Narzeczony często wyjeżdża służbowo.
Z reguły, na delegację jechał z nim jego kolega z działu, z którym to już zdążył się zapoznać i polubić.
Dobrych parę miesięcy temu kolega, o którym wspomniałam zachorował i to na dłużej, sprawa przykra.
Dyrekcja była zmuszona jednak przyjąć kogoś tymczasowo na jego miejsce, bo robota sama się nie zrobi, a kolega nie wiadomo kiedy i czy w ogóle niestety wróci.
Przyjęto Pamelę, która jest córką kuzynki chrzestnej żony prezesa czy coś w tym stylu.
Dziewczyny na oczy nie widziałam, ale narzeczony mówił, że Pamela jest dość stereotypowa: długie czarne włosy, cera koloru kawy, dużo białych, kusych bluzeczek, tipsy jak miecze.
A najważniejsze: czego Pamela nie dotknie, to spieprzy.
Ale robota niezbyt odpowiedzialna, poważniejsze obowiązki porozdzielano pośród pracowników, dziewczyna miała nadzorować stronę internetową, w razie problemów zgłaszać do techników, jakieś tego typu sprawy.
I już od początku do narzeczonego mojego latała z byle bzdurą, mimo, że mój K. nie od tego jest, ale jako, że Pameli najbliżej do niego, bo pracują po sąsiedzku, to pomagał, jak miał chwilę, albo dyktował, co robić, albo kierował ją do innych osób, z reguły był uprzejmy, ale za kogoś odwalać roboty nie będzie.
Z biegiem czasu Pamela stawała się coraz bardziej nachalna, maślane oczka robiła, przymilała się - w sumie nie dziwię się, mój facet to przystojna bestia, ale jakieś hamulce trzeba mieć, szczególnie, gdy facet piąty raz odmawia pójścia na kawę i przypomina po raz piąty, że narzeczona na niego czeka.
Zazdrosna nie jestem raczej, po rewelacjach usłyszanych od samego K. raczej się śmiałam i współczułam mu psychofanki.
Do czasu.
Przyszła pora, by ruszyć w kolejną podróż służbową i to daleko, bo jakieś 400km do przebycia, dwa dni.
Ktoś z zakresu tego, czym zajmuje się mój K., i ktoś właśnie od stron/Internetu - szczegółów nie znam.
Na kogo padło? Na Pamelę. Nikt absolutnie nikt przy zdrowych zmysłach, nie robiłby tego, ale niezbadane są wyroki szefa wszystkich szefów.
I szefostwo zdecydowało, że pracownicy jadą razem, służbówki niet, prywatnym i zwrot kosztów (żeby nie oddawać podwójnie za paliwo to jednym autem).
Narzeczony jak zwykle przy wyjazdach oferuje, że pojedzie swoim samochodem, zgarnie Pamelę i pojadą.
Pamela protestuje, bo jej dom jest dalej, niż narzeczonego mojego, pod siedzibą firmy spotkać się to bezsens (i faktycznie, firma na jednym końcu miasta, trzeba by było całe miasto objechać rano, w tych korkach, żeby się na wylotówkę dostać), a w ogóle ona miasta nie zna, niedawno się wprowadziła i się zgubi jak sto pięćdziesiąt.
Po długich naradach szefostwo ustaliło, że Pamela ma rację i K. ma czekać na końcu miasta, jadą jej samochodem.
Cóż zrobić.
Zapakował się chłopak, o czwartej wstał, żeby na piątą móc dojechać i się stawić w umówionym miejscu.
Koło 5.40 dostaję od niego smsa, że Pameli niet, powrotny autobus w razie czego za godzinę i czy nie podjadę po niego bo komórka Pameli wyłączona, szef nie odbiera, a zimno jak szatan, i on nie wie w sumie co się stało.
Zwlokłam się z łóżka zaspana, po piętnastu minutach jestem już w drodze, dostaję smsa od K., więc się zatrzymuję i czytam, że mam wracać do łóżka i on przeprasza, Pamela minutę temu przyjechała, starą vectrą, a spóźniła się bo zaspała i zapomniała zadzwonić do K. i mu powiedzieć, że będzie godzinę później.
Szlag by to.
Grubo po północy, K. dzwoni. Odbieram i słyszę, że biedak strasznie zdenerwowany, uprzedza mnie, że na ostrym dyżurze jest i nie wróci tak, jak planował, tylko dzień później, bo coś mu tam chcą robić.
Cała zestresowana pytam, co się stało.
Ano, Pamelcia się stała.
Z tego co usłyszałam, caluteńki dzień dziewczyna się podlizywała do K., zdrabniała jego imię, próbowała dotknąć czy to ręki czy kolana.
K. ignorował, zdecydowanie odmawiał, wprost mówił, że są tu służbowo i sobie on nie życzy takich sytuacji.
Nie podziałało.
