Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Apteka, otwarcie pierwsze: pacjenci. 1. Recepty. Naprawdę nie jest mi na rękę…

Apteka, otwarcie pierwsze: pacjenci.

1. Recepty.
Naprawdę nie jest mi na rękę nie zrealizować Wam recepty. Jeżeli odsyłam Was do lekarza, bo trzeba poprawić dawkowanie, opakowanie, PESEL, czy dodać podpis czy pieczątkę, to naprawdę nie jest to z mojego widzimisię. Najczęściej jest to wina lekarza, bo czegoś zapomniał, skreślił i nie podbił (według prawa farmaceutycznego każda poprawka czy skreślenie musi być podbite pieczątką i podpisem lekarza) lub Wasza, bo przekroczyliście termin realizacji recepty. I nie, nic nie da, że mnie nakrzyczycie, każecie wezwać kierownika lub powyklinacie każdy system. Niestety każdy system musi podlegać kontroli, a w wypadku kontroli w aptece tracę ja na Waszej trefnej recepcie.

2. Brak recepty.
Nie mogę wydać leku na receptę bez recepty. Nie pomogą groźby, prośby, szantaże. Owszem, istnieje coś takiego, jak recepta farmaceutyczna, lecz mogę ją wystawić tylko w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia na najmniejsze zarejestrowane opakowanie leku. Co to znaczy? Jak mi w aptece dusi się pacjent chory na astmę lub przyjdzie stały pacjent, który nie może się dostać do lekarza, a MUSI dzisiaj wziąć leki, bo mu się kończą. Nie mogę tego wystawiać na hormony (antykoncepcja) czy leki, po które komuś się po prostu nie chce iść do rodzinnego. Bo ja przed inspektorem farmaceutycznym muszę potem się tłumaczyć z każdej takiej wystawionej recepty.

3. „Bo mi się śpieszy!”
A mi się nie śpieszy. Do kryminału. Za każdy wydany źle lek odpowiadam JA. Finansowo, prawnie, ale przede wszystkim psychicznie. Jeżeli mam receptę na antybiotyk dla dziecka, to przeliczam dawki, czy jakiś nienormalny lekarz nie zlecił dawki jak dla konia a nie dla dziecka (a owszem, zdarza się!). I uwierzcie mi, GDZIEŚ mam Wasz pośpiech, zrozumcie to, bo to JA jestem ostatnią linią kontroli, w razie gdyby zawiódł lekarz. A naprawdę, niekiedy zawodzi. Po przyjeździe leku (mamy w aptece maszynę do podawania leków) muszę je jeszcze raz sprawdzić z receptą, więc pośpiech, bo autobus/znajomi/dziecko/żelazko na gazie mnie nie rusza. Nawet wyrywanie mi leku z rąk (a się pary razy zdarzyło:) „bo ja wiem, bo ja biorę go już dawno” – świetnie. Ale ja nie wiem, więc pozwoli mi Pani sprawdzić.

4. Kolejka.
Czasem bywa tak, że wszystkie okienka otwarte, uwijamy się jak w ukropie, bo ludzi cała masa, każdy już leciutko podenerwowany, więc wystarczy tylko iskra do awantury:
- Ale tu jest koniec kolejki!
- Pan tu nie stał!
- Ja chyba byłam za Panią, więc Pan musi być za mną, nie przede mną!
Żelazna zasada – nie wtrącaj się, bo Cię zlinczują, a tak to się żrą tylko między sobą. Na szczęście zazwyczaj szybko kolejka sama wymierza sobie sprawiedliwość i wszyscy grzecznie czekają.

5. Mamy z dzieckiem.
Sama posiadam małego stwora. I wiem, jak może być to uciążliwe, gdy jesteś piętnasta w kolejce, a tu dziecko mniejsze bądź większe zaczyna się lekko niecierpliwić. Pół biedy, kiedy lekko. Dlatego zawsze, jeśli takowe wypatrzę – staram się prosić do okienka wesołą i głośną rodzinkę poza kolejką. Spojrzenie babci, która już stała, już mi podawała swoje osiem recept – niczym bazyliszka ;)

6. Ludzie cienie.
Takich szczególnie nie lubię. Przychodzą czasem panowie do apteki po coś na potencje, prezerwatywy lub panie z infekcjami intymnymi. To normalne, mnie to nie rusza, ale nie każdy chce się z tym obnosić. I jak tu pogadać, wyznać swój problem, gdy w odległości 3 cm od Twojej szyi czai się taki cichociemny? Niby nie podsłuchuje, ale ucho zwrócone ku Tobie jakby takie większe? Albo czeka tylko, aż dostaniesz swój lek, nie zdążę Ci jeszcze wydać reszty, nie zdążysz zamknąć torebki, a tu już leży następna recepta!

7. Cennicy.
Ja rozumiem, że wyżyć z 600 zł emerytury nie jest łatwo. Samej aż mi się serce kraje, gdy przychodzi Pani i rezygnuje z co drugiego leku na recepcie, bo nie ma pieniędzy albo prosi o najtańsze odpowiedniki. Czasem się coś pokombinuje, dorzuci jakiś gratis, kremik czy coś i człowiek zadowolony. Ale po co kłamać?
Ustawa przewiduje jednakowe ceny leków refundowanych we wszystkich aptekach (jest sztywna marża, około 10-15%). Mogą się różnić powiedzmy o kilka, kilkanaście groszy, ale nie jest to więcej niż 2-3 zł na zakupach stuzłotowych. Miało to ukrócić wędrówki pacjentów po aptekach. Zatem po co pacjenci kłamią, że lek, który u nas kosztuje 20 zł, w aptece za rogiem jest za 12? Albo że lek w aptece na ulicy Piekielnej było o 5 zł tańszy, skoro apteka na Piekielnej jest naszą siecią aptek, w których są takie same ceny? Czy on naprawdę myśli, że ja mu dam rabat, czy co?

