Skojarzenie po
http://piekielni.pl/55182, czyli nowa wersja metody "na wnuczka".
Otóż babcia koleżanki - nazwijmy ją Z(ofią), dostała telefon, w którym "wnuczka" prosiła o pieniądze - 10 tys złotych. Umówiła się na termin, w którym "koleżanka" przyjdzie po pieniądze, bo "wnuczka" nie może.
Coś ją tknęło, do wnuczki zadzwoniła jeszcze raz - wyjaśniła nieporozumienie, zgłosiła na policję, policjanci podeszli profesjonalnie, poszli nawet do domu staruszki w umówiony dzień - czekali, czekali i nic.
Po kilku dniach pani Zofia odbiera taki mniej więcej telefon"
P(olicjant)- Dzień dobry, tu Adam Kowalski, podporucznik z Komendy Głównej Policji w Piekiełku. Postanowiliśmy przeprowadzić akcję mającą na celu schwytanie złodziejki na gorącym uczynku. Proszę się z nią umówić, w tym i tym miejscu, i przekazać jej kopertę z pieniędzmi, my będziemy już na miejscu, po cywilnemu, wmieszani w tłum i złapiemy ją podczas popełniania przestępstwa.
Z- Ale skąd ma pan mój numer, skąd pan wie, że do mnie dzwoniła?
P- Proszę pani, wszystko jest pod kontrolą, mamy numer tej pani na podsłuchu, stąd ta informacja.
Po jakimś czasie dzwoni "wnuczka", przeprasza, że spotkanie nie było możliwe, bo koleżance coś wypadło, stłuczkę miała itp. Prosi ponownie o przekazanie pieniędzy. Panie ustalają miejsce i godzinę spotkania.
Bo - jak w amerykańskich filmach - skoro telefon na podsłuchu, to policja na pewno te informacje będzie miała.
Pani Zofia wybrała pieniądze z bankomatu, poszła w umówione miejsce, oddała kopertę obcej kobiecie, tylko na akcję policji doczekać się nie mogła.
Ostrzeżcie bliskich! Policja raczej nie kontaktuje się telefonicznie, a jeśli już w wyjątkowych przypadkach, policjant przedstawiając się powinien podać imię, nazwisko, stopień służbowy, nr odznaki i komendę, co można łatwo sprawdzić dzwoniąc na tę komendę albo chociażby na 997. Nawet jeśli taka akcja miałaby miejsce, policjanci powinni przedstawić się pani Zofii (np. na komendzie, czy w domu), tak, by mogła wyłapać ich w tłumie i czuć się bezpiecznie.
A przede wszystkim policja w naszym cudnym kraju raczej rzadko robi tego typu prowokacje...
Najpierw trzeba uczulić, że nie ma czegoś takiego jak "podporucznik" w policji. Podkomisarz - ok, ale porucznik i podporucznik to tylko w wojsku. Znowu za dużo Borewicza...
OdpowiedzMylisz się. Nie tylko w wojsku. W straży granicznej oraz służbie więziennej też występują porucznik i podporucznik.
Odpowiedztimo zgadzam sie, moj byly jest w SG, ja mialam praktyki w Aś/SW; historia przekazana przez kolezanke, ale dzieki za uswiadomienie
OdpowiedzOk, ale SG i SW zwykle nie dzwonią do ludzi jako policja ;)
Odpowiedz@ihoujin: ale napisałeś, że "tylko w wojsku", więc prostuję, że nie tylko. A argument, że SG i SW nie dzwonią działa akurat przeciwko Tobie - wojsko też nie dzwoni :)
OdpowiedzDla mnie to jest poprostu szczyt wszystkiego. Coraz to nowe pomysły przychodzą ludziom do głowy aby tylko wyłudzić pieniądze... Normalnie takim osobom nogi z dupy tylko powyrywać, a i tak to za mało.
OdpowiedzMusieli obserwować mieszkanie, zobaczyli policjantów i uknuli nowy plan. Sprytu im odmówić nie można, sk*rwysyństwa oczywiście też nie...
OdpowiedzCoraz bezczelniejsze są te wszy zwane złodziejami. To przez świadomość, że kara ich ominie. Gdyby za kradzież obcinano dłonie, nikt by nie kradł.
OdpowiedzNadal by kradli, a później mielibyśmy stado byłych złodziei niezdolnych do pracy, wyłudzających rentę inwalidzką.
OdpowiedzWystarczy nie wypłacać im takiej renty.
Odpowiedzalbo zrobic z wiezien obozy pracy- za darmo chceb i woda, chcesz cos lepszego, to pracuj. ciezko. np. budujac drogi. tak, zeby osadzenie to nie byly wakacje w ciepelku, przy kablowce, tylko cos, czego nie chce sie powtarzac a przestepcow seksualnych powinno sie kastrowac, zwlaszcza przy recydywie.
