Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Okej. Ciąg dalszy historii http://piekielni.pl/56286 nastepuje. Diagnoza, którą usłyszałam zwaliła mnie piąchą…

Okej. Ciąg dalszy historii http://piekielni.pl/56286 nastepuje.

Diagnoza, którą usłyszałam zwaliła mnie piąchą z nóg, kolana miękkie, zanoszę się płaczem (oj, tak), aż się zrzygałam z wrażenia. Doktor mówi, że mi na uspokojenie da coś tam, ale co mi tam prochy... Mówię, że skoro tak, to ja już jadę do szpitala, od razu trzeba to skończyć. Już, teraz, zaraz. Doktor mówi, że on nie może wypisać skierowania do szpitala na przerwanie ciąży musi to być lekarz, który zauważył wadę, czyli Doktórka.


To ja mam jechać z powrotem 40 kilometrów teraz po skierowanie, żeby znów wrócić do miasta, do szpitala bo papierkologia im się nie będzie zgadzać, czy co? Wtf?! No tak. On nie wypisze. Super. Małżon mój na sczęście po polsku nie rozumie, bo nie obyłoby się bez ofiar w ludziach, tak mniemam.

Dobra, widzę, że Doktor nie wypisze papierka, bez skierowania do szpitala nie będę jechać jak wariatka, jadę do Doktórki. Przyjęła nas kobiecina poza kolejką (Ale jak to! Co się dzieje, ta pani nie była na dzisiaj umówiona, ja już 15 minut czekam!!! Itp... A kij wam w dziąsło, babska). I mówi, że mam dwie opcje, może mi wypisać skierowanie do szpitala, w którym pracuje Profesor albo do Dużego Klinicznego Szpitala, gdzie rodziłam pierworodnego (też nie bez przygód, zresztą). Mówię, że jak spotkam Profesora to go wybebeszę więc bezpieczniej będzie jak da mi papier do Klinicznego. Dała.
Jedziemy do SZ.K. na złamanie karku. Na izbę przyjęć, podaję Pielęgniarce skierowanie, ona spode łba na mnie patrzy i wydaje rozkaz: "ma zaczekać, bo ona nie wie czy może mnie przyjąć na oddział. Musi z doktorem skonsultować."

Że co znowu?!! Ja już resztkami sił goniłam, myślałam, że zwariuję, ale straciłam cały rezon i grzecznie czekałam na ławce, aż pielęgniara wróci z nowiną. Wróciła po dobrej chwili.

Nie przyjmą.

W-T-F?!

"Ma isć na górę na oddział patologii ciąży i zdobyć (ZDOBYĆ!!!) pieczątkę i podpis doktora, który zgodzi się wykonać zabieg ABORCJI, bo już po którymś tam tygodniu ciaży." No tak. Aborcja.

Wpadłam w lekkie otępienie, wzięłam papier i poszłam szukać Oddziału Patologii Ciąży. W końcu znalazłam, patrzę korytarzem kroczy jakiś doktor, opisuję o co chodzi podaję papier. A on do mnie:

A czemu usunać? Przecież to się leczy!

CO SIĘ K*** JEGO MAĆ LECZY?? BEZMÓZGOWIE??

Jakie bezmózgowie, co Pani?
Ślepy albo debil. Patrzę, a on paluchem zasłaniał "Acrania" na skierowaniu.

Aha, no faktycznie. Przepraszam. Ale tu pani tego nie zrobią, bo to już 25 tydzień, to nie ma mowy. Ale niech pani szuka, może ktoś się zgodzi. I poszedł.
Ja zgłupiałam.
Idzie lekarka. Uff... Kobieta, lecę. Znowu to samo, opisuję o co chodzi.

Proszę pani!! To nie jest klinika aborcyjna! Ja za takie coś odpowiedzialności nie wezmę, o nie. I proszę nie beczeć. No czego Pani tak ryczy???

Bo lubię, małpo.

Kazała iść do lekarza, który wypisał skierowanie, albo tego który spieprzył sprawę od początku.

Jeszcze jakiś czas pochodziłam po szpitalu, każdy mówił mi to samo, do dyrektora nie chcieli mnie wpuścić, bo zajęty niemiłosiernie. Zresztą, już nawet nie miałam siły się z nimi wykłócać, bo jaki to by miało sens...

No nic, stwierdziłam, że jedziemy na izbę przyjęć do szpitala Profesora. Niech on się martwi, bo ja już nie daję rady.

