Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia młodszego brata mojego znajomego, zamieszczona oczywiście za jego zgodą. Młody jest,…

Historia młodszego brata mojego znajomego, zamieszczona oczywiście za jego zgodą.

Młody jest, a właściwie był uczniem drugiej klasy gimnazjum. W pierwszej klasie przyczepiło się do niego dwóch chłopaków. Według jego opowieści były to typowe bogate dzieci, które myślą, że mogą wszystko, bo ich rodzice mają pieniądze. Poza tym przymilali się do wszystkich nauczycieli, więc Ci mieli ich za czyste srebro. Najbardziej jednak lubiła ich nauczycielka od polskiego. Jedyną, która nie reagowała na ich sztuczki była wychowawczyni klasy. Najwyraźniej ich przejrzała.

Na początku było w miarę spokojnie. Jakieś głupie docinki i teksty, na które młody nie reagował i nie skarżył się. Z czasem jednak zaczęło się robić coraz gorzej. W klasie pojawiły się różne kompromitujące plotki na jego temat, komentarze i docinki stawały się coraz ostrzejsze. W końcu młody nie wytrzymał i sprawa trafiła do wychowawczyni. Ta w bardzo delikatny sposób załagodziła sprawę i nikt już nie dokuczał młodemu. Jednak z drugiej strony nikt się do niego nie odzywał, ale jemu to pasowało.

Pod koniec pierwszego roku okazało się, że wychowawczyni dostała lepszą ofertę pracy i odchodzi. Nową wychowawczynią została wyżej wymieniona polonistka. Z dniem rozpoczęciem drugiego semestru dla młodego zaczęło się piekło na ziemi. Powróciły docinki w jeszcze ostrzejszej formie. Plotki rozchodziły się teraz na całą szkołę i wiele osób nie ograniczało się tylko do agresji słownej.

Nowa wychowawczyni bagatelizowała sprawę, gdyż głównych oprawców uważała za wspaniałych uczniów. Opinia szkolnej pedagog opierała się głównie na opinii wychowawczyni i innych nauczycieli, którzy nieprawidłowości nie zauważyli. Młodemu nikt nie chciał pomóc, nawet jego rodzice przestali mu wierzyć (wychowawczyni i pedagog przekonali ich, że nic się nie dzieje). Sytuacja stawała się coraz gorsza. Młody był okradany, jego książki i ubrania były niszczone. Jednak nadal nikt nie dostrzegał problemu.

W końcu młody nie wytrzymał i jednego dnia dał po mordzie swoim głównym oprawcom. Po tym wydarzeniu zadziałali bogaci rodzice. Okazało się, że to młody jest tym złym, został wyrzucony ze szkoły, a ta szczyci się wykryciem przemocy i zniwelowaniem jej w zarodku. Idealne zakończenie nieprawdaż?

szkoła

by Satsu
Dodaj nowy komentarz
avatar cija
2 6

I żaden pracujący pedagog nie zaproponował "ugody" w postaci dobrowolnego przeniesienia?

Odpowiedz
avatar Satsu
1 1

Według pedagog nic złego się nie działo, ponieważ swoją opinię opierała na opiniach nauczycieli, którzy uważali oprawców za grzecznych.

Odpowiedz
avatar notaras
-1 3

A do jakiego gimnazjum chodził brat? Rejonowe/inne publiczne/prywatne?

Odpowiedz
avatar 7sins
10 22

"Jednak z drugiej strony nikt się do niego nie odzywał, ale jemu to pasowało". Serio?! Gimnazjum, wiek, gdy człowiek potrzebuje i szuka akceptacji grupy, a bohaterowi nie przeszkadza, że nikt w klasie się do niego nie odzywa? Jakoś w to nie wierzę. I jeśli książki i ubrania były niszczone to dlaczego jednak rodzice nie wierzyli? No, chyba że zrzucali winę na dziecko. Wyjątkowi - i dosyć toksyczni. Coś mi podkoloryzowaniem ta opowieść leci. Bohater nie dostał przeniesienia do innej szkoły. Rodzice nie bronili dziecka. Prześladowcy jak zwykle okazali się bogaci z domu. Nie twierdzę, że podkoloryzował Satsu, raczej młodszy brat znajomego. Co tak naprawdę zaszło między młodym, a obitym prześladowcą, wiedzą tylko oni.

Odpowiedz
avatar yannika
6 18

Niektórzy ludzie tak mają, zwłaszcza te przypadki egzotyczne kiedy dziecko jest mentalnie kilka lat dojrzalsze od rówieśników - ono sobie pogada ze starszymi czy w innym środowisku a w szkole cisza będzie nawet pożądana bo można sobie w spokoju poczytać.

