Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znajomy był ostatnio na pogrzebie dziadka. Ta sytuacja przypomniała mi dzień, w…

Znajomy był ostatnio na pogrzebie dziadka. Ta sytuacja przypomniała mi dzień, w którym zmarł mój dziadek. Dziadek zajmował się nami - mną i rodzeństwem - przez kilka lat przyjeżdżał codziennie, gdy rodzice byli w pracy i był dla mnie i braci niczym drugi ojciec.

Dziadek, pomimo wieku cieszył się dobrym zdrowiem i zmarł nagle - co dla nas wszystkich było bardzo dużym szokiem. Ja dowiedziałam się o tym, będąc w pracy. Jako, że firma, w której pracowałam, nie była duża, wiadomość o śmierci mojego dziadka, szybko się rozniosła. Szefowa, jak i inni współpracownicy wyrazili swoje współczucie.

Tego dnia, naprawdę trudno, z wiadomych przyczyn, mi się pracowało. W końcu, stwierdziłam, że i tak nic nie zrobię i poszłam do Szefowej (SZ), aby zwolnić się z pracy. Ważnym, w tej historii jest to, że profil działalności firmy, w której pracowałam był handlowo - usługowy. Częścią moich obowiązków, było również pozyskiwanie telefoniczne klienta.


J: - Pani SZ, nie czuję się zbyt dobrze. Chciałabym się zwolnić na resztę dnia z pracy, mogę nawet wziąć dzień wolny.

SZ: - A czy wyrobiłaś się z resztą obowiązków?

Ja: - Najważniejsze jest zrobione, ale dziś naprawdę nie mogę się zabrać za pracę.

SZ: - Gaju, ostatnio, jednak zaniedbujesz pozyskiwanie klientów. Wolałabym, abyś została i zadzwoniła do, powiedzmy 30 nowych klientów?

Ja: ...

Tego dnia, nie udało mi się pozyskać ani jednego klienta. Ciekawe dlaczego...

Praca

by Gaja_Z_czekolady
Dodaj nowy komentarz
avatar yerbamaate
10 12

no tak bo najlepiej wziąć "ślub" z pracą, i żyć tylko nią z pełnym poświęceniem i oddaniem ku chwale dymającego nas pracodawcy.

Odpowiedz
avatar SzczerbatyCyganRasista
3 13

z ryja mi to wyjeles dokladnie tak mysla teraz szefowie albo text "firma to dobro wspolne" ale tylko szefu zgrania kokosy

Odpowiedz
avatar krecius
4 8

Ja miałam podobną sytuację w szkole średniej. Miał się odbyć jakiś apel, który miałam prowadzić wraz z koleżanką i nagle dzwoni Tatuś, że babcia leży w szpitalu w śpiączce i nie wiadomo czy dożyje jutra, więc mam się zbierać, zaraz po mnie brat podjedzie. Ja w płacz i do wychowawczyni. Usłyszałam, żebym nie przesadzała, dwie godziny przecież mogę poczekać i przeprowadzić apel! PORAŻKA!

Odpowiedz
avatar yerbamaate
0 6

posłuchałaś? bo ja bym po prostu wyszła...a kto wie czy bym jej nie zdzieliła plaskaczem po twarzy z tego wszystkiego. Ch.j z konsekwencjami z tego tytułu.

Odpowiedz
avatar krecius
5 7

Oczywiście, że wyszłam. Po wcześniej rozmowie z dyrektorką szkoły.

Odpowiedz
avatar cynthiane
-2 2

Moje kondolencje. Wiem, jaka to przykrość, gdy umiera ktoś bardzo bliski... Ale nie byłabym sobą, gdybym nie spojrzała na to z drugiej strony. Skoro od dłuższego czasu nie wywiązywałaś się z obowiązków, to szefowa może być rozgoryczona i także nie iść Ci na rękę. I nie wiem, jak to się ma w kwestii dziadków, musiałabym zapytać kadrową, ale jest przecież takie coś jak "urlop okolicznościowy" w przypadku śmierci najbliższych.

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
1 3

W tamtej pracy zajmowałam się szeroko pojętą obsługą klienta. Miałam obsługiwać pozyskanych klientów, a także pozyskiwać nowych. Czasami, niestety, następował okres w którym bieżąca praca z pozyskanymi klientami, nie pozostawiała zbyt wiele czasu na pozyskiwanie nowych. To był akurat naturalny stan rzeczy nie tylko w moim przypadku, ale też innych pracowników. Inna sprawa to kwestia tzw. nastawienia. Pozyskiwanie klientów to trudna i ciężka praca. Co ważniejsze, sukces tego, czy pozyskamy klientów zależy bardzo od naszego nastroju i nastawienia psychicznego. Łatwo można sobie wyobrazić, jaki był mój stan psychiczny po śmierci dziadka - sukces w pozyskaniu jakiegokolwiek klienta był zerowy.

Odpowiedz
avatar crach
9 9

Dwa tygodnie temu robiłem bukiet ślubny. Młody miał być po odbiór o 10 rano. Rano dzwoni że będzie koło 13. Mija 14 i wpada gostek w stroju roboczym. Szef kazał mu przyjść do pracy w dniu ślubu pod groźbą zwolnienia. Ślub miał na 15 a po bukiet uparł się że sam przyjdzie. Maa ludzie nasrane w głowach. Zero ludzkiego podejścia

Odpowiedz
avatar cynthiane
-3 3

Jeżeli to wyglądało właśnie tak, jak opisujesz Gaju, to przepraszam. Moja praca także wymaga kontaktu z klientami- pozyskiwania nowych, obsługiwania stałych i rozwiązywania sporów z tymi problematycznymi. Rozumiem także, jak wiele zależy od naszego nastawienia. Podam jednak przykład z życia: kelnerka dowiaduje się, że jej mama walczy o życie. Co robi? Siada i patrzy w ścianę, by ostatecznie powiedzieć szefowi, że dziś nie może pracować? Nie. Bierze się w garść,włącza maksymalne obroty i robi to co zawsze jak najlepiej potrafi. By nie myśleć o tragedii i jak najszybciej wywiązać się z obowiązków. Ma wtedy wolną chwilkę i możne zasięgnąć bieżących informacji.

Odpowiedz
Udostępnij