Pojechaliśmy.
Na izbie przyjęć, odmowa bo- UWAGA-

Mam skierowanie do SZ.K. No to ja tłumaczę, o co chodzi, nie dociera.
Traf chciał, że Profesor akurat kręcił się koło Izby przyjeć (okazało się, że jego gabinet był 5 metrów dalej). Zobaczył mnie i woła.
A co to sie wydarzyło, pani Widelczyczek?
O ty, .... Ja panu zaraz pokażę co.
Wyjęłam wydruk z USG od Doktora... Spojrzał i go zatkało... Ale popatrzył na mnie i mówi:

ZDARZA SIĘ, wie Pani, no co ja mogłem. Niechże pani zrozumie...

Mógł...eee...zbadać? Przyłożyć się? Oszczędzić mi tego całego rajdu z przeszkodami i upokorzenia?

No, ale co Pani z tą torbą tu robi?
No geniusz. Na oddział się przyjmuję w twoim szpitalu, pajacu.

Na co Profesor odpala, że jest K*** PIĄTEK. I żeby poczekać do poniedziałku bo teraz to personelu mało i w ogóle.

No dobra, z perspektywy czasu rozumiem, że lepiej było do tego poniedziałku poczekać w domu niż leżeć w szpitalu, albo mieć zabieg przy nielicznym personelu rozdrobnionym na porody (te raczej zaczekać nie mogą)...
Ale wtedy szlag mnie najjaśniejszy trafił.

Pojechałam do domu. Dwa dni katorgi w domu, czekanie na łaskę.
W poniedziałek punktualnie o 9:00 stawiliśmy się w szpitalu. Profesor prosi do gabinetu, przeprasza ręce mu się cholernie trzęsły, daje własnoręcznie wypisany papier ze skierowaniem eskortuje (na Izbę, na Oddział, nie pamiętam...). Idę na USG, cały gabinet pełny, studenci, lekarze tłum chyba z 15 osób, będą patrzeć na zjawisko w moim brzuchu, co to Profesor spierdaczył.

I ulga na twarzach, płód obumarł.

Problem zażegnany. Niemalże sobie nie gratulowali, dopiero jak zakryłam sobie uszy to zamknęli jadaczki.

Tak. Od tego momentu traktowali mnie po królewsku, no prawie...

Szkoda tylko, że w tym wszystkim nikt nie zauważył człowieka od początku. Szkoda, że gówno kogokolwiek obchodził mój stan. Psychologa mi nawet nie wywołali na konsultację.

I teraz tak się gorzko śmieję z tego wszyskiego. Moich rodziców też to uwiera, bo nie cierpię z należytą powagą. Ale tak sobie z tym radzę, bo co mam zrobić.

słuzba_zdrowia

by widelczyczek
Dodaj nowy komentarz
avatar BlackMoon
6 22

Przeczytałam tę historię, poprzednią też i oczom nie wierzę jak można człowieka potraktować! Nie wiem tym razem co napisać, więc zdrówka życzę i obys nie trafiała już na takich konowałów :)

Odpowiedz
avatar jatka
2 2

@widelczyczek - 3 USG, więc do 25 tygodnia powinnaś mieć już wykonane 2. Drugie tzw. połówkowe, gdzieś między 18-22 tygodniem. Jeżeli na nim lekarz nie zauważył takiej wady jak bezmózgowie, to no cóż... brak słów. Nie twierdzę, że wymyślasz, po prostu przeoczenie tego na tym etapie ciąży wydaje się bardzo nieprawdopodobne, a jeśli do niego doszło, to miałaś straszliwego pecha. To co działo się później, czyli zachowanie lekarzy już po diagnozie woła oczywiście o pomstę do nieba - bez dwóch zdań.

Odpowiedz
avatar jatka
0 0

Sorry, odpowiedziałam w złym miejscu. To jest odpowiedź do wypowiedzi widelczyka poniżej. Swoją drogą system komentarzy na Piekielnych, jest piekielny...

Odpowiedz
avatar BlackMoon
0 2

Jatka zgodzę się co do komentarzy na piekielnych, mogliby to jakos przejrzysciej zrobić.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
-2 14

Pojechane, po bandzie. Zgadzam się.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 11

Vampi- bo jest coś takiego jak zaufanie, którym pacjent obdarza lekarza. Zwłaszcza profesora, przez wielkie P. Skoro wielki P twierdzi, że z płodem wszystko dobrze to, niestety, ufa się jego autorytetowi.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
12 16

Vampi, pewnie głupią, bo takiej odpowiedzi oczekujesz, zdaje się. USG robią 3 razy w czasie ciąży, a wizyty są co 2 tygodnie. Policz sobie skarbie.

