Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia http://piekielni.pl/54796# o nagraniach z kamer komunikacji miejskiej i pasażerze widmo, skłoniła…

Historia http://piekielni.pl/54796# o nagraniach z kamer komunikacji miejskiej i pasażerze widmo, skłoniła mnie do opisania tej sytuacji.

Mój tata jest kierowcą autobusu miejskiego w warszawskich MZA. I to kierowcą naprawdę dobrym, z wieloletnim doświadczeniem. Praktycznie nie ma dnia, żeby nie przyszedł z pracy z kolejną anegdotą na temat pasażerów, którzy chyba mylą komunikację miejską z prywatną limuzyną, w której wszystko im się należy, a kierowca to sługa, ale historia nie o tym.

We wrześniu 2012 roku miało miejsce pozornie niegroźne zdarzenie. Jakiś samochód, biały, na łódzkich numerach, zajechał tacie drogę w taki sposób, że był on zmuszony ostro hamować. A że refleks tata ma świetny (rekord zajezdni w testach psychotechnicznych), zdołał w tę osobówkę nie przywalić. Niby nic się nie stało, tata zatrąbił tylko na tamtego i krzyknął przez okno, by uważał jak jeździ.
Biały łodzianin w długą.

I dopiero wtedy któryś z pasażerów krzyknął do taty, że jedna z pasażerek, starsza pani, pod wpływem hamowania przewróciła się i uderzyła w głowę. Standardowa procedura, tata dzwoni do dyspozytora, wzywają karetkę, ta wkrótce przyjeżdża, panią zabierają na obserwację, wszystko cacy. Przyjechała też policja, tata wyjaśnił, jak sytuacja wyglądała, że taki a taki samochód zajechał drogę, hamowanie i tyle. Pasażerowie, który zdarzenie widzieli, potwierdzili tę wersję, ale że poszkodowana pani zapewniała, że nikogo skarżyć nie będzie, bo to nie kierowcy wina i w dodatku zachował się jak należy i wezwał pomoc, zeznań świadków ani ich danych nie spisano, bo nie ma potrzeby. Raport w MZA spisany, sprawa zamknięta, koniec pieśni.

Aż do września tego roku, kiedy odebrałam telefon od jakiegoś pana policjanta, który chciał rozmawiać z moim tatą. Został on ponownie wezwany na komendę. Myśleliśmy, że pewnie jakaś papierologia, jak to we wszystkich polskich instytucjach. Przecież wszystko zostało wyjaśnione, nikt nie wnosił żadnych skarg.
A tata wraca z komendy i wygląda, jakby para miała mu uszami buchnąć. Co się okazało?

Policja po roku od zdarzenia postanowiła jednak obejrzeć nagranie z autobusowego monitoringu z tego zdarzenia, a tatę wezwano, bo zeznał, że zajechał mu drogę biały samochód na łódzkich numerach, a takiego samochodu na nagraniu nie ma! Jest nagranie z tego samego miejsca, ale prawdopodobnie z poprzedniego kursu, bo żadnego ostrego hamowania na nim nie widać, a potem... nagle widać wnętrze autobusu i tatę, który udziela pomocy poszkodowanej starszej pani. Gdzie się podział fragment z zajechaniem drogi, tego nie wiadomo.

Pan policjant nie umiał ustalić, dlaczego kierowca nagle hamował (którego to hamowania na nagraniu NIE WIDAĆ, bo to nie ten fragment), więc skierował sprawę do sądu. Prawdopodobnie nic wielkiego z tego nie wyniknie, ale jednak w sądzie tata będzie musiał się stawić. Po raz kolejny, bo kilka lat temu przegrał (!) sprawę, kiedy to inny mistrz kierownicy przyhaczył o tył autobusu lusterkiem. NIC się nie stało poza dwiema rysami na tymże lusterku, ale pan kierowca razem z pasażerką bezczelnie zeznali, że to tata autobusem zajechał mu drogę, zjeżdżając na prawy pas. A był to o tyle idiotyczny zarzut, że tata miał właśnie skręcać w lewo, więc zjazd na prawy pas nie miałby najmniejszego sensu. Ale w naszym sądownictwie logika i sens mają najwyraźniej drugorzędne znaczenie.

