Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chyba poszukam jakiegoś kremu postarzającego. Jak pisałam nieraz - pracuję w laboratorium.…

Chyba poszukam jakiegoś kremu postarzającego.
Jak pisałam nieraz - pracuję w laboratorium. Świeżo po studiach, na dodatek wyglądam na 2-3 lata mniej, niż w rzeczywistości.
To dobrze? Najwyraźniej nie w pracy.

Sytuacja 1, bardziej zabawna, niż piekielna, ale dalej już nie będzie tak słodko.

Przyszły dwie starsze panie, najwidoczniej koleżanki. Pierwsza martwiła się, co to będzie, bo ma słabe żyły. Ale wszystko poszło jak po maśle, pani wniebowzięta, że się udało, że nie bolało, wychodzi.
Proszę następną osobę, kobieta ociąga się, boi kłucia. Pierwsza ją pociesza: Idź, Krysiu, nie martw się, siostra jest taka wprawna, taka delikatna.
- Taaak? Naprawdę? No popatrz... A taka młodziutka...

Sytuacja 2
Przychodzi 3 pokoleniowa rodzinka: babcia i mama z półtorarocznym dzieckiem na ręku.
Pada na mnie bazyliszkowy wzrok babci:
- Czy to pani będzie kłuła? (napastliwy ton)
- Tak, ja.
- A czy pani potrafi takim dzieciom pobierać? Bo to jest dziecko. To trzeba umieć.
Co miałam powiedzieć. Nikt, nawet najlepszy mistrz nie powie nawet nie widząc żyły, zwłaszcza u takiego malucha, czy się uda, czy nie.
- Tego nie potrafię pani teraz powiedzieć, nie widzę ręki dziecka, nie wiem, jaki ma charakter, czy będzie spokojne, czy będzie się wyrywać. Obejrzę, wtedy ocenię, czy zdecyduję się kłuć sama, czy poproszę o przejście 50 metrów dalej, do szpitala. (Dzieci nigdy nie kłuję na ryzyk-fizyk, jeśli nie jestem pewna od razu odsyłam)
- (z ironiczną pogardą) Proszę pani. To jest dziecko i ono ma prawo się bać, więc proszę się nie zasłaniać, jeżeli pani nie umie.
(Wyjaśnienie. Dzieci naprawdę bywają różne. Większość bardzo się boi i usiłuje bronić, ale są takie, które ani pisną, ani drgną. Nawet malutkie).
- Widzę dwa wyjścia. Może mi pani pozwolić rzucić okiem i wtedy dam odpowiedź, a może pani od razu przejść do szpitala.
- Dobrze. To my poszukamy kogoś bardziej doświadczonego.
Trzaśnięcie drzwiami.
Wszystko rozumiem. Że to jest dziecko, które chciało by się oszczędzić, że tu potrzeba sporej wprawy, wszystko. Za wyjątkiem postawy i tonu tej pani.

Sytuacja 3 – świeżynka z dzisiaj
Przychodzi kobieta w średnim wieku, rozejrzała się po pomieszczeniu.
- A pani Halinki nie ma?
Po takim wstępie już raczej nie mogę spodziewać się niczego dobrego. Pani Halinka była w tym laboratorium przede mną, odeszła na emeryturę. Osoba z ogromnym doświadczeniem, wychwalana przez wszystkich łącznie z szefostwem, najlepsza laborantka w mieście. Pierwsze kilka miesięcy było mi naprawdę ciężko, wszyscy przyzwyczajeni do mistrzostwa, któremu siłą rzeczy i różnicy lat stażu dorównać nie mogłam. Choć dawałam sobie radę, nie można powiedzieć. Już na samym wstępie, jeszcze bez „próbki” moich umiejętności po kilkanaście razy dziennie słyszałam „Bo pani Halinka to była mistrzyni”, „Bo pani Halinka to mi potrafiła pobrać” (w domyśle: a co ty możesz umieć, smarkulo). Nie rezerwuję sobie prawa do bycia alfą i omegą, ale niemiło tak ciągle wysłuchiwać porównań.
Tak więc po informacji, ze pani Halinki nie ma i nie będzie padło pytanie:
- to kto mnie będzie kluł?
- Ja
- (również napastliwy ton) Ale czy pani da radę? Czy pani dobrze kłuje? Bo mi to trzeba umieć pobrać. Bo jak mi pani Halinka pobierała, to nigdy nie miałam nawet śladu, a ktokolwiek inny spróbował, to albo nie dawał rady, albo miałam siniaki na pół ręki. Jeżeli nie, proszę od razu powiedzieć, że pani nie umie, pójdę gdzie indziej.
Już nawet nie pamiętam, co dokładnie mi mówiła, w każdym razie długo i przykro. W końcu uznała, ze dostatecznie uświadomiła mi, jakie ma o mnie zdanie, zamilkła.
Nawet nie bawiłam się w jakiekolwiek tłumaczenie, nie próbowałam niczego udowadniać, najlepszą obroną jest atak:
- (wydobyte rezerwy uprzejmości) Jeżeli pani uważa mnie za osobę niekompetentną, to zapraszam do szpitala, tam koleżanki pani pobiorą.
-Eee… Ja nie mówię, że pani jest niekompetentna (ooo, czyżby?) tylko pytam, czy pani umie, bo ja mam problemy.
Rozmowa zeszła na lepsze tory, krew bez problemu pobrana, chyba było jej trochę głupio, bo półsłówkiem wyrazila zadowolenie, ale ja nie mogłam się powstrzymać.
- Wie pani? Jest mi po prostu bardzo przykro, kiedy ktoś orzeka moją niekompetencję na podstawie młodości.
Przepraszała. No i co? Mniej przepraszać, a bardziej zwracać uwagę na słowa.

