Dzisiaj przypomniała mi się pewna historia przed kilku miesięcy. Znajoma moich rodziców zaproponowała mi, abym kelnerowała na weselu jej syna. Pomyślałam sobie, że w sumie mogę, czas mam, dodatkowe pieniądze się przydadzą. Razem ze mną, miały tam pracować jeszcze dwie osoby, liczba gości wynosiła około 200 osób. Oto kilka piekielności z tamtego wieczoru:
- Pracowaliśmy przez 15 godzin. Mieliśmy w tym dwie pięciominutowe przerwy.
- W momencie kiedy któreś z nas nie latało z talerzami lub napojami, matka panny młodej od razu wbiegała na kuchnię i wrzeszczała na nas, że stoją brudne talerze na stołach (stał jeden talerzyk).
- Kuchnia miała może z 9m2, a i tak wchodzili tam goście aby sobie porozmawiać z nami lub kucharkami, stając przy samych drzwiach.
- Podane było pięć posiłków podczas całego wesela, mama panny młodej objechała nas, że mamy podawać bigos, nie obchodziło jej że połowa gości je jeszcze pieczeń. Wszystko musiało się trzymać przez nią ustalonego planu.
- Kiedy chodziłam z talerzami, kilka osób lubiło sobie ze mną pożartować, pochwalić itp. To nie ja zaczynałam rozmowy, ale z racji kultury odpowiadałam nawet jak byłam w biegu. Kiedy wszyscy tańczyli, zauważyłam siedzącą samotnie starszą panią, podeszłam i zbierając szklanki wywiązała się między nami dwuminutowa rozmowa. Pani była na prawdę bardzo miłą kobietą. Potem od matki panny młodej usłyszałam, że mam ze "staruchą" nie gadać, w sumie z nikim nie gadać, bo ja nie od tego tutaj jestem.
- Jakaś "ciotka kuzynki brata stryja pana młodego" złapała mnie za rękaw około 1 w nocy i zażądała ziemniaczków. Odpowiedziałam jej, że sprawdzę czy są na kuchni. Okazało się że już nie ma, o 18:00 poszły resztki. "Ciotka" w krzyk, pędem na kuchnię gdzie robiła wszystkim awanturę przez 10 minut. O ziemniaczki.
- Odpieranie zalotów. Jak słyszałam, że mam piękny uśmiech, to dziękowałam, uśmiechałam i latałam dalej. Niestety po kolejnej flaszce, jeden z gości zaczął mnie łapać za tyłek. Chciałam dać mu w pysk, ale zobaczyłam srogie spojrzenie matki panny młodej. Potem podeszła do mnie i powiedziała, że nie mam prawa komentować, mam to traktować jako komplement.
- Jeden z gości oblał pannę młodą barszczem. Poprosiła mnie o to abym wzięła z kuchni płyn do mycia naczyń i pobiegła z nią ratować suknię. Udało nam się, ja za to dostałam ochrzan, że opuściłam salę kiedy mieliśmy zbierać kolejne talerze.
- My nie byliśmy odpowiedzialni za roznoszenie wódki. Ale kiedy ojciec pana młodego nie mógł się doliczyć czterech butelek, zaczął przeszukiwać nasze rzeczy. Bez naszej zgody. Kiedy nie znalazł swojej zguby, zrobił nam awantury. Kiedy z jedną z dziewczyn weszłam na zaplecze, dowiedziałyśmy się, że przeszukanie to było wywalenie całej zawartości naszych torebek i plecaków na podłogę. Za stłuczoną buteleczkę z perfumami, koleżanka nie usłyszała nawet "przepraszam".
Mimo tego, że tą jedną noc odsypiałam dwa dni, nauczyłam się jednej bardzo ważnej i przydatnej rzeczy. Nigdy, ale to przenigdy nie będę więcej pracować jako kelnerka. Wszystkich, którzy pracują w tym zawodzie od tamtego czasu bardziej podziwiam, szanuję oraz rozumiem.
wesele
Piekielność jest jak najbardziej i podziwiam że wytrzymałaś do końca tego cyrku, ale jak był bym na twoim miejscu i ktoś by mnie łapał za tyłek to chyba bym wylał zupę na łeb i powiedział coś w stylu "pie*** to nie będę obsługiwał tego cyrku" i wyszedł, bo bądź co bądź to była przysługa z tym kelnerowaniem czyż nie? Fakt było by to nie w porządku z pozostałymi dwoma kelnerami ale nie dajmy z siebie zrobić jelenia.
