Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Staraliśmy się z mężem o dziecko, staraliśmy się długo i rzetelnie ;)…

Staraliśmy się z mężem o dziecko, staraliśmy się długo i rzetelnie ;) W końcu po półtora roku udało się, są dwie kreseczki. Lekarz na wizycie potwierdza radosną nowinę.
Nasze szczęście nie trwało jednak długo. w trzecim miesiącu ból, krwawienie, szpital i wyrok, serduszko nie bije.

Ze względu na wiek ciąży konieczny zabieg, który ma być wykonany następnego dnia rano. Postanawiamy wrócić do domu i stawić się rano na oddziale. Lekarz wyraża zgodę, ostrzega przed krwotokiem, daje wytyczne jak przygotować się do zabiegu i umawiamy się na 9.
Noc to był prawdziwy koszmar, ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Parę minut przed 9 stawiamy się z mężem na izbie przyjęć i czekamy. Zaczyna robić się ruch, pacjentek coraz więcej, głównie kobiet w ciąży. Siedzimy i czekamy, a panie kolejno wchodzą na badanie, doskonale słyszę bicie serduszek ich dzieci i płacze mężowi w rękaw. W końcu po dwóch godzinach słyszę swoje nazwisko i tekst pielęgniarki, że to ta na usunięcie ciąży. Cała poczekalnia zamiera, kobiety patrzą na mnie jak na mordercę.

Konsylium lekarzy wykonuje USG i jednogłośnie potwierdzają koniec ciąży, jedziemy na zabieg.
Po wejściu na salę widzę grupę 10 praktykantów i stażystów, nikt mnie nie pytał o zgodę, nikt tego ze mną nie ustalił. Wyraziłabym zgodę, ale o zasadę chodzi.
Potem pamiętam już tylko lampę nad fotelem i ciemność.

Budzę się na sali, naga, niedbale nakryta prześcieradłem, zakrwawiona, a pacjentka na łóżku obok właśnie ma odwiedziny. W końcu wpuszczają męża, okrywa mnie, prosi odwiedzających o opuszczenie sali, ubiera mnie, a ja co chwilę odpływam. Budzi mnie dźwięk, początkowo nie wiem co to, ale po chwili orientuje się, że to badanie KTG i ten dźwięk to bicie serduszka. Płaczę, a właściwie wyję, nie potrafię zrozumieć jak kobietę, która właśnie straciła dziecko, można położyć na sali z ciężarną. Mąż prosi o zmianę sali, ale stwierdzają, że wybrzydzam i nie wyrażają zgody. Spędzam tam jeszcze 4 godziny i są to najgorsze godziny mojego życia.
Na odchodne lekarz rzuca, że płód zostanie wysłany do badań, że taka procedura.

Nie oczekiwałam luksusów i czerwonego dywanu, nie oczekiwałam, że wszyscy będą skakać jak koło księżniczki, dla personelu to tylko praca. Oczekiwałam odrobiny empatii i człowieczeństwa, poszanowania mojej godności.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że mogłam odebrać to co zostało z mojego dziecka i godnie pochować, że nie ma procedury obowiązkowych badań płodu.

słuzba_zdrowia

by odzunia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar drumm
20 24

Cięzko cokolwiek napisać..

Odpowiedz
avatar pasia251
31 35

Tylko ska wiadomo czy poród nie będzie skomplikowany? Moja cała ciąża przebiegła ksiażkowo, żadnych problemów. Poród rozpoczął się o czasie, wszystko szło dobrze, aż do momentu kiedy dziecko źle wstawiło się w kanał rodny... poród zakończył się szybką cesarką, bo młodemu tętno zaczęło zanikać... gdybym rodziła w domu, prawdopodobnie zanim dojechalibyśmy do szpitala mój syn już by nie żył.

Odpowiedz
avatar Boozar
21 27

w 2012 zmarła 36-letnia Caroline Lovell - propagatorka narodzin w domowym zaciszu - i to odpowiedź czy rodzić w domu.

Odpowiedz
avatar malaja2
25 27

Zgadzam się z pasia. Poród może różnie przebiegać i nie ma co ryzykować. A nawiązując do "mądrości z przed wieków" to wtedy wiele dzieci i matek podczas porodów umierało, już o ziółkach na "wszelkie zło"i spuszczaniu krwi nie wspomnę bo to odrębna historia. Autorka przeszła coś czego ludzkim obowiązkiem tych lekarzy jest aby jej oszczędzić.

