Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sprzed kilku lat, gdy byłem (nie)dumnym posiadaczem auta marki Fiat Uno.…

Historia sprzed kilku lat, gdy byłem (nie)dumnym posiadaczem auta marki Fiat Uno. Pominę opis pojazdu, który był w stanie nienajlepszym, ale to było pierwsze auto, kupione za własne pieniądze, więc człowiek się cieszył, że jeździ i mało pali (LPG).
Godzina około 23, niedziela, tel od kolegi:
K: Słuchaj, potrzebuję pomocy, pojechałbyś ze mną po moją dziewczynę, bo przesunęli jej zajęcia i nie ma już jak wrócić, będę strasznie wdzięczny.
J: Wiesz, już trochę późno, no ale co zrobię, zaraz u ciebie będę.

Kolega mieszkał w miasteczku obok, podjechałem do niego i udaliśmy się od razu na stację benzynową. Na stacji stanąłem pod stanowiskiem LPG, wyciągnąłem telefon i przy koledze robię prostą kalkulację: w dwie strony 100 km, auto spali mi mniej więcej 7 litrów gazu, co przy ówczesnych cenach wychodziło około 14 zł, grosze, tym bardziej, że normalny bilet na pociąg kosztował 9 zł w jedną stronę. Informuję zatem kolegę:

J: Słuchaj, to wyjdzie 14 zł, dobrze mieć gaz, nie?
K: No rzeczywiście, niewiele.
J: Więc?
K: Ale co?
J: No dasz mi to 14 zł, czy tak będziesz siedzieć?
K: Ale jak to, nie mówiłeś, że mam ci płacić, nagła sytuacja, a ty pieniądze ode mnie wyciągasz, bo nie mam wyjścia, nie graj moją dziewczyną.

W tym momencie moje żyły przy skroniach zaczęły już znacznie gwałtowniej pulsować. Kolega mój dobry, wiedziałem, że ma problemy z odwdzięczaniem się za przysługi, dlatego też specjalnie na stację benzynową podjechałem wcześniej, ale żeby mnie już oskarżać o próbę naciągania w niedzielę przed północą?

J: Nie chcę pieniędzy dla siebie, przy tobie liczyłem ile auto spali, 14 zł to grosze za 100 km, może zadzwoń na taksówkę i się spytaj ile kosztuje?
K: Na pewno te 7 litrów w butli masz, więc nie musisz tankować.
J: Nie będę się z Tobą w taki głupi sposób kłócił. Chcesz jechać autem, auto spala paliwo, którego Ty poniesiesz koszty, żebym ci chłopie chciał policzyć coś jeszcze więcej, co nie byłoby niczym dziwnym zważając na porę. Zresztą zwykle jak ktoś mnie prosi o taką przysługę to na siłę mi 50zł wciska i się cieszy, że ktoś w ogóle chce go o takiej porze wieźć. Od ciebie za dwie godziny jazdy znowu dwa piwa dostanę? To wolę sobie posiedzieć w domu, wiesz? I w ogóle rozmawiam z Tobą tylko, bo jesteś moim kolegą, jakbym kogoś mniej znał, to już byłby po drugiej stronie drzwi.

W tym momencie podeszła pracownica stacji w celu zatankowania gazu. Odsunąłem szybę i słyszę pytanie "za ile?"

Pytam więc znajomego:

J: Dajesz te 14 zł?
K: Nie mam.
J: (Do pani z obsługi) Nie, przepraszam, tylko kolegę chciałem wyrzucić.
K: Ale jak to?
J: Wysiadaj!
K: Ale stąd mam 40 min drogi!
J: Ja straciłem przez ciebie więcej czasu.
K: No nie wygłupiaj się, ona nie ma czym wrócić!
J: To się załatwia po ludzku, a nie wymusić próbuje!
K: Ale ja naprawdę przy sobie nie mam.
J: To się prosi o podwiezienie do bankomatu, a nie próbuje wymuszać darmową jazdę.
K: Ale jesteśmy kumplami...
J: Właśnie jestem Twoim kumplem, a nie szoferem.
K: Nie traktuję cię jak szofera.
J: Bo szoferowi się płaci i daje na paliwo... ale mniejsza z tym, zapłaty nie chcę, to co wsiadasz z powrotem i jedziemy do bankomatu, czy nie?
K: Podjedziemy jak wrócimy, ok? (stara sztuczka mojego kumpla, później by się pewnie okazało, że coś nie tak z kartą, albo ją zgubił, albo jeszcze coś innego, po prostu mój kolega zawsze ma problemy z oddawaniem).
J: Tak myślałem - odpowiedziałem z uśmiechem dodając jednocześnie gazu i puszczając sprzęgło.

