Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

EDIT: Usunęłam zgodnie z sugestiami w komentarzach wstęp. Pozdrawiam O lekarzach ogólnie.…

EDIT:
Usunęłam zgodnie z sugestiami w komentarzach wstęp.
Pozdrawiam

O lekarzach ogólnie.
Każdy ma swoje racje. Moje ostatnie kontakty z lekarzami i pigułami - bo pielęgniarkami to tych pań nazwać nie chcę.
Zwykle leczę się prywatnie. Bo wiadomo co się dzieje z polską służbą zdrowia i co się będę użerać. Szkoda nerwów.
Teraz sytuacje właściwe:
1.(O)jciec leży w klinice oczekując na bronchoskopię. Wizyta rano:
(O) - Panie doktorze...
(D) - JA JESTEM PROFESOREM! - nadąwszy się pan profesor wyszedł.
Acha, ok zero wyjaśnień po prostu wyszedł. Ojciec musiał się dopytywać pań pielęgniarek kiedy co i jak.

2. Do kliniki nie dotarły jedne z wcześniejszych badań ojca. No to ja wru z mamą w samochód i rajd po szpitalach w celu wyciągnięcia owych. Szpital w którym leżał wcześniej - brak płytki, trzeba zaiwaniać tam gdzie robione - czyli szpital w innej dzielnicy. Jesteśmy w rejestracji do badań tomografu i prosimy o badania, że brak, że ojciec leży, że rak, że zagrożenie życia no i pani piguła:
- Nie ma.
- A mogłaby pani jeszcze raz sprawdzić, może gdzieś się zawieruszyło między innymi płytkami?
- Przecież mówię, że nie ma! - bierze tel i dzwoni do po przedniego szpitala - Co z wami, ludzi mi nasyłacie, MUSZĄ, być u was! Nie ma? Niemożliwe - prask słuchawką.- Słyszeli, że nie ma!
Mnie już ciśnienie rośnie, a raczej nerwowa jestem.
- A czy można w taki razie jeszcze raz wypalić płytkę? - pytam już przez zęby.
- Można - zgadza się łaskawie - będzie do odbioru jutro po południu.
- A dałoby się dzisiaj? Bo na jutro rano mąż ma przewidzianą bronchoskopię i kazali dowieźć dziś do 12stej. - mama już bliska płaczu.
- Nie. - widać focha jak stąd do księżyca.
Obok siedzi pani praktykanta i już z lekkim obrzydzeniem zerka na wszechwładną pigułę. Mój zgrzyt zębami straszy.
- To ja poproszę o spotkanie z panią doktór, która opisuje i wypala te płytki. - nie mam pojęcia czy to robi doktor czy technik.
- Będzie o 11stej.
- To my poczekamy.
Po 1,5h oczekiwania dostałyśmy płytkę od miłej pani praktykantki. Można? Można. Szkoda tylko tego tonu niesympatycznej pani. Wystarczyło powiedzieć normalnie, że trzeba poczekać.

3. Kuzynka ma dwójkę dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Oboje się okazało mają taką chorobę oczu, która nieuchronnie kończy się ślepotą. Nie ma lekarstwa, ani zabiegu. Słowa Pani Doktor na bezradne pytanie kuzynki co teraz?:
- Jak to co teraz? Musi zrezygnować ze szkoły muzycznej, normalnej i niech im pani znajdzie jakąś szkołę dla ślepych.- powiedziała pogardliwie przy słuchających ją dzieciach.
Gdybym ja była na miejscu kuzynki to pani doktor dostałaby z liścia.

W latach 90tych też było parę kwiatków, ale na to spuśćmy już zasłonę milczenia.

by anni_
Dodaj nowy komentarz
avatar mariamasyna
4 6

Jaki ma związek wstęp "Wczoraj na Fejsie wrzuciłam link do blogu opiewającego "uroki" pro-ana, po czym pod nim wywiązała się pyskówka dwóch osób." z całą resztą? Zaczynasz coś o jakiejś dyskusji na "Fejsie" a potem kompletnie o czymś innym.

Odpowiedz
avatar blabla
21 21

@mariamasyna: Właśnie też kompletnie nie rozumiem wstępów do historii typu "Wczoraj szłam do sklepu po chleb i mleko, spotkałam kota, który własnie wskakiwał na czerwoną skrzynkę na listy i przypomniało mi o to listonoszu, który zawsze roznosi awiza i ma grubą żonę. A żona mojego kuzyna jest piekielna, bo cośtam"

Odpowiedz
avatar mowgli
3 5

Co według ciebie miała zrobić lekarka opisana w 3 historii? Skoro, jak sama napisałaś, dzieci były chore nieuleczalnie, to słusznie poradziła kuzynce żeby zapisała je do specjalnej szkoły.

Odpowiedz
avatar anni_
-1 3

@mowgli: Tak, poradzić, ale ton wypowiedzi też jest ważny i może nie przy dzieciach, które reagują traumą emocjonalną?

Odpowiedz
avatar mowgli
6 6

@anni_: Jeśli chodzi o ton wypowiedzi, to masz rację, ale w kwestii przy dzieciach/ nie przy dzieciach się z tobą nie zgadzam. To twoja kuzynka spytała się lekarki co ma robić właśnie przy dzieciach, więc kobieta jej PRZY TYCH DZIECIACH odpowiedziała. Jeśli nie chciała, żeby dzieci tego słuchały, mogła przyjść do lekarza i porozmawiać z nim na osobności. Nie zrobiła tego- czyja to wina?

Odpowiedz
avatar joawk
0 0

W szkole muzycznej mojej córy było dwoje uczniów niewidomych i to już na II stopniu. Da się? Da się. Jeżeli dzieciaki maja talent, to brak wzroku nie jest wyrokiem, tylko nut muszą się uczyć na pamięć, bo nie podejrzą w trakcie koncertu.

Odpowiedz
Udostępnij