Zmiana pracy.
Mam kolegę Grześka, kumplujemy się od czasów technikum (elektronicznego). Gościu to taki typowy matematyk, wiecznie spóźniony, mocno zakręcony, ale ogólnie całkiem w porządku gość. Zawsze 6 na koniec z matmy, fizyki, chemii, zaliczone olimpiady, ale "przeciąganie za uszy" z polskiego czy niemieckiego.
Niedawno się spotkaliśmy powspominać stare dobre czasy, wysuszyć jakieś piwko, no i przy okazji opowiedział jak zmieniał pracę.
Pracował wtedy w jednej z sieci komórkowej jako programista. Zarabiał nieźle, pracę lubił, ale stwierdził, że spróbuje poszukać czegoś nowego.
Ponieważ przy jego umiejętnościach to praca szuka jego, a nie on pracy, jego znajomy z innej korporacji (powiedzmy X) stwierdził, że przydał by się w zespole. Wszystko pięknie, ale rekrutacja jest organizowana zawsze przez zewnętrzną firmę, takie procedury, nieważne, że ktoś z wewnątrz za niego ręczy, ma papiery na swoje umiejętności, nie ma przebacz, ogłoszenie, rekrutacja, konkurs "który wygrywa najlepszy".
Papiery złożone, dzwoni pani, żeby umówić się na rozmowę, Grzesiek jedzie do Bardzo Znanej Firmy, biurowiec, marmury, fontanny, recepcjonista, ochrona, przepustki, karty dostępu, szklana winda, no lux malina, widać, że firma solidna.
Rozmowa przeprowadzana jest przez dziewczynę (może studentkę, może tuż po magisterce), która ogląda jego papiery, certyfikaty, świadectwa ukończenia różnych kursów, szkoleń. Niestety dziewczyna nie odróżnia SQL od SLD, nie ma najbledszego pojęcia o tym co jest w CV, ale i tak sprawdzi jego predyspozycje do wykonywania zawodu...
Dziewczyna zaczęła go wypytywać o różne dziwne rzeczy, zupełnie od czapy jak stwierdził zainteresowany, a najbardziej zaskakującym pytaniem było "jak się robi m&m-sy, że mają taką równą i gładką polewę??". Padło też kilka pytań o jego umiejętności i pani zażyczyła sobie wyjaśnienia jakiegoś pojęcia typu 'co to właściwie jest to sql? c++? asembler?' Grzesiek może niezbyt grzecznie odpowiedział, że sądząc po jej wcześniejszych pytaniach nie ma sensu, żeby w 10 minut wytłumaczył jej coś, czego on uczył się kilka lat. Rozmowa zakończona, papiery złożone, oczekiwanie na telefon.
Dzwoni kolega z X z pytaniem czy Grzesiek nie złożył papierów, bo zatrudniono jakiegoś człowieka, który nie nadaje się na to miejsce i znów będą szukali kogoś, jak skończy się nowemu okres próbny. Kumpel zdziwiony, telefon, w końcu z firmy X zadzwoniono do firmy od rekrutacji z pytaniem, czy dostarczono im dokumenty wszystkich kandydatów. Okazało, się, że firma dokonała selekcji i wysłała tylko "najlepiej pasujące" oferty. Okazało się, że papiery Grześka się znalazły, ale nie spełnia on wymagań, bo:
- ma zaburzone kontakty interpersonalne, ??
- nie jest kreatywny, ??
- nie podchodzi twórczo do powierzonych mu zadań!
Taka była opinia osoby dokonującej rekrutacji.
Dziś Grzesiek pracuje w firmie X, firma X zrezygnowała z usług firmy rekrutującej pracowników, a wszystkim poszukującym pracy radzę poszukać gdzieś jak się robi m&m-sy, bo w pracy informatyka wiadomo, że bez takiej wiedzy nie da się napisać "kreatywnie" programu...
rekrutajzing po polsku
Nie istnieje coś takiego jak "kreatywność", "kontakty interpersonalne" i inne bzdety. Robotę albo się umie albo się nie umie, jakoś przez wieki przyjmowano ludzi do pracy i nikt nikogo nie pytał "czy twórczo podchodzi do powierzonych mu zadań". Są to cechy wymyślone po to, żeby mieli co robić HR- owcy (kolejny niepotrzebny dział stworzony po to by humaniści robotę mieli). Dobry pracownik ma znać się na fachu, robić co mu każą i szefowi nie podpaść. Reszta to jest pic na wodę.
