Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie lubię historii o najmie mieszkań, bo mam do nich bardzo osobisty…

Nie lubię historii o najmie mieszkań, bo mam do nich bardzo osobisty stosunek.
Tym bardziej denerwują mnie dyskusje na jego temat w komentarzach, które uwidaczniają nieznajomość prawa w tym zakresie i mylne, bardzo roszczeniowe podejście przez właścicieli do mieszkań, które wynajmują. W komentarzach często przewijają się głosy, o najemcach nierobach, którzy czyhają tylko na piękne i drogo wyremontowane mieszkanko, by zaraz zamienić je w chlew, albo latami nie płacić mieszkania i lawirować pomiędzy wyrokami sądowymi. Zaś sami właściciele, są biednymi i uczciwymi istotami, których notorycznie się oszukuje.

Z racji swojego wieku i doświadczenia życiowego, przyszło mi wynajmować kilka obcych kwater i przyznam, że z punktu widzenia najemcy - uczciwych właścicieli mieszkań jest chyba jeszcze mniej, niż uczciwych najmujących. Oto kilka moich doświadczeń w zakresie najmu:

* Pierwsza przeprawa, to poszukiwanie lokum. Podam kilka historii z autopsji i z doświadczeń bliskich mi osób.

1) Notoryczny śmietnik w wynajmowanym mieszkaniu. Przeszukując oferty, spotykamy zdjęcia ładnych i wygodnych mieszkań, w których będzie nam się żyć wygodnie - w końcu płacimy nie małe pieniądze (często przewyższające wypłatę kasjerki z marketu) i mamy prawo wymagać. Umawiamy się na spotkanie i co ukazuje się naszym oczom?
- stare, potargane tapety, po poprzednim najemcy, nie wymieniane przez dekadę. Właściciel tłumaczy się, że poprzedni lokatorzy nie dbali etc. Pytanie - po co jest wam kaucja? Przecież wiadomo, że po 5-8 latach najmu takie rzeczy jak tapeta, czy farba nie będą wyglądały na nowe. Po to jest kaucja, żeby takie odnowienia zrobić na własną rękę przed najmem kolejnej osobie, albo wymusić na poprzednim lokatorze taką modernizację. Natomiast z reguły, wygląda to tak, że dostajemy w najem stare, syfskie ściany, które wypada samemu zrobić przed zaproszeniem gości, w dodatku opłacić w całości kaucję - i najlepiej po okresie najmu, wytapetować to mieszkanie jeszcze raz, bo najemca zacznie bić pianę, że kaucji nie zwróci - najczęstszy powód.

2) Ukrywanie niewidocznych gołym okiem wad mieszkania, które to powodują dyskomfort mieszkania w nim i całkowite olewanie próśb lokatora o naprawę takich zaległych modernizacji. Sama spotkałam się z mieszkaniem, któremu właściciel ktoś zrobił piękny lifting - lamperie na ścianach, drogie meble, piękna kuchnia w zabudowie, parkiet. Wszystko pięknie. Tylko nie wspomniał o tym, że podczas zimy w mieszkaniu panuje temp. niewiele wyższa od tej za oknem (całkowity brak ocieplenia ścian budynku, oraz zabudowany, nie widoczny szyb gospodarczy, który prócz płyt nie jest niczym zabezpieczony) i potrafi dojść do minusowych temperatur, ani o tym, że właściwie szyb wentylacyjny jest zaraz obok pieców węglowych sąsiadów i gdy tamtym taki się troszkę zatka, to nam przez wentylacje wparuje cały ten czad na mieszkanie - no przecież takie informacje wcale nie są istotne, co nie? Ale w przypadku natychmiastowej wyprowadzki - kaucji nie zwróci, i jeszcze poczuje się oszukany.

Ktoś z bliskich mi znajomych wynajmował ładne mieszkanie, blisko 1500zł odstępnego, tylko właściciel zapomniał wspomnieć o tym, że cyklicznie w okresie letnim, do mieszkania wprowadzają się niechciani lokatorzy w postaci prusaków, bo spółdzielnia olewa eliminację gniazda gdzieś w pionie. Właściciel jest zaś na tyle uczciwy, by takie mieszkanie nająć rodzinie z maleńkim dzieckiem.

3) Ukrywanie faktycznych opłat najmu. Po to pytam na wstępie, ile wynosi odstępne, czynsz, media itp. Żeby przekalkulować sobie czy na dane mieszkanie mnie stać i już na wstępie wykreślić te nieruchomości, na które mnie nie stać. Notoryczne jest podawanie w ogłoszeniu odstępnego parę stów niższego, i niższego czynszu, by ogłoszenie znalazło się na górze sortowania. Natomiast przy oglądaniu okazuje się, że mieszkanie nie jest w cenie 1000zł z czynszem plus media (jak wg ogłoszenia i rozmowy telefonicznej) a 1000zł plus 500 do administracji, a ogrzewanie nie jest miejskie, tylko na prąd. No przecież 600zł w te czy wewte dla nikogo nie robi różnicy.

4) Umawianie się na oglądanie lokum podczas nieobecności dotychczasowych lokatorów. Zdarzyło mi się dwa razy. Wchodzę do mieszkania, względny bajzel, a pan tłumaczy, e tu mieszkają ludzie i tego nie będzie, a on ma klucze to umawia.
Z tego względu tuż po najmie wymieniam zamki.
NIE ŻYCZĘ SOBIE, ABY OBCY LUDZIE OGLĄDALI SKANSEN POD TYTUŁEM MOJE ZYCIE OSOBISTE. Od, taki drobny terytorializm.

Właściciele często burzą się, że jak to, on musi mieć dostęp do mieszkania w razie pożaru etc. Podczas pożaru lub innego zalania, nikt nie będzie cię pytał o klucze do lokum, tylko odpowiednie służby - straż pożarna/policja wyważą drzwi bez wielogodzinnego czekania na to, aż ktoś z kluczami łaskawie pojawi się na miejscu wypadku. Natomiast za zalanie odpowiedzialność ponoszę, jako najemca - ja, i jako osoba z umową najmu, to ja jestem odpowiedzialna za niezwłoczne udostępnienie lokum oraz za pokrycie szkody - ot, takie prawo.

5) Umieszczanie na portalach, w działach dotyczących najmu całego mieszkania oferty najmu jednego pokoju. Szczerze mnie to denerwuje i utrudnia normalne przeglądnięcie dostępnych ofert. Właściciele - skoro jestem w rubryce z najmem mieszkania dwupokojowego, to znaczy, że chcę nająć mieszkanie z dwoma pokojami, a nie miejsce w pokoju dwuosobowym (z obcym człowiekiem) i żadna cena, ani atrakcyjny wygląd mnie nie skuszą, a tylko utrudnią przeglądanie tego, czym jestem względnie zainteresowana.

6) Brak dokumentacji, świadczącej o regularnej konserwacji pieca gazowego. Mieszkam w Krakowie, gdzie w okresie zimowym słyszy się o kilkunastu śmierciach z tytułu zaczadzenia na mieszkaniu. Dla mnie absolutną podstawą jest udostępnienie obcej osobie za opłatą miejsca, gdzie ta osoba ma prawo żyć bez obaw o własne życie. Stare piece konserwuje się raz na rok a uprawniony do tego serwis wystawia zaświadczenie i daje naklejkę na piec.
Osobiście nie spotkałam się z tym NIGDY, aby przy oglądaniu właściciel pochwalił się takim papierkiem i musiałam negocjować taką konserwację na jego koszt przed najmem.

7) Oferowanie mieszkania, którego stan techniczny jest gorszy od meliny pijackiej. Zdarzyło mi się wleźć do mieszkania, w którym za łazienkę, robiło wydzielone z dykty pomieszczenie, ze starym, brudnym ustępem, wanną sugerującą kąpiel ekipy remontowej i zasłoniętej brudną ścierą, przenośną kuchenką na butlę, robiącą za piec w kuchni, Meblami sugerującymi zainteresowanie zbieractwem z osiedlowych śmietników, zatęchłym smrodem kurzu i pleśni, oraz sparaliżowaną babcią w jednym z pokoi za przystępną cenę 2k plus media miesięcznie + 2k kaucji. Stwierdzam, że ludzie nie mają wstydu. Zachwalaniom pana nie było końca.

* okres najmu mieszkania

1) AGD. Staram się ciąć koszty najmu i nie narażać się na straszliwe koszta remontów w razie, gdyby mi się coś popsuło, toteż poszukuję mieszkań w przeciętnym standardzie. Wynajmowałam swego czasu mieszkanie. Całkiem ładne, jasne, czyste i ciepłe. Problem polegał na tym, że sprzęt agd był co najmniej o dekadę starszy ode mnie - ale działał. Jak działa, to spoko, najmujemy. Po około 3 miesiącach zepsuła się pralka - ot, robię sobie pranie, a tu cyk, zwarcie, dymi i pralka nie działa. Już machnęłam ręką na kilka ciuchów, które poszły do wywalenia (widziały gały, co brały) i dzwonię do właścicielki poinformować o trupie na jej włościach. Informuję zatem, że w najbliższym czasie będę rupiecia wymieniać.

