Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W związku z historiami Samanthy Fisher (#58087 i poprzednie) postanowiłam i ja…

W związku z historiami Samanthy Fisher (#58087 i poprzednie) postanowiłam i ja podzielić się swoimi doświadczeniami z końmi, czy raczej piekielnymi ludźmi, którzy ich dosiadają. Konie to wspaniałe, mądre i szlachetne zwierzęta ale często przyciągają dziwnych ludzi. Niestety, teraz już jeżdżę dość rzadko (czas)więc historie będą z czasów, gdy stadnina była moim drugim domem. O jeźdźcach niefrasobliwych.

1. "Businessmani".
Bo jeździć konno to przecież prestiż. Na pierwszą lekcję jazdy konnej (na lonży) należy ubrać się jak na galę czy na Hubertusa (białe legginsy, malinowy/czarny rajtrok, wyglansowane oficerki, biala koszula i krawatka). Koniecznym atrybutem jest też palcat. Na nic tłumaczenia, że koń może opacznie 'zrozumieć' dotknięcie palcata, nie mówiąc już o tym, że niektóre konie (te po przejściach) dostają piany na widok i dotknięcie palcatem. Hm... tak więc na pierwszej lekcji takich businessmanów uczyliśmy spadać. Tak by wiedzieli, jak spadać, by się nie połamać. Kilka razy pozsuwali się w stępie i już jakby mniej się wydawali eleganccy, a bardziej przybrudzeni. Znakomita część już na drugiej lekcji się nie pojawiała. Jednak garstka była uparta i przechodziła do dalszego etapu: jazda na paddocku czy krytym maneżu. Rozsiodłać i wytrzeć sianem konia po treningu? No żart? Wy wiecie, kim ja jestem? Nie wiemy, ale z końmi w życiu nie powinieneś mieć kontaktu, skoro ich tak naprawdę nie lubisz.

2. "Dokarmiacze".
Owszem. Każdy konik lubi jabłko, cukier w kostkach. Ale nie co minutę, na bogów! Nie można dawać koniowi pudełka cukru.

3. "Ogony".
Jeżdżą stępa lub dostojnym kłusem. A jednak zapisują się na jazdy w tzw. teren. Czyli tam, gdzie trzeba czasem pogalopować, przeskoczyć jakiś pieniek, leżącą gałąź czy wąski rów z wodą. Nieeee. On jedzie dostojnie. Leżącą niską przeszkodę ominie wstrzymując całą grupę i psując jazdę innym. Zostawić ogona na łasce losu nie można, bo wyjeżdża się grupą i wraca grupą. Poza tym, nie wiadomo, co taki pozostawiony sam sobie ogon zrobi z koniem.

4. Dzieci.
Nie da się niektórym rodzicom wytłumaczyć, że na terenie stajni nie ma opiekunek do dzieci. Nie da się wytłumaczyć, że dzieci nie powinny same wchodzić do boksów, że w stajni nie wolno krzyczeć, biegać i straszyć koni. Że nie można jeździć z kilkuletnim brzdącem na siodle przed sobą. Oni płacą za jazdę, więc pewnie i przedszkole na godziny powinno być w stajni.

5. "Płacę i wymagam".
To tacy, którzy sami konia nie osiodłają a potem nie rozsiodłają i nie wytrą. Bo płacą za jazdę. A tak w ogóle, to dlaczego to siodło jest takie stare? Nie, on nie chce tego konia, chce tamtego. Nieważne, że tamten koń jest 'trudny' i wymaga doświadczonej ręki. Spadł i się potłukł? Nasza wina! Bo co wy tu macie za konie jakieś dzikie! Jasne, specjalnie dla takich ludzi trzymamy kilka tarpanów ;)

stadnina

by mijanou
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 14

Miałam ogromne szczęście nie jeździć w żadnej szkółce, jednak i mnie dosięgnęły ich piekielności. Moja uczennica dwa razy w roku uczestniczyła we wczasach w siodle. Szkółki w założeniu miały uczyć dzieciaki jazdy, niestety było to tylko dojenie kasy. Mała godzinę dziennie spędzała w siodle, kręcąc się z kilkunastoma innymi dziećmi w kółku i próbując wykonać polecenia trenera. Po powrocie była bardzo dumna z nabytych umiejętności a ja siadałam i zaczynałam szlochać. Praca zaczynała się od oduczenia paskudnych nawyków i dopiero mogłyśmy przystąpić do dalszego szkolenia. Wiem, że takie "szkółki" istnieją, i patrząc na poziom dzisiejszego jeździectwa, obawiam się, że są w większości.

