Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś będzie o kierunkach zamawianych. Dla tych którzy nie wiedzą, są to…

Dziś będzie o kierunkach zamawianych. Dla tych którzy nie wiedzą, są to takie kierunki studiów o których ktoś stwierdził, że brakuje specjalistów z danej dziedziny i należy ich jak najszybciej rozmnożyć. Ludzi zachęca się do tego wysokimi stypendiami, dodatkowymi kursami itp. Całą tą farsę sponsoruje Unia Europejska. Właśnie kończę studia na takim kierunku , na jednej z chyba bardziej znanych Polskich uczelni technicznych. Opowiem jak odbywa się to u nas.

Po pierwsze marnujemy masę papieru na jakieś bzdurne rzeczy typu podanie o podanie o wydanie deklaracji. Co roku wypełniamy mnóstwo podań, ankiet, zgód, deklaracji których i tak nikt chyba nie czyta, a co roku i tak jest to samo. Wszystko odbywa się na śnieżnobiałym papierze.

Na kierunki takie przyjmuje się dużo więcej osób niż gdy nie jest on zamawiany. Niestety, żeby uczelnia mogła mieć korzyści z tego tytułu ( z tego co wiem przy niespełnieniu tego warunki zwracają kasę, którą dostali od unii) konieczne jest aby co najmniej 70% początkowej liczby ukończyło studia. Tak, że tym razem to uczelni zależy żeby ktoś studia skończył. Zamiast dwóch terminów są cztery, a na dwóch ostatnich zadania o wiele prostsze. Poziom kształcenia leci ostro w dół.

Na początku pierwszego roku razem z całą masą innych papierów dostaliśmy do podpisania deklarację, że nie podejmiemy studiów na innym kierunku. Niby ok, płacą żebyśmy byli specjalistami w danej dziedzinie to i może mają prawo zakazywać. Niestety tego też nikt nie pilnuje. Jest cała masa ludzi studiujących dwa kierunki na raz ale to jeszcze nie jest takie złe. Są osoby, które studiują dwa kierunki zamawiane na raz i z obu pobierają stypendium.

Kwestia kolejna- kursy. Niby fajna sprawa, można się nauczyć czegoś czego nie ma w programie studiów albo też poszerzyć wiedzę, nabyć więcej doświadczenia. Niektóre są dla wszystkich, niektóre tylko dla najlepszych. Problem z kursami jest tego typu, że trwają one za krótko, żeby się czegoś nauczyć. Lepszym pomysłem byłoby zrobienie jednego czy dwóch kursów w większym wymiarze godzin niż siedmiu tak o po łepkach, z których i tak wynosimy nie wiele ale certyfikat jest. Na początku takiego kursu wypełnia się ankietę startową. Oczywiście cicha prośba od prowadzącego żeby w ankiecie tej wypaść jak najgorzej. Na ostatnich zajęciach wypełnia się ankietę końcową, taką samą jak początkowa, i tu już wypadałoby wypaść jak najlepiej. Jeszcze sprawa obecności na kursach. Na ostatnim spotkaniu zawsze trafiają do nas listy obecności ze wszystkich zajęć ( każde spotkanie na osobnej kartce) i jest prośba o zwiększenie frekwencji.

Ostatnią sprawa- to, że kierunek znalazł się na liście zamawianych wcale nie oznacza, że brakuje specjalistów w tej dziedzinie i jest po nim praca.

I po co to wszystko?

edukacja

by Malibu
Dodaj nowy komentarz
avatar subway
1 1

A można zapytać co to za kierunek?

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

Ten mój konkretnie to energetyka

Odpowiedz
avatar kaktusinski
1 5

z tego co wiem to te kierunki zamawiane to więcej problemów niż korzyści. raz że bywa tak że niektórzy studiujący kierunek X są na kierunku zamawianym, a drudzy studiujący to samo z tymi samymi ludźmi już nie.

Odpowiedz
avatar Riddle
8 8

Proszę popraw "(specjalistami w) dziecinie" na "dziedzinie", bo trochę to pedofilią trąca. ;)