słuzba_zdrowia

by ejcia
Dodaj nowy komentarz
avatar elda24
18 20

wiesz, jako osoba, która ma problem z pobieraniem krwi też często przepytuję najpierw osobę, która ma mnie kłuć - a pewnie wygląda to tak, jak w rozmowie ostatniej, że niby kogoś atakuję. Ja nie atakuję, ja się bronię :) bo już nie jeden raz kończyłam z wielkimi siniakami czy z zamroczeniem kompletnym i jak wiem, że ktoś mi pobierał krew kiedyś dobrze, to o niego wolę zapytać ;)

Odpowiedz
avatar ejcia
-5 13

Wiesz, ten konkretny Kowalski, który spokojnie zapyta o panią Halinke nie jest nic winien. A że wpadł na taki pomysł jako 30 tego dnia... Jeżeli ktoś na spokojnie zapyta/wyrazi wątpliwości to naprawdę można przyjaźnie pogadać, również o tym, ze jestem siksa i dzieci w pracy raczej unikam :)

Odpowiedz
avatar inga
12 14

Też mam strasznie kiepskie żyły, co w połączeniu z niskim ciśnieniem daje koszmar laborantki ;) Zwykle zaczynam od uprzejmego zagajenia, że wie Pani, wszyscy na te moje żyły narzekają, ale zwykle łatwiej jest pobrać z prawej, o tutaj... Zwykle panie wykazywały zrozumienie, wybierały cienkie igły, bez pośpiechu wybierały odpowiednie miejsce. Niestety, kilka razy trafiłam na takie z ambicjami, którym byle dziewucha nie będzie mówiła gdzie mają kłuć. Kończyło się pobieraniem z dłoni, siniakami (wystarczy, że trochę się zdenerwuję i po żyle) i stratą dodatkowych 15-20 minut. Rozumiem, że to może być irytujące, ale nie zawsze takie pytania wynikają z braku wiary w umiejętności osoby pobierającej krew.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
27 37

Chyba jesteśmy trochę przewrażliwieni, hmmm? Nie widzę nic piekielnego w tych sytuacjach.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
29 31

Wiecie co jest najpiękniejszym ukoronowaniem kariery zawodowej? Tak, okrągła sumka na koncie też, ale coś innego mam na myśli. To, że ciągle będą przychodzić byli klienci i szczerze i ciepło cię wspominać. I nie ważne czy sprzedawałeś bułki czy przeszczepiałeś serca. Nie martw się. Lata przelecą, nabierzesz wprawy we wkłuwainu sie w ludzkie żyły i dusze, z setek pacjentów zrobią się setki tysięcy, a twe włosy pokryje patyna czcigodności. I kiedyś twoją nastepczynię tez szlag będzie trafiał, gdy sto siódma osoba zapyta: "a to pani ejci dziś nie ma?"

Odpowiedz
avatar dzemzbiedronki
5 5

Dokladnie tak. Jeszcze pare (parenascie? paredziesiat? :P) lat i to Ty bedziesz "pania Halinka".