Może rzeczywiście, tak jak sugerował policjant, który przyjechał na miejsce tego zdarzenia z zajechaniem drogi, tata powinien był "przypie*****ć w tę osobówkę", to by przynajmniej sprawca był na miejscu, a tak odjechał, na nagraniu go nie ma i szukaj wiatru w polu.

MZA Warszawa

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Gregorius
11 11

Może to przykre ale prawdziwe że już ktoś tak nauczał pewnych panów od dużych pojazdów aby jak co to "walić w osobówkę" ;) Tak tylko nauka to jedno a instynkt i tak zrobi po swojemu :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2013 o 21:06

avatar Izura
-4 8

Lepiej w osobówkę i max 5 ofiar niż w autobus.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Izura, w tamtej sytuacji raczej skończyłoby się na skasowanym samochodzie i potłuczeniach, bo to była sytuacja na skrzyżowaniu, na światłach, nie ma mowy o wielkich prędkościach.

Odpowiedz
avatar pawel78
8 14

z drugiej strony Lodzianin nauczylby jezdzic sie. A Twoj ojciec mialby mniej problemow.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
2 4

Gównо miałby a nie mniej problemów. W Polsce zawsze jest orzekana wina tego z tyłu (vide wspomniana, poprzednia sprawa w sądzie bohatera historii). Tatko mógłby więc, trafiając Łodzianina, stracić robotę. No, może nagranie monitoringu mogłoby zmienić decyzję sądu czy policji o winie po uderzeniu osobówki, ALE MUSIAŁOBY SIĘ ZACHOWAĆ. A z tym, jak pokazuje historia, jest w MZA bardzo różnie. :/

Odpowiedz
avatar blood997
2 4

Tak, tylko zapomniałeś o tym, że osoba zmieniająca pas nie ma pierwszeństwa, a więc skoro ktoś zajedzie Ci drogę to nie Twoja wina.

Odpowiedz
avatar krogulec
11 11

To na nagraniu z monitoringu nie ma daty i godziny? Przecież to standard. A jeżeli brak odpowiedniego kawałka to radzę zgłosić fakt zgubienia dowodów rzeczowych przez Policje do prokuratury.

Odpowiedz
avatar krogulec
3 5

W sumie jest jeszcze jedna sprawa. Całość jest jako wykroczenie? To zgodnie z kodeksem postępowania w sprawach o wykroczenie policja ma tylko miesiąc czasu na czynności wyjaśniające czyli oglądnięcie zapisu. Więc przekroczyła w tym momencie uprawnienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Jeśli chodzi o datę i godzinę na nagraniu, to próbowałam wyciągnąć z taty, co widział, ale wychodzi na to, że w tych nerwach nie zwrócił na to większej uwagi. Mówi, że o ile widział, data się zgadzała, z godzinami nie mam pewności. Zastanawiam się, czy to możliwe, by jakimś cudem godzina w monitoringu była przestawiona o godzinę (różnica między czasem letnim i zimowym czy coś w tym stylu), wtedy wyjaśniałoby to, czemu na nagraniu nie ma tego zdarzenia - bo wzięli przez pomyłkę nagranie z innego kółka. Z drugiej strony, dalej jest widać to, co się działo po zdarzeniu, więc jedyne logiczne wyjaśnienie, jakie mi do głowy przychodzi jest takie, że ktoś przy tym nagraniu majstrował, tylko po co? Jaki jest status sprawy nie wiem, nie znam się na tym, tata również nie. Ale to chyba rzeczywiście problem policji, że nie zebrali zeznań świadków, w końcu chyba istnieje coś takiego jak domniemanie niewinności. Poza tym teoretycznie można chyba jeszcze wnieść o ujawnienie monitoringu miejskiego, którego w tamtym miejscu jest pod dostatkiem (plac Zawiszy)... No nic, zobaczymy, jak się sprawa rozwinie.

