Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zima idzie, i tak mi się przypomniało. W lutym tego roku zdarzyło…

Zima idzie, i tak mi się przypomniało.

W lutym tego roku zdarzyło mi się złamać nogę. W okolicznościach o tyle głupich co śmiesznych, ot wjechałem sankami w jedyne drzewo w okolicy. Na "Diable" przy Wiejskiej, w mieście stołecznym. Naszło starego konia na sanki i trafiła się nieprzewidziana kępa trawy. Manewr unikowy nie wyszedł, prawa noga poszła do przodu i trafiłem nią w pień całkiem okazałego dębu. Następnych kilku minut nie zapamiętałem. Z perspektywy czasu uznaję to za fart, bo bezpośrednie uderzenie w drzewo głową w zwykłej czapce, skończyłoby się znacznie bardziej ostatecznie.

Tak więc epickie łup, gwiazdki itd. no ale pozbierałem się i jakoś doczłapałem do ulicy. Z usług MZK zrezygnowałem na rzecz taksówki, bo noga bolała jak diabli. Do domu jakoś dotarłem, zaaplikowałem sobie okład z altacetu i wszelakie maście przeciwbólowe, niestety bez większych efektów. Sąsiadka-pielęgniarka poproszona w trybie pilnym o konsultację orzekła, że ona RTG w oczach nie ma, kostka spuchnięta w stopniu znacznym, więc trzeba na SOR z chirurgiem na stanie, udać się celem rozwiania wątpliwości.

Zatem się udałem, grzecznie czekając w małym tłumie poszkodowanych rodaków.
Na szczęście znakomita większość do lekarza ogólnego, więc do chirurga trafiłem prawie od razu.
Pani doktor, lekko znudzona i zirytowana przerwaniem jej wesołego szczebiotania z kolegą, po paru westchnieniach w końcu dała skierowanie na RTG i wysłała na drugi koniec kompleksu szpitalnego. Jako, że noga bolała coraz bardziej zapytałem, czy ewentualnie mogę skorzystać z jednego z wózków, które stały w Izbie Przyjęć. Nie, nie mogę, bo... przyjechałem sam, nie będzie miał mnie kto na nim wozić. Fakt, że były to zwykłe wózki inwalidzkie przystosowane do "samoobsługi" nic nie zmieniał. Nie i koniec. A tak w ogóle to nie należy się, bom "niezdiagnozowany".

Dzielnie pokuśtykałem, kończynę sfotografowałem, kuśtykając wróciłem do gabinetu. A tam od progu larum i krzyki: "ale niech pan skacze, nie naciska, bo noga złamana". Nie powiem, liczyłem, że tylko obita, więc smutek mnie ogarnął i jednocześnie zdziwienie, że 30 min wcześniej pani Doktor nie pozwoliła z wózka skorzystać. Nic to, złamana to złamana. Trzeba mi w gips iść.
Pani Doktor zapytana jak długo przyjdzie mi się z zagipsowanym kulasem męczyć, stwierdziła mimochodem, że "niezbyt", tylko sześć tygodni. Nie powiem, wstrząsnęła mną. Potem było już tylko dziwniej. Przepisała mi zastrzyki antyzakrzepowe, radośnie stwierdzając, że ona się nie podłoży więc pełnopłatne, drobne 120 zł za tydzień kuracji. Oczywiście mogę ich nie brać, ale ... Tu dramatycznie zawiesiła głos, a ja zacząłem się zastanawiać, czy da się wykupić miejsce na cmentarzu przez Internet.

Konwersując ze mną w ten deseń zagipsowała mi nogę (od stopy do kolana) i skończywszy poleciła opuścić lokal, w sensie gabinet. Na moją nieśmiałą uwagę, że jestem cokolwiek roznegliżowany i czy mogę poczekać aż gips "zwiąże" żeby porcięta założyć odpowiedziała, że "blokuję jej gabinet" i mam się w te pędy wynosić (wyskakać, gwoli ścisłości) na korytarz, w gatkach, ze spodniami w jednej garści i butami w drugiej. A tam już mogę robić, co chcę. Na nią czekał kolega i niedokończony pasjans, więc ...

