Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, jak parę lat temu rzuciłem pracę. Pracowałem wówczas na trzech…

O tym, jak parę lat temu rzuciłem pracę.

Pracowałem wówczas na trzech uczelniach - państwowej, renomowanej prywatnej i prywatnej nie posiadającej renomy (typowa "Wyższa Szkoła Lansu i Bansu").

Praca w tej ostatniej szkole miała wiele zalet - dbano tam o pracownika bardziej niż na uczelni państwowej, dawano większą swobodę w formach prowadzenia zajęć, pozwalano w pewnym stopniu modyfikować program nauczania, przykładano większą wagę do praktyki niż teorii, itd...

Niestety, raz zdarzyło się coś, co spowodowało, że musiałem odejść.

Raz na egzamin ustny przyszedł do mnie studenciak (nie mylić ze studentem; student to student, a jednostka która studiami chce sobie przedłużyć dzieciństwo o 5 lat ciągłych imprez, to "studenciak") od którego, za przeproszeniem, cuchnęło jak z gorzelni. "Sam spiryt" jak to mówił Kiepski. Był też dość mocno zmarnowany. Nie był zupełnie pijany, co to to nie. Nie bełkotał, nie zataczał się, niemniej przyszedł pod wpływem!

Natychmiast (pomimo protestów w stylu "podejście do egzaminu jest moim prawem, nie możesz mi zabraniać!") został wyrzucony przeze mnie oraz zaalarmowanego wrzaskami Kierownika Katedry z mojego gabinetu, a ja zgłosiłem do prorektora całą sytuację. Po 2-miesięcznym postępowaniu dyscyplinarnym, studenciak został skreślony z listy studentów.

Po kilku dniach wezwał mnie do siebie dziekan mojego wydziału. Wywiązał się taki dialog:

- Drogi panie, rozumiem pana oburzenie ale... nie możemy być tak surowi! Przecież ten student PŁACIŁ naszej uczelni, uczył się nieźle, wypełniał obowiązki, które na nim ciążą.
- Panie dziekanie, przyjście na egzamin w stanie po spożyciu alkoholu jest niedopuszczalne i zawsze będę wnioskował o usuwanie takich delikwentów z uczelni. To jest potencjalny przyszły polityk lub dyplomata. Potem będzie się pakował jak pewien były prezydent do bagażnika na oczach dziennikarzy BBC?
- Nie ma dyskusji! Płaci bez opóźnień, a to jest najważniejsze. My mu mamy sprzedać wiedzę. Kultury prędzej czy później się nauczy.
- Nie zgodzę się z panem, od studentów należy wymagać podstaw kultury, a jeśli ktoś przez 22 lata nie nauczył go kindersztuby, to nie będzie mieć jej nigdy. To jest dorosły człowiek, nie będę go traktował jak smarkacza z podstawówki. Odpowiada za swoje czyny i musi umieć ponosić konsekwencje. Pomijając fakt, że mi przyjście na egzamin zawianego studenta zwyczajnie ubliża.
- Chyba się nie dogadamy...
- Nie. W kwestii zasad nie ustępuję nigdy.

Był to ostatni mój rok na tej uczelni.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
19 39

Nie miał racji. Od osób pretendujących do legitymowania się wykształceniem wyższym wymaga się nie tylko wiedzy, ale też poszanowania pewnych norm społecznych. Choćby w stopniu podstawowym. Podejście do egzaminu, czy choćby pojawienie się na wykładach/ćwiczeniach w stanie 'wskazującym' jest niedopuszczalne. Niestety, w większości prywatnych 'wyższych", pożal się Boże, uczelniach ( NIE WSZYSTKICH) obowiązuje niepisana zasada: "Płaci, więc może". Dobrze, że ktoś pokazał, że pieniądze to jednak nie wszystko.

Odpowiedz
avatar khartvin
4 4

@mijanou - niestety, ostatnimi czasy publicznych uczelni dotyczy to samo. Bo tu też student płaci, tylko nie z własnej kieszeni, a z budżetu państwa. Mam ostatnio kontakt z 6-7 lat młodszymi studenciakami na publicznym, poważanym uniwersytecie. Siadanie na ćwiczeniach z butami na stole, przedrzeźnianie prowadzącego, odmawianie rozwiązania ćwiczenia, to wszystko jest na porządku dziennym. Wykładowcy to tolerują, bo dziekan nalega, by studentów było jak najwięcej, bo za tym idą pieniądze, z których utrzymują się ich etaty. Na dziekana w taki sam sposób naciska rektor, który grozi zamknięciem wydziału, jeśli studentów będzie za mało. google:"proces boloński"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2014 o 9:27

avatar anonimek94
14 18

A ja się zgadzam. Też studiuję na kierunku który 'cieszy się' negatywną opinią publiczną i w regulaminie mam ustalone, że muszę starać się swoim zachowaniem poprawić tę opinię. Jeśli przyszłabym pijana lub zrobiła coś naprawdę niezgodnego z zadadami, to od razu bym wyleciała. Uczelnia i wykładowcy, pozwalając mi wykonywać zawód, potwierdzają, że jestem do tego gotowa i będę to robic jak najlepiej.

