Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o wzajemnym informowaniu się w szkole o sprawdzianach, zmianie planu itp.…

Historia o wzajemnym informowaniu się w szkole o sprawdzianach, zmianie planu itp. przypomniała mi co spotkało mnie kilka lat temu. Nie jest to może szczyt piekielności, ale uczucie zawodu jakie mi wtedy towarzyszyło pamiętam do tej pory.

Sprawa działa się w gimnazjum. Raz, jeden raz w całej mojej 12-letniej edukacji zdarzyło się, że tuż po zakończeniu zajęć wychowawczyni dostała informację, że następnego dnia nie mamy lekcji, tylko jakąś wycieczkę (ktoś do niej zadzwonił, że zwolniło się miejsce w jakimś teatrze czy muzeum). Zadzwoniła do kilku osób z klasy i powiedziała, by poinformowały resztę o której godzinie i gdzie jest zbiórka.

Niestety, ja nic nie wiedziałam. Poszłam sobie do szkoły jak gdyby nigdy nic i zdziwiłam się, że nie nikogo nie ma. Na tablicy ogłoszeń (gdzie są informacje o zastępstwach itp.) zobaczyłam, że nie mamy 1-2 pierwszych lekcji. Niezrażona poszłam więc do domu przyszłam jeszcze raz i już byłam zdziwiona, że stoję pod salą sama. Wizyta w pokoju nauczycielskim pozwoliła dowiedzieć się, że moja klasa jest właśnie na wycieczce…

Do wychowawczyni pretensje miałam najmniejsze, bo najbardziej zawiodłam się na koleżankach i tak naprawdę całej klasie. Jak coś potrzebowali to wiedzieli jaki mam nr gg i tel kom i stacjonarnego, wiedzieli gdzie mieszkam i na dodatek wtedy popularne już były portale społecznościowe, więc nie wiem czemu nikt, nikt mnie nie poinformował. Gdy następnego dnia spytałam się o to, odpowiedzi mnie zszokowały: zapomniałyśmy o tobie, zgubiłam twój nr tel/gg, myślałyśmy, że wiesz… Gdy spytałam się czemu jak coś chcą ode mnie to wtedy jakoś nie mają problemów z kontaktem dowiedziałam się, że przesadzam i tyle, że nic się takiego nie stało i w zasadzie sama mogłam się do kogoś odezwać! i zapytać, czy jutro wszystko jest normalnie czy nie. Pamiętam też słowa przyjaciółki, która stwierdziła, że myślała że ja wiem o tej wycieczce i nie chciało jej się dzwonić i upewnić…

Atmosfera w klasie trochę się popsuła, nikt nie czuł się winny. Co więcej, w niedługim czasie potrzebowano mojej pomocy w związku z jakąś klasówką czy czymś takim i wtedy jakoś pamiętano o mnie. Gdy odmówiłam dowiedziałam się, że jestem niekoleżeńska i nie można na mnie polegać…

by konik
Dodaj nowy komentarz
avatar Hideki
1 15

Dam plusa, bo znam ten ból. Niegdyś byłem chory, jak pisaliśmy Bardzo Ważny Sprawdzian z Historii. Miałem go zaliczać razem z tymi, co dostali jedynki. Historyczka jasno określiła, że zaliczenie jest w najbliższą sobotę lub w kolejną, jeśli w obecną będzie olimpiada. Od koleżanki-prymuski dowiedziałem się, że olimpiada jest w najbliższą sobotę. Jakże się zdziwiłem, gdy przypadkiem w piątek o 23.45 dowiedziałem się z GG, że jedynkowy kumpel kuje na następny dzień na zaliczenie. Nie poszedłem, bo negatywna ocena mnie nie interesowała. Na najbliższej udawałem zdziwienie, jak historyczka zapytała mnie o nieobecność. No ale przecież powiedziała Piotrkowi o terminie i ten miał reszcie przekazać. No cóż, mnie jedynemu nie przekazał.

Odpowiedz
avatar konik
2 8

Skąd ja to znam... To ja miałam jeszcze jedną taką historię, już pod koniec liceum. Razem z koleżankami byłyśmy ofiarami, bo inaczej tego nazwać nie można, szykan z rąk innej grupy dziewczyn z klasy. Nie wiem do tej pory za co nas nie lubiły, ale potrafiły skutecznie namówić cała klasę już w końcu prawie dorosłych ludzi na to, by nie mówiły nam o przełożonym terminie oddania prac, przełożeniu klasówki itp. Nie wiem czy zastraszały innych, ale kilka razy (a to i tak dużo) udało im się: my uczyłyśmy się przed salą, a one miały radochę że nie wiemy, że klasówka jest za tydzień...

