Moja mama pracuje na okienku w Poczcie Polskiej - każdy pieniądz się przyda, a i na jakąś emeryturę wypadałoby zarobić. Toteż pracowała dzielnie mimo tego, że cierpi na silną alergię. Dziś jest już o wiele lepiej, bo jeszcze 6 lat temu lista tego, co jej szkodzi była dłuższa, niż tego, co było dla niej neutralne. Mimo tego daleko jej do miana osoby zdrowej. Kilka lat temu z powodu rzeczonej alergii rzuciło jej się na układ oddechowy i głos. Ciężko jej się oddychało, a mowa sprawiała jej wielką trudność i ból. Jeśli już coś wydukała, to miała tak zachrypnięty głos, jakby przepracowała 40 lat w fabryce azbestu. Postanowiła pójść na zwolnienie. W końcu została wezwana przed oblicze komisji ZUSowskiej. Po przejrzeniu wszystkich papierów i krótkiej naradzie, komisja wydała opinię negującą zasadność zwolnienia. W jaki sposób to uzasadniła?
Pani nie jest potrzebny głos do pracy.
Nie, wcale :)
ZUS
...skoro Kowalczyk może zdobyc medal olimpijski ze złamaną kończyną, to kobiecina z silną alergia nie może na poczcie pracowac...?
Odpowiedz@Karl: Z takimi blokerami jakie ona pewnie dostała pobiegłbyś i ze złamaną nogą.
Odpowiedz@Karl: skoro w niektórych miejscach ludzie pracują po 16 godzin za miskę ryżu, to ty byś nie mógł? Ta sama logika...Jak ktoś cierpi na kult jednostki (jak twoja Kowalczyk zacznie brać narkotyki, też wszystkich będziesz do tego namawiać?) to niech sam się leczy, a nie zachęca innych do lekceważenia zdrowia.
Odpowiedz@soraja: chwila moment :) jaki kult jednostki? jakie narkotyki? spore dopowiedzenie,ale to typowo babska cecha... (dodam, że żart o Kowalczyk i ZUSie w sieci krąży od dłuższej chwili, ale mój błąd, nie dałem emota na końcu wypowiedzi...)
OdpowiedzCi z ZUSowskiej komisji widać lubią chodzić na pocztę, gdzie pani w okienku nawet nie odburknie im na dzień dobry, nie mówiąc już o udzieleniu jakichkolwiek informacji. :)
OdpowiedzTo dobrze, że nie przyznali. Bo gdyby za takie błahostki przyznawali, to prawdziwie chorzy ludzie nie dostaliby zwolnienia. Głos faktycznie nie jest taki ważny, ważne, że jest w pełni sprawna psychoruchowo i może wypełniać swoje obowiązki, a co lepsza w ogóle udać się do pracy. Gdy inni bez nogi czy z poważnymi schorzeniami mieliby trudność z pójściem do pracy.
Odpowiedz@Zerzoha: Wyobrażasz sobie brak możliwości rozmowy z klientem w okienku pocztowym? Bo ja sobie ni cholery nie wyobrażam :) Na kartce miała mu pisać? :D Wybacz, ale w pracy na okienku szybciej da sobie radę osoba bez nogi, niż bez głosu :)
Odpowiedz@Zerzoha: Matka wie, że ćpiesz?
Odpowiedz@Zerzoha: Niedobrze. Zauważ, że tu chodziło o zwolnienie lekarskie, nie o rentę. Jak osoba chora ma iść do lekarza, na rehabilitację, do szpitala, na zabieg - krótko mówiąc: jak ma ratować zdrowie, nie przedstawiając pracodawcy zwolnienia? A zaniechanie leczenia w konsekwencji oznacza: 1. Liczne wizyty lekarskie, pobyty w szpitalu, zabiegi i refundowane leki za kilka lat - czyli koszty dla NFZ (znaczy - podatników). Plus ciągłe L4 z powodu zabiegów i pobytów w szpitalu. 2. Utrata głosu, poważne zaburzenia immunologiczne (alergia jest autoagresją, organizm może potem nieprawidłowo reagować na inne problemy), problemy laryngologiczne i pulmonologiczne - czyli kalectwo. 3. W konsekwencji p. 1 i 2 - renta, czyli kolejne obciążenie finansowe. O czymś takim jak nielegalność okaleczania ludzi nie wspomnę. To chyba lepiej, żeby teraz posiedziała choćby i z rok na zwolnieniu/czasowej rencie i podkurowała się nieco?