Wnioski: może byłem za spokojny, ale kolega mimo swojej okropnej wady we wszystkich innych aspektach był naprawdę fajnym człowiekiem, więc nie chciałem go od razu wyrzucać.
Kolega się nie obraził, dziewczyna mu wytłumaczyła zapłaciwszy 250 zł za taksówkę w którym miejscu się mylił.

Uważam, że podwożąc kogoś, prośba o zwrot tylko za paliwo jest ogromną przysługą, bo przecież ofiaruję mu za darmo mój czas.

by Bronzar
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar lasooch
7 45

Dziewczyna też chyba nie najbystrzejsza, skoro raz wolała zapłacić 250 zł za taksówkę, niż wynająć pokój w motelu na noc i wrócić pociągiem za mniej niż jedną trzecią tej kwoty.

Odpowiedz
avatar Kecaw
11 21

@lasooch: to naprawdę zależy, jeśli dziewczyna tylko jeździ na uczelnie i z powrotem to może nie wiedzieć gdzie są jakieś hotele/motele (sam sobie jestem przykładem, jeżdżę na uczelnie 60km i znam tylko trasę do niej, nie za bardzo orientuje się gdzie mógłbym zostać na noc jakby zastała taka potrzeba). + skąd wiesz że są tam pociągi?

Odpowiedz
avatar jfk
0 0

@lasooch: moze, bardziej od pieniedzy, zalezalo jej na dojechaniu do domu. Moze w okolicy nie bylo zadnego motelu. Powodow moze byc mnostwo. Niekoniecznie oznacza to, ze ktos jest malo bystry.

Odpowiedz
avatar Bronzar
26 28

@lasooch: Na rano do pracy miała. Nie mogła wziąć wolnego.

Odpowiedz
avatar matelmeister
0 18

Moj dziadek i wujek są taksowkarzami i wiem ze 250zł, Tym bardziej kilka lat temu za 100km w 2 strony to grubo za dużo. W takich sytuacjach wyłącza się licznik i umawia na kwotę. Myślę, że na takiej trasie 75-125zł. Taksówkarz też człowiek, pasażer zaoszczędzi a i kierowca zarobi.

Odpowiedz
avatar Bronzar
24 28

@matelmeister: W niedzielę o północy tocena całkowicie normalna. A przy okazji: jeszcze nie spotkałem taksówkarza, któryby kombinował tak, żeby taniej było.

Odpowiedz
avatar ampH
2 8

@matelmeister: 2.50 zł za kilometr to nawet ciężko znaleźć w małym mieście w dzień, a co dopiero w taryfie weekendowej i to nocnej. 4 lata temu kurs na jezioro oddalone od mojej miejscowości kosztował 40zł w dzień, także wyszło te 2zł od kilometra. Nawet jakby złotówkę jakimś miły taksiarz pracujący na własny rachunek liczył to stówka pękłaby. Więcej realizmu. A jeśli członkowie Twojej rodziny tak tanio sprzedają skórę to chyba się sami robią w bambuko patrząc po realiach polskiego taksówkarstwa, które w mojej opinii cen z kosmosu w większości przypadków nie ma.

Odpowiedz
avatar Reira
15 17

@lasooch: Kwota 250zł za 100km mnie nie dziwi. Raz taksówkarz wyjeżdża poza swój teren, czyli nie złapie żadnego kursu w okolicy, żeby niejako powrót opłacić, więc w tej sytuacji często doliczają koszt powrotu - bezczynności taksówki - do ceny takiego kursu.

Odpowiedz
avatar kostuszka88
1 3

@lasooch: No i przecież taksówki w różnych częściach kraju różnie kosztują. W Krk nie zapłaciłam za taxi nigdy więcej niż 30 zł, a jeżdżę zazwyczaj nocą jak mam daleko. A w Łodzi za dużo krótszy kurs, koleś mocno zdarł, więc ciężko to porównać.

