czasami zdarza mi się coś sprzedawać na serwisach lokalnych.
Wyznaję zasadę że jeżeli ktoś chce coś ode mnie kupić to przyjeżdża do mnie, nie odwrotnie. Bo ja stracę czas i pieniądze, jak jemu się odwidzi. Jak zależy mu na czymś, to się pojawi.
Właśnie dzwoniła do mnie dziewczyna, jest zainteresowana przedmiotem. Gdzie może odebrać? To jej podaje adres. Ale ona nie wie gdzie to jest. To jej tłumaczę że dojedzie bezpośrednio takim i takim autobusem. Wysiada na przystanku Piekielna i tam będę na nią czekać.
Nie, ona nie będzie krążyć po mieście. Ona chce się spotkać na dworcu, bo tam jej pasuje. I ja mam tam podjechać. Nie ważne, że jej dojazd z ulicy X zajmie do mnie mniej niż na dworzec. A mi na dworzec dwa razy tyle czasu. Ona tak chce i już. Oczywiście wszystko tonem rozkazującym.
Nie skorzystałam :)
serwis lokalny
Słowo "nieważne" pisze się razem.
OdpowiedzA ja wyznaję zasadę, że równie mocno ja chcę coś kupić, jak i ktoś to coś sprzedać, więc spotykamy się w miejscu dogodnym dla obu stron. Jeździć do kogoś obcego do domu, albo zapraszać go do siebie? A w życiu.
OdpowiedzMoże po prostu nie znała dobrze miasta?
OdpowiedzW internecie jest mnóstwo stron, które pomagają w dotarciu do celu. Są takie bardzo przydatne strony jak mapy google, zumi, jakdojade. Ja z tego korzystam zawsze jak muszę pojechać w miejsce, o którym pierwszy raz w życiu słyszę i jakoś nie mam problemów. Co nie zmienia faktu, że obie strony powinny iść na kompromis i spotkać się w takim miejscu, aby mieć mniej więcej po równo drogi. I przede wszystkim powinno być to jakieś publiczne miejsce. Jechać do kogoś do domu by coś kupić? Co za głupota...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2014 o 22:34
Niby tak, ale one podają drogę samochodem nie pieszo, przez co czasem można się pogubić. Poza tym drukować kupę mapek tylko po to by raz gdzies pojechać to sporo zachodu.
OdpowiedzA tak w ogóle to czasem te dane są zdezaktualizowane. Jak popatrzyłem na swoje miasto na google map, to było wiele rzeczy nie zaktualizowanych (i to nawet sprzed kilku lat). Kiedyś w Łodzi miałem zresztą taki przypadek, że ulica w realu nazywała się inaczej niż na takiej mapie.
OdpowiedzCelowo podałam też stronę jakdojadę, jest ona stworzona specjalnie dla osób przemieszczających się komunikacją miejską. Jest tam dokładnie podane jakimi autobusami czy tramwajami można gdzieś dojechać, gdzie wysiąść, gdzie się ew. przesiąść i dodatkowo jest pokazane jak pieszo można się przemieścić z przystanku pod konkretny adres.
OdpowiedzNa jakdojadę nie pokazuje dokładnej ścieżki, po prostu pokazuje linie od punktu w którym wysiadamy do punktu wyznaczonego jak końcowy. Poza tym nawet mając mapę to można wyjść źle z dworca, czy jakiegoś budynku i się zgubić. Bo mapa nie uwzględnia gdzie są wyjścia do budynku. Więc tak to przydatna strona, ale wszystkich problemów nie rozwiązuje. Zwłaszcza, że czasem bywa tak iż wieczorem autobusy nie zatrzymują się na przystanku na którym nikt nie wysiada/nikt nie stoi na nim, a gdy jest ciemno nawet nie widzisz, że przystanek był minięty. Ja przez to kiedyś musiałem kawałek iść do dworca na piechotę, bo miałem wysiąść na 3 przystanku, a wysiadłem później przez to, że autobus omijał przystanki. Nawet z taką mapą można się zgubić. Ja mimo iż korzystam z takich mapek mam mnóstwo takich historii.
OdpowiedzA widzisz, a ja miałam taką sytuację, że umówiłam się na kupno przedmiotu i wystawił mnie sprzedawca. I kto tu stracił czas? I co to za dziwny sposób myślenia, że sprzedając coś komuś robisz mu jakąś cudowną przysługę i tylko kupującemu powinno zależeć?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2014 o 22:39
@kns0natalia wy kobiety nawet po 40 latach nie znacie swojej dzielnicy
OdpowiedzA po co mam ją znać? Wystarczy, że zna ją mój szofer. ;)
OdpowiedzA może po prostu bała się iść do mieszkania obcej osoby? Moim zdaniem całkiem uzasadniona ostrożność. Kobiety nie powinny same wchodzić do obcych mieszkań.
Odpowiedzpotem jakby ja zgwalcil na pewno znalazlby sie ktos, kto by napisal - no sama byla sobie winna, przeciez wiadomo, ze jak sie idzie do obcego faceta do domu to nie tylko po to zeby cos kupic.
OdpowiedzNormalne negocjacje handlowe. Była skłonna cos kupić, jeśli mogłaby to odebrać w dogodnym dla siebie miejscu. Nie ma obowiązku przyjeżdżać do domu sprzedającego. Nic piekielnego tu nie ma.
OdpowiedzA ja doskonale rozumiem autora historii. Sama wystawiam różne rzeczy, za małe (symboliczne) kwoty i wybaczcie, ludzie często oczekują, że im zawiozę "towar" do domu. A po kilku sytuacjach kiedy ktoś się umawiał, że przyjdzie a nie przychodził potwierdziłam sobie tylko słuszność decyzji o odbiorze osobistym u mnie w domu, bo dzięki temu wiele razy nie zmarnowałam czasu.
Odpowiedz