Byłam kiedyś świadkiem wypadku – niegroźnego na szczęście. Pani zagadała się ze swoją matką, wjechała w pana, idącego po pasach.
Piekielności były dwie:
1) Byłam jedyną osobą, udzielającą panu pomocy – reszta, czyli matka kierowcy, matka poszkodowanego, idąca parę kroków za nim, oraz kierowca zajęli się donośnym ustalaniem winnego. Nie zainteresowały się stanem mężczyzny przez cały okres mojej bytności tam, czyli około pół godziny.
2) Policja.
W końcu sprawą zainteresował się przechodzący obok emerytowany policjant (P).
P: Wezwała pani już policję? Bo należałoby to zrobić.
Posłusznie wyjęłam więc telefon, wykręciłam 112 i czekam. I czekam. I czekam. I czekałabym zapewne jeszcze bardzo długo, gdyby pan policjant nie wyciągnął swojego telefonu i nie zadzwonił gdzieś.
P: No, cześć, Mieciu. Słuchaj, bo mu tu mamy taki drobny wypadek i pani się próbuje do was dodzwonić już od dziesięciu minut. Poprosiłbyś któregoś z chłopaków, żeby odebrali telefon?
Dwie sekundy później już ktoś się zgłosił, więc aparat musieli mieć pod ręką.
I tylko teraz trochę żałuję, że nie wzięłam od pana policjanta bezpośredniego numeru do Miecia. Tak na wszelki wypadek.
policja priorytety
112 nie łączy z policją, tylko z centrum powiadamiania ratunkowego - tam siedzą dyżurni i jak zadzwonisz do Miecia, żeby "odebrał telefon" to akurat nie pomoże za wiele
OdpowiedzWidocznie Miecio pracował w centrum. Zresztą na 112 ten policjant kazał mi dzwonić.
OdpowiedzOj tam. Akurat przerwę śniadaniową miałem a tu zaraz wypadek.
OdpowiedzNo ale co, emerytowany policjant zna wszystkich dyżurnych w centrum powiadamiania i jeszcze na pamięć zna grafik ich dyżurów?
Odpowiedznormalny numer na komisariat można spokojnie znaleźć w necie
OdpowiedzI co jak mieszkam w Warszawie to mam mieć wszystkie numery zapisane, bo gdzieś może być wypadek? A jak nie daj Bóg pojadę do Krakowa, Poznania, Wrocławia czy Łodzi to mam dopisywać kolejne kilkadziesiąt numerów? Twój pomysł nie pomoże.
OdpowiedzJeśli faktycznie sprawnie udzielałaś pomocy, to lepiej że nie trącali się. Może ten emerytowany policjant zadzwonił na numer prywatny bezpośrednio owego Miecia na komendę?
OdpowiedzŚciema z panem Mieciem. 112 to numer CPR a nie dyżurnego policji. Dopiero z CPR dalej rozmowa jest przekierowywana do policji albo straży pożarnej. I żaden pan Mieczysław nie ma wpływu na to czy ktoś w CPR odbierze szybciej czy wolniej, bo nikt tam nie ma prawa ignorować dzwoniącego telefonu, gdyż wszystko jest monitorowane. I po co tak ściemniać droga autorko?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 grudnia 2013 o 16:21
Dobrze mòwisz!
Odpowiedzcytuję: "Byłam kiedyś świadkiem..." może to było przed CPR?
OdpowiedzNiby masz racje - nikt nie ma prawa ignorować telefonu, ale tak samo nikt nie ma prawa zabić sąsiada siekierą, ale takie przypadki się zdarzają. Tak samo znane są przecież przypadki kiedy dyspozytor nie wyśle karetki, a powinien albo (przypadek z mojej rodziny) ktoś, kto prawie umiera czeka w poczekalni SORu aż rejestratorka łaskawie zawoła lekarza. Jak dla mnie w całej historii autorka ściemniła (zapewnie nie świadomie) tylko to, że "autorem" drugiej piekielności była policja.
OdpowiedzSorry, za post pod postem, ale jest tu gdzieś opcja edycji posta/komentarza? Napisałem "nie świadomie", a miało być "nieświadomie" i nie wiem gdzie edytować...
Odpowiedzdzwoń na 997 lub zapisz sobie do komendy na centralę - po 15tej i tak wszystkie telefony odbiera dyżurny...
Odpowiedz