Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w aptece i czasem dzieją się tam rzeczy dziwne, których bym…

Pracuję w aptece i czasem dzieją się tam rzeczy dziwne, których bym się kompletnie nie spodziewała..

Historia wydarzyła się jakiś rok temu; nie było specjalnie dużego ruchu, ale co chwilę ktoś się kręcił. W pewnym momencie zrobiła się ogromna kolejka, obsługiwałyśmy pacjentów razem z koleżanką na dwa okienka, wszystko gra.

Nagle podchodzi do mnie kobieta i mówi, że przed apteką stoi zakrwawiony chłopak. Bez namysłu ruszam do drzwi, otwieram, a przede mną ukazuje się jego zalana krwią twarz, chłopak ledwo trzyma się na nogach. Widok przerażający. Czym prędzej biegnę po telefon i wkręcam 112, na co nagle odzywa się stojąca w kolejce dziewczyna. Każe mi się rozłączyć, gdyż ten chłopak to jej kumpel, nie jest ubezpieczony, a oni nie mają kasy żeby za pogotowie zapłacić, poza tym ona zaraz kupi mu gaziki i jakiś plaster..
Ręce mi opadły, chłopak krwawił tak, że plaster na pewno by nie pomógł. Musiał być szyty i to jak najszybciej. Trzeźwo myśląca koleżanka odesłała ich do mieszczącego się niedaleko domu pomocy, prowadzonego przez księży i zaopatrzyła w kompresy.

Niesamowite jest to, że tylu ludzi weszło w międzyczasie do apteki i nikt oprócz tej jednej kobiety nie zainteresował się sikającym krwią chłopakiem. Dodam jeszcze, że akcja działa się przy jednej z bardziej ruchliwych ulic w dużym mieście.

Czasem już totalnie nie wiem co myśleć.

apteka

by Anka89
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
2 20

Stał przy aptece więc logicznym było że ktoś już się tematem zajął (i de facto się "zajął").

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
16 22

No i co myśleć? Normalna psychologia tłumu przecież. Wiadomo, że aby ktoś zajął się ofiarą należy poprosić go o to indywidualnie, inaczej wszyscy przejdą obojętnie bo nie chcą na przykład być świadkami w sądzie. Nawet Jezus zauważył tę prawidłowość jak opowiadał że koleś leżał koło drogi i każdy go olał, a dopiero facet zza granicy mu pomógł.

Odpowiedz
avatar smokk
17 19

@Drill_Sergeant Dokładnie. Przecież nawet na kursach pierwszej pomocy jest mówione, żeby zwracać się do konkretnej osoby a nie tłumu.

Odpowiedz
avatar Pelococta
12 14

Z tego, co już wcześniej wyczytałam w komentarzach na piekielnych, na klientów apteki mówi się pacjenci :) pewnie i słusznie... nieraz chodzę do apteki nie tylko po leki, ale też po radę :>

Odpowiedz
avatar smokk
2 6

@Madziara39 Pacjent brzmi wznioślej niż klient.

Odpowiedz
avatar wumisiak
7 13

@timo, wiesz, nie sądzę. Mam znajomą na studiach farmaceutycznych, musi tam kuć nie mniej niż ludzie z medycyny. Kwestia nazywania klientów apteki pacjentami to inna sprawa, ale Twój komentarz jest cholernie niesprawiedliwy. Znalazłam taki przykładowy wykaz przedmiotów nauczanych na farmacji gdzieśtam - nie wydaje mi się, żeby to wszystko było łatwe do przyswojenia: Przedmioty nauczania realizowane na farmacji (grupa przedmiotów ogólnych): anatomia, fizjologia, patofizjologia, kwalifikowana pierwsza pomoc, biologia i genetyka, botanika, biochemia, biologia molekularna, mikrobiologia, immunologia, chemia ogólna i nieorganiczna, chemia analityczna, chemia fizyczna, chemia organiczna, matematyka, statystyka, biofizyka, historia filozofii, psychologia i socjologia, chemia leków, synteza i technologia środków leczniczych, biotechnologia farmaceutyczna, farmakologia i farmakodynamika, farmakoterapia i informacja o lekach, toksykologia, farmakognozja, leki pochodzenia naturalnego, technologia postaci leku, biofarmacja, farmacja praktyczna w aptece, farmakokinetyka, ćwiczenia specjalistyczne i metodologia badań, bromatologia, higiena i epidemiologia, prawo farmaceutyczne, ekonomika i zarządzanie w farmacji, historia farmacji, etyka zawodowa. Czy przyjmują klientów, czy pacjentów, farmaceuci (przynajmniej w założeniu i, jak sądzę, w większości) porządnie się przygotowują do wykonywania swojego zawodu i powinno się to doceniać, podobnie jak pracę wielu innych profesji. Taka bezproduktywna krytyka i wytykanie czyichś wymyślonych błędów jest często przejawem kompleksów krytykującego. Chcesz nam opowiedzieć o sobie i swoich sukcesach...?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Oj timo, timo, to co właśnie napisałeś jest strasznie niesprawiedliwe i nieprzemyślane. Nie wiem jakie masz wyobrażenie o farmacji, ale całkowicie się mylisz. Ja bym powiedziała, że to w Polsce farmaceuta jest niedoceniany, a te 5 lat kucia wcale nie jest łatwe. I mówię to z punktu widzenia studentki lekarskiego, a nie farmacji.

