie spore miejscowości, przez co i ruch jest duży, i z podporządkowanej ciężko wyjechać. Mało kto też w tę podrzędną skręca. Czekam więc, czekam, czeeekam... A nuż ktoś przepuści? Minuta, pięć, osiem. Nic.
Nagle - jest! Ford zwalnia i wrzuca kierunkowskaz w prawo, skręca... To ja z tej radości też wrzuciłam jedynkę, ruszam i... łup. Stoję. Nawet nie udało mi się wyjechać.
Pan Kierowca Forda wjechał mi w bok, konkretnie lewy tylny błotnik i drzwi, przyhaczając o zderzak. Sam ma uderzone przednie, tylne drzwi, błotnik - też i przód, i tył, urwane lusterko... Multum, jakby się otarł. Ale nie, jedno uderzenie.
Ofiar brak, za to korek ogromny, więc zjeżdżamy w dróżkę. Szybko też PKF wezwał policję. Za nami pojawia się inne, małe autko i staje kilkaset metrów od nas.
Czapki z głów - błękitni pojawili się w ciągu 15 minut. Standardowo wypytują, oglądają, konfrontują wersje. I nic im nie pasuje.
Moja wina, wiem, wyjechałam z podporządkowanej. Do tego tak solidnie uszkodziłam auto PKF i pokiereszowałam swoje, przy okazji urywając lusterko. Obraz nędzy i rozpaczy.
Moją konsternację i szok wykorzystuje PKF, nadając policjantom jak najęty. Tak, wiem, wyjechałam mu. Niby miał kierunkowskaz, ale „się rozmyślił i wracał na główną”. Pasażerowie auta, które zjechało tuż po nas, potwierdzają: PKF zasugerował skręt i zjechał, po czym odbił na główną. Będzie mandacik dla PKF. Bo tak nie wolno. Ale winę ponoszę ja, a co z tym idzie - koszty naprawy. Nie zaczekałam i koniec.
Ale dalej coś mundurowym nie pasuje. A konkretnie „obrażenia” Forda. Jakim cudem aż tak oberwał?
Następnego dnia dostałam wezwanie na komendę. Wina nie jest moja, a PKF. I wcale nie rozbiłam mu auta, lecz żona, dość dawno temu. Wymyślił sobie wymuszenie, żeby odszkodowanie dostać, bo za przypadek połowicy się nie należało.
Po czym doszli? Po lakierze. Na czarnym Fordzie były srebrne odpryski mojego cacka, ale i czerwone, będące dziełem wcześniejszego wypadku.
Ale co mi z tego, że nie ja zawiniłam? Niebite wcześniej auto ma do wymiany karoserię i czeka na lakierowanie, bo jakiś baran wymyślił sposób na łatwą kasę. Baran, który za kilka dni będzie moim nowym sąsiadem... Miło było się poznać!
> konkretnie lewy tylni błotnik Konkretnie to lewy *tylny*.
Odpowiedz@peeYie4o: Oczywiście, że tak. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Odpowiedzco to się wyrabia na Piekielnych, ktoś zwraca uwagę na błąd a tu nie ma wojny tylko pełna kultura, dziękuję i już poprawiam? Świat się chyba kończy..
Odpowiedz@crash_burn: Bo widzisz, to zależy kto i komu zwraca uwagę. ;)peeYie4o miał rację, głupi błąd- odniosłam się do liczby mnogiej, a powinnam do pojedynczej. Zrobił to kulturalnie, więc nie wojuję ; ) Sama też poprawiam innych, bo chcę, by ten portal zachował jakiś poziom językowy.
Odpowiedz@cynthiane: Pewnie masz rację, ale ogólnie zauważam tendencję do zachowania bardzo agresywnego na takie uwagi, nie ważne jak delikatnie by były zwrócone. Dlatego chylę czoła.
Odpowiedz@crash_burn: widać to na każdym kroku. A mnie się wydaje, że to może i jest jakaś uszczypliwość, satysfakcja dla komentującego, ale raczej po prostu grzeczność. Jak nie ten, to inny błąd wytknie. Chylę czoła peeYie4o, cynthiane :)
Odpowiedz@cynthiane: nieśmiało tylko jeszcze pozwolę sobie dodać, że zabrakło literki "t" w słowie auta. >Pasażerowie aua, które zjechało tuż po nas, potwierdzają:<
Odpowiedz@crash_burn: mnie też to się rzuciło w oczy, ale siedzę cicho, a nuż autorka sama poprawi.... ^^
Odpowiedz@cynthiane: 'odniosłam się do liczby mnogiej' - no nie, nie, to tez byłby błąd. Nie ma 'tylni','tylnich', tylko 'tylny zderzak', 'tylnych błotników'
OdpowiedzDlatego właśnie nigdy nie ufam migającym. Zasada ograniczonego zaufania się kłania:). Wkurzam tym tych za mną, ale przynajmniej nikt sobie nie zrobi remontu samochodu moim kosztem.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Zasada zasadą, ale gdybym nie ufała migającym ani przepuszczającym mnie, mogłabym czekać do późnej nocy, wiesz?