Odpowiedz
avatar butelka
7 9

jak ja lubie jak sie wypowiada ktos kto nie ma pojecia o ciazy, nie robi sie usg co 5 minut! widelczyczek naprawde cie podziwiam ze sie tak trzymasz, sama sytuacja jest koszmarna, ja bym chyba wpadla w totalna histerie ( a jestem akurat w 8 tyg ciazy, wiec potrafie sobie to wyobrazic ), a jeszcze jak sie doda to jak cie potraktowali. i nie uwazam, ze historia jest nierealna, bo naprawde duzo sie czyta o kobietach, ktorym odmawiano aborcji, a nawet badan ( zeby nie mialy powodu do aborcji ). tak naprawde nikt nie chce tego robic, bo sie boja ze straca pacjentki, ze beda ich wytykac palcami. dowodem jest chociazby fakt jak sie ucieszyli, ze plod obumarl, bo to juz nie aborcja, inaczej w dokumenty wpisza.

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
2 6

Napisz, że odpowiedział za to. Z tego co pisałaś to był 25 tydzień zaawansowanej ciąży jak mógł tego nie zauważyć.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
2 12

Nie odpowiedział. Wpadłam w depresję po tym całym cyrku. I pomimo tego, że naciskali mnie wszyscy nic z tym nie zrobiłam. Nie wiem dlaczego. A teraz nie mieszkam w Polsce, zresztą w lutym miną 4 lata, to już chyba po zawodach. Mam do siebie o to spory żal, że taki ze mnie cieć.

Odpowiedz
avatar yannika
6 8

Znajdź dobrego prawnika, skoro już się pozbierałaś i nie odpuszczaj. Dla innych, żeby nie znalazły się w takiej sytuacji. I dla samej siebie na przyszłość.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@widelczyczek - Ogółem jeśli faktycznie się trząsł to myślę że zapamiętał tę lekcję do końca życia i już sobie tak nie będzie odpuszczał. Acz oczywiście pognoić dla przypomnienia można by było, tak aby przypadkiem nie zapomniał.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
12 22

Nie, karioka. Jako zdarzenie piekielne opisuję to w jaki sposób i po jakim czasie się o tym dowiedziałam. A te badania specjalistyczne to miałam sobie sama wykonać w zaciszu domowym? Wybacz, że nie jestem wyedukowana w zakresie medycyny i sama nie wpadłam na to jaką diagnostykę zastosować w swoim przypadku. A to, że znasz gorsze przypadki to chyba tylko świadczy o tym, że w polskiej służnbie zdrowia pacjent nierzadko jest na ostatnim miejscu.

Odpowiedz
avatar Taczer
7 13

No bo jest. Na najostatniejszym, A jak już upolujesz sensownego pediatrę/rodzinnego/dentystę/gina, to się go zębami i pazurami trzymasz i modlisz, żeby nie prysnął za granicę. Przy okazji... jak wg rodziny cierpi się z odpowiednią powagą? Masz się zalewać łzami na samą myśl?

Odpowiedz
avatar mijanou
9 19

Jasne. Bo kobieta, która nosi płód z bezmozgowiem wcale nie ma prawa do "focha", jak to ładnie ujęłaś. Godzisz się, żeby w szpitalu traktowali Cię jak szmatę- Twój wybór, Karioka. Co nie znaczy, ze każdy ma się dać zeszmacić i spławiać od Annasza do Kajfasza. Trudno się też pomylić w diagnozie tak poważnego uszkodzenia płodu. No ale zawsze można wymodlić cud, co nie? Powodzenia. TAK. Wypowiadam się agresywnie ale jest taki rodzaj głupoty, który sprawia mi niemal fizyczny ból.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
9 15

Tak sobie myślę, Karioka. Co ty byś zrobiła na moim miejscu? Ucieszyła się? Czekała aż lekarz będzie miał czas/lepszy humor, a w międzyczasie dziecko zgnije ci w brzuchu i przeniesiesz się razem z nim do Abrahama na piwo? Bo nie wiem dlaczego w tej sytuacji odmiawiasz mi prawa do focha. Nie wiem, czy masz dzieci, czy nie, ale powiem ci, że jak się na kogoś czeka i do tego ten ktoś nadal jest fizycznie częścią ciebie, a dowiadujesz sie, że umrze zanim go zobaczysz, to oczekujesz od ludzi, a szczególnie lekarzy zachowań co najmniej humanitarnych. Może jestem słabeuszem ale tacy, o ile wiem też mogą strzelić zasłużonago focha.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 9

Widelczyczek, ja sobie nawet nie próbuję wyobrazić, co Ty wtedy czułas i jak się czułaś. Tego po prostu nie można sobie wyobrazić. Nie chcę. "Foch" był w pełni uzasadniony i zasłużony. Oby Karioka nigdy nie musiała się o tym przekonać osobiście, bo chyba nie może być większego bólu.

