Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem typowym "molem książkowym". Pochłaniam kilka książek miesięcznie. Czytam około pięciu pozycji…

Jestem typowym "molem książkowym". Pochłaniam kilka książek miesięcznie. Czytam około pięciu pozycji w jednym czasie. W swojej biblioteczce posiadam ponad tysiąc książek, w większości przeczytanych. Tyle by było tytułem wstępu.

Historia z zeszłego tygodnia. Wyruszyłem na "łowy". Zazwyczaj, gdy księgarnie mnie zawiodą, zamawiam książki przez allegro. Jednak w przypadku tego tytułu bałem się o dostawę. Chodziło mi o książkę Normana Daviesa "Zaginione królestwa" - 888 stron, twarda oprawa. Po prostu nie chciałem by się książka zniszczyła.

Po podróży do Empiku, uzyskaniu informacji o czasie zamówienia, skierowałem się do Matrasu. Przy ladzie sympatyczna, młoda [D]ziewczyna. Na sali nikogo. Podchodzę pytam o wymienioną wyżej pozycję. Usłyszałem taką odpowiedź:

[D] - Nie mamy takiego autora.

Pierwszy szok minął. Spojrzałem na wystawę znajdującą się w odległości trzech metrów od [D] i wskazuję, że mają tego autora. Odpowiedź:

[D] - Ale Pan prosił o "Dejwisa" a nie "Dawiesa".

Myślałem, że trafiłem na gorszy dzień [D], jednak myliłem się. Mój kolega miał podobną sytuację, tylko w jego przypadku ekspedientka nie potrafiła napisać poprawnie nazwiska Garbo.

I takie osoby mają doradzać innym ...

PS. Książkę dostałem tego samego dnia w Matrasie - tylko w innej filii.

sklepy

by chrisstofferr
Dodaj nowy komentarz
avatar takatamtala
2 6

Tam jest o Galicji- królestwie ubogich i głodnych :/

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 8

To jeszcze za czasów Austro-Węgier nazwę "Galicja i Lodomeria" przerabiano na "Golicja i Głodomeria".

Odpowiedz
avatar takatamtala
4 4

Wiem, mam zaszczyt mieszkać...

Odpowiedz
avatar gorzkimem
-3 17

Miałem podobnie w Empiku - poprosiłem o sprawdzenie, czy jest gra Dark Kight. Pani stwierdziła, że nie ma. Ostatecznie okazało się, że jest, ale pani nie mogła znaleźć, bo wprowadziłem ją w błąd - zamiast pytać o darknajt, powinienem zapytać o dark-knajt.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2013 o 20:34

avatar Korin
15 23

Tez nie znam gry (tu cytat): "Dark Kight"

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

W empiku chyba nie pracują ludzie, którzy są jakoś wybitnie uzdolnieni językowo. Proszę kiedyś o książkę autorki Agatha Christie. Koleś pytał pięć razy jak napisać nazwisko. Pomijając już fakt, że to znana autorka, to miał na tabliczce z imieniem flagę angielską i niemiecką - czyli bądź co bądź powinien mieć jakąś znajomość obcojęzycznego zapisu.

Odpowiedz
avatar 2night
9 11

To chyba pojedynczy przypadek, w "moim" matrasie w Galerii Bałtyckiej nigdy się z czymś takim nie spotkałam. W empiku i tak jest duuużo gorsza obsługa. Nie dość, że ciągle muszę podawać nazwiska autorów literka po literce (pomyśleć by można, że w księgarni powinien pracować ktoś oczytany), to jeszcze trudno o pomoc w znalezieniu pozycji. Kiedyś miałam taką sytuację, że szukałam "Carrie" Kinga (musiałam przeliterować tytuł). Kobieta z obsługi powiedziała, że jest. Pytam się- gdzie. Podaje nazwę działu, a ja na to, że już byłam i nie znalazłam. Proszę, żeby poszła ze mną i mi znalazła, na co zareagowała głębokim westchnieniem, ale poszła (prawie biegnąc między regałami- ciężko mi było za nią nadążyć). Szuka, szuka i mówi- nie ma. Na co ja: jak to nie ma? W systemie stało, że jest. Na co ona: no nie ma. I poszła. Bez zaproponowania mi sprowadzenia, bez do widzenia, bez niczego. Za to w matrasie zagadują mnie już od drzwi, pytają w czym pomóc, są jak do rany przyłóż. Wybór co prawda mają mniejszy, ale zawsze można coś sprowadzić, a warto się na to skusić bo ceny są często niższe niż w empiku. W matrasie też stale mają promocje i, co ważne, system lojalnościowy, którego w empiku nie uświadczysz. Bojkotuję empik też dlatego, że coraz mniej tam książek, a coraz więcej foremek do wypieków.

