Mało piekielne, chociaż zniesmaczyło.
Kilka dni temu przechodzę przez ulicę, już jestem po drugiej stronie, aż tu słyszę za sobą wołanie: "Czy może mi ktoś pomóc?"
Odwracam się - tuż przed krawężnikiem stoi pani w średnim wieku o kuli i najwyraźniej boi się przestąpić ponad zgromadzoną na brzegu jezdni kupą śniegu i takim długim krokiem wejść na oblodzony chodnik. Że szła ukosem, nie po odgarniętych pasach już pominę.
Podeszłam, podałam rękę, babka zeszła jakoś bezpiecznie z ulicy, po czym bez słowa puściła mnie jak poręcz i poszła w swoją stronę.
Od razu uściślę, że nie czuję się superbohaterką, ani kimś "fajnym". Po prostu chyba znam nieco inne zasady dobrego wychowania.
jak nie przechodziła po pasach, które były odgarnięte tylko na skróty to nie powinno sie jej pomóc, od tego sa pasy.
Odpowiedz@Paweł Zgaduję, że wystarczyłoby jej jedno słowo. Myślę, że zgadniesz jakie.
OdpowiedzO co tu chodzi?
OdpowiedzŻe pani skróciła sobie drogę, nie idąc po pasach, a na szagę. I dopadła ją karma- nie miała jak wyjść zza nawału śniegu. A superbohaterka ją wybawiła.
OdpowiedzO to chodzi, że ejcia nosi nos wyżej niż cumbulus płynie po niebie a wszelkie opinie, nawet nie skierowane bezpośrednio do niej, odczuwa bardzo osobiście. No niestety taką sobie wyrobiłam opinię po przeczytaniu jej historii.
Odpowiedz