Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój tata chorował na raka, ale dzięki cudownym lekarzom mogliśmy mieć go…

Mój tata chorował na raka, ale dzięki cudownym lekarzom mogliśmy mieć go o rok dłużej niż rokowano.
Niestety kiedy stan się pogorszył doktor, który przyjeżdżał do nas z hospicjum, stwierdził, że trzeba już do szpitala...
I tak trafiliśmy na izbę przyjęć...

Tata nie może siedzieć, więc wymuszamy (brat i ja) o leżankę, obok trwa reanimacja. Ja naprawdę wiem, że chcą komuś uratować życie (2 miesiące wcześniej straciliśmy mamę), więc cichutko czekamy. Niestety pacjenta nie udaje się uratować.
Po 2 godzinach, kiedy tata się zwija z bólu, zaczynamy tracić cierpliwość.
Brat zagląda do gabinetu ,mówi że rozumie załatwianie formalności po śmierci pacjenta, ale może czas zająć się żywymi?
- Zaraz - słyszy w odpowiedzi.

Obok nas siedzi staruszka, kiedy zobaczyła jak podajemy tacie wodę, to pyta, czy możemy poprosić pielęgniarki o wodę dla niej.
Kiedy idę, co słyszę? - Zaraz!
Potem staruszka prosi, żebym poprosiła o leżankę, bo się słabo czuje.
Idę, proszę, wychodzi pielęgniarka ze słowami:
- Z panią to same kłopoty.

Po kolejnych 30 min. mój brat zagląda do gabinetu przełożonej.
W końcu otwierają się drzwi:
- To państwo tak się awanturujecie?
Do gabinetu tatę wwozi mój brat, a pielęgniarka przeprowadza wywiad:
- A pan wymiotuje?
W tym momencie tata ma torsję.
A co ona na to?:
- Tam jest papier, niech pan posprząta.
W sumie ciężko chory człowiek spędził na izbie ok 4 godzin, ja wiem, że dla niego nie było ratunku, ale jak można tak traktować pacjentów???
Na szczęście już na oddziale świetny personel.
A było to w jednym z warszawskich szpitali...

słuzba_zdrowia

by aniutek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar anonimek94
-3 15

Popraw interpunkcję, co? Bo chociaż historia piekielna to bardzo ciężko się ją czyta :)

Odpowiedz
avatar babobab
10 18

Pisałam to już wcześniej, ale napiszę jeszcze raz. Jakim cudem w prywatnych przychodniach zarówno pielęgniarki jak i lekarze są do rany przyłóż i prawie ci w dupę nie wejdą? Toć oni nie przylecieli z innej planety, wcześniej też pracowali w państwowej służbie zdrowia. Kultura pracy powinna być zachowana zawsze, tym bardziej, że jako pacjent składam się na wypłatę dla państwowych pracowników. Czemu w państwowej służbie zdrowia zachowujemy się jakbyśmy mieli dziękować, że w ogóle poświęcono nam uwagę? Skąd to ogólne uwielbienie dla lekarzy, dlaczego każdy przejaw walki o swoje jest traktowany jako chamstwo i pieniactwo?? A jeszcze nie daj Bóg jak pan doktor się obrazi...

Odpowiedz
avatar Mikaz
7 13

Bo w prywatnej służbie zdrowia zależy im na pacjencie - przecież im płacisz. A w publicznej - no cóż - nic nie płacisz bezpośrednio lekarzowi i jeszcze mu nie daj Boże limity powykorzystujesz za wcześnie. Więc czy do niego przyjdziesz jeszcze raz czy nie to on i tak dostanie taką samą kasę. A prywatnie kasa przychodzi z pacjentem.

Odpowiedz
avatar Cekin
-1 5

Dzień dobry, wizja Państwa wg. Kongresu Nowej Prawicy puka do drzwi.

Odpowiedz
avatar furak151
10 12

Ponownie przypominam, że należy zmienić cały system opieki zdrowotnej w Polsce.

Odpowiedz
avatar zendra
1 1

Polska po prostu jest za biednym krajem na to, aby mieć fantastyczną opiekę zdrowotną. Od "zmian" nie przybędzie składek zdrowotnych.

