Moja przyjaciółka wynajęła sobie pół pokoju w pewnym mieszkaniu. Nie bardzo wyobrażała sobie dzielenie z kimś pokoju, ale lokalizacja mieszkania tak bardzo jej się podobała, że postanowiła zaryzykować. Jej współlokatorka okazała się zresztą miłą i bezkonfliktową dziewczyną, więc wszystko wskazywało na to, że podjęła bardzo dobrą decyzję. Do czasu.
Przyjaciółka jest bardzo zżyta z rodziną, toteż w każdy weekend jeździ do domu. Po jednym z powrotów przypadkiem zauważyła coś dziwnego: jej kostka od gitary leżała w koszu na śmieci. Niby nic - mogła przecież strącić ją niechcący z blatu. Było to jednak mało prawdopodobne ze względu na to, że należy do osób utrzymujących wzorowy porządek i wszystko odkłada na swoje miejsce (w przypadku kostki - na półkę).
Wróciwszy kolejnym razem, znów natknęła się na niespodziankę: zawartość jej szafy widać ożyła, bo ubrania poukładane były inaczej. To już się nie mogło zdarzyć przypadkiem. Przyjaciółka postanowiła porozmawiać ze współlokatorką, ta jednak zaprzeczyła, iżby miała dotykać czegokolwiek nie należącego do niej. Dziewczyna z sąsiedniego pokoju również do niczego się nie przyznała. Atmosfera w mieszkaniu zrobiła się niefajna. Ktoś musiał kłamać.
Minął tydzień i na przyjaciółkę kolejny raz czekało nie mało atrakcji. Po pierwsze - znów znalazła swoją kostkę w koszu na śmieci, tym razem kuchennym. Musiałaby dostać skrzydeł i bólu istnienia, żeby się tam znaleźć, nie ma mowy o przypadku. Co więcej - współlokatorka z pokoju skarżyła się, że ktoś jej poprzekładał notatki i nic nie może znaleźć. Na szczęście trzecia lokatorka wyjechała na cały tydzień, była więc poza podejrzeniami. Pokrzywdzone wiedziały więc, że powinny porozmawiać z właścicielką.
Co się okazało: pod nieobecność dziewczyn pani właścicielka (starszawa, niepracująca) przychodziła do mieszkania i robiła porządki. Nie tylko wynosiła śmieci czy trzepała wycieraczki, ale też grzebała w prywatnych rzeczach swoich lokatorek (vide kostka czy ubrania). Tłumaczyła się, że musi kontrolować, co się tam dzieje, bo o mieszkanie trzeba dbać. Na pytanie, czy mogłaby przestać, gdyż lokatorki sobie tego nie życzą, odpowiedziała, że to wykluczone. Ona musi pilnować, żeby był porządek, bo to jest jej mieszkanie, one je tylko wynajmują, a jak się im nie podoba, to mogą się wyprowadzić.
I tak zrobiły.
wynajem mieszkania
> Wracając kolejnym razem, znów czekała na nią niespodzianka Przecinek, w, niewłaściwym, miejscu. I ta niespodzianka to ile razy wracała, że to był raz kolejny?
Odpowiedz@peeYie4o: Co do imiesłowu się zgadzam - zaplątałam się w tym całym sprawozdaniu. Już poprawiłam. Co do przecinka - nie zgadzam się. Niby dlaczego uważasz, że to niewłaściwe miejsce?
OdpowiedzTeż nie ogarniam po co tam przecinek, może jakis polonista wyjasni? :P
Odpowiedz@BlackMoon: Nie trzeba do tego polonisty. To prosta zasada: imiesłów zakończony na -ąc, -łszy, -wszy (razem z określeniami) oddziela się zawsze przecinkiem od reszty zdania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2014 o 9:36
@MademoiselleInconnue: Ke? Czytając, tę książkę nie odniosłem takiego wrażenia? Chyba chodzi o wyrażenie zawierające ów imiesłów: Czytając tę książkę, nie (...)?
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Przecież napisałam, że razem z określeniami.
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: Dzięki, +10 do wiedzy :)
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: abstrahujac od twojego wyjasnienia, to 2 czesci zdania, kazde zawiera czasownik, wiec oddzielamy je przecinkiem, tak, jak oddielamy np. wtracenia
OdpowiedzPrzecież takie wejście go mieszkania bez wiedzy i zgody wynajmującego to włamanie.
Odpowiedz@totalski: ale starszej Pani to nie interesuje :) Miałam podobnie w czasie studiów. Z tą różnicą, że mieszkałyśmy z właścicielką w jednym mieszkaniu. Pokoje zamykane na klucz, niby po 3 każda miała, a właścicielka wiedziała nawet co w koszu na śmieci mamy...