Odpowiedz
avatar lasooch
-4 8

@Kecaw: Pociągi są wspomniane w historii. Koło dworców zawsze jest jakiś hotel/motel, a nawet stosunkowo drogie motele wychodzą taniej niż pociąg. @jfk: Niby tak. W praktyce samo 'zależało' to za mało, żeby wyrzucać pieniądze. @Bronzar: No i to tłumaczy jej zachowanie. Cofam 'małobystrość' ; )

Odpowiedz
avatar lasooch
-1 3

Taniej niż taksówka*, rzecz jasna. Nie kontaktuję.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@lasooch: czy tylko ja zauwazylam ze 100 km bylo w DWIE STRONY czyli laska wracajac z tego miasta podrozowala tylko w JEDNA STRONE czyli te 250 zl byly za 50 km?

Odpowiedz
avatar atheo
18 34

O jak ja znam takie pasożytnictwo :/ Cóż. Dobrze że się nie dałeś.

Odpowiedz
avatar Devotchka
22 22

@atheo: Dokładnie. Dobrym przykładem będzie moja współlokatorka, która budzi mnie o drugiej w nocy bo "skończyło się jej piwo, a chce dalej imprezować z kolegami, więc może podwiozę ją do TESCO skoro mam samochód?".

Odpowiedz
avatar the
16 36

spokojnie, jasno wytłumaczyłeś mu rzecz i tak oczywistą. on i tak swoje: nie mam, nie mam. to nie jedziesz. dla mnie klarowne, kolega piekielny.

Odpowiedz
avatar Strach
15 23

@Armagedon: JA tam widze tylko informacje o dziewczynie nie narzeczonej. I co to za facet jak próbuje pasożytować na kumplu, zeby sie wkupic w łaski dziewczyny.

Odpowiedz
avatar Bronzar
42 46

@Armagedon: Jeśli chodzi o Piotrka Tokarza to obrazuje to doskonale pewne piekielne zjawisko - 99 razy dasz z siebie frajera zrobić, to ok, nic, nawet wdzięcznym nie trzeba być. Raz człowiek odmówi, to jest od razu ch**em. A co do tego czy miał kasę - mieszka sam i sam się utrzymuje, wydatek z rzędu 14 zł by mu krzywdy nie zrobił. Oczywiście ponad to zakładasz, że ja akurat miałem te 14 zł? Dlaczego mu nie zaproponowałem żeby dziewczyna poniosła koszty? Bo po pierwsze forsę miał, tylko myślał, że znów zaoszczędzi, a po drugie ja nie jestem od tego, żeby kombinować jak on zapłaci za paliwo. Powiedzmy sobie szczerze, nawet jak ktoś nie ma pieniędzy, to się mówi "przepraszam nie mam teraz jak za paliwo zapłacić, czy mógłbyś mimo to pojechać ze mną po dziewczynę?" a nie sugerować, że chcę go jakoś oszukać na forsę.

Odpowiedz
avatar the
6 22

@Armagedon: po co? komu zależy na podwiezieniu? jakby ona nie miała, kazałbyś mu do jej matki zadzwonić?

Odpowiedz
avatar Armagedon
16 22

@Bronzar: Myślę, że znając swojego kumpla mogłeś OD RAZU być pewnym, że będzie chciał jechać gratis. Wobec tego jazda po niego do innego miasteczka, wiezienie go na stację paliw i ostentacyjne liczenie na kalkulatorze ileż to ma go kosztować podwoda (taka "delikatna" sugestia?) było raczej bezsensowne. W takiej sytuacji sprawę stawia się zawsze jasno: - jadę, nie ma sprawy, sytuacja podbramkowa, przecież panna nie będzie siedziała całą noc na dworcu - nie, nie jadę, nie mogę, mam inne plany, proś kogoś innego - jadę, ale zwrot kosztów poproszę z góry, w przeciwnym wypadku nie jadę, nie jestem fundacją A jeszcze taka myśl mnie dręczy... Panna - wiedząc, że ostatnie połączenie spieprza - siedzi sobie spoko na zajęciach do końca (jakie zajęcia trwają do 23:00???), a potem żąda od ukochanego, żeby jej transport załatwił? Mając do tego przy sobie kasę na ewentualną jazdę taryfą? Znaczy - też oszczędna! Choć również rozrzutna, bo decydując się na siedzenie w szkole do końca musi brać pod uwagę nocleg, lub drogi powrót. Chyba, że też cię znała i - uważając za jelenia - była pewna, że się zgodzisz na podwózkę za darmolca. Ale to by, z kolei, oznaczało, że oboje uzgodnili scenariusz wcześniej, a ona od początku właśnie na to liczyła. Tylko, że przecież piszesz, iż to właśnie ona opieprzyła amanta za jego pazerność?