Odpowiedz
avatar DasUberVixen
25 27

Jak mają się zachowywać studenci, skoro kadra pozwala na coś takiego?! Gratuluję niezłomności, szkoda tylko, że pewnie jesteś w mniejszości.

Odpowiedz
avatar mijanou
6 18

Ano, smutna racja. Skoro dziekan przymyka oko, to hulaj dusza. Potem się dziwimy, że mamy taką intelYgencję, jaką mamy.

Odpowiedz
avatar MalyKwaitek
8 14

A później taka "elyta" jak ten studenciak może rządzić państwem. strach się bać. Brawo dla ciebie.

Odpowiedz
avatar anonimek94
10 14

Powiem szczerze rozumiem osoby takie jak Ty, które biorą, skoro mogą, ale nie dziw się tym którzy uważają, że alimenty i renty za sam fakt studiowania powinno się znieść, skoro wiedzą, że są osoby które to wykorzystują, bo mogą i im się to opłaca. Są tacy którzy nie maja takiej możliwości i muszą wybierać. Ja nie oceniam, temat mnie nie dotyczy, po prostu wyrażam swoje zdanie na temat tego co mogą odczuwać inni :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2014 o 19:48

avatar sajko
3 21

czyli za NIC dostajesz co miesiąc 3000 zl. Ja muszę na stypendium naukowe ryc w książkach od rana do nocy, a czasami do kolejnego rana i nie dostaje za to jakiś szczególnych kokosów. Pokazać Ci prace, w której tyle zarobisz? Jeśli byś miała jakiekolwiek przydatne wykształcenie, spokojnie byś tyle wyciągnęła. Moj chłopak rok po studiach jako programista na czysto zarabia 3,5 tysiące z kawałkiem (i nie, nie w stolicy). Da się bez pasożytowania? Da się.

Odpowiedz
avatar anonimek94
5 7

Tak, nie ale każdemu rodzice dają. I tak, uważam to za niesprawiedliwe ale tak już jest, no a jeśli ktoś idzie na studia, bo dostaje za to pieniądze i ułożyc sobie może życie ale na tych studiach się nie uczy w ogóle, to jest to dla mnie dziwne. Uważałabym to za stratę czasu (jesli oczywiście sama bym tak robiła, bo to co robi ktoś inny to nie moja sprawa). No i dziwi mnie też, że takie osoby jakimś cudem przechodzą z roku na rok i dalej dostają pieniądze. No a jeśli chodzi Ci o to, że rodzice takiej osoby pomogą gdyby tamta nie poszła na studia i opłaciliby jej mieszkanie, to chyba raczej mało jest takich sytuacji. Osobiście, nie chcę brać pieniędzy od moich rodziców od kiedy z nimi nie mieszkam. Czasami muszę pożyczyć, ale jest to po prostu lepszy wybór od kredytu z banku i najczęściej jest to z przczyn kompletnie losowych (np. ktoś okradł internetowo mojego chłopaka i potrzebowaliśmy pieniędzy na czynsz, zanim bank oddał). W innym wypadku czułabym się dalej od nich zależna i nie rozumiem po co sie w takim razie wyprowadzać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2014 o 20:02

avatar mitzeh
7 13

Po to pracujemy i płacimy składki na ZUS, żeby w przypadku naszej przedwczesnej śmierci dzieci mogły tę rentę rodzinną dostać. Zresztą, nie jest tak, że każdy dostaje prawie dwa tysiące na rękę - wysokość renty jest uzależniona od tego, ile rodzice zarabiali (a więc jakie składki płacili) i ile lat przepracowali. Osobiście wstrzymałabym się od sądów, jakoby diablica dostawała masę pieniędzy "za nic" - dostaje ją za to, że jej rodzice przez ileś tam lat uczciwie oddawali państwu część swoich pensji. Studiowanie "tylko po to, żeby nadal dostawać rentę" może i jest trochę moralnie wątpliwe, ale liczę, że jeżeli ktoś dostaje stypendium (a więc i średnią ma niezłą, i trochę się udziela na uczelni), to coś z tych studiów wyniesie, więc chociaż tyle dobrego :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

Nie mówię, że ja studiuje tylko dla faktu pieniedzy. Lubie swój kierunek i chciałabym robić to co studiuje tylko nie wiem czy prace dostane. Miałam dylemat czy iść na studia czy nie (jestem na pierwszym roku) ale fakt renty skusił mnie na nie. Mając lat 20 nie jestem w stanie dostać od razu super płatnej pracy a więc ta renta troche mi pomoże. Ale studiuje też bo chce coś z tym kierunkiem zrobić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 17

Źle skonstruowany system ubezpieczeń społecznych i głupie kryteria przyznawania (znam przypadek, że babka miała 1500 zasiłku i chciała iść do pracy, ale wtedy jej go zabierali! więc poszła na studia) nie usprawiedliwiają działań takich jak w historii. Gdybyś chciała na tych studiach się rozwijać to ok, ale skoro chcesz tylko wyciągać od państwa kasę na nicnierobienie (czyli jesteś pospolitym pasożytem) to wybacz ale nie akceptuję tego.

