Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowieść http://piekielni.pl/56776, zmotywowała mnie do opisania tej historii. W komentarzach widziałam dużo…

Opowieść http://piekielni.pl/56776, zmotywowała mnie do opisania tej historii.
W komentarzach widziałam dużo wypowiedzi typu: "takie rzeczy nie mają prawa miejsca się dziać" - niestety - może i są niedopuszczalne, jednak się wydarzają.

Gdy miałam 16 lat zachorowałam na anoreksję - półroczna głodówka, nikt nie umiał dotrzeć do mnie bym zaczęła choć trochę jeść (w najgorszym czasie choroby jadałam jedno jabłko dziennie) wiec zadecydowano - oddział.
Przy przyjęciu pielęgniarka wywaliła zawartość mojej torby na łóżko. Do odrzutu poszedł telefon (przecież jest jeden aparat na korytarzu !) perfumy, pasek do spodni, szalik (bardzo było mi zimno i ciągle mogłam chodzić opatulona) mp4 (tzn. słuchawki od mp4 a to, że bez nich urządzenie mogę sobie wywalić za okno jakoś nie dało kobiecie do myślenia) i jeszcze kilka innych przedmiotów.

Codzienna społeczność: Godzina 10, ustawiano krzesełka wzdłuż korytarza, trzeba było tak siedzieć i odpowiadać na pytania, jednym z pierwszych było "jak ci minął dzień", fajna inicjatywa, tylko że gdy ktoś powiedział że okropnie, ma dosyć (raz jedna dziewczyna się popłakała i powiedziała że myśli o zabiciu się) to przechodziliśmy do dalszej osoby.

Oddział mieścił się na parterze, jednej dziewczynie przeszkadzali ludzie, którzy przechodząc koło szpitala mimowolnie zerkali w okna, więc zaciągała żaluzje - diagnoza? Schizofrenia.

Do tej pory pamiętam jak był na oddziale pięcioletni chłopczyk, fajny dzieciak, często bawiłam się z nim. Pewnego dnia, w zabawce którą przywiózł sobie z domu wysiadły baterie no i chłopczyk zaczął płakać, nawoływać mamę.
Mnie się serce krajało, chciałam iść i się nim zająć, jednak pielęgniarka była szybsza. Wpadła na jego salę i zapytała tak "delikatnym" tonem, że sama bym zaczęła na jego miejscu płakać głośniej:
- CO SIĘ ZNOWU CI DZIEJE?
- Baterie w komputerku...
- ZNOWU MASZ NAPAD? CHCESZ ZNOWU ZASTRZYK?

Rozmowa cały czas w utrzymywana w tym sensie. Większość osób ze szpitala się przyglądała tej scenie, pacjenci, salowa. Maluch chciał wybiec z sali i popchnął tym samym pielęgniarkę, bo blokowała mu przejście. Ta podleciała, złapała chudego chłopczyka swoimi dużymi łapskami, zabrała do zabiegowego, domyślam się że dała zastrzyk, a potem zaniosła go do sali i zapięła pasami na łóżku. Gdy się obudził po jakimś czasie, bardzo płakał i wołał mamę...
Pielęgniarki siedziały w swoim pokoiku i opowiadały sobie dowcipy.

Karmienie anorektyczek odbywało się tak samo jak karmienie każdego innego. Mój pierwszy obiad to była gęsta zupa pomidorowa z kluskami, potem ziemniaki, mielony i sałatka. Na drugi dzień dostawałam już same zmiksowane kleiki ale to dlatego, bo po tym "zdrowym obiadku" wymiotowałam całą noc. Chwała Bogu, bo gdy zobaczyłam pióra w rosole u jednej z pacjentek, to myślałam że mam przywidzenia.

Na oddziale poznałam chłopaka, rok starszego ode mnie. Jego problemem była jakaś silna trauma, prawie z nikim nie rozmawiał, na mnie jednak się otworzył. Często siedzieliśmy u mnie w pokoju, obok siebie i zwyczajnie rozmawialiśmy. Mówił mi takie rzeczy, jakich nie zdołał wydusić u siebie na terapii, dodatkowo motywował mnie do jedzenia, z troską tłumaczył jaka mam zabiedzoną buzię i że będę miała więcej siły do wygłupów,gdy zauważył że to moja ulubiona rozrywka.

