Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Smutne przemyślenia ekspedientki sklepowej na temat rozmieniania pieniędzy i nie tylko. Ostatnie…

Smutne przemyślenia ekspedientki sklepowej na temat rozmieniania pieniędzy i nie tylko.

Ostatnie dni w naszym sklepie były dość ciężkie, duży ruch w weekend, ciężki poniedziałek jak zwykle wypełniony dostawami, załatwianiem, stertami towaru do wyłożenia. W międzyczasie człowiek zmęczony i skołowany próbuje obsługiwać klientów.

Kto pracował za kasą przy dużym ruchu, wie, że łatwo w takiej sytuacji wpaść w niebezpieczny automatyzm, w cykl odruchów z rodzaju podaj cenę - weź banknot - spójrz ile reszty - wydaj resztę, a w tym czasie nasz mózg myśli sobie radośnie o czymś innym, np. denerwuje się stertą faktur do ogarnięcia. To bierze się ze zmęczenia, kiedy obsługujemy osobę za osobą. Jeżeli coś rozbije ten cykl odruchów, np. drugi pytający o coś klient, moneta, która spada na ziemię, to może być źle. Po prostu trafiają się wtedy głupawe błędy.

Piszę o tym, bo w ciągu kilku dni zaliczyłyśmy dwa duże manka na okrągłe kwoty, w tym jedno na 100 złotych. Jedynym realnym sposobem zrobienia manka na 100 złotych jest pomyłka przy rozmienianiu pieniędzy. Ktoś pyta, czy masz rozmienić stówkę, wyciągasz 100 zł drobnych i zapominasz wziąć banknot stuzłotowy z jego ręki (bo coś odwróciło twoją uwagę) albo niechcący podajesz mu tą stówkę z powrotem z drobniakami*. Właśnie dlatego, że pracujesz jak automat którąś godzinę z rzędu.

Powiecie: twoja wina, trzeba się pilnować. No jasne, ale z drugiej strony: co za świnia zabiera kasjerowi 100 złotych, które jej się nie należy? Zdarzyło mi się może ze dwa razy, że ktoś oddał niesłusznie wydaną drobną kwotę, tak do 20 zł. Przy większych nie zdarza się. Należy też wspomnieć sytuację, która miała miejsce kilka miesięcy temu: jakiś .... oszukał naszą koleżankę na 200 zł przy wymienianiu pieniędzy (miał dużo drobnych do wymiany na grube, kilka razy zmieniał zdanie, zagadywał, kręcił itp. - w efekcie na koniec zmiany manko na dwie stówy). Do tego należy dodać przypadek wykrytej przez dostawcę fałszywej dwusetki (nie mamy skanera), toteż na widok dwusetki do rozmiany każda z nas dostaje gęsiej skórki.

Rozważam mocne ograniczenie rozmieniania pieniędzy komukolwiek, choćby z kasy się wylewało. W niektórych marketach kasjerzy mają surowy zakaz rozmieniania i wcale mnie to nie dziwi. Nie dziwcie się i wy.

P.S. W ciągu tych kilku dni mieliśmy też 2 przypadki kradzieży portfela pozostawionego przez starszego człowieka na półce poniżej kasy. Jest gorzej niż myślałam.

*Albo położysz na ladzie, ktoś o coś zapyta i stówka leży tam minutę za długo...

sklep

by magnetia
Dodaj nowy komentarz
avatar peeYie4o
4 8

> Powiecie: twoja wina, trzeba się pilnować. No jasne, [...] Mam nadzieję że mało kto tak powie. Przeciętny człowiek nie jest w stanie utrzymać uwagi i stanu gotowości przez kilka godzin -- chyba poniżej dwóch godzin wychodziło w badaniach (szukać koło ergonomii pracy przy taśmie i przy monitorowaniu stanu automatów przez ludzkiego operatora).

Odpowiedz
avatar Devotchka
6 6

Ja nie wypowiem typowo tego zdania, bo racja - człowiek nie automat i wiadomo - po paru godzinach pracy ciężko jest się skoncentrować (szczególnie kiedy wokół jest duże zamieszanie). Jednak z drugiej strony jest też to, ile takich pomyłek może się zdarzyć jednego dnia pracy. Historia jest napisana trochę tak, jakby autorce praktycznie codziennie wylatywało 100 zł z kasy. Dziwi mnie to, w końcu jak się coś człowiekowi stanie parę razy to chyba popada już w paranoję. No i co do fałszywek- klient może nawet nie wiedzieć, że takową posiadał - nie zawsze jego wina. Oczywiście nie zwalnia to klientów z jakiejkolwiek winy. Oni nie wiedzą w końcu, że sprzedawca myli się któryś raz tego tygodnia i powinni pieniądze oddać. Historia jest więc jak najbardziej piekielna.