Odpowiedz
avatar MyCha
2 2

W sprawie kierunków zamawianych warto jeszcze dodać, że często wymaga się od studentów nie podejmowania pracy zarobkowej. Nawet od tych będących na ostatnich latach studiów. W kontekście wymaganego wszędzie doświadczenia, nie ja dziękuję. Dla mnie największym absurdem było, że najlepsza uczelnia (jeśli chodzi o Informatykę w trójmieście) nie dostała dofinansowania na kierunki zamawiane, a słabsza już tak. Czyli namawiamy do studiowania na słabszej uczelni? Mój znajomy jest na biotechnologii zamawianej i chyba nie zdarzyło się aby wszystkie stypendia w semestrze dostał w terminie. Dodatkowe zajęcia owszem miał ale było ich nie wiele. Choć na nie akurat nie narzekał. Co do pracy, cóż trochę zbyt przyszłościowe te studia jak na Polskę. Choć póki co to na razie głównie narzeka, a nie szuka pracy. Idea całkiem fajna tylko to wykonanie. Szkoda gadać. Czemu by nie dać tego stypendium najlepszym studentom na najlepszych uczelniach na kierunkach po których większość pracuje w zawodzie? W końcu każda uczelnia ma obowiązek śledzić losy absolwentów, a rankingi jakieś powstają. Dalej nie byłoby to do końca obiektywne ale chyba jednak lepsze niż to co jest teraz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2014 o 14:15

avatar Malibu
1 1

Widać ta lepsza uczelnia przedstawiła gorszą ofertę kierunku zamawianego lub w ogóle nie wyciągnęła ręki po to 'dobrodziejstwo". Przecież nikt na siłę nie wciśnie uczelni kierunku zamawianego. Co do terminów stypendiów u nas wiadomo było od razu ze pierwsza transza przyjdzie za kilka miesięcy (wraz z wyrównaniem za poprzednie) po tyle to potrwa.

Odpowiedz
avatar MyCha
0 0

Wiem jaki mógł być mechanizm przyznawania zamawianych kierunków uczelniom. Ale przyznasz chyba, że sytuacja którą zastałam była co najmniej dziwna? Promować powinno się najlepszych w nauczaniu specjalistów z danej dziedziny, a nie z papierologii stosowanej. Z drugiej strony jak ta lepsza uczelnia miała, jeśli złożyła podanie, przedstawić gorszą ofertę skoro ma lepszy sprzęt, nowocześniejszy gmach wydziału, lepszy poziom według rankingów, ogólnie lepszą opinię wśród studentów, wykładowców i pracodawców? Sądzę tak na podstawie rozmów ze znajomymi z obu uczelni, opinii mojego kierownika w pracy, rankingów 'Perspektyw' itp.

Odpowiedz
avatar Malibu
1 1

No cóż. Ja w rankingi nie wierzę, uważam, że większość z nich tworzona jest pod zamawiającego dlatego tym akurat bym się nie sugerowała. Swoją drogą w takich rankingach uczelnie oceniane są całościowo co jest absurdem. Na mojej jest 6 wydziałów i 30 kierunków. Niektóre prowadzone są na kilku wydziałach (różnica w specjalnościach) i ich poziomy różnią się. Dlatego nawet jeśli uczelnia A wypada lepiej w rankingach niż uczelnia B wcale nie znaczy, że kierunek X nie może być na wyższym poziomie na uczelni B. A co do złożenia lepszej oferty to papier przyjmie wszystko. Nowocześniejszy gmach wydziału? W cale nie gwarantuje lepszych warunków do nauki. Lepszy sprzęt? To też nie problem bo uczelnie w ramach kierunków zamawianych wysposażane są w różne sprzęty. Unia robi ładną sale, nowe komputerki, potrzebne oprogramowanie splecjalistyczne. Nakleja się na drzwi sali nalepkę, która informuje kto zasponsorował i w ramach jakiego projektu i gra. Może i mechanizm przyznawania jest dziwny ale nie mnie o tym decydować. I jak już mówiłam wcześniej jeśli uczelnia lepsza np. nie złożyła oferty to nie miała prawa wygrać.

Odpowiedz
avatar MyCha
0 0

Rankingi obiektywne do końca nigdy nie są bo zwyczajnie nie mogą. Choćby z powodu który podałaś. Jedyne co może zmienić to prestiż uczelni. Wyższy prestiż to więcej chętnym na studiowanie, a więc wyższy poziom samych studentów i szansa na bardziej pozytywną opinię potencjalnego pracodawcy. Choć dalej jest to tylko szansa, a nie fakt. Także kierowanie się tylko rankingami moim zdaniem jest zgubne. Nie mogę znaleźć nigdzie informacji czy moja uczelnia składała podanie o zamówienie mojego kierunku. Cóż, nie wiem jak było. Zgadzam się tylko z tobą, że mechanizm przyznawania jest dziwny i rodzi absurd o którym wspomniałam w pierwszym poście. Co do lepszego sprzętu, tamta uczelnia pomimo kilku już roczników zamawianych nie dorobiła się w nawet połowy sprzętu do labu sieciowego który my posiadamy. A to tylko jeden przykład. Reasumując. Nienawidzę papierologii i biurokracji która niszczy fajne założenia. Po prostu. Pytanie tylko czy w Polsce rzeczywiście brakuje specjalistów z tych dziedzin które zostały wybrane i kierunki zamawiane cokolwiek zmieniły. Ja prace w zawodzie po kierunku który gdzieniegdzie jest zamawiany mam ale żeby pójść drogą która poszłam nie potrzebowałam wcale żadnego mega stypendium z unii. Same perspektywy fajnej pracy mi wystarczyły. No i zainteresowania i swojego rodzaju predyspozycje.