Odpowiedz
avatar pasia251
10 22

Massai a co z matką? dla niej tez cesarka jest lepsza? co piszesz tylko o noworodku - a co z kobietą? w końcu cesarka to operacja? Jak pisałam we wczesniejszym komentarzu miałam cesarkę z akcji porodowej, która uratowała zycie mojego syna i chwała medycynie za taki wynalazek jak cc. Ale osobiście to nie poddałabym sie jej bez wyraźnych wskazań.

Odpowiedz
avatar Izura
7 9

Inaczej przebiega planowana cesarka a nagła. Z próżności nie takie rzeczy robimy a można dziecku i sobie pomóc.

Odpowiedz
avatar pankracy
4 10

Massai, przestań pier***ić głupoty o rzeczach o których nie masz pojecia! Moja mama urodzila mnie przez cesarskie cięcie bo odwrocilem sie tylem i nie chcialem wyjsc. Do dzisiaj ma powiklania po tej cesarce. Przeszła już chyba 4 operacje wyciecia endometriozy i ma duze problemy z krwawieniem i trzymaniem moczu. Wygoglaj sobie co to jest endometrioza.Jeżeli jest taka możliwość, kobieta zawsze powinna rodzic naturalnie.

Odpowiedz
avatar IPL
3 3

@Massai, jesteś ginekologiem? Pytam, bo bardzo autorytarnie wypowiadasz się i wąskiej, bądź co bądź, działce medycyny. I to dosyć radykalnie. Wszystkie moje znajome koleżanki-ginekolożki rodziły dołem. Jak to wytłumaczyć, masochizmem czy ich niewiedzą o dobrodziejstwie cesarek?

Odpowiedz
avatar Wathgurth
4 8

Massai, moja żona też klęła po obu porodach. Mniej więcej pół godziny. Potem cieszyła się, że rodziła naturalnie. Czym to wytłumaczyć? Dzieci też zdrowe jakoś. Pewnie, że jeśli coś idzie nie tak, jeśli są po temu wskazania, należy zrobić cesarkę. I wiem, że niektórzy lekarze zwlekają z cesarką. Ale robienie niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych uważam za... cóż, niepotrzebne.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

zresztą już widzę moje znieczulenie zewnątrzoponowe w domu..

Odpowiedz
avatar tomdomus
0 2

@Drill_Sergeant: Jak czytam te twoje wypociny, to zastanawia mnie tylko jedno? Czy przypadkiem pod nickiem Drill_Sergeant nie kryje się Korwin-Mikke? Jak to z tobą jest? Oczywiście ciąża to nie choroba, ale jak by tak w trakcie porodu doszło do komplikacji, to nie wiem czy zdążyłbyś do szpitala. Wyobrażasz sobie cesarkę w kuchni na stole? Poza tym szpital powinien rodzącej zapewniać komfort zarówno psychiczny jak i fizyczny. to tyle. Minus za ortodoksyjne poglądy.

Odpowiedz
avatar tomdomus
0 2

@pasia251: Nie przesadzaj! Mam po wycięciu wyrostka większą bliznę niż siostra po cesarce.

Odpowiedz
avatar pasia251
18 24

Wiem, że ci ciężko, ale to że wysłali do płód do badań to akurat dobrze, bo na podstawie tych badań można okreslić ew. przyczynę poronienia. Czasem pozwlala to wprowadzić odpowiednie środki zapowbiegawcze zaraz na początku kolejnej ciąży. Niestety materiału do badań na tym etapie ciązy jest tak niewiele, ze w całości ulega zniszczeniu i nie ma już czego odbierać... Odebrałaś wyniki badań? Jeżeli nie, to zgłos sie po nie do szpitala, bo mogą ci pomóc na przyszłość.

Odpowiedz
avatar ranunculus
4 8

Trochę się mylisz, oczywiście, że jest co odbierać. W mojej pracy, gdy dostajemy płód do badań z adnotacją, że rodzina zgłosi się, aby dokonać pochówku, to naszym zadaniem jest jak najmniej go uszkodzić, aby cała procedura nie powodowała u rodziców jeszcze większej traumy.