Odpowiedz
avatar magnetia
0 0

Ech, nie napisałam, że zdarza się często, ale akurat w tym tygodniu właśnie dwa razy, nie wiedzieć czemu. Tylko czy to coś zmienia? Jak stracisz stówę przez czyjąś nieuczciwość, to tak czy owak boli, choćby zdarzało się raz na pół roku. Przy czym bardziej boli nieuczciwość chyba niż strata pieniędzy. Co do fałszywek, nie mówię, że to wina klientów. Ale są no i niestety strach jest przyjmować i rozmieniać duże nominały. "Oni nie wiedzą w końcu, że sprzedawca myli się któryś raz tego tygodnia i powinni pieniądze oddać." Że co? A jeśli to jego pierwsza pomyłka od miesiąca, to to usprawiedliwia zabranie pieniędzy?

Odpowiedz
avatar Devotchka
0 0

Nie, miałam tu na myśli coś innego. Może sprzedawczyni gubi pieniądze często i źle wydaje, ale to nie znaczy, że klient musi na tym korzystać czy ma prawo moralne ucierać jej nosa. Nie jest ważne, czy to twoja wina czy nie - i tak nie zwalnia to nikogo z uprzejmości i przypomnienia o błędzie. Z tym, że pamiętaj o jednym - klient nie musi być czujniejszy niż ty. Może sam wraca zmęczony po pracy i nie ma ochoty liczyć każdej złotówki (wierząc ślepo w twoje obliczenia). Ja z pewnością zwróciłabym uwagę na brak pieniędzy, ale nadwyżka mogłaby być dla mnie niezauważalna. Nasz mózg często idzie na skróty: "Mam dostać trzydzieści złotych. Ok- jeden, dwa, trzy... Ok, jest ok", a potem w domu "Mam cztery dyszki ? Może włożyłem tam jedną rano", a jak liczysz i brakuje to: "jeden, dwa... Coś jest nie tak, nie mam wystarczającej ilości informacji. Nie ma punktu zaczepienia, transakcja nie może być ukończona".

Odpowiedz
avatar truskawkowa82
6 10

ludzie próbujący w ten sposób oszukać to plaga. a nieuczciwi klienci? jeszcze ich więcej. ostatnio w pracy miałam problem z wydaniem reszty, mało drobnych w kasie. trochę się zakręciłam, klientka zaczęła wyciągać drobniejsze z portfela i jakoś tak wydałam jej 20 zł za dużo. od razu zrozumiałam błąd, przeprosiłam, poprosiłam o zwrot, pani wcisnęła banknoty szybko do portfela, uśmiechnęła się pod nosem i zwiała! a po pensji mi poleci, szkoda.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
5 5

Nawet mówiło się kiedyś o takim przekręcie, że przychodził klient rozmienić banknot, później prosił żeby rozmienić kolejny i jakoś tak kręcił, że w końcu sprzedawca mu dawał więcej niż dostał. Jak to dokładnie wyglądało, nie pamiętam, ale wtedy w okolicach mojego wydziału nigdzie nie szło rozmienić nawet dychy...

Odpowiedz
avatar pawel78
-3 7

Podchodze do kiosku Ruchu. Sprzedawczyni plotkuje z psiapsiolka. Poprosilem o rozmienienie 5zl. Dostalem: 1x5zl i 4x1zl. Nikt nikogo nie poganiala, i sama miala w reku 5zl.

Odpowiedz
avatar magnetia
2 2

Sytuacja kiedy kasjer intencjonalnie naraża się na pomyłkę poprzez ploteczki czy coś podobnego, to insza inszość niż po prostu bycie zmęczonym. Nawet nie pytam, czy zabrałeś tą kasę, bo to też insza inszość.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
1 7

Skoro nie macie skanera to można kupić takie specjalne markery, robisz kreskę na banknocie- jak prawdziwy to nic się nie dzieje, a na fałszywce kreska się pojawia :) Groszowe sprawy. Albo nawet taki długopis z UV. Lepiej się zabezpieczyć.