Odpowiedz
avatar Devotchka
15 19

Jak na mój gust to Autor wcale nie jest męskim narządem rozrodczym. Ludzie, którzy mają samochód patrzą na to trochę inaczej, niż ludzie, którzy wymagają podwózki. Parę miesięcy temu, jak nie miałam własnego samochodu to zastanawiałam się "co to za problem przejechać dwa kilometry w jedną stronę, żeby zabrać koleżankę z przystanku". Teraz sama prowadzę i widzę zmiany w ilości benzyny właściwie momentalnie. Zrozumcie ludzie, że potwornie ciężko jest się doprosić zwrotu pieniędzy, a zarazem ciężko jest komuś odmówić. Większość nie przekłada sobie siedzenia na fotelu w samochodzie przez dziesięć minut na złotówki, które lecą z każdym obrotem koła...

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@Armagedon: facet po prostu wyszedl z zalozenia, ze mu sie nalezy, przez wzglad na bycie kolegami

Odpowiedz
avatar Bronzar
34 42

@grupaorkow: nie każdego stać na takiego dobrego kumpla. Dobrzy kumple nie domagają się co chwilę kosztownych przysług dla siebie za darmo.

Odpowiedz
avatar keye
19 25

@grupaorkow: Spoko to daj każdemu dobremu kumplowi 14zł. I jak będziesz miał 60 lat i będziesz potrzebował pomocy to poproś, żeby ci kumple pomogli. Ciekawe ilu będzie skłonnych.

Odpowiedz
avatar LTM87
19 21

@grupaorkow są Dobrzy Kumple i "dobrzy kumple". Z historii wynika, że autor do czynienia miał właśnie z tym drugim. I ja podzielałbym Twoje zdanie, gdyby był to jednorazowy "wybryk" autora, bo faktycznie w stosunku do dobrego kolegi takie zachowanie byłoby skrajnie chamskie. Jednak w tym przypadku była to po prostu kropla, która przelała czarę goryczy. Ludzie pokroju tego koleżki wprost uwielbiają powoływać się na "przyjaźń" czy też "koleżeństwo", a tak naprawdę mają w dupie zasady, na których opierają się tego typu układy. Dla nich najważniejsza jest przysługą, którą druga osoba może im wyświadczyć. W pewnym momencie nabierają takiej pewności siebie, że są wprost przekonani o tym, że pomoc im się należy. I zakwitają takie właśnie kwiatki. Chrzanić fakt, że jest późny wieczór i człowiek chciałby odpocząć, a nie tłuc się samochodem sto kilometrów w cudzej sprawie, chrzanić to, że samochód nie jeździ na wodę, a trasa do najkrótszych nie należy. "Masz jechać i już. Może kiedyś postawię za to jakieś piwo, a może i nie. A teraz sprzęgło, jeden i naprzód..." Jedynym sposobem na pozbycie się pijawy jest terapia szokowa. Ta tutaj zadziałała. Teraz albo "kolega" albo nauczy się, że nawet w koleżeństwie i przyjaźni są granice, albo też obrazi się na wieki wieków. Jeśli to drugie, to dla Bronzara nawet lepiej, bo strata niewielka.

Odpowiedz
avatar Tula_Moon
2 8

@LTM87: znam dwie panie: są spokrewnione (szwagierki), mieszkają naprzeciwko siebie, razem pracują i razem dojeżdżają do tej pracy. Ponieważ tylko jedna ma prawo jazdy, najpierw jeździły jej samochodem. Skończyło się, gdy okazało się, że wyliczała dokładnie ile auto pali, ilość km do pracy a nawet amortyzację ( miały ok 8km w jedną stronę:D). Nie pamiętam, czy dzieliła kwotę na pół czy nie z racji tego że ona musi używać swoich umiejętności jako kierowca. W każdym bądź razie obecnie nadal jeżdżą razem ale raz autem jednej raz drugiej (mąż tej bez prawka ma auto).