Odpowiedz
avatar mijanou
8 18

@Akacja: Nie bardzo rozumiem sens Twojej wypowiedzi. Naukę jazdy zaczyna się od 15-20 minutowych sesji jazdy na lonży (uczysz się tam na przykład anglezowania i 'miękkiego' spadania), więc kręcisz się w kółku na lonży. Nie wytrzymasz na pierwszej jeździe dłużej a potem i tak chodzisz jak kowboj. Potem przychodzi czas na jeżdżenie w kółko po paddocku i naukę galopu. W teren jeździsz wtedy, gdy Twoje umiejętności sa już dobrze wyćwiczone.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@mijanou: Dziewczyna podstawy miała za sobą. Wciąż wymagała stałej kontroli ale jej jazda była poprawna. Zapisała się na kurs dla dzieci i młodzieży średnio zaawansowanej, i liczyłam, że doszlifuje swoje umiejętności. Tymczasem jeden trener na ujeżdżalni nie jest w stanie ogarnąć jednocześnie 15 koni. Mała po powrocie oczekiwała, że koń sam skręci, tak jak to robił w długim "ogonku" w szkółce. Nawet przestała prawidłowo kłusować. Czułam, że cała moja praca została zniszczona.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

@Akacja: Jeśli ktoś myśli, że w grupie 15 osób z jednym trenerem podszkoli swoje umiejętności to jest w błędzie. Raz czy dwa miałam jednocześnie na ujeżdżalni trzy osoby i to już było trudne do ogarnięcia jeśli chce się prowadzić wartościowy trening.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Bryanka: Masz rację, niestety takie sytuacje mają miejsce dość często. Dzieci są zadowolone, bo pokręcą się na posłusznych konikach, i od razu się im wydaje, że ich technika jest świetna. Po powrocie do domów i stałych instruktorów jest płacz, bo koń nie słucha, po pani wymaga, bo coś tam. Ważne, że organizator jeździeckich wczasów zadowolony.

Odpowiedz
avatar SamanthaFisher
4 8

@Akacja: Większość koni w szkółkach to automaty albo reagujące na głos trenera (prowadzące zastęp) albo na to, co robią inne konie. "Hajs się zgadza" jak to mówi dzisiejsza młodzież, a osoba na kursie jest zadowolona, bo koń słucha i jest super. Gorzej jak zmieni szkółkę, dosiądzie nieskalanego duchem zastępu konia i jej prawdziwe umiejętności wyjdą na jaw. No, ale cóż.. takie jest życie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 14

Takie "Ogony" serio puszczaliście w teren z grupą zaawansowanych jeźdźców?

Odpowiedz
avatar AlexPlayer
11 13

Dobre pytanie :). A ja bym dodała grupę: "ja znam, ja umiem". Twierdzi to to takie, że pół życia w siodle spędziło, a potem przy ubieraniu konia usilnie stara się zamontować wędzidło za uszami. Na szczęście nie swoimi...

Odpowiedz
avatar Katka_43
5 9

@AlexPlayer: A ja bym dodała jeszcze grupę "Gucio mnie obchodzi co jest napisane na tabliczce".Mam konia i nie chcę,żeby oprócz mnie,córki i stajennego,ktokolwiek,cokolwiek dawał mu do zjedzenia.Mimo tabliczki "Koń prywatny,nie dokarmiać" nagminnie ludzie to robią,a celują w tym mamuśki,bo cyt."Oj tam.oj tam Kubuś tak prosił".

Odpowiedz
avatar SamanthaFisher
6 8

@Katka_43: U mnie to standard, że ktoś przychodzi dać koniowi żarcie, bo koń stoi przy dość uczęszczanej drodze na Niemcy. Gdy mówię "proszę zostawić ten chleb/marchewkę, dam jej w porze karmienia" zostaję obrzucona stekiem wyzwisk, bo "Zdzisia/Rysia/Jacuś chciał/a zobaczyć jak koń wpie..a". Mój koń to nie jest Ciuciu, geodetę portaktował zębami, a co jak potraktuje dzieciaka? Potem matka przyjdzie z tekstem, że koń agresywny i uśpić... No, ale ostrzegałam.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 5