Odpowiedz
avatar sajko
10 16

SkinHead diablicaa akurat nie miała większego wpływu na te rentę, jednak irytuje mnie fakt, jak ona podchodzi do samego faktu studiowania- sama stwierdziła, ze jej uczelnia za wiele nie wymaga. Pol biedy, jeśli na danym kierunku nie cisną, ale jeśli ogólnie cala uczelnia jest taka olewcza to kiepsko... I jeszcze zaczęła studia, żeby dostawać kasę. Nie wiem jak inni, ale ja to zrobiłam, żeby później mieć zawód i pewna przyszłość.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 16

Ja studiowałem i pracowałem ale nie wybrałem takiego kierunku, żeby mieć kasę od państwa za darmo (w moim przypadku byłoby to stypendium) tylko taki kierunek, który mnie realizował. Potem zrobiłem dzienny doktorat za mniej więcej 1000 zł - przebij to, jeśli potrafisz. Jesteś leniem który chce pożyć 5 lat na koszt podatników i wykrozystać chore prawo. Poszłaś na łatwy kierunek i uczelnię żeby dostać od państwa KASĘ i mieć jej więcej niż gdybyś pracowała. Studia nie są Ci potrzebne do niczego innego. Sama to przyznałaś. Ergo: jesteś pasożytem.

Odpowiedz
avatar ehehe
9 13

No to wynajmujesz sama czy z chłopakiem, bo on chyba też zarabia, czy jest na Twoim utrzymaniu? Piszesz, że odkładasz, a za chwilę, że tylko 700 pln Tobie zostaje, to jak to jest? Bo z 3000 plus druga wypłata, można całkiem nieźle żyć.

Odpowiedz
avatar sajko
11 17

No koleżanko, żebyś się nie zdziwiła. Ja na pierwszym roku nie dość, ze musiałam się bardzo dużo uczyć i liczyć na cud (kto miał biofizykę na lekarskim ten wie) i jeszcze w weekendy na nocki pracowałam przy pakowaniu towarów za psie pieniądze, a z domu dostawałam 250 na akademik i koniec luksusów. Teraz nawet tyle z domu nie wysyłają, bo mam stypke naukowa i nadal dorabiam, żeby jakoś związać koniec z końcem. A Ty 3 tysiące lekka ręką i najeżdżasz na ludzi, ze im rodzice pomagają. O tak, u mnie na roku wszyscy tyle dostają od mamusi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

Z samego 3000 też można się utrzymać aż nadto, większość moich studentów żyje za niewiele ponad 1000 zł...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 14

diablica - czyli mieszkasz w małej miejscowości, skoro jest tam jedna uczelnia i to kiepska? Czyli wiesz pewnie, że masz znikome szanse na pracę po tym kierunku? Po co Ci on więc? Dla kasy! Dla zapomogi z budżetu państwa! Sama to przyznałaś i teraz nie wycofuj się z tego rakiem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2014 o 21:06

avatar konto usunięte
1 15

To że inni są gorsi w żaden sposób nie usprawiedliwia ani Ciebie, ani Twojego podejścia. A rodzicami sobie gęby nie wycieraj, bo żadna w tym Twoja zasługa, że byli uczciwi.

Odpowiedz
avatar sajko
8 14

Dziewczyno, ile Ty razy byłaś w akademiku? I w jakim? Masz tendencje do wrzucania wszystkich do jednego wora. I tak, rodzice studentów z akademików pracują na czarno, łobuzy jedne, tylko po to, żeby dać dziecku kasę na akademik, a nie na pokój w mieszkaniu :)

Odpowiedz
avatar sajko
9 13

To gdzie Ty mieszkasz? U mnie w akademiku trudno o większą imprezę niż na 3 pokoje, taka bida... W innych akademikach w mieście swoim i innych bywam, ale żeby był brUd to raczej trzeba trafić na odpowiedni pokój :) Nadal studiuje, chyba potrafisz czytać ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 16

A potem zdolna młodzież przymiera głodem bo stypendia socjalne wynoszą 200-300 zł, podziękujcie diablicy i tym podobnym leniom, którzy studiują dla zasiłku bo "nie opłaca się pracować za 1200 zł". Wasze pieniądze idą na takich leni, z winy walniętych polityków. I ten argument - "nie opłaca się". Ja przez 2 lata harowałem za przeproszeniem jak wół za niższą kwotę i nie czułem się tym poniżony. To była inwestycja, której teraz zbieram plony. Nikt nie dostaje od razu 15 000 netto, zapomnij.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2014 o 22:13

avatar konto usunięte
5 13

Ja idąc na emeryturę odbiorę nikłą część tego co zapłaciłem na ZUS. Ty nie wypracowałaś składek Twoich rodziców, więc z jakiej racji wyciągasz łapę po pieniądze podatników? Składek ZUS się nie dziedziczy i ja na przykład po swoich rodzicach nic nigdy nie dostanę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

Składek ZUSowych się nie dziedziczy, zgodnie z ustawą, co tu jest dla Ciebie niezrozumiałe? Nikt nie każe Ci się zrzekać spadku, ale składki ZUS w ogóle nie wchodzą do niego! Ty do ZUSu nic nie wpłaciłaś, naprawdę nie widzisz różnicy? Czy może Twoja roszczeniowość jest aż tak daleko posunięta, że uważasz za w porządku, że społeczeństwo funduje Ci 5 lat opieprzania się i imprezek (bo sama przyznałaś, że tak wyglądają Twoje studia)?