Ciąg dalszy nastąpi... ;)

apteka

by gyllenhaal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Zagurski
-4 20

Takie akcje nie tylko w aptece. Ale masz + za długie opisanie. Klienci bywają różni, wszędzie.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 4

Walking Dead: w którym miejscu w historii widzisz, jak Autorka się wywyższa? Może to kwestia Twojej samooceny, bo ja jakoś nie czuję się poniżana przez Autorkę.

Odpowiedz
avatar Shemhazai
8 24

Przestań się czepiać co drugiego użytkownika.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 15

Owszem, każdy ma prawo. Ale Ty nie wyrażasz swojego zdania. Ty się czepiasz a to jednak różnica. Jeśli coś Ci się w historii nie podoba- proszę, konkretnie napisz, co i skrytykuj te fragmenty. Bo póki co to nie Shemhzai zachowuje się agresywnie.

Odpowiedz
avatar Shemhazai
1 7

@the, trzeba odróżnić wyrażanie swojego zdania od czepiania się. Twoje komentarze niemal zawsze pokazują to drugie. Skoro tak bardzo nie podobają Ci się historie tutaj opisane, użytkownicy itp. to dlaczego masz tutaj konto? Twoje odpowiedzi to nie jest krytyka, tylko bezpodstawne, często obraźliwe, komentarze.

Odpowiedz
avatar Jeremiah
8 12

Nie wiem o co tu chodzi, ale jest taka jedna apteka w moim mieście rodzinnym (bardzo duże miasto) znanej sieci aptek, która ZAWSZE mi realizuje recepty: nieważne że lekarz się nie podbił (zdarzyło mi się), czy, że przyniosłem receptę, która wyglądała jak po wojnie, innym razem przeterminowaną z miesiąc.

Odpowiedz
avatar Voima
4 8

zapewne dobre kontakty z lekarzami. Osobiście znam przypadek, gdzie właściciel apteki ma lekarza w najbliższej rodzinie. I nie ma problemu z załatwieniem recepty.

Odpowiedz
avatar josan
0 0

Cóż,my mamy takiego managera u nas co lata i załatwia recepty :) Dlatego przyjmujemy...Ale nie wszystkie .Są lekarze uważający się za nieomylnych , którzy za nic w świecie recepty nie poprawią (albo odsyłają do "swojej" apteki ! ),albo sa i takie , której się po prostu nie da , bo lekarz nie dopisał istotnej informacji co do leku.I parę innych sytuacji :) Ale nie każdy chce w swoim czasie wolnym biegać po lekarzach z nieswoimi receptami - bo nikt go bez kolejki nie wpuści przecież...

Odpowiedz
avatar TheHolyBlaze
0 0

Nawet teraz? System nie przepuszcza żadnych pomyłek, co ma do tego znajomość lekarza z aptekarzem, skoro to GÓRA ich przyskrzyni? Chyba, że co jakiś czas, przed "zatwierdzeniem" czy jak się nazywa wbicie do systemu takiej recepty, wysyłają znajomemu lekarzowi plik recept do poprawki i dopiero potem je posyłają dalej?

Odpowiedz
avatar josan
1 1

Uzgadniamy najpierw telefonicznie , czy poprawi :)Potem biegamy.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
11 31

A'propos punktu 6. Kiedyś kupowałem jakieś leki, a przede mną stał człowieczek. Nie, nie mężczyzna, człowieczek. Taki jakiś mały, zahukany, ten typ, któremu od przedszkola ciągle dokuczają. Podał swoje recepty, aptekarka je po kolei realizuje. Na koniec tak jakoś nieśmiało i z oporami podaje jeszcze karteluszek złożony chyba ze cztery razy z pytaniem: "bardzo prosze jeszcze to sprawdzić". Aptekarka go rozkłada, czyta, zagląda do jednej z szuflad i odwraca się do koleżanki, która właśnie zamierzała wyjść na zaplecze ze słowami: "Basiu, sprawdź mi proszę, czy mamy jeszcze PROSTATIM". Nie pamiętam już czy to była dokładnie taka nazwa, w każdym razie jednoznacznie sugerowała ona przypadłość, którą lek miał leczyć. Człowieczek spąsowiał, pospiesznie rzucił banknoty i niemalże wybiegł z apteki. Do autorki mam takie pytanie: pamiętam artykuł w "Polityce" stawiający tezę jakoby Polacy byli narodem lekomanów. Żrących bez opamiętania wszelakie reklamowane specyfiki na zaparcia, bóle łydek, zgagę, naparzającą wątrobę i tysiące mniej lub bardziej wyimaginowanych przypadłości. Podkreślam, specyfiki dostępne bez recepty. Jak to wygląda od strony farmaceutki? Czy rzeczywiście sprzedaż tego typu środków jest aż tak duża?

Odpowiedz
avatar czarnaczarna
26 26

Byłam świadkiem podobnej sytuacji, dziewczyna przede mną w kolejce chciała kupić jakieś tam leki i mówiła bardzo po cichu do farmaceutki, po czym owa farmaceutka zrobiła jej wykład (cała kolejka słyszała) że leki na grzybicę pochwy są tylko na receptę, nie ma żadnych zamienników dostępnych bez, ewentualnie jakaś maść itp. Farmaceuci dla was to może rutyna i codzienność ale dla człowieka który jak dziewczyna przede mną oraz pan z opowieści Fomalhauta jest krępujące zapytać/kupić o jakiś specyficzny lek więc trochę dyskrecji z Waszej strony by nie zaszkodziło.

Odpowiedz
avatar TheHolyBlaze
1 1

@Fomalhaut w sklepiku szkolnym w liceum były sprzedawane leki przeciwbólowe. Sądząc po ilościach, w jakich schodziły oraz ile ludzie przynosili z domu - albo nadużywamy leków, albo co drugi Polak cierpi na życie.

