Moja matula pracuje jako nauczycielka w szkole zawodowej, w której są dwie klasy technikum - w tej i ja się uczę a rodzicielka jest wychowawcą tejże klasy.
Obecnie jestem w pierwszej klasie. Wiadomo - nowi ludzie, nowe przyjaźnie itp. Wszystko super. Klasa podzieliła się na swoje paczki. Każdy ze swoimi i zero jakiś zbędnych komentarzy co by miało na celu wzajemne wydrapywanie oczu. Trafiła się jednak dziewczyna - nazwijmy ją [M]Monika, która była odizolowana od klasowej społeczności. Na początku owszem 'zaprzyjaźniła' się jednak owa przyjaciółka zrezygnowała i odeszła ze szkoły. Przez ponad 3 miesiące Monika nie rozmawiała z nikim. Na lekcji nie odzywała się, chyba że musiała. Samotność jej chyba zaczęła przeszkadzać, ponieważ postanowiła (jak się później okazało) niestety dołączyć do naszej paczki. No nic. Wszystko niby okej. Nie traktowaliśmy jej jakoś wyjątkowo - my miałyśmy już swoje tematy, plany a ona była takim 'bonusem', który dosiadał się zawsze do nas i ni z owego przysłuchiwał się naszym rozmowom i jak było coś śmiesznego to się zaśmiał. Niby wkurzające zachowanie, ale nie mówiliśmy o niczym czego nie mogła by wiedzieć. I tak mijały tygodnie, dziewczyna od czasu do czasu się odezwała, coś ponarzekała - jak to bywa.
Niestety z czasem Monika chyba zapominała o kąpieli, ponieważ naprawdę nieprzyjemny zapach można było poczuć jak się w jej okolicy usiadło. Na początku pomyślałyśmy - ot może nie zdążyła bo dojeżdża z poza miasta, a może nie miała jak - zatykaliśmy niewidocznie nosy i jakoś leciało. Jednakże zapach nasilał się i nie był to tylko brzydki zapach potu, ale niezmienionej bielizny, damskie sprawy miesiączkowe. Nie dało się wytrzymać. No nic - trzeba coś z tym zrobić. Pierwsze co nam wpadło do głowy - idziemy z tym do mojej mamy. Jako wychowawca, weźmie ją po lekcji, zasugeruje coś - jednak rodzicielka uznała, żebyśmy to MY najpierw z nią porozmawiały, jeśli to się nie zmieni - ona się wtrąci. Akurat był piątek, to uznałyśmy, że poczekamy do poniedziałku.
Piękny grudniowy poniedziałek, za tydzień wigilia - wszyscy w znakomitych humorach siedzimy na pierwszej lekcji - wszystko super hiper mega a tu do klasy wpada Monika i ... siada ze mną w ostatniej ławce. Pomimo iż pogoda była piękna - to wszystkie okna pouchylane a te koło nas na oścież otwarte poczułyśmy jej smrodek. No to co? Jedziemy. Dziewczyny z ławki przed odwróciły się do nas i ni stąd zaczęłyśmy tematy a to nowych perfum, mydła, szamponu, podpasek. Wiecie, może dziewczyna rozumna - domyśli się a przy okazji jej nie urazimy. O my naiwne! Dziewczyna ani razu się nie odezwała, więc zapytałyśmy ją - jakie ona lubi dezodoranty/perfumy? Monika spojrzała na nas i bezwstydnie powiedziała, że w życiu nie używała żadnych 'pachnideł' bo to strata pieniędzy. Nie chcąc jej speszyć zapytaliśmy się w takim razie - to może powiesz nam co robisz, że masz takie zdrowe włosy? [M] - Kąpię się 2 razy w miesiącu - skóra się natłuszcza i włosy są odżywione.
Zamurowało nas. Uznałyśmy, że nic nie wskóramy i równo z dzwonkiem dreptamy do pokoju po matulę. Opowiadamy jej co i jak, ona tak samo zszokowana jak my - ale coś trzeba zrobić ponieważ coraz więcej osób skarży się na nieprzyjemny odorek.
Jeszcze tego samego dnia odbyła się owa rozmowa. Tego dnia wiedziałam tylko tyle, że nie polegało to na sugestiach i podpuszczeniach tylko prosto z mostu w delikatny sposób.
We wtorek Monika przychodzi pachnąca, z czystą buźką - zmienioną bielizną. Myślimy, ot może podziałało. I leciało, tak do wczoraj a tu od Moniki znów zaczyna brzydko pachnieć. No to co? Znów rozmowa z wychowawcą - tym razem dziewczyna nic nie mówiła tylko słuchała i poszła do domu.