Odpowiedz
avatar karioka
-2 6

Poczułam się wywołana do odpowiedzi, więc odpowiem, bo możesz mieć więcej dzieci. Mam troje dzieci i jestem za młoda na badania prenatalne, więc za każdym razem robiłam je na własny koszt, a więc można: uniknąć niepewności, iść do innego lekarza, nie ufać biernie. Wtedy nie mam focha "bo ja mam rację". Nikt nie każe robić ich samemu sobie, jak sugerujesz z niepotrzebną zjadliwością, a przecież wręcz ironizowałaś w swoich historiach na temat prowadzenia ostatniej ciąży. Co zaś do służby zdrowia - jestem lekarzem, ale nie twierdzę, że służba zdrowia jest rajska lub całkiem zła. Jako matka widzę problem inaczej, może też jako lekarz - opisujesz niepotrzebnie "niby humorystycznie" sytuację, w której chyba najbardziej dla Ciebie liczy się strata (czy jej forma) dziecka, które na dodatek okazało się chore. I proszę o pozwolenie na posiadanie własnego zdania i wniosków po przeczytaniu historii.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 3

Bogowie, Karioka, jeśli TY jesteś lekarzem to już się niczemu nie będę tu dziwić. Choć podejrzewam, że taki z Ciebie lekarz, jak ze mnie zakonnica. Ale to moja opinia, do której też mam prawo. Żaden z lekarzy nie wypisywałby takich herezji jak Ty w pierwszym poście tutaj:)

Odpowiedz
avatar widelczyczek
2 4

Okej, Karioka. Ja mam prawo do focha, ty masz prawo do swojego zdania. Ale skoro wymagasz wolności wypowiedzi to wychodzi na to, że ja mam prawo do użalania się, nawet jeśli wg. Ciebie jest ono bezcelowe. A tak już zupełnie poważnie. Jeśli Ty jesteś faktycznie lekarzem i w mojej historii widzisz jedynie biadolenie, kiedy tak naprawdę to sama jestem sobie winna, to ja nie mam więcej pytań.

Odpowiedz
avatar mijanou
-5 13

Hipokryzja jak cholera. W zaciszu gabinetów, za ciężką kasę lekarze nie mają skrupułów, ich sumienia warte są od 1 do 3 tysięcy złotych. Ale oficjalnie każdy się zasłania klauzulą sumienia. Niech to jasny szlag, zdenerwowałam się.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
2 8

Nie wszyscy pewnie. Znam też świetnych lekarzy, ludzkich, w sensie. Ale zdarzyło mi się spotkać na swojej drodze takie przypadki, że się zastanawiam co ich skłoniło do bycia lekarzami? A o klauzuli sumienia nie ma co gadać i nerwy szarpać.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 9

Jak to co ich skłoniło? Kasa. Znam trochę to środowisko, moja mama jest lekarzem i to z tak zwanego powołania. Tak jak wiele jej znajomych. Na szczęscie kasa nie zmieniła jej podejścia do zawodu i do ludzi, którzy jej pomocy potrzebują. Klauzula sumienia to bardzo wygodna tarcza, którą osłania się znakomita wiekszość lekarzy z prostego oportunizmu i strachem przed ostracyzmem środowiska. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą stronę z ogłoszeniami, by znaleźć: " Zabiegi ginekologiczne, pełen zakres", jest ich multum. Więc przyjmijmy, że te ogłoszenia wstawiają złośliwe gnomy. Bo przecież lekarze mają klauzulę sumienia.

Odpowiedz
avatar widelczyczek
1 3

Chyba tak jak wszędzie są prawdziwki i bałwany chciwe. Oby tych drugich było jak najmniej.

Odpowiedz
avatar OszukanaNiewiasta
-1 1

Kiedyś przeczytałam opowieści, któregoś z medyków z piekielnych... Właśnie o studentach. Niektórzy nawet nie wiedzieli jak się reanimuje, więc co tu mówić o powołaniu i braniu odpowiedzialności za ludzi których się "leczy".

