Udałam się na badania do babskiego lekarza.
Kolejną wizytę lekarz zaplanował na 4 tygodnie, bo wtedy już będą wyniki.
Wchodzę wczoraj, a lekarz grzebie w papierach z miną grabarza:
- No witam. Nie mam dla pani dobrych wiadomości (kręci głową, smutek głęboki na obliczu), w sumie to nie wiem jak to powiedzieć...
W tym momencie ciśnienie mi skoczyło na maksa, no co tu kryć, byłam przerażona, mama zmarła tak młodo, w rodzinie najgorsze przypadki. Normalnie całe życie przeleciało mi przed oczami..
- Zaginęły gdzieś wyniki pani badań- kontynuuje doktor zakłopotany...
No kurde, już myślałam, że moje dni są policzone i chciałam testament pisać a on tylko jest bałaganiarzem!
Mój zawsze tak żartował, aż przestałam reagować. Jaki był niepocieszony... :)
OdpowiedzTen nie żartował, faktycznie zgubił, musiałam cytologię powtórzyć. Wynik za kolejne 4 tygodnie:-/
OdpowiedzAle mój żartował tak na każdy temat, również wtedy, kiedy robił USG. Tak dla rozluźnienia atmosfery :) W sumie bardzo sympatyczny człowiek i dobry lekarz, tylko to jego poczucie humoru trochę nie tego...
OdpowiedzA gdyby powiedział wprost, to byś była zła. Prosta sztuczka psychologiczna, zastosowanie efektu kontrastu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2013 o 21:26
Zdarzają się takie nieporozumienia :) Mi też się przytrafiło, ale na szczęście nie u lekarza, a na studiach. Poszłam odebrać wyniki egzaminu poprawkowego, a pani profesor jakaś taka zła, oznajmia mi: "No niestety nie mam dobrych wieści..." A po dłuższej chwili dodaje: "Gdzieś wsadziłam ten pani egzamin i nie wiem gdzie, ale co pani robi taką przestraszoną minę?! Zdała pani,zdała, tylko takie mam zamieszanie, że nie pamiętam oceny!" :D
OdpowiedzMógł jeszcze jakąś odpowiednią muzyczkę w tle puścić dla podbicia dramaturgii zaistniałej sytuacji :)
Odpowiedz:D ach to nasze czarnowidztwo
Odpowiedz