Sytuacja z dzisiaj. Do szkoły przychodzi [TM] - Tato Moniki. Wybrał moment, że mieliśmy godzinę wychowawczą,
wchodzi i nie przejmując się tym że wszyscy słuchają mówi a raczej wydziera się:
[TM]- CO PANI POWIEDZIAŁA MOJEJ CÓRCE, ŻE PRZEZ PONAD MIESIĄC 50ZŁ WIĘCEJ NA LICZNIKU WODY?
[MW] MAMA/WYCHOWAWCZYNI - MOŻE WYJDZIEMY Z SALI I POROZMAWIAMY NA SPOKOJNIE?
[TM] - NIGDZIE NIE BĘDĘ KU*WA WYCHODZIŁ. DZIECKO MYŁO SIĘ WYSTARCZAJĄCO CZĘSTO A I RACHUNEK BYŁ MNIEJSZY.
Po tych słowach dziewczynę wyprowadził za szmaty z sali. Przez okno tylko widzieliśmy jak uderzył ją w samochodzie w twarz i się na nią darł.
Matula tego nie zostawi. Sprawą zajęła się dyrekcja.
szkoła
Biedna.
Odpowiedz"jednak rodzicielka uznała, żebyśmy to MY najpierw z nią porozmawiały," No jakie oburzenie. Przecież, kto by chciał rozmawiać z dziewczyną, której nikt nie lubi. Lepiej donieść nauczycielce niż samemu dyskretnie zamienić parę słów z dziewczyną (a nie tylko sugerować). Nie chcę się czepiać, tego, że twoja matka jest twoją wychowawczynią, ale moim zdaniem może to wpływać na to, że zamiast sama podjąć kroki, to wolisz najpierw do niej pójść, co raczej w przypadku niespokrewnionych nauczycieli nie ma miejsca. "Monika spojrzała na nas i bezwstydnie powiedziała, że w życiu nie używała żadnych 'pachnideł' bo to strata pieniędzy." Jesteś pewna, że rozumiesz znaczenie słowa "bezwstydnie"? Bo użyte jest prawie dobrze (z podkreśleniem na prawie). Wybacz, ale nie sugeruj, że to takie złe, bo choć antyperspirant jest rzeczą raczej przydatną (przy czym mówię antyperspirant, a nie zapachowy dezodorant), to bez perfum człowiek się spokojnie obejdzie, a już na pewno w szkole. Zresztą naprawdę, perfumy na problem nie mycia się nie pomogą. Powiem tak: tatusiek dziewczyny piekielny. Ale wy też jesteście piekielne. Naprawdę nie podoba mi się sposób w jaki traktujecie koleżankę. Widzicie, że jest samotna? Nie obchodzi was to. Widzicie, że chce się z wami zakumplować? Tylko mówicie, że to denerwujące i za wszelką cenę chcecie się jej pozbyć, bo to tylko "bonus". Ja wiem, że takie "grupki społecznościowe" w klasach się tworzą, wiem, że każdy "woli" być ze swoimi, ale nie przesadzajmy, że nie można dla nowych osób zrobić trochę miejsca w grupie, "bo już się ma swoje tematy, więc z tą nową osobą, na pewno tematów nie będzie". Wstyd ludzie, wstyd.
Odpowiedz@Zmora: Tak z ciekawości.. jak można zbliżyć się do osoby która nie odezwie się słowem, chyba że ma przebłyski? Starałyśmy się jakkolwiek się z nią porozumieć ona się uśmiecha i przytakuje. Co do dezodorantów, cóż.. wiem że już w gimnazjum nawet chłopaki nie ruszali się bez nich z domu a co dopiero dziewczyny - dlatego też było to dla nas szokiem.
Odpowiedz@trawka: No wybacz, ale z twojej historii wynika raczej, że rozmawiałyście tylko między sobą, ją co najwyżej tolerując, a wręcz ignorując. Nie mówię, że miałyście się do niej na siłę zbliżać, ale że powinnyście jej pozwolić się zbliżyć do was, skoro tego chciała, ale z historii wynika, że wyjątkowo wam to z jakichś powodów nie odpowiadało.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2014 o 0:45
@Zmora: Przyznam, że wątpię że chciała się do nas zbliżyć sama z siebie, tylko 'na pokaz'. Codzień rano nie przywitała się z nami - wiadomo jak to wygląda. Kilka w szkole już jest, kolejna przychodzi - wszystkie lecą cmok cmok ona nawet cześć nie powiedziała tylko stała, i czekała aż to jej się powie. Rozmawiałyśmy na wiele tematów, nawet o bułkach w bufecie - nic. Zero reakcji.