Odpowiedz
avatar nope
1 7

Jestem w stanie zrozumieć, że takie rzeczy - jak ludzie są wredni - dzieją się np. w liceum, podczas studiów, ale zastanawia mnie, co mają z tego nieinformowania dzieciaki w podstawówce.

Odpowiedz
avatar konik
6 8

Ja bym powiedziała, że to jest brak troski o koleżankę, może też brak empatii, albo też zwykła złośliwość (której jednak nie widziałam u tych swoich koleżanek z gimnazjum, bo one jakoś o mnie nie pomyślały). W liceum byłam zszokowana, że 20 osób dało się przekonać i zmanipulować kilku wrednym dziewczynom, tutaj chodziło chyba bardziej strach, wykluczenie z grupy.

Odpowiedz
avatar konik
5 7

@Monamotapa - w takich sytuacjach nie można nic zrobić, bo nie da rady poskarżyć się nauczycielce, ani rodzicom. Dlatego to nauczyciel powinien zweryfikować czy ktoś zrobił to, o co go poproszono i wyciągnąć konsekwencje.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 3

@konik, zgaduję, że to do mnie. Prawda, nie piszę tego, by się wyżalić, bo to było daawno. :) Pamiętam, że po prostu osóbki dostały ochrzan. ;)

Odpowiedz
avatar Monomotapa
5 11

Też dam plusa. W podstawówce dwie godziny siedziałam bez sensu w szkole z kolegami z klasy - nie było dwóch pierwszych lekcji. Wychowawczyni spotkała na korytarzu cztery dziewczyny z mojej klasy i kazała przekazać to wszystkim. Cóż, w tym wieku, chłopaków i dziewczyn, które z nimi normalnie rozmawiały, się nie lubi. I również były pretensje, że dlaczego nie zapytałam, czy jakiejś lekcji nie mamy - jakby wypadające lekcje były na porządku dziennym...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2013 o 13:16

avatar pinslip
20 20

Jak dla mnie to jednak największa wina leży w nauczycielce. Uczniowie mogli nie przekazać informacji faktycznie z wielu powodów i to nawet tych najbardziej błahych typu „każdy myślał, że ktoś inny przekazał” albo po prostu z czystej złośliwości, różnie bywa. Za przekazanie informacji o zmianie planu dnia była odpowiedzialna nauczycielka, a nie przypadkowi uczniowie, już nie mówiąc o tym, że nawet nie zadbała o poprawną informację na tablicy ogłoszeń. Zresztą powinna zainterweniować też wówczas, gdy na miejscu zbiórki okazało się, że autorki nie ma (a przecież dzień wcześniej była w szkole) – wystarczyło wykonać jeden telefon.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
7 7

Też tak myślę. Skoro wycieczka była zaplanowana na "ostatnią chwilę" to wychowawczyni powinna była wyszukać numer telefonu w dzienniku i autorkę lub jej rodziców poinformować. Zrzucanie tego na nastolatków, którzy prędzej czy później "zapomną własnej głowy" albo pamięć mają dobrą lecz wybiórczą, jest mało poważne.

Odpowiedz
avatar konik
12 24

Tak.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
29 33

Powiedz, SS, czy to ci robi krzywdę, czy na Piekielnych mogą być tylko historie o SzczęśćBoże lub o twojej firmie? Ktoś sobie przypomniał historię, która może teraz wydaje się błaha, ale wtedy sprawiała przykrość. O tym, czy jest piekielna i czy ma prawo zaśmiecać poczekalnię, decydują czytelnicy, wciskając "mocne" lub "słabe". Szydzenie, że "nierozliczone zatargi ze szkoły" są ciężkie do zapomnienia jest dość słabe.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
11 13

Osoby, które nie miały (na szczęście) w życiu za wiele piekielnych sytuacji inaczej oceniają - wiadomo, że ktoś, kogo na przykład rodzina próbowała okraść, będzie patrzył inaczej na historię o szkolnych perypetiach czy żuliku w autobusie. Nie sądzę, że chodzi o rozdrapywanie ran czy wyrażanie, tylko o napisanie czegoś, co autorowi wydało się piekielne. Niech ćwiczy warsztat, użytkownicy wyrażą opinię, gdy historia zostanie chłodno przyjęta, będzie opisywał poważniejsze sprawy. Co do mojej reakcji - ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi odczytałam jako narzekanie starego wyjadacza, że historia nie jest warta uwagi i najlepiej, by nie została w ogóle napisana. Jak wiadomo, słowo pisane ma to do siebie, że nie można go wzmocnić tonem głosu czy sposobem wypowiedzi. Jeżeli nie miałeś czegoś takiego na myśli, to kajam się i przepraszam, że źle Cię zrozumiałam.