Po chyba dniu, dostałam długiego maila z opisem wymagań, co do tego, jakie to fajne pralki widziała - w granicach 1300-1400zł. Nie powiem, troszkę zgłupiałam. Dlaczego? Ano dlatego, że dostałam do dyspozycji zabytek prl, który z górą wyceniłabym na 150zł z transportem i nie oczekiwałam niczego lepszego. Poczuwałam się do obowiązku wymiany sprzętu, ale już nie bardzo leżało w moim interesie wymienianie Pani na własny koszt starego agd - na nowe z gwarancją. Napisałam więc o tym i nadmieniłam, że znalazłam już nieco nowszą, używaną praleczkę za 200zł, która jest sprawna i jeśli chce taki lepszy sprzęt, to nie widzę problemu - może mi taki kupić, ja jej te 150-200zł dorzucę. 15 minut później dzwoni mi telefon i Pani wielce obrażona i zaaferowana sugeruje mi, że chcę ją oszukać i najpierw niszczę jej mienie a potem chcę się wymigać od konsekwencji.
Więc tłumaczę Pani, że w takiej sytuacji, to ja czuję się naciągana, bo niby dlaczego mam płacić 1300zł za zepsucie sprzętu, który był wart maksymalnie 200zł. Troszkę się zapowietrzyła, ale następnego dnia odpuściła i zgodziła się na wymianę pralki na taką, jaką znalazłam.

W ogóle uważam, że wymiana sprzętu pogwarancyjnego powinna leżeć po stronie właściciela i lokator nie powinien być tym obarczany. Dlaczego? - ano dlatego, że po pierwsze nie wiem, jakie były losy sprzętu przed moim panowaniem na włościach i nie mam znacznego wpływu na to ile taka stara pralka/lodówka podziała jeszcze, a wiadomo, że używany sprzęt z czasem niszczeje bez względu na to, jak bardzo byśmy nie dbali. Natomiast właściciel dostaje już na tyle dużo odstępnego, że tego typu naprawy/wymiany powinny się odbywać na jego koszt (o ile sprzęt nie został zepsuty celowo - mowa o awarii wynikającej ze starości/normalnego korzystania ze sprzętu). W końcu płacę nie małą kasę za możliwość mieszkaniu w jego własności.

2) Chyba najgorsza piekielność ze wszystkich. Wchodzenie pod nieobecność do mieszkania, które się najmuje.
Ja doskonale rozumiem, że mieszkanie jest waszą własnością, ale do jasnej, ciasnej - płacę wam kasę za to, by mieć gdzie mieszkać, w spokojnych, godnych warunkach, gdzie będę czuć się bezpiecznie i swobodnie będę mogła po nim paradować w bieliźnie np. (gdyby mi nie przeszkadzały naloty i obecność obcych, to najęłabym stancję w gąsienicy, pokój w akademiku czy co tam jeszcze za 1/5 tego, co muszę płacić).
Historia właściwa: w sumie ta sama kobieta, o której mówiłam przy okazji agd postanowiła mnie odwiedzić. Problem polegał na tym, że pora była dość późna, okres zimowy (jakoś przed świętami) a ja korzystając z urlopu postanowiłam troszkę sobie odpocząć i przed ferworem walki świątecznego szaleństwa zażyć małego sam na sam w mieszkaniu. Akcja właściwa - godzina 3 w nocy, a z objęć morfeusza budzi mnie zgrzyt drzwi do pokoju, w którym zasnęłam na kanapie podczas oglądania jakiegoś filmu. Nawpół przytomna widzę w ciemnych drzwiach zarys czarnej jak noc sylwetki ludzkiej. Ilość adrenaliny, wydzielonej przez organizm, można porównać chyba tylko do skoku ze spadochronu - bez spadochronu. Więc w ułamku sekundy podniosłam się na równe nogi i zaczęłam wrzeszczeć. Zapala się światło, a w drzwiach stoi właścicielka, bardzo przeprasza za najście i tłumaczy, że myślała iż wyjechałam na święta, a w mieszkaniu leżą jakieś jej książki, które chciała sobie zabrać.

Lęk przerodził się w złość i w dość ostrych słowach powiedziałam pani, że przegięła, bo mogła się umówić rano, zadzwonić, zapytać - cokolwiek, a nie włamywać mi się na mieszkanie! Już co tam stres. Ale wyjeżdżając, zostawiam w końcu na mieszkaniu dobytek swój: drogi komputer, telewizor, masę gadżetów, ciuchy, bieliznę, kilka mebli, swoje pamiątki, biżuterię - i za kwotę najmu, MAM PRAWO, oczekiwać, że podczas mojej nieobecności te rzeczy nie tylko będą bezpieczne, ale też nikt nie będzie sobie ich macał, oglądał, dotykał. Bez względu na to, czy ta osoba ma prawo własności do lokalu czy nie.
Pomyślcie sami - czy życzylibyście sobie wizyty kogoś spółdzielni podczas waszej nieobecności, albo bez zapowiedzi i zgody, w środku nocy podczas gdy śpicie? Dla mnie taka wizja jest po prostu upiorna.

3) Kaucja. Zazwyczaj opiewa na niebagatelną sumę, równą jednomiesięcznego odstępnego, czasem wraz z czynszem, powiedzmy, że jest to 1000zł.
Przy pierwszym miesiącu mamy więc do zapłacenia 2tysiące złotych, plus czynsz - powiedzmy 400zł.
2400zł to są bardzo duże pieniądze, ale rozumiemy, że to na poczet zniszczeń/braku uregulowań za czynsz etc. Okej. Raz na te parę lat idzie te pieniądze zorganizować, ale co w przypadku, gdy musimy wynieść się na JUŻ (strata roboty, choroba, brak dogadania się z właścicielem, zmiana planów życiowych etc?). Ano rozwiązujemy umowę z okresem, jaki tam mamy wpisany (zazwyczaj 3mc), szukamy sobie innego lokum i liczymy, że przy oddaniu kluczy, właściciel zapłaci nam kaucję (w końcu nic nie zniszczyliśmy w mieszkaniu, ani z niczym nie zalegamy, a daliśmy znać na tyle wcześniej, żeby właściciel mógł sobie te pieniążki zorganizować), dzięki czemu, będzie na kaucję z nowego mieszkania, albo na dołożenie się rodzicom do mieszkania podczas szukania pracy.

A jak to wygląda w praktyce?
Ano tak, że po uregulowaniu mediów z liczników, oddaniu kluczy, podpisaniu przez strony protokołu zdawczo-odbiorczego (jak chcesz mi nająć mieszkanie, to poproszę o dokładne spisanie rzeczy, które na mieszkaniu są z opisem, w jakim są stanie i przy rozwiązaniu umowy przejdę się z Tobą po tym mieszkaniu pokazując z osobna każdą rzecz. Nie bawię się w zdjęcia i udowadnianie, co się zniszczyło, co zginęło i tak dalej), i oczekiwaniu na transport rzeczy następuje krępująca chwila, gdy lokator ma czelność wypowiedzieć proste zdanie - "to proszę o zwrot kaucji". Zazwyczaj w tym momencie okazuje się, że coś w mieszkaniu jest nie tak (jakiś mało ważny szczegół, który istniał już przy podpisywaniu umowy) lub jakaś inna absurdalna wymówka, która uniemożliwia oddanie nam niezwłoczne kaucji. Np "ja nie wiem, czy niczego nie zepsułaś/wyniosłaś" - przecież można sprawdzić teraz, jest inwentaryzacja rzeczy, można se wszystko włączyć, pomacać, nie bronię. Na końcu okazuje się, że kasy nie ma i nie będzie do 10-tego.
Panu/pani właścicielce udaje się nas oszukać, a nam zostaje jedna wypłata, konieczność zapłacenia transportu, czynszu z kaucją u kogoś innego i liczenie na to, że zapasy jedzenia, które mamy, starczą nam do 10-tego oraz na to, że kaucję odzyskamy.
A zazwyczaj musimy sprawę kierować do sądu, lub wydzwaniać do dłużnika, prosząc jednocześnie rodzinę o pożyczkę, bo nie mamy co jeść (mimo, że nie zarabiamy źle, a to już wygląda żałośnie dla postronnych)

4) Wpierniczanie się w prywatne sprawy lokatora. Ja rozumiem uprzejmość i dbałość o dobre imię lokum, które się posiada. Jednak pytanie dorosłej kobiety o to, kto nocował/był u niej w ostatnim miesiącu, pytanie, czy puściło się księdza po kolędzie (bo w mieszkaniu zawsze się puszcza itp) czy pytanie, dlaczego firanki są zmienione, a bibeloty po właścicielu - schowane do szafy, są mocno nie na miejscu.