Odpowiedz
avatar tweeze
20 26

W pewnym sensie masz rację, ale jesteś moim zdaniem nieco przewrażliwiona. Wybacz ale spotkałem już osoby które pobierały mi krew, które się też "starały" a był problem. U mnie jest nieco odmiennego rodzaju więc to opowiadanie na oddzielną piekielną historię, aczkolwiek z wypowiedzi tu zawartej - przynajmniej tak jak Ty to napisałaś wnioskuje iż jesteś nieco za bardzo pewna siebie. Ja w swoim zawodzie pracuje 20 lat i dopiero nieco ponad 5 lat temu zrozumiałem że całe życie się uczę. Więc nieco więcej pokory - wybrałaś sobie taki a nie inny zawód więc udźwignij go na barki i pamiętaj że nikt nie obiecywał że będzie idealnie, prawda?

Odpowiedz
avatar Taczer
12 16

Widzisz, dla Ciebie to praca. A dla niektórych z nas - solidna porcja bólu i obawa wynikająca z bardzo niedobrych doświadczeń, kiedy ewidentnie ktoś sobie urządził trening na naszych rękach, nadgarstkach i dłoniach. Nie potępiaj w ciemno, zwłaszcza starszych, którzy pewnie nie raz słyszeli, z jaką to specjalistką mają do czynienia i wychodzli z siniakami w każdym możliwym miejscu. To od Ciebie oczekujemy profesjonalizmu, w tym uspokojenia obaw, nie odwrotnie.

Odpowiedz
avatar Taczer
13 17

Nie krzycz. :) Przyjmij po prostu, że jak się człowiek boi, to mu adrenalina skacze, myśli buduje niezbyt zbornie i może wydawać się napastliwy/upierdliwy lub coś w tym stylu. Wcale generalnie nie mając nic przeciw Tobie osobiście. Nie potępiaj tego, że w sytuacji stresowej ludzi zachowują się jak w sytuacji stresowej. :D

Odpowiedz
avatar Hebi
17 21

Szczerze? Czepiasz się w każdym punkcie. Sytuacja pierwsza? Osobiście odbieram to jako pochwałę i miłe zaskoczenie (może babcia już się nauczyła, że młode dziewczyny tylko robiły jej krzywdę?). Sytuacja druga - ok... trochę nieprzyjemnie, ale z drugiej strony się nie dziwię. Jak sama piszesz łatwo jest dziecko skrzywdzić. Znowu pani mogła mieć złe doświadczenia lub nasłuchać się o możliwych komplikacjach od koleżanek i oczekiwała od ciebie, że uspokoisz jej obawy (ja osobiście jak byłam maleńka zostałam tak boleśnie potraktowana w szpitalu igłami, że przez długie lata miałam problem z atakami paniki i choć głupio się przyznać - do tej pory coś się we mnie trzęsie na widok igły chociaż już przynajmniej nie zaczynają mi łzy lecieć samoistnie). Sytuacja 3 - a tu to się mega czepiasz! Pacjent mówi o swoich obawach i możliwych komplikacjach. Obawia się kolejnych problemów po pobraniu. Naprawdę mu się dziwisz? Mi raz po pobraniu też pojawiły się komplikacje - poza mega siniolem (bo siniakiem ciężko to określić) miałam problemy z poruszaniem ręką i noszeniem czegokolwiek przez dobry miesiąc! Nie wątpię, że gdyby to nie była jednorazowa sytuacja to też z pewną obawą podchodziłabym do każdej nowej osoby mającej mi krew pobierać (pomijając oczywiście moje irracjonalne obawy, o których nawiasem rzecz biorąc też wolę pielęgniarkę zawsze poinformować). Suma sumarum - jak dla mnie jesteś zdecydowanie za bardzo przewrażliwiona. Zrozum, w twoim fachu jest wielu partaczy i osób zwyczajnie niedelikatnych. Dodatkowo większość pacjentów ma choćby lekkie irracjonalne obawy. Zacznij się spodziewać dziwnych rozmów o niebieskich migdałach celem rozluźnienia, albo pytań o twoje kompetencje - za równo jedno jak i drugie ma na celu uspokojeniu pacjenta i nie jest przytykiem do ciebie. Jeśli natomiast nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić... Może lepiej wtedy pomyśl o pracy z samymi próbkami prowadząc analizy?

Odpowiedz
avatar misiafaraona
4 10

Oj albo jesteś zbyt wrazliwa, albo zbyt ambitna.