Odpowiedz
avatar widelczyczek
3 3

W Polsce. Nie uważałam tego za nieprawidłowość, bo znajome ciężarne też miały raz na trymestr. Może istnieją lekarze, którzy robią co wizytę, ja do takiego szczęścia nie miałam. Za to w kolejnej ciąży będę sobie kazała codziennie robić:)

Odpowiedz
avatar elda24
1 1

w każdym kraju ue są obowiązkowe 3 usg, reszta to wolna wola lekarza, jeżeli takowy sprzęt w gabinecie posiada. Ja też chodziłam do lekarza, u którego miałam usg za każdym razem, bo miał aparat to usg w gabinecie - koleżanki chodziły np do szpitala, a w szpitalu osobno gabinet, osobno usg - kraj ten sam, Belgia.

Odpowiedz
avatar Kanna
0 0

W pierwszej ciąży miałam robione 4 razy ( jeden raz więcej z powodu pobytu w szpitalu). Teraz jestem w drugiej ciąży i miałam dotąd robione dwa razy i czeka mnie właśnie ostatnie usg po 30 tygodniu. Mój lekarz niby ma sprzęt do usg w gabinecie, ale i tak nie on mi wykonuje tylko daje skierowanie do innej przychodni i w tym do innego lekarza.

Odpowiedz
avatar OszukanaNiewiasta
0 0

Ja też nie miałam co wizytę. Na początku tylko co 2 wizyty (w Niemczech) mimo, że w przychodni lekarz miał USG. Potem po 25 tygodniu, miałam co wizytę USG. Mój lekarz był nade ostrożny. Powiedział, że główka mojej córki jest zbyt mała co do reszty ciałka, że może to tylko jego ostrożność, ale może się okazać coś gorszego, więc wysłał mnie do specjalistycznej kliniki z jak to określił "o wiele lepszym sprzętem". Nerwy miałam, ale chyba jednak lepiej, że to wykrył i kazał zbadać, przynajmniej byłam spokojna.

Odpowiedz
avatar karioka
0 0

W Polsce prawo do bezpłatnego USG ma się 3 razy, w zdrowej ciąży. Nie ma potrzeby robić częściej i kobiety, które chodzą co mc np. prywatnie i proszą o USG dopochwowe lub nie, robią to niepotrzebnie. To, że Ty tak robiłaś, nie jest regułą i proszę, abyś nie wprowadzała innych w błąd sugestią, że to normalne lub potrzebne.

Odpowiedz
avatar CaledonianLass
0 0

@elda24, w UK są nawet tylko 2 USG w fizjologicznej ciąży.

Odpowiedz
avatar Seidhe
3 3

Co do ilości USG w ciąży- chyba tylko 3 są opłacane przez NFZ więc w przychodniach panstwowych więcej nie robią, jeśli wszystko w porządku z maluchem. A po drugie to duża ilość USG nie jest wskazana- ponoć im mniej tym lepiej. Pomijając jakieś przeciwwskazania medyczne to są one bardzo niekomfortowe dla płodu. Widelczyku- podziwiam Cię, jesteś bardzo dzielna. Nawet nie próbuje się domyślic jak ciężko Ci było. Trzymaj się mocno!

Odpowiedz
avatar butelka
0 0

no wlasnie juz sama nie wiem jak jest z tym usg, jedni mowia, ze moze szkodzic i lepiej ograniczyc, a inni, ze jest neutralne...

Odpowiedz
avatar Kanna
0 0

Ja słyszałam, że nie szkodzi dziecku, ale znowu co za dużo to też nie zdrowo ;)

Odpowiedz
avatar OszukanaNiewiasta
1 1

Mi lekarz też mówił, że jest to nie wskazane, bo to są mimo wszystko jakieś fale, i że ogłusza dziecko czy coś. I że jak nie ma nic zagrażającego, lepiej nie robić co wizytę. Ze względu na małą główkę mojego dziecka, robił mi co dwie wizyty.