5) Wypowiadanie najmu w trybie natychmiastowym bez rozsądnej przyczyny. Był to jeszcze okres, gdy najmowałam stancje co prawda, ale sprawa jest na prawdę piekielna. Mieszkałam na stancji prawie rok. Wrzesień - gorący okres dla rynku mieszkaniowego w mieście studenckim. Miesiąc wcześniej przedłużyłam umowę najmu z niezmienioną kwotą. Ale pan właściciel przekalkulował, że właściwie mój pokój mógłby nająć 2 osobom za więcej, więc w połowie miesiąca powędrował do mnie z informacją, że do końca września mam się wynieść.
Byłam w szoku. 2 tygodnie na znalezienie czegoś normalnego, w ludzkiej cenie w tym okresie graniczy z cudem. Ja na umowie mam jak byk - miesięczny okres wypowiedzenia, a to i tak w sytuacji, gdybym zawaliła płatności, niszczyła mienie lub zakłócała porządek. Widzimisię właściciela, to nie jest dobry powód do tego typu zagrywki, o czym pana poinformowałam.
Nie chciałam robić mu problemu, jednak jestem wyczulona również na swój interes i zaproponowałam miesięczny okres wypowiedzenia. Pan zaproponował, że przecież mogę wynieść się do rodziców i stamtąd poszukać mieszkania. Tak, 300km w jedną stronę, szukać mieszkania, chodzić na uczelnię i do roboty. Nie widziało mi się takie rozwiązanie i wtedy też odkryłam bardzo dobrą instytucją, jakim jest radca prawny. Opłaciłam usługę i wraz z prawnikiem wytłumaczyłam Panu, jakie mam prawa i że nie żądam w takiej sytuacji czegoś, co choćby ocierało się o krawędź legalności. Pan zmiękł, rozstaliśmy się w zgodzie. A ja przestałam oszczędzać na stancjach.

6) Przy rozmowie telefonicznej od razu pytam, czy na mieszkaniu wolno trzymać zwierzęta. NIE ukrywam tego, mam jedno stworzenie z sobą od lat i nie mam zamiaru się go pozbywać. Część właścicieli od razu sobie nie życzy - ich prawo, część nie widzi problemu podczas rozmowy, a przy oglądaniu, jednak sugeruje, żeby swego wieloletniego przyjaciela oddać do schroniska, bo może coś tam poniszczyć. Dla mnie jest to piekielne. Ciągnąć obcą osobę, na drugi koniec miasta, tylko po to, aby powiedzieć mu, żeby pozbył się swego pupila jest bezczelne i chamskie. Ja niczego nie ukrywam, wiem, jakim zwierzęciem jest kot, co potrafi zrobić z tapetą, czy tapicerką i mam świadomość tego - że w razie czego, będę musiała za zwierzątko zapłacić. Ale skoro mam je od lat, to jako dorosły człowiek zdaję sobie sprawę z tego, jakie szkody umie narobić kot i ponoszę za to odpowiedzialność. Nie ma co oczekiwać, że nagle zachce mi się pozbyć członka rodziny, na rzecz fajnej, nowej tapety. Szkoda czasu.

Wyszło długo. Nie liczę na pozytywne oceny. Zależało mi tylko na naświetleniu sprawy "z drugiej strony barykady".
Jestem lokatorem uczciwym. Nie spóźniam się w zapłacie z mediami i czynszem. Gdy mam drobny problem finansowy, to staram się mu zapobiec, bez sprawiania kłopotu właścicielowi. Lubię mieszkać w czystym, zadbanym mieszkaniu, więc normą dla mnie jest okresowe tapetowanie/malowanie mieszkania. Jestem estetką, więc jakieś stare bibeloty - zazwyczaj chowam do pudła (nie poginie) i zazwyczaj wymieniam drobne elementy wystroju, takie jak firanki, okrycia na te, odpowiadające moim gustom. Regularnie sprzątam i nie urządzam libacji alkoholowych (ale uważam, że nie muszę informować właściciela o tym, że mam zamiar zaprosić do siebie kilku znajomych, albo że mama chce u mnie zanocować). Płacę sporo jak na mój gust. Za takie pieniądze można utrzymać 3 własnościowe mieszkania, więc wymagam od właściciela takiej samej uczciwości i szacunku do mojej osoby. To chyba niewiele.

mieszkania

by matias_lok
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar sla
5 31

Tylko skąd ta irytacja historiami osób, które mają lokum do wynajęcia? Ty spotkałaś się z piekielnościami ze strony osób mających mieszkanie do wynajęcia, oni zaś - ze strony wynajmujących. Sama widziałam jak to wygląda - rodzice po paru najemcach wolą, by mieszkanie stało puste niż jakby ktokolwiek je wynajmować. To normalne, że raz po jednej stronie barykady trafi się niedostosowany osobnik, raz po drugiej.

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 23

@sla: och. No bo z reguły są to problemy, wynikające z własnego braku zorientowania na obowiązujące prawo i niefrasobliwość przy tego typu transakcja, a potem pretensje do całego świata, że ktoś tą ich naiwność wykorzystał. To trochę jak historia o amberGold. Nie żal mi ludzi, którzy pchają swoje pieniądze w interesy, których nie chce im się porządnie zabezpieczyć.

Odpowiedz
avatar sla
10 16

@matias_lok: Jak z braku zorientowania? Albo trafisz na normalną osobę (po obu stronach), albo nie. Jasne, czasem prawo pomaga, lecz nie uchroni Cię przed każdym dziwnym człowiekiem, bo to niemożliwe. Poza tym, dodatkowe fundusze z wynajmu nie są warte sądowej walki z kimś, kto nie płacił, albo jak w 'naszym' przypadku - zniknął bez słowa zostawiając w mieszkaniu prawie wszystko. Nie zwalaj całej winy na wynajmujących tak samo, jak nie chcesz tego w przypadku najemców.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2014 o 23:25

avatar matias_lok
11 23

@sla: słyszałam o kimś, kto wyszedł z mieszkania i nie wrócił. Może umarł, ktoś go napadł. Są ludzie, którzy wynajmują od razu mieszkanie z zamiarem niepłacenia. Podpisują najem na 2 lata, wpłacają kaucję i czynsz - i to by było na tyle ich należności. Są tacy ludzie. odstępne to około 1000zł za miesiac. co daje 12k rocznie. dla mnie taka kwota jest wystarczająca, aby zgłosić się do sądu. Wiesz dlaczego właściciele bardzo boją się takich osób, które nie płacą? Bo sami najmują mieszkanie na czarno, biorą kasę z najmu do łapy i przy problemach prawnych oni sami musieliby tłumaczyć się skarbówce, dlaczego ta nic nie wie o dodatkowym dochodzie. Karma, nic więcej.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 8

@sla: moi rodzice też mają swoje mieszkanie w małym miasteczku i też nikomu go nie wynajmują. czynsz to 200zł. Nawet za 100zł by je najęli odstępnego, ale nie chcą się bawić w cyrki. Lepiej mieć, a w razie potrzeby sprzedać. W dużym mieście nie wynajmiesz mieszkania taniej, niż za 8stów odstępnego. Za 500 wzięłabym z pocałowaniem ręki i jeszcze dbała jak o własne!

Odpowiedz
avatar sla
2 2

@matias_lok: 600 - 700 czynsz + 500 zł dla właściciela. Suma - 1200 zł. Sądzę, że wynajęliby nawet za sam czynsz + śmieszne 100 zł jakby znaleźli zaufaną osobę, z którą nie będą mieli kolejnych problemów. Podmiejska miejscowość. No ale - nie znaleźli. Za niewiele więcej (biorąc te 1200) wynajmowałam trzypokojowe mieszkanie w samym centrum Wrocławia, umeblowane. Bez luksusów, z zapadającą się podłogą, lecz bez problemu dało się żyć.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 30

@AlexPlayer: Ogólnie z Polską jest mi mało wygodnie, ale to nie dyskusja na teraz.

Odpowiedz
avatar matias_lok
29 45

@fenirgreyback: Myślę że dwa błędy ortograficzne - w dodatku szybko poprawione, nie są powodem do tego, by przekreślić kogoś jako osobę oraz wyrazić się pogardliwie o jej edukacji. Przy okazji zwracania uwagi na ortografię, mogłeś również zwrócić uwagę na formę osobową, jaką stosuję. Jestem kobietą.

Odpowiedz
avatar Mikaz
17 25

Denerwuje mnie też jedna rzecz: a mianowicie pisanie, że do wynajęcia jest mieszkanie trzypokojowe. Jedzie się na miejsce, a tam się okazuje, że są tak naprawdę dwa pokoje i trzeci salon z aneksem kuchennym. Do cholery, jak jest pokój z aneksem to się go nie wlicza w liczbę pokoi! To jest bardzo bardzo irytujące i wprowadzające w błąd. Jak się szuka mieszkania w trzy osoby i każdy chce mieć swój pokój to chyba jedna osoba nie będzie mieszkać w pokoju z aneksem kuchennym? Gdzie prywatność?