Odpowiedz
avatar Voima
-5 17

To jest państwo w państwie. Lekarz źle wypisze receptę - obrywa farmaceuta. Lekarz źle zapisze leki - jak coś się stanie, również obrywa farmaceuta bo nie zauważył błędu. Też miałam kiedyś niemiłą sytuację, bo to na mnie, a nie na lekarza wkurzał się pacjent, któremu odmówiłam wydania leku, bo lekarz nagryzmolił datę tak, że może ja bym odczytała, ale podczas kontroli na pewno by się ktoś przyczepił.

Odpowiedz
avatar kot1romeo
11 23

Co do punktu piątego- czy nie jest tak, że poza kolejką przepuszcza się rodziców z dziećmi tylko do 4. roku życia? Moim zdaniem puszczanie matki z 8-latkiem przed kolejkę jest trochę niefair...

Odpowiedz
avatar dziabong
0 4

Pytanie do autorki, ktore nurtuje mnie od dluzszego czasu: Napotkalem swego czasu bardzo ciekawa aptekarke. Dwa razy polazlem do niej z niezbyt imponujacymi przypadlosciami i dwa razy - jak sie potem okazalo - dostalem lek wydawany tylko na recepte. I to wydawala mi to jak gdyby nigdy nic, nic nie wspominajac o receptach, jakbym wit C kupowal. Nie byly to leki ratujace zycie - raz ibuprofen, raz ketoprofen. Jak cos takiego przechodzi? Wnioskuje, ze tak robila czesto, bo ktoregos dnia wpadlem do apteki i farmaceutka wlasnie przyjmowala kwiaty i promieniste podxiekowania od jakiejs babulenki. Pytam raz jeszcze, o co tu chodzi? Bylbym bardzo wdzieczny za odpowiedz.

Odpowiedz
avatar dziabong
8 14

Chodzi o Ibuprofen Pabi - na recepte, Ketonal w żelu - na recepte. Umiem czytac, nie jestem idiota, prosze bez takich insynuacji

Odpowiedz
avatar sparxx
-5 13

Nie napisałam że jesteś idiotą, wymieniłeś substancje czynne, które - owszem, są sprzedawane bez recepty, stąd moje wnioski. Natomiast Twój komentarz jest obraźliwy i przeładowany emocjami.

Odpowiedz
avatar josan
1 1

Sparxx,błąd.Ketoprofen w żelu (Ketonal,Fastum)są wydawane wyłącznie na receptę - z racji działań ubocznych - i to od jakiegoś czasu .Co do ibuprofenu -jedynie Pabi jest zarejestrowany na rp i ze zniżką.To jeden z dogmatów NFZ Dzabong -są apteki ,gdzie dostaniesz prawie wszysko-najczęściej małe,prywatne,na uboczu.Zrobią wszystko ,żeby się utrzymać ,zatrzymać pacjentów. Mogła to być nawet jej właścicielka i to ona w razie czego ponosi konsekwencje :) Pracownik apteki , która na siebie zarabia nie musi obchodzić prawa , żeby zarobić - jak również tłumaczyć się potem nadzorowi.

Odpowiedz
avatar Szczurcia
2 2

O cenę, przykładowo furagina Adamedu w wersji na rp kosztuje 7zl, ten sam lek tego samego producenta o identycznym składzie pod nazwą zaczynającą się na uro jest już w cenie 12-18 zł. Jak przychodzi do mnie stały pacjent, któremu wiem, że się nie przelewa to czasem daje ta wersje z dopiskiem "lek wydawany na receptę". Jest takich preparatów sporo, wszystkie "na żołądek" z grupy ipp czy inne ranitydyny, ibuprofen w dawce 200mg (czyli połowa dawki z maxów i forte bez rp), acetylocysteiny na kaszel, itd. Pani zwyczajnie chciała być miła, dać ci dobry lek w dobrej cenie zamiast okroić na pół stówy na otc ;)

Odpowiedz
avatar krecius
0 0

@Josan - w pewnym polskim sklepie (mieszkam za granicą) bez żadnego problemu mogę kupić ketonal w żelu, czy fastum.

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
3 9

Ad. punktu 3, lekarze rzeczywiście potrafią bzdury przepisać; jakiś czas temu mój szkrab dostał podrażnienia okolic intymnych, łącznie z otarciem naskórka, poszłam do lekarki rodzinnej - zapisała jakąś maść, ja w dobrej wierze zakupiłam to w aptece nie radząc się dodatkowo farmaceuty - i to był błąd; na szczęście mam zwyczaj czytania ulotek; otóż owa maść nie nadaje się dla dzieci poniżej lat 2 (szkrab miał 6-7 miesięcy wtedy) i pod żadnym pozorem nie można stosować w miejscach intymnych. Nie powiem, szlag mnie trafił.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 15

No, to trzeba było wziąć lek i ulotkę, zanieść to do pani doktor i grzecznie poprosić o zwrot kasy za niepotrzebnie zakupioną maść. Ewentualnie zaproponować, żeby sama sobie wysmarowała okolice intymne. Polecam ZAWSZE czytać ulotkę do leku, który bierzecie po raz pierwszy. I to czytać jeszcze w aptece, żeby bez sensu nie wydawać pieniędzy.

Odpowiedz
avatar kwiacior
4 6

w mojej okolicy są 3 albo 4 apteki. w jednej wydadzą mleko dla niemowląt na receptę z receptą farmaceutyczna, w drugiej nawet środki antykoncepcyjne. łamią prawo?