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Zasada ograniczonego zaufania się kłania:) Raczej - nieograniczonego braku zaufania...
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Irbis ma rację. Zasada ograniczonego zaufania każe w takiej sytuacji jechać.
Odpowiedz@Jorn: Heh, jeszcze w czasie nauki jazdy instruktor uczulał na polujących na darmową blacharkę. W konkretnych miejscach miasta pokazywał, gdzie lepiej nie wierzyć. Przydało się już dwa razy to wyczulenie, ruszam miękko i cały czas kontroluję ruch skręcającego.
Odpowiedz@Taczer: W przypadku opisanym w historii PKF sygnalizowała zamiar skrętu i nic nie wskazywało na to, że pojedzie prosto. Zasada ograniczonego zaufania mówi zaś, że kierujący ma prawo zakładać – jeśli okoliczności nie wskazują inaczej – że inni uczestnicy ruchu będą się poruszać zgodnie z przepisami.
Odpowiedz@irbis: Obaj należymy do tej samej rodziny i widzę, że kolega też ma nieograniczony brak zaufania. Zdarzyło Ci się, że jakiś kierowca wrzucił migacz, ale się nie złożył do skrętu?
Odpowiedz@obserwator: a ile razy skręcił/ zjechał z ronda bez zasygnalizowania tego?
OdpowiedzNie chce się wymądrzać ale bzdury piszesz lub swoje pobożne życzenia. To, że auto było wcześniej uderzone nie sprawia, że nie ponosisz winy za tę konkretną kolizję. Jasne, że za wcześniejsze uszkodzenia nie ponosisz odpowiedzialności ale za te nowe już tak. Oczywiście facet powinien dostać ewentualnie mandat za złe sygnalizowanie manewru ale sprawcą stłuczki jesteś Ty bo nie ustąpiłaś pierwszeństwa. Pierwsze słyszę, żeby policja rozgrzeszała z winy za stłuczkę ponieważ auto poszkodowanego miało wcześniej inne uszkodzenia. I to, że miał te uszkodzenia w żaden sposób nie udowadnia, że sprowokował zderzenie z Tobą specjalnie. Jak pisałem wcześniej. Co najwyżej twój ubezpieczyciel nie pokryje szkód nie spowodowanych przez Ciebie ale za to konkretne zdarzenie winna i tak jesteś Ty.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Jeszcze dodam bo nie mogę edytować. Co z mandatem? Przyjęłaś? Jeśli tak to sprawa dla policji jest zakończona i nikt nie będzie sobie nią już zawracać głowy. Jeśli nie przyjęłaś dalej sprawą zajmuje się sąd a nie policja.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Nie doczytałeś? Zasygnalizował manewr, ale go nie wykonał. Wprowadził mnie w błąd, a ja miałam prawo jechać w momencie, gdy on skręcał.Po to są kierunkowskazy, by jazdę upłynnić i umożliwić wyjazd. Trzej pasażerowie to potwierdzili. W dodatku próbował wyłudzić odszkodowanie. Za utrudnianie jazdy też lecą punkciki, więc gdybym czekała na północ i mniejszy ruch, dostałabym je. Poza tym PFK nie wjechał we mnie, a mój bok/ tył, będąc za mną, czyli wjechał w podporządkowaną i chcąc z niej wyjechać. Mnie pouczono o zasadzie ograniczonego zaufania i zachowaniu ostrożności.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Różnie może być. Kluczowa wydaje się obecność świadków z trzeciego samochodu. Jeżeli uznano, że działania PKF (fałszywe sygnalizowanie zamiaru skrętu) miały na celu umyślne spowodowanie kolizji, to uwolnienie od winy @cynthiane jest jak najbardziej prawdopodobne. Tyle, że nie jestem pewien czy leży to w kompetencjach policji. @cynthiane:
Odpowiedz@cynthiane: Nie. Ty nie masz prawa jechać bo ktoś sygnalizuje, że skręca tylko Ty masz prawo jechać bo masz wolną drogę. Skoro zdołał Cię uderzyć nie miałaś wolnej drogi. Oczywiście facet źle sygnalizował ale sprawcą i tak jesteś Ty bo gdybyś nie wyjechała to do zderzenia by nie doszło. Nie ustąpiłaś pierwszeństwa i tu naprawdę nie ma znaczenia czy w takiej sytuacji Ty uderzysz jego czy on Ciebie. Winna jesteś Ty. I ponawiam pytanie o mandat. Co z nim? Jeśli go przyjęłaś to przyznałaś się do winy i sprawa jest zakończona. Jeśli nie przyjęłaś policja kieruje sprawę do sądu i sama już nic z ta sprawą nie robi. Dopiero w sądzie ewentualnie mogą Cie rozgrzeszyć.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Może sie mylę, ale zrozumiałam z opisu, że on już w tą podporządkowaną częściowo wjechał i potem chciał wrócić na główną, a nie, że tylko migał, a nie wykonał manewru.
