Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wciąż trzęsę się ze zdenerwowania. Wracam autem do domu, jadę spokojnie swoją…

Wciąż trzęsę się ze zdenerwowania.

Wracam autem do domu, jadę spokojnie swoją wąską uliczką. Wzdłuż chodnika po lewej stronie jak zwykle parkuje rząd samochodów, więc szanse na minięcie się dwóch aut nie będących smartami - zerowe.

Widzę, że jadąca z naprzeciwka nauka jazdy chowa się w najbliższym dostępnym miejscu, żeby przepuścić jadące przede mną auto. Niestety, tym "najbliższym dostępnym miejscem" jest moja brama wjazdowa. Jako zaprawiony w bojach uprzejmy kierowca zatrzymuję się w miejscu, w którym możemy się minąć i staram się jak najlepiej wytłumaczyć kursantce swoje plany: migacz w lewo, otwieram pilotem bramę metr od jej drzwi od strony pasażera i migam długimi. Czekam. Kursantka ma za sobą jakieś 3 m wolnego miejsca, ja nadal chcę ją przepuścić, mimo to tkwi w mojej bramie. Skoro tak - ok. Ruszam. Staję przy prawej krawędzi jezdni, na wysokości bramy, migam, czekam. Nic. Otwieram okno, próbuję uprzejmie wytłumaczyć o co chodzi. Szok. Kursantka patrzy tępo w przestrzeń a instruktorka szczerzy zęby. Stoimy tak sobie, ja zmieniam formę przekazu na czytelniejszą (klakson). I wtedy dzieje się coś niesamowitego. Kursantka, z pomocą instruktorki (cztery ręce na kierownicy + doping) ruszają swoją Yariską w tę wąziuteńką przestrzeń między mną a autem zaparkowanym po lewej. Na centymetry, a właściwie centymetry ujemne, bo panna składa mi lusterko (na szczęście - nielakierowane!). I zgodnie z oczekiwaniami - utyka, mając po swojej lewej - mnie, po prawej - zaparkowane auto, a przed sobą - kolejne, wystające o 5 cm bardziej na ulicę. I nadal zastawia mi bramę! Wtedy dowiedziałam się wreszcie, że zdaniem instruktorki ja - mając pierwszeństwo! - powinnam była wjechać na chodnik po prawej (15 cm wys.) i w ten sposób ustąpić miejsca pannie!
Mam prawo jazdy kilkanaście lat, 0 punktów karnych, 0 mandatów (nawet za nieprawidłowe parkowanie), ba! ani pół pouczenia, ani ćwierć rysy (a przejechałam autem Europę od Estonii po Portugalię) i nie pamiętam, żeby w polskim ani jakimkolwiek innym KRD dopuszczone było ocieranie się o cudze auta!
W końcu odpuściłam, minęłam genialną kursantkę, objechałam dwa kwartały, bo cofnąć się do bramy już nie byłam w stanie. Całość zajęła dobry kwadrans. A wystarczyło skorzystać z mojej uprzejmości i dać się przepuścić!

Oczywiście, gdy tylko ochłonęłam żałowałam że nie zrobiłam dwóch rzeczy (no, może trzech). Po pierwsze - mogłam spokojnie poczekać aż panna się wycofa. Przecież do przodu by nie pojechała ;) Po drugie - mogłam zrobić kilka zdjęć całej sytuacji (ze zbliżeniem na lusterka) i wysłać je do szkoły jazdy. Po trzecie wreszcie - mogłam wezwać policję, bo dziewczątko pod pilnym okiem instruktorki chciało mnie staranować.

Jasne, sytuacja nie była niebezpieczna, groziło mi co najwyżej przetarcie całego boku i mordobicie (byłoby epickie! wszystkie zawodniczki w kategorii wagowej do 55 kg;) ale zaczęłam sobie wyobrażać jak będzie jeździć tak wyszkolona osoba, gdy zda już egzamin na prawo jazdy... Jak bohaterka kolejnych opowieści, zatytułowanych "baby za kierownicą". I jako baba-naprawdę-dobry-kierowca jestem o to wściekła!

[tak, to moja pierwsza historia, nie, nie proszę o wyrozumiałość]

[uprzedzając pytania - na bramie nie ma zakazu zatrzymywania się i postoju. Wg KRD dopuszczalne jest zatrzymanie się w bramie, postój - nie. Od momentu wjazdu panny przed moją bramę do chwili, gdy postanowiłam ruszyć minęło ok. 3 minut, więc na pewno był to już nielegalny postój a nie zatrzymanie się]

by inga
Dodaj nowy komentarz
avatar pawel78
1 5

trzeba bylo dzwonic pod 997 i nie odjezdzac skoro L mogla cofnac sie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

No w teorii, z praktyki to Ci powiem, że zwykle jak się Panowie w niebieskim dowiedzą, że nie ma żadnych ofiar, a szkoda są marginalne to się specjalnie nie spieszą z tym przyjazdem, liczą na to, że strony się dogadają, pościągają z ubezpieczenia i po kłopocie. Mój rekord czekania cztery godziny: nie starczyło mi tyle, żeby się dogadać z kobitką, która mi na czerwonym pod koła wjechała i mówiła, "żebym se darował, bo to wczesne czerwone było".