Odpowiedz
avatar inga
6 8

Nie ogarniam. Mieszkasz w małej miejscowości, a płacisz za wynajem tyle, ile za 50 m w drogim Krakowie w przyzwoitej lokalizacji. Co Ty wynajmujesz? Akademik to za niskie progi dla waćpanny? Do tego stwierdzenia, że 3 tys zł to nie kokosy... Wiele małżeństw utrzymuje się za takie pieniądze. Tyle wynosi pensja adiunkta z doktoratem na uczelni, ja pracowałam "jak niewolnik za 1200 zł" stypendium i nie życzę sobie, żeby studenciak, który nie dość, że żyje na koszt podatnika, to jeszcze bez sensu zajmuje na uczelni opłacane z pieniędzy podatnika miejsce. Cóż, pewnie w Twoich oczach jestem frajerką. Argument: moi rodzice nie wykorzystali swoich pieniędzy mnie wkurzył. Gdyby umarli dzień po przejściu na emeryturę - nie dostałabyś grosza, choć też nie przejedliby swoich składek. Moja mama dostanie po wielu latach odpowiedzialnej pracy emeryturę wynoszącą mniej niż 25% je wynagrodzenia, bo jej składki idą na to, żebyś mogła sobie studiować, na emeryturę dla agenta Tomka i renty dla zdrowych czterdziestolatków. Jak napisano w innych komentarzach - składek się nie dziedziczy, Twoi rodzice nie mieli indywidualnego konta w Zusie, z którego teraz wypłacany jest Twój zasiłek. Do tego "nie studiujesz dla faktu pieniędzy". Z takim podejściem do języka polskiego nie powinnaś była zdać matury.

Odpowiedz
avatar dnr
7 11

Jesteś chodzącym dowodem na to, jak państwo socjalne degraduje jednych ludzi a okrada innych.

Odpowiedz
avatar powerofdreams
7 9

Po przeczytaniu tych komentarzy, postanowiłam założyć tu konto, bo chcę opisac swój punkt widzenia. Mam rentę rodzinną. U mnie jej wysokość to niecałe 720zł, gdyż mama była rencistką. I wiecie co? Szlag mnie trafia gdy ktoś napisał, że "renty za sam fakt studiowania powinno się znieść". To w takim razie na jakiej podstawie powinny być one przyznawane? Ludzie, gdyby nie ta renta mogłabym pomarzyć o normalnym życiu. Gdyby nie te pieniądze, nie miałabym się z czego utrzymać, i fakt faktem - wtedy poszłabym do pracy. Ale jestem młoda, mam 20 lat, chcę się uczyć! Poszłam w tym roku na studia, w których się spełniam. Naprawdę mnie to cieszy. A gdybym nie miała tych pieniędzy - nie byłoby mnie stać na naukę, taka jest prawda. I nie mam kokosów, żyje skromnie, ale daję radę. A uwierzcie, że tysiące dzieci bez rodziców gdyby nie dostawało renty rodzinnej mogłoby pomarzyć o ukończeniu jakichś szkół. I nie, nie podoba mi się to co napisała diablica, jej podejście wręcz odrzuciło mnie. I w sumie rozumiem tych, którzy czytając takie posty, myślą o nas jak o pasożytach. Ja też nie jestem za tym, by studiować bo chce się mieć pieniądze. Ale tak patrząc z przymrużeniem oka, z drugiej strony... Dlaczego mamy nie korzystać? Politycy zżerają od podatników kilkatysięcy, ba, kilkanaście tysięcy!

Odpowiedz
avatar anonimek94
7 7

@Powerofdreams, to chytba byłam ja i podałam tok myślenia ludzi z innego portalu ;) I wątpię, żeby ktoś chciał Cię zlinczować za to, że pobierasz rentę skoro CHCESZ się uczyć. W 'sam fakt studiowania' chodziło o to, że ktoś nie ma ochoty, uczy się źle, nie przychodzi na wyklady ale dostaje pieniądze bo mu się należą. Dzieki temu takiej osobie jest łatwiej. Jeśli jednej jest łatwiej, czyli innej musi być trudniej, lub jest to niesprawieldliwe z puntu widzenia tamtej osoby. Tu właśnie chodzi tylko i wyłącznie o osby które uczą się dla pieniędzy z renty, nie na odwrót (czyli chcą się uczyć, a przy okazji dostaną pomoc). A jeśli Diablica twierdzi, że te składki po rodzicach powinna dostać, skoro nie pobierali emerytury, to w takim razie sprawiedliwiej by było, żeby wszyscy dostawali do określonego wieku takie pieniądze bez względu na to czy się studiuje czy nie, czyli takie własnie dziedziczenie składek. Przynajmniej nie trzeba byłoby kombinować, chciałby ktoś się uczyć to by to robił, a jak nie to by nie musiał tylko po to żeby dostac te pieniądze (chociaż może to właśnie o to chodzi, zeby wyszkolić społeczeństwo, więc się je 'motywuje'?) No ale dziedziczenie spadek nie istnieje, tak jak już zostyalo to wcześniej napisane i pewnie by nie przeszło. Więc jedynie co ludzie próbują tępić to właśnie nadmierne wykorzystywanie państwa.