Odpowiedz@Mysha_x86: A ja zrozumiałem, że tylko sygnalizował manewr. Zresztą to i tak nie tłumaczy dalszego zachowania policji(na następny dzień) Bo nie zależnie od tego czy mandat przyjęła czy nie policja sprawą się już nie zajmuje.
Odpowiedz@Mysha_x86: Ja też tak widzę, wiec nie wiem, co reszta czytała. Autorka chyba czekała, żeby ford wjechał w tą drogę albo coś, żeby miała pewność, że skręca a nie wrzucił za wcześnie kierunek i dlatego wjechał jej w tył, bo już w tej dróżce był.
Odpowiedz@Niemoralnie: To nawet przyjmijmy, że było tak, że koleś już wjechał w podporządkowaną a potem specjalnie skręcił i w nią celował. Brzmi absurdalnie ale niech będzie w sumie debili nie brakuje. To teraz wyjaśnij zachowanie policji? Policja najpierw uznaje ja winną(wręcza mandat?) a następnego dnia stwierdzają że wezmą se sprawdza wszystko jeszcze raz bo może wymuszenie było? No proszę Cię. Jak masz wątpliwości nie przyjmujesz mandatu. Policja kieruje sprawę do sądu i sąd się dalej tym zajmuje a nie policja.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Przeczytaj powyższe posty. Nie dostała mandatu, tylko pouczenie.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Nie wszystko jest tak proste jak ci się wydaje. Jeśli świadkowie potwierdzili że facet włączył kierunkowskaz, zaczął zwalniać a potem gdy autorka wyjechała wyłączył kierunkowskaz i przyspieszył by doprowadzić do kolizji to jest jego wina. Był podobny przypadek pokazywany w TV facet jeździł po parkingu przed centrum handlowym gdzie były skrzyżowania równorzędne bo miał lewą stronę do roboty. W końcu znalazł jelenia który wymusił ale pech chciał wyczyn pana przedsiębiorczego zarejestrowały kamery monitoringu i niestety uznano jego winę. Aha zasada ograniczonego zaufania jest w naszym kraju błędnie interpretowana, bo zakłada się że inny uczestnik ruchu nie przestrzega przepisów, natomiast poprawnie powinno się zakładać że każdy przestrzega przepisów.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Nawet, jeśli tylko zasygnalizował, to autorka już miała prawo jechać i słusznie to PKF został uznany winnym niezależnie od wcześniejszych uszkodzeń jego samochodu. Fakt, że próbował spowodować kolizję w taki sposób, żeby to Cynthiane została uznana winną, może mu dodatkowo zaszkodzić sprawą karną o próbę wyłudzenia odszkodowania. A mogło mu się to udać, gdyby nie było świadków. Dla Cynthiane za to minus za nadgorliwe przyznanie się do winy, przez co piekielnemu mogło się udać.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: Proponuję zlikwidować kierunkowskazy - na co one komu, jak nie ma znaczenia ich używanie bądź nie?
Odpowiedz@Jorn: ale gdzie jest napisane wprost, że się przyznawała wszystkim? Z tego, co widzę, siedziała cicho i nic nie mówiła za to gadał ten facet
OdpowiedzFacet już skręcił, co prawda nie wjechał całą długością auta, tylko połową.
Odpowiedz@Niemoralnie: "Moja wina, wiem, wyjechałam z podporządkowanej".