Odpowiedz@trawka: Myślę że to właśnie takie "cmok cmok" jest na pokaz. Dziewczyna sama nie wiedziała jak ma się z wami witać, bo ślepa nie jest i widzi, że traktujecie ją jak piąte koło u wozu i z wyższością. Dlatego nie rzuca się na was i nie chce "cmokać" bo byście ją wyśmiały i upokorzyły. Dlatego czeka na wasze przywitanie, żeby nie być odrzuconą i odpowiedzieć takim samym przywitaniem.
Odpowiedz@lady0morphine: My też się nie znałyśmy. Pierwsze dwa tygodnie nikt nie wiedział, jak kto się nazywa a jednak sama z siebie paczka się wzięła. Żadne 'cmok cmok' nie jest na pokaz, a skoro tak uważasz to 90% kobiet tak się wita/żegna. Jesteśmy po prostu otwartymi, ciągle śmiejącymi się dziewczynami - nic więcej. Nie ma czego się bać i mówiłyśmy jej to. Starałyśmy się mieć z nią jakikolwiek kontakt a żeby było wiadome - ani słówkiem źle o niej nie powiedziałyśmy po za wyżej wymienioną historią.
Odpowiedz@Zmora:Co Ty za przeproszeniem pieprzysz? Kazdy ma prawo wybrać komu pozwala się do siebie zbliżyć a komu nie, mam prawo ignorować kogoś chociażby z powodu, że nosi żółty sweter i nikt nie może mówić, że powinnam komuś ułatwić zbliżenie się do mnie.
Odpowiedz@MrSandal: Nie zawsze trzeba sobie zapracować na pozycję. W każdym miejscu pracy czy w szkole, uczelni etc. znajdzie się życzliwa dusza, która sama z siebie podejdzie i będzie chciała się zaprzyjaźnić. Wiem z wielokrotnego doświadczenia ;)
Odpowiedz@Zmora: Za przeproszeniem weź się ogarnij. Mają się z nią kolegować bo co? Wypadałoby? Oczywiście szkoda tej dziewczyny(i przez ojca i przez brak znajomych) ale skoro ciągle do nich podchodzi to można chyba się zorientować, czy to jest osoba z którą da się zaprzyjaźnić. Rozumiem, że ty uwielbiasz wszystkich, i każdy jest twoim "frendaskiem"? Autorka opisała jej zachowanie tak jak je odebrała,a od tego chyba zależą ludzkie relacje- jak się wzajemnie odbieramy. Z opisu wynika, że starała się przypodobać dziewczynom, ale widocznie nie w ten sposób w jaki trzeba było. Chyba, że Ty lubisz mieć swój tłumek, który tylko Ci potakuje i śmieje się z Twoich żartów. A gdyby jej rzeczywiście zależało to by się postarała. Tak już z ludźmi jest, że dzielą się w grupki, a wybacz ciężko by mi było z kimś rozmawiać w takim odorze jaki jest opisany.
Odpowiedz@8eska88: O, to teraz się trzeba "starać", żeby znaleźć sobie grupkę znajomych? Trzeba się "przypodobać"? No proszę, a ja myślałam, że tu jednak chodzi po prostu o spędzanie razem czasu. O ja głupia, nie wiedziałam, że teraz "znajomi" są ekskluzywni i przeznaczeni tylko dla wybranych... Nie, nie lubię całego świata. Ba, znam ludzi, którzy moim zdaniem są tak powaleni, że powinno się ich gdzieś zamknąć, żeby szkody światu nie zrobili. Ale nigdy nie traktowałam nikogo jako bonusu, nigdy nie pomstuję na świat, gdy osoba, której nie lubię usiądzie koło mnie. Jak widzę, że ktoś jest smutny/samotny to staram się pomóc, jak ktoś chce ze mną porozmawiać, to rozmawiam. Jasne, też w liceum miałam grupkę przyjaciół, których po prostu lubiłam bardziej, ale nie znaczy to, że wypinałam się na wszystkich innych. A jak już się naprawdę nie dało kogoś znieść, to mówiłam wprost: sorry, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać. I był spokój, a nie zabawy w podchody i niepotrzebne dawanie nadziei. A co do smrodu: Gdyby dziewczyny powiedziały jej na samym początku, że źle pachnie, to by nie doszło do momentu, kiedy już nie dało się wytrzymać. Ale znowu te licealne podchody...