Odpowiedz
avatar crach
5 7

Powtarzam jeszcze raz : brak odpowiedzialności karnej wobec białego personelu powoduje że czują się bezkarni. Już na studiach wbija im się do głów że są elitą społeczeństwa. Reszta to tylko "przypadki" Tak drodzy piekielni. Dla lekarzy jesteście "przypadkiem" a nie pacjentem

Odpowiedz
avatar muszka
0 0

Ja dziś spędziłam z 85-letnią osobą ponad 5 godzin na izbie przyjęć. Po tym czasie przyjęli ją, zmierzyli ciśnienie i kazali czekać na lekarza. Ogólny czas pobytu z wliczoną ( ok. godzinną) kroplówką to 7 godzin. :/

Odpowiedz
avatar IPL
1 1

Narzekacie na kolejki na SOR? Podziękujcie wszystkim, którzy z każdym katarem nie zgłaszają się do lekarza rodzinnego czy całodobówki tylko z miejsca walą do szpitala. Personel w czasie gdy wy czekaliście 4-7 godzin nie pił kawy i nie oglądał seriali w TV tylko przyjmować tych pacjentów. Dlaczego tak mało personelu na SOR? Zapytajcie urzędnika z NFZ, bo to on decyduje o tym a nie lekarz SORu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

Ty chyba nie zrozumiałeś historii. Tu nie chodzi o czas oczekiwania, tylko o PODEJŚCIE do pacjenta i jego rodziny. A cóż to za odzywka: "z panią to same kłopoty", "państwo się awanturują"? JAKIE KŁOPOTY? JAKIE AWANTURY? I jeszcze człowiek, który ledwo żyje, ma po sobie posprzątać? I tak dobrze, że nie uprać i uprasować. Ale do tego też dojdzie, spokojnie. Jeszcze trochę, a pacjent będzie opieprzany za to, że "popuścił" na prześcieradło i będzie to słyszał cały oddział. Wiesz dlaczego tak się dzieje? Pielęgniarki i lekarze są objęci ochroną przewidzianą dla funkcjonariuszy publicznych. Oznacza to, że - zgodnie z kodeksem karnym - za ich znieważanie podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Panie pielęgniarki, wobec tego, czują się absolutnie bezkarne, jeśli chodzi o podejście i odzywki do pacjentów i ich rodzin. Nie można ich opieprzyć, nie można napyskować, a w zasadzie - nawet podnieść głosu. Pani pielęgniarce "nie podskoczysz", bo jest świętą krową, całkiem nietykalną. Jej za to - wolno wszystko.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2014 o 1:12

avatar Armagedon
2 2

Możesz ujawnić, który to szpital? Przecież nie podajesz nazwisk i bliższych szczegółów, a warto wiedzieć dokąd, w razie konieczności, NIE jeździć po nocy.

