Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Drodzy Piekielni, liczę na waszą opinię o sytuacji, którą opiszę poniżej. Obecnie…

Drodzy Piekielni, liczę na waszą opinię o sytuacji, którą opiszę poniżej.

Obecnie trwający weekend to czas finału Szlachetnej Paczki. Jako wolontariuszka intensywnie działam i rozwożę paczki do swoich rodzin i nie tylko. Dodatkowo udostępniam samochód (ze mną w roli kierowcy), nie jest on jednak mój, a mojego taty, co dość istotne w tej sytuacji, bo ubezpieczenie i wszystko inne jest na niego.
Dostałam hasło, że przewozimy paczki do rodziny. Wsiadam zatem w auto, żeby podjechać pod drzwi magazynu, który mieści się w salce przy kościele. Wycofuję, patrzę, ze z kościoła właśnie wychodzą ludzie i staram się na nich uważać. Ale oni są po prawej, więc nie zerkam tak często w lewe lusterko. I w pewnym momencie patrzę, jak wyrasta mi z tyłu samochód-tak, wtedy spojrzałam w lusterko. Niestety było już za późno, zahamowałam z prędkości 3km/h, ale koła się ślizgnęły i w efekcie stuknęłam w nadkole tamtego auta. A jego kierowca właśnie wyszedł z kościoła...
Gaszę silnik, wysiadam, a on do mnie zaczyna wrzeszczeć.
[K]ierowca: Co pani robi, uderzyła pani w samochód, czy pani wie co pani zrobiła???
[J] Tak, najmocniej pana przepraszam, po prostu nie spojrzałam w lusterko..
[K] To nie mój samochód, ja nie zamierzam płacić, on jest służbowy, ja chcę oświadczenie!!!
[J] Ale czy może mi pan dać dojść do słowa? Naprawdę nie chciałam uderzyć w pana samochód, proszę mi uwierzyć, że to nie celowe, rozwożę Paczki i się spieszę...
[K] Mnie to nie obchodzi, czy się pani spieszy, czy nie, ja chcę oświadczenie o pani winie!!!
W tym momencie podchodzi mój chłopak i kolega, którzy widzieli całe zajście, a panu na widok wsparcia mina rzednie. Oglądają nadkole i zgodnie stwierdzają, że nic tam nie ma, że kopniakiem większą krzywdę by zrobili. I faktycznie, na lakierze może jedno kilkumilimetrowe zadrapanie. Włączają się do dyskusji, którą pan ucina ciągłym powtarzaniem, że on chce oświadczenie i już. Ostatecznie spisuje numery auta na jakiejś ulotce i odchodzi, bo reszta kościoła idzie z procesją. Ja pakuję paczki i odjeżdżam, uspokajana przez chłopaka, który uważa, że w takim wypadku nic mi ten facet nie zrobi, bo nie ma żadnych dowodów poza moimi numerami i malutkim zadrapaniem na nadkolu. Nic mu nie podpisałam, bo nie było czego.

I właśnie o to mam do was pytanie, czego mogę się spodziewać? (A znając ten typ człowieka, to gotów znajomościami na lakierowanie całego auta naciągnąć)

by krolJulian
Dodaj nowy komentarz
avatar Logan
7 7

Nie wezwał policji i sam odszedł, więc wątpię, żeby cokolwiek miało być kontynuacją tej historii. Jednak wychowano mnie na człowieka szanującego każdą formę własności, więc choćby "zniszczenia" likwidowało się lakierem zaprawkowym za 30zł, to powinnaś mu to zrekompensować.

Odpowiedz
avatar krolJulian
-1 3

To zrozumiałe, że zrekompensować-tylko naprawdę, nie wiem co tam miałabym zrobić, bo chyba tylko maznąć lakierem do paznokci. Uszkodzenia można by pod lupą oglądać...

Odpowiedz
avatar anaszka
4 4

Trzeba było zrobić zdjęcie "uszkodzeń".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Słabo zrobiłaś migając się od poniesienia konsekwencji (np. spisania tego oświadczenia), ale facet nie będzie miał jak ci udowodnić winy.

Odpowiedz
avatar krolJulian
-1 3

Pierwsza moja taka sytuacja, w dodatku tak absurdalna w swojej "szkodliwości czynu", że mnie zatkało. O spisywaniu oświadczenia w przypadku stłuczki słyszałam, a jakże-ale tutaj nie wiedziałabym co wpisać przy punkcie o uszkodzeniach... Nie zamierzam się bronić, stuknęłam, zagapiłam się, ale naprawdę, nic nie było widać na aucie tego gościa, może jak się dobrze przyjrzeć...

Odpowiedz
avatar iRudeq
2 2

Nie ważne jak "wielkie" było uszkodzenie. miał prawo chcieć oświadczenia. Przemyśl sobie autorko, że ktoś ma pecha i ciągle wpadają na niego takie jak Ty, z jednego małego zadrapania robi się kilkadziesiąt. Uwielbiam takie tłumaczenia szczególnie w syt. gdy ktoś nieostrożnie otwiera drzwi i wali w mój samochód: "no przecież tu praktycznie nic nie widać", wściec się można. Czy szanowny rodzic zgłosił Cię do ubezpieczenia?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2013 o 2:03

Udostępnij