Odpowiedz
avatar iceman44
4 4

jesli chodzi o monitoring miejski, to z regoly material jest przetrzymywany do miesiaca czasu, czasem nawet krocej, z tego wzgledu, ze jest wiele kamer, a takie nagrania zajmowalyby mega duzo dyskow,,, wiec jezeli policja chce zabezpieczyc zapis z monitoringu ma niewiele czasu na zrobienie tego,,, 2 sprawa, jesli chodzi o nagranie z autobusu, to nie mamy pewnosci po przeczytaniu tej historii, czy to do policji dotarl juz "wyciety" film, czy na komendzie zaginal jego kawalek,,, a nawiazujac do tego, ze policja sie zajela sprawa sprzed roku ot tak sobie, to nie do konca moze byc tak, ze sami z siebie sie za to zabrali,,, widocznie ktos sie zglosil z jakims zazaleniem odnosnie tamtej sprawy i z tego powodu ponownie sie nia zajeli, poniewaz jesli po zdazeniu sprawa zostala umozona z powodu nie wykrycia sprawcy, bo tata widzial tylko ze to biala osobowka na lodzkich numerach, a takich wele, to sprawa zostala zamknieta, akta schowane i nikt do tego z wlasnej nieprzymuszonej woli nie wraca,,,

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

No dobra, ale to skoro policja zawaliłą tutaj sprawę i nie zabezpieczyła w odpowiednim czasie wszystkich dowodów, czyli monitoringu i zeznań świadków, to po kiego dzwonka jeszcze mi tatę teraz po sądach będą ciągać? Jego wina, że nie dopełnili czynności?

Odpowiedz
avatar tomdomus
1 1

@Strychnine: Nie ma możliwości wzięcia nagrania z "innego kółka" niż podawane. Monitoring zapisuje stale, to taka kamerka włączona na stałe więc, po prostu "zagubiono" lub celowo przestawiono nagranie celem "wrobienia" kierowcy autobusu. Policja dostaje nagranie z całego dnia/zmiany którą przejechał dany kierowca. Jedynym wytłumaczeniem jest jawne wrabianie twojego Taty.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
7 11

I tu pan milicjant miał 100% słuszności. Bo tak nie ma nagrania, nie ma świadków, nie ma dowodów... A jeśli kierujący autobusem jechał prawidłowo i przywaliłby w osobówkę to sytuacja byłaby czysta.

Odpowiedz
avatar krogulec
5 5

Nie ma racji. Bo gdyby zeznania świadków na miejscu zdarzenia byłyby sprzeczne z zeznaniami kierowcy to by sporządzono notatkę z danymi świadków. Skoro tego nie zrobili to sytuacja była jasna.

Odpowiedz
avatar Mirame
4 4

Jaki znowu milicjant? Z tego, co się orientuję, to milicja nie istnieje i to od dobrych paru lat.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

Historia nie jest zmyślona, a co do naciągania, to opisałam tyle, ile wiem. Nie powiedziałam, że daty i godziny nie było, bo nagrania oczywiście nie widziałam, a tata się nie przyjrzał, bo był zdenerwowany. I nie umiem wyjaśnić, dlaczego policja nagle wróciła do tej sprawy, bo sami byliśmy zdziwieni. A co do idealizowania, zwyczajnie napisałam, że tata jest kierowcą dobrym, nic nie pisałam o nieomylności. W tej sytuacji to nie miało jednak znaczenia, bo to nie on komuś zajechał drogę, a liczył się właściwie tylko jego czas reakcji. I gratuluję doskonałej generalizacji wszystkich warszawskich kierowców, na pewno wszyscy jeżdżą tak, jak mówisz.