Odpowiedz
avatar cobrad
8 10

diablicaa to jak to w końcu jest? Najpierw piszesz : " I tak oto z praktycznie samego faktu studiowania mam 3000 zł." a potem: " Czy ja mowie ze mam 3000 zł?? Mam 1900 a nie 3000... " Miotasz się strasznie. A to przygadywanie innym, że im rodzice pomogą jest w twoim przypadku nie na miejscu. Nie każdemu. Większość sama się utrzymuje i nie z tego, co wypracowali jego rodzice, nie on sam.

Odpowiedz
avatar krecius
6 8

Po pierwsze - jak już wiele osób tutaj zauważyło, najpierw piszesz: "I tak oto z praktycznie samego faktu studiowania mam 3000 zł.", a chwilę potem: "Czy ja mowie ze mam 3000 zł?? Mam 1900 a nie 3000..." Mieszasz się. Po drugie - w pierwszej wypowiedzi czytamy: "Wkurza mnie takie trochę podejście do studentów, którzy studiują dla samego faktu studiowania i "przedłużają sobie dzieciństwo". Ja właśnie należe do takich osób(...)", a w kolejnej: "Nie mówię, że ja studiuje tylko dla faktu pieniedzy. Lubie swój kierunek i chciałabym robić to co studiuje tylko nie wiem czy prace dostane.". Jesteś więc osobą, która studiuje dla samego faktu studiowania, czy studiujesz to, co lubisz i przy okazji masz z tego trochę grosza? Po trzecie: "są tacy którzy nie mają i muszą wybierać? Mają rodziców którzy coś pomogą... ". Pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu. Nie wszystkich rodziców stać na pomoc. Ja na przykład nie poszłam na studia. Powodów było kilka, co prawda główny jest taki, że najnormalniej w świecie nie wiem, co chciałabym studiować, ale jest też inny - nie mniej ważny. Jeśli już wybrałabym jakieś studia to nie byłoby mnie na nie stać i rodzice również nie mieliby jak pomóc. Oczywiście - mogłabym iść na studia zaoczne i w pozostałe dni pracować, bądź na dzienne i pracować w weekendy, ale tu patrz pkt. pierwszy. W każdym razie - nie każdy ma na tyle "bogatych" rodziców, żeby pomogli opłacać mieszkanie i dać kieszonkowe na jedzenie. Reasumując - po przeczytaniu Twoich wypowiedzi można zauważyć jedynie roszczeniową postawę (mi się należy, bo moi rodzice nie żyją) i krótkowzrocznego pasożyta, bo pieniądze są dopóki studiujesz, ale kiedyś skończysz i przestanie być kolorowo. Wtedy pewnie wyciągniesz rękę po inne zasiłki, ciekawa jestem tylko jakiej tym razem wymówki użyjesz.

Odpowiedz
avatar Lancer
3 5

Jak to jakiej... "dawać kasę, mi się należy!"

Odpowiedz
avatar Lancer
5 7

Kolejny pasożyt...

Odpowiedz
avatar krecius
4 6

@Dominik, nikt jej nie zazdrości, ani nie "odmawia" prawa do tych pieniędzy. Natomiast sposób myślenie, roszczeniowa postawa diablicy pozostawia dużo do życzenia.

Odpowiedz
avatar natalia
0 4

Droga Diablico! Po 1. nie rozumiem, co ma to, co ty robisz, do studentów, którzy przedłużają sobie dzieciństwo. Według mnie takie przedłużanie dzieciństwa polega na tym, że idzie się na studia, żeby nie musieć pracować, a ciągnąć pieniądze od rodziców na szkołę, a przede wszystkim na rozrywki. Po 2. gdybym była na Twoim miejscu, to żeby zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy na niepewną przyszłość zniosłabym wszystko. Zamiast wynajmować mieszkanie za 1200zł, to bym mieszkała w akademiku za kilka stówek, żyłabym na mniej niż średnim poziomie, byle tylko mieć jak najwięcej na czarną godzinę, kiedy pracy nie będzie, comiesięczny dochód za studiowanie się skończy, a będzie trzeba się doszkolić albo inaczej zainwestować w siebie i swoją przyszłość. Swoją drogą ciekawe jest jeszcze to, gdzie ty bywałaś i co widziałaś, skoro akademik to według Ciebie największe zło. W każdym akademiku ktoś się puszcza, ktoś się upija, ktoś ćpa, czasami są jakieś imprezy, ale często mieszkają tam naprawdę normalni ludzie, którzy chcą studiować, a których sytuacja rodzinna nie pozwala na wynajmowanie mieszkania za 1200zł... 3. punkt kieruję do pozostałych. Jeśli rodzice Diablicy nie żyją, a ona się uczy, należą jej się pieniądze na utrzymanie. Jej i każdemu w podobnej sytuacji. Nic nikomu do tego, czy ktoś studiuje tylko dla tej kasy czy nie. Bo równie dobrze ktoś może bardzo chcieć studiować, nie dostać pracy, nie mieć pieniędzy i mimo szczerych chęci musieć iść pod most. A jak sprawdzić, kto dlaczego idzie na studia? Serum prawdy jeszcze nie wynaleziono. Zresztą uważam, że jeśli ktoś studiuje byle co tylko dla tych niecałych 2000zł to krzywdzi przede wszystkim siebie. Dlatego mam nadzieję, że chociaż Diablica myli się w zeznaniach, to jest trochę prawdy w tym co pisze i naprawdę chce wynieść z tych studiów coś poza wspomnieniem całkiem niezłych pieniędzy i związać przyszłość z kierunkiem, który, mam nadzieję, lubi. I tego jej życzę ;)