Odpowiedz
avatar blaszka
3 3

SS, uważasz, że szalona większość historii tu zamieszczonych ma jakikolwiek wpływ na życie autorów?

Odpowiedz
avatar korbalodz
6 8

BlackMoon. Piaskownica może dużo zmienić w życiu. Moja siostra przywaliła koledze w piaskownicy łopatką. Od trzydziestu kilku lat są dość zgodnym małżeństwem z czwórką dzieci.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-5 5

No popatrz, że też ja zawsze wrzaskiem wyganiałam wszystkie dzieci z piaskownicy, jakbym tak któremus kiedys przywaliła łopatką to bym już może męża miała :) A nie stara panna, jeszcze tylko kotów brakuje.

Odpowiedz
avatar Timothy
2 6

Czy nie funkcjonują tzw Elektroniczne Dzienniki? Nauczycielka nie może wstawić ogłoszenia na stronie WWW? Rozumiem, że w wybranych szkołach część uczniów może mieć problem z dostępem do internetu. Jednak z historii oraz wypowiedzi widzę, że ich uczestnicy z siecią są za pan brat. Więc nie byłoby wymówek braku dostępu do informacji. Owszem, nauczyciel poszedł na łatwiznę. Złapał jednego ucznia i obarczył obowiązkiem przekazania informacji dalej.

Odpowiedz
avatar konik
1 3

O elektronicznych dziennikach dowiedziałam się dopiero niedawno, a jak ja chodziłam do gimnazjum do jeszcze ich nie było. Zresztą, podobno i tak nauczyciele nie uzupełniali ich na bieżąco... Ja teraz żałuję, że w gimnazjum, albo przynajmniej w liceum, żaden nauczyciel nie wpadł na to, z czego korzysta chyba każda grupa na studiach - założenie zwykłej poczty, do której cała klasa miała by dostęp i każdy nauczyciel mógłby przekazywać informacje. Proste i tanie.

Odpowiedz
avatar dzemzbiedronki
4 6

Ale autorka, jak wnioskuje z historii, edukacje szkolna ma juz za soba, czyli elektronicznych dziennikow moglo jeszcze nie byc.

Odpowiedz
avatar TheVellox46
2 4

wiesz np u mnie jest e-dziennik i nauczyciele nie uzupełniają go regularnie a prace domowe wpisuje w nim tylko czterech nauczycieli jest tez tak że nie każdy ma internet

Odpowiedz
avatar konik
-1 1

@TheVellox46 - właśnie o tym pisałam, że pomysł z tym dziennikiem dobry, tylko z realizacją gorzej. Dal mnie poczta była by najlepsza, bo nie było by obowiązku, żeby zawsze wszystko tam wpisywać, tylko zrobić z tego tablicę ogłoszeń, którą warto zawsze wieczorem, albo rano odwiedzić, bo można tam wrzucać notatki itp. Wg mnie dzisiaj w dobie naprawdę tanich sieci i tel kom można by zrobić tak, że jak wiadomo, że ktos nie ma netu, to jedna osoba zawsze wysyła jej jakieś info i po sprawie.

Odpowiedz
avatar Timothy
1 1

Pamiętam, że przy wypełnianiu dziennika nauczyciel zbierał od nas dane kontaktowe. Dlaczego nie dodać do nich adresu mailowego? Inna sprawa - jak wielu z Was słusznie zauważa - pomysły i narzędzia by się znalazły. Wśród kadry pedagogicznej brak chęci/umiejętności korzystania z niej.

