Przychodzę sobie do pracy na nocną zmianę i słyszę, że trzeba wszystkich wyprowadzić, bo w budynku obok jest bomba (oczywiście jak zwykle fałszywy alarm) i co prawda, jeszcze jej nie znaleźli, ale jest na pewno i zaraz wybuchnie.
To ja telefon do szefa i tłumaczę, że trzeba zamykać nasz teatrzyk, bo niby zagrożenie dla życia (tym razem wszyscy upierali się, że jest to bardzo realne niebezpieczeństwo). Na to szef:
- Ale ABSOLUTNIE. Mamy takich dobrych klientów, a ty chcesz ich wyrzucić? Bomb wam się zachciało. Na pewno nie wybuchnie.
Nie wybuchło, ale szef po jakimś czasie się zreflektował i łaskawie zezwolił na ewakuację. Gorzej by było, gdyby faktycznie było bum zanim szef zaczął myśleć o ludziach.
centrum rozrywki
jeden telefon do PIPu i szef nauczył by się że żadnego alarmu bombowego się nie ignoruje bez znaczenia czy są ku temu przesłanki na jego prawdziwość
OdpowiedzSzczerze powiedziawszy to bym wyszła nie pytając szefa o zdanie. Alarm to alarm.
OdpowiedzPoprawcie mnie jak mylę się, ale w takiej sytuacji o ewakuacji nie decyduję przecież szef a raczej policja.
OdpowiedzNie mylisz się. Ale szefa wypadało zawiadomić.
OdpowiedzA po co był telefon do szefa? Potrzebujesz zgody szefa, żeby zrobić to, co nakazuje Ci prawo (wykonanie poleceń odpowiednich służb)? Szefowi to można było powiedzieć po fakcie - "szefie, policja kazała ewakuować klientów, są już na zewnątrz". Powiem więcej, jeśli opóźniłaś ewakuację dzwoniąc to szefa i czekając na jego zgodę, to Tobie można postawić zarzuty. A gdyby rzeczywiście coś wybuchło i ktoś by ucierpiał, to tylko Twoja wina by to była.
OdpowiedzW Polsce bomby to w chyba w 100% przypadków fałszywy alarm. To z oczywistych powodów dobrze, ale kiedyś będzie problem jak jakaś rzeczywiście wybuchnie. Wyobrażacie sobie jakie to są możliwości dla człowieka rzeczywiście chcącego taką bombę podłożyć - będzie miał prawie pewność, że jego zamach na ludzkie życie się uda...
OdpowiedzZ bombą się nie spotkałem jeszcze, ale jak chodziłem do podstawówki [takiej wiejskiej, ogólnie sporo zieleni, mało zabudowań i tak dalej] to jak konserwator szkolny kopał pod coś dół, to znalazł niewypał z II wś. Ewakuacja przebiegła sprawnie, za to policja przyjechała dopiero porządnie opieprzona [oni nie przyjadą bo to na pewno nie jest żadna bomba, nie są potrzebni i w ogóle]. A dla mnie najgorszym zmartwieniem było to, że tą szkołę mam za płotem i w najgorszym wypadku nie miałbym dachu nad głową.
Odpowiedzswego czasu działał pewien gość o ksywie gumiś(ok 20 lat temu to będzie). Chyba jakoś niedawno wychodził na wolność. Podkładał on realne ładunki w różnych rejonach miasta. Było też kilku innych bombiarzy czy jak ich tam zwać. Tak więc służby traktują takie zgłoszenia bardzo poważnie.
Odpowiedza kiedy ostatnio był jakiś prawdziwy bombowy atak terrorystyczny albo wyleciał jakiś niewybuch z WWII tylko same próbne alarmy - ludzie kapcanieją, tracą czujność i nie podchodzą poważnie do zagrożeń, gdy jest zbyt bezpiecznie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2013 o 4:11
W sumie prawda, ale średnio da się coś z tym zrobić. Chyba, że lepiej zacząć podkładać prawdziwe bomby w celach treningowych z nadzieją że to zwiększy poziom bezpieczeństwa. :D
OdpowiedzTo tak jak w polskich szkołach kilkanaście lat temu (bo mam nadzieje ze już nie..) "alarm? I co z tego ze alarm? Macie siedzieć do normalnego dzwonka i rozwiązywać zadania z matematyki!"
OdpowiedzCzyżby chodziło o ostatnią historię z McDonaldami?
OdpowiedzNie. To historia sprzed paru lat.
Odpowiedz@MalaMalinka: a co to za praca była?
Odpowiedz