OdpowiedzTo samo chciałam napisać - zresztą, cała obsługa powinna się postawić, bo podejrzewam, że pozostali byli traktowani podobnie. Chamstwo zasługuje na chamskie traktowanie. I bezwzględne.
OdpowiedzMacie racje, jednak to było czyjeś wesele. Para młoda to byli cudowni ludzie i nie chcieliśmy ich martwić buntem w kuchni. Oni chyba nawet nie wiedzieli co się dzieje, gdyż większość awantur była urządzana w kuchni
OdpowiedzKecaw, katem- można byłoby rzucić wszystko i podsumować "pier*olę, nie robię". Ale jak sądzę, autorka nie chciała robić zamieszania i problemów młodej parze. Bo skoro w trzy osoby ledwo się wyrabiali, to co dopiero w dwie? I inaczej się obsługuje wśród obcych, a inaczej robiąc przysługę znajomym... Ale nie rozumiem jednego. Ok, może organizatorzy chcieli zaoszczędzić, możne woleli zapłacić "swoim", ale... do cholerki, "zastaw się, a postaw się"? 200 osób, pieczenie i inne wymysły na pięć dań, a biorą kogokolwiek do obsługi? Chcieli wytwornej zabawy, mgli wynająć kelnerki z prawdziwego zdarzenia, a nie wymagają od niedoświadczonych Bóg wie czego. I autorka, i pozostałe osoby starały się jak mogły.
Odpowiedzcynthiane szczerze? po takim traktowaniu wzielabym 2 pozostale osoby i razem z nimi opuscila lokal i niech sobie mamusia sama radzi i powiedzialabym dokladnie i glosno gosciom, dlaczego moja godnosc jest wazniejsza niz jakas tam marna godzinowka
OdpowiedzNa weselach ludziom odbija. Na moim, teściowa (która przyjechała na gotowe i nawet nie wiedziała jakie są ustalenia, a chciała pokazać się przed gośćmi ze swojej strony)ochrzaniła dziewczynę odpowiedzialną za kelnerki i kuchnie o coś, nie ważne o co. Dziewczyna przyszła do mnie przeprosić i powiedzieć, że dopilnuje, aby nie było więcej takich problemów. Jak usłyszałam o co poszło i że dziewczyna mnie przeprasza to od razu powiedziałam, żeby nie zwracała uwagi na teściową i jakby coś niech kieruje wszystkich niezadowolonych do mnie. Ja byłam zachwycona obsługą i tym co robili. Byli świetni, co zresztą im powidziałam. Teściowa nie odważyła się podejść do mnie ;)
OdpowiedzMożna kelnerować i na weselu, ale nie u kogoś, kto prosi o to znajomych, żeby było taniej. Po co się użerać całą noc z burakami a na koniec i tak nasłuchać się przykrości.
OdpowiedzTaką teściową mieć, to przerypane.
OdpowiedzJa nie wiem jak można być takim chamskim biorąc pod uwagę, że była to przysługa. Na miejscu dziewczyny zażądała bym zwrotu pieniędzy za zniszczone perfumy. A gdyby były opory powiedziałabym, że wzywam policje wszak nie mam pewności czy nic mi nie zginęło, gdy oni radośnie grzebali sobie w moich rzeczach. Oczywiście zrobiłabym to już po zakończonym weselu co bo młodym zabawy nie psuć. Takie chamstwo się piętnuje jeśli ktoś tego nie przykróci baba będzie sobie coraz bardziej tak poczynać.
OdpowiedzPowinnaś była wyjść już po pierwszej chamskiej odzywce organizatorki. Ciekawe, jak by sobie poradziła bez Ciebie. ;)
Odpowiedzproszę Cię, kto by wziął jakąkolwiek dziewuche bez doświadczenia na wesele ot tak... inaczej historyjka by sie dalej jej nie kleiła jakby napisała, że wyszła. i nie byłoby tego mądrego podsumowania, ach
OdpowiedzWiem co czujesz, sam jestem kelnerem i trzeba mieć nerwy i nogi ze stali.