Odpowiedz
avatar un_homme
33 33

Na przyszłość: Polska to nie Ameryka (mimo, że to pogląd coraz powszechniejszy) i pogotowie ratunkowe jest finansowane z budżetu państwa (czyt. nie trzeba być ubezpieczonym). Co innego leczenie szpitalne, ale o tym można już na miejscu (po szyciu), w razie potrzeby, zadecydować. Jak dla mnie, przez całkowity brak wiedzy, piekielni wszyscy uczestnicy opisywanego zdarzenia.

Odpowiedz
avatar soraja
0 4

A jak to wygląda w praktyce? Jeśli np. osoba nieubezpieczona zostanie poszkodowana w wypadku i pogotowie przewiezie ją do szpitala, to musi płacić, czy nie?

Odpowiedz
avatar un_homme
12 12

Rozpocznę klasyczną parabolą o tym, że wśród 1000 osób jest mniej niż 999 nosów - więc z praktyką może być różnie, jednak: Formalnie nie ma znaczenia czy ktoś jest sprawcą czy poszkodowanym - do momentu w którym występuje zagrożenie życia podpada to pod "bezpłatną" pomoc. Lecz co jest "zagrożeniem życia" jest już kwestią płynną (służby medyczne potrafią się mylić, a co dopiero przeciętny Kowalski), dlatego jeśli nie jest się lekarzem/ratownikiem medycznym warto złapać za telefon (alarmowy) i na spokojnie, rzeczowo opisać sprawę przez telefon dyspozytorowi - odpowiedzialności karnej za to NIE MA.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
16 16

Wręcz jest prawny obowiązek zawiadomienia służb odpowiednich kiedy jesteśmy świadkami zagrożenia zdrowia lub życia (uwielbiam ten zwrot). Reguluje to artykuł 4. ustawy o PRM. „Kto zauważy osobę lub osoby znajdujące się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego (...bla bla...) ma obowiązek niezwłocznego podjęcia działań zmierzających do skutecznego powiadomienia o tym zdarzeniu podmiotów ustawowo powołanych do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.” Kiedy ktoś ma roztrzaskana czachę i (jak to określiła autorka) ledwo trzymał się na nogach to raczej, że jest to stan zagrażający jego zdrowiu lub życiu (naprawdę lubię ten zwrot).

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
12 12

Tym bardziej, że zakładam, że autorka nie jest szarym Kowalskim i jakąś tam wiedzę medyczną posiada skoro pracuje w aptece.

Odpowiedz
avatar Draco
3 21

Hmmmm... chwila moment. Jak to młody chłopak nie był ubezpieczony? Przecież w Polsce bycie nieubezpieczonym jest dość ciężkie do wykonania. Trzeba się postarać, by ubezpieczenia nie mieć. Ponieważ: - do 18 roku życia ubezpieczenie jest z automatu na koszt Państwa, - przy wykonywaniu byle jakiej pracy na jakąkolwiek umowę (o pracę, zlecenie, czy o dzieło) jeśli pracownik nie ma ubezpieczenia, gdzie indziej, to składki odprowadza jego pracodawca/zleceniodawca, - do 26 roku życia osoba ucząca się może być ubezpieczona przy rodzicach, - do swojego ubezpieczenia może podpiąć swojego nieubezpieczonego małżonka każdy płacący składki na ubezpieczenie, - za bezrobotnego zarejestrowanego jako bezrobotny w Urzędzie Pracy, składki płaci Państwo Tak więc żeby być nieubezpieczonym trzeba: - nie uczyć się, albo mieć skończone 27 lat - nie mieć pracującego/cej małżonka/małżonki - nie pracować w żaden legalny sposób - nie zarejestrować się jako bezrobotny

Odpowiedz
avatar smokk
6 8

@Draco Może chłopak to anarchista, który buntuje się przeciw istnieniu instytucji państwa?