Na spotkaniu nie potrafiła sklecić porządnego zdania (nie dziwota), próbowała flirtować z moim K., budząc powszechny niesmak.
Spotkanie miało wieńczyć coś w stylu "coctail party", a mówiąc po polsku, w hoteliku, w którym odbyło się spotkanie, załoga poszła na drinki. K. z grzeczności został, ale jako, że jest całkowitym abstynentem, raczej rozmawiał i pilnował, żeby Pamela się nie urżnęła.
I nie upilnował. Zaledwie pół godziny po spotkaniu Pamela próbowała uściskać kelnera z baru.
Żeby firmie wstydu nie przenieść, wziął Pamelę pod rękę i zapakował do jej pokoju (oczywiście, mieli osobne pokoje).
Pamela, chyba dość mocno rozbudzona i pobudzona przez alkohol, już całkowicie niedyskretnie rwała mi chłopa na całego.
Gdy niewzruszony (czy raczej zażenowany) K. chciał opuścić pokój, mówiąc uprzednio, że powinna się w głowę stuknąć, Pamela ze złości nadepnęła mu na stopę. Obcasem szpilki.
Szczerze? Nie mam pojęcia, z czego te szpile miała, ale nie tylko but narzeczonego poszedł się kochać, ale też na stopie zrobiła się dziura niemalże na wylot.
K. wezwał pogotowie, na sor do wzięli, stwierdzili pęknięcie kości śródstopia i brzydką ranę do szycia i coś tam jeszcze, czego nie pamiętam i nazwać nie umiem.
A jak myślicie, co z Pamelką?
Gdy tylko wrócili do firmy (K. tym razem wrócił pociągiem), opis sytuacji poleciał do prezesa.
Pamela próbowała się wyprzeć wszystkiego, twierdząc, że to był wypadek.
Póki co, nie wiadomo, jak się sprawa potoczy, na bieżąco będę informować.
Ale coś zdaje mi się, że Pamela pracy nie utrzyma, mimo swoich rodzinnych koligacji.
praca
Cieszcie się, że Pamelci nie strzeliło do łba opowiedzieć, że to on ją molestował, a onu mu stopę podziurawiła w obronie własnej bo, szczerze mówiąc, takiego zakończenia się spodziewałam!
OdpowiedzCieszyć to się powinna ona, że nie wiem dokładnie jak wygląda, bo te szpile to bym jej do nosa włożyła. Doodbytniczo.
Odpowiedzoj, zebys nie wykrakala! jeszcze dziewczyna spokojnie zdarzy "zeznania" zmienic i koniec historii bedzie smutny raczej.
OdpowiedzTo samo chciałam napisać. Nigdy nie wiadomo, co takiej kobicie może do głowy strzelić. Ale widać, że na szczęście jest tak głupia, że nie pomyślała o tym.
OdpowiedzZ jej opisu wnoszę że nie była do tego wystarczająco bystra.
OdpowiedzEj to do nosa czy doodbytniczo? Chyba ze do nosa przez odbyt?
Odpowiedz@narlix - w różnyh kombinacjach, uwierz.
OdpowiedzCzytam Twoje historie już od jakiegoś czasu i się nadziwić nie mogę, że przyciągasz takie sytuacje jak magnes :)
OdpowiedzAż tak wiele ich nie ma :) i opisuje to, co mi się przypomni piekielnego od czasów, gdy byłam dzieciakiem (choćby zniszczenie ogrodu). Ta jest najświeższa chyba ze wszstkich, a i tak nie dotyczyła konkretnie mnie :)
OdpowiedzJeśli dziewczyna na dzieńdobry pokazała, że ma na Twojego lubego chrapkę to jak ognia unikałabym służbowego wyjazdu, tym bardziej, że jechać mógł "Ktoś z zakresu tego, czym zajmuje się mój K." Czy w związku z tym musiało paść akurat na Twojego faceta? Toż to bylo do przewidzenia, że wypindrzona dziunia = awaria.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2013 o 16:13
Wiesz, niby pewnie mógł nie jechać, ale ...Niektórym ludziom w głowie brzęczą takie śmieszne słowa jak: odpowiedzialność, profesjonalizm, praca, bez prywaty. A potem maja dziurę w stopie. Współczuję obcowania z Pamelą.
OdpowiedzNiby zazwyczaj można się jakoś wykręcić, ale nie wiadomo jak długo taka Pamela grasowała by w firmie i od ilu jeszcze wyjazdów musiał by się facet wymigiwać. A wiadomo jak kierownictwo patrzy na pracownika, któremu ciągle "coś wypada". Przecież się facet nie przyzna, że się boi wytapetowanej dziuni, która mu się do portek dobiera, a nawet jeśli, mało kto potraktuje go poważnie.