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

Brzmi to trochę jak reklama, ale muszę się niestety zgodzić. Sama nie kupuję w empiku. Wszyscy sprzedawcy na których tam trafiam są mało rozgarnięci. Jednego razu zamawiałam książkę i podałam email oraz pięć razy literowałam swoje nazwisko, które jest trochę trudne, norweskie. Przyszłam po książkę, a oni jej nie mają. Nazwisko nie wchodzi w system. Co się okazało? Pracownik nie zadał sobie trudu zapisania nazwiska. Wpisał tylko imię, a jako nazwisko wpisał drugi człon mojego maila, który co prawda zaczynał się tą samą literą, ale był wymyślonym przez moich znajomych nickiem i nie był wielce podobny do samego nazwiska (ot wymyślone słowo). Gdybym nie miała ze sobą kartki z przepisanym numerem zamówienia, to musiałabym znów jechać do sklepu. Pracownik nie zamierzał zniżać się do poziomy szukania w przesyłkach mojej książki...

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@Devotchka Mała podpowiedź zamawiania w empiku: Zamawia się na empik.com, nie w salonie. Czekac trzeba i tak i tak, za to cea niższa i nie ma użerania się z nieogarniętymi pracownikami. :) Co prawda musze powiedzieć, że ja w życiu na tego typu pracowników nie trafiłam. Może miałam po prostu szczęcie. Zwykle kupuję w warszawskim Juniorze i Złotych Tarasach.

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 2

Dzięki Zmora. Pewnie w przyszłości skorzystam. A ja głupia zawsze myślałam, że jak się z człowiekiem na żywo rozmawia to łatwiej coś od niego wyciągnąć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 25

- "I takie osoby mają doradzać innym..." - "Pomyśleć by można, że w księgarni powinien pracować ktoś oczytany". Z drugiej strony - czy wy znacie wszystkich autorów? Lubię czytać, nawet bardzo, książek u mnie w domu od groma i ciut ciut, ale nie znam nazwisk wszystkich pisarzy. Przecież wystarczy przeliterować i wilk syty i owca cała. Czasem są takie nazwiska, że język boli od prób wymówienia, więc po prostu mam zapisane na kartce. To, że ktoś pracuje w księgarni, nie znaczy, że ma znać wszystkie książki. To nie bibliotekarz, a i ten na pewno nie wie wszystkiego.

Odpowiedz
avatar bukimi
4 4

Nawet nie chodzi o znajomość autorów, co znajomość języków obcych. Rozumiem, że autor napisze poprawnie podyktowane nazwiska autorów rodem z Francji, Węgier albo Chin?

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

Co do tego oczytania to się zgodzę. Przy książkach może pracować ktoś, kogo one nawet nie interesują, ale to chyba także w interesie Empiku, żeby zatrudnić kompetentnych pracowników. Przecież jak 10 raz idę do nich i muszę literować nazwisko i imię autora, to w końcu zacznę chodzić gdzieś indziej żeby zaoszczędzić czas.

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
1 7

Czy ten jakże obszerny wstęp ma coś wspólnego z historią? Kiedyś baba w sklepie podawała mi adres jej drugiego lokalu wymawiając nazwę ulicy uparcie "Duboisa". Tego to już nie ogarniam.

Odpowiedz
avatar yannika
3 5

Już wolę "Duboisa" niż "Di buła" wymawiane dokładnie tak, z przerwą po "di".

Odpowiedz
avatar mechantloup
3 3

Mnie kiedyś wmawiano, że Chopin to "Chopin" a nie jakiś tam "Szopę". Bo to Polak był! Ok, Może być Chopin. A o ulicę "Duboisa" też często mnie pytają. Raz jakiś dziadek (cóż, wiek sprawiedliwa) przestraszył się, że autobus jedzie na "Dibua" (zapowiedzi głosowe w pojeździe) a nie "Dubois".

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 2

Są rzeczy akceptowalne i mniej akceptowalne. Chopina każdy powinien znać, ale nazwa ulicy to już inna sprawa. JA uparcie mówiłam zawsze TVN Stajl, a potem się skapnęłam, że w reklamie mówią, że Style (Że więcej niż jeden styl). I tu w mojej głowie narodziło się pytanie: po cholerę nazwali tak program? A może to pani lektor nie wiedziała jak to przeczytać? Z resztą musimy pamiętać, że istnieją wyrazy zapożyczone. Ja nie śmieję się z ludzi, że mówią "keczup", mimo, że idąc takim rozumowaniem powinno się mówić "keczap" (tak się wymawia to słowo w angielskim).