OdpowiedzNo oczywiscie, bo wcale nie potrzeba 'kontaktow interpersonalnych' (umiejetnosci z tym zwiazanych) zeby efektywnie pracowac w zespole. Gratuluje podejscia. Naprawde dogadasz sie z KAZDA osoba? Kazdy z kim pracujesz ma TAKIE SAMO podejscie do pracy?
Odpowiedz@ anonimek właśnie że akurat to łatwiej się dogadać z gburem który zrobi co ma zrobić niż z "supermega popularnym i kontaktowym kolesiem" który zamiast pracować to "Yolo ale była impreza pokaże wam fotki... weź zrób to za mnie bo mam kaca i mnie łeb napier..."
OdpowiedzDrill nie do końca się z tobą zgadzam. HR jest działem, który powinien w każdej firmie istnieć i jest potrzebny, problem w tym, że w Polsce HR jest na żałosnym poziomie. A w sumie nie jest na żadnym poziomie, tylko puka w dno od dołu. Oprócz tego w firmach np. informatycznych rekrutacją powinien zajmować się informatyk, co najwyżej w konsultacji z kimś z HR, bo tak na prawde po ch.uj informatykowi dobre kontakty interpersonalne? Z drugiej strony w swojej karierze (nie jestem informatykiem, ale tez inzynierem) spotykalem się z osobami, które co prawda znały się na swoim fachu, ale nie miały pojęcia o prowadzeniu rozmów kwalifikacyjnych, czy motywowaniu pracowników do pracy (w sposób inny niż kasa). Stąd dział HR bywa również przydatny.
OdpowiedzJa wiem jak się robi :> Wrzuca się do takiej betoniarki, dodaje się barwników i miesza aż cukierki się staną gładkie. Kurde, jeden odcinek "Galileo" i byłbym programistą!
OdpowiedzJedni wolą robić/projektować to co pokazują w telewizji... niż marnować życie na jej oglądanie.
OdpowiedzOsobiście uważam że telewizja nadaję głównie syf, ale programy typu "Galileo" to jeden z niewielu ciekawych punktów stale nadawanych w TV.
OdpowiedzA jak sie potem drukuje to "m" ma nich? :D
OdpowiedzPytajnik: http://www.madehow.com/Volume-3/M-M-Candy.html
OdpowiedzMrSpook że jesteś psychopatą???
OdpowiedzW przeszłości fanem TV wielkim nie byłam (ba, w rodzinnym domu do dzisiaj telewizora nie ma!), natomiast obecne stacje kablowe w USA robią naprawdę coraz lepsze seriale - inteligentne, z pomysłem i dobrym wykonaniem; więc można znaleźć dobrą rozrywkę w TV :)
OdpowiedzRozumiem rozżalenie, w sumie to popieram też opinię, że hr-owcy to po prostu tworzenie w firmie niepotrzebnego często działu ot tak, tylko kilka uwag, bo nie zawsze tak jest... Są stanowiska na które oprócz tego, że musisz umieć swoją robote wykonać, musisz jeszcze ją umieć sprzedać szefowi i współpracownikom. Ba, są firmy, które żądają żeby ich pracownicy umieli pracować w określony sposób. Pytania o polewkę do m&m-sów może wydawać się bezsensowne, ale wbrew pozorom nie chodzi tu o to, żeby faktycznie wiedzieć, ale żeby na poczekaniu coś wymyśleć. Chodzi o działanie w sytuacji stresowej w której nawet nie miałeś pojęcia że tak durna może Cię spotkać. Tak jak to, że dziewcze prawdopodobnie dobrze wiedziało co to jest c++ sql i cała reszta, ale sprawdzała czy w kandydacie jest dość chęci i koleżeństwa żeby wyjaśnić to np. komuś z innego działu z kim będzie musiał współpracować... Kilka lat temu na rozmowie mój kolega usłyszał pytanie: jesteś truskawką, wrzucili cię do miksera, co robisz? Firma rekrutująca ciągle jest jedną z największych i najskuteczniejszych w Polsce. Pewnie zosanę za to zlinczowana, ale mimo, że może się to wydawać bez sensu często działa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2013 o 19:20
@Nastia: "Jesteś truskawką, wrzucili cię do miksera, co robisz?" To bardzo podchwytliwe pytanie! Prawidłowa odpowiedź to "nic nie robię, truskawki z zasady niewiele robią." lub, dla ludzi chcących wykazać inicjatywę, "A czy jestem owocem Jogobelli?"