Odpowiedz
avatar inga
4 4

Gdybym miała na aucie choć jedną rysę - na pewno chętnie poczekałabym na policję, ale szkoda mi było czasu i nerwów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Syn kolegi niedawno zdawał prawo jazdy. Ich niekiedy uczą tak głupawo jeździć dlatego, że na egzaminie nawet jeżeli ktoś Cię kulturalnie puszcza, a Ty skorzystasz, to możesz oblać. Zależy od egzaminatora - jak nie powiesz, że ten Cię puszcza, mimo, że ma pierwszeństwo - oblewasz u każdego, jak powiesz jaka jest sytuacja - być może pozwoli Ci jechać, a jak nie - masz stać i czekać. Tak przynajmniej mi opowiadał, ja nie wiem, prawo jazdy zdawałem 18 lat temu i wtedy takich durnych wytycznych nie było. Uczyło się jeździć nie na pamięć, a zgodnie z przepisami, ale i warunkami na drodze panującymi - czyli jak puszcza, to dziękujemy i jedziemy, a nie gapimy się jak sroka w kość. A za lusterko bym się poczepiał, bo to że kursantka nie umie jeździć to nie jest jakoś dziwne specjalnie, ale ten kto ją uczy jest gamoniem. Pytanie co za kwoka siedziała obok niej? Powinna zdrowy opieprz zebrać - co najmniej. A pani za kierownicą niech się tak nie chwali - ktoś ma rozum, to pani za płeć nie zdyskwalifikuje. Też dużo przejechałem i nie raz widziałem babki, które szybką reakcją ratowały swoje boki, błotniki, przody, lusterka, po drastyczniejsze przypadki - gdzie ratowały życie, bo jakiś matoł się spieszył. Matoły też bywają różnych płci. Powodzenia na drogach! :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Zastanów się jednak, dlaczego tak jest. Zdawałem egzamin na prawo jazdy cztery razy i za każdym razem egzaminator nawet był zdziwiony, że pytam się go, czy mogę skorzystać z uprzejmości kierowcy. Inna sprawa jest tego rodzaju, że mnie instruktor na kursie powiedział wyraźnie: póki egzaminator nie pozwoli, albo nic nie powie, nie korzystaj z uprzejmości kierowców. A dlaczego? Bo kierowca może być uprzejmy i próbować wpuścić, ty z tego skorzystasz, a on w ciebie wjedzie specjalnie - i to po jego stronie będzie KD. I to ty dostaniesz mandat, nie on. Za wymuszenie pierwszeństwa.

Odpowiedz
avatar inga
-3 5

Mój instruktor uczył mnie... Dwój wersji prawidłowej jazdy: na potrzeby egzaminu i przyszłego, codziennego poruszania się po drogach. Obie były oczywiście zgodne z przepisami, ale w tej drugiej można było m.in. przepuścić i dać sie przepuścić. Jestem przekonana, że głupota na drodze nie ma płci (chociaż u pań i panów wyraża się trochę inaczej;), ale jestem pewna, że gdyby na moim miejscu był mężczyzna, połowa komentarzy brzmiałaby: baba za kółkiem!

Odpowiedz
avatar Taczer
-1 17

Kursantka za kółkiem, robi to, co poleci instruktor. Jak nie robi, to instruktor używa posiadanych pedałów i nie dopuszcza do ruszenia z miejsca, więc pretensje do tej drugiej. Mogła w tej bramie stać i miesiąc, bo to nie postój, tylko zatrzymanie wymuszone warunkami na drodze - w tym wypadku wąską ulicą. Równie dobrze możesz kogoś oskarżyć, że zaparkował na drodze, kiedy stoi w korku. A piekielna jesteś Ty. Należało minąć przepuszczający samochód i cofnąć się do bramy po ich wyjeździe a nie oczekiwać cudów od eLki. Wsteczny wcięło, czy zabrakło pomyślunku?