Odpowiedz
avatar Jotka
4 4

Keczup to jest poprawna forma, spolszczona, keczap też, chociaż brzmi pretensjonalnie w moim odczuciu;)

Odpowiedz
avatar Zmora
0 2

Wybaczcie, ale ja bym nie wiedziała jak przeczytać "Dubois" jedynie patrząc na nazwę. To nie jest tak, że każdy zna francuski. A co do wspomnianego kompozytora, to naprawdę chciałabym spotkać polaka, który mówi rzeczywiście Szopę zamiast Szopen. Jeszcze nie odmieniając jego nazwiska przed przypadki. Bo wybaczcie, ale nie spotkałam takiej osoby, wliczając w to siebie. Zresztą w Polsce "Szopen" jest ogólnie przyjętą i całkowicie poprawną formą (spolszczenie nazwiska). Co innego wspomniany "Chopin". Bo taka wymowa jest już po prostu głupia, jako że nie jest to jakiś nieznany kompozytor, żeby nigdy nie słyszeć jak się jego nazwisko powinno wymawiać. @Jotka Jak najbardziej się zgadzam co do pretensjonalności keczapu. Brzmi to dziwnie.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

A tak przy okazji może wspomnę, że większość językoznawców uważa formę "keczup" za tę "bardziej poprawną" i zalecają jej użycie.

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 2

Ja w języku polskim używam "keczup" bo brzmi ładniej. Jeśli zwracam się do mojego chłopaka po angielsku, to nie mówię typowego "keczap", bo w języku angielskim tak się tego nie wypowiada. A mam koleżankę, która jest w klasie "AJBI" (dla niezorientowanych to klasa w liceum przygotowująca do międzynarodowej matury) i uparcie mówi keczap z bardzo polskim "kecz". Generalnie bardzo lubię ludzi "trolować". Kiedy mówię w języku angielskim to mam poprawną wymowę i akcent, ale kiedy mówię w języku polskim i muszę wymówić jakąś angielską nazwę to spolszczam ją niemiłosiernie. Wszyscy się potem dziwią albo śmieją, że jak tak mogę skoro mam chłopaka "Amerykuuunina". Robię tak, bo wielkie "zangielszczanie" języka polskiego mnie denerwuje. Całe to zjawisko uważam za bardzo pretensjonalne. Używanie angielskiej wymowy przy słowach, które zostały już spolszczone uważam za głupie. Nie wiem co ci ludzie mają na celu. Popisanie się?

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

No i teraz się tylko głowię jak nazwać kota. Luby by nazwał po angielsku, a ja chce po polsku. Bo co to będzie iść do weterynarza i słyszeć jak biedaczek woła "No chodź tu Piesnut, czy tam Pikut" jak kot będzie miał na imię Peanut.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 2

@Devotchka Akurat z kotem to chyba wszystko jedno. Mało który przychodzi na zawołanie, więc naprawdę nie ma się co przejmować. xD No chyba, że macie tego farta, że wasz kot akurat potrafi wykonywac komendy. Ja mam dwa koty, które imiona oczywiście mają, ale i tak reagują tylko na "kicikici". Ale to tylko dlatego, że nauczyciliśmy je, że po tym zawołaniu zawsze dostają coś do jedzenia (niezależnie czy obiad, czy przysmaczek w nagrodę). Ale naprzykład jak siedzą w krzakach i akurat są zajęte polowaniem na coś, to potrafią i tak nie przyjść. I co tu robić?

Odpowiedz
avatar yannika
3 3

Porządny kot reaguje na "jedzenie!" ewentualnie "poszedł stąd cholero futrzasta" :P

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 1

Koty mojej babci wychowały się z psami i reagowały nawet na spojrzenie. ;) Jednak prawda, kot to będzie miał gdzieś. Przekonaliście mnie - kupuję psa, hihi.