Postawiłem się i na Izbę Przyjęć "wyskakałem" już kompletnie ubrany. Przynajmniej, jako "zdiagnozowanemu", wózek pozwolili pożyczyć i tak doczekałem przyjazdu taksówki.

Wykupiłem pierwszą transzę zastrzyków, a na pierwszej kontroli chirurg pukając się w czoło i mamrocząc coś o indolencji niektórych młodych lekarzy, wypisał mi receptę refundowaną (12 zł zamiast 120 za tygodniową porcję, taka drobna różnica) owych zastrzyków, nawiasem mówiąc nie tyle bolesnych co nieprzyjemnych w aplikowaniu. Noga się zrosła dość sprawnie i już po 4 tygodniach z trudną do opisania ulgą zdjąłem "buta", drapiąc się z dzikiej radości niemal do krwi.

Na koniec nasuwa mi się tylko jedno pytanie: dlaczego płacąc przez X lat co miesiąc niemałe składki zdrowotne, gdy przychodzi co do czego, człowiek w publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej jest traktowany jak zło konieczne. Zło, które tak naprawdę sponsoruje ten cały b..ałagan. To naprawdę przykre.

SOR na Stępińskiej w Warszawie

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar josearkadio
7 11

Skoro jesteś ubezpieczony to o jakie "podłożenie" chodziło lekarce?? Refundacja się należy i koniec.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

Pani Doktor twierdziła, że te zastrzyki refundowane są tylko po leczeniu operacyjnym, a że ciąć nie musiała to nie i już. Chirurg który mnie potem prowadził stwierdził, że owszem, ale również w każdym przypadku zagrożenia zakrzepem, a złamanie tego typu "się łapie". Kwestia poziomu olewactwa.

Odpowiedz
avatar josearkadio
0 2

Szkoda że takie lekarki są praktycznie bezkarne jeśli chodzi o narażanie ludzi na większe wydatki... Ciekaw jestem czy na przykład z rachunkiem nie można by było się zgłosić gdzieś do nfz o zwrot różnicy ale to chyba walka z wiatrakami. Tak samo z wypisywaniem leków drogich markowych a przemilczaniem zamienników.

Odpowiedz
avatar Traszka
1 7

Nie należy się. Refundacja jest przewidziana tylko dla zarejestrowanych wskazań. a te dla Clexanu to: 4.1 Wskazania do stosowania - Leczenie zakrzepicy żył głębokich powikłanej bądź niepowikłanej zatorowością płucną. - Leczenie niestabilnej dławicy piersiowej oraz zawału serca bez załamka Q, w skojarzeniu z kwasem acetylosalicylowym (ASA). - Zapobieganie tworzeniu się skrzepów w krążeniu pozaustrojowym podczas hemodializy. Brak rejestracji dla profilaktyki zakrzepów po złamaniach. Pan Chirurg właśnie się "podłożył", bo w razie kontroli od odda 108 zł państwu (plus kara oczywiście).

Odpowiedz
avatar MrMotuk
5 5

@Traszka Ależ należy się! Clexane to nie jedyna HDCz na rynku. Dla Fraxiparine zarejestrowanym wskazaniem jest unieruchomienie ze względów medycznych (np. zagipsowana noga) - stosowane od początku unieruchomienia do 7 dni po pełnym uruchomieniu. Chirurg się nie podłożył.

Odpowiedz
avatar MrMotuk
6 6

@Traszka: mały update: sprawdziłaś wskazania dla Clexane w dawce 150 mg, ale dawki 20-100 mg już mają takie wskazania - drugi link w google na zapytanie "clexane chpl"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Claxen 40mg, bo takie dostałem. Refundowane przy "Unieruchomienie kończyny dolnej w opatrunku gipsowym lub ortezie z powodu izolowanych obrażeń kończyny dolnej (przez cały okres unieruchomienia, o ile związane jest to ze wzrostem ryzyka wystąpienia żylnej choroby zakrzepowo zatorowej)" Czyli jednak chirurg w przychodni miał rację co do poziomu (nie)kompetencji niektórych młodych lekarzy... ;)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
7 21