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
9 9

@Mikaz: Może oni liczą po rosyjsku? Tam też takie pomieszczenia, jak łazienka czy kuchnia, wchodzą w skład "pokojów" ;d

Odpowiedz
avatar matias_lok
5 7

@Swidrygajlow: dlatego gdy rozglądam się za czymś, to dzwoniąc pytam o wszystkie takie kwestie: co jest, czego nie ma, czy można swój net (mam swoją umowę, bo lubię mieć szybki internet), czy można kota/palić. czy można część mebli usunąć bo mam swoje. Czy kuchnia jest oddzielna, czy z pokojem (nienawidzę salonów z aneksem, bo wygląda to ładnie dla gości, ale przy gotowaniu zapach i gorąc niesie się po całym salonie, gdy ktoś myje naczynie to nie idzie oglądać filmu, a odgłosy lodówki/zlewu/rur niosą się niemiłosiernie)

Odpowiedz
avatar Mikaz
3 3

@matias_lok: Mi się marzy duża kuchnia połączona z jadalnią, ale nigdy z salonem.

Odpowiedz
avatar Felina
5 5

Matias_lok, sformułowanie "kota/palić" brzmi dość niepokojąco :-P

Odpowiedz
avatar matias_lok
17 21

@karioka: biała, najtańsza farba po roku nie wygląda na nową. To samo tania tapeta. Chodzi mi o podejście właścicieli: Podpisz umowę, płać, ale najlepiej mieszkaj gdzie indziej. No i skoro właściciele generalizują, z góry traktując mnie jak złodzieja/oszusta, to ja też mam prawo genealizować. Poza tym odniosłam się do własnego doświadczenia. W chwili obecnej, od lat wynajmuję jedno lokum i z właścicielem nie mamy problemów. Ot, trzeba się naszukać, by coś znaleźć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2014 o 23:19

avatar zlotareneta
13 17

Oj, z tą kaucją to trafiłaś w bolące miejsce. Pięć miesięcy temu wyprowadziłam się ze swojego mieszkania i nadal czekam na zwrot kaucji. Problem w tym, że mieszkam w Niemczech i tu czas na zwrot kaucji, o ile nie określony inaczej w umowie wynajmu, to pół roku. I nikogo nie obchodzi, że mi te pieniądze są potrzebne, że mnie nie stać na takie "pożyczki", na których zwrot czekać muszę tyle czasu. Ale spróbuj nie zapłacić jednego czynszu...A żeby było weselej, żeby móc się w ogóle starać o kolejne mieszkanie, muszę mieć od poprzedniego wynajemcy potwierdzenie braku zaległości w płaceniu czynszu. I na nie też czekam od pięciu miesięcy i żadne telefony, listy czy wyznaczanie ostatecznego terminu nie pomagają. Tak więc to, co mi przychodzi do głowy po przeczytaniu Twojego tekstu, to "I feel you, girl..."

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 2

@zlotareneta: W Niemczech, o ktorych piszesz, wlasciciel wcale nie moze dysponowac kaucja, a najemca ma prawo wplacic ja na n.p.ksiazeczke oszczednosciowa z zastrzezeniem zgody wlaciciela nieruchomosci na wyplaty. Sensem kaucji w Niemczech jest, zeby bylo z czego egzekwowac ewentualnie sporna kwote na remont/renowacje po wyprowadzeniu sie lokatora. Dlatego sporzadza sie zawsze protokol przy wyprowadzce i kaucja jest natychmiastowo wyplacalna, o ile nie ma zastrzezen do stanu lokalu. O ile twoj wlasciciel mieszkania przetrzymuje kaucje, dziala niezgodnie z prawem i powinnas go zaskarzyc do sadu o jej blyskawiczny zwrot. Nie ma zadnych 6 miesiecy na jej wyplate w jakimkolwiek tutejszym prawie. A nikt nigdy nie daje tu kaucji do reki walsciciela, po prostu z jasnego powodu, ze on tez moglby zrobic sie niewyplacalny, a wtedy forsa przepadalaby. A czynsz placi sie w terminie! Jednym z rzadkich wypadkow, kiedy wlasciciel moze szybko pozbyc sie lokatora jest, gdy ten nie placil PRZEZ DWA MIESIACE CZYNSZU. Wszystko co pisze odnosi sie do Niemiec, czy w Polsce jest podobnie/identcznie - nie wiem.

Odpowiedz
avatar zlotareneta
3 3

@ZaglobaOnufry: Po pierwsze, żeby nie było wątpliwości: czynsz zawsze płaciłam w terminie. Z tym "a spróbuj czynszu nie zapłacić" to był raczej żart w stylu: "Nikt Cię nie kocha, nikt Cię nie lubi, nikt o Tobie nie pamięta...a spróbuj rachunków nie zapłacić". Po drugie: oczywiście, że jest coś takiego jak 6 miesięcy oczekiwania na zwrot kaucji. Nie jest to coś, co sobie wymyśliłam, tylko informacja potwierdzona przez pracowników Mieterschutzbund. Wydaje mi się, że sam mieszkasz w Niemczech, więc na pewno wiesz, co to za związek. Zwróciłam się do nich po poradę właśnie w kwestii długiego oczekiwania na te moje paręset euro. Dodatkowo, jeśli w umowie najmu jest odpowiednia klauzula, to na zwrot można czekać nawet rok. Tak było np. po tym, jak wyprowadziłam się z akademika. Pierwszą część kaucji dostałam po ok. dwóch miesiącach, resztę - po roku od wyprowadzki. A jakoś nie wydaje mi się, żeby akademik podlegający pod Studentenwerk bawił się w niezgodności z prawem. Co do reszty Twojej wypowiedzi, dotyczącej sensu kaucji, to się zgodzę. Ewentualne wyjaśnienie takiej rozbieżności zdań widzę w różnych miejscach zamieszkania. Tzn. mieszkam w Berlinie i tu akurat takie terminy obowiązują. Z tego co wiem, odnosi się to też do Brandenburgii i Meklemburgii. Być może tam, gdzie Ty mieszkasz, jest inaczej...

Odpowiedz
avatar paula3mi
11 13

Dlaczego zakładasz, że po kilku latach mieszkania wpłacona kaucja ma zostać przeznaczona na jego remont? Kaucja moim zdaniem to pieniadze, które właściciel może przeznaczyć na "niespodziewane szkody" - ukradziony kaloryfer, zalani sasiedzi z dołu, ale nie na szkody wynikające z normalnego korzystania z mieszkania, a takim jest niezbędny po wyprowadzce remont.

Odpowiedz
avatar matias_lok
4 10

@paula3mi: i tu nie dokońca się zgodzę. Wedle prawa najmu. To najemca ma obowiązek pokrywać szkody ewentualnego zalania. Może nawet ubezpieczyć mieszkanie na okres, który wynajmuje i wiesz, ja nie widzę przeszkód, żeby sobie zawrzeć taką klauzulę przy najmie. 100 - 200zł rocznie a problem znika. Kaucja jest zabezpieczeniem na poczet ewidentnych zniszczeń i to raczej umyślnych, albo problemów finansowych lokatora. I skoro takich nie ma, to znaczy, że kaucja się należy do zwrotu. Obowiązuje prawo, że najemca ma obowiązek zwrócić lokal w stanie niepogorszonym od tego, który otrzymał. Zatem normalne jest, że - dowolnie, albo odświeża mieszkanie (nie mówię o remoncie, a o odmalowaniu ścian, czy wypraniu firanek) z własnej kasy, albo część kaucji idzie na ten cel.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 6

@MrSpook: Problem z mieszkaniami socjalnymi jest zupełnie inny - przynajmniej wiem, jak sytuacja wygląda u mnie. Miasto robi plany zabudowy mieszkań socjalnych/komunalnych (czyli przeznaczonych pod najem miejski dla osób, które nie stać na kredyt) jednak zaraz takie plany budowy skutecznie blokuje lokalna społeczność, która nie godzi się na tego typu budowy "bo zaraz wprowadzi się menelstwo i wartości ich mieszkań spadną". Władze miasta miały plany wybudowania 4 bloków w różnych częściach miasta i za KAŻDYM razem nie doszło do skutku w wyniku bojkotu okolicznych mieszkańców. Powiedz mi, gdzie to miasto ma budować takie mieszkania? I lamentuj sobie droga właścicielko. Ja mam kasę i robię co chcę, i nie oddam z górką kwoty, przewyższającej pensję minimalną osobie takiej jak Ty, która ma zero szacunku do osób, z których kasy żyje!

Odpowiedz
avatar MrSpook
0 0

Decydenci do paki... ile można by tam zrobić mieszkań socjalnych.