Odpowiedz
avatar Trollita
15 19

Jakoś trudno mi uwierzyć, że każdy z wyżej komentujących zna wszystkich możliwych autorów i tytuły, a w dodatku potrafi bezbłędnie wymówić każdy obcojęzyczny wyraz :)

Odpowiedz
avatar klaudiapawlaklodz
-2 4

może ta osoba miała jakieś problemy ze słuchem?.. Trochę wyrozumiałości.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 12

Czy dobrze rozumiem, że fakt, że ekspedientka nie potrafiła wymówić nazwiska autora tak cię obruszył, że aż musiałeś opuścić ten przybytek ignorancji i kupić książkę w innym Matrasie, które przecież nie stoją na każdym rogu? Jezu. Ja naprawdę nie uważam, zeby przeliterowanie czasem nazwiska autora czy tytułu, było aż tak straszliwym wysiłkiem. Ludzie z księgarni to wciąż tylko ludzie, nie muszą wiedzieć wszystkiego, zwłaszcza gdy pracują w naprawdę dużych księgarniach jak empik czy matras. A i powiedz mi, jak się czyta 5 książek na raz? 20 stron z jednej, 20 z drugiej... itd.? Nie sądzisz, że lepiej by przeczytać je po kolei? Ja czytam jeszcze więcej niż ty i zdarza mi się zacząć jedną książkę w trakcie czytania drugiej, ale trochę to denerwujące. Do 5 nigdy nie doszłam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2013 o 14:01

avatar Devotchka
0 0

To trochę lans czytać tyle naraz. Może celowy. No ale jak kto woli. Ja osobiście lubię czytać po kolei. Każdy jednak ma swój własny sposób. To też ciekawy sposób - np. w danym momencie czytasz to na co masz akurat ochotę. W poczekalni do lekarza wprowadzasz się w świat fantastyczny, zmęczony wracając pociągiem z wakacji jakąś zabawną książkę, a na spokojny wieczór - nastrojowy kryminał.

Odpowiedz
avatar Trollita
6 10

To, że dla Ciebie dany autor jest ważny, nie znaczy, że każdy musi podzielać Twoje zdanie.

Odpowiedz
avatar elda24
7 7

Taki sposob czytania wg mnie jest bez sensu :| ani to się skupić na treści, ani przyspieszyc caly proces czytania. Rozumiem jeszcze, ze gdyby były to książki biblioteczne, które musisz oddać za tydzień, ale z treści historii wynika, ze ty te książki kupujesz. No nie rozumiem.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

No to ja chyba jestem jakąs ignorantką, bo Normana Daviesa absolutnie nie znam, a też mi się wydawało, że ważniejszych autorów znam. Ale może po prostu inny typ książek czytamy. Tylko klops: Może ekspedientka też czyta inny i dlatego akurat tego autora nie znała? ;)

Odpowiedz
avatar murhaaja
0 4

Dajcie spokój, niektórzy z was czepiają się bez sensu. nie trzeba być alfą i omegą, żeby znać jakieś podstawy języka angielskiego, bo to raczej w tej kwestii dziewczyna wykazała się niewiedzą. Nie musi znać wszystkich pisarzy świata, ale akurat nazwisko "Davies" nie jest jakieś trudne w wymowie, a że dziewczyna młoda, jak z historii wynika, angielski powinna jako-tako chociaż znać. Mnie też zawsze śmieszyło, że musiałam sprzedawcom w Empiku literować naprawdę proste nazwy angielskich zespołów, bo najpierw próbowali wpisać to po polsku ("juzd" zamiast "Used") i mówili, że płyty nie ma. Nie bez powodu angielski jest teraz wymagany do pracy w handlu i obsłudze klienta. Historia może i nie jest dramatycznie piekielna, ale bez przesady.

Odpowiedz
avatar HamaHamanska
-1 1

Davies nie jest angielskim nazwiskiem tylko walijskim (tak, oba regiony są częścią Wlk. Brytanii) i z tego ci się orientuję czyta się je jako 'Dawies' nie jako 'Dejwis'. Nie zmienia to faktu oczywiście, że ekspedientka mogłaby skojarzyć chociaż tytuł jeśli już nie autora.

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 1

Jak dla mnie tu nie chodzi o brak znajomości języków obcych tylko asortymentu sklepu. Bo jakby nie patrzeć, księgarnia jest takim samym sklepem jak pobliski monopolowy, tylko różni się asortymentem. To tak jakbym poprosiła o Jacka Danielsa, a pani w sklepie powiedziałaby, że ma tylko Dżeka... Sama kocham czytać książki i doprowadza mnie do rozpaczy sytuacja, kiedy za każdym razem w księgarni pytam o jakieś nowe książki polskiej fantastyki (którymi Empiki i Matrasy dysponują) i dowiaduję się, że jak fantastyka to Wiedźmin... Żenada.

Odpowiedz
Udostępnij