OdpowiedzJa również współczuje i dziwie się, że podjęłaś się tej roboty. Na takim weselu na 200 osób normalnie jest pięć doświadczonych kelnerów. A wy biedne w trzy osoby... A co do zachowania gości, wyszłabym i nie wróciła. Nigdy na szczęście nic takiego mi się nie zdarzyło. Pozdrawiam
OdpowiedzTo po prostu kwestia szacunku do samej siebie. Podobne sytuacje mogą być w każdym innym zawodzie. Jeden dzień można potraktować jako naukę i nie żałować piekielności które się wydarzyły ale trzeba też umieć się w porę wycofać czasami bez oglądania się na obowiązki i odpowiedzialność.
OdpowiedzKażda twoja historia to coraz lepsza bajka. W szkole na lekcjach to wymyślasz, czy na spontanie?
Odpowiedznie sądzę aby moje życiowe doświadczenia i to co mnie spotyka, było wymyślone. Nie mam żadnych ciągotek do internetowego "fejmu" szczególnie na portalu gdzie nie reprezentuję bezpośrednio siebie. Żadna z opisanych przeze mnie historii nie jest wymyślona, a Ty skoro nie wierzysz w to, że takie rzeczy się przytrafiają, masz ograniczoną umiejętność spostrzegania i oceniania rzeczywistości, albo masz po prostu nudne i monotonne życie. Nie chcę Cię tym obrazić, jednak nie masz prawa zarzucać mi kłamstwa. Byłeś przy tym żeby się w ten sposób wypowiadać? Nie sądzę.
Odpowiedz@monia423 Jak dla mnie historia niezwykle piekielna i nie mam wątpliwości co do jej autentyczności (może sama nie miałam okazji być na Twoim miejscu, ale nie raz widziałam zachowanie ludzi wobec kelnerów/kelnerek na takich imprezach). Podziwiam, że wytrzymałaś to do końca, a z drugiej strony rozumiem, że nie chciałaś zawieść młodych, w końcu to ich dzień.
Odpowiedz@basshunter każdy, kto zajmuje się organizacją imprez, czy też pracuje przy obsłudze tych już zorganizowanych, przyzna autorce rację. Ba! Rację przyzna jej każdy, kto po prostu rozgląda się wokół siebie i wie, jacy bywają ludzie. Ja również niejedno wesele widziałem. Właśnie z punktu widzenia obsługi, bo jestem fotografem. Niektórym z okazji wesela zwyczajnie odbija. I atmosferę psują właśnie tacy teściowie, którzy mają gdzieś, że młodzi są zadowoleni i wszystko przebiega po ich myśli. Ważne, że jest nie po ich myśli, a to już powód do dymu. Jeśli dołożymy do tego wódkę, która leje się hektolitrami, a pije ją człowiek, który ma ze sobą jakiś problem, to awantura o byle co wisi w powietrzu. Sytuacje bywały różne. Choćby taka, gdzie "rządzicielka" zabraniała mi robić zdjęć konkretnym gościom, bo to są "synowie prostytutki" i "męskie narządy", a "przyszli się tylko nażreć, bo to biedota", a jak ona zobaczy ich na zdjęciach to... I tu cała seria gróźb, łącznie ze "zgłoszeniem gdzie trzeba". Był i problem z tym, że gdzieś zdjęć robię za mało, a gdzieś indziej za dużo, bo to przecież święto młodych i im trzeba robić, a nie tej "pijackiej swołoczy". Natarczywie "podrywające", nawalone jak wagon z węglem "ryczące czterdziestki" to też dla mnie nie nowość. I nie mówię, że tak jest na każdym weselu, ale takie się zdarzają. Dlatego ja autorce wierzę.
OdpowiedzDodam tylko że to nie była restauracja, tylko salka na ogródkach działkowych, gdzie była jedna większa sala ze stołami, miejscem do tańczenia, i podestem dla orkiestry, zaplecze, toalety i mała kuchnia. Kucharki też były znajomymi rodziców pary młodej.
OdpowiedzGdzieś to już czytałam jakiś czas temu. Niestety nie mogę sobie przypomnieć gdzie i kiedy dokładnie.