Odpowiedz
avatar josan
0 4

Tak - ale nie w przypadku mleka.Nadzór dopuszcza wydawanie go bez recepty , bo jest to środek żywieniowy , zniżkę ma dla przewlekle chorych - jak wiele plastrów na np. odleżyny. Ale hormony to co innego - osobiście jestem zdania ,że osoba je stosująca powinna mieć receptę - w końcu jest to ingerencja w naturalną pracę organizmu i to z wieloma działaniami ubocznymi - a to lekarz jest odpowiedzialny za wywiad i zapisanie właściwego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 26

> Niestety każdy system musi podlegać kontroli Ciekawe, bo jak niedawno napisałem coś w tym sensie, to komentarz okazał się "poniżej poziomu" w kilka minut ;D Co nie zmienia tego, że uwaga słuszna. Niestety. > Za każdy wydany źle lek odpowiadam JA. Finansowo, prawnie, ale przede > wszystkim psychicznie. Jeżeli mam receptę na antybiotyk dla dziecka, > to przeliczam dawki, czy jakiś nienormalny lekarz nie zlecił dawki > jak dla konia a nie dla dziecka Poważnie do obowiązków farmaceuty należy jeszcze kontrola lekarzy? Z każdej strony patrząc - masakra. :/ Biedna Traszka, nawet farmaceuci ją kontrolują. :( > Żelazna zasada – nie wtrącaj się, bo Cię zlinczują, a tak to się żrą > tylko między sobą. Na szczęście zazwyczaj szybko kolejka sama > wymierza sobie sprawiedliwość Żelazna zasada: nie wtrącaj się w kolejkę, tak? Strasznie kiepskiej jakości macie to żelazo: > Sama posiadam małego stwora. I wiem, jak może być to uciążliwe, gdy > jesteś piętnasta w kolejce, a tu dziecko mniejsze bądź większe > zaczyna się lekko niecierpliwić. Pół biedy, kiedy lekko. Dlatego > zawsze, jeśli takowe wypatrzę – staram się prosić do okienka wesołą i > głośną rodzinkę poza kolejką. Spojrzenie babci, która już stała, już > mi podawała swoje osiem recept – niczym bazyliszka;) I słusznie. Powinna cię jeszcze równo opieprzyć. Skąd wiesz, że babcia właśnie nie stoi "na ostatnich nogach" i nie zaciska zębów z bólu? Bo sama masz dziecko, więc nagle zaczynasz coś rozumieć i dogadzać innym z podobnymi problemami? Cóż, jak będzie dane dożyć ci do wieku takiej babci, to może zrozumiesz coś więcej. I nie, nie życzę ci żeby wówczas ciebie ktoś pomijał, bo za tobą jakieś "zniecierpliwione dziecko" zaczęło właśnie wydawać jakieś dźwięki. Aż taka menda nie jestem. Że też na międzywiersze sobie pozwolę ;->

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Ale co jest nie do końca tak jak myślę? Bo w historii jest niemalże książkowy przykład faworyzowania podobnych sobie, kosztem innych. Spróbuj przeczytać to jeszcze raz. W każdym razie - powiadacie, że jeżeli chce się szybko coś załatwić np. w przepełnionej aptece, to wystarczy wziąć ze sobą rozwydrzonego dzieciaka? Dzięki za podanie sposobu, widzę świetlaną przyszłość przed tym portalem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

> Naprawdę uważasz, że wpuszczam matkę z siedmiolatkiem z ADHD przed > ledwo stojącą babcię? Z ciekawości: do kogo to konkretnie adresowane? > Po prostu jak widzę, [...] dookoła same zdrowe i harde staruszki No przeklęte NFZ!!! Tyle miliardów wydają na utrzymywanie przychodni, lekarzy i laboratoriów, a tymczasem takie rzeczy farmaceuci potrafią oceniać na oko. Widzisz mijanou do czego prowadzi pisanie o czymś innym? Na serio wystarczyło przeczytać o czym była mowa tutaj, nie ma sensu bawić się w tłumaczenie zjawisk na siłę. Natomiast jeśli chodzi o twoje komentarze - no cóż, wprawdzie nie życzę powodzenia w utwierdzaniu rozwydrzonych bachorów i ich rodziców w tym, że "im się należy", ale gdybyście jednak zanotowali sukcesy, to przy opisywaniu ich na piekielnych nie zapomnij zakończyć historii dramatycznym pytaniem: "skąd się tacy ludzie biorą???".

Odpowiedz
avatar w_redna
1 1

Chciałam na to samo zwrócić uwagę, to trochę nie fair - dlaczego ktoś kto przyszedł z dzieciakiem (starszym niż 4latek), ma być faworyzowany? Zwłaszcza jeśli dziecko jest rozdarte i niegrzeczne? Nie można poprosić o uspokojenie gówniarza? Za co toto nagradzać? Ponadto z moich doświadczeń kolejkowych w aptekach wynika że matki z dziećmi mają podobną ilość recept do starszych babć i dziadków, a dodatkowo przy tym często kupują jeszcze jakieś pierdołki i proszą o jakieś dodatkowe leki bo może lekarz zapisał za mało.

Odpowiedz
avatar kuleczka
4 12

Bez recepty nie można wydać tylko leków typu relanium, morfina itp. "mocnodziałające" - każdy inny można wydać i żaden inspektor farmaceutyczny nie ma tu nic do gadania - no chyba, że się coś zmieniło w ciągu ostatniego miesiąca, to już nie jestem na bieżąco, ale ogólnie jak się chce to można sprzedać.

Odpowiedz
avatar josan
0 0

Jest różnica między "chcę" a "mogę" czy "powinnam " . Jest to kwestia odpowiedzialności za zdrowie człowieka - czy przypadkiem nie robi mu się tym "niedźwiedziej przysługi" .Miałam już kilka takich przypadków w swojej pracy - więc jestem ostrożna .

Odpowiedz
avatar mikimisiek
1 1

recepta farmaceutyczna - wg prawa może ją wypisać tylko magister i tylko na leki ratujące życie, czyli żaden lek przeciwbólowy czy antybiotyk - tak mówi ustawa, a to co Ty mówisz to jakieś brednie.

Odpowiedz
avatar timo
8 30

Klientów, nie pacjentów. Jesteś farmaceutą, nie lekarzem. Pracujesz w aptece, nie w przychodni/szpitalu. Ludzie u Ciebie kupują, a nie przychodzą się zbadać. Człowiek, który przychodzi po zakupy jest klientem. Jak ktoś w Żabce kupi Apap, to też powiesz, że to pacjent?