Podłożenie w sensie nie wiadomo czy ubezpieczony. Pewnie nie sprawdzili. Głupota lekarki aż boli. A teraz odpowiem autorowi czemu tak się czuje jak zło konieczne. Ten system jest tak skonstruowany że pacjent jest najgorszym co może się przytrafić. Najlepiej by było gdyby pacjenci nie przychodzili. Wcale. No chyba że mamy do wyrobienia punkty. Wtedy pacjenci muszą być. Muszą, czyli są traktowani jak to zło konieczne. Bo przyłazi taki ze złamaną nogą i jojczy. I spodni na korytarzu nie założy. No skandal... A wystarczy dać każdemu człowiekowi jego składkę zdrowotną do ręki, powiedzieć że ma się ubezpieczyć w jednym z wielu towarzystw ubezpieczeniowych i już. Ministerstwo Zdrowia i NFZ (tfuuu) w 95% do likwidacji. Tak, ja wiem, nie da się...

Odpowiedz
avatar MaybeXX
12 14

Wytłumaczę dlaczego lekarka napisała lek na 100%. Pamiętacie protesty lekarzy odnośnie ustawy refundacyjnej? Otóż ta ustawa przewiduje, że lek ma zniżkę tylko wtedy, gdy zarejestrowany jest na daną chorobę. Na inną chorobę mimo, że jest na liście refundacyjnej zniżka się nie należy, czyli 100%. Prosty przykład: przychodzisz z anginą, lekarz powinien sprawdzić, czy antybiotyk jest na nią zarejestrowany. Jeśli nie jest, płacisz 100%. Ten sam antybiotyk jeśli masz zapalenie płuc dla ciebie może mieć zniżkę, bo akurat na to go zarejestrowano. I tak jeden pacjent ma zniżkę, drugi nie ma. I teraz szczyt głupoty. Ten sam z lek z różnych firm farmaceutycznych, czyli ta sama substancja chemiczna, która musi działać tak samo, ma różne rejestracje!! Z jednej firmy w świetle ustawy refundacyjnej jest zniżka, z innej nie ma. Heparyny drobnocząsteczkowe na początku roku nie miały rejestracji przy złamaniach kończyn. To te zastrzyki, o których pisze autor historii. Kara za wypisanie leku bez zaznaczenia 100% dla lekarza: wyrównanie refundacji + odsetki (recepty można sprawdzać do 5 lat wstecz)+ kara "za błędnie wypisaną receptę"(200zł od sztuki). O to były te protesty. Niestety nikt ludziom tego nie wytłumaczył.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 10

Moje igły nazywały się "Clexane". Z tego, co powiedział potem chirurg w przychodni to była tylko kwestia odpowiednio wypełnionej karty choroby. Tylko, że on nie grał w pasjansa, jak ze mną rozmawiał ...

Odpowiedz
avatar MaybeXX
5 11

Clexane jest właśnie tą heparyną drobnocząsteczkową, na którą refundacja przy złamaniach kończyn nie była przewidziana. Nie tylko przy złamaniach. Czyli chirurg w świetle ustawy źle wypisał receptę i może zostać za to ukarany. Tak jak pisałam wyżej. Sprawdzić mogą do 5 lat wstecz. Ta ustawa niesie za sobą dużo absurdów. I jest bardzo niekorzystna i dla pacjentów, i dla lekarzy. Korzystna jest dla NFZ. Zostaje u nich kasa. Dodam tylko, że rejestracje leków ulegają zmianom. Lekarz powinien ciągle sprawdzać, czy czegoś nie dopisali lub zabrali. Nic nie zmieni, jak piszesz "dobrze wypełniona karta choroby". Nie zmieni się twoja choroba. Chyba, że lekarz ma fałszować dokumentację medyczną. Za to też jest przewidziany paragraf. Powinno być tak, że jeśli są wskazania do stosowania leku a lek jest na liście refundacyjnej, to ten lek ma mieć zniżkę i koniec. Dla wszystkich ubezpieczonych. Niezależnie czy przyjdzie z chorym uchem, czy gardłem.