Odpowiedz
avatar Roberto
7 11

A ja kiedyś dowiedziałem się od pewnej młodej wiekiem a i pewnie stażem pielęgniarki że mam "parchate żyły" co cokolwiek by nie oznaczało miało pewnie usprawiedliwiać trzykrotną nieudaną próbę wkłucia się w jakąkolwiek żyłę. Na szczęście moje "parchactwo" nie przeraziło innej starszej pielęgniarki która za pierwszym podejściem wbiła się bezproblemowo.

Odpowiedz
avatar Cezary
-5 9

jestes glupia, ludzie ktorzy do ciebie przychodza beda zaraz kluci nie dziwie im sie ze wypytuja o wszystko, a do pani halinki byli przyzwyczajeni to ci mowia jak bylo

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

Współczuję. Najbardziej mnie tu rozwala tłumaczenie napastliwego i niegrzecznego tonu pacjentów. Czują się usprawiedliwieni, bo się stresują. Tylko jakoś nie widziałam pacjenta przed operacją, który pyta chirurga "panie, a pan to na pewno umie kroić'? :)

Odpowiedz
avatar bagniaczka
1 7

Nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem. Kiedyś uczyłam się w szkole o specjalności higiena szkolna. Czyli na higienistkę, które niegdyś w szkołach pracowały. I obowiązkowo musiały szczepić dzieci. Zastrzyków dożylnych nie było nam wolno robić, ale podskórne, śródskórne i domięśniowe musiałyśmy umieć. W szkole ćwiczyłyśmy na sobie nawzajem, potem przyszedł czas na praktyki. Przerażenie w oczach matek, że praktykantka będzie szczepić ich dziecko było naprawdę przygnębiające. Sama jestem matką, rozumiem matczyną troskę. No ale może też trzeba pomyśleć, że jakbyśmy tego nie umiały, to nikt by nam tego nie pozwolił robić. Pomijam fakt, że jest to banalnie proste, mamy nie muszą tego wiedzieć.

Odpowiedz
avatar FikMikfeegiel
9 9

- a pani umie kłuć? - jeszcze nie bardzo, dlatego stosuję grubsze igły, by mieć pewność, że trafię...

Odpowiedz
avatar done
2 2

To jest piekielne? Ja nie wiem jak strasznie musiałoby ci być, gdybyś pracowała w jakiejś obsłudze klienta i wszyscy by po tobie krzyczeli, wyzywali od najgorszych itp. Oczywiście nie byłabyś niczemu winna.

Odpowiedz
avatar budyniek
3 5

Bo my wstrętna tłuszcz wrednie boimy się bólu. Powinniśmy z radością udostępniać nasze żyły do nauki. a jak kłuje 15 razy? przecież się uczy! Po zmienianiu 4 razy dziennie wenflonu w szpitalu, po tygodniu wyglądałam jak narkomanka. bo takie fachury były. nie dość, że każdy wenflon zakładały po 5-6 wkłuciu to jeszcze wylatywał, bo takie super plastry były, że odrobina potu i odpadał. I właśnie oskarżyły mnie o podważanie ich kompetencji, jak po 5 dniu nie wytrzymałam i owinęłam rękę paskiem od szlafroka i ordynator zauważył. A ja bez krępacji powiedziałam, że boję się, że znów wypadnie, a już wyglądam jak ser szwajcarski. A z resztą, przecie mało to konowałów? Też pytam pielęgniarek czy mają duże doświadczenie, gdy idę z córką na pobieranie krwi. Bo mogą super pobierać dorosłym, a dzieciom niekoniecznie. Już jedna mi od razu wystartowała do szukania żył na główce, mimo, że zawsze robią to bezproblemowo z rączki. więc nie można zakładać, że każdy "iglarz" to spec.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Kobieto, czy Ty czytasz to, co piszesz? 1.Pytasz pielęgniarki czy mają duże doświadczenie (zakładasz, że nie, bo inaczej byś nie pytała) 2.Dajesz pielęgniarce do zrozumienia, że może być problem z pobraniem a potem masz pretensje, że chciała pobrać z żyły na główce 3.Zawsze pobierają dziecku 'bezproblemowo z rączki' jak sama napisałaś- to w takim razie po co panika na początku i wypytywanie o doświadczenie? Pomijam wcześniejsze zdania o owijaniu ręki paskiem od szlafroka, bo to tak absurdalne, że nie ma czego komentować.

Odpowiedz
Udostępnij