Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w sieciowej amerykańskiej restauracji na S, której flagowym produktem są kanapki.…

Pracuję w sieciowej amerykańskiej restauracji na S, której flagowym produktem są kanapki. Generalnie nie spotykam tam piekielnych klientów, a niemiłych jest może 1%, lubię moją pracę i na razie nie chcę jej zmieniać, kontakt z ludźmi jest fajny ale czasem opadają mi ręce i muszę się gdzieś wygadać ;]

Oto skrócona typologia klientów sieciówki na S:
1. Typ pierwszy: Paniusia „A Ę”
P Ą Ę: poproszę kanapkę.
Ja: Na jakim pieczywie będzie kanapka?
P. Ą Ę: Hmmm... Na jakimś RAZOWYM – dokładnie tak powiedziane, z naciskiem na owo „razowe”.
Pieczywa mamy 4 rodzaje: jasne, jasne z posypką, ciemne i ciemne z posypką. Wytłumaczy mi ktoś jak w fasfoodzie można się spodziewać pieczywa RAZOWEGO? Wobec tego oświadczam:
Ja: Mam pieczywo ciemne lub ciemne z posypką, czy takie może być?
P Ą Ę: tak, tak, RAZOWE poproszę.

2. Typ drugi: klient pod tytułem „A co tam pani wrzuci”:
Przychodzi taki po kanapkę i jest mu obojętne co zje. Ma gdzieś, że może wybrać 1 z 4 rodzajów pieczywa, ma gdzieś że kanapek jest bodajże 16, ze ma do wyboru 4 rodzaje kurczaka, wołowinę, wieprzowinę, indyka, salami, tuńczyka i opcje wegetariańską oraz warzywa wg własnej kompozycji. Na każde moje pytanie odpowiada: ZDAJE SIĘ NA PANIĄ! NIE WIEM, OBOJĘTNIE, NIECH BĘDZIE COKOLWIEK, WARZYWA HMM... NO WSZYSTKIE PANI DA, TAK TAK... i opędza się od moich pytań jak od natrętnej muchy, przesuwając się ciągle w kierunku kasy, bo on chce tylko kanapkę a ja mu d* zawracam... Mogłabym oczywiście podejść do tematu tak jak klient i zrobić mu najdroższą kanapkę z podwójnym serem i bekonem oraz dodatkową porcja mięsa, nawalić wszystkich warzyw ze szczególnym uwzględnieniem papryczek jalapeno, nalać 9 sosów i popieprzyć, ale... PO CO? Kliencie, pytam cię po to, żebyś dokonał wyboru SAM! Taka jest idea istnienia restauracji sieciowej na S!

3.Typ trzeci: gimbaza.
Dziecię w wieku gimbazjalnym lub nieco powyżej zazwyczaj nie rozumie istoty prostych pytań. Nie, nie reaguje jak klient opisany wyżej. Takie dziecię nie reaguje W OGÓLE. Mogę sobie pytać do woli, odpowie mi za 10 razem, stoi jak baran i gapi się w szybę, od czasu do czasu wymamrocze coś pod nosem. Dziwnym trafem cechują w tym mężczyźni, dziewczęta są komunikatywne i potrafią nawet mówić głośno.
Ja: Jakie warzywa dla ciebie? (gorąca kanapka paruje i stygnie, a ja w myślach poganiam kolesia bo dopiero co negocjowałam z nim zawartość mięsną jego kanapki i dumał jakby od tego zależało jego życie). No więc warzywa: Będzie dla ciebie sałata? Pomidor? Ogórek? - pytam i wypatruję choćby śladu skinienia głową... NIC. Niezrażona dociekam: Tak czy nie? Zero reakcji... Czekam jeszcze chwilę, dalej nic, no to nakładam jak leci. Dojechawszy do cebuli i poniechawszy dalszych pytań (na kanapce wylądowały tzw. warzywa świeże będące pewnym bezpiecznym standardem), przechodzimy do sosów.
Ja: Wybierz sobie sos, tam na szybie jest lista, mogę ci coś doradzić. Wolisz czosnkowy, ostry, słodszy? - gimbus stoi i „czyta” po czym po przestudiowaniu całej listy, gdzie między innymi wyraźnie wymieniony jest ketchup, pytam mnie: A JEST KETCHUP? (btw brawo, sformułował zdanie!).