OdpowiedzTo też. Po prostu jakoś tak wyszło, że K. od rozpoczęcia pracy w tej firmie poleciał na pierwszy ogień i jakoś tak się złożyło, że następnym razem też jechał on, później też, a po jakimś czasie szefosto przywykło, że K. burdelu nie zrobi, nie urżnie się, załati robotę na której się zna i koniec. Może co do innych pracowników nie są pewni, bo naprawdę rzaaadko zdarza się, żeby jechał ktoś inny? Nie wiem.
OdpowiedzSkąd się biorą takie dziewuchy, masakra
OdpowiedzJak świat długi i szeroki WSZĘDZIE się taka Pamelcia trafi i zamieszania narobi.
OdpowiedzNiezupełnie. W plemieniu Fore zamieszkującym Góry Wschodnie Papui-Nowej Gwinei dziewczyn podobnych do Pameli nie ma. Kiedyś były, ale je zjedzono.
OdpowiedzPiekielność piekielnością pogania. Czekamy na ciąg dalszy przytoczonej historii.
OdpowiedzOdpukać w niemalowane czy co tam jeszcze oby nie wyszło tak, że koligacje ważniejsze od dobrego pracownika i Pamelcia zostanie, a K. się pożegna z robotą :/
OdpowiedzCholera, ależ ten narzeczony to prawdziwy kawał twardziela, bardziej nawet niż Rambo. Nieludzko przystojny, nieludzko odporny, nieludzko wierny, nieludzko abstynencki, nieludzko obowiązkowy, nieludzko fachowy. A nie ma przypadkiem na plecach napisu "Made in China" ?
OdpowiedzRaczej "Made in Switzerland" :) Szkoda, że ten typ jest na wymarciu...
OdpowiedzBez przesady :D chłopaczyna przystojny (dla mnie najprzystojniejszy, ale raczej brad pitt to z niego nie jest ;D). Wierny - a cóż to dziwnego? Jak się kocha, to się nie zdradza. Abstynent, bo choruje, i pić mu nie wolno. Obowiązkowy- jak coś zrobi źle w robocie to na zbity pysk poleci, no to raczej jak więkość ludzi się stara. Fachowy- jak wyżej. Takie są czasy, że na twoje miejsce czeka (w zależności od zawodu) powiedzmy 20 pracowników. Coś spieprzysz, a nie masz pleców? Żegnamy cię i zatrudniamy kogoś innego, najpewniej za mniejszą pensję, bo pracy brak wszędzie, to i za najniższą krajową chce się pracować.
OdpowiedzZazdrość zżera widzę :D
OdpowiedzZazdrość bardzo brzydka cecha :) Potwierdzam, istnieją tacy - mam swój egzemplarz herosa :)))
OdpowiedzPewnie jeszcze marzy o pokoju na świecie :)
OdpowiedzPatrząc na to od strony stricte służbowej, to mamy: wypadek przy pracy (delegację traktuje się jako obecność w pracy), molestowanie seksualne (są świadkowie), napaść. Pamelcia powinna zostać wyrzucona dyscyplinarnie w trybie natychmiastowym, a K. może jej sprawę wytoczyć (jeśliby chciał). Jeżeli prezes jej nie zwolni, to ja wam sugeruję, żebyście z nim porozmawiali i zagrozili pójściem do sądu pracy, zgłoszenie do Państwowej Inspekcji Pracy tolerowania takich praktyk.
OdpowiedzJuż sobie wyobrażam, jaką bekę mieliby policjanci z molestowania seksualnego mężczyzny przez kobietę. Już kiedyś była taka historia (bodajże o facecie, który został zgwałcony). Ot, taki double standard.
Odpowiedzplytkozerca ma niestety rację, choć jest to okropne. W społeczeństwie funkcjonuje takie dziwne przekonanie, że molestowana może być kobieta, a facet powinien się cieszyć i nie robić problemu. Bo co to za facet, jak cycków pomacać nie chce.
OdpowiedzPamelo, żegnaj!^^ Swoją drogą, jeśli komuś inteligentni inaczej dają na imię Pamela, Vanessa, Samanta, Sandra itp. to jak taki ktoś ma być normalny? Przez samo imię czuje się 'nobilitowany', więc starać się już absolutnie nie musi. I potem wyrastają takie tipsiary o inteligencji kalafiora i pretensjach upadłej primadonny:)
OdpowiedzZastanawiam się, czy taka kobieta nie ma do siebie za grosz szacunku, narzucając się mężczyźnie, który kilkakrotnie powtarza jej, że nie jest zainteresowany, czy po prostu naprawdę jest idiotką, która nie rozumie, że facet myśli jednak nie tylko penisem i nie zawsze poleci na rozłożone nogi.
Odpowiedz