Odpowiedz@didja: Ale kto powiedział, żeby na tym samym stanowisku pracowała, przecież może zamienić się z koleżanką/kolegą na pewien okres czasu. Alergia to nie ostatnie stadium SM, by leżeć w domu i czekać na efekt odczulania.
OdpowiedzMoim zdaniem dobrze że lekarze wydali taką decyzję. Sam jestem alergikiem mam alergię na pyłki sosny, i nie kiedy duszę się i wymiotuję w jednym, dobre leki i wszystko porządku.
Odpowiedz@Zlotowa85: Rozumiem, że mając alergię na pyłki sosny, przebywasz osiem godzin dziennie w otoczeniu pylących sosen i pracujesz głosem, kiedy dusisz się i wymiotujesz w jednym? Myśl trochę! Skoro kobieta ma alergię w pracy, gdzie ma dzień w dzień osiem godzin dziennie kontakt z kurzem, roztoczami i paroma innymi czynnikami drażniącymi - to guzik da jej "dobry lek", bo w takiej sytuacji żaden nie będzie dość dobry.
Odpowiedz@didja: Mimo wszystko leki antyalergiczne potrafią wytłumić reakcje alergiczne.
Odpowiedz@bronksiu: Wytłumić w jakim sensie? Zamaskować? Owszem. A choroba się rozwija. To jak z NLPZ bez recepty, które reklamy (a i nierzadko lekarze) każą brać na bóle stawów. Tymczasem myślący reumatolodzy alarmują, że taka postawa sprawia, że pacjent trafia do reumatologa, gdy ma stawy już zniszczone i o wyleczeniu nie ma mowy. Kolejność powinna być odwrotna: najpierw diagnostyka i wdrożenie leczenia, a maskowanie objawów jako drugi punkt. Czyli najpierw robimy diagnostykę, ustawiamy kobiecie leczenie i odsuwamy ją od źródła choroby, a jak unormujemy organizm, to powoli włączamy ją w stary rytm. Ale żeby tak zrobić, trzeba ją wysłać na zwolnienie lub czasową rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy - zanim choroba tak się rozwinie, że bohaterka stanie się trwale całkowicie niezdolna do pracy. I to jest właśnie problem polskiej polityki nie tylko zdrowotnej - żadnego przyszłościowego myślenia, żadnego planowania całokształtu. Jakoś to będzie, a po nas choćby potop...
Odpowiedz@bronksiu: Mam za sobą 5 lat odczulania. Podstawą leczenia alergii jest zminimalizowanie kontaktu z alergenem. Bez tego całe odczulanie można o kant d**y potłuc.
Odpowiedz@didja: Alergia jest winą życia pod kloszem, więc niech cierpi, że za młodu nie przyzwyczaiła organizmu do walki z drobnoustrojami chorobotwórczymi. A jak wiadomo zachuchany organizm się nudzi i z tej nudy "walczy" z alergenami, które normalnie były by obojętne. A nie, niech w domu siedzi nic nie robi, a alergii i tak nie wyleczy. Jednak widocznie Wy lepiej wiecie, więc szkoda słów. Radziłabym najpierw zajrzeć do podstaw powstania alergii oraz jej dalszego rozwoju.
Odpowiedz@archeoziele: Odczulanie polega na podawaniu coraz większej dawki alergenu w odpowiednim czasie, co powoduje zmniejszenie objawów tejże choroby. Pewnie z odczulaniem miałeś/aś tyle samo do czynienia, co ja z fuzją jądrową na słońcu.
Odpowiedz@Zerzoha: a do tego pewnie jeszcze nieprzyjemnym głosem (!) burknęła nieraz na petenta, oraz miała dziadka w Wermahcie.