Odpowiedz
avatar spy02
11 13

@grupaorkow: Dobremu kumplowi? Dla mnie osoba, która próbuje zrobić mnie w balona to nie "dobry kumpel". Jeśli faktycznie nie miał tych 14 zł to się mówi "słuchaj stary, nie mam kasy teraz, oddam przy najbliższej okazji" i dotrzymuje się słowa.

Odpowiedz
avatar Devotchka
10 14

@grupaorkow: Chyba nie do końca rozumiesz historię. Autor musiał późnym wieczorem jechać parędziesiąt, a nawet parę setek kilometrów swoim samochodem za swoje pieniądze. Serio? Za przyjaźń jesteś w stanie męczyć się przez cztery godziny i jeszcze za to płacić? Nie no, normalnie przywilej.

Odpowiedz
avatar h4linka
35 39

A ja w pełni rozumiem i przyznaję rację. Każdy powinien mieć świadomość, że żadne auto nie jeździ za darmo. Tu nie ma nad czym dyskutować. Gdybyś taką przysługę wyświadczył mi, to zaokrągliłabym z 14 zł do 20 i jeszcze dostałbyś czteropak piwa. Bo taka przysługa w niedzielę w nocy jest warta więcej niż paliwo w dwie strony.

Odpowiedz
avatar pinslip
22 30

@eulaliapstryk: Przysługą było oddanie swojego czasu wolnego i to w niedzielę wieczorem dla kolegi. 14 zł o które się rozchodzi to jest niedokładanie do tej przysługi.

Odpowiedz
avatar anonimek94
5 13

@pinslip: Zgadzam się, przecież jest tak samo w czasie wolontariatu. Ofiarowuje się swój czas ale jeżeli trzeba dojechac tam autobusem lub gdzieś załatwić jakąś sprawę za ktorą trzeba zapłacić to każda szanująca się organizacja oddaje za to pieniądze. W innym wypadku byłoby mniej wolontariuszy, ponieważ nie byłoby ich na to stać.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
-1 1

@anonimek94: to widać ja znam tylko nieszanujące się organizacje;) Ale uważam, że powinno być tak jak piszesz.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
12 30

Brawo, niech się frajerzy do ciebie na kurs asertywności zapisują.

Odpowiedz
avatar Dominek
6 12

A ja się z autorem zgadzam. Znajomość znajomością, pomoc pomocą, ale jeśli ten jego "kumpel" zawsze ludzi naciąga, to co się dziwić, że naciągnąć się nie dał? @Piotr Tokarz - chyba sam jest takim "Żydkiem"

Odpowiedz
avatar soraja
-4 34

A ja się koledze nie dziwię - wśród dobrych znajomych zwykle nie ma zwyczaju wzajemnego rozliczania się, raz ty go podwieziesz, innym razem on ci dziecka popilnuje itp. Jeśli oczekuję od koleżanki przysługi liczę na to, że albo nie będzie chciała ode mnie gotówki, albo mnie o konieczności zapłaty wcześniej poinformuje. Skoro chciałeś od razu pieniądze za benzynę, mogłeś go poinformować przez telefon, żeby wziął pieniądze - mógłby wtedy wziąć kasę ze sobą lub poszukać innego kierowcy. W takiej sytuacji wywożenie chłopaka 40 min od domu tylko po to, żeby zarządać zapłaty jest po prostu chamskie.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
21 33

@soraja: No tak bo biedny, sierotkowaty kolega nie mógł przecież się spodziewać, że przejechanie 100 km w nocy o północy nie jest szczytem czyichś marzeń a paliwa nie wyciska się z owoców zebranych z drzewa... Dla mnie chamskie jest wyciąganie kogoś z łóżka, liczenie na sponsorowanie podróży i jeszcze robienie pretensji.

Odpowiedz
avatar Bronzar
27 41

@soraja: Widzę, że niektórzy naprawdę nie rozumieją istoty sprawy, w tym Ty. Otóż ja nie chciałem pieniędzy, nie chciałem ani grosza, ale wytłumacz tu samochodowi, żeby bez paliwa pojechał, no nie da rady. Sytuacja, że mam z kolesiem gdzieś w nocy pojechać na swój koszt występowała już wcześniej z 15x. Niestety zawsze zapominał portfela, akurat nie miał czy takie tam. Na browar ma,na fajki ma, na imprezy ma tylko dla mnie nie ma i ja mam być posłuszny?

