Czasami los bywa bardzo przewrotny.
Na szczęście, po wielu latach pracy, człowiek nabywa czegoś w rodzaju zwierzęcego instynktu.
Niby pacjentowi nic poważnego nie dolega, ale... Coś za uszami podpowiada, żeby zrobić dodatkowe badania.
Odziedziczyłem po koledze pacjenta.
On go prowadził w nocy, ja przejąłem rano.
Pijany, z raną głowy, doznaną w niewyjaśnionych okolicznościach.
Kolega wykonał fotki RTG, zlecił płyny, żeby kac był mniejszy.
Kiedy przejmowałem chorego, był przytomny, stan zanietrzeźwienia już mijał.
Mocno nalegał na wyjście do domu - pić się chciało niemożebnie, pierwszy dzień bez piwa od rana potrafi dać się we znaki...
Wtedy włączyło mi się to dziwne przeczucie. Że trzeba mu zafundować jeszcze tomografię głowy.
Bo nie wie, czy stracił przytomność, w ogóle nie wie co go trafiło.
Zrobiłem. Wyszła wzorcowo: żadnych zmian w mózgowiu i okolicach, zwłaszcza pourazowych.
Wręczyłem panu wypis i poinformowałem, że ma się zgłosić do Poradni celem usunięcia szwów z czerepu.
Podziękował, poszedł.
Za chwilę, koledzy z karetki S dostali wezwanie.
Podobno jakiś gość umiera przed szpitalem.
Daleko nie mieli.
Toteż, za 10 minut dzwoni do mnie kolega z karetki.
I informuje, że przed szpitalem, na ławeczce, siedzą zwłoki mężczyzny, który dzierży w ręce kartę wypisową z moim stemplem...
Co się stało?
Ano, jak ktoś pije prawie od urodzenia, nagły brak alkoholu może wywołać napad padaczki.
I tak też się to potoczyło: pan wyszedł przed szpital, usiadł na ławeczce, wyciągnął kopytka w przód i oddał się wygrzewaniu. Po chwili nim zatelepało, a że siedział z przygiętą do klatki głową, po prostu się udusił.
Na oczach kilku taksówkarzy z postoju i idących do szpitala pacjentów.
To, że nikt nie potrafił i nie chciał udzielić pomocy duszącemu się człowiekowi, to materiał na głębokie przemyślenia.
Natomiast fakt, że wykonałem tomografię i byłem pewien, że niczego nie przeoczyłem, pozwolił mi spać spokojnie, bez nerwowego oczekiwania na wyniki sekcji.
W ciągu pół godziny byłem już przesłuchiwany przez prokuratora, policjantów i własną dyrekcję.
Bo pomyślcie, jak to wygląda: gość dostaje kartę, z której wynika, że jest zdrowy. Wychodzi przed szpital i umiera...
Monty Python się chowa.
opieka zdrowotna
I ta historia powinna być obowiązkowo wykuta na blachę przez każdego adepta medycyny. Z komentarzem "człowiek to nie maszyna". Swoją drogą: nikt nie będzie się czepiał, że nie przewidziałeś ataku padaczki po odstawieniu alkoholu? I z ciekawości: te objawy drgawkowe wynikają z ostawienia alkoholu per se czy ogólnie substancji ogłupiających układ nerwowy? Bo ja zawsze mam takie pseudodrgawki, jak lekarze nie uwzględnią moich problemów ze znieczuleniem i podadzą mi za małą dawkę, która za szybko "schodzi", a po zabiegu nie zaopatrzą mnie odpowiednio p/bólowo (prawie niczym nie można mnie znieczulić, a te dwie substancje na krzyż, które działają, trzeba podać w dawce jak dla osoby dwukrotnie cięższej i trzyma mnie nie więcej niż pół godziny, chociaż rekord to było 10 minut, jak mówił później lekarz - to był najszybszy zabieg w jego życiu). A kiedy z powodów silnej neuropatii długotrwale stosowałam plastry fentanylowe i nie mogąc znieść skutków ubocznych, po prostu... nie nakleiłam następnego plastra, to nie tylko miałam te same drgawki (i ból), ale też padło mi na słuch: dźwięki mi się rozciągały jak zegar na obrazie Dalego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 września 2013 o 16:38
Nie da się przewidzieć padaczki u kogoś, kto dotychczas nie miał żadnego. Padaczka wynika z niedoboru alkoholu, ale jest objawem krańcowego stadium uzależnienia. A pacjent pytany, czy i jak bardzo nadużywa, odpowiadał, że pije "jak wszyscy'... No jak ja na pewno nie... A Ty jesteś pewnie genetycznie odporna na środki przeciwbólowe. Ja tak mam ze znieczulającymi miejscowo. U dentysty cierpię zawsze.