Odpowiedz@Zerzoha: Nie do konca masz racje twierdzac, ze 'alergia jest wina zycia pod kloszem'. Sa rozne rodzaje alergii, co chyba Ci umknelo podczas nauki. Alergia nabyta na przyklad powstaje w wyniku kumulacji alergenu w organizmie. Mozesz stykac sie z alergenem przez 30 lat i nie miec absolutnie zadnej reakcji. Ale w pewnym momencie osiagasz maxymalna dawke alergenu i Twoj organizm zaczyna sie bronic, a Ty zasilasz grono alergikow. I w tym momencie to wlasnie brak zycia 'pod kloszem' spowodowal ze dopadla cie ta choroba. Poza tym niektorzy sa genetycznie uwarunkowani do reakcji alergicznych. Czy wystepowanie autoimmunologicznej reakcji u niemowlecia tez bedziesz tlumaczyc zyciem 'pod kloszem'? Fragment o znudzonym organizmie nawet nie komentuje, wez to moze skasuj, bo az wstyd. Ogolnie mala rada ode mnie: zanim zaczynasz pouczac tu wszystkich, to zapraszam do odrobienia lekcji. Bo zajmujac stanowisko w temacie o ktorym nie masz pojecia, po prostu sie osmieszasz.
Odpowiedz@Pennywise: A moja rada ode mnie: Przeczytaj kilka artykułów na temat wyników badań odnośnie alergii i nadmiernej higieny w życiu codziennym. A tak na marginesie, nie dane było mi wymienić przyczyny alergii, gdyż zabrakłoby mi czasu na bezsensowne przekomarzanie się z obcą osobą. To właśnie Ty się nie ośmieszaj, myślisz, że nie wiem co robisz jak ktoś zacznie negować Twoje dotychczasowe "myślenie"?
Odpowiedz@Zerzoha: Pod kloszem nie żyłam, nikt na mnie nie chuchał. Wiem na czym polega odczulanie. Jednak aby miało sens, pierwsze dawki alergenu muszą być jak najmniejsze. To oznacza również ograniczenie ryzyka z zewnątrz. Odczulano nie na pyłki traw. Kurację rozpoczęłam tuż po zakończeniu sezonu pylenia, tak aby do początku kolejnego sezonu nabrać już odporności. Czyli jednak się nie znasz.
Odpowiedz@Zerzoha: Zapraszam do ustosunkowania sie do mojej wypowiedzi, bo jak narazie napisalas nie na temat :) Zauwaz ze ja nie podwazylem Twojej wypowiedzi w calosci, napisalem ze nie masz pelnych wiadomosci w temacie. Zwroc uwage na zwrot 'nie do konca masz racje', dosyc latwo zauwazyc gdyz zauczalem od tych slow swoj komentarz. Co nie zmienia faktu ze wrzucilas do jednego worka wszystkie rodzaje alergii, a tymczasem nawiazujesz tylko do czesci przypadkow. I na podstawie tej czesci wyrokujesz o calosci. A to juz jest osmieszanie sie w stosunku do kazdego, ktory ma nieco wieksza wiedze w temacie. Co do marginesu to nie bardzo rozumiem do czego zmierzasz, bylbym wdzieczny jakbys mogla nieco wyjasnic.
OdpowiedzFake - lekarz wydaje orzeczenie o czasowej niezdolności do pracy-popularny druk L4 - w związku z choroba, a nie warunkami pracy. Komisja sprawdza czy rzeczywiście człowiek jest chory, czy leży gdy ma leżeć, itp, a nie orzeka o zdolności do pracy(przecież nie chodzi o rentę)
Odpowiedz@Debren: ROZPORZĄDZENIE MINISTRA PRACY I POLITYKI SOCJALNEJ z dnia 27 lipca 1999 r. w sprawie szczegółowych zasad i trybu kontroli prawidłowości wykorzystywania zwolnień lekarskich od pracy oraz formalnej kontroli zaświadczeń lekarskich. (Dz. U. z dnia 9 sierpnia 1999 r.) § 2. Kontrola formalna zaświadczeń lekarskich polega na sprawdzeniu, czy zaświadczenie: 1) nie zostało sfałszowane, 2) zostało wydane zgodnie z przepisami w sprawie zasad i trybu wystawiania zaświadczeń lekarskich. Dziękuję, dobranoc :)
Odpowiedz@kominek: Te przepisy nie odnoszą się do sprawy z historii. W tym przepisie chodzi o to, czy zaświadczenie nie było fałszerstwem i czy wszystko formalnie przebiegało wedle przepisów. Tylko tyle. Jeżeli lekarz powiedział, że jest choroba, która wymaga zwolnienia i dał L4 to jak to niby jakaś komisja ma podważyć? No jak? Że pacjentka nie ma alergii?