Odpowiedz
avatar fanfarelle
0 4

Na podstawie badań histopatologicznych nie dowie się, jaka była przyczyna poronienia, nie wprowadzaj w błąd. Dowie się co najwyżej, czy nie miała zaśniadu groniastego.

Odpowiedz
avatar odzunia
5 7

Dlaczego szpital nie informuje o możliwości pochowania dziecka z tak wczesnej ciąży?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 27

Ja miałam podobną sytuację tylko, że u mnie na sali położono kobietę, która straciła dziecko. Co najważniejsze leżałam na oddziale ginekologicznym i nie byłam w ciąży. Akurat leżałam sama na sali, przyprowadzili kobietę, która była załamana (nie ma co się dziwić). Pielęgniarka poprosiła mnie o zmianę sali, choć na drugi dzień miałam wyjść ze szpitala. Nawet pomogła mi rzeczy swoje przenieść. Nie protestowałam, choć działo to się szybko. Rozumiałam, że tamta kobieta chciała być sama lub z mężem tylko. To wszystko działo się w Polsce. Współczuje autorce historii i życzę jej by kolejna ciąża i poród przebiegły bez problemów.

Odpowiedz
avatar lucy1980
12 24

Kilka lat temu znalazlam sie na patologii ciazy w gdanskim szpitalu. 18-ty tc, prawie 3cm rozwarcie szyjki i wypadanie pecherza plodowego. Za pozno bylo na szycie, wiec wyrok brzmial, ze do konca ciazy mam lezec w szpitalu z nogami wyzej niz glowa.Sam ordynator oddzialu powiedzial mi, ze oni nic juz nie moga zrobic, bo jezeli sprobuja mi pomoc i strace ciaze to moga byc oskarzeni o aborcje... Oczywiscie nawet lezac plackiem w szpitalnym lozku mam male szanse na donoszenie ciazy, bo wkoncu pecherz plodowy peknie i zacznie sie akcja porodowa, a lekarze za wszelka cene beda walczyc o zycie mojego dziecka. Wiele przykrych chwil zatarlo sie juz w mojej pamieci, ale pamietam, ze po 24h lezenia wypisalam sie na wlasne zyczenie, wsiadlam w samolot, wrocilam do UK i tuz po powrocie do domu wzywalam karetke, a akcja porodowa zakonczyla sie tuz przed dojazdem do szpitala. Ciaza byla nie do utrzymania, ale polscy lekarze nie mogli nawet kiwnac palcem zeby nie byc oskarzonym o aborcje.Zaden lekarz wprost mi nie powiedzial jaka jest moja sytuacja, ale miedzy slowami jasno dawalo sie odczuc, ze nic z tego nie bedzie, ale musze u nich lezec, a im dluzej tym lepiej, bo za kazdy dzien angielska sluzba zdrowia im zaplaci. Na koniec dowiedzialam sie, ze dobowy pobyt na tym oddziale kosztuje 320zl (jesli nie jest sie ubezpieczonym w Polsce). Niestety moj dluzszy pobyt w tym szpitalu nie byl by traktowany przez angielski NHS jako ratujacy zycie i to ja bym musiala pokryc wszystkie koszty (320zl x 30 dni x 4 m-ce). Co kilka dni czytam tutaj dramatyczne historie kobiet, ktore stracily ciaze i w glowie mi sie nie miesci, ze mozna byc w ten sposob potraktowanym - gorzej niz zwierze. W angielskim szpitalu przez 4 dni mialam jednoosobowa sale, kilka razy dziennie dostawalam dzbanek swiezej wody do picia, kazda pielegniarka czy salowa ktora do mnie przychodzila pytala sie czy czegos mi nie brakuje, robily mi kawe albo herbate, nawet w nocy pytaly sie czy nie jestem glodna bo moga zrobic mi tosty. 2 razy dziennie przedstawiano mi wyniki badan, mowiono o tym co planuja dalej, zaproponowano mi pomoc psychologa, pomagano wypelnic papiery dotyczace smierci dziecka - pytano czy chce znac plec, czy chce zorganizowac pogrzeb i jesli tak to szpital sie wszystkim zajmie na wlasny koszt. Powiedziano mi, ze nie wypisza mnie do domu dopuki nie beda pewni, ze wszystko jest ze mna ok. A w polskim szpitalu zostalam ochrzaniona o to, ze nie mam ze soba sztuccow, papieru toaletowego i szklanki i ze salowa zabiera basen jak bedzie pelen i mam jej wczesniej glowy nie zawracac. I jesli zdarzyl by sie jakis cud, to bym w takich warunkach musiala lezec plackiem przez ponad 4 m-ce... Odwiedzin na oddziale tez nie bylo - mozna bylo wyjsc do rodziny na korytarzyk przed oddzialem - ja nie moglam, bo mi nawet siadac nie mozna bylo. Jednym slowem horror.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2013 o 12:49