Po około dwóch tygodniach zostałam wezwana nagle do ordynatora oddziału. Podobno "uprawialiśmy stosunek seksualny" na moim łóżku, w mojej sali. Nie wiem kiedy, nie wiem jak - posądzono nas o coś, co nie wydarzyło się nigdy. Oprócz gestu podania ręki na przywitanie nigdy się nawet nie przytuliliśmy, niestety, kontaktu nam zabroniono, mi się odechciało jeść a mój znajomy zamknął się już nawet na szpital.

Na oddziale byłam w jednym pokoju ze schizofreniczką, rzucającą kubkami, inna chodziła po oddziale w majtkach i śpiewała "Jezu, ufam Tobie". Były przypadki anoreksji, bulimii, schizofrenii, nerwic, depresji, nerwic natręctw, była nawet dziewczyna, która trafiła tam bo miała częste bóle głowy, a na innych oddziałach nic nie stwierdzili.

Jednej anorektyczce odebrali za karę (zamiast przytyć to schudła)... szafkę. Z pastą do zębów, bielizną, napojami - odzyska jak przybędzie jej dwa kilo.

Cień anoreksji siedzi we mnie do dziś, kilka dziewczyn z którymi razem się wspierałyśmy już odeszły z tego świata, chociaż wiem że chciały żyć.

szpital na śląsku

by CichoByc
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Hebi
20 28

W żadnym wypadku nie zarzucam ci koloryzowania, czy kłamstwa, ale... takie rzeczy, które opisujesz nie mają prawa bytu... Po prostu ciężko zaakceptować, że takie miejsca są i że są ludzie, którzy potrafią to przetrwać. Tym bardziej cieszy fakt, że tobie autorko się udało. Zastanawia mnie jednak jedno - czy gdy wyszłaś próbowałaś nawiązać kontakt z tym przyjacielem, z którym zabroniono ci kontaktu w szpitalu?

Odpowiedz
avatar CichoByc
13 21

Próbowałam, raz nawet sie spotkaliśmy, niestety z tego co wiem chłopak do tej pory jest kompletnie podłamany i nie chce kontaktu z nikim, nie chciał nawet ze mna porozmawiać telefonicznie, wiem od jego brata ze całe dnie praktycznie siedzi zamknięty w czterech ścianach... Smutny fakt bo wydaje mi sie że wzajemnie sobie pomagaliśmy, mam nadzieje ze w końcu uda mi sie z nim jeszcze porozmawiać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 23

Tez przechodzilam przez podobny okres, znam motyw jednego jablka dziennie. Mnie na szczescie minelo to, co spotkalo Ciebie. Ciesze sie, ze z tego wyszlas. :) Nawiasem, coz, wiekszosc komentarzy tutaj pewnie bedzie narzuceniem na autorke roli klamcy, bo portal zaczyna mijac sie z celem. Szkoda. W kazdym razie, historia na plus - mnie ruszyla.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
18 30

Przez całe swoje dorosłe życie na szpitale psychiatryczne patrzyłem przez filtr "Lotu nad kukułczym gniazdem". Wiem, jest to obraz skrajnie przesadzony i z pewnością bardzo krzywdzący dla wielu ludzi z oddaniem pracujących w tego typu placówkach. ALE Parę lat temu zupełnie przypadkowo dosłownie wpadłem na ulicy na kumpla z dawnych lat. Od słowa do słowa, okazało sie, że ma sie spotkać z jeszcze starszym kumplem w knajpie. Zaprosił i mnie. Ten kumpel kumpla po szkole średniej nie dostał się na wymarzone studia. A że były to czasy, w których takich, jak on brali do armii, desperacko usiłował uniknąć wypełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Udało mu się załatwić służbę zastępczą. Jako pielęgniarz w szpitalu psychiatrycznym. Miał tam pracować tylko przez okres odpracowania służby wojskowej, został na stałe. Nie znałem go wcześniej, ale na pierwszy rzut oka było widać, że całkowicie normalny to on nie jest. Opowiedział kilka historii z pracy, pewnie te lepsze przemilczał, ale i tak było bardzo ciekawie. Do dziś pamiętam jedno zdanie. Powiedział: "dzień, w którym zaczynasz im współczuć jest twoim pierwszym krokiem, by stać się jednym z nich". Mówił, że zaczynając pracę był pełen może nie ideałów (wszak była to przymusowa zamiana wojska), ale na pewno dobrych chęci. Lekarze szybko to zauważyli i go naprostowali, żeby "się chłopak nie zmarnował", jak to ujął jeden z nich. Dość, że po kilku miesiącach obsługe pacjentów traktował jak przerzucanie worków z cementem (jego słowa). Dziękuję autorce za ciekawą historię, nawet jeśli jest podkoloryzowana, albo zmyślona.