Bryanko jakby to był dzieciak to pewnie byśmy sprawdzili jego umiejętnosci przez chwilę. Ale jeśli przychodzi dorosły facet i twierdzi, że jest zaawansowanym jeźdźcem to trudno mu kazać wjechać na paddock i popisać się umiejętnościami. No w końcu dorosły jest i odpowiada za swoje słowa. Niestety, potem w terenie to my za niego odpowiadamy. Z reguły w takich przypadkach grupa się dzieli i jedna część jedzie wybraną trasą a ogon pod opieką kogoś z patentem instruktorskim lub innego doświadczonego jeźdźca zmienia trasę. No co ma zrobić?

Odpowiedz
avatar Zmora
2 2

@mijanou: Tam gdzie ja jeżdżę, w ogóle nie ma czegoś takiego jak "zapisy na jazdę w teren". Jazda w teren jest częścią szkolenia, więc ruszamy na nią tylko od czasu do czasu, większość czasu spędzając jednak na terenie stadniny, więc trenerzy znają już swoich podopiecznych i wiedzą, kto w teren może jechać, a kto nie. EDIT: A przepraszam, "tam gdzie jeździłam", bo na studia wyjechałam i już nie jeżdżę. ;(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2014 o 17:23

avatar mijanou
0 2

Zmorko, oczywiście, że jazda terenowa jest kolejnym (chyba najwyższym) etapem szkolenia jeźdźca (oczywiście mówimy o jeździe rekreacyjnej). Jednak stadnina z czeoś utrzymywać się musi, stąd też nie znamy wszystkim 'przypadkowych' klientów. No a skoro dorosły facet deklaruje, że chce z nami w teren pojechać no to serio trudno mu kazać udowadniać swoje umiejętności. Gdyby to był dzieciak to co innego.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

mijanou, czyli osoby pełnoletnie, które pierwszy raz widzicie puszczacie od razu w teren bez 5minutowej rozgrzewki na ujeżdżalni, służącej oswojeniu się z nowym koniem? Nie chodzi tu o żadne popisywanie się, ale o zwykłe poznanie zwierzęcia. Można zarabiać robiąc "tereny" dla początkujących i dla zaawansowanych. Doświadczony instruktor bardzo szybko zorientuje się jak kto jeździ i jak przez to poprowadzić teren. Skoro stadnina odpowiada za jeźdźców to powinna w jakiś sposób zabezpieczyć swoje interesy, a tutaj pachnie to dyletanctwem.

Odpowiedz
avatar Vege
3 3

@SamanthaFisher: To podejdź do mamusi z papierkiem, niech napiszę oświadczenie, ze jak koń upie... li Zdzisi/Rysi/Jacusiowi paluszki to nie będzie wnosiła roszczeń - sama zrezygnuje z atrakcji karmienia konia przez dzieci

Odpowiedz
avatar malaja2
10 14

Najgorsze w tym wszystkim jest to że ludzie wiedzą wszystko najlepiej i nie ma co ich "pouczać". Tak jest w każdej grupie klientów, uczestników itd. Kiedyś lecąc samolotem słyszałam jak jakiś pan kłócił się ze stewardessa "że on pasów nie zapnie bo żadna kelnerka nie będzie mu rozkazywać";), nagminnie też ludzie łamią przepisy ruchu drogowego bo "po co te głupie obostrzenia a kierowcy jeżdżą tyle lat i nigdy nic się nie stało więc lepiej wiedzą". Zasady są wyznaczane z jakiś względów- "nie dokarmiać " to nie dokarmiać i tyczy to wszystkich odwiedzających. Nie znam się na hodowli koni (ani dbaniu o nie jako takie) ale podejrzewam że jak przy każdym zwierzątku są jakieś wytyczne jak powinno się postępować aby krzywdy nie zrobić ani zwierzęciu ani sobie. Kupe lat temu byłam w stadninie na wycieczce. Co mnie bardzo zmroziło to zabieranie na pamiątkę końskiego włosia z kity przez dzieci. Oczywiście to włosie nie było obcinane. Jak ktoś tam we wcześniejszych komentarzach pisał (chyba też w innej historii) z nieczułych dzieci wyrosną nieczuli dorośli.

