Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałam już kiedyś o piekielnym kandydacie na rozmowie kwalifikacyjnej. Niestety często zdarzało…

Pisałam już kiedyś o piekielnym kandydacie na rozmowie kwalifikacyjnej. Niestety często zdarzało się, że równie piekielna była firma, dla której prowadziłam takie rozmowy. Najgorszy był szef, który był przekonany, że pracownik (nawet potencjalny) powinien dziękować Bogu i wszystkim innym za samo zaproszenie na rozmowę. Poza tym powinien być dozgonnie wdzięczny za możliwość pracowania w tej firmie. Co lepsze, szef traktował tak tylko kandydatów, a do stałych pracowników odnosił się normalnie (przynajmniej przez większość czasu).

Był to drugi etap rekrutacji, czyli kandydaci wiedzieli już na czym stoją. Te rozmowy miał prowadzić głównie szef, a ja występowałam bardziej jako wsparcie duchowe.

Dwie godziny przed pierwszą rozmową szef zadzwonił, że jest tak chory, że nie przyjdzie do pracy i ja mam rozmawiać z tymi ludźmi. W praktyce wyglądało to tak, że powtarzałam to co już wiedzieli, bo niektórych rzeczy nie mogłam mówić (np. nie mówiłam o zarobkach, bo nie byłam do tego upoważniona), ewentualnie odpowiadałam na pytania kandydatów. Miałam też wszystkich ładnie przeprosić i zaprosić ich na dużo późniejszą godzinę, bo szef jednak zdecydował się przyjść do pracy. Sam pomysł ciągania ludzi dwa razy w ciągu dnia w to samo miejsce był niepoważny, ale zostawmy moje przemyślenia.

Po przyjściu szefa dowiedziałam się, że wcale nie miałam umawiać ich wszystkich na daną godzinę, bo on najpierw musi zapoznać się z kandydaturami. Obdzwoniłam wszystkich, przeprosiłam po raz kolejny. Wykazali zrozumienie i myślałam, że już będzie wszystko dobrze...

Ale kiedy ja dzwoniłam, szef łaskawie zapoznał się ze wszystkimi aplikacjami i kazał zadzwonić do wybranych przez siebie osób i zaprosić je na rozmowę na umówioną wcześniej godzinę. Dziwił się przy tym dlaczego ich wszystkich odwołałam. Na moje stwierdzenie, że przecież sam tak kazał, powiedział, że trzeba myśleć (ja jednak myślę, że trzeba było zainwestować w szklaną kulę).

Zadzwoniłam do wszystkich wybrańców i jeszcze raz przepraszając, zaprosiłam ich na rozmowę. Aż dziw bierze, że zdecydowali się przyjechać. Dodam, że na polecenie szefa zaznaczałam, że jeśli ktoś może być wcześniej, to niech przyjedzie, ale to nie jest warunek konieczny.

Przed wyznaczoną godziną szef doszedł do wniosku, że nie chce mu się czekać, bo myślał, że ludzie zjawią się wcześniej, ale widać nie zależy im na pracy, dlatego on idzie sobie do sklepu, a jak ktoś przyjdzie to ma czekać za karę.

Pięć minut po jego wyjściu przyszła pierwsza kandydatka. Już nie będę opisywała dalej tej szopki. W skrócie wyglądało to tak, że szef po powrocie ukrył się w biurze, twierdząc, że jeszcze go nie ma. Potem przeszedł się przed kandydatami, bo chciał ich obejrzeć i zobaczyć jak się zachowują, a potem znowu uciekł do biura i polecił mówić, że jeszcze go nie ma.

W końcu szef po długiej rekrutacji wybrał dwie osoby, z których jedna zrezygnowała z pracy pierwszego dnia, a druga popracowała cztery miesiące.

rekrutacja

by MalaMalinka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Naa
41 41

Pod "rządami" takiego szefa nie chciałabym pracować nawet w najlepszej firmie na świecie. Wróć! - firma, która takim osobnikom daje kierownicze stanowiska na pewno najlepsza nie jest. A jeśli dała przez pomyłkę, to bardzo szybko najlepsza być przestanie...

Odpowiedz
avatar jagodowa
24 24

Chamstwo

Odpowiedz
avatar narlix
5 5

Co to w ogóle za firma? Albo raczej jakiego typu było to stanowisko? Jak czytam o takich nadętych prostakach to mi się rzygać chce.

Odpowiedz
avatar MalaMalinka
2 2

Chodziło o doradcę klienta, czyli taki człowiek od wszystkiego i od niczego. :)

Odpowiedz
avatar bukimi
8 8

W ten sposób zapewnił sobie obecność jedynie najbardziej zdesperowanych kandydatów. Ci cenniejsi dali sobie spokój pewnie już po pierwszym telefonie...

Odpowiedz
avatar Negnar
7 7

Mam tylko pewność co do jednego, jeżeli kiedykolwiek taki "szef" będzie poszukiwał wysoko wykwalifikowanej osoby w jakiejś specjalistycznej dziedzinie, to nikogo sensownego w ten sposób nie zatrudni. Tak jak napisał/ała bukimi, Ci cenniejsi pewnie już sie nie pojawili.

Odpowiedz
Udostępnij