Odpowiedz
avatar moodlishka
-4 6

Ja po prostu nie wiedziałam, że istnieją tacy, którzy robią raz na trymestr. Bo w mojej okolicy o podobnych przypadkach nie słyszałam:)

Odpowiedz
avatar Seidhe
0 8

Jak ja byłam w ciąży to mogłam mieć USG codziennie- uwielbiałam patrzeć na mojego maluszka:) Dopiero na szkole rodzenia dowiedziałam się dlaczego robi się je tak rzadko- dziecko słyszy te dźwieki mega głośno, tak jakbyśmy stali koło dzwoniącego dzwonu (wyszło mi masło maślane ale mam nadzieje, że sens pozostał zrozumiany:)).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Przeszłaś piekło. Trzymaj się, cieszę się bardzo, że nie dołączyłaś do grona tzw. obsoletek, że nie uświęcasz tej straty i twoje życie mimo wszystko toczy się dalej, bez codziennego rozdrapywania ran i kultu aniołka.

Odpowiedz
avatar Kajlin
2 4

Sama jestem mamą od 6 tygodnie, choć niestety dwoje wcześniej straciłam. ta ciąża to tez była ciezka sprawa, na połówkowym badaniu lekarz zauważył nieprawidłowości w budowie móżdżku, tzn hipoplazje robaka, chodziłam do młodego ginekologa który bardzo przejmował sie mną i ciążą( usg połowkowe robiłam u innego który ma lepszy aparat i jest genialny w obrazówce a jest kolegą z przychodni i szpitala mojego), często ladowałąm w szpitalu na badanaich miałam też rezonas robiony, tzn mała w moim brzychu. niestety diagnozy sie potwierdziły, mała jest juz na swiecie, na dzien dzisiejszy jest ok, rosnie ksiązowo ale jak bedie dalej tylko jeden Bóg wie, ale jedno jest pewne przy ewntualne kolejnej ciązy trzymam sie dalej moje młodego lekarza, bo jego jeszcze nie spanoszyła kasa i nie popadł w rutyne.

Odpowiedz
avatar Seidhe
0 2

Trzymam mocno kciuki za córeczkę. A dobry lekarz to skarb:)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 4

Przykro mi, jak czytam przez co przeszłaś. Ale niestety nie tylko lekarze są winni. Aborcja jest karalna, i zarówno środowiska "za" jak i "przeciw" ostro przesadzają, zarówno w naginaniu (żeby nie powiedzieć zakłamywaniu) faktów, jak i w gnojeniu lekarzy, którzy w ich mniemaniu zrobili coś, czego nie powinni bądź nie zrobili czegoś, co powinni. I w efekcie lekarze się boją. I nie chcą brać odpowiedzialności, zwłaszcza po 25 tygodniu, do którego to prawo jeszcze jakoś tam ich chroni. Ale to nie do końca ich wina. To wina systemu prawnego, który powstał było nie było pod dużym wpływem KRK. I potem mamy kwiatki, jak np sprawa zgwałconej 14ki: "Po usunięciu ciąży nastolatka i jej matka ze zdumieniem dowiedziały się, że o ich wyjeździe do Gdańska - z założenia nieupublicznianym - poinformowała już Katolicka Agencja Informacyjna." - skoro nie ma tajemnicy, a jest potępienie społeczne i restrykcyjne prawo, to lekarz nie ma prawa się bać?

Odpowiedz
avatar widelczyczek
-1 3

Żeby było jasne, ja rozumiem ich brak chęci do wykonania "zabiegu" (bo w rezultacie był to poród, więc nie wiem jak to nazwać). Wiem, że problem aborcji istnieje i osiąga szczyty absurdu w tym kraju. Moje dziecko nie miało szans na przeżycie, KAŻDY lekarz to potwierdzi, więc donoszenie ciąży w tym wypadku nie miało żadnego sensu, bo z tego co wiem bez wykształconego mózgu i kości czaszki nie da się żyć. Ale już pal ich licho, najbardziej piekielne było to, że potraktowano mnie jak półgłówka, pętaka, zamiast usiaść i porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. W takich sytuacjach ganianie lekarzy po korytarzu i bycie besztanym za "ryczenie" chyba jednak mało ma wspólnego z restrykcyjnym prawem oraz katolicką inwigilacją.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

Niestety powiedzenie niektórych rzeczy wprost też bywa karalne. Poza tym od wystraszonych ludzi oczekiwać racjonalności i spokoju?.. Nie mówię, że to ich usprawiedliwia, ale na pewno wiele tłumaczy,

Odpowiedz
avatar budyniek
0 0

Aż mi się łza zakręciła. Dzielna kobieto! szkoda, że nie pociągnęłaś profesorka do konsekwencji, ale rozumiem rozpacz i niezdolność do działania w takim momencie. Trzymaj się ciepło i trzymam kciuki za kolejną próbę na braciszka czy siostrzyczkę.

Odpowiedz
Udostępnij