4.Typ czwarty: Mamusia i syneczek
Mamusia: Poprosimy kanapkę, jakąś małą, o z kurczaczkiem!
Ja: standardowo, pytanie o pieczywo – mamusia każe dziecku coś wybrać na co dzieciak rozdziera się w niebogłosy: ALE JA NIEEEEEEEEEEEEEE CHCĘ! Nie będę jadł!
Ja czekam na decyzję i uśmiecham się do mamy, która zaczyna przekonywać latorośl, że chlebek taki dobry, o tu z oregano, albo ciemny bo zdrowy, no dziecko wybierz coś. Ale dziecko dalej swoje. Pani podejmuje się więc decydować za dziecko, wybiera chlebek, nakładam kurczaka, tostuję, przechodzimy do warzyw i co? JEST FOCH. Bo dziecko zaparło się jak osioł i na każde moje pytanie i każda propozycję mamuni odpowiada NIE. NIE. NIE. NIE. Mama komponuje kanapkę sama, coraz bardziej się denerwując, bo dziecko takie niedobre, nieposłuszne, takie uparte. Po czym dochodzi do kasy i wzdycha bo on znów nie chce jeść.
Nie wnikam, ale kurcze... po co tak na siłę? Może trzeba poczekać aż dziecko zgłodnieje?

5. Typ piąty: Tego kebaba za 5,90 (bez poproszę)
5,90 kosztuje tzw „powiększenie kanapki, czyli opłata za drugą połówkę, tak aby zamiast 15 cm otrzymać 30. Jest to o tyle korzystne, że klient nie płaci za kanapkę 30 cm przykładowo 2x 9,90 tylko 9,90 + 5,90. Klient, który chce kebaba za 5,90 zwykle stoi, duma, czai się i nie reaguje na moje powitanie. Kiedy w końcu udaje mi się nawiązać z nim kontakt i tłumaczę, ze nie mamy kebabów tylko kanapki, a 5,90 kosztuje powiększenie do 30 cm, klient odwraca się na piecie i odchodzi zostawiając mnie wpół słowa.

Moja konkluzja jest taka, że społeczeństwo polskie ma problem nie tylko z czytaniem i przyswajaniem wiadomości, ale też ze zwykłą rozmową. Jeżeli dzieciak w wieku gimnazjalnym nie potrafi wyartykułować prostych odpowiedzi na proste pytania, dorosły człowiek nie potrafi określić czy będzie jadł pieczywo jasne czy ciemne, nie potrafi wybrać mięsa, nie umie zdecydować jakie chce warzywa, a klient który się rozmyśli nie potrafi powiedzieć :”ja jednak dziękuję”, to coś jest mocno nie tak.

gastronomia

by aggieL
Dodaj nowy komentarz
avatar notaras
12 12

Ich kanapki mają długość, nie średnicę.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
-3 25

Nazywanie fastfoodowego żarcia kanapkami to nadużycie. Już wielokrotnie słałem pisma interwencyjne do prezesów i do rad nadzorczych Maca, Burger Kinga itd. z żądaniem zmiany polityki marketingowej i zaprzestania nazywania kanapkami swych burgerów. Kanapka to jest chleb z sałatą, szynką, żółtym serem, ogórkiem, a nie kawał wołowiny wsadzony w coś bułkopodobnego.

Odpowiedz
avatar sla
9 13

Tylko... to fast food z klasycznym pieczywem, normalnymi warzywami i mięsem, jakie wybierzesz - możesz kupić nawet klasyczną kanapkę (tak, to JEST KANAPKA) z szynką. To nie McDonalds.