OdpowiedzSecuritySoldier: Pytam się czy będę daniem głównym, przystawką czy przekąską.
OdpowiedzSkoro dziewczę mu dało zagadkę i "prawdopodobnie wiedziało" co to sql i c++ to dlaczego dali firmie kolesia, który się kompletnie nie sprawdził i tylko czekali aż mu się próbny skończy.
Odpowiedz@Nastia: > Pytania o polewkę do m&m-sów może wydawać się bezsensowne, ale wbrew pozorom nie chodzi tu o to, żeby faktycznie wiedzieć, ale żeby na poczekaniu coś wymyśleć. Czemu "wbrew pozorom"? To akurat widać z daleka. Ale to bez znaczenia, bo i tak po takim pytaniu niespecjalnie się da ocenić, czy człowiek sobie poradzi na gruncie technicznym z niespodziewanymi problemami. > Tak jak to, że dziewcze prawdopodobnie dobrze wiedziało co to jest c++ sql i cała reszta, ale sprawdzała czy w kandydacie jest dość chęci i koleżeństwa żeby wyjaśnić to Bardzo wątpliwe. Technicznemu dość łatwo ocenić, czy rozmówca rozumie odpowiedź z jego dziedziny.
OdpowiedzNa pytanie o truskawce udzieliłbym odpowiedzi... rozpie... mikser... Jakie wnioski wyciągnie wtedy żółtodziób po psychologi?
Odpowiedz"Jesteś truskawką, wrzucili cię do miksera, co robisz?" Odstawiam narkotyki i idę na odwyk.
OdpowiedzPytanie z rekrutacji NSN: "Co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że twoja siorka opier**** kiełbachy kosmitom?" Prawidłowa odpowiedź to: "Jeśli się kochają, to ch**." Przy czym to nie miało nic wspólnego z HR, a raczej z chwilową fazą konkretnego zespołu na Kapitana Bombę :P
OdpowiedzO tym wrzuceniu do miskera to ja słyszałam tylko raz, w filmie "Internship" (właśnie wyszedł na DVD, zabawna komedia!), a pytanie zadane było przez rekrutantów Google'a. I wciąż jestem ciekawa, jaka powinna być prawidłowa odpowiedz!
Odpowiedz"Jesteś truskawką, wrzucili cię do miksera, co robisz?" "biorę deskę i surfuje"
Odpowiedz"Pracował wtedy w jednej z sieci komórkowej jako programista. Zarabia nieźle, pracę lubi, ale stwierdził, że spróbuje poszukać czegoś nowego" - kiedyś pracował, teraz zarabia i lubi, ale już wcześniej stwierdził, że później poszuka? ;)
OdpowiedzCzytałam kiedyś o takich głupich metodach rekrutacyjnych. Np. celowe stresowanie kandydata, pokrzykiwanie na niego, wykpiwanie itp. Albo w środku normalnej rozmowy zadawanie pytania typu "co pani myśli o zamordowaniu JFK?". Że już nie wspomnę o moim ulubionym pytaniu (które raz nawet usłyszałam) "jeśli byłaby pani zwierzęciem, to jakim?". Może i to ma jakiś sens ale w bardzo niewielu przypadkach. Nie sądzę, żeby dobrego programistę czy inżyniera można było poznać po tym, jak odpowie na takie pytania.
OdpowiedzW przypadku zawodu technicznego, bez kontaktu z ludźmi, faktycznie nie ma (wspomniani inżynier, programista). Ale już na stanowiskach kierowniczych często ma, zwłaszcza kiedy nie zgadza Ci się bilans roczny, a nie możesz pozwolić żeby obcięli Ci ilość pracowników, bo przy braku jednego z nich dział już będzie miał problemy... To jest narzędzie, często urzywane bez sensu niestety, a potem człowiek nie jest wcale pewien czy w ogóle chciałby w takiej firmie pracować...
OdpowiedzNo o to mi właśnie chodziło.