Odpowiedz
avatar Zolto_Niebieska
6 6

Niektórzy rodzice wolą jak dziecko siedzi cicho i nie robi problemów bo " to taki wiek" i przejdzie.

Odpowiedz
avatar SCIERWO
6 6

co do rodzicow to sie zgodze moi np gdy bylem w wieku wczesno-prawie-srednio-szkolnym kazdy mozliwy "problem" w szkole traktowali jako moja wylaczna wine bez znaczenia jaka byla by przyczyna bo "dlaczego z toba zawsze musza byc problemy" kiedy rodzic patrzy na to nie jako "moje dziecko ma problem" tylko "JA mam problem z dzieckiem" to takie sytuacje moga sie pojawiac -> punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
1 3

@7sins: Tak, są takie introwertyczne dzieciaki, i właśnie BARDZO pasują do wizerunku takich, które są prześladowane przez szkolnych zawadiaków. Do autyzmu daleko, ale troszkę w tę stronę właśnie. Jeśli nie wierzysz, to lepiej, byś takich ludzi nie spotkał, bo z pewnością im zaszkodzisz – nie wierząc w to, że wolą sami poczytać zamiast iść z Tobą na miasto, i przekonując ich, że nie mają racji.

Odpowiedz
avatar katem
6 6

Jesli chodzi o to "nikt się do niego nie odzywał, ale mu to pasowało" - to istnieją tacy ludzie, których potrzeba kontaktu z rówieśnikami jest ograniczona, np. sytuacja, na którą wskazuje Yannika(znam takich). Rodzicom za to wpieprzyłabym za nieznajomość własnego dziecka i olewanie jego problemów.

Odpowiedz
avatar Satsu
0 4

Młody miał znajomych, jednak nie w swojej szkole. Co do zniszczeń ubrań i książek, działo się to w okresie gdy rodzice uwierzyli pedagogom. Poza tym były to na tyle rzadkie sytuacje, że pewnie myśleli, że chłopak stara się tylko zwrócić na siebie uwagę. Nie oceniam jego rodziców. Uznali oni najpewniej, że nauczyciele dobrze wiedzą co się dzieje w szkole i przekładali ich zdanie nad to co mówił ich syn.

Odpowiedz
avatar moretta
8 16

Ciężko w to wszystko uwierzyć, zwłaszcza w brak wiary przez rodziców. Jeśli nigdy nie mieli problemów z synem, powinni się zastanowić skąd ta nagła zmiana. Ja na miejscu chłopaka, porozmawiałabym z byłą wychowawczynią i skierowała sprawę do kuratorium.

Odpowiedz
avatar Satsu
0 2

Właśnie to, że ich syn nigdy nie miał problemów z akceptacją znajomych sprawiła, że ciężko było im uwierzyć w tą sytuację. Tym bardziej gdy nauczyciele uważali, że nic złego się nie dzieje. Poza tym okres gimnazjum jest ciężki dla młodzieży i właśnie tym mogli rodzice argumentować zachowanie syna. Jeśli zaś sprawa się tyczy kuratorium to w jaki sposób chciałbyś udowodnić, że ktoś się znęca nad chłopakiem jeśli wszyscy nauczyciele temu zaprzeczali?

Odpowiedz
avatar moretta
1 1

Tak jak napisałam, porozmawiałabym z byłą wychowawczynią. Jeśli w pierwszym roku po jej interwencji wszystko się uspokoiło, to myślę że kobieta jest rozsądna i opowiedziała by swoją wersję historii o zachowaniu uczniów.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
7 7

Obowiązek szkolny jest do 18 roku życia. Ucznia można co najwyżej przenieść do innej szkoły.

Odpowiedz
avatar Satsu
-1 3

Przepraszam za zbyt duży skrót myślowy i nieświadome wprowadzenie w błąd. Brat znajomego został przeniesiony do innego, gorszego gimnazjum.

Odpowiedz
avatar gorzkimem
5 15

Został wyrzucony z gimnazjum? Już odpalam wrotki i pędzę, żeby uwierzyć...