OdpowiedzJeżeli lekarz stwierdził, że konieczne jest leczenie w domu, zdiagnozował chorobę i wysłał pacjentkę na zwolnienie czyli "L4", to lekarze z ZUSu nic nie mogą zrobić. To nie jest renta, to jest tylko czasowe zwolnienie z pracy by pacjent mógł w spokoju wyzdrowieć i do niej wrócić. No chyba, że w historii zabrakło najważniejszej informacji, że jednak chodziło o rentę i oni to skontrolowali. Bo tak to jest bez sensu biurokraci z ZUSu nie marnują swojego cennego czasu an takie durnoty jak sprawdzanie zasadności L4. Kawa się sama nie wypije, a ciastka nie zjedzą. ;) Pracownicy niższego szczebla z ZUSu co najwyżej sprawdzają, czy osoba na L4 naprawdę jest chora i siedzi w domu/na działce/w sanatorium i regeneruje się, a nie zapierdziela na czarno. PS I jeszcze jedna sprawa. Lekarz stwierdził chorobę i zalecił w czasie leczenia przebywanie w domu i nie pracowanie. Powodem zwolnienia lekarskiego była ciężka alergia, a nie brak możliwości mówienia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2014 o 12:08
@Draco: Nie pamiętam dokładnie, o co chodziło, choć sądzę, że chodziło o zwolnienie lekarskie. To było kilka lat temu, a mi się po prostu ta historia przypomniała :)
Odpowiedz@kominek: To sprecyzuj to. Moim zdaniem na 99% Twoja mama starała się o rentę i wykazywała niezdolność do pracy z powodu kłopotów z mówieniem. W takim wypadku, niestety, opinia komisji była prawidłowa. Co ważne oznaczał ona tylko tyle, że utrudnienia w mówieniu nie powodują niezdolności do pracy - jeżeli nie w okienku to np. w sortowni listów. Zwolnienia typu L4 nie są tak kontrolowane. Po prostu nie ma do tego czasu i ludzi w ZUSie. Dopiero jak ktoś "życzliwy" da cynk do nich, że Kowalski ma L4, a ze szwagrem dom buduje, to wtedy ruszają na kontrolę. Sprawdzanie każdego zwolnienia byłoby Armagedonem, bo np. w sezonie zachorowań na grypę i inne "przekichane" choroby, to kontrolerzy z ZUSu odwiedzali by chyba co trzecie mieszkanie i sprawdzali, czy chorzy na pewno są chorzy.
OdpowiedzPo pierwsze nie ma już L4 jest tylko druk ZLA. Po drugie ZUS losowo kontroluje zwolnienia celem stwierdzenia czy pacjent rzeczywiście takowego wymaga i czy stosuje się do zaleceń (np. leżenie w domu przy wpisanej jedynce). Jeśli lekarz orzecznik po badaniu uzna, że danemu pacjentowi ZLA się nie należy/powinno być krótsze to automatycznie ZUS anuluje dalszy ciąg zwolnienia. Jedyne co wówczas może zrobić pacjent to odwołać się a jedyne co może zrobić lekarz uważający, że jednak racja jest po jego stronie (i zwolnienie się pacjentowi należy) to wypisać następne od daty kolejnej wizyty w przychodni.
Odpowiedz"Pani nie jest potrzebny głos do pracy." "A wam najwidoczniej mózg"
Odpowiedz