OdpowiedzW przypadku zawodu technicznego, bez kontaktu z ludźmi, faktycznie nie ma (wspomniani inżynier, programista). Ale już na stanowiskach kierowniczych często ma, zwłaszcza kiedy nie zgadza Ci się bilans roczny, a nie możesz pozwolić żeby obcięli Ci ilość pracowników, bo przy braku jednego z nich dział już będzie miał problemy... To jest narzędzie, często używane bez sensu niestety, a potem człowiek nie jest wcale pewien czy w ogóle chciałby w takiej firmie pracować...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2013 o 19:33
Inni otrzymali swoje gromy, napiszę podobnie, ciekawe czy też zbiorę :-) Tego rodzaju techniki rekrutacyjne nie są w IT niczym nowym. Mimo, że może się wydawać (szczególnie mniej doświadczonym specjalistom), że nie ma to absolutnie nic wspólnego z właściwą pracą jest zupełnie odwrotnie. W praktyce wytwarzanie oprogramowania polega na poruszaniu się w dużych obszarach niepewności. Dlatego też idealny kandydat czyta w myślach, zna się na świetnie dziedzinie w której pracuje (przejście z dziedziny na dziedzinę zajmuje dosyć długo a wytwarzanie oprogramowania dla banku różni się od oprogramowania dla przemysłu), świetnie się komunikuje, rozwiązuje abstrakcyjne problemy w mgnieniu oka i potrafi w razie potrzeby porozumieć się z klientem który o IT wie tyle samo co przeciętny ziemniak o zimnej fuzji. Tylko jak te idealne cechy sprawdzić? Z takich "dziwnych" pytań można wyciągnąć multum informacji. Ogólnie w mojej karierze (używając tego rodzaju pytań podczas rozmów) nie przyjąłem nigdy człowieka, który się zniechęcał do takich pytań - jeśli człowiek w czasie rekrutacji obrusza się lub rezygnuje z próby rozwiązania trudnego dla niego problemu, to nie świadczy o nim najlepiej. Dodatkowo preferuję ludzi z poczuciem humoru od roszczeniowych sztywniaków. W samym IT zaś takie abstrakcyjne pytania pokazują zdolność analitycznego myślenia, umiejętność szacowania, znajdywania nieszablonowych rozwiązań i myślenia poza przyjętym schematem (ah, ilu programistów mi w twarzy wykrzykiwało, że są artystami i nie poddadzą się korporacyjnej musztrze). Ale czy trzeba się na to godzić? Nic nie trzeba. Jeśli komuś się nie podoba, może szukać miejsc, w których tak się nie robi a atmosfera jest śmiertelnie poważna. Co nie zmienia faktu, że w wielu miejscach się tak dzieje. Nawiasem mówiąc legendarne w IT są (były?) procesy rekrutacyjne firmy Google gdzie podobno odbywały się ekscesy warte samego Davida Lyncha.
Odpowiedz@un_homme: > Mimo, że może się wydawać (szczególnie mniej doświadczonym specjalistom), że nie ma to absolutnie nic wspólnego z właściwą pracą jest zupełnie odwrotnie. Osobom nietechnicznym (szczególnie takim z zacięciem do szarlata^Wpsychologii) może się wydawać, że te techniki mówią cokolwiek o kompetencjach inżyniera, ale tak nie jest. Pomysłowość inżyniera się sprawdza dając mu zadanie inżynierskie, którego rozwiązanie potem sprawdza inny inżynier. Inna metoda nie ma sensu i jest jedynie HR-owym voodoo. > Dlatego też idealny kandydat [...] zna się na świetnie dziedzinie w której pracuje [...] rozwiązuje abstrakcyjne problemy w mgnieniu oka i potrafi w razie potrzeby porozumieć się z klientem który o IT wie tyle samo co przeciętny ziemniak o zimnej fuzji. Programista nie rozmawia z klientem o jego wymaganiach. Od tego są analityk i kierownik projektu. Jeśli dzieje się inaczej, to programista ma pełne prawo nie chcieć w takiej firmie pracować, bo to pewnie nie jedyne nieprawidłowości w organizacji.