Odpowiedz
avatar Altania
0 2

Z tym wlosiem to nic takiego. Watpie zeby na sile wyrywali. Ja jak czyszcze swojemu ogon to mam pelna garsc wlosow. Koniom po prostu czesto tak wypada wlosie z ogona. Watpie tez ze kon nic by nie zrobil gdyby mu naprawde wyrywali na sile;)

Odpowiedz
avatar Karl
4 8

eh koniarze... połowy słów nie rozumiem, mimo, że w moim ojczystym języku jest publikacja... :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Karl: Ciesz się, bo padłam czytając w jednym zdaniu "rajtrok i legginsy".

Odpowiedz
avatar chiacchierona
0 2

Jak zaczynałam moją, krótką niestety, przygodę z końmi to dziwiło mnie, że większość pracowników stadnin/właścicieli koni/instruktorów itp jest jakaś taka mało sympatyczna i niezbyt kontaktowa. Dopiero po jakimś czasie orientowałam się skąd taka duża nieufność w stosunku do nowo przybyłych. Mało, że roboty w takim miejscu nie brakuje to jeszcze trzeba użerać się z takimi przypadkami jak opisała Mijanou i wieloma innymi...

Odpowiedz
avatar Hobgobllin
10 10

1. Na pierwszą lekcję jazdy konnej (na lonży) należy ubrać się jak na galę czy na Hubertusa ( białe legginsy, malinowy/czarny rajtrok, wyglansowane oficerki, biala koszula i krawatka). Tak w zasadzie, to co to przeszkadza? Może śmieszyć, ale w niczym nie przeszkadza a już na pewno lepiej w oficerkach uczyć się jeździć niż np w adidasach. " że niektóre konie (te po przejściach) dostają piany na widok i dotknięcie palcatem." konie po przejściach absolutnie nie powinny być końmi na których ludzie uczą się jeździć. 2. jazdy w teren- teren terenowi nie równy, należy tak dostosować trasę żeby każdy sobie poradził. Można w teren wziąć początkującego, na spokojnym koniu na stępo-kłusa albo na spacerek na uwiązie- doskonale zdaje to egzamin np w Irandi w stajniach, których typowymi klientami są turyści, którzy z końskiego grzbietu chcą podziwiać widoki. Ogólnie zgadzam się z Tobą że ludzie są różni, ale na wszytko należy patrzeć z dystansem, ja nie mam problemu z tym, że ktoś przychodzi wsiada jeździ i idzie do domu ( płaci x zł więcej że ma konia gotowego i tyle.) btw. standnin to miejsce, którego przeznaczeniem jest reprodukcja koni,gdzie zysk przynosi ogólnie pojęta hodowla a Ty mówisz o stajni rekreacyjnej nastawionej na zysk z jazd.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2014 o 22:50

avatar mijanou
0 4

@Hobgobllin: nie, nazywam stadninę stadniną. Nie wiem, jak nazwać miejsce, w którym mieści się i stadnina i stajnia rekreacyjna. Możesz sobie zatem wybrać;)

Odpowiedz
avatar rtyu
0 0

O

Odpowiedz
avatar jewgienij
11 13

Z góry napiszę, że nie jeżdżę konno, więc proszę po prostu o wyjaśnienie. Co jest złego w tym, że ktoś chce zapłacić za to, że ktoś inny osiodła, rozsiodła i wyczyści konia? To chyba taka sama usługa jak każda inna. Jeśli ktoś nie chce, nie lubi, nie ma czasu i woli to zlecić komuś innemu, to w czym problem?

Odpowiedz
avatar estrie
0 10

@jewgienij: Bo kultura jazdy konnej polega na tym że: -idziesz do stajni i witasz się z koniem. -czyścisz go, okazując swoją sympatię i aprobatę. Pokazujesz mu, że jest dla Ciebie ważny i, że o niego dbasz. -wtedy można mu założyć uprząż i siodło i zabrać na padok (dla konia to wcale nie aż tak miłe). -jeździsz -zsiadając z konia poklepujesz go, dziękujesz za jazdę. -jeśli nie ma po tobie innych jeźdźców, odprowadzasz konia do stajni, zdejmujesz z niego klamoty, odwieszasz na miejsce. -jeśli jest pora - karmisz i poisz konika. Wiesz o co chodzi, tak naprawdę? Żebyś nauczył się pracować z koniem od początku, do końca. A jeszcze, nie daj Boże, wpadnie Ci pomysł posiadania konia? Musisz wiedzieć, że on też wymaga opieki i pielęgnacji. Poza tym, troszcząc się o konia, pokazujesz mu, że może Ci zaufać. Ponadto jazda to tylko pół zabawy. Całość jest wtedy, kiedy to Ty możesz zając się koniem, przebywać z nim. A nadto wszystko najważniejsza rzecz w stadninie: dyscyplina! Konie są zdyscyplinowane. Dlaczego ludzie nie muszą być? Mam nadzieję, że wyjaśniłam chociaż w części:).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lutego 2014 o 23:15