Odpowiedz
avatar spy02
12 14

@soraja: Powiedziałaś zdanie-klucz: "rozliczałam się zawsze później". Z tego co pisze autor historii jego "kolega" nie planował rozliczyć się, a numer z bankomatem później był starym dobrym numerem na wywinięcie się od zapłaty za paliwo.

Odpowiedz
avatar Devotchka
12 12

@soraja: I tu pojawia się magiczne "przysługa za przysługę". Niestety, ale wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że przysługi mają to do siebie, że lubią być zapominane. W szczególności te pieniężne. Kiedyś pożyczałam ludziom pieniądze, ale teraz niestety już odmawiam. Wkurzało mnie, że ludzie pamiętali, że są mi winni 20 zł, jak byli w rzeczywistości winni 25(może odejmowali jako wat?). Oczywiście oddawali pieniądze jak im się podobało - miesiąc czy dwa później. Wkurzało mnie to, bo kiedy ja pożyczyłam od nich dziesięć groszy, ponieważ powiedzmy mi na coś zabrakło to dnia następnego przynosiłam im w zębach pięćdziesiąt groszy. Oczywiście brali je bez zastrzeżeń. Był to więc niesprawiedliwy podział, któremu postanowiłam nadać kres

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@soraja: tak, o ile przyjazn zaklada odwdzieczanie sie. w tym przypadku tego nie widac ale racja, autor mogl przez tel zaznaczyc, ze oczekuje zwrotu za paliwo

Odpowiedz
avatar krys89
9 21

Trzeba bylo od razu powiedzieć żeby kasę przyszykował , a nie dopiero jak po niego przyjechałeś , dodatkowo zależy jaka to jest przyjaźń bo może np. go kilka razy obżarłeś czy zakładała jakąś kasę za Ciebie i potem jakoś "zapominał" czy możliwe że robił dl;a Ciebie jakieś ciężkie fizyczne prace. Oczywiście fakt jest faktem że jak się komuś za darmo kilka razy pomoże to potem on stwierdzi że to nasz psi obowiązek :/

Odpowiedz
avatar Alberto
8 8

nie rozumiem zachowania kolegi, ja jezdzę z koleżanką na zajęcia na studia i daję jej na paliwo. niby mam nic nie dać bo po drodze? a tu że nie dość że pózna pora to spora odległość.

Odpowiedz
avatar obserwator
8 8

Jak w zakończeniu bajki: Chytre lisisko zostało wystrychnięte na dudka.

Odpowiedz
avatar baszon
-1 5

Twój czas, ale i też eksploatację pojazdu. Kierowca płaci nie tylko za paliwo, dochodzi jeszcze ubezpieczenie, przeglądy, ewentualne naprawy samochodu. Do tego podczas jazdy zużywają się elementy eksploatacyjne tj. hamulce, bieżnik opon itd. Samochód to jedna wielka skarbonka, ale niektórzy tego nie rozumieją, no bo co szkodzi tylko podwieźć.

Odpowiedz
avatar Felcia
6 6

Jak ja bym chciała teraz tyle za gaz płacić :(

Odpowiedz
avatar man_margines
-5 21

Przysługa - z pierwszego z brzegu słownika w internecie wynika, że jest to uprzejmość lub grzeczność. Pytam się was, od kiedy uprzejmości lub grzeczności dla ludzi (kolegów w dodatku) są odpłatne? Może pomyliło ci się autorze z usługą? Historia - ściana tekstu o żarciu się z kumplem jak twierdzi autor, o 14 złotych i 40 minut chociaż wcześniej zgodził się na przysługę. Masz autorze w rodzinie żydów? Tak z ciekawości pytam. Ja bym nie chciał się z tobą przyjaźnić, a jak już o tym mówię to w ogóle z ludzi twojego pokroju. Jak pomagasz staruszkom przejść przez ulicę to też mówisz, że 5 złotych się należy bo zmarnowali twój czas czekając na zielone?

Odpowiedz
avatar Iselin
9 9

@man_margines: Uprzejmością jest poświęcanie swojego czasu o późnej porze w dzień wolny i udostępnienie samochodu. Czy jakby ktoś poprosił Cię o przysługę, weźmy na to, pójście do sklepu, to czy oczywistym jest dla Ciebie,ze w jej ramach pokryjesz wszelkie koszty tych zakupów?