Odpowiedz3 osoby na 200 gości? I to osoby bez doświadczenia? Przecież wydawanie jedzenia musiało trwać bez końca. Pierwsza osoba kończy deser, ostatnia jeszcze siorbie rosół. Pracowałam w gastronomii i normą było, że jeden kelner obsługiwał maksymalnie 20 gości.
OdpowiedzA ja pracowałem w gastronomii i przy "Serfowaniu z talerzami" był 1 kelner na 50 osób...
OdpowiedzTo niezbyt dobrze świadczy o Twoim szefie. Klient powinien zostać obsłużony szybko, żeby wszyscy zjedlni w mniej więcej tym samym czasie.
Odpowiedzwyszlabym po lapaniu za tylek a za grzeb anie w rzeczach znalazlabym jakis paragraf tak z ciekawosci ile zarobilas?
OdpowiedzPrawidłowa odpowiedź - za mało :)
Odpowiedz200 zł i pół litra. Mam nauczkę ;)
OdpowiedzDziękuje :)
OdpowiedzCo to za ludzie, którzy wykorzystują córkę znajomych i jeszcze na nią pokrzykują, traktując jak służbę? O rewizji w rzeczach osobistych nie wspominając! To oni tobie zrobili uprzejmość, że cię zatrudnili, czy ty im, że się zgodziłaś na taki zapieprz? Prawdę mówiąc, po pierwszej impertynencji trzasnęłabym drzwiami i tyle by mnie widzieli. Zawsze mnie śmieszą tłumaczenia typu "bo nie chciałam być niegrzeczna, bo nie chciałam psuć zabawy, bo to, bo tamto." Godności trochę! Chyba, że - jak w wielu historyjkach tutaj zamieszczanych - nie wszystko jest do końca prawdą. Bo może to TY dramatycznie potrzebowałaś kasy i to TWOI rodzice poprosili znajomych, żebyś sobie mogła dorobić (zarobić) na tym weselu? Wtedy, faktycznie, musiałabyś siedzieć cicho i robić, co ci karzą, jeśli na pieniądzach ci zależało. W przeciwnym wypadku nie widzę powodu, by dać sobą pomiatać. A znajomość z owymi ludźmi zakończyłabym czy tak, czy siak.
OdpowiedzJestem bardzo młodą osobą, mam 18 lat. Mama pana młodego, która jest znajomą moich rodziców traktowała mnie dobrze, jednak matka panny młodej urządzała awantury w kuchni całej trójce, a żadne z nas nie chciało już chodzić i skarżyć. Woleliśmy to przecierpieć, dostać wynagrodzenie i iść do domów się wyspać. Zgodziłam się na tą "pracę", ponieważ w obecnych czasach jest trudno znaleźć pracę i sądzę że każde doświadczenie jest przydatne. Nie ukrywam że spodziewałam się czegoś lżejszego fizycznie i psychicznie. Jednak po tym co mnie spotkało, był to pierwszy i ostatni raz.
OdpowiedzAle kultura u znajomej Twoich rodziców - Pozdrawiam
OdpowiedzDlatego też, przed naszym weselem poinformowaliśmy obsługę, fotografa i DJ'a, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości "od czapy" zgłaszanych przez gości (również rodziców), mają ich kierować do nas. Wesele było git, nikt się nie skarżył i do dziś miło wspominają. Inna sprawa, że program był bardzo napięty i nie było czasu się nudzić i wymyślać głupot :)
OdpowiedzA Wojtek nie miał nic przeciwko?
OdpowiedzWidzę że anonimowy znajomy się uaktywnił pod moimi historiami. Powiedz mi, co miałoby przeszkadzać Wojtkowi? To że pracuję i staram się usamodzielnić? Wątpię. A ludzie są różni i on doskonale wie że przed całym złem świata nie da rady mnie ocalić niestety. Poza tym nie byliśmy wtedy ze sobą. A Twoje pytanie, zresztą przesycone ironią, jest nie na miejscu :) Pozdrawiam serdecznie :)
Odpowiedz@monia423: Obejrzyj konto tego asa.
OdpowiedzNie umiecie odmówić (asertywność to się nazywa) to samiście sobie winni. Przysługa dla znajomych? Ok. Ale są granice. Jak już wspomniano - wesele super, dań od groma, a kelnerzy z ulicy? Dziękuję bardzo. Typowo polskie - oszczędzać na tym co ważne.
Odpowiedz