Odpowiedz
avatar MeGusta1989
-2 4

To się w głowie nie mieści, jak się czyta takie głupoty!!! Zapraszam na dyżur. Przebierz się w fartuszek i idź chociaż na jeden dyżur 12-nastogodzinny (podczas którego nie będziesz miała czasu skorzystać z toalety i zrobić przerwy na zwykłą bułkę z serem, nie mówiąc o zrobieniu sobie ciepłej herbaty do picia) do szpitala. Zobacz, jak wygląda ta praca z drugiej strony, a później się wypowiadaj. Ponieważ Twoje opinie nie są obiektywne. Ja wiem, że ze strony pacjenta i jego bliskich tak to właśnie wygląda: "pielęgniarki-święte krowy". Przykro mi to czytać, bo sama jestem pielęgniarką. Pracowałam przez jakiś czas w szpitalu. I wierz mi, że to nie jest nasza wina, że często nie możemy poświęcić wystarczającej uwagi każdemu z pacjentów, choćbyśmy bardzo tego chciały. Pracy jest multum. Personelu coraz mniej. Przykład z mojej miejscowości: oddział z 57 (!) pacjentami. I ile pielęgniarek na dyżurze? 4! Słownie: cztery. I masz taką sytuację: jest nagle reanimacja. Już dwie pielęgniarki odpadają. Pacjent przewrócił się w toalecie, choć był proszony o to, by nie wychodzić, lecz poprosić o basen. Nie usłuchał. i już kolejne dwie dziewczyny, bo przecież jedna nie da rady podnieść 80-cio kilowego mężczyzny. A co z resztą pacjentów? Ten wymiotuje, tamten uparcie dzwoni, bo mu się kroplówka skończyła, inny chce zadzwonić do żony, ale telefon mu nie działa, inny chce, by mu zgasić światło, jeszcze inny narzeka, bo mu sąsiad chrapie i nie daje spać, tamten znów zwiał z oddziału, a jeszcze inny prosi o nowy pampers, albo jeszcze inny narzeka na duszności, więc w związku z tym inny prosi o leki na spanie, których ja sama nie mogę wydać bez zlecenia lekarza. Lekarze obaj (tylko dwoje, bo to nocny dyżur) są na reanimacji, która trwa godzinę. Ten uparcie dzwoni po tabletkę na spanie. Masz zmierzyć ok. 30-stu pacjentom poziom glukozy we krwi, innym pobrać próbki krwi i moczu na badania, jeszcze innym podać zaplanowane leki, oprócz tego wykonać wieczorne toalety (każdemu z 57 pacjentów), zmienić pozycje ciała, by zapobiec odleżynom, itp. A tu SOR przywozi Ci kolejnych pacjentów, bo to przecież ostry dyżur dziś. Jak to moja mama mawiała: "zesraj się, a nie osraj się". Jestem młodą pielęgniarką, ale dotąd dopóki nie zobaczyłam, jak ta praca wygląda od "drugiej strony", to sama byłam zła na to co dzieje się w przychodniach i szpitalach, gdy bylam pacjentem. Dziś wiele rzeczy rozumiem. Szkoda natomiast, że trafia się na niezrozumienie innych. Swoją drogą, że jest winą naszego nieudolnego Rządu, że jest tak niewiele pielęgniarek, a z roku na rok coraz mniej, bo wyjeżdżają za granicę. Owszem, jest to praca z powołania, ale nikt też jej nie wykonuje za darmo. W mojej miejscowości dziewczyny po studiach wykonują ją za 1500 zł brutto, mając na sumieniu zdrowie i życie naszych podopiecznych. Za takie pieniądze pracujemy. Z czym sie spotykamy? Z agresywnymi pacjentami (nieraz zamroczony, otępiały, chory pacjent mnie kopnął, niechcąco uderzył dłonią), z traktowaniem nas jak służące (pacjenta na moich oczach rzucała skórkę z jedzonego jabłka na ziemię i tekst: podnieś tą skórkę od jabłka z ziemi i wyrzuć ją do kosza, zaraz przyjdzie mój syn i musi być czysto(!)),- a gdzie jakakolwiek forma szacunku? Forma "Pani", "Proszę?"), oprócz tego zakrzepica żył, wypadanie dysków kręgosłupa, zwyrodnienia stawów, ryzyko zakażenia pracując przy krwi innych, przy fekaliach, traktowanie nas przez wywyższających się lekarzy. To tylko nieliczne. Będziecie dalej źle o nas mówić. A wiecie czemu? Bo patrzycie przez pryzmat wielu starszych, wypalonych zawodowo pielęgniarek. I szkoda. Owszem, są oddziały, gdzie jest spokojnie, pielęgniarki z tipsami na rękach siedzą cały czas i piją kawkę zagryzając czekoladkami. Ale pamiętaj, że są oddziały, gdzie naprawdę ciężko się pracuje. I jeszcze coś: jestem młoda i bardzo lubię rozmawiać z pacjentami, ale często na to nie ma po prostu czasu. Pracy jest tyle, że choćbym każdemu chciała poświęcić pięć minut na ciepłą, życzliwą rozmowę, to nie d

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@MeGusta1989: tutaj niestety nie chodzi o rozmowę z pacjentem i o użeranie się z upierdliwymi "przypadkami", tu chodzi o umierającego człowieka, którego potraktowano po chamsku, bez szacunku i z pretensją, że w ogóle do szpitala przyszedł - bo przecież mógł w domu sobie umrzeć. Moja ciocia, która jest pielęgniarką często narzeka na warunki pracy i ma mnóstwo piekielnych pacjentów dziennie, ale uważam, że tacy ludzie powinni oddzielać jednego pacjenta od drugiego, a nie przenosić swoją frustrację z jakiegoś palanta, na ciężko chorych ludzi, bo "coś/ktoś" je wkurzył. Nie rozumiem, co takie panie w tipsach w ogóle w szpitalach robią? Jakoś nie potrafię sobie takiej wyobrazić, zmieniającej pieluchę, lub sprzątającej wymiociny, ale możliwe, że tylko ja mam z tym problem :/

Odpowiedz
Udostępnij