Odpowiedz
avatar josan
0 2

Timo - była kiedyś ogromna dyskusja na ten temat na pewnym forum - zdania podzielone.Bo jak ktoś kupuje w aptece kosmetyki - to klient czy pacjent ?Zwyczajowo mówi sią pacjent - i popieram ichiban , ale..

Odpowiedz
avatar mikimisiek
-3 3

to są pacjenci. bo apteka to pierwotnie też forma placówki ochrony zdrowia. a czemu? bo to w pierwszej kolejności ludzie przychodzą do nas po pomoc, poradę a dopiero potem do lekarza.

Odpowiedz
avatar katem
8 10

Z wyjątkiem narkotyków i innych leków na "różowe" czy "zielone" recepty (nie wiem, jakiego one koloru, w każdym razie chodzi o te ściśle reglamentowane) pozostałe leki kupi się bez recepty pod warunkiem, że ma się zaprzyjaźniona farmaceutkę. Na szczęście mam takie znajome (ale się do tego oficjalnie nie przyznam, na wszelki wypadek). A z drugiej strony - jesli nie znasz w danej aptece farmaceutki to możesz umrzeć na jej oczach, a leku przepisywanego na receptę (oczywiście, nie mam na myśli tych ściśle rejestrowanych) nie sprzeda.

Odpowiedz
avatar Szczurcia
-2 2

Sprzeda, jak cie zna i wie, że takie leki bierzesz. Z doświadczenia wiem, że ludzie potrafią latami dany lek łykać i nie znać dawki, nie wiedzieć konkretnie na co on jest. Jak mam pacjenta, który wie co łyka, jakie zagrożenia dany lek stwarza i nagminnie nie prosi o wydanie bez rp to nie ma problemu. Tym bardziej jak ktoś zamierza umierać, wtedy mamy obowiązek wystawić rp farmaceutyczna i wydać lek. PS. nie licząc psychotropów i narkotyków to są tez nie rejestrowane ściśle leki z wykazu A, dawniej obrazowo zwane truciznami- tego tez bez rp nie dostaniesz. I recepty już są wszystkie białe ;)

Odpowiedz
avatar gyllenhaal
-4 12

1. Co do pacjentów a nie klientów - "Pani w żabce" nie odpowiada za to, że będziesz miał wysypkę od czekolady, a ja owszem. Poza tym moim zadaniem jest coś więcej niż "sprzedawanie" leków. 2. Czy są lekomanami? Przede wszystkim odróżnijmy lek od suplementu. Te drugie są nadmiernie reklamowane w tv, radiu itp. Ludzie bardzo szybko przychodzą po coś, co jest w telewizji. A jest baaardzo dużo. Ale o tym jeszcze kiedy indziej. 3. Odnośnie recept - no pewnie, że można wydać coś na receptę bez niej, w końcu to jest utarg itp. Ale potem musisz załatwić tę receptę na podkładkę. Jeśli któraś z pań w aptece ma męża/syna/ojca lekarza, to nie ma z tym żadnego problemu. Pozostaje wówczas tylko pytanie, czy fakt, iż dane leki są na receptę jednak po coś nie został wymyślony? 4. Wiadomo, co apteka, to inne zasady, co fundusz i inspektor też - wiem, że nasz inspektor jak widzi w małej aptece 50 recept farmaceutycznych w tygodniu, to na pewno nie jest to "przypadek zagrożenia zdrowia i życia". Więc sprawdza każdą receptę - jak to jest w innych województwach - nie wiem.

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 9

Zgadzam się i łączę w bólu z prawie wszystkimi punktami. Dość często bywam w osiedlowej aptece i widziałam nie raz do czego zdolni są ludzie, którzy mylą magistra/technika farmacji odpowiadającego za zdrowie/życie ( a niech się pomyli i wyda zły lek lub inną dawkę to skutki są katastrofalne dla pacjenta a prawne dla aptekarza) z panią w dziale mięsnym ( zero szacunku, poganianie, pyskówki). Zapominają, że w aptece obowiązuje cisza a pośpiech przy lekach jest złym doradcą. Nie zgadzam się jedynie z ostatnim punktem. Akurat tak się składa, że wraz z sąsiadami wykupujemy co miesiąc leki starszej sąsiadce z góry ( o której już pisałam). I to nie jest tak, że różnica jest 2-3 zł na każdej stuzłotówce. W osiedlowej aptece zestaw leków kosztował miesięcznie 250 zł. W aptece z tzw. tanimi lekami 200. Z tym, że trzeba przejechać się do centrum i kawałek podejść pieszo, więc dla staruszki o kulach to jest wysiłek. Jak widzisz- różnica to 50 zł a nie 6 zł, jak sugerujesz. Paragony do wglądu^^

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 3

Nie. Są to stale te same leki, te same dawki, ten sam producent, ta sama nazwa.

Odpowiedz
avatar josan
0 0

Gyllenhaal nie wyraziła się zbyt jasno.Na receptach są leki z list refundowanych oraz pełnopłatne.Te pierwsze wszędzie mają taką samą cenę a te drugie już nie. Mogą mieć różne ceny w aptekach

Odpowiedz
avatar mikimisiek
0 0

i przypominam że listy zmieniają się co 2 miesiące - tzn ceny niektórych leków mogą się zmieniać. ludzie poczytajcie ustawę.

Odpowiedz
avatar AGULEC
5 7

nie zgadzam się z punktem siódmym, mój syn bierze leki na stałe, w naszej aptece jeden specyfik kosztuje 28 zł ale już w miejscowości obok 9,99zł i tak od trzech lat, lek wydawany na receptę.

Odpowiedz
avatar mikimisiek
0 0

bierzecie leki przewlekle a nie znacie przepisów odnośnie ich finansowania. moglibyście zasięgnąć języka dla swojego własnego dobra. WSZYSTKIE leki REFUNDOWANE mają te same ceny w całej Polsce. koniec kropka.