Odpowiedz
avatar Bronzar
1 1

@man_margines: Usługa byłaby gdybym policzył swój czas, dodał porę nocną, podliczył cenę paliwa łącznie z dojazdem do 'klienta'. Swój samochód, czas, umiejętności w porze nocnej oferować chciałem za darmo. Nie moja wina niestety, że auto bez paliwa mi nie jeździ :/

Odpowiedz
avatar Zimny
0 0

"Masz autorze w rodzinie żydów?" I mówi to koleś z żydkiem na profilowym...

Odpowiedz
avatar Catequil
-4 22

Boże, robić taką scenę o 14 zł, jeszcze w sytuacji gdy sam mówisz, że to był twój dobry kumpel -.- Naprawdę, trzeba być totalnym złamasem, żeby przy ludziach wywlekać brudy (bo przecież specjalnie czekałeś na to, by to powiedzieć na stacji benzynowej). Ale cóż, widzę, że komentarz zostanie zminusowany, bo na piekielnych same liczykrupy i skąpiradła, sądząc po komentarzach.

Odpowiedz
avatar Felina
9 9

Catequil, faktycznie, jest tu kilka skąpiradeł, które by pożałowały kumplowi 14 złotych za podwiezienie jego własnym samochodem w środku nocy na niemałą odległość. Trzeba wstydu nie mieć, by oczekiwać, że kolega będzie woził tyłek i samemu nie wyjść z propozycją co najmniej zwrotu za paliwo. Mi by było wstyd nawet wyciągać kumpla z domu o takiej porze, a co dopiero wykręcać się od płacenia! Inna sprawa, że (jak wynika z historii) koleżka Autora nie raz wymigiwał się od zwrotów pieniędzy. Z tą stacją to może i dobra terapia. Możliwe, że się czegoś nauczy.

Odpowiedz
avatar Jerry_Cornelius
5 5

@Catequil: Sugeruję się wczuć w rolę kierowcy/posiadacza samochodu. Nie dość, że autor poświęcił czas dla kolegi (jazda w nocy, gdzie normalni ludzie śpią) policzył mu tylko za gaz pomijając fatygę za jazdę w nocy. Przyzwoitością było już by przyszykowanie $$ - odpalenie za chęci i za paliwo, a nie na "sępa". Niestety najczęściej Ci, którzy chcą przysług są liczykrupami i skąpiradłami ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@Catequil: tu 14 zl, tam 14 zl i sie robi 200...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 19

Rozumiem, że zanim dowiozłeś nieszczęśnika na stację, by go tam potem zostawić, nie chciało ci się kutwić na paliwie? Znaczy, że na stację auto dojechało na wodę, czy jak? Taką ci to przyjemność sprawiło zostawianie go o północy kawał drogi od domu? I ty nazywasz siebie kumplem?

Odpowiedz
avatar piekielnypiekielnik
0 0

@AliceBloom: Gdyby mnie ktoś tak obrobił w przeszłości jak autora ten "nieszczęśnik", to byłaby to przyjemność. Może kolega się nauczy że wypada liczyć się z kosztami jeśli prosi się kumpla w NIEDZIELĘ O 23.00 o podwiezienie samochodem .Oczekujesz, że autor będzie całował po rękach "kumpla"który go oszukuje?Jeśli tak to zamieść w gazecie ogłoszenie, że podwieziesz każdego o dowolnej porze na swój koszt i mu dopłacisz.Ciekawe, czy wtedy będzie ci tak żal tego "nieszczęśnika".

Odpowiedz
avatar doktorek
2 10

Faktem jest, ze nic tak nie denerwuje jak cwaniactwo i naciągactwo. Z drugiej strony tam gdzie zaczynają się rozliczenia finansowe, tam, według mnie, kończy się przyjaźń

Odpowiedz
avatar bsch
15 17

W Polsce tak to jest, jeśli masz czelność żądać zapłaty za pracę, albo nie dajesz się wykorzystywać to znaczy że jesteś Żydem, złamasem, skąpiradłem i ch*jem.

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
6 6

Około godziny 23-ej to nawet bym telefonu nie odebrał.

