Niestety dopadła mnie choroba, jak się okazało później zapalenie oskrzeli.
Wstałam rano, ledwo żywa, ale cóż do pracy iść trzeba. W pracy byłam 1,5 godziny, zwolniono mnie do domu, ze względu na stan, więc od razu biegnę do lekarza. Zwolnienie na tydzień. Po tygodniu wizyta kontrolna, skończony antybiotyk, brak poprawy, nowe leki i kolejny tydzień zwolnienia.
Dzwonię do pracy, mówię o przedłużeniu zwolnienia i słyszę w słuchawce tylko tyle:
- Czy ty chcesz tu jeszcze pracować?
I zastanawiam się teraz czy po powrocie do pracy czeka mnie wypowiedzenie.
Do czego doszło, żeby pracownik bał się wyleczyć, nie myśląc o tym, czy go zwolnią za jedno L4?
gastronomia praca
To wyraźny objaw, że z tej pracy rzeczywiście należy uciekać.
OdpowiedzZwłaszcza, że w tagu jest napisane "gastronomia" - czyli robimy usmarkani jedzenie :)
OdpowiedzJa może takich problemów nie mam jak autorka z pracodawcą. Ale mam smartfona a w nim włączone nagrywanie rozmów. Wracam z L4 dostaję wypowiedzenie to pierwsze kroki kieruję do PUP.
OdpowiedzHm, pierwsze, co mi przyszło na myśl, to wszystkie historie słyszane od znajomych o braniu fałszywego L4 celem szukania innej pracy. To się naprawdę często zdarza.
Odpowiedzoh jak gastro to oprocz pipu jeszcze sanepid ni ma problemu poprosic znajomego o telefon, bo pani podajaca jedzenie kicha prycha i smarka i chyba nie powinna pracowac w takim stanie
OdpowiedzAby zwolnić pracownika z powodu L4 należy udokumentować częste i długotrwałe nieobecności dezorganizujące pracę działu więc nie daj się :)
Odpowiedzchyba że umowa jest na czas określony to wtedy nie potrzeba podawać powodu...
OdpowiedzZdaje się, że nadal trzeba przy *zwalnianiu*. Inną sprawą jest nie przedłużać umowy.
OdpowiedzNajczęściej umowy o pracę na czas określony mają klauzulę w stylu "każda ze stron może rozwiązać umowę bez podania przyczyn w dowolnym czasie z uwzględnieniem okresu 2 tygodni wypowiedzenia". Ciężko przed tym uciec, przynajmniej w mojej okolicy (chociaż inna sprawa, że dostać umowę o pracę w moim mieście to już naprawdę cud nadający się do Watykanu). W takim przypadku można Cię zwolnić nawet za to, że kichnąłeś. Inna sprawa unikać takich umów a inna jak wszyscy pracodawcy to stosują.
OdpowiedzSzczerze mówiąc, ja bym już olał taką pracę, jeżeli by zwolnili. Oczywiście, do PIP wystąpić, żeby pracodawca miał przesrane i żeby jakieś zadośćuczynienie wyciągnąć. Niby sąd może nakazać przywrócenie do pracy, ale wtedy nie byłaby to już bynajmniej przyjemna praca. A tak w ogóle to nie jest w tekście napisane, o jaką umowę chodzi, bo jeśli o śmieciówkę - to nawet PIP nie pomoże.
OdpowiedzJakie jedno? To już drugie! :)
OdpowiedzPytanie kluczowe - jak długo tam pracujesz?
Odpowiedzjednoosobowa działalność gospodarcza - nie mam nawet czasu chodzić po L4. Pracowałem z bólem kręgosłupa /kto ma problemy ten wie jak to boli/, z hemoroidami /schorzenie i bolesne i wstydliwe/, ze złamaną nogą, ze złamanym obojczykiem, o przeziebieniach i gorączkach to wstyd wspominać. Ale ja nie miałem wyjścia. Nikt mi nie płacił za leżenie w łóżku, zus i czynsz się sam nie zapłacił, a us nie zrobił mi ciepłego rosołku. no cóż w takim państwie żyjemy. I jak uciekać to może nie z pracy ale z kraju.