Odpowiedz
avatar emimm
1 1

Zainteresowała mnie ta historia, bo sama ostatnio dałam wpakować się w gips, po raz pierwszy w życiu ;) Co prawda już zakończyłam leczenie, bo zdarzenie miało miejsce w sierpniu, ale zainteresowała mnie kwestia braku refundacji na zastrzyki przeciwzakrzepowe. Rozumiem, MaybeXX, że się orientujesz w temacie, bo ja miałam zdiagnozowane naderwanie więzadeł stawu skokowego, uszkodzenie więzozrostu i podejrzenie złamania strzałki, zagipsowano mnie pod kolano i przepisano Clexane na 30 dni, jednak cena za tygodniową kurację na pewno nie wyniosła 120 złotych. Za 30 zastrzyków oraz inne tabletki pobudzające krążenie i przeciwbólowe zapłaciłam niecałe 200 złotych, więc mam rozumieć, że miałam szczęście, bo rejestracja leku uległa zmianie?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
0 4

Absolutnie fachowy komentarz, podobny system jest w Niemczech, tyle ze lekarz za zapisanie takiego lekarstwa nie jest ekstra karany, ale musi zwrocic cala kwote (ale czesto kasy chorych nie zauwazaja "wykroczenia" i sie przedawnia.

Odpowiedz
avatar Aeri
11 13

Jestem wzburzona zachowaniem i przyjęciem cię na SORze. Ja źle raz skoczyłam i zadzwoniłam po karetkę. Sama nie miałam czym przyjechać, noga bolała i spuchła tak, że buta nie założę. Stanąć na niej nie mogłam i stąd ta karetka, ale ja nie o tym. Jak juz dotarłam do szpitala tam: panowie zawieźli mnie na noszach do sali gdzie miałam siedzieć i czekać. Potem jakas pielęgniarka dala mi wózek którym miałam przyjemność "powozić" się. Na RTG mnie pielęgniarze pchali i nie mogłam samemu nic robić, bo takie przepisy. Zastrzyki przepisane mi zostały za kilka złotych a jakiś pan dokładnie pokazał jak je robić tłumacząc do i gdzie, po czym pierwszy mi sam zrobił. Rozumiem kilka godzin czekania, bo wezwanie około 17.00 18.30 karetka, wyskakiwanie z gipsem jakoś przed 22.00. Rozumiem to bo zawały i ratowanie życia ważniejsze niż skręcenie;) Na koniec pani pielęgniarka powiedziała ze jej mąż jest taksówkarzem i mnie za 1/2 ceny weźmie. Czekanie i strach okropne, ale obsługa pacjenta super. Nie wiem czy to dlatego ze z karetki byłam to mi ten wózek dali, czy tak powinno być. Jak stało mi się co innego, to na SORze w innym miejscu byłam traktowana mocno przedmiotowo. Mam pytanko czy czyszczenie i szycie rany to nie powinno być pod znieczuleniem?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
1 3

Szycie rany = zawsze pod znieczuleniem, samo czyszczenie = nie zawsze.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
0 0

Co do szycia - zależy od wielkości rany. Jeśli chirurg ma założyć np. 2 szwy (cztery wkłucia igły) a w celu znieczulenia rany miałby się również wkłuć 4 razy zwykle rezygnuje ze znieczulenia. Ilość bólu zadana podczas znieczulania i samego szycia jest wówczas identyczna a Twój organizm ma jeden lek mniej, na który może okazać się uczulony.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
0 4

Rozumiem, że w takiej sytuacji są nerwy i chęć do sprzeczek jest zerowa, ale jednak potulność pacjenta w takiej sytuacji to woda na młyn takich tępych krów jak jaśnie pani dochtór. Może wystarczyłoby jedno, dwa zdania o skardze, która zostanie na nią złożona jak tylko opuścisz szpital, nie wiem, ale niech się baba nie czuje tak pewnie. Sama przeszłam skomplikowane złamanie nogi, ale w większości mojej historii występują pozytywni bohaterowie, choć bez piekielności też się nie obyło.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
6 6

Ale szpital jakieś konsekwencje od swojego pracownika wyciągnąć może. Choćby symboliczne, ale jakieś.