Odpowiedz@zetana: dokladnie w krakowie standardowo wszyscy starsi wlasciciele uwazaja ze to jest ich mieszkanie a lokatorom pozwalaja mieszkac niejako "z łaski" i tak czesto odwiedzaja mieszkania pod nieobecnosc lokatorow, nie mozna nic przestawic, nie mozna bron boze zadnego obrazka zdjac, albo fotela przestawic w inny kat. jedna moja znajoma sie wyprowadzila bo nie mogla zniesc spania na starej polamanej kanapie, zaproponowala wlascicielce wymiane jej na nowsza, potem by jej ta nowsza zostawila, ale gdzie tam, pani byla osobiscie do tej kanapy przywiazana.
OdpowiedzA co jej kurcze przeszkadzała kostka od gitary?;o
Odpowiedz@ziaja: Może uważała, że nikt normalny nie trzyma na półce kawałka plastiku? ;)
Odpowiedz@MademoiselleInconnue: Proste pytanie - kto w danej sytuacji był normalny?...
Odpowiedz@ziaja: pomyslmy chwile, pewnie nie wiedziala co to jest, a jak sie nie wie co to jest to wyglada to jak smiec.
OdpowiedzPrzynajmniej babina postawiła sprawę uczciwie i niczego się nie wypierała. Może miała jakiś uraz? Mnóstwo tu było historyjek o tym, w jakim stanie wynajmujący zostawiali ludziom mieszkania, wynosząc się cichcem. Grzebać w szafach nie powinna, ale może narkotyków szukała? (Taki żart.) Ważne, że niczego nie kradła. Ciekawe, czy wzięła od lokatorek kaucję?
OdpowiedzPani, która wynajmowała mieszkanie mi i 2 koleżankom też potrafiła przyjść pod naszą nieobecność "podlać kwiatki". Czepiła się też kosza na śmieci, bo miałyśmy taki duży i jak stał w szafce pod zlewem to ciężko było coś do niego wrzucić, dlatego wystawiłyśmy go na zewnątrz (taki kosz z klapką). Po każdej wizycie Pani kosz lądował pod zlewem. W końcu po miesiącu nasi rodzice (z nami nie chciała rozmawiać, bo za mieszkanie płacili rodzice) wytłumaczyli jej, że oni nam ufają i Pani dodatkowo nie musi nas pilnować.
OdpowiedzZ jednej strony to bez sensu, z drugiej wydaje mi się, że właściclie ma prawo kontrolować. I nie moge się zdecydować, który wariant ma być priorytetem. Dziwne...
Odpowiedz@misiafaraona: Kontrolować stan mieszkania - owszem, ale lokatorów?
Odpowiedz@misiafaraona: jeśli decyduje się na wynajem to owszem ma prawo kontrolować stan mieszkania, po uprzednim umówieniu się z lokatorami. Można to załatwić jak cywilizowani ludzie. Ale wchodzenie do czyjegoś pokoju pod jego nieobecność, grzebanie w osobistych rzeczach, a nawet wyrzucanie ich to po prostu czyste sk....
Odpowiedz@misiafaraona: Właściciel nie ma prawa kontrolować. Ma prawo zastrzec sobie w umowie możliwość wejścia do mieszkania przy obecności lokatora po uzgodnieniu terminu.
OdpowiedzOd 8 lat wynajmuje mieszkanie... Przez pewien okres wynajmowałem pokój w domku wolno stojącym. Dom średnio zadbany, przeznaczony pod wynajem w całości z właścicielem tuż przy wejściu. Gość około 50tki nie przyjmował do wiadomości że nie może wchodzić pod nieobecność lokatora. Lokatorzy to inna bajka - ciągle podpita i naćpana. Po 2 tygodniach dał się przekonać do niewłażenia do mego pokoju i sprawdzania co i jak. Wiedział co jadłem, ile piwa wypiłem... Po czasie zrozumiałem Go, kiedyś komuś zaufał i w zamian zdemolowali mu pokój - meble na śmietnik, dziury w ścianie itd - nawet nie wie, kiedy wyprowadzili się, oczywiście nie płacąc za ostatni miesiąc. Więc nic dziwnego, że sprawdzał, po prostu bał się. Miała miejsce też taka sytuacja, ktoś u komuś coś ukradł, rzecz wartościowa, warta kilkaset zł. Wezwana policja, ekipa śledcza. Na sam początek poszedł właściciel - bo ma wszędzie dostęp i wiele osób zeznało że wchodzi pod nieobecność lokatora do pokoju. Był strasznie zdziwiony i nie mógł zrozumieć, że nie może ot tak sobie wchodzić do pokoju lokatora. Nie może nawet butelki po piwie tknąć. Teraz mam święty spokój, wynająłem całe mieszkanie, mieszkam z lepszą połówką, właściciela widziałem raz, jak podpisywałem umowę u notariusza. I pół roku minęło, a ja ani razu z właścicielem nie rozmawiałem.
OdpowiedzJacy ludzie są popieeerdoleni, ja nie mogę, jakim trzeba być pojebem żeby uważać ze można wchodzić do mieszkania, które ktoś wynajmuje ot tak sobie.
Odpowiedz