Odpowiedz
avatar matias_lok
6 12

@ZaglobaOnufry: haha. Ale zanim młody człowiek się ogarnie życiowo i zacznie wymieniać zamki oraz sam zorientuje się w prawach mu przysługujących, jest okres tak zwanego "opierzenia" i właśnie wtedy takie sytuacje się przytrafiają. Ja doskonale znam prawo najmu. Wiem, że w przypadku, gdy mieszkanie posiada wadę, która zagraża mojemu normalnemu funkcjonowaniu - to mam prawo do rozwiązania umowy najmu, choćbym wiedziała o takiej wadzie przy podpisaniu umowy. Wiem, że mam prawo do 3mc wypowiedzenia, gdybym nie płaciła, a to i tak wówczas gdy mi właściciel znajdzie lokal zastępczy i wiem, w jak dużym zakresie tu prawo idzie mi na rękę. Zamki do mieszkania nauczyłam się wymieniać dawno temu. Po prostu ładowanie się lokatorowi do mieszkania pod nieobecność zdawało mi się czymś nie do pomyślenia. Problem polega na tym, że nie chcę obcym ludziom robić piekła z życia i w zamian oczekuję tego samego. Zawsze idzie się dogadać, jeśli się ma do czynienie z rozsądną osobą.

Odpowiedz
avatar obserwator
-1 3

@matias_lok: Niestety, pomyliłeś kraje! W Polsce i na Słowacji jest olbrzymi odsetek piekielnych wynajmujących. Dopóki będzie taka, a nie inna mentalność, nieopierzeni będą mieli problemy. W Wielkiej Brytanii, na ten przykład, rzeczywiście panuje pełne zaufanie. Jeśli nie zamierzasz uprzykrzać życia właścicielom, oni Tobie nigdy nie uczynią go piekłem. Siedzicie wszyscy i psioczycie, a tylko ja przeglądam przepisy brytyjskie i kombinuję, jak nowa partia mogłaby zmienić w tym zakresie prawo, by chronić nieopierzonych. Bo w status quo usamodzielnianie się w Polsce to gorzej, niż wyścig szczurów. Podkreślam, odsetek piekielnych w Polsce jest zdecydowanie większy. Kraju idealnego nie ma. Podam Ci, na pocieszenie, dwa przypadki piekielnych z zagranicy. 1) Anglik wycyckał Anglika - chodziło o podatek od gruntu. Rzekomo w umowie dżentelmeńskiej miał płacić go właściciel nieruchomości, w praktyce przyszły rachunki wystawione na najemcę. Na szczęście inny znajomy (też rodowity Wyspiarz) pomógł sprawę wyjaśnić. 2) Właścicielka wielu mieszkań, która, wykrywszy Polaka, oferowała norę. Jeśli jednak się okazało, że jeden z Polaków był bardziej rozgarnięty i wiedział, co to rada miasta itp. - natychmiast była chętna dojść z nim do porozumienia i rozstali się pokojowo! No to kombinujcie, bo stowarzyszeń obrony praw lokatorów z prawdziwego zdarzenia w Polsce nie ma! Miłej pracy!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2014 o 1:35

avatar ihoujin
-5 17

"Zakłucała pożądek" - serio? Osoba po studiach? A jak już, to mogłaś to rozbić na parę historii osobnych. I kupić słownik ortograficzny.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 16

@ihoujin: na studiach technicznych nie ma zajęć z polskiej ortografii. Nie mniej jednak dzięki :) Poprawiłam błędy.

Odpowiedz
avatar ihoujin
1 17

@matias_lok: no weź, ortografia to w podstawówce była. A skoro na studia się dostałaś, to maturę z polskiego zdawać musiałaś.

Odpowiedz
avatar matias_lok
-4 12

@ihoujin: i całkiem nieźle mi ta matura poszła ;) choć z drugiej strony nie wiem, co jest bardziej piekielne w takim razie: mój brak wiedzy ortograficznej, jako magistra, czy system polskiej edukacji...

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 12

@fenirgreyback: Umknęły mi dwa błędy, poprawiłam, przeprosiłam. Doczepiasz się ortografii, natomiast masz na tyle poważne braki w umiejętności czytania ze zrozumieniem, że nie jesteś w stanie po formie osobowej czasowników określić płci autora. Jestem kobietą, gdzie tu konsekwencja? I na bogów skąd domysł, że korzystam z systemu operacyjnego z zainstalowanym polskim słownikiem i automatycznym poprawianiem składni?

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 7

@fenirgreyback: To źle ci się zdaje. Z resztą, tak jak napisałam. Poprawiłam ortografię. A tobie pierwszego posta zminusowali, to wypowiadasz się w kolejnym. Sam nie jesteś w stanie określić osoby podmiotu lirycznego - co świadczy o ogromnym braku umiejętności czytania za zrozumieniem, ale wypominasz innym kilka błędów. (parę literówek + orty). W mojej ocenie to brak umiejętności czytania ze zrozumieniem świadczy o poważnych brakach edukacyjnych. O takich brakach - i niedowartościowaniu, świadczy też fakt, że w wątku, którym się wypowiadasz - nie udzieliłeś ani jednej rzeczowej uwagi do tematu - wniosek, albo nie masz własnego zdania, albo nie potrafiłeś przeczytać ze zrozumieniem dokumentu. Okej, działasz sprawniej niż apka do poprawy ortografii, ale już tam, gdzie ta apka nie zadziała (rzeczowa dyskusja, własne zdanie, pogląd itp) - za bardzo nie masz co sobą zaprezentować. Co nie przeszkadza ci w ocenianiu i szydzeniu z obcych osób.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2014 o 10:14

avatar Bronzar
3 7

@ihoujin: A jak ktoś ma problemy z ogarnięciem ortografii to nie powinien nigdy nigdzie nic pisać, bo to obraża uczucia ortograficzne ihoujina :)

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 7

@Bronzar: @ihoujin: Po waszych historiach żuczki, można wnieść, że macie problemy z poprawnym składniowo formułowaniem zdań. Bardzo przeszkadza mi brak dbałości o stylistykę tekstu, który się pisze. Co w mojej ocenie o wiele bardziej wpływa na negatywny odbiór tekstu, niż dwa orty na dwie kartki a4. Co z tego, że nie piszecie z błędem, skoro waszych wypowiedzi nie idzie w ogóle zrozumieć? (bo niby są po polsku, ale jakoś tak - koślawo)

Odpowiedz
avatar chozjor
0 4

@fenirgreyback: "Co do płci- nie przywiązałem do tego zbytniej wagi, a z racji tego, że nie masz w ustawieniach profilu zaznaczonej płci uznałem, że jesteś mężczyzną" Zdania współrzędne połączone bezspójnikowo oddziela się przecinkami?

Odpowiedz
avatar crash_burn
1 5

@matias_lok: z podmiotem lirycznym to pojechałaś po bandzie... nie pisałaś wierszem, żeby takie cuda wianki wypisywać. W takich historyjkach jest zazwyczaj narrator, ew. autor. Poza tym, zluzuj trochę, na piekielnych ocenia się wszystko, treść i styl, jak na maturze. Takie wykłócanie się o bzdety nie świadczy dobrze o Tobie, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach ortografy są faktycznie powodowane wyłącznie lenistwem..

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 4

@crash_burn: nie wykłócam się o to, że zrobiłam orta, tylko o to, że delikwent obraża mnie personalnie. Nie mam wykształcenia humanistycznego kolego i nie pamiętam detali nazewnictwa. Jezz. co za ludzie.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

@matias_lok: Miałem-ci ja maturę z języka polskiego. Na pięć lat tylko dwie lekcje gramatyki i jedno dyktando.

Odpowiedz
avatar ihoujin
0 2

Matias_lok - historii mi się pisać nie chce, składniowo raczej były dobrze. Co do błędów - nawet na studiach (nie, nie żadne polonistyki) 3 błędy ortograficzne i niezdany egzamin (jeden egzaminujący tak miał), a w szkole to była norma. Bronzar - hahaha. Nie obraża to moich uczuć, bardziej rani oczy - zwłaszcza, kiedy komputer takie rzeczy podkreśla. Można to wziąć na "chłopski rozum" - przecież "pożądek" nawet ładnie nie wygląda!

Odpowiedz
avatar ihoujin
0 2

A, "ihoujin" się nie odmienia ;) I kobietą jestem, to tym bardziej.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 0

@ihoujin: Ciekawa jestem w jaki sposób chcesz popełnić błąd ortograficzny rozwiązując całkę, czy tworząc algorytm - mnie się to nigdy nie udało ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@fenirgreyback: proszę http://img.sadistic.pl/pics/dab1bacc2008.png możesz podzielić się z cynthiane bo o ie takie błędy w oczy kłują nawet mnie, to nie widzę sensu robić zadymy, bo nie tu jest clue a jeśli tobie i tobie podobnym 2 błędy robią znaczący problem w czytaniu ze zrozumieniam i ogarnięciu sensu całego tekstu, to pozostaje mi tylko współczuć

Odpowiedz
avatar j3sion
0 2

@mrau: z tego co się orientuję okres ochronny dotyczy tylko mieszkań spółdzielczych i tych wynajmowanych od gmin. W przypadku mieszkań prywatnych stosuje się przepisy jak do eksmisji i nie ważne czy jest zima czy nie. Sam wynajmowałem pokój w zeszłym roku, nie zostałem tam długo bo właścicielce nie podobało się że współlokatorzy siedzą do późna i spożywają alkohol. Wymówiła wszystkim umowę i na koniec miesiąca się wyprowadzili, jako że nie stać mnie na opłatę rachunków samodzielnie zakomunikowałem że też się wyprowadzam, ale jako że nie miałem wypowiedzenia musiałem zapłacić za miesiąc dodatkowo. Na szczęście tylko czynsz.