Odpowiedz
avatar katem
21 23

Kilka razy w prasie wybuchały skandale na temat traktowania pacjentów w szpitalach psychiatrycznych - dlatego nie uważam, że autorka podkoloryzowała historie. Nie umiem skomentować - bo dla mnie ta historia (i te afery w prasie) to jak reportaż z obozu koncentracyjnego i powód do niewiary w humanizm rodzaju ludzkiego.

Odpowiedz
avatar MyCha
-1 21

Jednej rzeczy brakuje mi w tych historiach. Dlaczego nikt z lekarzy, pielęgniarek nie wyjaśnił pacjentom dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. Powodów dlaczego w tym miejscu panują takie, a nie inne zasady itp. Nastolatki często mają zbyt mało doświadczenia aby zrozumieć dlaczego się czegoś od nich wymaga, np. zabranie telefonu, a zostawienie ich bez wyjaśnienia powoduje tylko bunt. Z resztą chyba każdy by się buntował gdyby wymagano od niego czegoś co uważa za bezsens, choćby tylko przeklinając np. swojego szefa w myślach. W historii http://piekielni.pl/56776#comments podejrzewam wystarczyłoby wyjaśnienie, że pozostawienie łóżek na korytarzu jest spowodowane brakami kadrowymi jeśli by się autorka o to zapytała i tego wątku na piekielnych by nie było. Czy zwykła odpowiedź na pytanie nastolatka jest aż takie uwłaczające i nie zasługuje na wyjaśnienie? Ja chyba byłabym uważana za okropnego pacjenta przez personel na oddziale psychiatrycznym. Zawsze panikuję jeśli ktoś próbuje ograniczyć mi swobodę rąk, np. trzymając mnie za nie z tyłu. Więc kaftan bezpieczeństwa odpada. Pozostałość po tym jak pielęgniarki przywiązały mnie do łóżeczka jak miałam 4 latka. Dodatkowo często się buntuję przeciwko zasadom i regulaminom których sensu nie widzę, nie rozumiem, uważam za bezsensowne ect. Dodatkowo potrafię zapytać dlaczego, a na na odpowiedź na to pytanie bohaterki historii chyba nigdy się nie doczekały.

Odpowiedz
avatar Alakam
-2 8

@Fenir A i owszem. Jeśli wchodzisz w komentarze i widzisz hordę małpek wrzeszczących "ą nie om" czy inne "fejk" to niestety, ale po jakimś czasie odechciewa się czytania komentarzy, a ostatecznie również pisania własnych historii (bo niejednokrotnie "fejki" pojawiają się przy historiach, które równie dobrze mogą być prawdziwe lub zmyślone). Sam nosiłem się z zamiarem wrzucenia jednej historii, ale po przemyśleniu uznałem, że jest dość nieprawdopodobna i nie chce mi się użerać z "fejkowiczami" (no i też nie do końca pasuje do portalu, ale to by raczej przeszło).

Odpowiedz
avatar pandora
26 32

Żadnych nowości bo portal upada, ludzie nie mają ochoty dzielić się swoimi (czasem ciężkimi) historiami z takimi ewenementami, którzy tylko zarzucą im fejki, koloryzowanie lub użalanie się nad samym sobą... I to oczywiste, że temat ciągnie temat, tu nie ma pisanego scenariusza, każda historia to przeważnie wydarzenie z życia innego czytelnika, a chyba życie nie jest aż tak kolorowe żeby każdemu codziennie przytrafiało się co innego... Każdy czytając opowieść o szpitalu przypomina sobie swoją własną sytuację z tym związaną i opisuje tutaj... Chociaż nie, przepraszam, kiedy przypomina sobie, że zostanie zalany falą hejtu, uwagami o poprawnym pisaniu przecinków i koloryzowaniu, to woli dać sobie spokój... Dziwisz się że portal zdycha? Podpowiem Ci, że przez ludzi takich jak Ty. Twój komentarz nie ma głębszego przekazu, tylko narzekasz psując nerwy autorowi historii i innym ludziom którzy to czytają.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-5 21