OdpowiedzNiestety Twoja wypowiedź wskazuje na małe doświadczenie. Forma o jakiej wspominasz istnieje tylko w strukturze macierzowej, która jest stosowana przy dużych i "starych" korporacjach. W takim wypadku na ogół stosuje się przepływy wodospadowe i faktycznie jest tak jak mówisz, zgodne z tym co napisałem - istnieją firmy gdzie można iść pracować poważnie i nikt o głupoty pytać nikogo nie będzie. Zaś problemy analityczne przed programistami pojawiają się na porządku dziennym. Programista kiedy napotyka na założenie musi wiedzieć jak do niego podejść. Czy utworzyć serię adapterów pod strategię? Czy rozwikłać obiekt boga? Jaki wzorzec rozproszenia wykorzystać? Przy czym to NIE JEST programista za 4.000 PLN brutto. Na ogół wynagrodzenia w tego rodzaju firmach przebijają 14.000 brutto na terenie Polski (najlepsi specjaliści jakich znam wyciągają trochę powyżej 20k PLN). Ale od nich nigdy nie słyszałem marudzenia na dziwne procesy rekrutacyjne - co więcej - czasami rozwiązujemy je wspólnie - bo jest to pewna forma rozrywki. Jako lekturę uzupełniająca (jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o procesach tworzenia oprogramowania w różnych organizacjach i potrzebnych umiejętnościach programisty) polecam: - słynny "Marsz ku klęsce" Yourdona, który pokazuje wpływ organizacji macierzowych na procesy wytwórcze IT (dlaczego analityk jest be) - przeczytanie argumentów w dyskusji czy programowanie jest rzemiosłem czy sztuką (jakie korzyści są z kreatywności programisty) - prześledzenie przyczyn Kryzysu Oprogramowania trwającego od lat 50 XX w. (czy Inżynieria Oprogramowania to faktycznie inżynieria) P.S. Jako ciekawostka - większość znanych mi rodzimych wytwórców oprogramowania stosuje właśnie w strukturach macierzowych - przy czym jeśli chodzi o technologie wytwórstwa jesteśmy opóźnieni o ok. 10 lat względem lidera - Stanów Zjednoczonych
Odpowiedz> Niestety Twoja wypowiedź wskazuje na małe doświadczenie. Nie zgadłeś, misiu. Może i nie jest _ogromne_, ale nie jestem świeżo upieczonym absolwentem. Mam "ciutkę" więcej niż czteroletni staż. > Forma o jakiej wspominasz istnieje tylko w strukturze macierzowej, Nieprawda. Organizacja z szefem projektu i analitykiem wcale nie jest specyficzna dla struktury macierzowej, ale żeby to wiedzieć trzeba było najpierw trochę świata zobaczyć. Poza tym kierownictwo projektu to nie tylko ludzie dostający pensję za wypełnianie tabelek w Excelu. To ludzie, którzy są (powinni być) tarczą przed zewnętrznymi działami i klientem. Widziałem te tarcze niesprawne i źle się to kończyło. Wtedy klient podejmował decyzje architektoniczne, jak na przykład użycie między procesami pamięci współdzielonej, bo szybka, ale bez semaforów, bo są wolne. Chłopaki odwalili kawał rewelacyjnej roboty doprowadzając produkt, mimo tak dużego błędu projektowego, do jakiej-takiej równowagi. > W takim wypadku na ogół stosuje się przepływy wodospadowe To mało widziałeś w swoim życiu. Duże korporacje również stosują podejście agile. > [...] Ale od nich nigdy nie słyszałem marudzenia na dziwne procesy rekrutacyjne - co więcej - czasami rozwiązujemy je wspólnie - bo jest to pewna forma rozrywki. Podpowiem ci: tu treścią zarzutu nie jest wystąpienie pytania o M&M'S. Treścią jest odrzucenie kandydata bez jakiejkolwiek oceny technicznej, li tylko na podstawie psychologicznych zabobonów i voodoo. Po reakcji bohatera historii widać, że w rozmowie kwalifikacyjnej brała udział tylko (technicznie niekompetentna) kobieta z HR. A jeśli chodzi o umiejętności programisty, zapytaj kiedyś znajomych do czego oni się zatrudniali: do programowania czy do rozmawiania z klientem? Możesz być zaskoczony odpowiedziami. I stawiam na to, że ci, którzy zarabiają 14k+, zarabiają tyle nie za samą "dobrość" w programowaniu, ale za to, że skupiają w jednej osobie tę "dobrość" z umiejętnościami wyekstrahowania z nietechnicznych ludzi informacji potrzebnej zespołowi.