OdpowiedzMocna historia, i wiele uczy.
OdpowiedzI tak wszyscy zapamiętają tylko że niedobór alkoholu zabija :)
OdpowiedzTemat dobry do podchwycenia przez jakiś brukowiec. Swoją drogą jak nisko trzeba upaść, żeby doprowadzić się do takiego stanu, że alkohol staje się najlepszym i nieodłącznym przyjacielem człowieka. Smutne, lecz niestety prawdziwe.
OdpowiedzMam nadzieję że zgnijesz w pierdlu śmieciu.
OdpowiedzMógłbyś rozwinąć myśl?
OdpowiedzA Ty się dobrze czujesz, czy polecić Ci dobrego psychiatrę ?
Odpowiedza nie wiesz że za taki tekst grozi prokurator?
OdpowiedzWyluzujcie, nie karmcie trolla proszę :)
OdpowiedzA jakaś próba reanimacji? Skoro to było chwilę po wyjściu to nie siedział tam zbyt długo chyba...
OdpowiedzI to jest dobre pytanie. Świadkowie, czyli taksówkarze, widzieli jak siedział, potem jak się prężył. Podeszli dopiero jak zsiniał i się osunął, a i to nie od razu. Zanim uradzili i wezwali, ponad 10 minut. Zanim się zespół zebrał i doleciał... Kierownik zespołu nie podjął tematu. Podobno nie było sensu.
OdpowiedzTypowe myślenie przeciętnego człowieka- pewnie pijany... No i rozproszenie odpowiedzialności. Ale na szczęście wystarczy gdy jedna osoba podejdzie i zacznie coś robić i mówić innym co mają robić zwracając się do nich bezpośrednio.
Odpowiedz"Typowe myślenie przeciętnego człowieka- pewnie pijany" Pominąłeś fakt, że gość dopiero co wyszedł ze szpitala, więc ciężko powiedzieć czy akurat to myśleli świadkowie.
OdpowiedzJest takie powiedzenie idealnie pasujące do sytuacji: "częste picie skraca życie". Z jednej strony trochę przykro, że człowiek zmarł, ale z drugiej sam przez lata picia doprowadził się do takiego stanu, więc nie mam dla niego zbyt wiele współczucia.
OdpowiedzJest takie powiedzenie idealnie pasujące do sytuacji: "częste picie skraca życie". Z jednej strony trochę przykro, że człowiek zmarł, ale z drugiej sam przez lata picia doprowadził się do takiego stanu, więc nie mam dla niego zbyt wiele współczucia.
OdpowiedzMałe pytanko (tylko nie odbierz tego jako atak, bo moje praktyki medyczne ograniczają się do picia herbatki miętowej na problemy żołądkowe): sporo się mówi, że alkohol niszczy/uszkadza neurony, komórki mózgowe i w ogóle jest złyyyy, a tomografia wyszła wzorcowa... A gość musiał naprawdę długo i/lub sporo pić... Więc jak to jest? Ludzie przesadzają? Czy tomograf nie jest w stanie wykryć czegoś takiego? Powtarzam raz jeszcze, to nie atak ani w żadnym razie zwalanie winy na Ciebie, pytam całkowicie poważnie.
OdpowiedzPozwolisz, ze ja odpowiem :-) Neurony są baardzo malutkie, więc utrata nawet dużej ilości nie jest widoczna ;-) A tak poważnie, to u nałogowych alkoholików zwykle widoczne są zaniki mózgu - z punktu widzenia lekarza oddziału urazowego zupełnie nieistotne. Przyczyn padaczki poalkoholowej także nie widać w CT (zwykłej zresztą też nie, czasami w przypadku padaczki pourazowej można wskazać potencjalne ognisko padaczkorodne.
OdpowiedzDziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Neurony, które jeszcze żyją, również są szczęśliwe :)
OdpowiedzAż się zalogowałem. Współczuję. Trochę mnie martwi to, że mnie ta historia trochę rozbawiła i spłonę w piekle ale współczuję przesłuchiwania :P
Odpowiedzto ja chce się czegoś nauczyć przy okazji tej historii - jak udzielać pierwszej pomocy/pozycji bezpiecznej przy napadach padaczki, bo i napady są rożne, niektórzy trzęsą się, inni wiotczeją albo jak ten ww. tężeją
OdpowiedzProponuję znaleźć stronę Polskiej Rady Resuscytacji. Tam są wytyczne w plakatach. A po głębsze nauki zapraszam do naszej uczelni :)
Odpowiedz