Odpowiedzpodwyższenie rachunku za miesiąc o ok 50 zł (czyli ok 10 m3 wody) i nadal śmierdzi ? No wybacz ale dziewcze jest w domu wykorzystywana jako wół roboczy przez kilka godzin dziennie (i pewnie dlatego tak dużo pije). Z tekstu bezpośrednio nie wynika ale rozumiem że w domu nie ma matki i bohaterka sama musi zajmować się swoim ubiorem. Biedne dziecko, ma dopiero 16 lat i nie wie nic o higienie i dbałości o siebie. Poza konkursem pochwalę się że zdarzało mi bywać w takich rejonach świata gdzie o wodę naprawdę trudno, temperatury wysokie a ludzie ciężko pracowali. Wierzcie mi że przy odrobinie dobrej woli nie sprawiało to problemów mieszkańcom w utrzymywaniu higieny.
OdpowiedzJeśli liczyłaś że wszyscy rzucą się do linczowania ojca to trzeba było dodać że do klasy wpadł w gumiakach i fufajce (no bo widły przed szkołą zostawił) a na drugi dzień dziewczyna z podbitym okiem chodziła/
OdpowiedzŚmierdzi fejkiem. Liczników wody nie sprawdza się co miesiąc to raz. Dwa, 50 zł więcej za wodę ? Cena zimnej wody to ok. 7 zł/m^3, ciepła wyjdzie dajmy na to 10 zł/m^2. W tej cenie dostaniemy więc ok. 50 m^3 wody = 50000 litrów wody.Standardowa wanna ma ok. 150l. Z tego wychodzi ,że 50 zł więcej w ciągu miesiąca to jakieś 330 wanny wody czyli jakieś 10 wanien dziennie.
Odpowiedz@kepak: ps. Udało mi się mocno zaniżyć cenę ciepłej wody, dopiero teraz sprawdziłem ,że kosztuje 25 zł/m^3.
Odpowiedz@kepak: Na upartego mogą mieć licznik w mieszkaniu/na klatce i sobie sprawdzać nawet codziennie jego stan i liczyć. Ale faktycznie, zdecydowanie za dużo tej opłaty wychodzi.
Odpowiedz@kepak: Umieściłam autentyczną historię z dnia dzisiejszego. Co mam poradzić jeśli facet naliczył sobie tyle. Powiedziałby o 500zł droższy rachunek - to bym napisała.
Odpowiedz@kepak: Przede wszystkim jeśli dziewczyna mieszka na wsi i wodę podgrzewa boilerem, to cena ciepłej wody będzie pare razy większa niż w blokach. Pomijając już fakt, że każda gmina ma inne opłaty. To trochę jak płacić czynsz jakiejś wspólnocie 150 zł i zakładać, że jak ktoś w innym mieście płaci 500 zł spółdzielni to historia jest fakem.
Odpowiedz@kepak: a ja sprawdzam co mc i płacę za faktyczne zużycie; u mnie ciepła kosztuje 16 zł, więc nie uogólniaj i nie udowadniaj, że wiesz wszystko w temacie. 10 zł to nie jest cena ogólnopolska i można spokojnie rozliczać się co mc.
OdpowiedzJeszcze mnie zastanawia, co robiła wychowawczyni podczas, gdy ojczulek wyciągał dziewczynę "za szmaty" z sali, a potem za te szmaty pewnie ciągnął ją jeszcze przez pół szkoły, bo do wyjścia. Głos odebrało?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2014 o 0:23
@Zmora: Rodzic ma prawo wyprowadzić ucznia z sali, nawet ciągnąc za szmaty. Nie jest to pobicie a w przypadku rodzic-dziecko nawet naruszenie nietykalności cielesnej.
Odpowiedz@trawka: Nie wiem, czy to jest przestępstwo czy nie, nie znam się, nie będę pisać bzdur. Ale jest to zachowanie na tyle agresywne, że można by się jakiejś reakcji spodziewać, chociażby słów "Proszę ją puścić."
OdpowiedzMoja babcia mieszkała na wsi, wodę ze studni grzało się na piecu. Mimo to codziennie było szorowanie się w misce a oczywiście w soboty w balii. Można się umyć w każdych warunkach, nie potrzeba do tego ton wody. Pamiętam pokazywanych w szkole film o dojrzewaniu a także o tym, jak młodzież może dbać o higienę myjąc się w misce i piorąc potem bielizne i pończochy. Film był z lat chyba sześćdziesiątych, bo czarno-biały i ze specyficznym klimatem, ale widać nie stracił na aktualności.
Odpowiedz@Pauldora: Na szczęście mamy postęp cywilizacyjny. Moi dziadkowie mieli studnię z żurawiem i sławojkę za stodołą, moi rodzice mieli bieżącą wodę na korytarzu (tzw kamienica czynszowa w Łodzi)i WC wspólne z sąsiadami, a ja mam łazienkę z ciepłą i zimną wodą oraz swoją osobistą świątynie dumania. To wszystko ułatwia życie ale nie zastąpi podejścia do czystości tego jak sam dbasz o siebie. Dziewczyna z historii jest zwyczajną fleją i brudasem.