Odpowiedz> Nie zgadłeś, misiu. Może i nie jest _ogromne_, ale nie jestem świeżo upieczonym absolwentem. Mam "ciutkę" więcej niż czteroletni staż. Czy licytowanie się na staże ma sens? No i tak od razu 'misiu' - bez kwiatów? ;-) Z całą Twoją wypowiedzią zgadzam się. Nie jest tak, że takich firm nie ma, lub że w korporacjach nie stosuje się Agile'a (acz z doświadczenia Agile te są różne, od "czystych" po wodospady, które bardzo chcą być nazwane zwinnymi). Ale też nie staram się zaklinać rzeczywistości - że takie rekrutacje nie funkcjonują, że są do niczego itd. Są, funkcjonują i można z nich wyciągnąć mnóstwo informacji. Nie ma w tym nic piekielnego. Można albo się zaadaptować albo od tego uciekać. > I stawiam na to, że ci, którzy zarabiają 14k+, zarabiają tyle nie za samą "dobrość" w programowaniu, ale za to, że skupiają w jednej osobie tę "dobrość" z umiejętnościami wyekstrahowania z nietechnicznych ludzi informacji potrzebnej zespołowi. Nie wiem co postawiłeś, ale gratuluje - wygrałeś! I właśnie takich ludzi się szuka. Przy czym tajemnym hasłem rekrutacyjnym jest właśnie "programista". Bo "specjalista od wszystkiego" brzmi kiepsko, "analityk" nie pokrywa się z głównym zastosowaniem (czyli klepaniem kodu), "projektant" to już w ogóle inna bajka. Chociaż co fakt to fakt, ponieważ sam kadrowcem nie jestem (a od wielu lat już pracy szukać nie musiałem) być może istnieje teraz tajemnicze hasło na zatrudnianie takich ludzi. Jeśli tak - z chęcią je poznam i będę rekomendował. Temat jest głęboki i moim zdaniem ciekawy - jeśli chcesz z radością podyskutuje bardziej na ten temat, przy czym nie na forum publicznym (jestem zobowiązany formalnie do dyskrecji w pewnych sprawach), dlatego zapraszam na PM. Zademonstruję też jak za pomocą szarlatańskiej psychologii zaklasyfikować inżyniera w mniej niż 30 sekund :-)
Odpowiedz> Czy licytowanie się na staże ma sens? Może źle przeczytałem, że zarzucasz mi brak doświadczenia? "Twoja wypowiedź wskazuje na małe doświadczenie." Nie, wszystko się zgadza. Ty pierwszy wyskoczyłeś z tym tematem. >> ci, którzy zarabiają 14k+, zarabiają tyle nie za samą "dobrość" w programowaniu, ale za to, że skupiają w jednej osobie tę "dobrość" z umiejętnościami wyekstrahowania z nietechnicznych ludzi informacji potrzebnej zespołowi. > Nie wiem co postawiłeś, ale gratuluje - wygrałeś! I właśnie takich ludzi się szuka. Oczywiście że się szuka, bo takich jest bardzo, bardzo mało na rynku. Dobrzy programiści są dobrem rzadkim, a dobrzy programiści lubiący pracę z ludźmi są jeszcze rzadszym. I zgadnij co? Nie oczekuje się po zespole, żeby był złożony z samych takich rarytasów, bo się ma ich zawsze za mało. Poza tym najlepsi programiści często nie są dobrzy w rozmowach z klientem, a ci dobrzy w rozmowach zwykle są programistami ledwie całkiem niezłymi.
Odpowiedz> Nie, wszystko się zgadza. Ty pierwszy wyskoczyłeś z tym tematem. Doświadczenie nie wiąże się ze stażem. Możesz pracować w jednej firmie przez 20 lat i mieć małe doświadczenie rynkowe lub świadczyć usługi B2B i pracować przez 20 lat z 500 różnymi firmami. Staż ten sam, doświadczenie różne. Wracam do meritum - twierdzisz, że takie zachowania jak przedstawione w historii są ewenementem, zaś ja twierdzę, że nie są, ponieważ: - Największe firmy znane są z takich procesów (Google, Coca Cola, Amazon, Netflix, a sam nadzorowałem takie rozmowy już kilka lat temu w polskich bankach) - Zagadki rekrutacyjne są znane w środowiskach HR - Jest multum książek na ten temat - Mam osobiste doświadczenie, że jest inaczej Twierdząc, że tego nie ma lub jest ewenementem pokazujesz, że nie masz z tym doświadczenia i to wskazałem. Nie twierdzę przy tym, że masz mały staż a nawet nie stosuje tego w formie pejoratywnej (chociaż odnoszę wrażenie, że tak to odebrałeś - jeśli tak, to przepraszam) I wracając do historii: Grzesiek pojechał do Bardzo Znanej Firmy. Bardzo Znane Firmy mają bardzo dużo CV i korzystają z nietuzinkowych metod odsiewu bo mogą sobie pozwolić na tworzenie bardzo silnych zespołów (właśnie poprzez odsiew). Odnoszę wrażenie, że chcesz się przepychać czy to jest dobre, czy to jest złe. Tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia, bo jest to gierka rekrutacyjna w którą czasami trzeba (lub się chce grać). Więc jeśli dla danej firmy ktoś nie chce grać w gierkę lub jest w niej słaby - te miejsce zajmie ktoś inny i nikt nawet się nie zaduma nad losem przegranego. Ostatnio spotkałem się z pytaniem pt. "Czy wynagrodzenie 100 złotych płatne co 5 dni by Pana/Panią satysfakcjonowało?" (kwota inna, ale okrągła). I nagle się okazało że co 3 kandydat odpadł, bo nie był w stanie (co prawda w warunkach stresu) tego policzyć...