Odpowiedz
avatar RudaZAutobusu
2 6

Nie mów, że leki różnią się od siebie cenowo tylko kilkadziesiąt groszy, bo to nieprawda. Chyba, że hormony to już nie leki. Moje tabletki w zależności od apteki mają rozbieżność cenową nawet do dziesięciu złotych. Niektórzy kupują je za 40zł, ja mam za 36zł w najbliższej aptece, ale raz udało mi się kupić za 29zł.

Odpowiedz
avatar gyllenhaal
1 7

Mówię o lekach REFUNDOWANYCH, czyli takich, do których dopłaca NFZ, a nie takich, które są na receptę, ale całość płaci pacjent, tzw. 100 % odpłatność. Stąd te różnice, bo jak ktoś ma np. receptę na: 1. lek refundowany, odpłatność 30% (ta sama cena) 2. lek refundowany, odpłatność 50% (ta sama cena) 3. lek nierefundowany, ale tylko na receptę, odpłatność 100% (różna cena w różnych aptekach). Stąd te różnice. A hormony (znaczna większość przynajmniej) są na 100%.

Odpowiedz
avatar WalkingDead
1 15

Nie, proszę, nie pisz ciągu dalszego, a jeśli już masz parcie, to napisz to w innej formie. Bo piszesz to mniej więcej tak: "ludzie to szumowiny, łaskę mi robią, bo przychodzą do apteki, a ja, bo taka moja praca, to muszę jeszcze ich obsłużyć, dobrze, że mi płacą". Najlepiej połóż się i nic nie rób, skoro masz tak narzekać. Nie podoba ci się praca - zmień. Denerwują cię spojrzenia "bazyliszków", to obsługuj wszystkich w odpowiedniej kolejności. Ludzie się kłócą, kłócą się wszędzie, w innych sklepach też, nie tylko w TWOJEJ aptece... Nic się nie dzieje bez przyczyny. A sprzedawca MUSI być uprzejmy dla klientów, i nawet jak pobiadolą, ponarzekają, to musi to dzielnie znosić i starać się w uprzejmy sposób ich obsłużyć. I nie żal się tutaj

Odpowiedz
avatar mijanou
1 7

A w którym miejscu Autorka się żali? Opisuje piekielności okiem farmaceuty. A w aptece, droga Walking Dead, należy zachowac CISZĘ. Chcesz się kłócić- idź do Biedronki, Żabki czy na rynek. Tam nie ma odpowiedzialności za życie i zdrowie ludzkie.

Odpowiedz
avatar WalkingDead
1 5

A czy ktoś mówi o tym, że chcę się kłócić? Nie rozumiesz co napisałam, to niech ci mamusia wyjaśni;) W aptekach które odwiedzam, potrafię się zachować,(nawet w Biedronce też, choć może ty nie ;])Zdarzają się kolejki i jakoś zawsze jest cisza i aptekarka obsługuje wszystkich bez wyjątku w ciszy, spokoju i w opanowaniu i nie zdarzyło mi się zaobserwować żadnej sytuacji, które tu wyolbrzymiła autorka. Są różne mniej lub bardziej piekielne sytuacje, wiadomo, że w sklepach jest gorzej, sama w jednym pracowałam, ale skoro autorka ma czas na obserwację zachowań dzieci i wszystkich 20tu osób w kolejce, to chyba zbyt uważnie nie przegląda recept i dawek, jak twierdzi ;]

Odpowiedz
avatar WalkingDead
0 6

Widzę, że ni można mieć własnego zdania o głupocie wyssanych z palca historii, bo od razu minusują, taaak najlepiej iść ślepo za tłumem i przytakiwać :)

Odpowiedz
avatar mijanou
0 4

Walking Dead, niestety, ale większość zachowań klientów aptek opisanych przez Autorkę to codzienność a nie fantazja. Choć, być może, jeśli ktoś rzadko korzysta z usług farmaceutycznych, nie bywa w aptekach może pomyśleć, że to fantazja ponosi Autorkę. Co do zwracania uwagi na zachowanie ludzi w kolejkach to chyba trudno nie zauważyć wyjącego dziecka i mających je w nosie opiekunow/rodziców. Po prostu samo się rzuca w oczy/uszy. Co do awantur o pierwszeństwo- byłam świadkiem takiej awantury raz. I możesz mi wierzyć- gdybym sama nie widziała też miałabym wątpliwości co do prawdomowności Autorki. Po prostu ona jest w tej aptece ileś tam godzin każdego dnia, więc siłą rzeczy widuje takie scenki rodzajowe częsciej.

Odpowiedz
avatar WalkingDead
-3 3

Bywam w aptece po leki dla kogoś, może nie codziennie, ale zdarza się i wiem, że mogą i na pewno są dzikie akcje z klientami, ale proszę bez takich wyolbrzymień, na pewno w to nie uwierzę :) Witryna Piekielni jeszcze do końca nie przeżarła mi mózgu, żeby wierzyć w każde badziewie tu zamieszczone:-)

Odpowiedz
avatar Szczurcia
-1 1

W miejscach z większym ruchem? Norma, codziennie się to widzi po kilka nawet razy. Zdarzało mi się słyszeć jak ktoś w kolejce poganiał mnie i pacjentkę żeby szybciej skończyć kiedy starałam się zebrać sensowny wywiad zamiast "Pyralgina 5.99. Następny proszę", bo nie byłam pewna co jaj dać ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 16

