Serdecznie pozdrawiam osobników, którzy mieli radochę powybijać szyby w tramwaju. Dzięki wam…
Serdecznie pozdrawiam osobników, którzy mieli radochę powybijać szyby w tramwaju. Dzięki wam tak ja, jak i inni pasażerowie, musieli zasuwać z buta. Przez ciemny park.
@gahan_lindemann: Koledze chyba nie o to chodziło...sytuacja piekielna, ale konwencji "pozdrowień" jest już za dużo.
A nie wysłano Wam jakiegoś zastępczego tramwaju w takim układzie?
@WrednyPrawicowiec: wyobraź sobie, bo najwyraźniej nie posiadasz tej wiedzy, że tramwaj jedzie po szynach. W związku z tym nie może ominąć innego na tych szynach stojącego. A po takim incydencie zapewne stał, czekając na policję, komisję z MZK itd. I zapewne nie trwało to 5 minut. Dodaj do tego, że w wielu miastach linie są jednotorowe, szczególnie na peryferiach. To ten zastępczy tramwaj miał przefrunąć, czy jak?
@timo: Ojeeej, nie wiedziałam, że jedzie po szynach, naprawdę myślałam, że pofrunie w przestworza :)
Jedyne, czego nie mogę sobie wyobrazić to pozostawienia pasażerów, jak pisze Autorka, w nocy, w dodatku w miejscu oddalonym o kilka kilometrów od docelowego.
Wobec Twoich obiekcji zmieniam koncepcję z "tramwaju" na "zastępczy środek lokomocji", np. autobus - zdaje się, że tak się robi w razie awarii nie pozwalającej na dalszą jazdę.
@WrednyPrawicowiec - już lepiej ;) Aczkolwiek odnosząc się do komunikacji zastępczej: słowem-kluczem wydaje się tu być "awaria". Nie jestem specjalistą od prawa przewozowego, ale coś mi się rzeźbi, że obowiązek zapewnienia zastępczego środka transportu występuje tylko w przypadku wystąpienia przyczyn leżących po stronie przewoźnika. A tu był czynnik zewnętrzny obiektywnie niemożliwy do przewidzenia i wyeliminowania przy zachowaniu należytej staranności przewoźnika. Wydaje mi się też, że wpływ na taki obowiązek może mieć różnica pomiędzy biletem (czyli umową przewozu) na konkretną trasę (np. pociąg na trasie Warszawa - Katowice), a umową nie zawierającą określenia początku i końca trasy - czyli bilet komunikacji miejskiej. Tak mi się coś rzeźbi, ale jak już napisałem to nie jest moja specjalność, więc nie jestem pewien szczegółów. Jest jeszcze paru prawników na piekielnych, może ktoś lepiej ogarnia temat i się wypowie.
Pech w tej całej historii był taki, że po tych torach jeżdżą do mnie do domu dwa tramwaje ale gdy jeden zablokuje tory, to drugi ni chu chu nie przejedzie. I dlatego musiałam zasuwać z buta, bo nie mogłam się w nic przesiąść co by jechało obok mojego domu. I dlatego byłam taka zdenerwowana, bo to żadna przyjemność iść przez park po nocy, z plecakiem ciężkim jak cholera i dosyć drogim aparatem w środku. A to wszystko z powodu paru debili, którym brakło oleju we łbach.
Wiesz co znaczą pozdrowienia? Już ta ironia a zarazem szablon historii na Piekielnych mnie przytłacza...
OdpowiedzWiesz co znaczy zasuwanie w nocy przez park całkiem samej? I to kilka kilometrów do domu?
Odpowiedz@gahan_lindemann: Koledze chyba nie o to chodziło...sytuacja piekielna, ale konwencji "pozdrowień" jest już za dużo. A nie wysłano Wam jakiegoś zastępczego tramwaju w takim układzie?
Odpowiedz@WrednyPrawicowiec: wyobraź sobie, bo najwyraźniej nie posiadasz tej wiedzy, że tramwaj jedzie po szynach. W związku z tym nie może ominąć innego na tych szynach stojącego. A po takim incydencie zapewne stał, czekając na policję, komisję z MZK itd. I zapewne nie trwało to 5 minut. Dodaj do tego, że w wielu miastach linie są jednotorowe, szczególnie na peryferiach. To ten zastępczy tramwaj miał przefrunąć, czy jak?
Odpowiedz@timo: Ojeeej, nie wiedziałam, że jedzie po szynach, naprawdę myślałam, że pofrunie w przestworza :) Jedyne, czego nie mogę sobie wyobrazić to pozostawienia pasażerów, jak pisze Autorka, w nocy, w dodatku w miejscu oddalonym o kilka kilometrów od docelowego. Wobec Twoich obiekcji zmieniam koncepcję z "tramwaju" na "zastępczy środek lokomocji", np. autobus - zdaje się, że tak się robi w razie awarii nie pozwalającej na dalszą jazdę.
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/watch?v=IJ2kvZpJ_BU tyle mam do powiedzenia o Łodzi :)
Odpowiedz@WrednyPrawicowiec - już lepiej ;) Aczkolwiek odnosząc się do komunikacji zastępczej: słowem-kluczem wydaje się tu być "awaria". Nie jestem specjalistą od prawa przewozowego, ale coś mi się rzeźbi, że obowiązek zapewnienia zastępczego środka transportu występuje tylko w przypadku wystąpienia przyczyn leżących po stronie przewoźnika. A tu był czynnik zewnętrzny obiektywnie niemożliwy do przewidzenia i wyeliminowania przy zachowaniu należytej staranności przewoźnika. Wydaje mi się też, że wpływ na taki obowiązek może mieć różnica pomiędzy biletem (czyli umową przewozu) na konkretną trasę (np. pociąg na trasie Warszawa - Katowice), a umową nie zawierającą określenia początku i końca trasy - czyli bilet komunikacji miejskiej. Tak mi się coś rzeźbi, ale jak już napisałem to nie jest moja specjalność, więc nie jestem pewien szczegółów. Jest jeszcze paru prawników na piekielnych, może ktoś lepiej ogarnia temat i się wypowie.
OdpowiedzPech w tej całej historii był taki, że po tych torach jeżdżą do mnie do domu dwa tramwaje ale gdy jeden zablokuje tory, to drugi ni chu chu nie przejedzie. I dlatego musiałam zasuwać z buta, bo nie mogłam się w nic przesiąść co by jechało obok mojego domu. I dlatego byłam taka zdenerwowana, bo to żadna przyjemność iść przez park po nocy, z plecakiem ciężkim jak cholera i dosyć drogim aparatem w środku. A to wszystko z powodu paru debili, którym brakło oleju we łbach.
Odpowiedz