Odpowiedz
avatar magnetia
1 1

Muszę sprawdzić, ale coś mi się nie chce wierzyć, że to działa. Bazuje na tym, że farba bądź papier mają jakieś specjalne właściwości? Nie zdziwiłabym się, gdyby w niektórych fałszywkach akurat to było precyzyjnie odwzorowane.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-1 1

Działa, uwierz, pracowałam za barem i mielismy własnie takie markery oraz swiatło uv (działa to na angielskich pieniądzach, ale podejrzewam, że z polskimi jest tak samo). Tak czy inaczej, warto spróbować.

Odpowiedz
avatar magnetia
0 0

Światło UV z polskimi też działa, mało tego, na szkoleniu w poprzednim miejscu mojej pracy ochroniarze tłumaczyli, że jest to najpewniejsza metoda. W praktyce wyszło, że i owszem. Jeden kolega z pracy żalił mi się, że wykryli mu fałszywą dwudziestkę. Była tak dobrze sfałszowana, że gołym okiem nie było tego widać, dopiero ultrafiolet.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Nie kradnie się dlatego że Polska!! Polacy nie kradną więcej niż inne nacje choć trzeba przyznać że im bogatsze społeczeństwo (np. Skandynawia) tym łatwiej być uczciwym.

Odpowiedz
avatar cynthiane
7 7

Sama przepłakałam kilka wieczorów z powodu różnych strat finansowych. A to było manko w kasie, które trzeba pokryć, a to klient wyszedł bez płacenia- zafundował obiad 4-osobowej rodzinie na mój koszt. Ale, ale! Takich sytuacji było kilka. Tylko kilka. Później zaczęłam myśleć, ile pieniędzy biorę, od kogo, a ile mam oddać. Pilnowałam się, po prostu. Było ciężko się skupić, pracując 16 godzin dziennie, ale można? Można. W ten sposób ograniczyłam te oszustwa do niemal zera.

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

Podoba mi się takie podejście. Strata firmy jest mniej mobilizująca niż twoja własna. Jedynym przypadkiem, w którym ta zasada się nie sprawdza tak dobrze jest kiedy (jak wspomniałaś) jest się odpowiedzialnym za kradzież. To w końcu nie twoja wina, że ktoś jest nieuczciwy.

Odpowiedz
avatar cynthiane
1 1

Przykro mi Devotchko, ale taka prawda, że za kradzieże (w przypadku restauracji- niezapłacenia rachunku) również winna byłam ja. Poniekąd to rozumiem, bo gdybym nie oddawała tego z własnej kieszeni, nie mobilizowałoby mnie do uwagi. A tak, w perspektywie fundowania komuś wyżerki, na którą pracuję dwa dni, bardziej pilnowałam siebie i klientów. A to było nie lada wyzwaniem- dwie dziewczyny miały do ogarnięcia zmywak (nie było oddzielnego stanowiska, wiesz... to kosztuje. Wpisano więc nam go w obowiązki) i dwie duże sale. Czyli: jedna na zmywaku, druga przyjmuje zamówienia, zanosi na kuchnię, przyjmuje zwrotkę na bar (cena itp), zanosi dania, przedstawia rachunek, odbiera pieniądze i wydaje resztę, w międzyczasie pilnując porządku na salach i w toalecie. Nie było to łatwe, a okazji do wymknięcia się bez płacenia klienci mieli od groma. Choćby wtedy, gdy obsługiwałam stolik na drugiej sali. Byłam więc zła o ten zmywak, bo łatwiej by się pracowało (i pilnowało!) gdyby jedna dziewczyna opiekowałaby się jedną salą. Niestety. Dlatego też wytężało się mózg, pracowało jak szalone i nie pozwalało orżnąć. Muszę dodawać, że po kilkunastu godzinach takiego kieratu każdy mógł mi wmówić, że nie jestem cynthiane, a Devotchka?

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

Bardzo Ci współczuję. Pracę kelnerki zawsze uważałam za jedna z najtrudniejszych ogólnie. Może nie byłoby tak źle, gdyby płaca była adekwatna do tego, co trzeba robić, ale tak - koszmar.

Odpowiedz
avatar cynthiane
0 0

Teraz, gdy myślę o tym z perspektywy czasu, też sobie współczuję. Ale mimo wszystko jestem szalenie zadowolona: sytuacja zahartowała mnie psychicznie. Piekielni klienci, ogromna odpowiedzialność, bycie samowystarczalnym. Do tego zlepek osobowości, jakim jest praca sezonowa. Lekko nie było, ale gdyby nie posada kelnerki, nie byłabym tym, kim dziś jestem. ; )

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

a no fakt ludzie to świnie. ile razy nam brakowało kasy z tytułu rożnych pomyłek, bo klient jak dostał więcej to się ucieszył i długa ze sklepu. A jak klientowi przez pomyłkę wydasz za mało, to jest rwetes.