Odpowiedz
avatar notaras
10 10

Z tego co pamiętam, to dziecko trzeba do ubezpieczenia zgłosić. Do 18 roku życia ma się PRAWO do ubezpieczenia i jest obowiązek bycia ubezpieczonym, ale to nie działa z automatu. Jeśli rodzice pracują, to dziecko zgłaszane jest do ubezpieczenia rodziców, jeśli nie pracują, ale dzieciak się uczy, to powinien być ubezpieczony przy szkle, jak się nie uczy, to ubezpiecza ktoś inny (chyba urząd marszałkowski województwa, czy coś takiego). Podsumowując, do 18 roku życia jest się ubezpieczonym, jeśli rodzice nie zapomnieli zgłosić dziecka. Co do historii, to uważam, że dzieciak był ubezpieczony, a koleżanka mało wiedziała. O ile w tym domu pomocy nie mieli lekarza który zszył by pacjenta, to tam wezwali pogotowie.

Odpowiedz
avatar soraja
-1 5

Mylisz się. W Polsce wiele osób pracuje na umowy o dzieło, czyli legalnie, ale bez ubezpieczenia (musiało ci sie pomylić z umową-zlecenie). Jeśli w jakikolwiek sposób dorabiasz to nie masz prawa zarejestrować się jako bezrobotny (imho głupota). Śluby też nie są takie popularne jak kiedyś - zresztą, nie każdy czułby się dobrze wiedząc, że dziewczyna wychodzi za niego tylko dla ubezpieczenia. Dodaj do tego fakt, że osoba bezrobotna często nie ma środków do życia więc pomieszkuje u rodziny, a pośredniak czegoś takiego nie uznaje - w efekcie bardzo łatwo stracić status osoby bezrobotnej.

Odpowiedz
avatar soraja
4 8

@notaras A skąd wzięłaś dzieciaka w historii? Była mowa o chłopaku, tym mianem określa się ludzi spokojnie do 30, czasami także starszych. Imho nie znając jego sytuacji nie masz żadnych podstaw twierdzić, że był lub nie był ubezpieczony.

Odpowiedz
avatar Draco
5 7

soraja do każdej z umów cywilnoprawnych jest coś takiego jak deklaracja, czy jest się ubezpieczonym, czy nie. Jeśli się nie jest, to zlecający umowę o dzieło, powinien odprowadzić składki. Tylko o tym trzeba wiedzieć, żeby zagadać ze zlecającym. Twoje wywody są dziwne. Jeśli ktoś pracuje, to nie jest bezrobotny, a pracodawca/zlecający prace odprowadza składki (najczęściej niewielkie, ale ubezpieczenie formalnie jest). Jeśli ktoś jest bezrobotnym i mieszka z rodzinom to podaje adres zamieszkania lub pros krewnych o meldunek, właściwie to potrzebują chyba adresu do odpowiedniej rejonizacji i wysyłki listów. Jeżeli jakaś para żyje ze sobą bez ślubu, to jest to tylko i wyłącznie ich sprawa i ich wybór. Nam nic do tego, ale oni powinni mieć świadomość, ze nie mogą się podpinać pod ubezpieczenie pracującego małżonka. Naprawdę trzeba się postarać, żeby nie mieć ubezpieczenia. I albo dziewczyna w historii była idiotką i nie miała pojęcia o czy mówi, albo to co napisał smokk staje się prawdopodobne. Bo trzeba znać przepisy, by - żyjąc normalnie - ominąć je tak, żeby nie mieć obowiązkowego ubezpieczenia.

Odpowiedz
avatar zyxxx
4 4

Nie jestem pewien na 100% obecnych przepisów, ale wydaje mi się, że w umowie o dzieło jest właśnie odwrotnie - jeśli jest to twój jedyny dochód, pracodawca nie odprowadza żadnych składek, natomiast jeśli wykonujesz umowę o dzieło dla pracodawcy dla którego oprócz tego pracujesz na umowę o pracę, to wtedy ma obowiązek odprowadzić składki również od tej umowy o dzieło. Być może moja wiedza jest nieprawdziwa i/lub już nieaktualna, ale sam znam kilka osób które przez kilka miesięcy nie miały żadnego ubezpieczenia zdrowotnego, bo pracowały właśnie na umowę o dzieło - więc nawet jeśli jest to niezgodne z przepisami, to jest zgodne ze stanem faktycznym.