"Dziwisz się że portal zdycha? Podpowiem Ci, że przez ludzi takich jak Ty"- aha, czyli winni są nie ci, którzy wrzucają gówniane zmyślone opowieści, a ci, którzy im to wytykają? A to ciekawe. Poza tym- najpierw musiały być gówniane opowiastki, a potem dopiero "złe" komentarze...

Odpowiedz
avatar Alakam
-2 6

Oj, komentarz wskoczył mi nie pod ten wątek co trzeba ;) @Fenir A i owszem. Jeśli wchodzisz w komentarze i widzisz hordę małpek wrzeszczących "ą nie om" czy inne "fejk" to niestety, ale po jakimś czasie odechciewa się czytania komentarzy, a ostatecznie również pisania własnych historii (bo niejednokrotnie "fejki" pojawiają się przy historiach, które równie dobrze mogą być prawdziwe lub zmyślone). Sam nosiłem się z zamiarem wrzucenia jednej historii, ale po przemyśleniu uznałem, że jest dość nieprawdopodobna i nie chce mi się użerać z "fejkowiczami" (no i też nie do końca pasuje do portalu, ale to by raczej przeszło).

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-1 11

1) >>wrzeszczących "ą nie om"<< poprawność ortograficzna to ostatnia bariera, która ratuje ten portal przed kompletnym zalewem gimbazy. Tylko dzięki ciśnieniu na ortografię piekielni nie stoczyli się tak, jak demotywatory czy komixy. 2) Pamiętasz takie userki jak 3moons, albo CallMeMaybe? Po czasie wyszło, że kłamały wprost nałogowo. A pamiętasz wysyp "dramatycznych" historii o księżach, które produkowane były tu wręcz taśmowo przez ludzi, którzy zakładali konto, wrzucali historię i nigdy potem się nie odzywali? Zauważyłeś, że od dłuższego czasu nie ma tu ani jednej takiej bajki? Ale oczywiście, to nie ich wina, że wrzucali tu tony gówna, to wina tych, którzy śmieli im to wypomnieć. Żelazna logika.

Odpowiedz
avatar Alakam
11 15

1. To, że ortografia jest ważna nie ulega wątpliwości. Ale wyjaśnij mi po jaką cholerę pierdylard informacji o błędzie zamiast pojedynczego PW czy komentarza? 2. Szczerze mówiąc to historie CallMeMaybe akurat zapewniły mi sporo rozrywki, były świetnie napisanie i jakoś tak niezbyt mnie obchodzi, że okazały się fejkiem. Nie ma sensu bezkrytycznie wierzyć w nic co jest umieszczone w internecie. Jestem na 100% pewien, że jakby zrobić w pełni szczerą ankietę pomiędzy autorami, okazało by się że spora część historii jest fake'ami lub bardzo mocno naciągana, ale czy to tak źle? Piekielni są portalem bardziej rozrywkowym niż dokumentalnym, a fikcja nie jednokrotnie może pomóc w prawdziwym życiu. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą usuwając jednego fejka kosztem dziesięciu osób, które zrezygnują z pisania.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-3 7

"niezbyt mnie obchodzi, że okazały się fejkiem"- to idź sobie na jakieś forum dla młodych literatów i tam sobie czytaj opowiastki z dupy. Ten portal służy czemuś innemu. "były świetnie napisanie"- te opowieści były obrazą inteligencji czytelników.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 14

Czują się bez karni, bo chorym psychicznie można zarzucić, że zmyślają :)

Odpowiedz
avatar afro_rasta
-2 6

Chyba bezkarni TROLOLOLOLO!!!! A jak czytałem to rzeczywiście "Lot nad kukułczym gniazdem" się od razu przypominał.