Odpowiedz
avatar inga
-1 3

Zgodnie z Twoją logiką ja mogłam stać przed tą bramą i miesiąc, bo byłoby to zatrzymanie wymuszone warunkami na drodze. Mam pretensje wyłącznie do instruktorki. Czy powinna była kazać kursantce mnie obcierać? Wsteczny jej wcięło, czy zabrakło pomyślunku? Na kursie powinno się uczyć jazdy zgodnej z przepisami i LOGIKĄ. Czasem trzeba kogoś przepuścić, dać się przepuścić, elastycznie reagować na to, co się dzieje na drodze. Większość komentujących oczekuje tego tylko ode mnie, jak widać kursant(ka) to z definicji święta krowa, która jak ma pierwszeństwo będzie jechać, choćby nie miała gdzie, ma stać jak krowa w bramie, bo nie da się przepuścić a cofnąć też nie umie, może pieszych przebiegających poza pasami ma rozjeżdżać, bo wg prawa ma ustąpić pierwszeństwa tylko tym na pasach?

Odpowiedz
avatar Taczer
2 2

Owszem, mogłabyś tam sobie legalnie stać całe wieki, analogicznie samochody blokują ruch, kiedy nikt z przeciwnego pasa puścić na lewoskręt i też przepisów nie łamią. Instruktorka najwidoczniej uznała, że cofanie jest wykluczone, byc może krawężnik z tamtej strony też do niskich nie należał, lub coś innego blokowało. Istotne jest, że więcej pomyślunku i umiejętności oczekujesz od Lki niż od siebie. Po to ma wyraźne oznakowanie, żeby takie dzielne weteranki jak Ty wiedziały i uwzględniły, że mają do czynienia z nowicjuszem. Najwyraźniej nie uważałaś na zajęciach z przepisów ruchu drogowego, skoro uważasz, że pieszemu ustępujesz pierwszeństwa wyłącznie na pasach. Co z Twoim wstecznym, nie istnieje? Wręcz zmusiłaś te kobiety do ryzykownego manewru i jeszcze się pieklisz.

Odpowiedz
avatar thcl
9 13

"baba-naprawdę-dobry-kierowca " i tu już widzę że twoja wina. Po pierwsze nie ma naprawdę dobrych kierowców, są "co najwyżej dobrzy". Osobiście przejechałem za kółkiem całą Europę i trochę Azji, mam za sobą ok 1 000 000km i nie powiem żebym był bardzo dobrym kierowcą, nigdy. Może nie mam punktów karnych, nie mam mandatów czy upomnień, stłuczek, wypadków itd, ale to nie świadczy o tym że jestem dobrym kierowcą. Co najwyżej mam szczęście. Jeżdżę dużymi autkami, ale jeszcze w kategorii osobowej i powiem pomimo wielu dziwnych sytuacji, nigdy nie spowodowałem takiej sytuacji. Wystarczyło minąć L, i na wstecznym wjechać w bramę, ot i mi filozofia, ale oczywiście "baba-naprawdę-dobry-kierowca" tylko do przodu

Odpowiedz
avatar inga
-5 7

Jak pisałam w historii i innym komentarzu - nie miałam możliwości, żeby cofnąć (za mną pojawiło się kolejne auto, innej bramy do zawrócenia - brak). Jestem przekonana, że to nie ja "spowodowałam sytuację". Wykazałam dobrą wolę, chciałam ją przepuścić - nie skorzystała. Mogła cofnąć o 2 metry i mnie przepuścić. Nie zrobiła tego, a wyobraź sobie, że też ma wsteczny ;) Jeżdżę tą szczelnie obparkowaną uliczką na co dzień i coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło, większość kierowców (nawet inne elki!) uprzejmie się przepuszcza, zatrzymuje, nie brnie dalej widząc, że i tak nie przejedzie. Nie twierdzę, że jestem kierowcą idealnym, ale zwykle prowadzę bezpiecznie, ostrożnie, nie generując niebezpiecznych sytuacji, niestety przez zachowania takich osób bez wyobraźni jestem przez innych kierowców traktowana jak stereotypowa baba za kierownicą. I tylko to miałam na myśli. Wystarczy przejrzeć inne historie samochodowe. "o babach za kierownicą", "o blondynkach za kółkiem", "o staruszkach w polonezach". A w historii - jedna blondynka, jedna baba i jeden staruszek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Podpisuję się pod słowami thcl. Poza tym kierowcy z prawem jazdy, szczególnie kobiety, mają problemy z cofaniem się w wąskich miejscach, a co dopiero kursantka. Doświadczony kierowca powinien wykazać się zrozumieniem i na siebie wziąć trudniejszy manewr.

