Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeżdżę na taksówce. Praca ogólnie wesoła, jednak ma swoje piekielności. Oto parę…

Jeżdżę na taksówce.

Praca ogólnie wesoła, jednak ma swoje piekielności. Oto parę z nich.

1) Największy zarobek jest zawsze w weekendowe wieczory. Ludzie tłumnie wlewają w siebie hektolitry alkoholi wszelkiej maści i pchają się na grupowe lokale muzyczne zwane potocznie "klubami". W tych porach mam dużo kursów z osiedli do centrum więc wiozę często klientów odstawionych elegancko i ładnie pachnących. Wszystko zmienia się kiedy mija północ. Wtedy właśnie Ci piękni i młodzi zamieniają się w narąbanych i brudnych imprezowiczów, którzy zapominają o podstawach kultury. Jeden kurs dobrze mi zapadł w pamięć.

Odbierałem wtedy klienta z okolic jednego z klubów. Na dzień dobry poczułem woń alkoholu gorszą niż w niejednym Pubie. Gość też ledwo chodził, więc spytałem wyraźnie o adres i czterokrotnie musiałem prosić o powtórkę. Cała trasa przebiegła pozytywnie do momentu jego osiedla. Tam okazało się, że jednak to nie te rewiry i klient chce gdzie indziej. Podał mi adres znajdujący się na drugim końcu miasta. Pojechałem tam ale w połowie drogi imprezowiczem zaczęło miotać po fotelu, werdykt prosty - Zaraz nastąpi ukazanie zawartości żołądka. Włączam awaryjne, hamuje i zjeżdżam na pobocze. Tam klient tylko otwiera drzwi i czyni swoją powinność, a ja biedaka trzymam za kurtkę żeby nie poleciał. Takich stopów miałem ze cztery na przestrzeni jednego kilometra, aż mnie dziw brał skąd taka pojemność u klienta. Pewnie jakieś mutacje na tych dzikich imprezach się odbywają.

Gdy dojechaliśmy do celu to klientowi nie pasowało, że zaparkowałem przy klatce i chciał dalej od niej "żeby żona nie widziała, że taksówą jechałem!". Wedle życzenia przejechałem 50 metrów dalej i nastąpiła płatność, wyszło ok. 50 złotych, za co klient zaczął się czepiać. Według jego myślenia, kurs był jak od centrum do drugiego osiedla, bo przecież pojechałem na zły adres i to moja wina. Ostatecznie rzucił mi wymiętolonym banknotem i wysiadając jeszcze wyrwał jeden element od drzwi. No to zaciągam ręczny i wyskakuje do klienta, że musi zapłacić za to co uszkodził. Tutaj na szczęście była tylko krótka sprzeczka, bo po argumencie "wezwę policję", uspokoił się i zapłacił za szkodę. Co poradzić, najlepiej na własny rachunek po ludziach naprawiać...

2) Niestety ale ta praca to też pasmo ludzkich historii, tragedii czy romansów, które ukazują się na fotelach mojego wysłużonego samochodu. Jedna z takich historii to kurs, gdy odbierałem klienta spod klubu ze striptizem. Wpierw miałem podjechać pod jeden dom, gdzie pan spokojnie wysiadł z taksówki, podszedł do skrzynki, wyjął pocztę i wrócił z powrotem. Bez mojej uprzedniej zaczepki zaczął opowiadać, że to poczta jego kochanki i on musi sprawdzać, czy ta nie ma jeszcze kogoś. Następnie kierowałem się do faktycznego domu klienta. Na miejscu doszło do płatności i wyszło koło 40 złotych. Klient zaczął szukać, marudzić, prosić o jakąś zniżkę, bo "tak fajnie nam się gadało". Ostatecznie zeszła jego żona i zapłaciła.