Odpowiedz
avatar mowgli
15 17

Jeśli chodzi o zabieranie rzeczy, to w psychiatryku to norma - telefonem można nagrać film albo zrobić zdjęcia ludzi chorych, perfumami można się odurzyć/wypić, a na pasku, szaliku, słuchawkach powiesić. (Nam akurat nie zabierano słuchawek i pozwolono mieć telefony bez aparatu fotograficznego). Reszta opowieści absolutnie piekielna. Ja na oddziale poznałam dwóch wspaniałych ludzi, koleżankę z którą mieszkałam w pokoju i też rok starszego chłopaka. Z nimi potrafiłam rozmawiać bardziej szczerze niż z lekarzami, bo byli to ludzie z podobnymi problemami i czułam, że mnie rozumieją. Na szczęście lekarze to rozumieli, mój lekarz prowadzący wręcz cieszył się że rozmawiam z tym kolegą. W komentarzu do poprzedniej takiej historii opisałam tylko pielęgniarkę, która przychodziła i kazała mu schodzić z mojego łóżka gdy widziała na kamerce że na nim siedzi ; )

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 19

Ponieważ czuję się niejako wywołana przez Autorkę do tablicy to głos zabiorę. Zacznę od tego, że, kurczę, znowu się dziwię. Dziwię się, że tylu ludzi zaakceptowało nienormalność jako normę i nic z tym nie zrobiło. Ludzie, czy w czasie, gdy przebywaliście w tych szpitalach to mieliście jakichś rodziców? Zachowania, których opis przeczytałam w kolejnej historii są karygodne i absolutnie niedopuszczalne w ŻADNYM szpitalu, także w szpitalu psychiatrycznym. Dlaczego nikt z rodziców nie zareagował na nieprawidłowości i wypaczenia, które dotykały ich najbliższych? Ktoś mi zarzucił, że patrzę na te sprawy przez różowe okulary. Nie, nie są to rożowe okulary. Patrzę przez pryzmat normalności własnych doświadczeń w pracy z pacjentami na oddziale psychiatrycznym. Po prostu jestem przerażona ewidentnymi, rażącymi uchybieniami i błędami, które opisujecie. Powtórzę: to cud Boski, że żadne nieszczęscie się tych oddziałach nie stało.Dlatego też mam prośbę: jeśli dotknie kogoś choroba ( w końcu anoreksja też jest tak sklasyfikowana, podobnie jak każde zaburzenie) i jesteście w placówce zankniętej i dzieje się tam źle- informujcie najbliższych. Terapia opisywanymi przez Was sposobami ( karmienie anorektyka pokarmem stałym, gdy potrzebuje on innej diety, bo organizm może nie przyswajac stałych pokarmów, karanie chorego za niezjedzenie porcji i publiczne upokarzanie- to tylko jeden przykład) przyniesie więcej szkody niż pozytku. Informujcie najblizszych, proście o interwencję u "góry", nie przymykajcie oczu i nie pozwólcie sobie wmowić, że "tak musi być". Nie musi i nie może. Pierwsze, czego mnie nauczono w trakcie praktyk to to, że każdy chory ma przede wszystkim godność i nie wolno jej umniejszać tylko dlatego, że dotknęła go choroba.

Odpowiedz
avatar groszkowa
14 18

@mijanou - chciałam odnieść się do Twoich wypowiedzi pod poprzednią szpitalną historią, ale ponieważ temat się rozszerzył, odezwę się tu. Moje wspomnienia z psychiatryka, częściowo pokrywają się z tymi opisanymi w tej i tej drugiej historii, a częściowo są zupełnie odmienne. Było to wprawdzie 12 lat temu, ale... - mieliśmy na oddziale anorektyczkę, która żywiona była tym samym, co reszta pacjentów. Przy posiłkach siedziała z nią pielęgniarka, dostawała większe porcje, żeby trochę ją oszukać, że zjadła więcej, bo zawsze zostawiała na talerzu co najmniej połowę. Potem pielęgniarka siedziała przy niej jakieś 2 godziny, żeby częściowo przynajmniej ten posiłek strawiła. Ponad to miała dodatkowe posiłki, gęste soki owocowe, ekstra porcje warzyw. Jedzenie w formie płynnej miała podawane wyłącznie w dniach, kiedy się buntowała, zakładano jej wtedy sondę i karmiono siłą. - co do nieprawidłowości w szpitalach, nadużyć i nie zgłaszania tego rodzicom - nie każdy, kto trafia do szpitala, trafia tam z troski rodziców lub opiekunów. Część była kierowana przez placówki opiekuńczo-wychowawcze, część przez kuratora jako alternatywa poprawczaka, część przez ośrodki pomocy społecznej. Nie zawsze było się komu poskarżyć na złe traktowanie, jeśli w domu wcale nie było lepiej. Myślę też, że pobyt w szpitalu psychiatrycznym dla niektórych jest sam w sobie na tyle dużą traumą, że nie mają siły się skarżyć albo nie mają świadomości, że pewne zachowania personelu są nieprawidłowe.