Odpowiedz
avatar Miryoku
4 4

Draco, spotkałam się z osobami, które nie miały ubezpieczenia, bo im się zwyczajnie nie chciało zarejestrować w Urzędzie Pracy bądź zostały wyrejestrowane bo z tego czy innego powodu nie stawiły się na obowiązkową wizytę u pośrednika.

Odpowiedz
avatar soraja
2 2

@Draco Nie jestem pewna jak to prawnie wygląda, ale zawsze mnie uczyli że brak obowiązkowych składek jest jednym z czynników różniących umowę o dzieło od umowy zlecenie. Co najwyżej można się samemu ubezpieczyć, ale jak wyciągasz 600-700 zł miesięcznie na korepetycjach, naprawach etc. - to po opłaceniu dobrowolnych składek nie starczy ci na czynsz. I nigdy nie słyszałam o rodzicu, który ochoczo opłacałby składki dla korepetytora - serio ma taki prawny obowiązek? Co do bezrobotnych pomieszkujących u rodziny - urząd nie przyjmuje do wiadomości tymczasowej zmiany adresu zamieszkania. Ma być to samo miasto i tyle (nie wiem czy tak stoi w przepisach, czy tylko urzędnicy twierdzą że tak stoi - ale obstawiam to pierwsze, bo mniej czasu zajmuje zmiana adresu niż wykłócanie się). Możesz tłumaczyć urzędnikowi jak krowie na miedzy że wyjeżdżasz pomóc dziadkom na wieś, ale jeden list/telefon i następnego dnia jesteś w swoim mieście gotowy do podjęcia pracy - i tak odeśle cię z kwitkiem, każe się wyrejestrować lub zaryzykować. Jeżeli para żyje ze sobą bez ślubu to jak sam zauważyłeś jej sprawa i wybór - a nie specjalne staranie się o brak ubezpieczenia.

Odpowiedz
avatar notaras
23 23

Brawo autorze, będąc kimś tam farmacji i mając jakąś wiedzę medyczną oceniłeś, że poszkodowany wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej. Następnie tej pomocy nie wezwałeś, bo jakaś dziewczyna z kolejki twierdziła, że zna tego chłopaka na zewnątrz i twierdzi, że nie jest on ubezpieczony. Wiesz kim ona była? I jakie miała prawo do decydowania o zdrowiu tego chłopaka? Przecież nie była rodziną. A gdybym ja powiedział, że masz nie wzywać pogotowia też byś nie zadzwonił?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
15 19

Odstapienie od wezwania pogotowia do wymagajacego blyskawicznej fachowej pomocy medycznej pacjenta, na zyczenie postronnej osoby i na podstawie jej malo waznej informacji, bylo niewatpliwie niefachowe i niesluszne, oraz karalne. A on sikal krwia, chyli mial makrohaematurie? To predzej do urologa trzeba bylo, he,he.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2013 o 11:33

avatar Anka89
-1 3

No cóż użyłam sformułowania "sikanie krwią" co kompletnie tu nie pasuje, był po prostu nią zalany. Tak jak pisałam wcześniej, być może źle zrobiłam ale czasem zdarza się tak, że po prostu..nie wiadomo co zrobić. Łatwo jest też wydawać osądy kiedy samemu nie znalazło się w trudnej dla siebie sytuacji.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
6 8

Ostatnio prowadziłem wykład na temat prawnych aspektów udzielania pierwszej pomocy. I właściwie autorka podpadła tutaj prawu (jak i reszta osób znajdujących się w pobliżu). Gdyby ktoś był zainteresowany moją paplaniną zapraszam na mój facebook, tam mały fragment mojego wykładu można przeczytać.

Odpowiedz
avatar Anka89
-5 7

notaras Nie wiem, może źle zrobiłam ale byłam w totalnym szoku i kiedy kategorycznie kazała mi się rozłączyć zrobiłam to. Przyznam się, że naprawdę nie wiedziałam co robić. Czasem wracam myślami do tej sprawy i zastanawiam się, jak to wszystko się skończyło. Nie wiem ile miał lat, jego kumpela mogła mieć koło dwudziestu kilku, trzydziestu, niestety z jego twarzy dokładnego wieku nie dało się wyczytać.. Tak naprawdę do póki nie znajdziemy się w jakiejś sytuacji możemy sobie tylko gdybać jak byśmy się zachowali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

Tu psychiatra raczej potrzebny. Kto normalny stoi na ulicu i sika sobie w twarz?

Odpowiedz
Udostępnij