avatar anufia
4 6

I tu masz rację. Brytyjska służba zdrowia różni się podejściem do pacjenta i to diametralnie. Mieszkałam w Anglii z dwójką dentystów. To co mi opowiadali powodowało wybauszanie moich oczu. I tak np przychodzi pani w "hełmie" na głowie - takie tam fryzury na lakier że sztywna bardzo. Kładzie się na fotel ale nie dotknie głową oparcia bo się jej fryzura zepsuje. A dentysta ma robić tak żeby: po pierwsze nie uszkodzić fryzury, po drugie porządnie zrobić ząb a po trzecie ma nie boleć. Tak, tak. I to wszystko za państwowe ubezpieczenie. W końcu za to oni płacą. Nasz klient - nasz pan. Tylko w Polsce do lekarzy to jeszcze nie dociera, że na wet państwowo to i tak za nasze pieniądze a nie za darmo.

Odpowiedz
avatar archeoziele
2 2

Anufia, w Wielkiej Brytanii opieka stomatologiczna jest płatna. I to nie mało. Za zabiegi tzw. I grupy (czyli zwykły przegląd, prześwietlenie etc.) płaci się 18 funtów. II Grupa (plomby, leczenie kanałowe, usuwanie zęba)- 49 funtów. Za zabiegi III grupy(protetyka)- 214 funtów. Taniej (i często dużo lepiej) jest w Polsce. Nie tylko my tak uważamy- mam kilku znajomych Anglików którzy latają do Polski leczyć zęby.

Odpowiedz
avatar kijek
9 9

bardzo współczuję, ale niestety nie jest to pierwsza tego typu historia, szpitale nie mają miejsc na osobne sale dla matek, które straciły dziecko, nie wyklucza to jednak aby same nie mogły pomóc ci w tej strasznej sytuacji jak najlepiej by mogły. Jeszcze doczekasz się silnego, zdrowego brzdąca. Naprawdę mocno współczuję

Odpowiedz
avatar anufia
5 5

Po części się z tym zgadadzam. Ale można jednak być człowiekiem będąc lekarzem. Nie zawsze są możliwośći jednak. Ja rodziłam przez cc. Moje dziecko było w inkubatorze. W szpitalu w którym rodziłam jest zwyczaj że dziecko po urodzeniu o ile nie ma przeciwskazań od razu leży z mamusią na sali. Sale są dwu-osobowe. Luksus. A to jednak państwowy szpital. Wszystko dzięki ordynatorowi, który tak zorganizował prace na oddziale żeby zapewnić matce i jej nowo narodzonemu dziecku pełen komfort. A i jeszcze jedno leżałam na sali z dziewczyną która też rodziła przez cersarkę - i jej dziecko też było w inkubatorze. Nie musiałam ani ja ani ona oglądać mam z dzidziusiami (nie że to coś złego ale na pewno nie działało by to pozytywnie) i płakać że ja tak nie mam. Po prostu jak się chce to się da!

Odpowiedz
avatar VinoTintoRojo
5 7

A ludzie nie potrafią zrozumieć dlaczego nie chce mieć dzieci. Pomijając już inne powody, strach przed "opieką" medyczną w naszym pięknym kraju jest dla mnie do pokonania. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.

Odpowiedz
avatar Izura
4 6

Czyli to nie tylko ja po prostu boję się tej "służby" zdrowia? Załóżmy klub, ja na dziecko zdecyduję się tylko, jeśli będzie mnie stać na prywatną cesarkę w prywatnej klinice. 3 dni spędzone na chirurgii w szpitalu w Grójcu pomogły mi ostatecznie podjąć tą decyzję. Teraz tylko czekam pół roku, żeby badania na HIV i WZW po tej "przygodzie" zrobić;/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Przede wszystkim przykro mi z powodu Twojej straty:( Niestety empatia to w polskich szpitalach często wiedza tajemna. Nie mówiąc o tym, że czasem personel nie zadaje sobie nawet trudu próby wczucia się w sytuację kobiety. Są zdziwieni/zszokowani/zbulwersowani, że kobieta cierpi. A że nie wiedzą jak się zachować, to najlepszą obroną jest atak. U siebie jestem odpowiedzialna również za szkolenia personelu. I wyobraźcie sobie, że jednym ze zgłoszonych tematów jest "postępowanie przy poronieniach" dla ginekologii...