Odpowiedz
avatar mowgli
3 3

Dokładnie, zdecydowana większość osób na oddziale to były osoby z domu dziecka, albo wychowujące się w rodzinach patologicznych.

Odpowiedz
avatar CichoByc
10 12

Moja mama reagowała i to bardzo nerwowo na to co sie tam działo, wytrzymałam na tym oddziale miesiac i mama mimo strachu o moje zdrowie wypisała mnie na własne żądanie. Stwierdziła, ze woli wysłać mnie gdzies dalej albo zapewnic opieke prywatnie niż by mój stan pogarszał sie tam (np w domu nigdy nie miałam myśli samobójczych a podczas hospitalizacji czułam że jestem temu coraz bliższa) , dodatkowo, mama cieszyła się, że mam znajomego bo w czasie choroby bardzo odsunęłam sie od ludzi. Tak naprawdę to jeść zaczęłam gdy miałam duże problemy zdrowotne (problem z gospodarka wodna, nie wydalałam płynów, zatrzymywały sie one w organiźmie) to tak mnie ocuciło, pamietam do dziś jak przebywajac juz na oddziale ogólnym poprosiłam mamę o kupienie budyniu, takiego do szklanki, potem drugiego. Z każdym, dniem było lepiej. Ciągle widzę że powinnam schudnąć i są dni ze ciągle płacze i "tęsknie" za swoim chudym ciałem ale cóż, mam po co żyć i dla kogo.

Odpowiedz
avatar Vivian
-1 9

Tak apropo, to nigdy nie zapomnę jak w wieku 7 lat zrobiłam histerię w sklepie, że chcę jakąś lalkę, a moja mama, że asertywna to powiedziała że nie. Ja zaczęłam płakać, powiedziałam nawet że się zabiję jak mi nie kupi - wiadomo, dziecko jeszcze nie wie o co chodzi i wszystko to było wymuszenie. Mama jakiś czas potem opowiadała to swojej znajomej psycholożce w żartach. Jej diagnoza? Schizofrenia paranoidalna. :D

Odpowiedz
avatar zhc
3 3

No właśnie- psycholożce. Większość psychologów to oszołomy, które nie powinny w ogóle pracować z ludźmi. I zarabiają na opinię dla tych dobrych, pragnących pomóc albo przynajmniej miłośników nauki mających wiedzę i dar rozumienia.

Odpowiedz
avatar batuta
5 5

Niestety to nie jest tylko problem oddziałów psychiatrycznych. Miałam nieprzyjemność znaleźć się na dziecięcym oddziale chorób płuc i gruźlicy. Oprócz absurdalnych DWUOSOBOWYCH izolatek dla niedokońca zdiagnozowanych z podejrzeniem gruźlicy i innych dziwnych zdarzeń przerażeniem ogarniało zachowanie i pielęgniarek i lekarzy. Dzieci w różnym wieku przebywały w tej placówce po kilka miesięcy, z rzadkimi wizytami rodziców. Codziennością były pokrzykiwania personelu, zakazy i nakazy wykluczające siebie nawzajem, zrzucanie rzeczy z łóżek na podłogę "bo ma być porządek" itd. Wydaje mi się, że przy leczeniu chorób wszelkiego rodzaju ważne jest też samopoczucie psychiczne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