Odpowiedz@Pauldora: Czyli kto naprawdę chce, potrafi zadbać o czystość i w trudnych warunkach. Ok, zgadza się, ale co jeśli dziewczyna z historii od małego miała prany mózg, że kąpiel albo częste pranie to rozrzutność i fanaberia? Albo jeśli ojciec urządzał awantury albo wręcz bił za każdy przyuważony przejaw tej rozrzutności, bo tak? Nie wnikam w to, w jakim stopniu opisana historia jest prawdziwa, ale jeśli jednak jest, to wina za bycie brudaską nie do końca spada na samą dziewczynę.
OdpowiedzOjciec TYSIĄCLECIA - Pozdrawiam
OdpowiedzPrzebywanie i to po kilka godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu w towarzystwie śmierdziela jest naprawdę uciążliwe. Do stu piorunów, mamy XXI wiek, kraj drugiego (z aspiracjami do pierwszego) świata. Jak można nie nauczyć dziecka podstawowych nawyków higienicznych. Przy czym z historii nie wynika, żeby rodzina dziewczyny była patologiczna w alkoholowego-menelskim znaczeniu. Poza tym rezygnacja z higieny osobistej to również problem natury epidemiologicznej. W każdym razie współczuję ludziom z klasy śmierdziuszki i jej samej trochę też, bo czeka ją ciężkie życie.
OdpowiedzTeż mieliśmy w klasie taką dziewczynę. Włosy (długie, czarne) wiecznie brudne, pozlepiane, z sypiącym się łupieżem. Pierwotnie białe Tshirty i kurtka w trwałym odcieniu brudoszarym. Zapach stęchlizny pomieszany z zapachem naturalnych wydzielin ciała stale ją otaczał jak chmura perfum. Też nie bardzo wiedzieliśmy, co z tym fantem zrobić. No bo przecież głupio jakoś powiedzieć: "Ej, słuchaj, śmierdzisz, więc powinnaś myć się częsciej". Też poszliśmy z problemem do wychowawczyni a ta poradziła nam to samo, co Autorce: spróbujcie najpierw załatwić sprawę we własnym gronie. Niestety, ani rozmowy o żelach pod prysznic (tanich i dobrych, niby tak między sobą ale na tyle głośno, by dziewczyna usłyszała), ani mikołajkowy prezent w postaci sephorowych gadżetów nie odniosły skutku. Wychowawczyni w końcu wzięła dziewczynę 'na stronę' i pogadała o konieczności zachowania podstawowej higieny. Nic. Zero skutków. A w klasie zawsze okno otwarte na całą szerokość niezależnie od pory roku. Inaczej naprawdę nie dalo się wytrzymać. W dniach, gdy ta dziewczyna miała 'ten czas' było jeszcze gorzej. Nie, nie mieszkała w żadnej norze z wilgocią i bez łazienki. Choć i w takich warunkach nagrzanie wody do miednicy nie stanowi przecież problemu. Kiedyś przypadkowo spotkałyśmy ją z rodzicami na ulicy. I wiecie co? Patrząc na nich stało się jasne, że bycie brudasem się dziedziczy. Wiadomo, ludzie różną mają sytuację materialną. Nikt nie wymaga, by każda pachniała francuskimi perfumami. Ale na najtańsze mydło i dezodorant chyba stać każdego. Proszek do prania też nie żaden cymes.Najgorsze jest to, że brudasom ich własny zapach wydaje się nie przeszkadzać. Ale otoczenie cierpi. My cierpieliśmy 3 lata.
OdpowiedzKolejni, którzy nie potrafili między sobą problemów załatwiać i tylko "sugerowali" coś przez rozmowy i prezenty, licząc, że się domyśli. Należało: - Porozmawiać z dziewczyną osobiście i wprost. Prawdopodobnie by zadziałało, bo ludzie w tym wieku zawsze najbardziej przejmują się opinią rówieśników. - Jeśli nie zadziałało, to nasłać na nią wychowawczynię. - Jeśli nie zadziałało, nasłać na nią pielęgniarkę i szkolną pedagog, żeby wstydu jej narobiły - Jeśli też nie zadziałało (w co już szczerze wątpię), należało to gdzieś zgłosić. Dam głowę, że się da gdzieś. Nie wiem, jakieś obawy przed epidemią, czy coś. xD Matko, jak sobie potem w życiu tacy ludzie radzą, skoro szczera rozmowa z rówieśnikami ich przerasta? Dobrze przynajmniej, że wychowawczynie myślą sensownie i karzą to między sobą załatwiać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2014 o 11:09
@Zmora: a jak według Ciebie należy powiedzieć komuś, że śmierdzi nie raniąc przy tym jego uczuć?