Odpowiedz
avatar plokijuty
-2 2

Mówisz, że dwóch klientów oddało tobie, niesłusznie wydaną drobną kwotę tak do 20 złotych. Wyobraź sobie zatem, że od początku istnienia sklepu Real w Lublinie oddało kasę aż pięć osób gdy stwierdziły, iż za dużo im wydano lub nie nabito jakiegoś towaru.

Odpowiedz
avatar magnetia
1 1

Hmm... i kto to niby liczy? ;)

Odpowiedz
avatar mimi1474
-1 1

Sama znam ten ból, a pracuję w banku. Oczywiście kiedy pomylisz się i nawet jesteś w stanie stwierdzić komu, musisz liczyć na "zmiłuj się" kreatury.Na moją 6 letnią karierę w bankowości tylko jeden pan oddał koleżance pieniądze. Inni choć byś dzwoniła, błagała, a nawet padła na kolana- nie oddadzą. I mówię tu o bogobojnych babciach i ludziach zdawało by się normalnych. Kreatura wie, że odciągną ci to z wypłaty, ale ma to w du...e.Jedyna korzyść to taka, że taki potworek już nigdy więcej do naszej placówki nie przychodzi. Nie wiem- może wyrzuty sumienia, może wstyd spojrzeć w oczy.Mówię tu o kwotach 100 zł,50 zł, rekord był 100 euro. Za panem aż się kurzyło tak uciekał. Kasjerka potrzebowała 20 sekund po jego odejściu od kasy żeby zorientować się, że się przeliczyła i wybiec za panem. Niestety, albo nieźle biegał albo dobrze się ukrył, bo nikt go nie znalazł.Oczywiście i na szczęście takie sytuacje nie zdarzają się codziennie. Ale bolą. Boli, że fundujesz coś kreaturze z wypłaty kosztem swoich dzieci, ale trudno twoja wina.Przeważnie jednak takie pomyłki zdarzają się kiedy jest totalny chaos, tłumy ludzi i masa obowiązków, a ty padasz na twarz po 6 godz na kasie albo kiedy jesteś chory, a musisz przyjść do pracy. Kto pracował gdziekolwiek z pieniędzmi to wie o czym piszę. A boli najbardziej nieuczciwość ludzi, ich znieczulica, chamstwo i zimne spojrzenia, mimo, że widzisz jak się wiją w swoich kłamstwach- tego zapomnieć się nie da.To łamie wiarę w innych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2013 o 13:26

avatar Garrett
0 2

Znajoma znajomej pracuje w banku, wiadomo, kasę się sprawdza i przelicza trzy razy, ogląda każdy banknot (prawie) więc jest sporo czasu, żeby uniknąć pomyłki...ale ale wszyscy są tylko ludźmi. Znajoma została wezwana do przełożonej, została op...a od góry do dołu za nie swoje grzechy, postraszono ją natychmiastową utratą pracy, generalnie jak wróciła do okienka to, aż się trzęsła ze złości na idiotkę która jest jej kierowniczką. Przyszedł klient, wypłata, np 5.000 zł, ona rejestruje transakcję w komputerze, klik, klik, liczarka i wyjmuje klientowi 50.000. Na szczęście klient zwrócił jej delikatnie uwagę, że chyba się pomyliła... są jeszcze uczciwi ludzie :)

Odpowiedz
avatar cynthiane
0 0

To po 6 godzinach na kasie można padać na twarz ze zmęczenia? Kurczę, chętnie się zamienię. Bywały dni po 16-20 godzin pracy -opisanej powyżej, również z pieniędzmi. Pozostałe 4-6 godzin, wow, musiało Ci wystarczyć na codzienne zajęcia: kąpiel, pranie, prasowanie, porządki, posiłek czy cokolwiek innego robisz. Podawać adres? A już bez ironii... Zachowanie ludzi jest wręcz nie do pojęcia. Warto (dla 50 czy nawet 100 zł) narażać się na odpowiedzialność karną, zakaz wstępu do obiektu czy wstyd na ulicy, gdy jakiegoś pracownika się spotka przypadkiem?

Odpowiedz
Udostępnij