Odpowiedz@Jorn: czytaj całość, a nie tylko to, co Ci akurat pasuje. Facet nadaje, dziewczyna stoi z boku, ogląda swoje dzieło i sama siebie gani. A możne widzisz, że "podbiegła do policjantów na kolanach z krzykiem" moja winaaaa! Aresztujcie mnie!"
OdpowiedzWiele lat temu tata nauczył mnie zasady ograniczonego zaufania opowiadając, jak w podobnej do opisywanej sytuacji mało nie władował się pod TIRa, bo ten migał w prawo, po czy okazało się, że delikwent po prostu chciał zjechać na parking zaraz za skrzyżowaniem i trochę za wcześnie włączył kierunkowskaz.
Odpowiedz@Mysha_x86: A co to ma wspólnego z zasadą ograniczonego zaufania?
Odpowiedz@Jorn: To, że zaczynamy wyjeżdżać, jak już widzimy wyraźnie, że ktoś skręca, a nie wierzymy mu na kierunkowskaz, że będzie to robił.
OdpowiedzW moim mieście na trasie na uczelnię też jest takie skrzyżowanie, i też "daszek" ma pierwszeństwo. A że to na dobrą sprawę wylotówka z miasta, pod drodze jeszcze osiedle, to i ruch tam spory. I jadę sobie wczoraj jedynym pasem do skrętu w lewo, z prawej wysepka z przejściem, przede mną inna kobieta, za mną dziadek w smarkopodobnym autku. Pani czeka, ja czekam, pan się denerwuje, trąbi, wymachuje rękoma. Pani rusza, dla mnie nie starcza czasu, czekam. Pan wymyśla cudowne rozwiązanie, pozwalające mu zaoszczędzić 10 sekund-wyjeżdża mi od prawej i skręca w lewo (czyli gdybym chciała ruszyć, to dziadek miałby zarysowany bok). I owszem, przejeżdża najpierw omijając na pasach, potem na części wydzielonej z ruchu. I jeszcze wygraża. Czas napisać maila z prośbą o postawienie świateł, którą pewnie i tak oleją... Eh...
OdpowiedzMnie tak samo próbowano zrobić za zachodnią granicą ale chyba pan z całkiem nowego audi zrezygnował z ładowania w moje 1.5 tony ubiegłego milenium :-) Może go moje blachy odstraszyły, a nuż nie może ma u nas OC jak w Rosji :-)
OdpowiedzParę lat temu, w nieco podobnych okolicznościach, o mało eLką nie zderzyłam się z egzaminem :] Moja instruktorka bardzo nie lubiła, gdy za długo czekałam na dobry moment by wjechać, a widząc samochód też z "L" na dachu (i do tego egzamin) z włączonym kierunkowskazem założyłam, że faktycznie zamierza skręcać. No i zamierzał - ale dopiero na następnym skrzyżowaniu... Szczęśliwie tamten kierowca jechał powoli (co zresztą wydało mi się związane z zamiarem skrętu) i zdążyłam wykonać swój manewr.
Odpowiedz@anizol: A to przypadkiem nie jest tak, że jeśli ktoś ma 'L' to wypada się spodziewać wszystkiego? Instruktor nie zawsze zdąży zareagować, tymbardziej w czymś takim jak kierunkowskazy a łatwo to pomylić. "eLka" może zrobić bardzo głupie błędy i dlatego, jednak powinno się zostawiać więcej miejsca i po prostu być cierpliwym... Co oczywiście, nie znaczy, że wszyscy kierowcy się do tego stosują :)
Odpowiedz@anonimek94: Wiem, że trzeba uważać. Sama zresztą też jechałam eLką... Założyłam jednak, że na egzaminie to takich rzeczy się pilnuje (na "eLkę kursową" może bym inaczej patrzyła). Potem sama zaczęłam podchodzić do egzaminów i poznałam ten stres... przez który można naprawdę głupie rzeczy zrobić. Teraz już bym nie wjeżdżała na skrzyżowanie zanim eLka zacznie skręcać.
Odpowiedz@anizol: a rozumiem, nie zauważyłam ze to egzamin był. W sumien nie wiedziałam nawet, że da się jakoś to rozpoznać (nie robię prawka w Polsce). I oczywiście, wszystko przychodzi z czasem nawet doświadczenie dotyczące wyrozumiałości jeśli chodzi o stres i tak dalej ;) Dopóki sami czegoś nie przejdziemy to często nie rozumiemy...
Odpowiedz