OdpowiedzPrzede wszystkim wybaczcie mi tragiczny błąd ortograficzny. Wstyd, wiem, a do tego "dozwolony czas edycji komentarza minął" i nie mogę się go już pozbyć. Nie wiem skąd on się tam wziął. @mysio_pysio: A kto mówi, że nie raniąc uczuć? Tak się nie da. Oczywiście, nie należy mówić "śmierdzisz" czy "jedzie od ciebie", ale przecież umiemy myśli w słowa ubierać. Jasne, nawet delikatne poinstruowanie koleżanki na stronie, zrani jej uczucia, ale bez "zranionych uczuć" to się ona niczego nie nauczy i potem właśnie się siedzi w takiej klasie przez 3 lata. Zresztą ja ci gwarantuję, że gdyby dziewczyna się domyśliła, że poprzez takie rozmowy o kosmetykach i prezenty, sugerują jej, że śmierdzi, to też by miała zranione uczucia. A skoro się tego nie domyśliła, to samo to, że usłyszała, że jej koleżanki używają więcej kosmetyków niż ona, nic przecież i tak by nie zmieniło, skoro ona tak już długo żyje i jej to nie przeszkadza, a innym też najwyraźniej nie, skoro nic nie mówią...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2014 o 11:21
Mnie kiedyś w podstawówce nauczycielka posadziła w ławce z kolegą, który, co tu dużo mówić, strasznie śmierdział. Niestety jak się zgłosiłam z tym do wychowawczyni to mi powiedziała, że wymyślam i że może jest chory. Niestety ludzie niezainteresowani higieną znajdą się zawsze i wszędzie.
OdpowiedzOk, żal dziewczyny, żal was, historię czuć piekłem. Ale co do tego wszystkiego ma fakt, że twoja "matula" jest wychowawczynią w klasie do której chodzisz? Pochwalić się chciało czy co?
Odpowiedz@milkyway: Raczej ma takie znaczenie, że dlatego autorka poszła z problemem najpierw do niej.
Odpowiedz@milkyway: A to taki jakiś wielki prestiż, że odbierasz to jako chwalenie się...?
Odpowiedz@SaszaPaladynSmoka: do mamy poszła czy do wychowawczyni? chyba raczej do tej drugiej, bo co niby mamę autorki miała by obchodzić jakaś obca dziewczyna? więc nie ma to żadnego znaczenia
Odpowiedz@milkyway: Do obu. Gdyby wychowawczyni nie była jej mamą, to pewnie by nie poszła. Ty możesz za to wyjaśnić, jaki jest sens chwalenia się mamą-wychowawczynią.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2014 o 13:25
Zetknęłam się z podobnym przypadkiem w liceum, tylko że 'śmierdziuchów' było więcej. Od dłuższego czasu żeńska część klasy zauważyła, że jak się wchodzi do sali, gdzie wcześniej przebywała męska część, to śmierdzi niemiłosiernie. Co odważniejsze próbowały jakoś działać i rozmawiać z nimi ale nie odniosło to skutku. W końcu poszłyśmy do wychowawczyni i ona postanowiła też się tym zająć (była wfistką i moja klasa miała z nią zajęcia). W końcu wpadłyśmy na pomysł, by na zbliżające się mikołajki kupić wszystkim chłopakom zestawy Adidas dla mężczyzn. Do tej pory twierdzę, że większość z nich postawiła ten zestaw na półce jako pamiątkę. Bo i to też nie pomogło. Dopiero na godzinie wychowawczej, jak się wychowawczyni wyraziła jasno i dosadnie, że śmierdzą, to najpierw był śmiech ale jednak coś do nich dotarło.
OdpowiedzOd tego trzeba było zacząć - zapytać o sytuację w domu. Bo fakt, że dziewczyna się nie myje nie wynika z tego że nie lubi, tylko a: nie wie, bo nikt jej nie nauczył, b: utrzymują ja rodzice i oni dyktują zasady. A jakie zasady, to się czasem można zdziwić. Dokładanie komuś, kto nie ma szczęśliwej i kochającej rodziny, gdzie wylicza się dziecku każdą kromkę chleba, wodę, którą zużywa do mycia - to nie są warunki sprzyjające rozwojowi. Dziewczyna radzi sobie żeby przeżyć, a nie błyskać intelektem. A Wy, zamiast jej pomóc, to się "wkurzacie" na nią? Postarajcie się zobaczyć coś więcej niż czubek własnego nosa, na świecie, całkiem blisko dzieją się rzeczy, których nie potraficie sobie wyobrazić. I żyją dzieciaki, które muszą sobie z tym radzić. Jeżeli nie potraficie lub nie chcecie im pomóc, to przynajmniej nie dokładajcie im więcej.