Odpowiedz
avatar halboot
2 2

Oby coś w tych głowach personelu jednak utkwiło i uczyniło los pacjentek odrobinę lżejszym...

Odpowiedz
avatar AgataPigi
7 7

Czytając to musiałam uronić łzy, dokładnie rok temu mojego brata żona straciła ciąże, małemu nie biło serce. W szpitalu więc musieli wywołać sztuczny poród, który się nie powiódł, więc załatwili to skrobanką, a w tym wszystkim najgorsze jest, że szwagierka musiała leżeć w sali z ciężarnymi kobietami.

Odpowiedz
avatar halboot
7 7

A cała kobieca dusza wyła z bólu... Potworny sadyzm :(

Odpowiedz
avatar chuda
0 6

Massai a ja jestem przeciwniczka cesarek. Uważam, że lepsze dla dziecka jest poród naturalny :)

Odpowiedz
avatar Kamisha
2 2

Dla organizmu kobiety również, ale co z tego, jeśli poród naturalny jest niewskazany?

Odpowiedz
avatar chuda
7 7

Jak jest nie wskazany to nie ma dyskusji, ratujemy życie :)

Odpowiedz
avatar cynthiane
1 5

Również nie popieram cesarskiego cięcia. W sytuacji zagrożenia dziecka/ matki- oczywiście, że nie ma nad czym się zastanawiać. Ale znam wiele kobiet, które wybierają tą metodę z wygody i lenistwa, nie biorąc pod uwagę konsekwencji.

Odpowiedz
avatar chuda
4 4

Przede wszystkim dlatego, że to naturalne ;) Zastanów się dlaczego przy wywiadach lekarskich często się pyta czy dziecko rodzone naturalnie czy przez cesarkę? Po porodzie naturalnym praktycznie od razu jest przystawiane do piersi matki co jest bardzo ważne w relacji między matką a dzieckiem po cesarce- trzeba czekać aż się zaszyje ranę. Ponad to przy cesarce z płuc dziecka wode trzeba mechanicznie odprowadzać przy naturalnym nie ;) Bardzo dużo wpływa to na późniejszy rozwój dziecka. Również przeciskanie się przez kanał rodny matki to dla niego w pewnym sensie masaż, a główka o które pisałeś jest znieczulona w miejscu gdzie nie ma zrośniętych kości :) A teraz ty przedstaw swoje argumenty :)

Odpowiedz
avatar Kamisha
3 3

@Massai Przede wszystkim po porodzie naturalnym gospodarka hormonalna działa całkiem inaczej, wtedy organizm 'wie', że był już poród i wszystko reguluje. Po cesarskim cięciu ciało przez pewien czas nie zauważa, że już nie ma ciąży.

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
2 2

@Massai ad2 - jest jeszcze znieczulenie podpajęczynówkowe w przypadkach nagłych - jedno ukłucie w plecy, człowiek jest przytomny (choć ja i tak nie dostałam od razu dziecka, dopiero, gdy zeszło mi znieczulenie i zostałam przewieziona do sali pooperacyjnej - pocesarkowej). @Kamisha - dokładnie, stąd częstsze problemy z karmieniem piersią, laktacja rozkręca się później, niż po porodzie SN

Odpowiedz
avatar Kamisha
0 2

@Massai - mówił to mojej siostrze jej lekarz, ona mi to mówiła jakieś 5 lat temu, przed porodem, więc konkretów nie pamiętam. Wiem tylko, że podczas porodu naturalnego, który wywołuje sam organizm, wytwarzają się jakieś hormony, które dużo szybciej pozwalają 'pozbierać się' po ciąży [np. przyspieszyć laktację].