Odpowiedz
avatar zochacha
1 1

'Fakt renty skusił mnie na nie", "fakt pieniędzy"- rzeczywiście ta uczelnia dużo nie wymaga, mniej niż podstawówka. Przestań czytać Fakt i oglądać Fakty

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 2

@Natalia, chyba troszkę nie rozumiesz... Osoba która studiuje chociaż nie ma nawet zamiaru pracować w 'zawodzie' dla którego studiuje okrada państwo na grube tysiące. I nie z powodu renty. Studia w Polsce sa niby darmowe, ale przecież ktoś za to płacić musi. Nie wiem ile kosztują studia wieczorowe w Polsce, ale studia dzienne w UK kosztują 9,000 (takie są pełne koszta na rok). Nawet jeśli tyle kosztuje to w Polsce, w złotówkach to po 3 latach taka osoba wzięła od państywa 27,000. Skoro student tych pieniędzy nie wykorzysta, nie będzie mu łatwiej ;po tym pracy znaleźć (bo będzie miał same 3 i pracodawcy nie będą mieli ochoty go zatrudniać na stanowisko którego się 'wyuczył' lub w ogóle nie będzie szukał pracy w tym kierunku) to te pieniądze są kompletnie zmarnowane, a mogłyby być wykorzystane na coś innego.

Odpowiedz
avatar natalia
-1 3

Chyba nie czytałeś całej dyskusji. Diablica: "Nie mówię, że ja studiuje tylko dla faktu pieniedzy. Lubie swój kierunek i chciałabym robić to co studiuje tylko nie wiem czy prace dostane." Nie bronię Diablicy, ale nie wiem czemu jedna diablica ma spowiadać się za tysiące studentów jej podobnych, a pewnie i gorszych. Niech sobie studiuje, uczy się, dostaje pieniądze, w międzyczasie niech pójdzie do pracy i zdobywa jakieś doświadczenie, nic nam do tego. Według was od razu powinna iść do pracy. Według was na pewno jest mnóstwo miejsc pracy dla młodych dziewczyn bez wyższego wykształcenia i żadnego doświadczenia. Dla was wszystko jest takie proste! Wy na pewno jeśli mielibyście do wyboru iść do pracy za 1000zł na starcie albo iść na studia, kształcić się i dostawać 1900, wybralibyście to pierwsze. Na pewno! Bo przecież sami sprawiedliwi ludzie tu komentują, którzy jak ognia unikają okradania państwa, dla których liczą się wyższe wartości niż pieniądze na dach nad głową, jedzenie, ubranie i ciepłą wodę w kranie.

Odpowiedz
avatar anonimek94
1 3

Oczywiście, że czytałam całądyskysję, ale to przecież Diablica (ktora usunęła już konto) rozpoczęła ten wątek. My tylko mówimy, że jeśli ktoś idzie na kierunek po którym wie, że pracy nie dostanie, lub nie będzie jej szukać, to chyba jest troche cos nie tak, ze ktoś taką osobę popiera, prawda? Tak samo jak Dominik powiedzial o tym, ze zazdrościmy tych pieniędzy... Przecież tu nie chodzi o zazdrość a o to jakie ktoś ma podejście do tego co mu się nalezy a co nie. Tak jak było powiedziane wcześniej to się należy jej ze względu nauki, wiec chyba jest inaczej niż gdyby po prostu się należało, prawda? I oczywiście, że pieniądze są ważne, ale marnować tyle czasu i pieniędzy i twierdzić że można, bo innym pomagają rodzice (co jest nieprawdą) a rząd i tak okrada ludzi masakrycznie? Oczywiście, że każdy zrobi jak chce, bo na tym to polega, każdy ma swoje problemy i tak dalej no i tak jak napisałam w pierwszym komentuarzu, rozumiem takie osoby. To normalne, że wykorzystuje się jak najwięcej, ale s,ą ludzie którzy cierpią z tego powodu. Nawet jeśli nie zdają sobie sprawy, że to akurat przez to.