Odpowiedz> twierdzisz, że takie zachowania jak przedstawione w historii są ewenementem Nie. Twierdzę, że są niedorzeczne (przynajmniej w odniesieniu do inżynierów), a nie że są niespotykane. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ludzie i organizacje notorycznie się zachowują nieracjonalnie. > Odnoszę wrażenie, że chcesz się przepychać czy to jest dobre, czy to jest złe. Tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia W trakcie rekrutacji -- oczywiście że bez znaczenia. To firma decyduje jak będzie wyglądać rekrutacja, kandydat nie ma na to żadnego bezpośredniego wpływu. Co nie znaczy, że nie powinienem tego komentować.
OdpowiedzWiesz, że kwesta m&msów była poruszana w jakimś artykule pt. Jakie najdziwniejsze pytania na rozmowie kwalifikacyjnej możesz otrzymać? I bodajże było to pytanie na rozmowie w google. A odpowiedź właściwa brzmiała, że wstrzeliwuje się je niejako w strumień czekolady. A odpowiedzieć można było COKOLWIEk, byle mówić :P
Odpowiedz@SecuritySoldier, ja słysząc od niego to pytanie, zdurniałam tak, że odpowiedziałam tonem pytającym: mus truskawkowy? :D @Slawcio99, pewnie dla tego, że (jak napisałam w odpowiedzi na komentarz GythyOgg) jest to narzędzie i moim zdaniem zostało źle zastosowane. W mocno technicznych zawodach nie bardzo jest miejsce na psychologiczne chwyty. Co wcale nie znaczy że w ogóle nigdy nie działa. Jeszcze inna sprawa że to firma szukająca pracownika zleca takie zadanie firmie rekrutacyjnej, wcale nie patrząc czy potrzebnie, tu raczej nie. Z tego co wiem, w firmach zajmujących się rekrutacją (dużych i poważnych) rekrutujący przed rozmowami przygotowuje się do nich. Ma za zadanie wiedzieć o co pyta, żeby mógł/mogła ocenić odpowiedź. Nie wiem czy ta konkretna pani to zrobiła, dlatego też napisałam pawdopodobnie i podałam jeden z powodów udawania głupiej... @peeYie4o, technicznemu łatwo ocenić czy ktoś go rozumie, chm, nie raz wyszłam ze sklepu bo ktoś próbował mi wcisnąć techniczny bełkot będąc pewnym że nie rozumiem... Co do oceny po dziwnych pytaniach, po jednym na pewno nie, ale jest ich zazwyczaj cała seria i zawsze mi się wydawało że nie mają one powiedzieć czy ktoś faktycznie poradzi sobie z rozwiązaniem niespodziewanego problemu (bo i jak?), tylko czy się w ogóle spróbuje z nim zmierzyć.
Odpowiedz> nie raz wyszłam ze sklepu bo ktoś próbował mi wcisnąć techniczny bełkot będąc pewnym że nie rozumiem... Jedną rzeczą jest oceniać, czy rozmówca rozumie odpowiedź, a zupełnie inną próbować mu nazmyślać bzdur. I kto ci nakłamał, że sprzedawcy sami są techniczni? Zwykle nie są. To nie jest tak, że w sklepie z artykułami komputerowymi pracują programiści, a w obuwniczym -- szewcy.
OdpowiedzJeśli w jakimkolwiek sklepie z artykułami komputerowymi pracuje jako sprzedawca jakikolwiek programista to prawdopodobnie - delikatnie mówiąc - programistą jest tylko z nazwy. Czepiam się, ale to był fail, proszę pana.
OdpowiedzJestem chyba damska wersja Grzeska - w ciagu ostatniego pol roku bylam na okolo 20 podobnych rozmowach. Pracodawcy narzekaja, ze uczelnie sa przepelnione wiedza teoretyczna, a na rozmowie o prace dostajesz test z ... wiedzy teoretycznej. I to pomimo tego ze masz juz doswiadczenie w zawodzie. Logika godna karnego kutasa wielkosci polwyspu helskiego.