OdpowiedzW takim przypadku widac jak dzialajace prysznice w szkolach i zwyczaj mychia sie po zajeciach wychowania fizycznego byly by przydatne. Nauczylo by to higieny tych co nie maja przykladu w domu oraz poratowalo osoby pochodzace ze zbyt oszczednych rodzin. Ale niestety daleko polskim szkolom do tego :(.
OdpowiedzPrzede wszystkim to żal mi tej dziewczyny. Najbardziej to chyba z powodu koleżanek które ma w klasie a w drugiej kolejności z powodu rodziny(ta kolejność ze względu na to w jaki sposób o niej piszesz- "bonus" itd). Choć oczywiście zgadzam się z tym że rodzina powinna być na pierwszym miejscu, ponieważ od was się kiedyś uwolni a rodzina dalej zostanie. Zgadzam się ze Zmorą. Chciałyście dobrze a wyszło jak zawsze( są jeszcze określenia "słoniowa przysługa" itd...) W każdym razie mogłyście załatwić to we własnym gronie- zabrać ją na wspólne zakupy, podyskutować o nowinkach kosmetycznych czy nawet wspólny wieczór babski, ale po co? Można poprosić wychowawczynie by na godzinie wychowawczej przy całej klasie zrobiła wykład jasno sugerujący do kogo się to odnosi. Także jak dla mnie to piekielnych ludzi w tym opowiadaniu co nie miara:)
Odpowiedz@malaja2: "( są jeszcze określenia "słoniowa przysługa" itd...)" A nie przypadkiem niedźwiedzia przysługa ? ;]
Odpowiedz@cantonatheking: Racja racja:) Na swoją obronę powiem tylko że oba zwierzątka choć bardzo sympatyczne to odrobinę niezdarne;)
OdpowiedzTa historia jest strasznie smutna. Nawet po mało precyzyjnym opisie trawki widać, że dziewczyna ma mega problem z poczuciem własnej wartości i pewnością siebie oraz że pochodzi z patologicznej rodziny, i nie potrzeba do tego opisu zachowania ojca, żeby wiedzieć jak musi jej być ciężko. Znałem w życiu kilka osób które miało taki poważny problem z higieną, i odpowiadać może za to albo upośledzenie intelektualne, albo wychowanie/warunki w domu. Takie osoby potrzebują wsparcia, o co jest bardzo trudne, bo zazwyczaj są nieufne, i nieakceptowane przez rówieśników. @Zmora - Sorry, ale pie**zysz jak potłuczona. Kobieto, to są nastolatki, dzieciaki w tym wieku są absolutnie bezwględne towarzysko, moim zdaniem dziewczyny z histori i tak były w porządku, że nie nabijały się z Moniki i nie krzyczały na przerwach "śmierdziel brudas". Widać w Twoich postach kompletny brak znajomości ludzkiej natury i w szczególności relacji w szkołach/technikach. Nie rozumiem też, czemu wszyscy czepiają się trawki, to że dzieciaki się grupują w paczki i trzymają ze sobą a nie chodzą i pomagają wyrzutkom to naprawde nie jest nietypowe. Odemnie Mocne, trawka nie przejmuj się hejterami, historia jest piekielna, tatuś jest debilem, zgłoście to komuś bo on tę biedną dziewczynę krzywdzi psychicznie i fizycznie, być może jest jeszcze szansa żeby jej pomóc ale trzeba działać.
Odpowiedz@MrSandal: Jako licealistka Ci odpowiem :) Miałam kiedyś śmierdziela w klasie. Uwierz, interwencja nauczyciela jest lepszym rozwiązaniem, a nie "dziecinnym". Gdyby taka osoba usłyszała coś takiego od rówieśnika na pewno poczułaby się gorzej i niekoniecznie by posłuchała. Nauczyciel ma jakiś autorytet. Po drugie wychowawca od tego jest żeby dbać o ucznia a nie inni uczniowie. Jak myślisz co lepiej by poskutkowało(zakładając, że rodzic nie jest tak nienormalny jak ten z historii, bo tego nie przewidzisz); "Mamo, koleżanki się śmieją, że śmierdzę"?, czy telefon nauczyciela; "Pańskie dziecko, nie ma zapewnionych odpowiednich warunków higienicznych, będziemy musieli się tym zająć"? Rodzic z historii to chyba jakaś skrajność, ale przeciętna osoba i dziecko i rodzic za większy autorytet mają nauczyciela niż uczniów. A co do przyjaźni, to nikogo do niej nie zmusisz. Gdyby dziewczyny miały wspólne tematy to by je znalazły.