Odpowiedz
avatar halboot
5 5

Ciężko mi ogarnąć co Ty przeżywałaś naprawdę - słowa nawet z głębokości duszy, to tylko cień emocji... Niestety znam z autopsji dokładnie, co przeżywał twój Mąż :( Po wszystkich, wielokrotnych problemach jednak się udało jedną ciążę utrzymać :) - Czego Ci z całego serca życzę!

Odpowiedz
avatar odzunia
6 6

Mamy zdrową, śliczną córeczkę :)

Odpowiedz
avatar Marsjanka
4 6

Mam dwa przypadki w bliskiej rodzinie, gdzie kobiety poroniły. Obie zostały położone na sali ze świeżo upieczonymi matkami i ich pociechami. Naprawdę, to co się dzieje jest tragiczne. Gdzie sens, gdzie logika? Gdzie zwykłe, ludzkie emocje, empatia? ;/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Wiem niestety przez co przechodzilas, bo bylam w podobnej sytuacji jakis czas temu. Wspolczuje Ci, bo co jak co ale ja zostalam lepiej potraktowana w szpitalu, za wyjatkiem tego, ze lezalam na sali z dwoma szczesliwymi mamami. Ja naprawde tego nie pojmuje... W innych krajach w takiej sytuacji proponuje sie pomoc psychologa, obchodzi sie z taka kobieta jak z jajkiem. W Polsce funduje sie kolejne tortury. Chory kraj... Zycze Ci powodzenia w staraniach o dziecko i oby tym razem wszystko poszlo dobrze :-)

Odpowiedz
avatar mariusek
1 5

Dawno nie czytałem historii, która tak mocno by mnie poruszyła :( Przykro mi... Nie wiem co powiedzieć, głos utkwił w gardle.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
0 2

Massai, w takim razie proponuję Ci, kiedy będziesz rodził wybrać cesarkę. Chyba, że...czekaj... no tak.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
4 4

Dokładnie wiem co czujesz, ja co prawda odebrałam ciałko ze szpitala, ale też po wielu awanturach i groźbach i walkach ze szpitalem. Ja do tego rodziłam moje martwe dziecko normalnie na porodówce, wśród radości młodych mam, całą noc w skurczach byłam sama, wyłam pod niebiosa, jedna jedyna położna przyszła do mnie na kilka minut porozmawiać i dodać otuchy. Męża wysłałam do domu i nie wiem czemu go nie wydzwoniłam jak się wszystko zaczęło, chyba chciałam mu oszczędzić tego wszystkiego. Leżałam tak w ciemnej sali całą noc i wyłam sobie, w końcu rano cała gromada lekarzy w asyście studentów weszła do mojej salki, zabrali się do dzieła, wrzaskiem wymusiłam żeby zasłonili mnie, bo nie chciałam nic widzieć (konsternacja, że jak, że co) do tego położna cały czas mówiła do mnie per "mama", 'przemy mama, przemy' (zajebiste wyczucie) dalej nie pamiętam, straciłam mnóstwo krwi, uśpili mnie, obudziłam się juz podłączona pod rureczki i krew, z mężem, który się chyba o 5 lat postarzał... Pan Dyrektor Profesor rzucił tylko "no napędziła nam pani stracha ale już wszystko jest w porządku, do widzenia". A kiedy odbierałam ciałko zawinięte w czerwony worek foliowy, z naklejoną kartką z nazwiskiem, pan z firmy pogrzebowej, który miał ułozyć ciałko do trumienki skomentował tak, że o mało nie padłam przed jego czarną 'limyzyną'... "No wie pani, tak długo mi tam w środku zeszło bo nie mogłem wcisnąć tego dzieciaka i tak przycisnąłem, że cos wypłynęło, ale już zrobione". Niemal zemdlałam. Tak to właśnie w Polsce wygląda.

Odpowiedz
avatar cashianna
1 1

bardzo wspolczuje i ciesze sie, ze mimo tej traumy macie zdrowa coreczke :) ta historia to kolejna cegielka (a mam tych ciegielek juz tyle, ze wystarczyloby na porzadna fortece), dzieki ktorej utwierdzam sie w przekonaniu, ze prywatny porod gwarantuje wiecej ludzkosci.

Odpowiedz
avatar CosWiecej
1 1

Moim zdaniem w przypadku porodów powinno byc gwarantowane poszanowanie godnosci, prywatnosci... Za kazdym takim razem rodzi sie nowy obywatel...i wiekszosc z nich rodzi sie w takich warunkach, ktore szkoda komentowac. Autorce wspolczuje niesamowicie, nei wyobrazam sobie, co musiala czuc. SMierc dziecka, nawet kilkutygodniowego to smierc czlowieka, nie w oelni rozwinietego, ale czlowieka. To tez powinno dziac sie godnie.