Odpowiedz
avatar natalia
0 4

Ja zrozumiałam, że po 1. nie wie, czy prace dostanie, a nie że wie, że nie dostanie, a po 2. nie wyczytałam, że nie zamierza szukać pracy w tym kierunku, a wręcz przeciwnie. I chodzi mi tylko o to, że oburzacie się o to, czego Diablica nie napisała, tylko przeinaczacie, wyrywacie kilka zdań z kontekstu jak "I tak oto z praktycznie samego faktu studiowania mam 3000 zł." Może to "mam" niefortunnie użyte, ale kilka zdań wcześniej pisała, że dostaje 1900zł, a jak pójdzie do pracy i zasłuży na stypendium to być może dostanie kolejne 1100. Ale woleliście czegoś nie doczytać, coś przekręcić, coś dopowiedzieć, byle tylko zjechać ją od góry do dołu. Trochę nieładnie...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 6

W "Zaklętych rewirach" Fornalski (starszy stażem kelner) wypowiada do Romka (początkującego, pełnego ideałów kelnera) piekne i boleśnie prawdziwe zdanie na temat godności człowieka usługującego innym. Widać, że dzisiaj nawet wykładowcy stali się takimi kelnerami, którzy mają klienta bez szemrania obsłużyć i nie pyskowac, bo ten przecież płaci. P.S. W powyższym przypadku wygrał niestety studenciak. To jego zachowanie zostało uznane za mieszczące sie w normie, a słuszny protest wykładowcy za niepotrzebne wychylanie się z szeregu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

Nie ma żadnych nagan przy okazji skreślania bo nie byłoby w co ich wpisać, po prostu skreśla się faceta z listy studentów i wysyła mu pocztą decyzję wraz z uzasadnieniem. Jak mu się nie podoba - może się odwoływać do WSA, ale z jakichś powodów akurat ten przypadek z tego uprawnienia nie skorzystał... :)

Odpowiedz
avatar inga
3 5

To element szerszego zjawiska urynkowienia nauki, które nie dotyczy tylko studiów płatnych. Już nie uczymy a "zapewniamy usługi edukacyjne". Student wie, że "idą" za nim pieniądze z państwowej dotacji, wie też, że może wymagać odpowiedniej jakości usług od usługodawcy. Brzmi rozsądnie, ale w praktyce każdy student, który został sprawiedliwie oblany, nie pojawiał się na zajęciach, nie zrozumiał przedmiotu, przez 30 godz. wykładu grał na tablecie, ma święte prawo obsmarować wykładowcę w anonimowej ankiecie, twierdząc, że nie potrafił przekazać wiedzy, wartość merytoryczna wykładu była niska, przy egzaminie stosował niesprawiedliwe kryteria oceny itd. Te opinie są zaś brane pod uwagę przy awansach i konkursach. W sytuacji, gdy poziom zwrotów ankiet oscyluje wokół 10% i wypełniają je głównie niezadowoleni, władza jednego złośliwego i roszczeniowego studenta jest naprawdę duża. Mówię to jako wykładowca, który prowadząc tak samo ten sam przedmiot na 2 kierunkach dostał na jednym 9/10 pkt z ankiet 80% studentów i 4 pkt na drugim, przy 8% zwrotów i ostrej ocenie jednej oblanej studentki.

Odpowiedz
avatar Rukasu
-3 7

No i bardzo słusznie, bo z jakiej racji wykładowcy mieliby czuć się lepsi od kelnerów? Wykładowców wartych długości swoich tytułów i godnych szacunku dla ich wiedzy i umiejętności oraz potrafiących jakoś tam je przekazać studentom spotkałem w życiu nie tak wielu, większość to nadęta banda megalomanów, którzy pracują na uczelni ponieważ nie potrafią wykorzystać swoich umiejętności gdzie indziej. A student niestety przegrał, stracił sporo kasy i czasu bo uraził delikatne uczucia profesora przychodząc na egzamin na kacu.

Odpowiedz
avatar Dominik86
-3 9

kto nigdy sie nie napil niech pierwszy rzuci kamien....

Odpowiedz
avatar Lancer
4 8

To ja zacznę, bo nigdy nie przyszedłem wlany na żaden egzamin.

Odpowiedz
avatar krecius
1 7

Proponuję wrócić do szkoły podstawowej, bo czytać, tym bardziej ze zrozumieniem, chyba wciąż nie potrafisz. Student nie przyszedł "na kacu" tylko pijany, taka subtelna różnica.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-4 10

A po czym to wnioskujesz skoro autor sam napisał, że student nie bełkotał, nie zataczał się etc? Jedynie waliło od niego wódą, a własnie na kacu tak się dzieje, jak ktos dobrze popije to nie da rady zmyć tego zapachu. Poza tym był "zmarnowany" to chyba swiadczy o kacu własnie.

Odpowiedz
avatar krecius
2 8

"Nie był ZUPEŁNIE pijany, co to to nie. Nie bełkotał, nie zataczał się, niemniej PRZYSZEDŁ POD WPŁYWEM!" Dla mnie to nie brzmi, jakby ktoś był na kacu. Poza tym, czy na przykład na rozmowę kwalifikacyjną też poszłabyś pod wpływem i nie rozumiała o co afera, gdyby Cię z niej wyrzucili?