Odpowiedz
avatar podworkowy_chuligan
-2 4

Jesli policja wróciła jednak do sprawy to znaczy, że babcia pewnie będzie próbowała wysępić jakieś odszkodowanie za to, że sie poturbowała. To jedyne co mi przychodzi do głowy choć to bez sensu. Po takim czasie i tak nic nie dostanie. Co do samej historii albo tata Ci wszystkiego nie mówi albo Ty nam. No bo jednak raczej nie ma opcji, żeby o taką pierdołę było takie halo. Co do Twojego idealizowania ojca to jednak trochę to robisz. Po co te wzmianki o rekordzie zajezdni w testach psychomotorycznych? Czy to sie zdaje, żeby bić rekordy? I czy te testy wogóle potwierdzaja jakiekolwiek umiejetności prowadzenia pojazdów? Nie wydaje mi się...A co do warszawskich kierowców. Napisałem tak bo Ty zupełnie nie wiadomo po co akcentujesz blachy samochodu, który miał zajechać Twojemu ojcu drogę. Jakie to ma znaczenie w historii, że samochód był z łodzi, z poznania czy z gdańska? I warszawscy kierowcy maja opinię jaką mają i to nie jest moja wina tylko ich. Jakoś nie widuje tylu piratów drogowych na łódzkich blachach co na warszawskich.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

O rekordzie wspomniałam tylko dlatego, że gdyby nie czas reakcji, to tata by z całą pewnością w ten samochód uderzył, ale jeśli Cię to tak strasznie bulwersuje, to przepraszam. A to, że blachy były łódzkie miało znaczenie, ponieważ był to dosyć istotny szczegół samochodu, który tata zapamiętał i tak go właśnie opisał policji (marka, której nie pamiętam, kolor i łódzka rejestracja). Nie miałam na celu obrażać łódzkich kierowców ani ich umiejętności.

Odpowiedz
avatar Aranos
1 3

A wiec droga Strychnine albo tylko coś Ci się o uszy i resztę dopisałaś albo to historia kompletnie zmyślona. A oto parę powodów tak na szybko : 1.Cały ten bajzel z sądem się kupy nie trzyma. Gdy nastąpiła tego typu kolizja i pasażerka doznała obrażeń, są dwie opcje. Doznała jakiś tam potłuczeń, czyli nic jej nie jest. Sytuacja jest zakwalifikowana jako kolizja. Skoro twój tata nie dostał mandatu czyli nie z jego winy. Pasażerka nie ma prawa do odszkodowania od kierowcy ani tym bardziej nie ma podstaw by iść do sądu. Zwykle zostaje jej wypłacone odszkodowanie z polisy przewoźnika. Jednak gdy ta sytuacja spowodowała uszczerbek na zdrowiu pasażerki przekraczający siedem dni, całe zdarzenie nie jest kolizją a wypadkiem. Wtedy kierowca-sprawca jest "ścigany" z urzędu za spowodowanie wypadku. Wtedy kierowca może być ukarany od kary grzywny nawet do odsiadki w zależności od sytuacji. I wtedy poszkodowana może założyć sprawę cywilną o odszkodowanie. W twojej opowieści nie ma mowy o konsekwencjach po samej kolizji wiec nawet nie został uznany za winnego spowodowania kolizji drogowej. Czyli jest czysty. 2.Policja ma jak ktoś już napisał dokładnie miesiąc na zakwalifikowanie zdarzenia drogowego i ewentualne ukaranie kierowcy mandatem lub skierowanie sprawy do sądu. Rok czasu to nawet jak na nasze warunki absurd. 3.Zegarki w autobusach są synchronizowane drogą radiową. Wiec nie jest możliwe by godzina się nie zgadzała. Takie rozbieżności spowodowałyby błąd w systemie i automatyczną synchronizacje czasu. 4.Przewoźnik przekazuje do ekspertyzy nagranie z całego danego dnia, z tego autobusu. Wpisywanie godziny zdarzenia ma pomoc w szybki odnalezieniu sytuacji. W każdym bądź razie o innej opcji nie słyszałema jestem na bierząco. Wiec wybacz ale nie wierzę w twoją opowieść.