OdpowiedzZgoda, jego papiery i tak powinni przesłać, ale ludzie, naprawdę oburzacie się o pytanie o m&msy? Mając dwójkę ludzi o identycznych, albo bardzo podobnych doświadczeniach i umiejętnościach kogo zatrudnicie? Gościa, który na pytanie z jajem odpowiada z jajem, czy takiego, który się usztywnia i wychodzi?
OdpowiedzA ty co robisz, gdy wiesz jak dużo jesteś warta i zarazem możesz przebierać w ofertach, a tu na rozmowie nie ma ani jednej osoby, która ma kompetencje żeby cię ocenić? W takiej sytuacji się wstaje i wychodzi, a nie traci czas, bo inna oferta będzie lepsza. Jeśli firmy nie było stać na ściągnięcie na rozmowę kogoś technicznego, to bardzo źle świadczy o firmie. Przy rekrutacji bezpośredniej oznacza to, że nie mają nikogo sensownego, więc kandydat musiałby się użerać z idiotami w swoim zespole (tu sytuacja była inna, bo kto inny prowadził rozmowę niż miał zatrudniać).
OdpowiedzW swoim komentarzu bardziej niż do historii piję do komentujących, których oburza nie to, że na rozmowie nie było nikogo technicznego, tylko to, że padały pytania z zakresu kreatywności:)
OdpowiedzTylko te pytania na temat kreatywności były z d...y wzięte za przeproszeniem. O coś takiego można pytać np. w branży reklamowej, gdzie nowatorskie pomysły są bardzo mile widziane, ale w branży technicznej kreatywność musi być oparta na fachowej wiedzy, a rekrutująca takiej wiedzy nie posiadała. Miała jedynie głowę zapchaną jakimiś rzeczami, które może przerabiała na studiach, ale nie miała pojęcia, jak wykorzystać je w praktyce. Swoją drogą polityka firmy też pozostawiała wiele do życzenia. Do rekrutacji pracowników wynajęli firmę zewnętrzną i zapłacili jej za to sporą kasę, a nie było tam kogoś mającego kompetencje do przeprowadzania rekrutacji w tej branży. Świetna recepta na wyrzucanie pieniędzy w błoto.
OdpowiedzSzablonowe pytania, szablonowe odpowiedzi... niestety nie wysilają się nawet, by odpowiedź kandydata dopasować do znalezionej w szablonie. Tak to każdy potrafi rekrutować.
OdpowiedzAle to z ememensami to na serio?!? Bo nie wiem czy to sarkazm czy mam wyjąć pistolet i przestrzelić sobie czaszkę...
OdpowiedzDla mnie te wszystkie działy HR to są tak samo potrzebne jak Urzędy Pracy. Siedzą tam panienki, które nie mają pojęcia o niczym i zadają pytania w stylu dlaczego m&ms są gładkie. Ja kiedyś dostałem telefon od takiego biura pośrednictwa pracy, Pani bardzo miła chciała mnie zaprosić na rozmowę, ale jak spytałem o moje stanowisko pracy, to ona NIC nie wiedziała, zielona była strasznie. Dlatego ja wolę rozmowy rekrutacyjne z bezpośrednim przełożonym, z którym można konkretnie pogadać i on wie czy dany kandydat się nadaje czy nie.
Odpowiedzbrzmi jak prokom/asseco z gdyni
Odpowiedzzawsze byłam zdania że rekrutować powinien przede wszystkim przyszły przełożony takiego delikwenta. nie dość że będąc w temacie lepiej oceni przydatność do pracy, to zdecydowanie lepiej będzie w stanie ocenić czy kandydat będzie pasował do zespołu. bo przecież pracuje się z ludźmi, prawda? a swoją drogą to zabawne nawet, bo aktualną pracę dostałam po rozmowie na której otwarcie przyznałam że kompletnie się nie znam na branży w której działa firma i że nawet nigdy się tematem nie interesowałam ;)
OdpowiedzCóż, nie wiem czy wiesz ale do Google trzeba odpowiedzieć na kilka równie dziwnych pytań (np.: o ratowaniu więźniów) gdzie trzeba wykazać się sporą wiedzą o Algorytmach. Być może to o m&m-sach pani podpatrzyła z jakiejś strony z zadaniami i nie do końca rozumiejąc przeinaczyła je na swój móżdżek ^^ ?
Odpowiedz