Oddział neurologiczny. W jednym pokoju leżą 4 starsze osoby i młodziutka dziewczyna. One umierające, ona ma badania ( nic groźnego, aczkolwiek lekarze muszą się upewnić co jej dolega).Dziewczyna ma słabą psychikę, a z powodu lęku przed wynikami i depresja wywołaną stanem pacjentek (jedna potrafi wyć całą noc zżerana przez raka, druga ma problemy psychiczne, trzecia ciągle leży na łóżku odwrócona od reszty plecami i milczy). Dziewczyna często płacze, jest roztrzęsiona podczas badań. Piguła nie należąca do najmilszych straszy ją, że opowie o jej fatalnym stanie psychicznym jakiemuś lekarzowi psychiatrze, bo to nienormalne by ciągle beczeć i może jej pomogą (sugerując oddział psychiatryczny). Po paru dniach poznaje inną dziewczynę, leżącą na "normalnej sali". Są tam dwie młode kobiety, jedna przesympatyczna babunia i rycząca czterdziestka, ale bardzo kontaktowa i miła. Okazuje się że jest tam wolne łóżko, więc dziewczyna przy pomocy jednej jedynej lubianej tam pielęgniarki przenosi się w nocy na nową salę. Rano wściekły lekarz każe natychmiast ją przenieść do wcześniejszego miejsca. Bo tak. Może jestem nienormalna, ale czy nie powinno oddzielać się osób z ciężkim stanem od tych z "lekkim"? Nie wspominając o tym, jak taki stan rzeczy fatalnie wpływa na psychikę..
szpital
Kwestia chyba zasad jakie panują na danym oddziale i podejścia personelu. Pamiętam jak byłam małolatą i miałam mieć zabieg przy którym wymagano kilku dni pobytu w szpitalu. Narobiłam wtedy płaczu, bo dano mnie do sali ze starszą schorowaną babcią, która wyglądała jakby śmierć już nad nią stała. A że niedużo wcześniej w tym samym szpitalu zmarła moja babcia, co bardzo przeżyłam, bałam się , że ta pani też umrze, przy mnie. Wiem niemądre, ale emocje zrobiły swoje. Mimo, że początkowo miejsca dla mnie nigdzie indziej nie było po 3 godzinach spędzonych na korytarzu, miejsce się znalazło, jak tylko nastąpiła zmiana dyżurujących.
OdpowiedzMoże się mylę, jeśli tak to mnie poprawcie ale... Sądziłam, że w każdym szpitalu, przynajmniej znacznej większości są oddziały dziecięce więc jakoś ciężko mi strawić widok starszej umierającej pani i dzieciaka w jednej sali.
OdpowiedzNiby są oddziały dziecięce, ale moja siostra na przykład musiała zostać po wycięciu migdałków na noc w szpitalu, jak miała jakieś 6-7 lat i położyli ją do jakiś starowinek. Dlaczego? Brak wolnych miejsc na dziecięcym - epidemia ospy na pół miasta...
OdpowiedzOtóż niekoniecznie. Miałam mieć zabieg związany z odwarstwieniem śluzówki nosa i przebywałam na oddziale otolaryngologicznym.
OdpowiedzEpidemia ospy? Jak miałam 6 lat to wyglądałam jak muchomor i siedziałam w domu a nie w szpitalu z całą podstawówką, ale może różnie to wygląda. @bee, no cóż, ja miałam problemy które mogłam załatwić na chirurgii, neurologii urologii, toksykologii i onkologii a jakoś zawsze albo byłam w szpitalu dziecięcym albo w wojewódzkim na oddziale dziecięcym a na wykonanie badania/zabiegu szłam na odpowiedni oddział gdzie owszem, przebywali dorośli. Ale nie dzieliłam sali nocą z osobami starszymi.