Odpowiedz
avatar josearkadio
4 10

Ogólnie rzecz biorąc burger to też kanapka :)kanapka to dwa plasterki pieczywa z "wnętrzem".

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
9 17

Zapomniałaś o typie klientów których ja nazywam "tak". Tacy klienci występują w każdej kategorii punktów usługowych. A: Woli Pan sos czosnkowy czy ketchup? B: Tak. A: Czy konto prowadzone jest w PLN czy w walucie obcej? B: Tak. A: Nosi pani rozmiar 36 czy 38? B: Tak. K..., ale które "tak"?

Odpowiedz
avatar Zmora
4 6

Pierwsze. Zawsze pierwsze. Po prostu klient zaczyna odpowiadać, zanim ty skończysz pytanie (kiedy jeszcze wydaje mu się, że to będzie pytanie typu tak/nie). To tylko pokazuje, że jest bardzo zdecydowany, bo odpowiada bez chwili zastanowienia. ;)

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
2 4

@ Zmora Gratuluję bardzo optymistycznego założenia, niestety, nie sprawdza się ono w praktyce. Zjadłam zęby na obsłudze klienta i niestety najczęściej jest tak, że ludzie po prostu nie słuchają, co się do nich mówi. Byłam przyzwyczajona, że kuleje u nas w narodzie umiejętność czytania ze zrozumieniem, ale że ze słuchaniem też są problemy, tego nie wiedziałam...

Odpowiedz
avatar Zmora
6 6

To nie założenie, a stwierdzenia na bazie moich osobistych doświadczeń i moich znajomych. Ty jesteś ekspedientką, która słucha "tak", ja jestem tą osobą, która to "tak" mówi, bez chwili wahania. Jasne, czasem to wygląda jakbyśmy nie słuchali, ale to też problem ze zbytnim zdecydowaniem, bo nagle nawet rozważenie drugiej opcji przychodzi z lekkim trudem. xD A wszystko wynika z tego, że jednak chwilę zajmuje klientowi wypowiedzenie tego, co pomyślał, kiedy ty jeszcze byłaś w połowie pytania. Prędkości przekazywania sygnału nerwowego z mózgu do ust się nie przeskoczy, niestety. I wierz mi, wszyscy inni klienci typu "tak", których znam, mieli identyczne wytłumaczenie tego fenomenu. Rozwinięcie tego typu dialogu o *myśli klienta*, dla zademonstrowania jak to działa. [S] - sprzedawca, [K] - Klient. [K] - Jeszcze herbatę do tego. [S] - Czarną ([K] myśli tutaj *tak*) czy zieloną? [K] - Tak. *Ale będzie smacznie! Szybciej, chcę już iść!* [S] - Em... Czarną czy zieloną herbatę do tego? [K] - Aaa... *Zieloną, jak to zieloną?* Eeeee... *Jak herbata może być zielona? A, no tak, dobra.* Czarną poproszę. THE END Ale jasne, klienci czasem nie słuchają. Ale wtedy przez dłuższy czas nie dają żadnej odpowiedzi, bo w ogóle nie wiedzą jakie opcje były. ;) A przynajmniej tak jest zwykle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

Serio uważasz, że tylko "społeczeństwo polskie" ma problem z komunikacją, myśleniem i czytaniem? Współczuję wąskich poglądów...Przydałoby się, żebyś pojechała za granicę z raz czy dwa i zobaczyła jak kulturalni mogą być np. Niemcy, Włosi, Brytyjczycy....

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 9

Akurat Brytyjczycy są aż za uprzejmi.Brytyjczyk nawet "spieprzaj" powie Ci z uśmiechem. A ilość używanych form grzecznościowych przechodzi ludzkie pojęcie.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
0 0

Nie wiem, jak Brytyjczycy to robią, że potrafią powiedzieć "pocałuj się w deee" w taki sposób, że jesteś wdzięczny, za podpowiedź co masz ze sobą zrobić :D

Odpowiedz
avatar mijanou
9 15

Cóż. Zapewne nie miałabym problemu z formułowaniem i werbalizowaniem myśli ale... w Subway w życiu jeszcze nie jadłam, więc zapewne też potrzebowałabym chwili, by się zastanowić. Poza tym nie tak dawno psychologia odnotowała nowe zjawisko: stres spowodowany zakupami, i to nie ze względu na tłum, a ze wzgledu na mnogość wyboru produktów. Może się to objawić nerwowością, niepokojem a nawet objawami histerii:) I to nie jest żart.