avatar jewgienij
3 3

@estrie: A jeśli Panu Leniwemu Bogatemu wpadnie pomysł posiadania konia, kupi go i zatrudni stajennego? :) Wiem, czepiam się!

Odpowiedz
avatar nasturcja
3 3

@estrie: a czy każdy kto przychodzi do was jest o tych zasadach informowany? Bo szczerze powiedziawszy jak czytałam historie to stanęło mi przed oczami dzieciństwo i awantura którą urządził mi instruktor, że nie osiodłałam sobie konia (bo nikt mi nigdy nie pokazał jak) i że nie chcętego zrobić (bo po prostu byłam za niska a rzucanie siodłem wzwyż uznałam za zły pomysł).

Odpowiedz
avatar Kamisha
2 2

@estrie: Miałam okazję w kilku róznych stadninach wykupić jazdy jako bardzo początkująca i NKT, NIGDZIE nie zasugerował mi, że mam z koniem robić cokolwiek oprócz jeżdżenia. Więc miło by było, jakbyś nie opisywała tego jako piekielność, bo ludzie zwyczajnie nie wiedzą, że tak trzeba, dopóki im nikt nie powie.

Odpowiedz
avatar DisposableTeen
1 3

@jewgienij: Ja na przykład znam sytuację, gdzie dziewczyna przyjeżdżała na każdą jazdę wystrojona jak na zawody, a żeby się nie pobrudzić... jej matka zatrudniła dziewczynę do czyszczenia, siodłania etc.: no bo kto bogatemu zabroni? (a potem te z zadartym noskiem się dziwią, że ludzie się z nich śmieją i krytykują, czemu w sumie się nie dziwię)

Odpowiedz
avatar orzechlaskowy
-2 4

@jewgienij: ale to przecież oto chodzi w tym sporcie, jezdziectwo to nie jest sama jazda. Osobie, ktora naprawde lubi konie, nie bedą przeszkadzały czynności, które trzeba wykonać przy koniu, wręcz, na przykład mi, sprawiają one przyjemność i jeśli ktoś nie ma ochoty tego robić to przepraszam, ale nie powinien jeździć konno, bo nie zasłużył by pracować z tymi cudownymi zwierzętami :)

Odpowiedz
avatar estrie
2 2

Hej! Trzymanie tarpanów to świetny pomysł! Gdybym to ja pracowała w stajni na Twoim miejscu, mój poziom irytacji doprowadziłby chyba do tego, że takiego tarpana bym diabłu z piekła wyciągnęła (ja spokojny człowiek jestem, ale szybko się denerwuję). Nie mam wiele wspólnego z końmi, od tak, raz w roku na obóz w wakacje, w roku szkolnym czasem udało się wyrwać do stajni. Ale nas nasi koniarze by najpierw zabili, a dopiero potem wystawili zakaz wstępu do stajni wystawili, gdybyśmy się tak zachowywali. Że też ludzie nie mają pokory.

Odpowiedz
avatar Asia_Odrzutowiec
4 4

Ja dodam od siebie jeszcze jeden typ osoby: dzieciaczki, którym rodzice kupili konie. Był czas, że pracowałam w stajni jako podaj-przynieś-pozamiataj. Ile się wtedy napatrzyłam na ten typ! Poznałam dziewczynę naprawdę zafascynowaną końmi, pomagała, czyściła, siodłała, wyprowadzała na padoki - ogólnie cud miód i orzeszki. Wszystko zmieniło się dosłownie w oka mgnieniu, gdy rodzicie postanowili sprezentować jej konia. Nagle coś jej odbiło, zaczęła być najmądrzejsza, przestała jeździć z trenerem, zaczęła wkładać swojemu koniowi do pyska takie wędzidła, że mnie by było strach na czymś takim jeździć. Koń zaczął chodzić zrolowany, zaczął być agresywny. Dziewczyna zaczęła przenosić się ze stajni do stajni, bo "wszędzie ją krytykowali". Dziwne, prawda? No i jeszcze warto do tej długiej listy dodać Szalone Dziewczynki Naturalistki i Rodziców-Którzy-Wiedzą-Lepiej-Od-Instruktorów. Mam wrażenie, że z roku na rok coraz więcej dziwnych ludzi korzysta z mody na jeździectwo. A szkoda, bo to piękne zwierzęta i cudowny sport.

