W pracy często spotykam osoby, które obracają dużymi sumami pieniędzy. Większość z nich dorobiła się majątku samodzielnie i teraz z niego korzysta wg. uznania, z mniejszym lub większym wdziękiem.
Staram się nie być zawistna, miewam tylko smutne momenty autorefleksji nt. cech, których poskąpiła mi natura, a które ludziom pozwalają zdobywać dziki majątek. Jakby ktoś mnie spytał, o jakie cechy mi chodzi to bym wymieniła pewnie pracowitość i "ogarnianie urzędnicze" w pierwszej kolejności.
W każdym razie: osoby "dorobione" posiadają również inne cechy charakteru, owocujące dość zaskakującymi sytuacjami.
Dziś np. zauważyłam aspekt osobowości mojego inwestora, którego się nie spodziewałam.
Jedziemy do księgowej wystawić fakturę. Księgową mamy wspólną, bo ta pani przerabia pół miasta.
Wchodzimy do biura, mówię pani księgowej co, jak i dlaczego, inwestor siedzi i się nudzi.
Kreci się na krześle i nagle wypala:
- A wie pani, ja takie tujki posadziłem koło jednej posesji, muszę je dzisiaj podlać, a mieszkam w X (takie Beverly Hills 10 km pod miastem), nie będę do domu wracał po wodę. Mogę u pani napełnić kranówką kilka butelek po mineralnej?
- Oczywiście - księgowa się trochę zdziwiła. Ja siedzę i nic nie mówię, zastanawiając się, na której to z licznych posesji on nie ma własnej wody podciągniętej.
Poszedł. Wraca. Siedziałam tyłem do wejścia, więc najpierw usłyszałam, że coś się tłucze, więc się obracam.
...więc wraca. Trzymając w każdej ręce z pięć pustych butelek po mineralnej - tych dużych, chyba 5l. i jeszcze dwie pod pachami. Ciężko mu było wpasować się w drzwi z tym wszystkim.
Księgowa okazała się asertywna.
No niestety często tak jest, że im bardziej jest ktoś "dorobiony", jak to określiła autorka- tym bardziej wysrany i zburaczały. Ja rozumiem oszczędność, że jest jak jest i tak dalej, ale równie często okazuje się, że te osoby "dorobione" to zwyczajne nowobogackie chamy. Wiecie- będzie się woził Merolem za 500 tysięcy i innym dogadywał, że są biedni i że na co to go nie stać, ale już jak przyjdzie wywozić śmieci, to będzie się wykręcał, jak tylko bądź, byle tylko nie zapłacić tych 50 zł... bo przecież on ma ważniejsze wydatki, niż takie pierdoły!
Odpowiedz"będzie się woził Merolem za 500 tysięcy" Przerobionym na gaz ;]
OdpowiedzTo coś w stylu mojego wujostwa - kasy tyle, że mogliby pół świata kupić, a do lasu po chrust jeżdżą bo im szkoda wydawać pieniędzy na drewno do kominka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2013 o 18:08
Też mam takiego w rodzinie. Po urlopie się chwalił ile z hotelu zwinął saszetek z szamponem, herbaty ekspresowej rożnych smaków, naczętych rolek papieru. No i zdobycz stulecia - ręcznik kąpielowy
OdpowiedzMam nadzieję, że hotel wysłał mu potem fakturkę za ten ręcznik.
OdpowiedzMiałam taką koleżankę w podstawówce, wiecznie jakaś taka brudna, obsmarkana, ubrania jak ze szmateksu (widać, że stare, znoszone, wyblakłe), włosy nieumyte. Matka też chodziła w jakichś starych znoszonych ciuchach, zdartych adidasach. Myślałam, że jacyś biedni są ale potem się okazało, że jej rodzice mają firmę i kilka mieszkań. Teraz dziewczyna chyba odreagowuje, bo stanowczo zmieniła imidż. :P
OdpowiedzPerły przed wieprze :D Mentalności ludzi nie zmienisz, nawet jak dasz im mnóstwo kasy ;) Koleżanka, widać, jak podrosła to zaczęła samodzielnie myśleć i się zmieniła - rodzice pewnie nadal nie.
OdpowiedzZ chama pana nie zrobisz.
Odpowiedznajczęściej ci najbogatsi są po prostu biedakami :)
Odpowiedz