Odpowiedz
avatar SCIERWO
-2 4

prawdopodobnie wyrzucenie oznaczalo przeniesienie do oficjalnie "gorszego" gimbazjum

Odpowiedz
avatar SCIERWO
-4 4

u nas w polsce to czeste gdyz widac rozwarstwienie spoleczne na kazdym kroku -> a do tego dzieci typowych dorobkiewiczow czesto nawet z rodzicow post-komuchow sa wychowywane jak male cesarzatka i takie sa efekty a szkoly zawsze trzymaja z bogatymi bo costa zasponsoruja i juz sa ich dzieci faworyzowane... w sumie kazda osoba wychowywana w bogatej rodzinie (z jednym jedynym wyjatkiem potwierdzajacym regule) ma jakies spowodowane tym "skezywienie" nawet ludzie ktorych szczerze lubie maja odchyly typu chwalenie sie nowym ekstra samochodem w iweku 18 lat lub zwyklym nietaktem np wielkie zdziwienie dlaczego nie chce pojechac sobie na wekend do krakowa (ponad 400 km) do jakiegos tam nowego klubu i wrocic przeciez to nic takiego

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Obojętnie czy historia jest podkoloryzowana czy też nie, takie sytuacje (baaardzo podobne) mają miejsce. Pamiętam z dzieciństwa taką sytuację w podstawówce: przyszedł do naszej klasy chłopak z innej szkoły (rodzice się przeprowadzili). Dwóch łepków którzy mieli bardzo bogatych jak na tamte czasy rodziców, zgotowało mu piekło i... nauczyciele zbagatelizowali sprawę, bo np. jeden z łepków miał ładne oceny, płakał jak nie dostał piątki (taki ambitny :] ). A zaczepiany chłopak się męczył jeszcze dwa lata.

Odpowiedz
avatar blabla
1 1

Dziwne to dla mnie, że po jednym takim incydencie od razu go wywalili ze szkoły. Jak ja jeszcze chodziłam do podstawówki i gimnazjum to zawsze miałam w klasie przynajmniej jednego nad aktywnego osobnika, zwykle chamskiego i agresywnego wobec niektórych i żaden nigdy nie został wywalony ze szkoły a mieli na sumieniu o wiele więcej niż jedne mordobicie. Pamiętam w podstawówce jeden jedyny przypadek jak do jednej klasy przylazł chłopak (przepisany z innej szkoły), który potem został przepisany do innej klasy aż w końcu wysłali go do jeszcze innej szkoły ale to był skrajny przypadek nadający się do poważnego leczenia. :P

Odpowiedz
avatar Satsu
-2 2

Wyrzucili go tylko dlatego, że zadziałali bogaci rodzice. Może to brzmieć trochę stereotypowo, ale niestety taka jest prawda. Wątpię też by historia była podkoloryzowana, bo widziałem jak chłopak przeżywa ten okres. Rozluźnił się dopiero gdy zaczął uczęszczać do nowej szkoły.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Miałem podobnie. Banda starszych uczniów w kółko wyzywała mnie i moich kumpli. Z dwoma z oprawców nawet się biłem, tylko że akurat miałem szczęście, bo to nie był ich pierwszy wybryk i zostali wyrzuceni ze szkoły. Niestety takie historie się zdarzają. Dzieci z bogatych rodzin myślą, że im wszystko wolno. Zazwyczaj ofiarami są te ciche osoby. No i nie zgodzę się z tym, jak ktoś pisał wyżej, że nienormalnym jest że gimnazjaliście pasuje to że się do niego nie odzywają. Powiedzcie mi, po co mają się odzywać jeśli np większość z nich to idioci szukający zwady?

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
-5 11

Co do jednego się przekonałem jeszcze ja (rocznik 79) – a co dopiero teraz się dzieje. To, co nam wmawiali rodzice i nauczyciele, tj. by ignorować zaczepki, „być mądrzejszym”, nie dawać się sprowokować – NIE DZIAŁA. Od dawna nie działa.

Odpowiedz
avatar nuclear82
0 0

Gimbazjum mnie ominęło ale podstawówka też kolorowa nie była. Klasy 2-5 były koszmarem, nikt nie reagował itd itp. W klasie 6-tej zapisałem się na karate, zacząłem więcej ćwiczyć, nie byłem już chucherkiem bojącym się własnego cienia. I potrafiłem zaj*bać w ryj tak że hej. Jak nie pięścią to krzesłem. Odczepili się ekspresowo, oczywiście momentalnie miałem naganne zachowanie i wszystkich rodziców oprawców na głowie ale podziałało. Na cwaniaczków nic innego nie podziała.

Odpowiedz
avatar Satsu
0 0

Trudno się nie zgodzić. Niestety w życiu nie można okazywać słabości. Czy to szkoła podstawowa, gimnazjum czy dorosłe życie. Ludzie potrafią być okrutni. Mimo, że jestem przeciwny przemocy to niestety na niektórych nic innego nie działa.

Odpowiedz
Udostępnij