Odpowiedz
avatar glan
7 9

Mnogość wyboru - to faktycznie problem, a tu jeszcze szybko trzeba wybierać, logicznie odpowiadać na pytania. Przeważnie staję dwa kroki od lady żeby najpierw wiedzieć co chcę, nie przeczytam przecież menu w sekundę. Niestety często pracownice wywołują mnie "co podać?" gdy tak sobie stoję i dumam. No i zmuszają mnie do zamówienia przez co jest: "jaki sos?" - "a jakie są" pytam choć przede mną lista. Tak więc drodzy pracownicy kanapkowi - jeśli przywołujecie klienta zanim się namyśli to nie dziwcie się, że nie zna pełnej oferty, nie zlokalizował jeszcze listy sosów, rodzajów pieczywa, cen itp. Za to kanapki w subway są dobre :)

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
3 3

Wystarczy odpowiedzieć coś w stylu "Jeszcze się zastanawiam" i problemu nie ma.

Odpowiedz
avatar Kurczok
-4 4

Dziękuję, dzisiaj nic nie mogło przywołać na moją twarz uśmiechu, a tu proszę :) Czekam na ewentualną dalszą część :D

Odpowiedz
avatar Lypa
4 4

Nie rozumiem, czemu się przywaliłaś do typu drugiego. Opcji do wyboru jest faktycznie sporo, nie każdy zna się w jakikolwiek sposób na kulinariach, przychodząc do lokalu często liczy na jakąś radę czy coś takiego.

Odpowiedz
avatar PizzaPlease
0 2

"Na każde moje pytanie odpowiada: ZDAJE SIĘ NA PANIĄ! NIE WIEM, OBOJĘTNIE, NIECH BĘDZIE COKOLWIEK.." Tu chodzi o to, aby klient nie robił problemów/awantury, bo "on tego nie lubi/jest na to uczulony". Czy jak idziesz do restauracji to siadasz i po prostu czekasz aż ci cokolwiek podadzą, czy po prostu wybierasz to co lubisz? A jak ma problem z wyborem to niech powie, wtedy można coś zasugerować, ale nic wiecej.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 5

Co do punktu 3: Ja też miałam problemy z wyborem, kiedy po raz pierwszy pojawiłam się w jednej z tych restauracji. Może nie aż takie, jak w opisanej sytuacji, ale w takim wypadku ja bym odebrała ponaglenia obsługi bardzo negatywnie, a do tego niczego by to nie przyspieszyło, bo jedynie by mnie rozpraszało. Trochę cierpliwości, duży wybór macie, to nie łatwo się zdecydować. Ja wiem, że fastfoood, ja wiem, że wszystkim się spieszy, ale czasem człowiek potrzebuje chwili zastanowienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Śmieszy mnie nazywanie takiego subway'a restauracją. W cenie takiej 30cm kanapki, student zje cały obiad. :)

Odpowiedz
avatar pawel78
-2 2

@aggieL: sos ostry u Was jest tylko z nazwy. sprobuj kiedys dania przyrzadzonego przez hindusa. Przekonasz sie jak ostry smak/sos powinien smakowac.

Odpowiedz
avatar aggieL
0 0

Równie dobrze ja Ty wiem, ze sos kowbojski tylko nazywa się "ostry" :) jest jednak najostrzejszym sosem w ofercie, dla niektórych klientów i tak zbyt ostrym, a moje preferencje smakowe i osobiste odczuwanie ostrości nijak tego nie zmienią. Podejrzewam że jeszcze przez długi czas kowboj będzie jedynym ostrym sosem.

Odpowiedz
Udostępnij