Odpowiedz
avatar ampH
-1 1

To by wyjaśniało sporo spraw w czasach moich studiów, kiedy kierunki zamawiane to był zupełnie nowy temat. Jeśli jednak rzeczywiście uczelnia musiała spełnić warunek 70% ukończenia studiów to współczuję - zostało przyjętych około 130 osób, po pierwszym semestrze 50 osób odeszło samych (trafili się np. ludzie z ostatniego roku filologii angielskiej, którzy wybrali się na kierunek zamawiany informatyka stosowana, gdyż myśleli, że KAŻDY dostanie 1000zł miesięcznie). Tuż przed inżynierką zostało 30 osób z hakiem. :) Wyjaśniłoby to również łącznie 8 poprawek (tak, poprawek, przed warunkami) z algebry liniowej dla całego roku w pierwszym semestrze... Jednak aż tyle kasy to nie mieli. Na całym wydziale było łącznie 30 stypendiów do rozdziału pomiędzy sześć kierunków. :)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 4

To jest kolejny urzędniczy absurd. Do niczego nie potrzebny, szkodliwy, generujący koszty, produkujący ćwierćspecjalistów. A pytanie właściwe brzmi: kto na tym zamawianiu kierunku odnosi korzyść. Bo na pewno gdzieś jest taki ktoś kto na tym pomyśle trzepie kasiorkę. Bo to o to w tym chodzi, żeby właściwi ludzie odpowiednią kasę zgarnęli.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

Na pewno korzyści czerpie uczelnia bo za studenta dostaje nie 15 tys. 25 i dostaje wyposażenie sal. Kto korzysta jeszcze? Nie wiem

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 1

Hm, czyli mój wydział jest chlubnym wyjątkiem. Na licencjacie podpisaliśmy 3 papiery, a stypendia miała prawie połowa studentów.

Odpowiedz
avatar marta_m_
1 3

Jestem na kierunku zamawianym na umk i sie z Toba nie zgodze. Kończy nas 20% a nie 70% . Niektorzy maja dwa kierunki i to nie jest problem ( nic wcześniej tez nie musielismy podpisywać), nie mozna po prostu (jeśli oba są zamawiane )przyjmowac dwóch stypendiów motywacyjnych. A poprawkę mamy ustawowo jedna - czasami zdarza sie dobry profesor i zrobi trzeci termin ale to rzadkość

Odpowiedz
avatar Malibu
-1 1

No i nie musisz się zgadzać. Napisałam na samym początku jak wygląda to na mojej. Nie studiuję na UMK.

Odpowiedz
avatar marta_m_
1 3

"dzis będzie o kierunkach zamawianych" sugeruje ze o wszystkich, dopis na początku w takim razie ze o Twoim konkretnie bo z tego co mi sie wydaje podejście Twojej uczelni jest wyjątkiem a nie regułą

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

Na mojej uczelni zamawianych jest co najmniej 5 kierunków zamawianych i z relacji znajomych wiem, ze mój nie jest odosobniony. Ani sam kierunek ani uczelnia więc liczba mnoga całkowicie uzasadniona. Zresztą kilka punktów na 90% się pokrywa z innymi uczelniami chociażby ten o całej masie marnowanych papierów bo one akurat są wymogiem unii a nie uczelni czy kiepski dobór kierunków (ewentualnie błędna decyzja o zwiększonej ilości studentów).

Odpowiedz
avatar truskawkowa82
0 0

Mam znajomych na kierunku zamawianym i przeraża mnie tamtejsze marnowanie pieniędzy na "stypendia". O co chodzi? Zwykle trzeba się sporo nachapać żeby dostać stypendium, na zamawianym (przynajmniej u moich znajomych) stypendium jest za wyniki z MATURY - przez CAŁE studia. Chociaż mój kumpel ledwo zdaje z roku na rok, przeważnie już na ósmych terminach z rozwiązaniami zadań podanymi praktycznie w poleceniu, to i tak wciąż dostaje stypendium, bo matura tak dobrze mu poszła. Oczywiście są także osoby, które otrzymują stypendium rektora za wyniki ze studiów. Koleżanka np. dostaje dwa stypendia: rektora i za maturę. Na tej samej uczelni. Na jednym kierunku. Dla mnie wręcz komedia :/