Odpowiedz
avatar DisposableTeen
0 0

@Asia_Odrzutowiec: Albo takie dzieciaki właśnie mają kupowane konie super-hiper-ułożone, które ujeżdżenie i skoki jeździły na wysokich klasach i następuje zadzieranie nosa, bo one wszystko potrafią, jak to cudnie zbierają, a wystarczyłoby posadzić takiego na konia, który nie jest profesorem i samograjem i wychodzi, jaki to z niego jeździec... A koń zazwyczaj się marnuje i pod niewprawnym jeźdźcem psuje, a szkoda

Odpowiedz
avatar raelis
3 3

Nie do końca zgadzam się z przykładem z "ogonami" - jasne, jazdy w teren rządzą się swoimi prawami i rzeczywiście to piekielność jeśli wśród doświadczonych jeźdźców zaplącze się ktoś, dla kogo kłus jest najszybszym dopuszczalnym chodem. Ale jeśli ktoś nie chce z kłusa czy galopu skakać terenowej przeszkody, to nie ma w tym nic złego. Dlaczego? Bo to zwyczajnie niebezpieczne, wystarczy błąd jeźdźca czy potknięcie konia i gotowy wypadek. Właśnie w ten sposób, skacząc dobrze nam znany wąski rów, zaliczyłam przewrotkę razem z koniem, co przynajmniej dla konia zakończyło się bez urazu, ale ja połamałam się tak, że nie mogę już jeździć. Dlatego, chociaż zgadzam się, że jazdy w terenie to świetna frajda, to nie zawsze zachowanie "ogonów" i to ich 'dostojne' pokonywanie przeszkód jest bezpodstawnym psuciem zabawy innym - może być zwykłą przezornością ;)

Odpowiedz
avatar DisposableTeen
0 0

Rozumiem całą piekielność w opisanych sytuacjach, sama niejedno w szkółkach stajniach etc. widziałam i szczerze współczuję, bo to i nerwy i humor idzie sobie rozstroić, ale zastanawia mnie jedno: o co chodzi z tą nauką spadania? To było jednorazowe, żeby nosa utrzeć? Jeżeli o mnie chodzi, to wiem tyle, że trzeba się pouwalniać ze strzemion, skulić i odkulać na bezpieczną odległość - i to zawsze wystarczyło Sama od wielu lat jeżdżę i jedyny przypadek po nauce spadania jaki znam to taki, że dziewczyna zrezygnowała z koni bo się przestraszyła A na dobre to tylko ułanom wychodziło, chociaż oni nie do końca spadali ale w celach pokazowych uwieszeni na jednym strzemieniu coś tam ścinali itp.

Odpowiedz
avatar SheWolf
1 1

Niestety jako instruktor znam to z autopsji. Tylko po prostu z takimi ludźmi nie dyskutuję. Nie ma palcatów, nie ma jazdy na wybranym koniu, nie ma jeżdżenia w tereny bez odpowiednich umiejętności. Większość rozumie, niektórzy nie. Trudno.. wolę nie poprowadzić takiej jazdy, nie dostać kasy ale za to oszczędzić nerwów sobie i zwierzakowi i uszczuplenia budżetu mojego OC jak mi taki gruby burżuj gruchnie o ziemię :P

Odpowiedz
avatar budyniek
2 2

pozwolę sobie na małe korekcje ;) legginsy-albo w nich przychodzą, albo chodziło Ci o bryczesy. paddock- po polsku to... padok. Konie wypuszczać można na padok(wybieg bez trawy) bądź pastwisko (wybieg z trawą). Jeździmy po ujeżdzalni lub maneżu. Kryty maneż-hala. nie zawsze trzeba rozcierać konie po jezdzie, a jeśli się to robi, to nie sianem ;) do tego używa się tylko i wyłącznie słomy (siano jest miękkie i mniej chłonne, nie pobudza tak krążenia)

Odpowiedz
Udostępnij