Odpowiedz
avatar Mirame
2 4

Mnie tylko dziwi, że w historii nie ma nic o skardze na szanowną panią chirurg... Przecież jej zachowanie kwalifikuje się do porządnej nagany, najlepiej pieniężnej. Jedna uwaga - co to jest to "epickie łup"? Lirycznie miałeś w to drzewo walnąć, czy co?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Szczerze mówiąc, chciałem napisać skargę, nawet bardzo. Tyle tylko, że przez 4 tygodnie byłem w zasadzie uziemiony w mieszkaniu, potem tak się złożyło, że zmieniałem pracę i po prostu odpuściłem temat. Jedyne co zrobiłem, to pogadałem z prowadzącym mnie lekarzem w przychodni, ale on tylko wzruszył ramionami - to i tak niewiele da. Po prostu bardzo chciałem zapomnieć o tej sytuacji. Mea culpa.

Odpowiedz
avatar Szpadelek
0 2

Witam Odpowiem Ci Autorze na Twoje pytanie zadane w ostatnum akapicie. Tak się dzieje,ponieważ sporo jest (w każdym zawodzie)ludzi,któryz nie powinni tma być.Tak samo,jak są tacy prawdziwi, z powołania, tak samo są czarne owce.Pecha miałeś,że trafiłęś na tą,co nie powiinna była iśc męczyć się 6 lat na studiach...

Odpowiedz
avatar Pennywise
5 5

Mam nadzieje ze to nie koniec Twoich historii, masz naprawde dobry styl, przyjemnie sie czyta. Daje plusa, co jest rzadkoscia, gdyz zazwyczaj w ogole nie oceniam dodanych materialow.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 2

Nie nie nalezy sie zawsze. Wg naszego nfz NIE KAZDY lekarz moze zapisac refundowana recepte na kazdy lek. Jesli akurat tak sie stanie to lekarka sama musialaby pokryc roznice takze jej sie nie dziwie ani troche.

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
1 1

Styl ciut ciut jakby i10 z joe. :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Miałam wypadek samochodowy. Właściwie to zostałam potrącona przez auto. Ostatnie co pamiętam to światła reflektorów (noc była) i uderzenie. Policja, karetka i te sprawy. Zabierają mnie do szpitala. Cała prawa strona boli jak cholera + ból kręgosłupa. Na miejscu opatrują mi ranę na lewej nodze, rana nadawała się tylko do szycia. Opatrują również rozbitą głowę. Zlecają RTG pleców, ramienia, nadgarstka, kolana oraz biodra. Robią także TK głowy. Wszystko boli, ruszać się o własnych siłach za bardzo nie mogę a oni każą mi się samej przenosić z noszy na leżankę(?) i spowrotem. No dobra. W czasie badań proszę o podanie mocniejszej dawki leku przeciwbólowego (miałam Ketonal 100mg w kroplówce), ale nie, bo nie. Po badaniach proszę o łyk wody. Chociażby tej zwykłej, kranowej. Do tej pory czekam. Ogólnie lekarki mają focha, bo raczy mnie coś boleć a ja młoda jestem i taka wytrzymała powinnam być! Na drugi dzień wychodzę, wypis w ręku. No cóż, chociaż mineło prawie 2 miesiące to do tej pory mniej lub bardziej bolą mnie uszkodzone stawy: biodrowy, kolanowy oraz naramienny(barkowy). Dziękuję Ci służbo zdrowia. PS: wspominałam o tym, że nie opatrzyli mi rany na plecach, z której jeszcze przez kilka dni sączyła się ropa i nie wyciągneli mi wenflonu (co przez moje roztrzepanie i wrażenia po przebyciu pierwszego w życiu pobytu na SORze)nie zauważyłam przy wyjściu ze szpitala ?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 grudnia 2013 o 22:11

avatar Mikhail91
0 0

Powody takiego stanu rzeczy są dwa, zwykłe ch..mstwo i bezkonfliktowe nastawienie większości społeczeństwa idzie sobie taka osoba do lekarza urzędnika czy jakiejkolwiek osoby na stanowisku publicznym i bezkonfliktowo próbuje rozwiązać swoją sprawę i wszystko ładnie pięknie gdyby nie to że osoba do której się zwracamy ma nastawienie że ona tu rządzi i poziom udzielenia usługi zależy od jej łaski. Moim zdaniem każda osoba ma swoje obowiązki które rzetelnie ma spełniać jeśli względem mnie ich nie spełnia, czyli celowo działa na moją szkodę to mam obowiązek aby o tym poinformować przełożonego a jeśli to nic nie da po prostu pójść do tej osoby i wyrazić swoją opinię, żądać zadość uczynienia za błędy popełnione przez nią. Czyli niech Pan pójdzie do tej lekarki z receptą na to 12 zł i zażąda zwrotu 108 zł różnicy. Ona nie raczyła poświęcić 5 min na rzetelne podejście do sprawy a Pan musi kilkanaście godzin pracować aby odrobić stracone pieniądze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