Odpowiedz
avatar inga
-1 1

Nie napisałam, że za nią było ciasno. Stała wzdłuż ulicy, w poprzek bramy, za sobą miała ok. 3 m szerokiego chodnika, wzdłuż którego biegnie trawnik, więc z miejsca w którym się zatrzymała wystarczyło pojechać prosto do tyłu 2 m. W promieniu 3 m od jej zderzaka nie było o co zahaczyć. Naprawdę, nie oczekiwałam od niej gimnastykowania się tuż przy murze ani parkowania na kopertę. Zamiast tego wykonała manewr wymagający skręcenia i wpasowania się między dwa auta mijane z odległości 5-15 cm. Nie wierzę, że to było prostsze! Chciałabym podkreślić jeszcze raz, że najprostszym manewrem było wyjechanie z bramy, kiedy miała taką możliwość. Wybrała najtrudniejszy i najbardziej ryzykowny. Gdzie tu logika? Jak to możliwe, że instruktorka decyduje się na taki manewr, wykonuje go razem z kursantką na trzy ręce a mimo to jej auto zahacza mocno o moje? Jak to świadczy o niej jako kierowcy i pedagogu?

Odpowiedz
avatar timo
-4 12

A mnie zastanawia, co ma Krajowy Rejestr Długów do ruchu na drodze i dlaczego on miałby dopuszczać lub nie dopuszczać to czy owo.

Odpowiedz
avatar inga
1 5

Ustawa Prawo o ruchu drogowym, Dz. U. z 2012 r. Nr 0, poz. 1137. Teraz lepiej? Czy historia stała się przez to zupełnie niezrozumiała?...

Odpowiedz
avatar timo
2 4

Wystarczyło użyć POPRAWNEGO skrótu, powszechnie przyjętego PORD lub PRD.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
9 13

Niepotrzebnie rozwleczone. "Kursantka patrząca tępo w przestrzeń", a z drugiej strony heros polskich ulic... Weteran kontra żółtodziób. Weteran oczywiście już z mlekiem matki wyssał umiejętności kierowcy, podczas gdy kursant w ogóle powinien zrezygnować z pomysłu, by nauczyć się jeździć. Pewnie, że niefajnie jak ludzie nie myślą na drogach, ale trochę pokory... Długość tekstu i ton wypowiedzi jakby nieadekwatny do wydarzenia. Wierzę, że masz za sobą lata i kilometry praktyki, ale oburzenie na sugestię, że mogłabyś to doświadczenie wykorzystać, wykazać mądrość kierującego, mówi raczej o rodzinie królewskiej na drogach, a nie mądrym kierowcy.

Odpowiedz
avatar inga
0 4

Oj, herosem się nie nazwałam! Chciałam wykorzystać doświadczenie, zachowałam się tak, jak setki razy wcześniej - umożliwiłam jej wyjazd z bramy i jasno sygnalizując swoje zamiary. Ale przede wszystkim - to nie konflikt: heros kontra żółtodziób! Po jednej stronie byłam ja, a po drugiej doświadczony, profesjonalny nauczyciel z uprawnieniami. Kursantka ma prawo się pomylić, nie umieć ruszyć, ale czy instruktor mając do wyboru a) kazać jej się cofnąć o dwa metry lub b) obetrzeć moje lusterko - powinien był doradzić to drugie rozwiązanie? Litości! Jeszcze kilka centymetrów i przerysowałaby mi bok! Czy to naprawdę było bardziej zgodne z przepisami niż skorzystanie z mojej uprzejmości, kiedy chciałam ją puścić? Za uwagi o rozwlekłym stylu dziękuję, skorzystam :)

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
0 0

W porządku, pieklisz się. Ale każde zdanie tego tekstu ma na celu wykpienie kursantki, natomiast sama wykreowałaś się na kierowcę zawodowego. Zupełnie to niepotrzebne i razi niesamowicie w oczy. Stąd raz jeszcze apel - nawet jeśli masz się za lepszego od drugiej strony sporu, nie okazuj tego, bo widać to u ciebie niesamowicie. Co do samej historii - piekielne, gdyż wielu młodych panikuje na drodze. Pomyśl, że dzięki temu może się czegoś nauczy i nie popełni błędu przy mniej doświadczonych. Co ciekawe, często widzę takie sytuacje w wykonaniu pojazdów bez "L" na dachu, więc to dziewczę (w którymś momencie określiłaś je nawet jako "genialne") ma przynajmniej szansę się nauczyć.

Odpowiedz
avatar sajrinka
-1 3

Moim zdaniem masz jak najbardziej prawo odczuwać tę sytuację jako piekielną. Kursantka kursantką, ale instruktorka powinna zareagować. A skoro nie mogła, to chociaż dać jakiś znak przepraszający, wyrażający trudność sytuacji, prośbę o pomoc. Drugą piekielnością są niektóre słowa w komentarzach tutaj. "Uważasz się za dobrego kierowcę? A fe! Zero skromności!" "Skoro taka dobra jesteś, to czemu TY nie zareagowałaś, nie ułatwiłaś, nie pomogłaś?" Oczywiście, WSZYSCY na drodze ZAWSZE myślą o tym, jak ułatwić - zwłaszcza eLkom - życie. Tylko nie Ty... ;)

Odpowiedz
Udostępnij