Odpowiedz"dziewczyna(...)przenosi się w nocy na nową salę" Uważam, że to takie zachowanie jest nienormalne. Jeśli dotychczasowe towarzystwo nie odpowiadało, to nie można było porozmawiać z lekarzem (np.podczas wizyty, czy też później), z oddziałową, tylko trzeba się było wymykać pod osłoną nocy? Podejrzewam, że ta "lubiana pielęgniarka" nie była osobą decyzyjną. W szpitalu panują pewne zasady i nic dziwnego,że lekarz się zdenerwował na znikającą pacjentkę, choć niewykluczone, że przesadził z reakcją.
OdpowiedzLekarz przychodzi do sali, a tu nie ma jego pacjentki, łóżko czyste etc. Pacjentka która przyszła na badania zniknęła. Pierwsze co przychodzi lekarzowi do głowy, to że coś się jej stało w nocy i dlaczego nikt go nie poinformował. Do tego dochodzi pytanie: "Czy ja coś zrobiłem/przeoczyłem i teraz moja pacjentka leży na OIOMie lub w kostnicy?". Według mnie reakcja wcale nie przesadzona.
OdpowiedzLekarz przychodzi na poranną zmianę. Bez obejrzenia karty pacjenta (w której musi być wpisana przez pielęgniarkę zmiana sali), bez konsultacji z pielęgniarkami, co się ciekawego wydarzyło w nocy, wkracza na salę i zastaje puste łóżko. Pierwsze, co mu przychodzi do głowy, to "Teraz się wścieknę jak rosomak i pokażę, kto tu rządzi, to przynajmniej nie wyjdę na idiotę."
OdpowiedzCzy zdajecie sobie sprawę, że piszecie wyłącznie o "zasadach" szpitalnych? Gdzie się kuźwa podziała chora osoba? Gdzie jej problemy, nie zawsze związane ze stanem fizycznym? Gdzie "dobro pacjenta"? Piszcie sobie, co chcecie, ale dla mnie reguły są ważne, dopóki nie uderzają w najnormalniejsze prawa człowieka. Są ludzie i taborety. Wściekły lekkarz z opowieści najwyraźniej miał cztery drewniane nogi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2013 o 1:41
Akurat lekarz który wścieka się, bo mu JEGO pacjentkę przenoszą z sali do sali, bez jego zgody, ma prawo być wściekły. W końcu to on odpowiada za pacjentkę. Czy pacjentka mogła poprosić lekarza o przeniesienie? Mogła. Czy to zrobiła? Nie zrobiła. Zamiast po ludzku zapytać się czy może ona w nocy, po kryjomu, ucieka z jednej sali do drugiej. Też byłbym wściekły, jakby mi ktoś wyciął taki numer.
Odpowiedz@notaras I oczywiście pierwsze co robisz, to przenosisz z powrotem pacjentkę na salę, z której uciekła? Gratuluję świetnego psychologicznego podejścia.
OdpowiedzPowinno się i wcale nie jesteś nienormalna:) Tyle tylko, ze, o ile się orientuję, każdy lekarz opiekuje się pacjentami na określonych salach, co usprawnia obchód. Jednak w tej sytuacji należało zasady zmienić dla dobra pacjenta. A dobro pacjenta powinno być nadrzędne wobec zasad panujących na oddziale. Ktoś, kto tego nie rozumie chyba nigdy nie widział osoby w ostatnim stadium raka, gdy morfina już nie pomaga.
OdpowiedzMój ojciec jak był nastolatkiem ciężko zachorował, miał ponad 40 stopni gorączki i leżał w sali ze starszym, umierającym człowiekiem... Kiedy ten staruszek w końcu umarł, w nocy, po prostu przykryli go prześcieradłem i zostawili w sali. Przerażony chłopak musiał spędzić noc z trupem. Teraz pewnie coś takiego byłoby niedopuszczalne, ale te 40 lat temu w małej miejscowości jakoś nikogo nie poruszyło.
Odpowiedzkońcowe pytanie można porównać do tego: a czy nie powinno się oddzielać kobiet po poronieniu od tych co są w ciąży? wszędzie tak jest bo to nasza Polska gdzie mało kogo obchodzi co ci dolega.
Odpowiedz