Odpowiedz
avatar bolo
0 0

Dokładnie, to stek bzdur. Dodam jeszcze jedno: 5. Nagrania z autobusu mają zabezpieczenia przed manipulacją w materiale.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Aranos, to, co piszesz ma sens i jako że sama się na przepisach nie znam, wierzę Ci na słowo. I właśnie z powodu tego absurdu sytuacji tę historię tu opisałam, bo sama jej nie rozumiem. Poniekąd od tego jest ta strona, żeby tu pisać o piekielnych sytuacjach. Nikogo nie zamierzam przekonywać o prawdziwości historii, bo to bez sensu, zresztą nie pierwsza to i nie ostatnia pewnie absurdalna i prawdziwa jednocześnie historia tutaj.

Odpowiedz
avatar tomdomus
1 1

@Aranos: Co do pkt 1 i 2 nie będę się wypowiadał. Co do 3 i 4 masz absolutną rację. Ale nie byłoby tego komentarza gdyby...otóż jestem motorniczym tramwajowym w mieście słynącym z ziemniaka i niecały miesiąc temu musiałem pisać (ja i pięciu moich kolegów) raport wyjaśniający odnośnie wydarzenia sprzed dwóch lat. A mianowicie jedna z pasażerek zgłosiła się do firmy o odszkodowanie za wypadek jakiemu uległa w jednym z naszych pojazdów. A dlaczego nas sześciu? Bo Pani pamięta tylko linię i datę przejazdu.

Odpowiedz
avatar espoir2
-2 6

Nie wiem jak jezdzi Twoj Tata, być moze bardzo dobrze ale ja mieszkam w miescie wojewodzkim i akurat kierowcy autobusow zachowuja sie jak swiete krowy, zajezdzaja droge, wymuszaja pierwszenstwo... ogolnie chamstwo i poczucie wyzszosci na drodze z racji na gabaryty czy tez dziwne przywileje. dlatego jestem dosc negatywnie do kierowcow tych pojazdow nastawiona

Odpowiedz
avatar krecius
-2 6

Z tego co się orientuję, to kierowcy autobusów miejskich mają pierwszeństwo przed osobówkami, ale może się mylę.

Odpowiedz
avatar Aranos
1 1

@espoir2 tia mówi to zapewne zwykły codzienny zjadacz chleba który porusza się po drogach z domu do pracy i ewentualnie po zakupy. Pojeździłbyś po 8h dziennie to znałbyś prawdę.

Odpowiedz
avatar Adamo90
-1 3

Jesteś dziewczyną to pewnie trudno jest Tobie wyobrazić to sobie, ale co do tego skrętu w lewo zjazd na prawą może być uzasadniony. Pamiętaj iż autobus to nie osobówka, musisz wziąć pod uwagę fakt iż osie są od siebie o kilka razy większą odległość oddalone, w związku z tym podczas całego manewru skrętu muszą znajdować się w takiej pozycji (tylna i przednia jak najbardziej na prawo, potem jak najbardziej w "przód" i znów jak najbardziej na prawo) aby środek autobusu nie znalazł się na chodniku a co za tym idzie nie kolidował z obiektami tam się znajdującymi (słupki, znaki, ludzie, lampy itp.). Zależy to od sytuacji, autobusu, drogi i innych czynników, ale jednak dojechanie do prawej strony podczas skrętu w lewo autobusem może być uzasadnione. Co do przedstawionej sytuacji to rzeczywiście jest to niedorzeczne, ale tak działa nasza Policja :)

Odpowiedz
avatar devilio
1 1

W takim przypadku namówił bym ojca na kamerę rejestrującą i umieścił ją tak, żeby łapała kawałek drogi oraz monitor z podglądem z kamer. Z racji tego, że takie urządzenia są coraz tańsze - kosz niewielki, a znając kierowców - może się przydać właśnie w takich sprawach jak tu.

Odpowiedz
Udostępnij