Odpowiedz
avatar matias_lok
4 6

@mrau: "Jeszcze na dodatek jakby mi lokatorzy wymienili zamki w mieszkaniu, to wylecieliby z hukiem." Jakim sposobem byś mnie wywaliła z tego mieszkania, gdybym wymieniła zamki? Poza tym zdajesz sobie z tego sprawę, że najemca w świetle prawa ma do tego pełne prawo? I co byś zrobiła? Wbiła pod nieobecność i w przypływie emocji zniosła przed budynek drogie osobiste rzeczy, sprzęty i dorobek, niczym niezabezpieczyła i miała w d** co się z tym stanie? Wiesz co bym zrobiła? Poszła na policję, powiedziała, że włamałaś mi się do mieszkania - i miałabym rację. Ubezpieczyciel nie ubezpieczy mi od kradzieży tv/kompa/ruchomości w przypadku, gdy do mieszkania ma wstęp obca osoba, jaką w tym wypadku jest właściciel mieszkania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2014 o 10:19

avatar mrau
-5 5

@matias_lok: a skąd mam wiedzieć czy Ty, wymieniając zamki, nie wyniesiesz sprzętów AGD, nie zniszczysz mi mieszkania na wartość większą niż opiewa kaucja? Rozumiem, że właściciela nie raczysz poinformować o wymianie zamków? A jakby właściciel się wściekł, to zabarykadowałbyś się w tym mieszkaniu? Nie wyniosła bym rzeczy, tylko zadzwoniła po policję. Najemca ma prawo używać rzeczy, który jest określony w umowie - a nie sądzę żeby jakikolwiek właściciel zgadzał się na wymianę zamków. Zapominasz o tym, że najemca bez zgody właściciela nie może dokonywać zmian sprzecznych z umową, Naruszenie umowy może być podstawą do natychmiastowego wypowiedzenia umowy najmu. To że Ty traktujesz wszystkich właścicieli jako tych złych, nie znaczy że masz prawo traktować wynajmowane, nie swoje mieszkanie jakby to była Twoja własność. Mylisz pojęcia. Co do komentarza niżej - dla mnie wymiana zamków jest oznaką nieczystych intencji. Powołujesz się na znajomość przepisów, ale wykazujesz się ignorancją względem postanowień umownych między Tobą a osobą od której wynajmujesz mieszkanie. Jeżeli "masz" właściciela, który pozwala zmieniać zamki - proszę bardzo, to jest uzgodnione między wami. Ale nie traktuj tego jak Twoje święte prawo, bo mieszkanie ma niekiedy kilkukrotnie większą wartość niż dobytek. Ja zobowiązuję się w umowie uzgadniać terminy spotkań i nie zakłócać Twojego spokoju i miru domowego, to Ty uszanuj moje prawa jako właściciela.

Odpowiedz
avatar krogulec
4 6

@mrau: Fakt iż właściciel próbowałby zabronić wymiany zamków spowodowałby , że to byłaby pierwsza rzecz jaką bym wykonał. Podejrzewałbym właśnie właściciela o nieczyste intencje, np kradzieży podczas nieobecności lokatorów. Co do ewentualnych zniszczeń to do tego jest dokonywany podczas podpisywania umowy spis wyposażenia i stanu technicznego lokalu.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 4

@krogulec: Nie no, ja bym z taką osobą po prostu nie spisała umowy. Ja nie mam nic do ukrycia, nie mam zamiaru kręcić. Ubezpieczam mieszkanie od zniszczeń i kradzieży. Taka wymiana zamków to jest jeden z wymogów, jeśli nie chcę płacić chorej stawki. Przedstawiam właścicielowi polisę, płacę składkę. Jak coś się stanie to ma kasę z polisy dodatkowo. Wydaje mi się to bardzo uczciwym rozwiązaniem.

Odpowiedz
avatar mrau
-2 4

@matias_lok: nie odpowiedziałeś na większość moich pytań. Zabawne, właściciel miałby chcieć ukraść coś, co należy do lokatora... pytanie - po co, zwłaszcza że najemca ma wszystkie dane właściciela? Dla osoby uczciwej to właśnie chęć zmiany zamków byłaby próbą machlojek. Gdy najemca nie płaci, właściciel traci jakikolwiek dostęp do lokalu. Mi, jako najemcy, do głowy by mi nie przyszło zmieniać zamki. Do tej pory, a mieszkałam w różnych miejscach, nic mi nie zginęło, a i właściciele zapowiadali swoje wizyty. Da się po ludzku, jak obie strony prezentują pewien szacunek do siebie nawzajem, nie jak zło konieczne.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 2

@mrau: już mi się nie chciało na prawdę odpierać tych zarzutów. Masz inne doświadczenia. Ja swoje opisałam w historii. Dla mnie wizyta właścicielki o 3 w nocy była traumą i dlatego zmieniam zamki. Tłumaczyłam to następnemu właścicielowi. Najmuję jego mieszkanie od ponad 5 lat. W między czasie były remonty, modernizacje ze spółdzielni, jakieś tam inne naprawy. Panu nie przeszkadza to, że nie ma kluczy do mieszkania. Ja płacę regularnie za najem. Idzie się dogadać jak mówisz. Ja potrzebuję mieć to zabezpieczenie - może, gdybym nie miała innych doświadczeń, to zamków w drzwiach bym nie wymieniała - bo wcześniej też wynajmowałam, zamków nie zmieniałam i wparowała mi do mieszkania baba. Pewnie gdyby tobie właściciel wparował na mieszkanie w środku nocy, to również potem chciałabyś mieć tylko dla siebie te zamki. Postaraj się to zrozumieć. Nie jestem jakimś patałachem, co to wynajmuje i nie płaci, do tego coś kręci. Szukając mieszkania zaznaczałam właścicielowi, że mam taki zamiar co do zamków i dlaczego, albo się zgadza, albo nie.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@matias_lok: tym bardziej, że wtedy, gdy wparowała, byłaś w mieszkaniu. ciekawe ile razy podczas jej "wizyty" cię nie było... @mrau- to fajnie, że na takich trafiłaś. ja trafiłam na babę, która pod naszą nieobecność zostawiała karteczki- proszę bardziej dbać o czystość ( chociaż dbaliśmy), do trzeciego pokoju sprowadzała turystów ( za rachunki za media płąciliśmy my jako stali wynajmujący, a wiadomo jak się korzysta z mediów, wnosząc określoną opłatę za nocleg, a jak, gdy trzeba za te media zapłacić samemu, dobrze się pani urządziła, nie ma co); koleżanka miała babę niemieszkającą z nią, która jej w szafie ubrania układała, bo tak jej się podoba i tak ma być... niedawno też była tu gdzieś historia o pani właścicielce, która podwędziła coś z pokoju autorki mając nadzieję, że będzie na współlokatorkę...wielkie szczęście miałaś, naprawdę

Odpowiedz
avatar j3sion
11 11

Powinna powstać strona z opiniami na temat najemców i wynajmujących. Wpisujesz adres gdzie mieszkasz i opisujesz właściciela mieszkania lub wynajmujących z imienia i nazwiska. Lokale z adresu. Nie wiem jak to wygląda ze strony prawnej ale bardzo ułatwiłoby to wynajęcie mieszkań właścicielom którzy są w porządku w stosunku do wynajmujących, a lokatorom znalezienie mieszkania.

Odpowiedz
avatar MadDog
0 0

@j3sion: do dzieła (-;

Odpowiedz
avatar Skarpetka
5 7

@j3sion: Problemem byłyby tylko wpisy "z zemsty" :) Właściciele, którym lokator zalazł za skórę, robiąc awantury o wchodzenie do mieszkania pod jego nieobecność ("Bo to moje przecież"), lokatorzy, którym właściciel nie oddał kaucji, gdy musiał wymienić pomazane graffiti tapety... ;)

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 2

@Skarpetka: też takie mam zdanie, że akurat w naszym kraju tego typu portal byłby miejscem do wylewania żali i skarg. Wystarczy poczytać opinie o pracodawcach. Z reguły są negatywne, pozytywnych się nie doszukasz.