Kurczę, dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy z tej historii... Przede wszystkim, dzięki Najwyższemu za Farmaceutów, którzy sprawdzają, czy " jakiś nienormalny lekarz nie zlecił dawki jak dla konia a nie dla dziecka". Gdyby nie Wy, odsetek mordowanych przez nas pacjentów sięgałby zenitu. Teraz już wiem, dlaczego - jeżeli zlecę swojemu pacjentowi niestandardową dawkę leku, bo np. tyle wymaga w danej jednostce chorobowej - to wraca do mnie z pretensją, że "pani w aptece powiedziała, że pan się nie zna". Dotąd myślałem, że ludzie konfabulują. Tyle, że... Jak studiowałem, to nie widziałem farmaceutów na zajęciach z większości klinik. Więc, że zacytuję klasykę filmu polskiego: co wy wiecie o leczeniu? Wiecie mnóstwo o mechanizmach działania leków, do poziomu atomowego włącznie. O ich wchłanianiu, dystrybucji, receptorach. A to wszystko można o kant d... potłuc, bo leczymy żywego człowieka, a nie jego receptory. My leczymy. Nie farmaceuci. Wreszcie, nie pisz bzdur o systemie kontroli na poziomie KGB. Bo gdyby tak było, to nie słyszałbym co chwilę o zamianie przepisanych przeze mnie preparatów na inne. Niekoniecznie tańsze. Po prostu - te, których przedstawiciele są lepiej przez właścicieli apteki postrzegani... Zamieniacie na potęgę i nie boicie się jakoś mitycznego kontrolera farmaceutycznego... Wreszcie, ceny leków. Ta sama substancja w iniekcjach dostawowych kosztuje od 70 złotych za ampułkę do... 500. W jednej aptece jest tanio, w innej nie. Takie są fakty.

Odpowiedz
avatar josan
-1 7

Może nie wrzucaj wszystkich do jednego wora :)Tak jak wśród wszystkich zawodów - wśród lekarzy są i kiepscy fachowcy , niestety. ja mam jedną zasadę - jak mi się coś nie zgadza - kontaktuję się z lekarzem - i potwiedzam to , co jest na recepcie ,jak nie mogę się dodzwonić- nie wydaję leku i proszę pacjenta ,żeby się upewnił u lekarza .Tak jest prościej , bez ubliżania komukolwiek.Co do zamiany - wiesz ,że mamy obowiązek proponowania tańszych zamienników ? Tak nam nakazuje prawo.Jeśli lekarz sobie nie życzy - pisze NZ , poza tym pacjent nie musi się zgadzać , ma takie prawo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

Ależ nie wrzucam. Odpowiadam na to, co przeczytałem. Mam świadomość, że nasze zawody się uzupełniają i żyję w przyjaźni z wieloma farmaceutami. Czasem jednak spotykam takich, którzy wypełniają mi gruczoły jadowe. Ot, ostatnio, Pani Technik odmówiła sprzedania mi jednego pena insuliny ze zniżką, proponując całe opakowanie. Nawet sprawdziłem u przedstawiciela producenta i w ministerstwie - bezprawie pełną gębą. Tak bywa po obydwu stronach barykady. Tylko ja nie piszę o poprawianiu błędów farmaceutów :)

Odpowiedz
avatar TheHolyBlaze
-3 7

Yo, słyszałem, że w każdym zawodzie są partacze, nawet wśród lekarzy! Więc im więcej punktów kontroli, tym lepiej. Nie zapowietrzaj się pan tak bardzo.

Odpowiedz
avatar Szczurcia
2 4

khem, hell... w nfz pracują miłe, bardzo pomocne panie. Może nie dzwonić od razu, ale postraszyć, że nie wypełniają umowy i trzeba będzie zgłosić. Obecne przepisy może nie są spójne i klarowne, same mamy często wątpliwości, jednak obowiązek dzielenia insulin jest tam baaaardzo jasno określony. Szlag mnie jasny trafia jak widzę, że ktoś pacjenta skubie bo przepisów nie zna i woli dać na 100%, albo mu się nie kalkuluje dzielić, bo później na półce zalega. Jak widzę, że lekarz przepisał nietypowe dawkowanie to tez się upewniam, żeby nikt nie musiał mieć do mnie pretensji. Czasem jest to fajny powód do poszerzenia swojej wiedzy, bo jak tu wydać doxycykline 2x 200mg i nie sprawdzić na co to, bo chpl nie przewiduje takiego dawkowania, a czasem zwyczajnie się okazuje, że ktoś się zakręcił. Nie mniej jednak uwagi o nienormalnym lekarzu to autorka powinna zachować dla siebie, znacznie łatwiej dogadać się z pacjentem i lekarzem mając trochę pokory dla swojej niewiedzy w kwestii interny i dlaczego ten a nie inny dla tego pacjenta został przepisany. Jeszcze nadmienię o sugerowaniu pacjentom, że lek jest na zniżkę, a lekarz nie dał bo to konował i złodziej, a za ten drugi to pewnie ma profity od przedstawiciela. Serio, miałam kiedyś taką mgr w aptece. Na szczęście poszła siać ferment 200 km dalej. Co do zamienników to staramy się nie wydawać jak to poważne leki, ale farmaceuta ma obowiązek pod groźbą kary finansowej informować KAŻDEGO pacjenta o możliwości nabycia zamienników. Zwykle jak jest spora różnica w cenie to kończę na informacji i proszę o konsultacje z lekarzem. Jak byłam młoda i piękna to chciałam np clopidogrele zamieniać, ale szybko mnie kierownik naprostowała. Technicy za to zauważyłam są świetni w beztroskim wypychaniu przeterminek - przynajmniej moi ;) A ceny? Ciężko trzeba pracować żeby zdobyć rabaty od przedstawicieli czy złapać okazję w hurtowni, jako, że to sieciówką to stać nas na dożynanie konkurencji marżą 1zł na leku z cena netto zakupu za 100 zł, i parę innych rzeczy, którymi by się pip chętnie zainteresował, ale bez nich ciężko żeby było tanio.

Odpowiedz
avatar josan
1 3

Szczurcia popieram - co do pokory - bo miałam to na końcu języka :) .Mam wrażenie ,że autorka jest młodą osobą , której doświadczenie jeszcze nie nauczyło wiele ;p .Na marginesie :trzeba brać poprawkę ,że dzieci dzisiaj potrafią mieć wzrost i wagę dorosłego - i dawkowanie bierze w łeb.

