Mieszkam i pracuję w Szkocji, jestem kelnerką/barmanką w restauracji znajdującej się w kinie oraz teatrze.
Nie bardzo wiem jak wygląda to gdziekolwiek indziej, ale pracując tutaj mam wrażenie, że zaistniała moda na bycie alergikiem.
Często w porze lunchu odwiedzała nas klientka, dość młoda, zadbana, atrakcyjna kobieta z synkiem. Znałam ją już z widzenia i kojarzyłam, że zamawiając jedzenie zwraca uwagę na zawartość glutenu i nabiału-ok, alergiczka-tak więc prosiła o cheeseburgera bez bułki, bezglutenowy chleb do zupy, herbatę z mlekiem sojowym zamiast zwykłego.
Pewnego dnia znów zamówienie-zero glutenu, zero nabiału. Po skończonym lunchu zebrałam talerze i zapytałam czy ma ochotę na coś jeszcze typu deser, kawa.
I tutaj wpadka: kobieta poprosiła o dużą latte (nie wspominając o mleku sojowym) oraz ogromny kawałek ciasta (mąka+mleko}.
Co do innych życzeń zdarzało mi się brać zamówienie na spaghetti bez makaronu bądź...latte bez kawy.
gastronomia
To, że ktoś unika nadmiaru nabiału czy glutenu, niekoniecznie oznacza, że jest alergikiem. Niektórzy po prostu się zdrowo odżywiają.
Odpowiedz