Odpowiedz
avatar j3sion
-2 2

@matias_lok: @Skarpetka: @MadDog: niestety nie znam się na tworzeniu stron, a myślałem o tym już dawno odkąd zacząłem wynajmować mieszkania. Co do aktów zemsty za coś, można ustalić weryfikacje komentarzy i sposobów odpowiedzi na nie. Typu mamy negatywny komentarz od lokatora, dzwonimy do właściciela i pytamy jak się do tego ustosunkuje. Wymagałoby to oczywiście czasu i nakładów, ale biorąc pod uwagę popularność stron gdzie można zamieścić prywatne ogłoszenia o wynajmie mogłoby się sprawdzić. Tak samo jak komentarze osób które mieszkanie wizytowały. Żeby nie było kwiatków typu idziemy oglądać mieszkanie po remoncie, a okazuje się że remontowana była kuchnia w formie wymiany kuchenki, za to łazienka się sypie. Odpowiednie zdjęcia mieszkania ułatwiłyby wszystkim życie.

Odpowiedz
avatar matias_lok
6 8

Sprawa zamków do mieszkania, które się wynajmuje. Bo widzę, że nie bardzo rozumiany jest problem. Drodzy właściciele, postarajcie się zrozumieć osoby takie jak ja. Ja nie wiem, jakie życie wy prowadzicie, jaką macie rodzinę i problemy. Wy dostajecie ode mnie kaucję, bo macie do mnie ograniczone zaufanie. Ja mam ograniczone zaufanie do Was. W jaki sposób mam zaufać obcej osobie, że ta, pod moją nieobecność, nie zajmie mi całego mojego dobytku(tv, meble, komp, biżuteria, katy kredytowe, oszczędności, jakieś obligacje, gotówka) i nie wymieni mi zamków. Jaką mam gwarancję, że nie macie w otoczeniu osoby, która takie klucze sobie zdobędzie (syneczek któremu brakło na dragi) i nie wyniesie mi rzeczy. Jaką mam pewność, że pod moją nieobecność nie zaprosisz sobie na mieszkanie swojej rodziny (na mój koszt)? Wy dbacie o swoje interesy, ja o swoje. Dla mnie wasze święte oburzenie co do informacji o tym, że wymieniam zamki - jest sygnałem tego, że macie w stosunku do mnie nieczyste intencje. Wcześniej nie wymieniałam zamków do mieszkań, ale życie bardzo szybko nauczyło mnie innego podejścia do tej kwestii. Najem mieszkania to jest interes, a ja nie robię ich z kimś, kto chce mieć możliwość oskubania mnie ze wszystkiego co posiadam.

Odpowiedz
avatar gm_
6 6

Ja wynajmuję właśnie drugie mieszkanie w życiu, i oba razy trafiałem na cudownych wynajmujących. Pierwsi parę razy mieli coś do zrobienia w mieszkaniu (instalacja karniszy np.), zawsze umawiali się telefonicznie (na moje wyraźne życzenie weszli pod moją nieobecność). Żadnych nagłych wizyt, jasne warunki, kaucja za 1sze mieszkanie oddana w całości (mimo ewidentnego zużycia mieszkania, łącznie z np. odciskiem buta na ścianie!), rachunki rozliczone co do złotówki. Jeszcze odkupili ode mnie łóżko które kupiłem, a którego nie chciało mi się demontować i wywozić. Wydaje mi się, że warto porozmawiać z wynajmującym, żeby "wyczuć" jaką jest osobą. Często to właściciel jest istotniejszą częścią umowy niż samo mieszkanie :)

Odpowiedz
avatar neenya
1 1

A najem okazjonalny? Fajna rzecz dla właściciela, przy czym najemca też może trochę zyskać.

Odpowiedz
avatar krogulec
2 2

Tak dla informacji. Naprawa dużego sprzętu AGD, w tym wypadku pralki, wykracza poza tzw zarząd zwykły i należy do obowiązków właściciela. Oczywiście pod warunkiem iż nie doszło do uszkodzenia z winy lokatora np nie rozmrażanie lodówki.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 0

@krogulec:Najemcę obciąża naprawa i konserwacja: 1) podłóg, posadzek, wykładzin podłogowych oraz ściennych okładzin ceramicznych, szklanych i innych; 2) okien i drzwi; 3) wbudowanych mebli, łącznie z ich wymianą; 4) trzonów kuchennych, kuchni i grzejników wody przepływowej (gazowych, elektrycznych i węglowych), podgrzewaczy wody, wanien, brodzików, mis klozetowych, zlewozmywaków i umywalek wraz z syfonami, baterii i zaworów czerpalnych oraz innych urządzeń sanitarnych, w które lokal jest wyposażony, łącznie z ich wymianą; 5) osprzętu i zabezpieczeń instalacji elektrycznej, z wyłączeniem wymiany przewodów oraz osprzętu anteny zbiorczej; 6) pieców węglowych i akumulacyjnych, łącznie z wymianą zużytych elementów; 7) etażowego centralnego ogrzewania, a w przypadku gdy nie zostało ono zainstalowane na koszt wynajmującego, także jego wymiana; 8) przewodów odpływowych urządzeń sanitarnych aż do pionów zbiorczych, w tym niezwłoczne usuwanie ich niedrożności; 9) innych elementów wyposażenia lokalu i pomieszczeń przynależnych przez: a) malowanie lub tapetowanie oraz naprawę uszkodzeń tynków ścian i sufitów, b) malowanie drzwi i okien, wbudowanych mebli, urządzeń kuchennych, sanitarnych i grzewczych. tak z przepisów. To najemca ma w obowiązku wymianę/naprawę takich rzeczy, nie właściciel. Ale nie musi w zamian starego grata, kupować funkiel nówki z salonu. Po prostu ma zapewnić działający sprzęt.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

@matias_lok: Gdzie tak piszą? Aż tak się zmieniło polskie prawo? I na tym polega kontrast między polską a brytyjską kulturą wynajmu: W Tuskmenistanie właściciel ma mieć same dochody, a w Wielkiej Brytanii wynajmujący biorą od najemców pieniądze, żeby mieć na remonty, bieżące naprawy (w tym sprzętu AGD) itp. I wszyscy mają świadomość, że nad nimi wisi miecz Damoklesa z prawdziwego zdarzenia!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 marca 2014 o 17:23

avatar obserwator
0 0

Jak myślałem: Tam właściciel za pieniąchy udostępnia mieszkanie, z wyposażeniem lub bez - wszystko zależy od jego stanu. Tam panuje inna mentalność, my jesteśmy naprawdę 100 lat za przysłowiowymi Murzynami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 marca 2014 o 18:15

avatar sajko
2 4

Jedna z niewielu historii na Piekielnych, z ktorej mozna sie dowiedziec czegos przydatnego :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Aż mi się przypomniało, jak szukałam kąta do spania na czas studiów i trafiłam na ofertę życia - klitka mniejsza, niż moja obecna łazienka, bez okna, na największym zadupiu Nowej Huty, w cenie 900zł miesięcznie + media. W skład pokoju wchodził jedynie zagrzybiony fotel i...łóżko polowe, wyglądające na wytargane ze składu wojskowego, produkcja wczesnosocjalistyczna. :D Nic, tylko brać i jeszcze właścicieli po stopach całować! ;)

Odpowiedz
avatar LoonaThic
-1 3

Wiesz co - co do kluczy - no nie zgodzę się z Tobą. Wynajmujesz mieszkanie, które jest CZYJĄŚ własnością. Jak np zalejesz mieszkanie - oczywiście, odpowiadasz za to. Ale musisz zrozumieć, że czasem nie trzeba dużo by zapobiec dużo większym stratom - wtedy wejście do mieszkania jest KONIECZNE, po prostu. Musisz zrozumieć, że też nie można przeginać w drugą stronę. Jako pośrednik mam różnych właścicieli. Mieszkania którymi sami administrujemy cieszą się u nas sporym wzięciem, ponieważ my jako agencja zawsze pilnujemy by wszystko było na czas, sprzęt AGD sprawny, a przeglądy porobione. Oczekujemy za to zrozumienia i np. nie pozwalamy na zmianę zamków - najemca ma dwa komplety kluczy - my mamy jeden awaryjny. Nie korzystamy nigdy z nich dla własnego widzimisię - ale dam Ci przykład z ostatniego tygodnia. Mieszkanie na Rynku, dzwoni do nas właściciel klubu w piwnicach, że jemu leci z sufitu, do tego właśnie odpadł mu spory kawał mokrego tynku własnie z sufitu. Sobota, północ - zabawa w NAJLEPSZE... A tu chłop musi ludzi wyprosić, bo mu sufit spadł na głowę... Dzwonimy do najemcy - nie odpowiada. W mieszkaniu słychać, że woda leci strumieniami - prawdopodobnie pękła rura gdzieś. Do tego drzwi są antywłamaniowe, z bolcami itd. I teraz powiedz mi inteligentna dziewczyno - co mam zrobić...? Nie włamie się, bo musiałbym zniszczyć drzwi, które kosztowały 3 tys zł. Zwrócisz mi za to? W życiu. Muszę otworzyć te drzwi, bo wiem, że woda leci. Zalewa chłopa na dole. Otwieram, w środku basen. Pękła rura z pionu wodnego. Na dodatek zawór z tej rury jest właśnie w mieszkaniu... Więc stonuj troszkę - bo masz zbyt roszczeniową postawę czasem. Co do wizyty właścicielki o 3.00 w nocy - to prawdziwy hardcore i przegięcie oczywiście w drugą stronę... :)