OdpowiedzObrońcy praw człowieka ostro by oprotestowali takie pomysły. Niestety.
OdpowiedzJa nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie wykorzysta się więźniów do prac ulicznych czy jakichś innych porządkowych. Uczciwy obywatel za darmo jedzenie i dachu nad głową nie dostaje, ale więzień już tak? Paranoja.
OdpowiedzMirame, ano dlatego, ze szczegolnie dla wiezniow osadzonych ze szczegolnym rygorem pryz kazdym trzeba by postawic straznika albo i dwoch... chyba zeby zorganizowac pilnowany teren np. kopalnie czy inna ciezka prace, a nie puszczac ich "luzem" do jakiejs drogi
Odpowiedz@Bazienka - no widzisz, już jest jedna możliwość. Druga to sprzątanie samych więzień, czy też niech im wydzielą jakąś przestrzeń na uprawę warzyw i owoców - zaoszczędzi się na zakupach i przynajmniej mniej podatków się na nich zmarnuje.
OdpowiedzTo o tyle zabawne, ze ta historia to znany kazus z psychologii, każdy kto kiedyś studiował cos z psychologia na pewno ja zna
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 października 2013 o 15:05
studiowałam, nie spotkałam się z historią jeśli tak orientujesz się w psychologii, to powołuję się na twórczość typu "P" u złodziei i powtarzalność zdarzeń
OdpowiedzA ja się zawsze zastanawiam, skąd ci biedni emeryci - babcie, dziadkowie, biorą tak hop siup kilka, kilkanaście tysięcy, żeby wnuczka w potrzebie nagle wspomóc? Wasi dziadkowie też mają tyle zakamuflowanej, odłożonej kasy na wasze nagłe zachcianki czy kłopoty? Chyba moi za biedni są, dali by się może zrobić na 200-300zł tak na już.
Odpowiedzsą emeryci i emeryci, np. teść mojej przyjaciółki pracował w stoczni i ma emeryturę w wysokości kilku tys złotych- nie wiem dokłądnie ile, ale może sobie powolić na to, by żona swoje 1500 emerytury miesiąc w miesiąc wydawałą na totolotka... poza tym może starsi ludzi nauczeni wojną, PRL oszczędzają z przyzwyczajenia albo by pomóc dzieciom, wnukom?
OdpowiedzBo ludzie starsi mają w naturze odkładać coś na czarną godzinę. Tego nauczyło ich życie, ciężkie czasy, czy też wojna, kiedy liczyła się każda kromka chleba.
OdpowiedzA wyobraź sobie, że niektórzy mają. Bo pracowali na wysokich stanowiskach, jak moi. I niestety na starość bardzo łatwo ich oszukać i naciągnąć. Moja babcia straciła tak 10 tysięcy. :/
OdpowiedzMoja babcia miała wysoką emeryturę, ale jadła chleb z margaryną a kasę odkładała. I chowała w różnych miejscach, czasami dziwnych w mieszkaniu. Ot, taki nawyk chyba większości starych ludzi, że nawet drobne pieniądze trzeba 'odłożyć'.
OdpowiedzVivian dobrze prawi. :) Moja babcia też zawsze była biedna, nieszczęśliwa, jadała chleb z margaryną i chudego śledzia od święta. Kiedy zmarła, i obie z moją matką wzięłyśmy się za uprzątanie domu, okazało się, że pieniądze, upchane w stare pończochy, pochowane są dosłownie wszędzie - wiszą za kredensem, za lodówka, powtykane są w doniczki z kwiatami(!!!), w mąkę, cukier, no po prostu zatrzęsienie gotówki. Wisiały sobie latami i niszczały. Te z doniczek były kompletnie do niczego, rozpadały się w rękach. Nawet nie dało ich się wymienić w banku za połowę wartości. Echh, do tej pory mi żal owych straconych lokat z Banku Paprotka. :)
OdpowiedzBazienka, jeśli podany został nr kontaktowy to zadzwonią, ale raczej nie z taką propozycją, tylko ewentualnie z poradą. Wiem bo sama miałam taką sytuację.
OdpowiedzBardzo ryzykowny plan. Gdyby babcia zadzwoniła na policję, aby to potwierdzić to "wnuczka" by wpadła, bo wtedy rzeczywiscie mogliby obserwować tę sytuację.
Odpowiedzniestety zlodzieje bazuja na tym, ze starsi ludzie maja szacunek dla mundurowych czy innych sluzb pozytku publicznego- jak policjant mowi, tak ma byc
OdpowiedzPomijając wątpliwą autentyczność całej historii, to wkręt genialny, szacun dla złodzieji :)
OdpowiedzWątpliwą? Przed takimi metodami (dzwonienie niby z policji i sprawdzanie, czy ofiara sama na policję nie dzwoniła) ostrzegano już przed kilkoma laty. W mediach, ogólnopolskich. Robiła to sama policja, ale i dziennikarze.
Odpowiedz