Odpowiedz
avatar myscha
12 12

Informacje... Stara już jestem, bo jak studiowałam, to 3 osoby na roku w ogóle komputer miały, więc wynalazki typu gg, fb itp nie istniały, telefony komórkowe też nie były dla studentów.I kiedyś okazało się, że nie ma zajęć na 12 jak było zapowiedziane, tylko na 9.00, o czym o godz. 7.00 zawiadamiała koleżanka dzwoniąc do każdego, bo do niej zadzwonił wykładowca bardzo późnym wieczorem. I pomimo tego, że zadzwoniła do wszystkich, to zjawiło się mniej niż połowa grupy, bo do umysłów części o tak wczesnej porze wiadomość się nie przedarła. Studia były dzienne i nikt nie dojeżdżał nie wiadomo skąd, zresztą akademik stanął w komplecie, miejscowi nawalili.

Odpowiedz
avatar pinslip
8 8

Po moich praktykach nauczycielskich w liceum stwierdzam, że przepływa informacji mocno kuleje pomimo znacznie większych możliwości (w porównaniu do licealistów sprzed ery ogólnie dostępnych telefonów i komunikatorów internetowych). Za moich czasów (nie, nie w epoce dinozaurów, a 12-13 lat temu), jeśli jakiś nauczyciel zrobił niezapowiedzianą kartkówkę, to klasa równoległa, która miała z tym samym nauczycielem dany przedmiot, wiedziała o tej kartkówce najpóźniej do końca następnej przerwy. W czasie moich praktyk, czyli jakieś 5-6 lat później, gdy robiłam kartkówkę jednej klasie, dwie kolejne klasy, który miały ze mną lekcje odpowiednio dzień i dwa po pierwszej, były wręcz zszokowane informacją o kartkówce.

Odpowiedz
avatar MalaMalinka
3 5

Ja miałam tak na studiach. Kierunek jest podzielony na dwie specjalizacje. Z jedną panią doktor my mieliśmy tylko seminarium, a druga grupa jeszcze inne zajęcia. O wpisach z seminarium dowiedzieliśmy się już po nich, bo druga grupa załatwiła sobie indywidualnie z panią doktor termin i nie raczyła nas o tym poinformować. Tak samo było z innym przedmiotem. My mieliśmy informację, że został odwołany, a tamci wiedzieli, że będą zajęcia. Nikt się do nas nie odezwał jak wychodziliśmy ze szkoły.

Odpowiedz
avatar konik
0 2

Na studiach to ja też tak miałam i wtedy, wg mnie, wynikało to ze złośliwości, zawiści, bo inni się cieszyli, że reszta o czymś nie wie, ale wychodzili z założenia, że to nie w ich interesie jest troszczenie się o grupę. Ludzi na studiach było dużo, więc i trudno było zweryfikować kto wiedział, a kto nie. Mi brakuje w takich sytuacjach takiej zwykłej troski o osobę, z którą może nie znamy się dobrze, ale razem studiujemy skoro nie jest to zaciekły wróg nr jeden, to co szkodzi powiedzieć?

Odpowiedz
avatar Korella
0 0

Jak czasami patrzyłam na zachowania swoich koleżanek, to dochodziłam do wniosku, że one za bardzo interesowały się życiem innych (wiedziały kto kiedy był a nie był na zajęciach, że może mieć jeszcze tylko 1 nieobecność, że nie poszła mu poprawka i że wykładowca nie jest przychylny itp) i czasami widziałam, że sprawia im radość jak ktoś ma pod górkę, więc może z tego powodu same tak komuś robiły?

Odpowiedz
avatar Korella
1 3

U mnie na studiach wykładowca poinformował starościnę, że praca zaliczeniowa (trudna, do opracowania i zanalizowania, nie do ściągnięcia z netu) jest do oddania za chyba 10 dni. My z koleżanką myślałyśmy, że dopiero na ostatnie zajęcia, albo tak 2tyg przed, czyli w zapasie miałyśmy jeszcze 1,5 miesiąca. Mądra starościna poinformowała o czymś tak ważnym na ... fb! A ja i ktoś jeszcze nie mamy tam konta. Faktem jest, że ta praca nie dotyczyła całej grupy, tylko niewielkiej części, ale nie wiem czemu o pierdołach, naprawdę pierdołach starościna pisała na wspólną pocztę, a o czymś tak ważnym nie... Gdyby nie inna koleżanka, co ma fb, to może dowiedziałabym się 1 dzień przed terminem (a wtedy nie dałabym rady tego zrobić).

Odpowiedz
avatar konik
1 3

Skąd od razu wniosek, że autorka wpis powyżej nie była lubiana?

Odpowiedz
Udostępnij