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
4 4

A ja jednak dziękuję Autorce i calej reszcie farmaceutów za uratowanie mi życia. jak mialam pól roku, lekarz pogotowia zapisał mi jakiś tam lek, nie wiem co to bylo, nie moge pamiętać. Cale szczeście, ze aptekarka zapytala dla kogo to. To byla dawka bardzo mocna dla dorosłego, nie mówiąc o niemowlaku. Okazalo sie, ze lekarz byl pijany :]

Odpowiedz
avatar margaryna
-1 3

oj, widzę ze "panu doktoru" ktoś na ambicję wjechał swoją historią

Odpowiedz
avatar Cox
13 23

"Spojrzenie babci, która już stała, już mi podawała swoje osiem recept – niczym bazyliszka ;) " O hahaha ależ zabawne, ale żeś pokazała tej babci, niech se nie myśli, że ze swoimi ośmioma receptami, czyli zapewne w bardzo złym stanie zdrowia skoro przyjmuje tyle leków, może spodziewać się choćby sprawiedliwego potraktowania jak inni uczestnicy kolejki - o nie! Pani Farmaceutka już schorowanej staruszce pokazała gdzie jej miejsce - za słodkim rozwydrzonym niecierpliwiącym się bachorkiem, bo tak! Podasz, proszę, adres swojej apteki? Bo ja jako osoba przewlekle chora kupuję regularnie góry leków - czasami i z ośmioma receptami - i co prawda staruszką nie jestem, ale wolę nie ryzykować, że trafię pod surową ocenę sukowatej i wszechmogącej Pani Farmaceutki.

Odpowiedz
avatar WalkingDead
5 9

Też nie chciałabym trafić do takiej aptekareczki;/ Więc podajcie adres :) nie dość że wywyższa się ponad stan, to jeszcze się żali, bo ludzie mają czelność chorować, przychodzić i jeszcze coś od niej kupować!! Też coś! Jak oni w ogóle wstydu nie maja, żeby tak przeszkadzać księżniczce w malowaniu paznokci!

Odpowiedz
avatar josan
11 11

A teraz bezpośrednio do autorki będzie :) Ten pkt 5 niezbyt piękny ;) Też nie lubię biegających , rozwrzeszczanych bachorów - ale to rodzice , powtarzam RODZICE ,są odpowiedzialni za swoje dzieci.Dlaczego ich honorujesz obsługując bez kolejki? Mnie też rozpraszają ludzie głośno rozmawiający ze sobą albo przez telefon , ludzie wjeżdżający do apteki rowerem , wchodzący z psami . Zwracam wtedy grzecznie uwagę , jak nie działa - nie obsługuję przez chwile - kolejka sama zareaguje... Nikt nie ma choroby wypisanej na twarzy , a bez kolejki mogą podchodzić kobiety w ciąży , inwalidzi wojenni czy ZHDK , choć rzadko to robią sami :) Przypuszczam ,ze chciałaś trochę sytuację przejaskrawić , nie wyszło ;/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2013 o 10:12

avatar mikimisiek
1 3

czyżbyś pracowała na obywatelskiej w pewnym studenckim mieście?

Odpowiedz
avatar poziomka1988
1 3

nie zgadzam, sie ze cenu lekow moga roznic sie tylko kilkoma złotymi. na slasku a mianowicie w rybniu jest "apteka pod Lwem". w tej aptece po pierwsze : leki sa duuuzo tansze. dostałam recepte na jakis tam lek na kolana(zerwanie wiezadeł) u mnie w miescie lek kosztował 60zł za opakowanie, a "pod lwem" 40zł. musiałam kupic trzy paczki wiec 60zł zaoszczedzone. po 2. w tej aptece prawie zawsze maja wszystkie leki, jak nie maja na stanie to CI je sprowadza na drugi dzien. w innych aptekach gdy pytasz sie o lek mowia ze nawet w hurtowniach nie maja. po 3 pod lwem sa kolejku, zawsze! po 6/7 kas otwarych i do kazdej z 10os, i kazdy czeka, nikt nie marudzi bo wie ze jak ma 10recept to i moze ze 100zl zaoszczedzic:) polecam, rybnicka pod lwem ale tylko tą na rynku:)

Odpowiedz
avatar margaryna
1 3

100% prawdy. Na początku stażu jak sie trafiła cała WYDRUKOWANA recepta to sie człowiek nie posiadał z radości:) Niejednokrotnie miałam wrazenie, że na I roku farmacji powinni nas uczyć pisma obrazkowego, zeby łatwiej było te recepty rozczytać

Odpowiedz
avatar Szczurcia
2 2

Kwestia oswojenia z nazwami handlowymi, wkuwać na pamięć niby nie ma sensu, bo tego się z czasem nauczy, ale na początku pani mgr wkurzała starych techników zadawaniem pytania "co tu jest napisane" z częstotliwością pięciolatka. No i jak się dłuższy czas w jednym miejscy pracuje, to lekarzy po piśmie się rozpoznaje, nie trzeba nawet na pieczątkę patrzeć. Wersja hard mode to nasza ulubiona ukrainka dostosowująca polskie litery do ichniego alfabetu... masssakra :)

Odpowiedz
avatar tussio
0 2

Jestem bardzo niemiło zaskoczona komentarzami pod tą historią najeżdżającymi na autorkę. Ani razu podczas czytania nie wyczułam żeby autorka się wywyższała albo narzekała na pracę. Piekielni ludzie są wszędzie, szczególnie w takim miejscu jak apteka, i nie ma powodu żeby ich złego zachowania nie opisać na właśnie tym portalu który jest do tego przeznaczony. Chciałam też dodać, że strasznie śmieszy mnie to jak niektórzy ludzie nie widzą żadnej różnicy między farmaceutą, a sprzedawcą w sklepie.

Odpowiedz
avatar gyllenhaal
-1 1

polać Pani!

Odpowiedz
Udostępnij