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-5 9

To po czym niby poznał, że student był pod wpływem alkoholu, skoro oprócz zapachu nie występowały żadne inne ku temu przesłanki? Poza tym na kacu także można być pod wpływem alkoholu z poprzedniej nocy jak ktos przesadzi. Nie, nie poszłabym pod wpływem na rozmowę kwalifikacyjną, bo chciałabym jak najlepiej wypasc. Natomiast gdyby mnie wyrzucili z egzaminu z powodu kaca to owszem, nie rozumiałabym o co ta afera, bo profesor jest od tego, aby sprawdzić moją wiedzę i wystawić adekwatną ocenę, a nie kręcić afery.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 10

To nie za dobrze o Tobie i Twoim poziomie świadczy. No cóż. Całe szczęście, że jesteś w mniejszości (mniemam po punktacji historii).

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-4 8

Może nie oceniajmy mojego poziomu na tej podstawie, biorąc pod uwagę, że w życiu na żaden egzamin nie przyszłam pod wpływem czy nawet na kacu. Zwyczajnie nie uważam tego za koniec swiata. Nie myslę także, że profesorom należy oddawać jakąs szczególną czesc- szacunek, owszem (jeżeli na to zasługują), ale nie przesadzajmy, że szanownego Pana tak bardzo oburzył ten fakt, iż trzeba było rzucić pracę z tego powodu.

Odpowiedz
avatar krecius
2 6

@BlackMoon Przyjście na egzamin pod wpływem - to jest właśnie BRAK szacunku dla wykładowcy. Piszesz: "(...)bo profesor jest od tego, aby sprawdzić moją wiedzę i wystawić adekwatną ocenę, a nie kręcić afery." Także analogicznie: rekruter jest od tego, żeby sprawdzić Twoje kwalifikacje i umiejętności, a nie od tego, by kręcić afery, że potencjalny pracownik przyszedł śmierdzący alkoholem. "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

Nieśmiertelny Jan Zamoyski! Nic dodać nic ująć. No cóż. Jak widać niektórzy dorośli w Polsce są jak roszczeniowe dzieci - chcą aby na wszystko im pozwalać i żeby wszystko, każde grubiaństwo, uchodziło im płazem. Zawsze taką postawę tępiłem i tępić będę - niestety, to efekt PRLu i awansu społecznego jednostek, które nabyły wiedzę dzięki studiom, ale nie przejęły etosu i moralności elit. I dlatego mamy polityków jakich mamy, urzędników jakich mamy itp.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-4 8

Krecius owszem i rekruter ma pełne prawo nie przyjąć do pracy osoby od której czuć było alkohol. Natomiast jeżeli wykładowca żąda wywalenia ze studiów chłopaka, który przyszedł nieswieży na egzamin to jest dla mnie zwyczajnie msciwym człowiekiem, który chce komus bardzo zaszkodzić, bo ten ktos uraził wielmożnego pana, gdyż przesadził na melanżu. Zapewne jakby ktos przyszedł waląc potem, a nie kacem to też by pan zażądał usunięcia go z listy studentów? Bo jak to tak można, hańba, wstyd, upadek Rzeczpospolitej... Po prostu kara bardzo nieadekwatna do przewinienia.

Odpowiedz
avatar krecius
2 4

BlackMoon, a wskaż mi fragment w historii, w którym to wykładowca ŻĄDA wyrzucenia studenta z uczelni? Ja wyczytałam, że nie dopuścił go do egzaminu i naświetlił sytuację prorektorowi. Może to ja nie zrozumiałam historii, natomiast staram się nie nadinterpretować.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-2 8

"zawsze będę wnioskował o usuwanie takich delikwentów z uczelni."

Odpowiedz
avatar krecius
0 6

Wnioskował, a żądał to jednak jest różnica.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-3 11

Ja też nie rozumiem tego wielkiego oburzenia, przecież nie przyszedł nawalony jak traktor, nie zwymiotował, nie zataczał się, nie bełkotał to o co chodzi? Od kiedy zabronione jest przychodzenie na kacu na egzamin? Wszyscy tu tacy porządni, jakbyscie nigdy na kacu nie byli :)

Odpowiedz
avatar Rukasu
-3 5

BlackMoon, 100% poparcia w temacie. Znacie ten kawał "Paaaanie psorze, szy pijany ssszstudent mosze odpowiadać?" "Nooo jak jest w stanie to może." "Szękuję....panowie, wnieszcie kolegę." :) Ah, aż się łezka w oku kręci jak się wspomni studenckie czasy. Nie sądzcie ludzi pochopnie, może studentowi syn się urodził, albo kolega miał urodziny, różnie bywa. krecius, po co ten pojazd osobisty? Moim zdaniem opis autora sugerował, że student przyszedl po ciężkiej nocy picia, nie musisz się z tym zgadzać, ale po co obrażać? Zwłaszcza, że występujesz w roli obrońcy kultury i moralności.

Odpowiedz
avatar krecius
1 3

@Rukasu Yyy... gdzie ja obraziłam rozmówcę?

Odpowiedz
avatar Rukasu
-1 3

"Proponuję wrócić do szkoły podstawowej, bo czytać, tym bardziej ze zrozumieniem, chyba wciąż nie potrafisz." - Moim zdaniem troszkę to obraźliwe:).

Odpowiedz
avatar krecius
0 2

Ja nie uważam, żeby było, w każdym razie nie to było moim zamiarem, taki mały przytyk, jakich wiele na tym portalu, bynajmniej nie osobisty pojazd.

Odpowiedz
Udostępnij