Tutaj historia się niestety nie zakończyła, bowiem nastąpiła kłótnia na poziomie drzwi-tylna kanapa. Żona klienta stała przy otwartych drzwiach i kłóciła się z klientem o jego "dzisiejszą wizytę u dentysty". Potem odesłała go do domu, a mi kazała jeszcze zaczekać. Po tych słowach poszła do domu, a ja dałem cynk do dyspozytorni o możliwości przedłużenia kursu. Po chwili żona klienta wróciła i zaczęła mnie prosić, abym pomógł wpakować męża do taksówki i zawiózł go do izby wytrzeźwień. Ja odmówiłem brania udziału w czymś takim i zasugerowałem, żeby zadzwoniła w takich sprawach po policję. Następnie dostałem litanie słowną, o tym jaki to mój klient jest zły, ile miał ze sobą pieniędzy na rzekome "bardzo drogie leczenie zębów". Prosiła mnie jeszcze o przebieg trasy, ale z racji polityki firmy w sprawach prywatności klientów, nie mogłem udzielić takiej informacji. Dowiedziałem się, że "w takim wypadku jestem cham i prowadzę do rozbicia rodziny" po czym trzasnęła drzwiami i wróciła do domu. Ja tylko znowu dałem informacje do dyspozytorni o zakończeniu kursu i odjechałem spod domu.

3) Zdrowa konkurencja to rzecz wspaniała, jednak w tym regionie rynku takie pojęcie nie istnieje. Notoryczne niszczenie pojazdów, zastraszanie taksówkarzy czy "łapanie brudów" to codzienność. Przykładem będzie walka sieci taksówkarskiej X z całą resztą. Otóż przykładem jest atak jaki ostatnio został przeprowadzony na korporacje w której jeżdżę. Wyglądał on następująco... Na wszystkie postoje, gdzie stała moja korporacja podjechał nieoznakowany samochód z którego wyszło pięciu rosłych karków. I podchodzili pojedynczo do każdego wozu powtarzając jedną formułkę.
- Tutaj Taxi X, masz stąd spie****** w przeciwnym wypadku pożegnasz się z furą/zębami/życiem. -
Starsi taksówkarze uciekali, młodsi starali się stawiać. Takie starcia były z góry nastawione na przegraną, ja osobiście odpuściłem i odjechałem. Jeden z moich kolegów się postawił, teraz niestety leży w szpitalu z połamaną ręką i nogą oraz wstrząśnieniem mózgu. Dodatkowo "nikt nic nie widział". Takie historie wyglądają jak z filmów, ale niestety taka jest prawda na polskim rynku taksówkarskim.

Sami widzicie, że jest to ciężka praca. Dlatego mam prośbę, nie wrzucajcie nas do jednego worka "złotów". Są też normalni kierowcy, którzy chcą tylko wykonywać swoją pracę.

Jeśli spodobają wam się moje opowieści to mam jeszcze masę historii, które przedstawię w najbliższym czasie.

taxi

by zlotafura
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
7 13

@gorzkimem: Puknij się w swój pusty łeb.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-5 17

Nie rozumiem tej części o izbie wytrzeźwień. Po co miałbyś tam odwozić typa? Jego żona myślała, że na izbie się od razu trzeźwieje i że będzie mogła z mężem jechać do dentysty?

Odpowiedz
avatar zlotafura
10 12

@fenirgreyback: Chodziło zwyczajnie o to, że klient był tak "naprocentowany", że jego żona chciała mnie poprosić o zawiezienie go na izbę. Takie rzeczy może robić tylko policja.