OdpowiedzPodziwiam, ale po prawdzie, to nei każdą pracę da się wykonac na chorego. Jeśli byłeś w stanie pracowac ze złamaną nogą, to szczerze zazdroszczę typu pracy. Ja u siebie w pracy jestem non stop na nogach i mam przyjemnośc dźwigania pojemników ważących do 17 kg.
OdpowiedzMnie właśnie tak zwolniono. Pracowałam w usługach, chodziłam do pracy chora, skończyło się zapaleniem płuc i 3 tygodniami zwolnienia. W pierwszy piątek po zakończeniu L4 wręczono mi wypowiedzenie.
Odpowiedzi nic z tym nie zrobilas?
OdpowiedzWychodzi też tutaj złe zarządzanie firmą i maksymalne cięcie kosztów niestety. Wiele razy spotkałam się z sytuacją, gdzie szefostwo w ogóle nie brało pod uwagę jakichkolwiek sytuacji losowych, a później był problem, jak ktoś zachorował. W normalnych firmach zwykle jest jakiś plan awaryjny - jeśli większa firma, to są jacys pracownicy z innych działów, którzy dodatkowo są przeszkoleni, żeby w razie czego zastąpic kogoś, przynajmniej w zakresie podstawowym; jeśli mniejsza, to szef zakasa rękawy albo ściągnie kogoś z jakiejś agencji tymczasowej czy po prostu kogoś z rodziny. A jeśli firma ma taki charakter, że pracownika nie da się zastąpic z uwagi na wąską specjalizację, to też przy przyjmowaniu ważniejszych zleceń bierze się "hak" na ewentualne wypadki losowe czy stara się umożliwic pracę z domu. Oczywiście nie zawsze to wszystko, co piszę jest możliwe... ale problem tkwi w tym, że wielu szefów nawet nie próbuje opracowac jakiegokolwiek planu tylko po prostu szuka nowego pracownika, jakby myślało, że w końcu trafi im się ktoś z diamentu, komu nigdy nic się nie stanie.
Odpowiedza ja juz widze te skarge do PIP i pozew do sadu pracy :)
OdpowiedzInnym zagadnieniem jest postawa lekarzy, którzy wypisują nieskuteczne leki. Kila lat temu chorowałem prawie cały rok na infekcje dróg oddechowych, tygodnie wysokiej temperatury pod 40 stopni C. W końcu w desperacji zakupiłem książkę pt. "Antybiotykoterapia praktyczna", przestudiowałem ją i przy następnej wizycie u lekarza wymusiłem wypisanie recepty na skuteczny, wg tej książki, lek. Pomogło. Niedawno też zachorowałem i lekarka też próbowała zbyć mnie byle czym. Oświadczyła " zapiszę panu ... , jeśli nie pomoże proszę przyjść za tydzień, wtedy przepiszemy silniejszy antybiotyk. Na szczęście potrafię już rozmawiać z lekarzami i udało się skłonić ją do zapisania tego silniejszego antybiotyku już teraz. Jestem pewny że męczyłbym się z gorączką przez tydzień jak Elayne i dopiero wtedy łaskawa lekarka przystąpiłaby do leczenia, bo przecież swoje trzeba odcierpieć, prawda? Gwoli ścisłości, nie jestem zwolennikiem stosowania antybiotyków na byle co, i zwykłe przeziębienie wolę leczyć np. bańkami, ale przepisywanie z premedytacją leków, co do których literatura fachowa mówi, że przestały być skuteczne 20 lat temu, jest draństwem i objawem ignorancji lekarzy.
Odpowiedz...skumbrie w tomacie...
Odpowiedz