Odpowiedz
avatar CosWiecej
2 2

Zgadzam się z Massai. Po dobie skurczy, ktore w ostatnich godzinach bolaly tak, ze przez mysl przeszlo mi wyjscie oknem okazalo sie, ze bedize cesarka. Okazalo sie po tym, kiedy na poranna zmiane przyszedl inny lekarz. Prawdopodobnie babcia z nocki bala sie zrobic cokolwiek. Po wszystkim okazalo sie, e maly mial zbyt duza glowe a moja miednica byla zbyt waska. Co by sie stalo, gdyby maly zszedl na dol (czego na szczescie nie zrobil) i zaczal przechodzic przez kanal rodny? Albo musieliby go wyciagac sila gniotac glowe, albo mnie polamac. Wole sobie nie wyobrazac.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

Massai, a czy ty w ogole pomyslales co jest lepsze dla rodzacej? Hmm no tak, nie pomyslales, bo nigdy Cie to nie bedzie bezposrednio dotyczyc. Piszesz tylko o tym co moze stac sie z dzieckiem... A kobieta? Po porodzie naturalnym w ciagu kilku godzin moze normalnie funkcjonowac. Po cesarce musi lezec plackiem, oszczedzac sie, co przy malym dziecku jest ciezkie, tym bardziej, ze nie kazda kobieta ma wsparcie ze strony ojca dziecka, czy kogokolwiek innego. Komplikacje po cesarce z pewnoscia sa grozniejsze, niz te po porodzie silami natury. Co do nacinania krocza, o ktorym piszesz - naprawde mozna zrobic duzo, zeby tego uniknac. Przejmujesz sie odksztalceniem glowy dziecka, bo "widziales mozg usiany drobnymi plamami wylewow", mimo ze to w zaden sposob nie wplynie na jego rozwoj? Nie przejmujesz sie jednak tym, ze kobieta juz zawsze bedzie miala szpecaca blizne? Radze sie zastanowic nad tym co piszesz i pomyslec tez o rodzacej, a nie tylko o dziecku. Masz w glowie stereotyp matki Polki, ktora powinna myslec tylko i wylacznie o dziecku, a soba zupelnie sie nie przejmowac. Nie twierdze, ze dziecko nie jest wazne, ale uwazam, ze najlepszy porod to taki, ktory bedzie w miare mozliwosci najbezpieczniejszy zarowno dla matki jak i dziecka - w niektorych przypadkach bedzie to porod naturalny, w innych - przez cesarskie ciecie. Wykonywanie "rutynowych cesarek" to narazenie kobiet na powiklania, na ktore nie musialyby byc narazone. Personel medyczny moze w kazdej chwili podjac decyzje o cesarskim cieciu i uwazam, ze to oni najlepiej wiedza co jest dobre dla rodzacej i dziecka, a przynajmniej tak powinno byc.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Powinni, ale nie wiedzą lub nie chcą sie przyznać, że mają to gdzieś. Dwa lata temu urodziłam syna. Pisałam o tym tutaj, więc teraz w skrócie: potraktowali mnie jak śmiecia, pomimo wskazań do cesarki (syn ma w książeczce zdrowia wpisane objawy zagrożenia życia płodu) zostałam zmuszona do porodu naturalnego, ktory zakończył się próżnociągiem. Mały był za duży, a ja za wąska, żeby go urodzić. Dziś nadal każdego dnia towarzyszy mi ból i czeka mnie operacja naprawcza. Nie wiem czy syn z czasem też nie zapłaci zdrowiem. Nie mogę już rodzić naturalnie co biorąc pod uwagę doświadczenie wcale mnie nie martwi. Chciałabym, żeby lekarze byli kompetentni i podejmowali adekwatne, indywidualne decyzje, a nie traktowali kobiety jak bydło, bo tak im wygodniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Cesarka wykonywana przez ludzi z lapanki? Jesli w szpitalu jest oddzial polozniczy, powinien tez byc tam wykwalifikowany personel medyczny, prawda? Taki, ktory w razie potrzeby podejmie decyzje o przeprowadzeniu cesarskiego ciecia i wykona je. Zgadzam sie, ze gwarancja zdrowego/zywego potomka jest warta kazdego poswiecenia, ale nic i nikt takiej gwarancji nie daje, a napewno nie cesarka. Zdarzaja sie powiklania u dziecka po obu rodzajach porodu i nie zawsze da sie przewidziec przed jego rozpoczeciem, ktory sposob okaze sie lepszy. Twoje rozwiazanie problemu, jest jego zamiataniem pod dywan. Uwazam, ze znacznie lepiej byloby gdyby personel medyczny mial elastyczne podejscie - byl przygotowany na wszystko. Chociaz z drugiej strony, moze i masz troche racji, bo w Polsce wykwalifikowany personel to chyba abstrakcja. Nie mniej jednak Twoja teza, ze powinno sie kroic kazda kobiete, wysunieta na podstawie rachunku prawdopodobienstwa, a nie przemyslanych decyzji podejmowanych na biezaco jest dowodem na to, ze ze sluzba zdrowia nie powinienes miec wiele wspolnego. Co do blizny - pisanie, ze blizna po cesarce zdobi, a nie szpeci jest przesada. Znam kobiety, ktore sa wylaczone na dlugo z normalnego funkcjonowania, wlasnie ze wzgledu na blizne, ktora nie chce sie goic, jest zle zszyta lub sa inne komplikacje z nia zwiazane. Zdarza sie, ze macica ulegnie uszkodzeniu i kobieta nie moze miec juz wiecej dzieci. Zdaje sobie sprawe, ze zdrowe dziecko jest warte takiego poswiecenia, ale tak jak juz wczesniej wspomnialam - cesarka tej gwarancji nie daje, wiec w imie czego kazda kobieta ma isc pod noz? Masochizmu? Podmusowujac, masz bardzo sztywne podejscie do ludzkiego zycia i zdrowia. "Rutynowe cesarki" kojarza mi sie troche z rutynowym nacieciem krocza, bo przeciez moze peknac dlalej, bo latwiej bedzie zszyc. Powstaje pytanie co bedzie nastepne? Przymusowa sterylizacja kobiet? Wtedy juz zadne dziecko nie urodzi sie chore. Sadze ze chore czy zdrowe, to wciaz dziecko, ktore nalezy kochac i wychowywac jak najlepiej sie da, a nie obwiniac wszystko i wszystkich do okola. Wiem, ze to trudne pogodzic sie z choroba dziecka, ale na niektore rzeczy po prostu nie mamy wplywu.