Odpowiedz
avatar piekielnypiekielnik
1 1

@Soraiya_Farooq: "Dobry kumpel już pare razy go oszwabił na podwożeniu ,więc autor mógł prosić o choćby 150 złotych za wszystko więc to 14 złotych było symboliczne ,ale skoro to tak mało to chyba kolega mógł zapłacić albo poprosić dziewczynę, a nie próbować użyć po raz enty sposobu na uniknięcie tego.

Odpowiedz
avatar bizarrotron
0 4

Trochę niekonsekwencji widzę w tej historii- nie mogę się oprzeć wrażeniu że jest jakby trochę 'podkolorowana'. Generalnie daleki jestem od potępiania autora, ale faktycznie znając wybiórczą pamięć kolegi niewspomnienie o zwrocie za paliwo juz na etapie rozmowy przez telefon wydaje się nielogiczne. Niewspomnienie o tym nawet w drodze na stację benzynową, i robienie sceny dopiero tam tez jest jakby nienaturalne. Jeżeli to faktycznie 'dobry kolega', z kolei, to jest to jeszcze dziwniejsze, bo nie bardzo widzę jak taka pijawka może być za takiego uważana- szczególnie jeśli dialogi przytoczone zostały precyzyjnie. Ktoś taki byłby po prostu skończonym dupkiem, i motywacja do wyświadczenia mu przysługi byłaby u zdrowego człowieka zerowa. Dodatkowo ciekawi mnie na jakim etapie ostatniej konwersacji 'kolega' wysiadł z samochodu- tej informacji nie ma i nic na ten fakt nie wskazuje, az do momentu kiedy autor ma nierealnie wręcz fartowną szansę żeby odjechac i się odegrać. Jeżeli kolega naprawdę jest taką łachudrą, to nie wydaje mi się żeby wysiadł z samochodu ot tak sobie i kontynuował rozmowę przez szybę- raczej wykorzystałby to że jest juz w aucie zeby dalej smęcić kierowcy. Reasumując- fajna historia i opisane zachowanie autora w moim odczuciu usprawiedliwione, ale szczegóły nie trzymaja mi się kupy.

Odpowiedz
avatar broneq
3 3

TEŻ MIAŁEM TAKIEGO KOLEGĘ! W dzieciństwie na mojej ulicy mieszkał mój równolatek. Zawsze trzymaliśmy się razem, a że on jest półsierotą (tata był w SB i go zabili zaraz po stanie wojennym) i przez to nie raz mój Tata naprawiał mu rower, nie raz braliśmy go na wakacje z nami (jego mama się oczywiście dorzucała, ale nie wiem ile). Z wiekiem jak nasze relacje uniezależniły się od rodziców zaczęły się problemy. A to podrzuć mnie tu, a to tam, a to kupuję samochód to podjedź ze mną i mi doradź (a na tym się akurat dobrze znam). Jak innym pomagam z samochodami to poza paliwem zawsze dostaję obiad w trasie, 0,7L po zakupie auta. Tu zero. Ba raz nawet zostałem oskarżony, że źle doradziłem, jak po 9 miesiącach skandalicznej eksploatacji padła mu pompa paliwa w dieselu. Ale jak mu mówiłem o wymianie płynów i laniu dobrego paliwa to on załatwiał "od znajomego tirowca" i pewnie zamiast ropy lał opał! Zaczął się spotykać z dziewczyną. Bardzo miła fajna laska. Zaskoczyli (planując już ślub) i przyszli do nas z zaproszeniem. Tak wyszło, że ja brałem ślub w sobotę, a on w niedzielę. Więc oni do nas nie przyszli i my do nich tez nie. Ale my chociaż do kościoła w niedzielę przyszliśmy do nich i życzenia i małą kopertę daliśmy. Przyjęcie było minimalistyczne i nie mam za złe, że nas nie zaprosił. Potem urodziła mu się córka i oczywiście dowiedziałem się od jego mamy, bo sam nie raczył się pochwalić. Tak samo było jak poleciłem mu zakład LPG. Obiecywał piwo przez 2 miesiące. Potem już nawet nie pytałem kiedy ma czas się spotkać. No po prostu MILION SYTUACJI, w których pomagałem mu a on obiecywał wdzięczność, której nigdy się nie doczekałem... TOKSYCZNY PRZYJACIEL - tak jak ten z tego tekstu.

Odpowiedz
Udostępnij