Odpowiedz
avatar Malibu
1 1

Dziwna sprawa. U nas za maturę było owszem ale tylko za pierwszy rok. Na kolejne lata przyznawane są za średnią z poprzedniego roku studiów i co roku ilość stypendiów jest zmniejszana. O ile stypendia tzw. motywacyjne są w miarę ok to wkurza mnie marnotrawstwo kasy na te kursy z których wychodzimy z połowiczną widzą. Dla przykładu teraz pisałam pracę inżynierską polegającą na modelowaniu czegoś w pewnym programie z którego mieliśmy kurs w ramach kierunku zamawianego. Pan prowadzący już na pierwszych zajęciach powiedział, że on geometrie bedzie nam przynosił bo z tym za dużo roboty i nie zdążymy nic więcej a my będziemy się uczyli robić resztę. Kurs ukończyłam, wszystko fajnie, byłam aktywna. Pierwsza cześć mojej pracy polegała właśnie na zrobieniu geometrii ( na czymś trzeba modelować) no i klops bo nie uczyli. No i po co komu taki kurs? Skoro i tak sami nic nie zrobimy w tym programie? a grube tysiące ktoś zainkasował za to. Kursów odbyłam chyba 7. Z każdego wyniosłam podobną wiedzę . Nie lepiej byłoby zapewnić nam dwa kursy, a w pełnym wymiarze godzin, od początku do końca? Bo o ile stypendia ludzie mogą przepić albo mogą w siebie zainwestować to na te kursy są pieniądze wyrzucone w błoto.

Odpowiedz
avatar truskawkowa82
0 0

Przynajmniej u Ciebie jest uczciwie z tymi stypendiami ;) Osobiście uważam, że kontynuowanie stypendium za maturę w kolejnych latach nauki na studiach jest głupotą. Mój kumpel z ambitnego chłopaka stał się absolutnym leniem w zaledwie dwa lata, zdaje tyle by zdać, bo co miesiąc kasa wleci tak na prawdę za nic. A kursy? Brałam udział w kursie z obsługi pewnego programu, załatwianego przez uczelnie a realizowane przed firmę zewnętrzną. Kurs miał być z zakresu zaawansowanego, ale większość osób nie znała podstaw, to też od podstaw zaczęliśmy. Pan ładnie nam wytłumaczył podstawy podstaw (jak w matematyce czym jest dodawanie), po czym zapytał, czego z zaawansowanej części nie wiemy. A skąd mamy wiedzieć czego nie wiemy, jak nie znamy możliwości programu? On jest od zrealizowania założeń kursu, przyjmiemy wszystko co nam da, nie znamy żadnych dodatkowych funkcji programu. "Nie? To znaczy że nie jest wam to potrzebne". Kurs załatwiany przez uczelnie, opłacany przez studentów z ich własnej kieszeni (droga sprawa). Miał być zaawansowany, wyszło mniej niż dowiedziałam się w czasie zwykłych zajęć na studiach państwowych. Co się potem okazało? Uczelnia dostaje pieniążki za każdego studenta, który weźmie udział w kursie od firmy je prowadzącej. A że jakość kursu jest kiepska i studenta się w tej gestii oszukuje... Ale dostał dyplom! Niech się cieszy. Niestety takt o jest z kursami. Jak się samemu nie zadba i nie dociśnie, to się nic porządnego nie dostanie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2014 o 4:08

avatar Malibu
0 0

No ja właśnie jestem dumną posiadaczką 5 certyfikatów z czego wstyd komukolwiek pokazywać, ze ukończyłam którykolwiek z nich.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

@ Krzysztof Piontek nie, nie Wrocławska. Ale dobrze wiedzieć, że takie cuda to nie tylko u nas.

Odpowiedz
avatar jocker
0 0

Albo waść pierdo... ekhm zmyślasz albo ta ta twoja znana uczelnie jest mocno popiep..ona. Sam studiuje na kierunku zamawianym i u nas nie ma takich cyrków. Żadnej zbędnej papierologi ani zakazów studiów na innym kierunku (przy składaniu papierów o stypendium składało się tylko zaświadczenie, że nie pobieram kasy z innych kierunków zamawianych).

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

Może zależy to od rocznika w w którym się zaczynało? Przecież takiego podpisu nie wymagała od nas uczelnia tylko sponsor tego wszystkiego. Może doszli do tego, że to idiotyzm albo wymyślili to dopiero w którymś roczniku. Facet, który u nas odpowiedzialny jest za ten projekt mówił, że na początku chcieli jeszcze żebyśmy podpisali, że nie będziemy ileś lat po studiach pracować za granicą. Na szczęście ten idiotyczny warunek zniesiono więc dlaczego nie mieliby znieść tego o innych kierunkach ( zwłaszcza, że zaczęły być one płatne).

Odpowiedz
Udostępnij