Odpowiedz
avatar mijanou
6 18

Staram się nie wrzucać wszystkich taksówkarzy do jednego worka 'złotów', choć czasem to nieładne określenie samo pcha mi się na usta- osobliwie w odniesieniu do taksówkarzy starszych ( z wyjasnień mojego Taty wynika, że za komuny taksówkarz to było panisko- ma taksówkę czekało się w ogonku na postoju a o żadnym "Hallo" taxi, czy innych wynalazkach nie bylo jeszcze wiadomo, kursy były drogie i to taksówkarz mógl sobe wybrać pasażera a nie odwrotnie, cop niejako tłumaczy niegrzeczność starszych taksówkarzy). Wymuszanie pierwszeństwa (nie takie oczywiste ale jednak przyhamować trzeba a potem dostojne wleczenie się przede mną) jest na porządku dziennym. Jako pasażer zostałam kilka razy przez starszych panów opierniczona, mimo, że taksówkę zamawiałam na konkretną godzinę i bylam punktualna ("ja tu 15 minut stoję i czekam na panią!"- jasne, mimo, że zamówiłam taksówkę na konkretną godzinę to już kwadrans wczesniej mam siedzieć w oknie i wypatrywać). Z sarkaniem, że wskazuję trasę krótszą niż ta, którą wybral pan taksówkarz też miałam do czynienia ( z taksówek korzystam gdy moje auto ma awarię i bardzo się spieszę ale jednak znam najkrótszą docelową trasę, która codziennie przemierzam). Dwa razy spotkalam się też z próbą naciągnięcia- w dzień powszedni próbowano mnie skasować jak za taryfę numer 2 ( choć nie jestem blondynką, której wystarczy pokazać sumę na taksometrze). Pomijam fakt, że często w odpowiedzi na 'dzień dobry' słyszę warknięcie: 'dokąd?!". Te wszystkie zachowania wykazują taksówkarze dobrze już posiwiali, wciąż chyba trwający w epoce głębokiego Gierka. Za nic nie wezmę też taksówki z postoju. A już osobliwie nieoznaczonej logo żadnej korporacji (jeszcze bywają taksówkarze niezrzeszeni)- wtedy kurs, za który zapłaciłam rano 15 zł potrafi kosztować i 30 (pomimo braku korków i innych parametrów usprawiedliwiających taką podwyżkę).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2014 o 5:53

avatar mijanou
10 20

A- jeszcze hit, bo zapomniałam. Będąc w odwiedzinach u koleżanki ( obce miasto), postanowiłyśmy posiedzieć i pogadać trochę w pubie. Pijane nie byłyśmy, ale wezwałyśmy taksówkę bo pora powrotu była mocno spóźniona. Byłyśmy punktualne, zachowywałyśmy się w taksówce grzecznie, na gimbazę nie wyglądamy już. Jednak musiałyśmy wysluchiwać komentarzy starszego pana o tym, ze jesteśmy "szpagatowa młodzież", czyli naciągana a w środku pusta, cokolwiek mialoby to znaczyć. W końcu ja nie wytrzymałam i spytałam pana jaśnie taksówkarza, czy zazdrości nam tylko dlatego, że czasy jego młodości już minęły, czy generalnie ma konkretne zastrzeżenia. Nie miał. Ale perorował dalej- do samego celu jazdy.

Odpowiedz
avatar Devotchka
6 6

@mijanou: Znam to zachowanie. Ja bym w takim wypadku poprosiła o wypuszczenie i powiedziała, że albo nie płacę, albo zgłoszę skargę. Ale to ja... łatwo mi puszczają nerwy. A co do jeżdżenia to niestety muszę się zgodzić, ale taksówki są moim zdaniem uczestnikami drogi, którzy najczęściej nic sobie nie robią z zasad. Oczywiście nie mam na myśli wszystkich taksówek, poza tym to może mam do nich niezwykłego pecha.

Odpowiedz
avatar mariamasyna
11 15

@zmywarkaBosch: "Żeby nie wrzucać wszystkich do jednego worka (..) dlaczego KAŻDY taksówkarz (..)" Absolutnie nie wrzuciłeś wszystkich do jednego worka...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 7

@mariamasyna: Proste: nie spotkałem NIGDY sytuacji gdy przy przejściu taksówkarz zatrzymuje się za a nie przed. NIGDY! Jeśli choć jeden taksówkarz zatrzymuje się inaczej niż opisałem to są już "dwa worki". Dlatego czekałem na odpowiedź od zainteresowanego a nie od osób postronnych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2014 o 9:32

avatar zlotafura
4 4

@zmywarkaBosch: Ja sam stosuje się do PoRD. Powiem szczerze tak, jestem w sumie w korporacji najmłodszy fachem bo raptem pół roku i zapewne jeszcze się nie "zezłotówiłem" ale wysadzam klientów w miejscach dozwolonych i jednocześnie najbliższych miejscu docelowemu. Nie wysadzałem nikogo jeszcze przed/na/za przejściem tylko podjeżdżałem na coś w miarę bezpieczniejszego np. Zatoczka znajdująca się 20 metrów dalej. Problem może być w tym, że wielu taksówkarzy oszczędza dosłownie każdą kroplę paliwa. To nie tyle przesada co chora mania, która zauważam u wielu moich kompanów z pracy. Nie oznacza to jednak, że wszyscy tak robimy :)