Odpowiedz
avatar PetitNoir
3 3

Niedawno trafiłam do szpitala na wywołanie porodu, do sali przydzielili mi dziewczynę z martwą ciążą. Widzę że nie tylko u mnie w szpitalu nie przejmują się uczuciami pacjentek. Liczy się tylko że łóżka zapełnione.

Odpowiedz
avatar gretelka
2 2

Jak leżałam w ciąży w szpitalu to dali nam na salę kobietę, która miała mieć następnego dnia rano łyżeczkowanie - bo miała martwą ciążę. Proponowałyśmy pielęgniarkom, żeby dały ją do innej sali, bo na pewno nie czuje się komfortowo leżąc z kobietami, które mają wielkie brzuchy i na dniach będą rodzić albo słysząc odgłos małych serduszek podczas badania ktg, tym bardziej że dwie sale obok były puste. Ale nie - ma tu leżeć, bo tak.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

czy w dobie medycyny rozwijajacej sie w galopujacym tempie nikt nie moze wpasc na pomyusl zagospodarowania JEDNEJ sali dla kobiet, ktore stracily ciaze? widocznie to za trudne jeden, drugipozewo wywolanie depresji jakies straty moralne czy cokolwiek dla szpitali, naglosnienie syt w TV i moze cos sie ruszy...

Odpowiedz
avatar CzekoladowyChochlik
0 0

Boże. Nie umiem sobie wyobrazić co musiałaś czuć. Ja jestem młoda, całe życie przede mną, ale słysząc i czytając takie historie, boję się mieć kiedyś dzieci. Mam nadzieję, że teraz jest wszystko dobrze i doczekałaś się z mężem wspaniałego dziecka, bez problemów ze strony naszej wspaniałej "służby" zdrowia

Odpowiedz
Udostępnij