Odpowiedz@MrSandal: Może źle sprecyzowałam, miałam na myśli rodzica nie tak patologicznego jak ten z historii(z targaniem za szmaty), ale jeżeli dziecko się nie myje przez 2 tygodnie i rodzic nic... Jeżeli trafię do biura z brudasem, to będzie mój problem, ale nie pójdę do szefa bo jego rolą nie jest opieka nad pracownikami, tak jak wychowawcy nad dzieciakami. Akurat mi teraz przyszedł do głowy anonimowy liścik, gdybym to ja śmierdziała to wolałabym dostać taki liścik właśnie, albo porozmawiać z wychowawcą. Nie zdajesz sobie chyba sprawy jakie są dzieciaki obecnie. Prędzej bo usłyszało, że jest brudasem w ordynarny sposób niż normalną rozmowę. Z tego co wyczytałam to dziewczyny sobie tej dziewczyny w paczce nie życzą. I wcale się im nie dziwię jeżeli się zachowuje tak jak opisuje autorka. Wybacz ale kto chciałby żeby stało przy nim (za przeproszeniem) cielę które się tylko gapi i nie bierze udziału w rozmowie, a na domiar złego śmierdzi. Dziewczyny mają na tyle empatii, żeby jej współczuć, ale nie potrafią jej powiedzieć wprost, że sobie jej nie życzą. A mają prawo sobie nie życzyć żeby słuchała ich rozmów. Powiem Ci, że jestem teraz w podobnej sytuacji, łazi za mną dziewczyna, której nie toleruję(delikatnie mówiąc)(na szczęście nie śmierdzi chociaż) i delikatne sugestie do niej nie trafiają, ale rozumiem że Ty powiedziałbyś wprost komuś:słuchaj, nie mam ochoty Cię oglądać bo jesteś mnie denerwujesz? To dopiero dorosłe zachowanie.
Odpowiedz@8eska88: tak tak właśnie postępują dorośli ludzi. Tylko że to wszystko można ubrać w inne słowa. Czy wypowiedź musi być wulgarna albo lepiej wcale nic nie mówić? Oczywiście Jak MrSandal napisał przyjaźnić się z nikim nie trzeba ale te dziewuszki z jednej strony dopuściły ją do grupy z drugiej strony określają "bonusem"itd, plus to pójście do wychowawczyni. Masz rację w jednym dzieci(bo inaczej już określić osób nawet w wieku około licealnym nie można) są bardzo okrutne:)
Odpowiedz@Rukasu: "Kobieto, to są nastolatki, dzieciaki w tym wieku są absolutnie bezwględne towarzysko" i " Widać w Twoich postach kompletny brak znajomości ludzkiej natury i w szczególności relacji w szkołach/technikach." Przepraszam bardzo, ale ja doskonale wiem jak wygląda sytuacja w szkołach i wiem, że często wygląda tak, jak autorka to opisała, ale uważam, że tak wyglądać nie powinna. Znam ludzi, którzy w tym wieku zachowywali się się jak dorośli ludzie, a nie jak dzieciaczki, którym przeszkadza osoba, której nie lubią i które boją się cokolwiek powiedzieć, więc lecą do mamusi/wychowawczyni. I mówię tu o dużej liczbie osób, naprawdę, w całej mojej szkole tak się funkcjonowało. Nie możesz też powiedzieć, że moje informacje są przeterminowane, bo liceum skończyłam dopiero rok temu, a i nawet nastolatką jeszcze jestem, choć już tylko przez kilka miesięcy. Naprawdę, boli mnie, że tyle prawie dorosłych ludzi (nie oszukujmy się, oni są prawie dorośli), zachowuje się tak jak trawka, czyli kompletnie niedojrzale.
Odpowiedz@8eska88: Jako "dopiero co była licealistka" ci odpowiem. Uwierz, interwencja nauczyciela jest beznadziejnym i nieskutecznym rozwiązaniem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2014 o 12:07
Na samochód stać, a żal dziecku wody na kąpiel. Co za dziad!
OdpowiedzTeż miałam za czasów szkolnych koleżankę od której nieładnie pachniało. Takich spraw nie załatwia się w gronie koleżanek a tym bardziej wychowawcy, tylko przez jedną najbardziej zaufaną znajomą - po prostu może poczuć się ośmieszona. I na dodatek o takich problemach się mówi wprost - od siebie samego taka osoba nie czuje złego zapachu więc aluzje na temat perfum nic nie dadzą. Jeszcze jedno: Zmieńcie nastawienie do koleżanki - może być skrytą, ale wartościową osobą ;-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2014 o 13:35