Odpowiedz
avatar Pelococta
11 11

Ale narzekacie... też czasami korzystam z taksówek, nigdy nie zdarzyło mi się być źle potraktowaną. Czasami taksówkarze są gadatliwi, czasem mniej, a czasem ograniczają się tylko do "Dzień dobry - dokąd - XX złotych - do widzenia". I nie mam o to pretensji, szczerze mówiąc najbardziej lubię tą ostatnią kategorię :P A na ewentualne przekłamania w taryfach trzeba mieć po prostu otwarte oczy. Taksówkarz nie jest osobą od dogadzania nam, pasażerom, ale od wykonywania usługi, jakim jest dowiezienie do celu. Autorze, bardzo szanuję Twoją pracę i jestem wdzięczna losowi, że w ogóle istnieje takie coś jak taksówka :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Nieuczciwa konkurencja, "kanały", pijani klienci- skąd ja to znam... :) Spędziłam półtora roku na dyspozytorni i dobrze wiem, jak piekielni potrafią być luzie. Choć taksówkarze to też temat na niejedną historię. Czekam na więcej :)

Odpowiedz
avatar zlotafura
4 6

@koniecznickiem: Wszystko zależy też gdzie jeździ. Ja się niestety spotykam z czymś takim bardzo często.

Odpowiedz
avatar maranocna
21 25

"Jeżdżę na taksówce." Ten wiatr we włosach, te zdumione spojrzenia innych kierowców...

Odpowiedz
avatar MalaMalinka
5 7

@maranocna: Bardzo trafne stwierdzenie. Uśmiałam się. :)

Odpowiedz
avatar zlotafura
6 6

@maranocna: Każdy musi mieć swój rozpoznawalny slogan, nawet jak brzmi dosyć ekscentrycznie ;)

Odpowiedz
avatar milkyway
-3 3

ciekawa praca w sumie, może jako reklama ten pan pracuje?

Odpowiedz
avatar Caryca
1 7

A ja tam nie lubię taksówkarzy. Ci co jeżdżą w moim mieście i ościennych zachowują się jakby byli królami dróg z nosem w górze twierdząc, że co im jacyś pomniejsi kierowcy będą miejsce na jezdni zajmować...

Odpowiedz
avatar obserwator
-1 5

Czyli - obserwując wolną konkurencję - wielu jeszcze żyje w epoce lat 90. Palone minibusy konkurencji itp. itd. A potem w niemieckich czasopismach czytywało się "Jak Polacy budują gospodarkę wolnorynkową". Tego typu materiały były lubiane, a dla prasy prawicowej istna woda na młyn! Tak patrzę, niewiele się zmieniło w tym kraju pod tym względem. Tylko się zastanawiam czy Polska zasłużyła na gospodarkę wolnorynkową. Może powinna być dyktatura, a niepokornych biuro podróży przy PZPR powinno wysyłać na wczasy. Na pobyt w leśnej głuszy. Kontakt z naturą. Jedzenie z ekologicznych upraw. Możliwość wykazania się inwencją twórczą. Wszystko w zamian za niewielką pomoc przy budowie torów szerszych... Albo wreszcie nagrywać ukrytą kamerą takie incydenty i organizować akcje, łącznie z zaangażowaniem snajperów. Pamiętajcie, że media z innych krajów tylko czekają na potknięcie, zatem materiały o takim haniebnym procederze są nadal chodliwe!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2014 o 20:18

avatar kokomando
1 1

Ciekawe historie z chęcią przeczytam więcej.

Odpowiedz
avatar Matys909
-2 2

Myślałem, że jeździ się taksówką a nie na taksówce. Piszcie poprawnie!

Odpowiedz
Udostępnij