Pojechałeś. Za daleko chyba. Bezkonfliktowe nastawienie większości społeczeństwa?? Zapraszam serdecznie na mój dyżur w SOR. Dowolny. Zobaczysz ten brak konfliktowości. To wywrzaskiwanie, że "ja płacę, masz mnie przyjąć, nie będę czekać do rodzinnego, tam są kolejki". Grożenie skargami w trybie ciągłym. Za wszystko. Ostatnio skargę złożył gość, który w życiu chyba nie widział rodzinnego, a przychodzi do SOR ze wszystkim. Kaszlem, bólem ręki itp. Wiesz dlaczego się skarżył? Bo czekał 15 minut na lekarza, zaopatrującego rannego w wypadku. Co do historii: ciekawie napisana. Tyle, że oparta na wybitnie subiektywnej ocenie. To Autorowi nie pasuje, tamto kiepskie, pani doktor grała w pasjansa i flirtowała z kolegą... A że uniknął operacji dzięki zaopatrzeniu to już nie łaska pomyśleć? Co do leków, poprzednicy wyjaśnili wszystko. Na temat refundacji. A, i podoba mi się wpis oburzonej Aeri: "nie miałam czym przyjechać, wezwałam karetkę". Do skręcenia stawu skokowego. Gratuluję serdecznie. I popieram akcję: "karetka to nie taksówka".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@hellraiser: Jestem wielkim fanem Twoich historii. Niestety w tym przypadku nie mogę się zgodzić z "uniknął operacji dzięki zaopatrzeniu". Tak naprawdę do miałem, wedle opinii tego drugiego lekarza, sporo szczęścia, że łażąc z tą nogą (dokładnie była to pęknięta główka piszczeli) po oddziale nie przesunąłem jej tak, żeby nie trzeba było operować. A wszystko to tylko dlatego, że pani doktor nie pozwoliła wziąć wózka. Nie ma tu za grosz jej zasługi, wręcz przeciwnie. Rozumiem, że macie swoje procedury itd. Ale zrozum też zwykłego szarego człowieka, który do szpitala trafia raz na ruski rok i chciałby wtedy być normalnie potraktowany. Z wyrazami szacunku dla większości lekarzy. Niestety mi, przynajmniej na początku, udało się trafić na tą mniejszość. Na chirurga z przychodni złego słowa powiedzieć nie dam. Pani doktor z SORu zaś zwyczajnie mnie zlała i to boli. A co do refundacji, to nawet pani doktor pasjans stwierdziła, że gdyby musiała ciąć, to refundacja by była. Więc opinia i lista przedstawiona przez @Traszka jakoś do mnie w tym momencie nie trafia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Po pierwsze: piszczel nie ma główki. Niektórzy nazywają głową piszczeli jej część dalszą, ale główka występuje w kości ramiennej. A co do refundacji: nie my wymyśliliśmy absurd, że dany lek jest refundowany w pooperacyjnej profilaktyce przeciwzakrzepowej, a nie jest w przypadku leczenia zachowawczego. To naprawdę idiotyczne, bo w obydwu wypadkach zazwyczaj konieczne jest unieruchomienie. A takich absurdów jest znacznie więcej. Lek doustny, zamiennik bolesnych zastrzyków, jest opisany do jednego dnia, na ile można wypisać refundowany. Wtedy kosztuje grosze. A pełnopłatny - kilkaset złotych. Wypisz na trzy tygodnie zamiast na dwa - i płacisz kwotę różnicy plus karę. Takie mamy władze i takich musimy słuchać.

Odpowiedz
avatar voytek
1 1

jesli zostal popelniony blad w sztuce - zawi9adomom stosowne organa nadzorujace prace lekarzy!

Odpowiedz
avatar Matys909
1 1

Tej "pani doktor" należał się solidny opierdziel i skargę też mogłeś złożyć.

Odpowiedz
Udostępnij