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 3

@LoonaThic: Ale wytłumacz mi dlaczego mam nie rościć sobie praw do czegoś, za co płacę? Po podpisaniu umowy najmu, to JA jestem w JEGO POSIADANIU.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@LoonaThic: i od takiej sytuacji z pękniętą rurą jest właśnie ubezpieczenie wybacz, ale ja nie wyobrażam sobie by mi właściciel przychodził kiedy mu się tylko podoba, przeglądał sobie moje rzeczy, kazał mi coś zmienić, bo jemu się nie podoba mój gust czy zwyczajnie używał mojego sprzętu, przychodził się do mnie kąpać pod moją nieobecność ( gdzie za wodę płacę ja) czy spraszał swoich gości a kosztami ich zniszczeń obarczał mnie . NIE MA MOWY. Od czasu kiedy w moim pokoju znalazłam keczup na moim laptopie, cudzą książkę i rozłożoną na niej wszem i wobec ZUŻYTĄ podpaskę nie ma zmiłuj- jak wynajmuję pokój, muszę mieć zamek. Mieszkania całego nie wynajmowałam, ale myślę, że pokusiłabym się również o wymianę zamkow

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

@matias_lok @bazienka Od takiej sytuacji NIE JEST UBEZPIECZENIE, do takiej sytuacji najczęściej wzywa się albo pogotowie techniczne, które próbuje zakręcać wodę po to by można było zacząć jakiekolwiek działania... Ale nie - nie można wody zakręcić w pionie, ponieważ NIE MOGĘ DRZWI OTWORZYĆ! I teraz trzeba odcinać wodę dla całej ulicy np, a co... Koszty idą w tysiące. Druga sprawa - wchodząc do takiego mieszkania NIE WCHODZĘ PO TO, by siedzieć sobie na Twoim laptopie, zużywać Twoją podpaskę czy jeść Twój keczup... No litości. Wchodząc do takiego mieszkania W TAKIEJ SYTUACJI często właśnie ratujemy sprzęt czy rzeczy najemcy. Następna sprawa - bluzki są Twoje, ale sprzęt AGD (lodówka, pralka chociażby) bardzo często już nie. Ostatnio modne jest u nas montowanie czujników CZADU. A wiesz czemu? Bo w innym mieszkaniu wynajmowanym przez nas kobita miała problem z piecykiem gazowym. Zawołaliśmy kominiarzy, zawołaliśmy gazownika, zawołaliśmy serwisanta do piecyka gazowego. Nikt nic nie stwierdzał. I tak się akurat składa, że gazownik podczas przeglądu polecił jej (czyli najemczyni) zamontowanie we własnym zakresie i dla własnego bezpieczeństwa czujnika czadu. Miesiąc potem dzwoni mi komórka i słyszę ta najemczynię jak coś próbuje powiedzieć. Więc zebrałem tyłek i podszedłem do niej ( nie miałem daleko - jakieś 3 minuty piechotą) i słyszę, że za drzwiami coś złego się dzieje (dziwne dźwięki - jakieś charczenie i ciągły pisk), więc OTWIERAM DRZWI moim kompletem i co widzę? Najemczyni leży w przedsionku łazienki i przedpokoju naga i NIEPRZYTOMNA. Telefon na pogotowie, błyskawiczne wietrzenie mieszkania. Sam czułem się fatalnie potem przez tydzień (byłem na obserwacji w szpitalu). Zdążyliśmy w ostatnich sekundach prawdopodobnie. Kobieta wyszła już ze szpitala i prawdopodobnie będzie wszystko ok. Sprawa dotyczyła kamienicy w Bytomiu, jak poszukasz na sieci to znajdziesz artykuły. Sprawa będzie miała swój epilog w wyższych instancjach, ponieważ kilka dni wcześniej był zrobiony kompleksowy przegląd ale ktoś coś musiał zaniedbać - najprawdopodobniej kominiarze :( I dalej uważasz, że awaryjny komplet kluczy to zły pomysł? Ja piszę naprawdę o sytuacjach awaryjnych, nie jakieś widzimisię kogokolwiek. Są różni ludzie i różne sytuacje. Popatrzmy tez troszkę poza czubek swojego nosa, ok?

Odpowiedz
avatar man_margines
-2 6

Doczytałem do połowy. Biedna, skrzywdzona istoto. Chodź pogłaskam po główce. Źli, faszystowscy właściciele mieszkań uwzięli się na ciebie. Wszędzie gdzie mieszkasz jest jakiś problem. Jak ci się nie podoba to idź zamieszkaj w szałasie, w środku wielkiego stepu. Nam właścicielom będzie lżej. Codziennie musimy się użerać z wsiurskimi pijawkami na karku cywilizowanego miasta, bo jak klient zapłacił to już sobie ubzdurał, że mieszkanie jest jego własnością na czas najmu. Nie, nie jest. Wynajmowane mieszkanie jest tylko po to, żeby w nim spać i żreć. Nikt kto wynajmuje nie ma prawa się przyzwyczajać do miejsca czy nazywać go swoim domem.

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 1

@man_margines: przykro mi, że masz takie podejście do najmu. Prawo w tym względzie traktuje jednakowo i wynajmującego indywidualnego i spółdzielnię. Skoro nie rozumiesz, czym jest świadczona przez ciebie usługa, to znaczy, że jesteś mało rozgarnięty. I tak, wedle prawa, po podpisaniu najmu, najemca jest POSIADACZEM mieszkania. I tak, w okresie najmu ma prawdo to lokum nazywać SWOIM DOMEM.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2014 o 20:26

avatar dolar
-1 1

Okres wypowiedzenia przy najmie mieszkania ZAWSZE jest jednomiesięczny. Nawet jeżeli w umowie masz napisane 3 miesiące to taki zapis jest nieważny. Zastosowanie mają tu nadrzędne przepisy.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 0

@dolar: co za bzdura. Nadrzędne przepisy mówią tak: 1) Jednomiesięczny okres wypowiedzenia stosuje się, gdy najemca od 3mc zalega z czynszem i mimo ponagleń nie zapłacił długu lub mieszkanie wymaga poważnego remontu i nie nadaje się pod najem, lub najemca podnajmuje mieszkanie/daje w użytkowanie innym osobom bez zgody właściciela/ lub wykorzystuje mieszkanie niezgodnie z przeznaczeniem. 3) trzymiesięczny okres wypowiedzenia stosuje się w takich wypadkach, gdy właściciel chce się wprowadzić do niego i samodzielnie w nim mieszkać. 4) trzy letni okres wypowiedzenia, gdy w danym obiekcie chcą mieszkać jego najbliżsi. 5) natychmiastowe wypowiedzenie ma skutek gdy najemca niszczy mieszkanie, zakłóca w rażący sposób spokój, lub stwarza zagrożenie, a najemca może wypowiedzieć najem ze skutkiem natychmiastowym, gdy mieszkanie posiada znaczącą usterkę, która zagraża życiu, zdrowiu lub normalnemu funkcjonowaniu. 6) Umowy czasowe oczywiście rozwiązywane są w momencie wygaśnięcia ale okres wypowiedzenia jest taki sam. Ustawa o ochronie praw lokatora ma 23 strony, jest dostępna w internecie. Tak z 10 z nich dotyczy przetargów na najem organizowanych przez miasto/gminę spółdzielnię. Przeczytanie jej zajmuje chwilę. Po co więc pisać informacje, które są wyssane z palca?

Odpowiedz
avatar Vilio
1 3

hmm, to ja jednak jestem chyba dobrym wynajmującym...;] jakbyś potrzebowała pokoju w Krakowie, daj znać

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

ad spoldzielnie wlazaca do domu, przypomniala mi sie nasza sytuacja dla wprowadzenia mieszkanie bylego bylo ostatnimm jedynym na najwyzszym pietrze, dodatkowo zabezpieczone krata przed schodami. otwierajac drzwi widzialo sie korzytarz, dalej bezposrednio salon z aneksem kuchennym- cantralnie na wprost, byly jeszcze 2 pokoje, ale nieistotne w histrii ja bylam na koloniach, patryk w pracy na 8 dniowym wyjezdzia, w mieszkaniu zostala kolezanka wspollokatorka- agnieszka. aga radosnie przebierala sie w salonie- a co nikogo w domu to wolno jej cyckami swiecic. gdy WTEM! otwieraja sie drzwi ( przedtem ZADNEGO dzwonka do kraty, pukania, dzwonka do drzwi) i wpadaja 2 baby ze spoldzielni. aga zakrywa wdzieki a panie niczym nie skonsternowane wchodza rzucajac jej od progu pytanie " a co pani tu robi?!"... da sie!

Odpowiedz
Udostępnij