co do słuchawek (i sznurówek w innej historii) to nie można ich mieć dla bezpieczeństwa. Sama miałam "przyjemność" przebywać w psychu, ale przy przyjmowaniu była ze mną matka i piguły (nie zasługują na miano pielęgniarek) wytłumaczyły czemu i co można. Myślicie co mogą zrobić takie słuchawki/sznurówki/etc? A mogą. Bo pigułka zapomniała o moim pasku od swetra. Potem sama go oddałam, dlaczego? Bo jakiś "chory" (ja bym powiedziała, ze rozpieszczony, ale nie będę się rozpisywać czemu) dzieciak, lat ok. 5-6 wyrwał mi go ze szlufek i chciał udusić mała dziewczynkę. Oczywiście zabrałam mu go to mnie zwyzywał od urw, ujow i stwierdził, że mnie zgwałci. Jak koleżanka zaczęła mnie bronić to piguły stwierdziły, że ją zamkną w pasy bo to tylko dziecko, milutko nie? Nie mówiąc o tym, że dzieciak koleżankę ugryzł. Przytoczyłabym więcej kwiatków, ale nie będę się rozpisywać w komentarzu. Znając z autopsji powiem, że ta historia mi nie śmierdzi "fejkiem" i od noszy najdalej, szczególnie tych psychiatrycznych.

Odpowiedz
avatar JiuJi
1 3

Mam w sumie pytanie, czy takie osoby można odwiedzać jeśli się ich nie zna?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

nie. Ani na oddziale dziecięcym ani dla dorosłych.

Odpowiedz
avatar JiuJi
0 2

Rozumiem dzięki

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
-2 2

Będą minusy, ale trudno. Wiem,że wszystko, co się tam działo jest piekielne, zwłaszcza dla osoby, która ma ze sobą problemy. Ale niestety większość szpitali psychiatrycznych - nie tylko w Polsce - niczym nie różni się od średniowiecznych " statków pijanych" na których puszczano z nurtem obłąkanych na pewną śmierć. To otchłań, w która wrzuca się osoby, którym nie można lub bardzo trudno jest pomóc, a one same nie są w stanie o siebie zawalczyć. A z drugiej strony - na tyle daje się tam w kość osobom na chwilowym zakręcie, że robią wszystko,żeby wyjść i więcej tam nie trafić. Wbrew powszechnie panującej opinii to nie jest psychoterapia, tylko SZPITAL, a kto był dłużej w szpitalu jakimkolwiek, ten wie, że personelu nie interesuje tam samopoczucie emocjonalne ani życie wewnętrzne, ale subtelna acz konkretna równowaga chemiczna organizmu. Nie traumy i fiksacje, a waga i stolec. Niestety w szpitalu - jak i na kolonii, lodowisku i każdej instytucji organizującej pobyt wielu osób na raz - istnieje ścisły regulamin, a w szpitalu psychiatrycznym jest on szczególnie restrykcyjny i surowo przestrzegany. A to dlatego,że trafiając tam, twoja kondycja psychiczna - a więc i zdolność przewidywania konsekwencji i odpowiedzialność za swoje czyny - stoi w najlepszym razie pod znakiem zapytania. Za wszystko, co zrobisz i co się z Tobą stanie - okaleczenie, samobójstwa, ciąże, odwodnienie przez głodówkę, chorobę, pogorszenie się stanu - odpowiada wobec prawa i rodziców personel szpitala. A personel jest przemęczony, słabo szkolony i opłacany, często brutalnie zderzony z rzeczywistością( chciał sklejać dusze, a podciera tyłki)i upokarzany wyzwiskami, brudnymi czynnościami i niezamierzoną złośliwością pacjentów. Jak się powiesisz albo schudniesz - dostaną naganę- więc nie dopuszczą do tego, często najprościej jak się da. Personel z pewnością niesamowicie rozpaczał, gdy odechciało Ci się jeść po oddzieleniu od "potencjonalnego gacha", ale zapewne woleli to niż płacić alimenty. A każdy bunt sprawia,że kiblujesz dłużej. Niestety wiele środków przymusu koniecznego jest przez frustratów sadystycznie wykorzystywana jako kara - pasy, kaftan, silne leki, zabieranie rzeczy. Jedyne, co można zrobić, to znieść to najkrócej jak się da i wyjść, a potem pójść na terapię już jako samodecydujący o sobie człowiek

Odpowiedz
Udostępnij